`Rozdział 63 - Na lotnisku

Mimo że samolot wylatywał o 12, Any już o 10 była na lotnisku. Chciała jeszcze pobyć sama, zanim opuści rodziców, przyjaciół i swoje ukochane Monterrey. Patrzyła jak jedni żegnali swoich bliskich, inni zaś ich witali. Gdzieś w głębi duszy, czuła okropny smutek. Nie chciała opuszczać Monterrey, i dopiero teraz to sobie uświadomiła. Serce miała rozdarte, jednak wiedziała że wyjazd pogorszy tylko Jej stan. W głowie miała natłok myśli. Nie wiedziała co robić. Z jednej strony nie chciała opuszczać przyjaciół, ale z drugiej Alex tak się cieszył, że z Nim poleci. Wiedziała, że jeśli teraz poleci straci wszystko. W jednej chwili otrząsnęła się i podjęła najważniejszą decyzję w swoim życiu.
Wstała z ławki i udała się w stronę przyjaciół, którzy stali przy drzwiach. Przyszli wszyscy, prócz Maxera. Jego brak jeszcze bardziej dobił Any, bowiem nie spełniło się Jej marzenie, że Maxer przyjdzie na lotnisko i Jej wybaczy. Łzom smutku nie było końca, ale przyjaciele w końcu puścili Any i Alexa, do hali odlotów. Gdy zostali sami, Any zaczęła płakać.
-Any, co jest? – spytał Alex troskliwym głosem
-Alex, ja, ja, nie wiem jak Ci to powiedzieć – tłumaczyła Any
-Any, nie będę zły. Jeśli nie chcesz lecieć, to cie nie zmuszę.
Any zdziwiona spojrzała na przyjaciela.
-Ale, Alex skąd wiedziałeś?
-Any, znam Cię nie od dziś. Wiem, że nie chcesz lecieć.
-To nie tak. Alex, widzisz pierwszy raz opuszczałam Monterrey gdy miałam 9 lat. Wtedy tak bardzo nie docierało do mnie ze kocham to miejsce. Gdy po kilku latach miałam opuścić Chiny, nie chciałam tego. Tak bardzo przywiązałam się wtedy do Pekinu. Ale gdy wróciłam tutaj, do domu, czułam, ze tylko to miejsce daje mi oazę spokoju. Przepraszam, Alex. Zawiodłam Cię.
-Naprawdę, Any szanuję Twoja decyzję. Jesteś dla mnie ważna i będzie mi Ciebie bardzo brakować.
-Będziesz dzwonił? – spytała?
-No jasne że tak. Tylko zastanawia mnie jeszcze jedno.
-Co takiego?
-Czy wrócisz do domu?
Any zamyśliła się. Tego nie wzięła po uwagę. Bo jak wytłumaczy wszystkim, że nie poleciała bo co?
Przyszedł Jej jednak do głowy pewien pomysł.
-Niedaleko jest mały motel. Zatrzymam się tam na kilka dni, aż nie ułożę sobie wszystkiego. Alex…
-Tak?
-Będę cholernie za Toba tęsknić.
-Ja też Any.
Przytulili się na pożegnanie, bowiem Alex już musiał iść. Any jednak nie miała zamiaru go puszczać. Tak bardzo Jej brakowało silnych, męskich ramion.
-Wracaj szybko – krzyknęła jeszcze przyjacielowi na odchodne.
Alex obrócił się i pomachał jeszcze Any. Dziewczyna poczekała aż Jego samolot odleci. Gdy samolot odleciał Any wyszła z lotniska. Świeże powietrze dodało Jej siły. Czuła, że dobrze zrobiła zostając w Monterey. W końcu to właśnie z tym miejscem ma najlepsze wspomnienia, i to właśnie w tym miejscu ma to co od zawsze mieć chciała, prawdziwych przyjaciół, kochająca się rodzinę i chłopaka którego (choć z Nim nie jest) kocha nad życie. Doszła do motelu. Był to dość ładny domek, otoczony z każdej strony wielkimi drzewami. „Rosną tu chyba od zawsze” – pomyślała Any.
Weszła do środka. Panowała tam iście domowa atmosfera. Zapłaciła za 7 dni z góry. Dostała pokój na samej górze. Weszła do pokoju i aż oniemiała z wrażenia. Pokój był cudowny, z widokiem na wysokie drzewa i balkonem. W środku pomalowany był zielona farbą. Na każdej ścianie wisiał obraz. Wszystko to  i wiele innych rzeczy napawało po trochu  zranioną duszę Any optymizmem.

Anylkaa

3 komentarze:

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.