`Rozdział 135` - Marzenia i pragnienia



Gdy Any się ocknęła poczuła chłód wieczoru, i słyszała czyjś oddech. Pod głową wyczuła, że ma coś miękkiego. Bała się otworzyć oczy. Słyszała tylko znany jej głos dochodzący znad jej głowy. Chłopak mówił łamaną hiszpańszczyzną z akcentem japońskim.
-Any, słyszysz mnie – powtarzał cały czas. „Shuji?” – pomyślała przez chwilę, ale przypomniała sobie, że chłopak jest w szpitalu. Znała jeszcze tylko jedną taką osobę. Hiro, przyjaciel, też Japończyk Shujiego. Otworzyła oczy i ujrzała pochylającego się nad nią chłopaka.
-Any, na Boga, wystraszyłaś mnie – powiedział uśmiechając się. Any poderwała głowę z kolan chłopaka i siedziała teraz na zimnej posadzce chodnika.
-Co ty tu robisz? – spytała zaskoczona
-Pytanie, czemu przed mną uciekałaś? – spytał ją
-Myślałam….  – przecież nie mogła mu powiedzieć prawdy – Było ciemno, myślałam, że ktoś mnie goni. Wystraszyłam się – pozbierała rozsypane rzeczy z torebki i trzymając się chłopaka wstała.
-Dobrze się czujesz? – spytał pomagając jej iść - Wyglądasz jak śmierć. Coś się stało? – Hiro zadawał jej masę pytań, ale ona nie była mu stanie na żadne odpowiedzieć, nie wiedziała, czemu.
-Czemu za mną szedłeś? – zmieniła temat
-Odprowadzę cię do domu, okej? – zaproponował – I nie sprzeciwiaj się. Wyglądasz naprawdę źle. Shuji… - nagle urwał
-Shuji co? – spojrzała na niego
Hiro zagryzł wargi i nie odpowiedział. Unikał też jej wzroku. Szli bocznymi uliczkami, lekko oświetlonymi przez latarnie. Ulica była pusta, gdzieniegdzie poszczekiwał pies, w oddali grała muzyka. Zbliżał się koniec roku, więc przygotowania w tej części Monterrey trwały pełną parą.
-Więc Shuji cię przysłał? – spytała z lekkim uśmiechem.
-Mhm – pokiwał głową Hiro – Nie miej mu tego za złe – dodał jeszcze. Any złapała się za brzuch. Dziwne ukłucie wewnątrz coraz bardziej dawało jej we znaki. Próbowała udawać, że wszystko jest okej, jednak im dłużej szła, tym mniej miała sił. Opierała się na ramieniu chłopaka, więc nie bała się, że upadnie.
-Nie mam mu tego za złe, ale też nie rozumiem, po co cię przysłał aż tu. Przecież mogłeś zadzwonić – powiedziała z trudem łapiąc powietrze. Czuła jak kręci się jej w głowie, jak z każdym krokiem czuje się coraz gorzej. „Co się ze mną dzieje” – myślała cały czas.
-Any na pewno dobrze się czujesz? – spytał, a gdy nie odpowiedziała dodał – Shuji…. On się martwi o ciebie. Nie może sobie darować tego, że zostałaś pobita by go ratować. Cieszy się, gdy przychodzisz do niego, ciszy się, gdy widzi, że się śmiejesz.
-Nigdy mi nie tego nie mówił… Tego, że się obwinia. Przecież to nie jego wina.
-Nie mówił ci tego, bo nie chciał ci dokładać zmartwień. Wiedział, że jesteś załamana, dlatego robił wszystko byś poczuła się lepiej.
Przeszli przez ostatni skrzyżowanie prowadzące do domu rudowłosej. W oddali dziewczyna widziała, że na werandzie mama zostawiła jej światło. Poczuła ulgę, że jest coraz bliżej domu.
-Any…. Nie skrzywdź go.
-Hę? – spytała nie bardzo rozumiejąc.
-No wiesz…. Shuji za dużo przeszedł. Nikomu tak bardzo nie ufa jak tobie i mnie. Cały czas mówi o tobie. On… On…
-Zakochał się we mnie – dokończyła za chłopaka Any. Hiro milczał. Wiedział, że Any ma rację. Shuji zakochał się w rudowłosej, ale czekał na dobry moment, żeby jej to powiedzieć. Sama rudowłosa nie była gotowa na związek. Bardzo lubiła Japończyka, aż za bardzo, ale do nazwania „miłością” tego, co czuła było jeszcze daleko. W milczeniu dotarli do domu Any. Dziewczyna pożegnała się z chłopakiem i weszła do środka. Hiro stał jeszcze chwilę na werandzie, wysłał do Shujiego sms-a, po czym zadzwonił po Taksówkę, którą wrócił do domu. Any czuł się jak ktoś zabrał jej wszystkie siły. Była wyczerpana do granic możliwości. Wzięła garść silnych tabletek, które jej przepisali w szpitalu, przebrała się w piżamę i poszła spać. Długo nie mogła zasnąć, a gdy w końcu zapadła w błogi sen miała wrażenie, że nie może się obudzić, że została uwięziona w śnie.
Dzień później
Cały poprzedni dzień rudowłosa spędziła na nauce piosenki na koncert Dulce. Tekst był łatwy, ale samo zaśpiewanie nie należało do najłatwiejszych. Wysokie dźwięki sprawiały jej największy problem, choć nie powinny, bo gdy śpiewała „Algun Dia” wszystko wychodziło jej tak jak chciała. Nie wychodziła z domu, nie odbierała telefonów, tylko śpiewała i śpiewała.
Dziś obudziła się całkiem wcześnie. Pierwsza myśl, jaka przeszła jej przez głowę to „koniec roku”. Była taka szczęśliwa, że ten rok już się kończy. Był to dla niej najgorszy a zarazem najlepszy rok w życiu. Z uśmiechem na twarzy wstała z łóżka, wzięła prysznic. Założyła dżinsy, zielony T-shirt i zeszła na dół na śniadanie. Rodzice jak zawsze w pracy a babcia w ogródku. Pogoda była okropna, ale to był standard w ostatni dzień starego roku. Any włączyła radio, zrobiła sobie kanapki i zaczęła przeglądać sms-y z wczoraj, których nie przeczytała. Na zmianę były wiadomości od Nan, Shawna i Teku. Pisali o tym samym, żeby poszła z nimi za zabawę. Jej uwagę przykuła wiadomość o Maite. Any przegryzając kanapkę zaczęła czytać: „Any… Ja naprawdę nie wiem, co ci napisać. To bez sensu. Powinnam się z tobą spotkać i porozmawiać o tym wszystkim, ale razem z Maxerem postanowiliśmy, że lepiej będzie, jeśli wyjadę. Sms nie jest najlepszą formą, żebym ci przekazała to, co chcę, ale nie mam wyjścia. Jestem teraz w Hiszpanii, jeśli o to chodzi. Mam tu spokój, nikt mnie nie zna, nikt nie wie, że po części zepsułam wasz związek. Przepraszam Any. Nie jestem w stanie napisać nic więcej, bo czuje się okropnie, że zniszczyłam Maxera. Nie… on sam się zniszczył. Taka jest prawda. Wiem, że nie jesteście razem, może to i dobrze, ale Maxer zrobił to, żeby cię ochronić, tak mi mówił, ale z tego, co wiem, ochrona ciebie ma polegać na tym, żebyś znalazła sobie kogoś innego. Trochę to dziwne…. Wybacz mi Any. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy”. Kanapka upadła Any na stół, gdy skończyła czytać. Nie była w stanie nic powiedzieć. Zaszokowała ją ta wiadomość, choć nie było w niej nic, czego Any by nie wiedziała. Ciężko westchnęła. Dokończyła śniadanie, łyknęła garść tabletek i z ulgą stwierdziła, że przed domem nie ma reporterów ani fanów. Po końskich dawkach tabletek, które sobie serwowała czuła się o wiele lepiej. Przez zachmurzone niebo, co jakiś czas pojawiało się słońce. Any chciała porozmawiać z babcią, jednak nie mogła nigdzie jej znaleźć. Zrezygnowana wróciła do domu, zabrała torebkę, do której schowała masę rzeczy i wyszła z domu. Znała wiele skrótów, by dojść na cmentarz, ale to było za daleko, nawet jak dla niej. Już miała dzwonić po taksówkę, gdy przy parku zatrzymał się czarny jak smoła citroen Maxera. Rudowłosa zatrzymała się zaskoczona tym widokiem. Nadal miała dobry humor, którego nawet wiadomość od Maite jej nie popsuła, jednak widok Maxera znów ją przybił.
-Wsiadaj – powiedział otwierając jej drzwi od strony pasażera. Nie miała ochoty na jazdę z byłym chłopakiem, z chłopakiem, który wolała pieniądze niż ją, z chłopakiem, którego nadal mimo wszystko kochała. – Any, proszę – nalegał Maxer. W końcu rudowłosa stwierdzała, że lepsze będzie to, niż czekanie na taksówkę.
-Gdzie cię zawieść? – spytał ściszając radio
-Cmentarz – powiedziała spokojnie.
-Yyyy cmentarz? – spytał niedowierzając, – Po co?
-Jedź – powiedziała stanowczo. Trochę w to nie mogła uwierzyć, że jedzie z Maxerem w jednym samochodzie po tym, co jej zrobił. Powinna go za to nienawidzić i tak było, ale jakaś część jej duszy nie mogła pozostać obojętna na chłopaka. Przez resztę drogi ani jedno ani drugie nic nie mówili. Po pół godzinie dojechali na jeden z zabytkowych cmentarzy Monterrey. Wielka, ręcznie wykuta brama „zapraszała” na katolicki cmentarz.
-Idę z tobą – powiedział Rimski i razem z rudowłosą przeszli pod bramą. Cmentarz jak cmentarz. Niby był zwyczajny, ale miał w sobie jakiś urok, który wyróżniał go od innych. Any znała drogę na grób przyjaciół na pamięć. Choć dawno jej tu nie było, wiedziała jak trafić. Pomnik braci - Chrisa i Alexa wyglądał nie najlepiej, ale za to był bardzo zadbany. Skromny pomnik, kilka zniczy i kwiaty nie robiły wielkiego wrażenia, ale i Any i Maxer wiedzieli, że Mayerów nie stać na luksusowy pomnik. Rudowłosa pochyliła się by zapalić znicze, gdy znów zakręciło jej się w głowie i poczuła to samo ukłucie w brzuchu. Przez chwilę nie wiedziała, co zrobić. Maxer nie zareagował, jakby wcale go to nie obchodziło. Rudowłosa zapaliła znicze, i pomodliła się przez chwilę. Rimski spojrzał na nią.
-Co? – spytała
-Myślisz o tym samym, co ja?
-Serio?... Nie, nie myślę.
-Pomyślałem, że możemy z pieniędzy, które wygraliśmy postawić im pomnik.
-Jakbyś nie mógł sam im zasponsorować – wymamrotała, ale Maxer słyszał, co powiedziała
-Serio chcesz się kłócić w takim miejscu?
-Ja? No, o co ci chodzi? Powiedziałam tylko, co myślę – odparła trochę wzburzona – Wracam pieszo – dorzuciła. Odwróciła się od Maxera i weszła na ścieżkę prowadzącą do wyjścia. Rimski szedł za nią, ale to zignorowała. Gdy oboje wyszli z cmentarza, nalegałby dziewczyna z nim wróciła jednak rudowłosa się uparła i pojechała taksówką. Pod domem już kręciło się kilku reporterów, ale Any nie zwracała na nich uwagi. Ignorowała ich, tak jak im kazał Kento. Na zegarze właśnie wybiła 12. Po rozmowie z Hiro, rudowłosa trochę się bała odwiedzić Shujiego w szpitalu. W swoim pokoju włączyła laptopa i nadal ćwiczyła śpiewanie piosenki. Tak zleciały jej 3 godziny na ćwiczeniu, jednak nadal nie mogła opanować utworu do perfekcji, co ją strasznie wkurzało. Zegar wybił 15. Any zeszła na dół, znów wzięła tabletki i wróciła do siebie. Chciała zacząć pisać nową piosenkę, gdy zobaczyła, że dostała sms-a. „Zostawiłaś coś w samochodzie” – Maxer. Rudowłosa przejrzała zawartość torebki i stwierdziła, że brakuje jej zeszytu z piosenkami. Nie miała pojęcia jak mogła go zostawić u Maxera. „ Spróbuj przeczytać to cię zatłukę” – odpisała. „Śmierć z twoich rąk nie byłaby taka zła” odpisał jej chłopak. Rudowłosa była tak zła na Maxera. Wiedziała, że się z nią droczy a jednocześnie chcę ja zmusić do przyjścia do hotelu, czego nie chciała. Nic mu nie odpisała. Wzięła czystą kartkę i słowa nowej piosenki same przyszły jej do głowy. „Każdej nocy, gdy zasypiam, widzę ciebie w swoich snach. Widzę jak dotykasz delikatne me ciało, jak całujesz usta me. Każdej nocy czekam na ten sen w nadziei, że spełni się”. Sama nie wiedziała, kiedy napisała kolejne 3 piosenki na debiutancką płytę zespołu. Spojrzała na zegarek- 18. Na zewnątrz słychać było muzykę, zwiastującą zabawę nad zatoką. Any pośpiesznie się przebrała. Założyła najlepsze ciuchy, by wyglądać naprawdę niesamowicie i wysokie szpilki. Włosy zawinęła na lokówkę. Wyglądała naprawdę olśniewająco. Paparazzi pod jej domem robili jej zdjęcia, gdy wychodziła i nie mogli się nadziwić, jaka jest piękna. Any wiedziała gdzie spędzi ten ostatni dzień. Wiedziała to, zanim zerwała z Maxerem. Pod jej domem stała już taksówka, która zawiozła ją pod hotel. Rudowłosa obeszła budynek na około i w miejscu, gdzie przyjeżdża śmieciarka zauważyła czarne auto Rimskiego. Usłyszała jak tylnym wyjściem ktoś wychodzi. Poznała, że to przyjaciele jadą na imprezę. Stała w blasku jedynej latarni i pozwoliła by ją widzieli. Zaskoczeni jej widokiem przyjaciele podeszli do niej.
-Słyszałam, że macie jedno wolne miejsce – powiedziała z uśmiechem
-Any – powiedziała Nan i razem z Ayumi rzuciły się przyjaciółce na szyję. To samo zrobili Teku, Shawn i Martin. Wszyscy cieszyli się, że Any znów jest z nimi.
-Jeny! Wyglądasz tak ładnie – powiedziała Nan z nutką zazdrości w głosie, ale i z uśmiechem na twarzy
-No ja wiem – odparła dumnie Any. Wsiedli do auta, ale Any została jeszcze by poczekać na Rimskiego, który właśnie szedł. Wyglądał tak cholernie przystojnie, że rudowłosa miała ochotę się na niego rzucić, jednak przypomniała sobie, co zrobił.
-Any… Wyglądasz… bosko – powiedział
-Nie podlizuj się, tylko oddawaj piosenki – powiedziała ostro
-No nie. Zostały u mnie – zaczął się z nią przekomarzać
-Powiedziałam ci, że cię zatłukę.
-Oddam ci w nowym roku, obiecuję – odparł Maxer z uśmiechem na twarzy ukazując rząd białych, równych zębów. Rudowłosa obróciła się na pięcie i wsiadła do auta. Maxer zrobił to samo i po 20 minutach byli w jednym z najlepszych klubów w Monterrey. „La Strada” była tym miejscem, do którego wstęp mieli tylko VIP-y i gwiazdy, a że „Amigos” byli gwiazdami mieli wstęp za darmo. Any bawiła się świetnie. Ten jeden raz w roku, zapomniała o wszystkim i szalała w najlepsze. Tańczyła nawet z Maxerem a ich taniec został wybrany najlepszym, gdy razem tańczyli na parkiecie. Rudowłosa wiedziała, że nie powinna pić, ale był w końcu koniec roku. Najpierw jeden kieliszek, drugi, trzeci, stop. Wiedziała, kiedy powiedzieć dość. Zbliżała się północ. Ludzie z klubu wyszli na zewnątrz by zobaczyć fajerwerki i powitać nowy rok.
-3,2,1!!!! – odliczali wszyscy. I w końcu wybiła północ. Radośnie powitano nowy rok. Szampan lał się w nieskończoność, a nasi przyjaciele spoglądali rozbłyskające od fajerwerek niebo. Każde z nich miało własne pragnienia i marzenia do spełnienia. Czuli, że patrząc w niebo spełni się to, czego pragną najbardziej.
Ayumi „ Chciałabym być nadal z Martiniem. Kocham go nad życie i wiem, że to jest chłopak na całe życie. Moja kariera w zespole nabiera tempa i chciałabym byśmy nadal tworzyli taki wspaniały zespół. I żebyśmy nadal byli przyjaciółmi, których nic nie rozdzieli”
Martin „ Marzę o dalszym życiu z wspaniałą Ayumi. Tak bardzo się cieszę, że jest w zespole. Spoglądając na nich wszystkich, pragnę nigdy się z nimi rozstawać. Chcę by byli zawsze moimi przyjaciółmi.”
Nanumi „ Światowa kariera zawsze mnie kręciła a teraz jestem coraz bliżej spełnienia swojego marzenia by wyjechać z zespołem w trasę. Chcę zostać detektywem, śpiewającym na dodatek, chcę być zawsze z Shawnem i chcę by oni zostali przy mnie na zawsze”
Shawn „ Zostać prawnikiem, który będzie śpiewał. No cóż, może być. Bycie z moją Nanu, jest najważniejsze. I bycie z nimi, przyjaciółmi, których kocham jak swoją rodzinę”
Teku „ Sam nie wiem, czego pragnę. Na pewno tego, żeby wybić się z zespołem i zaistnieć w tej branży. Marzę by spotkać dziewczynę, która na mnie poleci. Chcę jednak pomimo wszystko być nadal przyjacielem tych wariatów i chce mieć w nich swoich przyjaciół”
Maxer „ Cholera. Ciągle o niej myślę, choć teraz naprawdę pozostaje tylko moim marzeniem. Chciałbym cofnąć czas i nie brać tego cholernego ślubu z Maite. Nie da się tego jednak zrobić. Wierzę, że Any i ja jesteśmy sobie pisani. Chcę tylko jej szczęścia, nawet, jeśli nie mogę jej mieć”
Any „ Za bardzo go kocham…, ale nie potrafię mu wybaczyć. Pragnę jego szczęścia, ale już nie ze mną. Chciałabym spotkać się z Lisą, dostać się na medycynę i zostać z nimi, moimi prawdziwymi przyjaciółmi”


Po raz ostatni przed wakacjami  - Anylkaa


P.S No i stało się. Ostatni przed wakacjami post. Trochę mi zajęło samo napisanie go, ale chciałam żeby "ostatni" był jakiś radosny. No ale wyszedł tak jak chciałam i jestem z tego zadowolona, mam nadzieję, że Wy też.

`Rozdział 134` - Prośba Maxera


Kento Shibata nie był zadowolony z tego w jaki sposób skończyło się spotkanie w hotelu. Siedział w swoim granatowym peugeocie ( nie wiem czy dobrze odmieniłam) i nie miał pojęcia jak wcielić swój plan w życie. Powodem, dla którego łowca talentów nie chciał by cały zespół zaśpiewał na koncercie Dulce, było to iż Kento chciał by Any rozpoczęła karierę solową. Chciał by dziewczyna zostawiła zespół i skupiła się na sobie. Shibata widział w rudowłosej wielki potencjał i nie chciał by Any marnowała się w zespole. Jednak nikomu o tym nie powiedział. Chciał do tego dojść stopniowo, jednak nie wiedział, że to będzie aż tak trudne. Przekręcił kluczyki i silnik zawarczał. Kento wyjechał z parkingu  i kierując się w stronę wytwórni opracowywał nowy plan odejścia rudowłosej z „Amigos”.
Tymczasem w hotelu
- My razem? – spytali jednocześnie Any i Shawn
-No to przecież powiedziałam – odpowiedziała z uśmiechem Dulce. Jej menedżerka cały czas albo gdzieś dzwoniła, albo cos zapisywała i tak w kółko. Nan jakby poczuła się zazdrosna, że jej najlepsza przyjaciółka będzie śpiewać z jej chłopakiem, szybko jednak odegnała te okropne myśli z głowy.
Maxer stał oparty o ścianę z rękoma w kieszeni, włosami w nieładzie i smutkiem w oczach wyglądał jeszcze bardziej przystojniej. Był świadom, że wiele ludzi go teraz nienawidzi za to co zrobił, ale były też takie osoby, które się od niego nie odsunęły i wspierały go jak np. niektóre z fanek, które na transparentach umieszczały kilka miłych i ciepłych słów dla chłopaka. Do hotelu przychodziło też mnóstwo listów, które czytał Martin. Potrafił cały dzień spędzić w apartamencie Shawna na czytaniu i wybieraniu tych pozytywnych listów. Te, które obrażały któregokolwiek z wokalistów wrzucał do wielkiego worka i potem palił na śmietniku.
-Ale Dulce, może powinniśmy zaśpiewać wszyscy? – zaproponowała Any
-Any, na scenie wystąpią wszyscy. Jesteście zespołem, jednością. Nie możecie przestać śpiewać z powodów osobistych – wytłumaczyła jej była wokalistka „RBD”
-Rozumiem. A piosenka? Nie wiem jak Shawn, ale ja jej nie znam – dodała rudowłosa
-Ani ja – rzucił Shawn
-Koncert za dwa tygodnie. Każdego dnia, licząc od pierwszego dnia nowego roku, będziemy spotykać się w wytwórni by ćwiczyć. Jednak wasza dwójka musi do tej pory umieć cały utwór, jasne?
Shawn i Any pokiwali głowami. Zamienili z Dulce jeszcze kilka słów poczym gwiazda opuściła pokój. Nastała niezręczna cisza. Maxer nadal stał oparty o ścianę, Ayu siedziała Martinowi na kolanach, Nan o czymś szeptała z Shawnem, Teku w skupieniu czytał książkę o jakiejś nastolatce która została wilkołakiem. Any nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Tak bardzo chciała znów być z przyjaciółmi, ale drugiej strony oni ją też skrzywdzili ukrywając przed nią prawdę. Wstała wiec z kanapy i już miała wyjść gdy wszyscy razem powiedzieli:
-Any -  dziewczyna stanęła zaskoczona trzymając klamkę od drzwi. Do oczu zaczęły napływać jej łzy. Usłyszała jak przyjaciele podchodzą bliżej niej, nie potrafiła im jednak wybaczyć. To było zbyt świeże wydarzeni by Any tak po prostu mogła o nim zapomnieć. Poczuła, że przyjaciele kładą na jej ramiona swoją ręce, jako znak, że nadal są z nią, że nadal są razem. „Nie potrafię im wybaczyć, nie umiem żyć normalnie, już nie, nie po tym co przeszłam. Jak mogli mnie tak oszukiwać. Nie…. Wybaczcie, ale nie jestem gotowa” – pomyślała rudowłosa. Po jej policzku spłynęła łza. Nacisnęła klamkę i wyszła z pokoju. Wbiegła do windy. Ludzie jak zwykle przyglądali jej się z ciekawością i prosili o autografy. Musiała to znieść. Musiała. Była Any Fores, gwiazdą i musiała to godnie znosić. Wysiadła z windy, wyszła tylnymi drzwiami przez  kuchnię restauracyjną, co ostatnio zdarzało jej się coraz częściej. Telefon zaczął dzwonić, ale ona nie odbierała. Nie miała ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Nie spoglądała nawet kto dzwonił. Wyłączyła telefon i powstrzymując się od płaczu usiadła na zimnym piasku, pod murem otaczającym hotel. Włączyła mp3, poszukała ulubionej i smutnej piosenki „RBD” – Salvame i opierając się o zimny mur pozwoliła łzom spływać po policzkach.

Maxer nie mógł żyć bez Any. Tak bardzo ją kochał, tak bardzo się o nią martwił. Chciał ją tylko ochronić a w zamian został sam i stracił najcenniejszą osobę w swoim życiu. Wiedział, że jego i Any już nigdy nie będzie. Wiedział jednak też, że musi zrobić wszystko by w jakiejś mierze Any była szczęśliwa z innym chłopakiem. Wiedział, że tym następnym będzie przystojny Japończyk, który teraz leży w szpitalu. Bez wahania Maxer wyszedł z hotelu. O dziwo, nie było tam tłumów. Jeden czy dwóch reporterów, kilka prawdziwych fanek. Jego citroen zaparkowany był na zewnątrz. Wsiadł do środka, włączył radio, odpalił auto i mknąc poprzez miasto po 20 minutach dotarł do szpitala. Znalazł salę gdzie leżał Shuji jednak jego tam nie było. Jedna z pielęgniarek powiedziała mu, że chłopak pewnie jest na tarasie. Maxer przeszedł przez długi korytarz i znalazł plastikowe drzwi z napisem „Taras”. Pchnął je i zobaczył, że na jednej z ławek siedzi Shuji i rozmawia z kimś. Z początku Rimski nie rozpoznał tej drugiej osoby, ale gdy podszedł bliżej poznał, że to Hiro przyjaciel Shujiego z wytwórni.
-Cześć – rzucił Maxer. Oboje spojrzeli na niego zaskoczeni.
-Pamiętaj, żeby dać mi znać jak poszło – powiedział Shuji do Hiro i pożegnali się. Gdy drugi z Japończyków odszedł, Maxer spytał:
-Jak się czujesz?
-Obchodzi cię to?
-Obchodzi mnie to ,co tak naprawdę tam się stało.
-Any nic ci nie mówiła? – zadrwił Shuji – Czyżby kryzys?
-Nie przyszedłem tu, żeby się kłócić – powiedział nadal spokojnie Maxer, co trochę zbiło z tropu Japończyka.
-Więc po co?
Maxer zagryzł zęby. Wiedział, że nie ma wyjścia, wiedział, że tylko Shuji, pomimo swojej kryminalnej przyszłości będzie w stanie ochronić Any.
-Pomóż mi – wypalił Maxer. Stał tyłem do chłopaka i opierał się o metalowe barierki. Do oczu cisnęły mu się łzy. Shujiemu nagle zmiękło serce. Wiedział o tym wszystkim co się przydarzyło od Any. Podszedł do Rimskiego i objął go ramieniem jakby byli dobrymi kumplami, choć tak naprawdę nigdy za sobą nie przepadali.
-Ochroń ją – wycedził ledwo słyszalnym głosem Maxer
-Ale Rimski….
-Shuji… Zapomnij wszystkie niesnaski pomiędzy nami i ochroń ją. Nie proszę cię o nic więcej – mówił Maxer próbując powstrzymać łzy cisnące mu się do oczu – Ona potrzebuje kogoś, kto ją nauczy żyć od nowa. Nie mogę to być ja. Proszę.
Shuji nie odpowiedział. Spoglądał przed siebie. Nie był pewien czy ma przyjąć prośbę Maxera ale z drugiej strony jemu też zależało na rudowłosej i to z każdym dniem coraz bardziej.
-Zgoda – powiedział w końcu Japończyk.
-Gdybym tylko mógł zniknął bym z jej życia, na zawsze, ale nie mogę. Proszę nie zrób jej krzywdy.
-Maxer, wiem że masz mnie za dupka, ale ja naprawdę potrafię się zaopiekować dziewczyną.
-Nie zrobisz jej krzywdy?
-Nie – powiedział stanowczo Shuji.
Maxer spojrzał na niego, przez prawie już  mokre od łez oczy, ale nic nie powiedział. Znów pchnął plastikowe drzwi i po chwili siedział w swoim citroenie i płakał jak dziecko.

Any nie wiedziała jak dużo czasu minęło odkąd tu siedzi. Zerwał się lekki wiatr, który owiewał jej mokrą od łez twarz.  Spojrzała na telefon, ale ujrzała tylko ciemny ekran. Schowała mp3 do torebki, włączyła telefon i od razu została zasypana masą wiadomości o 20 nieodebranych połączeniach: 5 od Nan, kolejne 5 od Maxera i 10 od Kento. Nie miała zamiaru oddzwaniać. Przez podjazd dla śmieciarek wyszła na ulicę. Było już ciemno. Ulicę oświetlały latarnie i światła nadjeżdżających aut. Rudowłosa skierowała się w stronę domu. Szła najpierw główną ulicą, przez most, potem przez park i znów ulicą. Usłyszała nagle za sobą jakieś kroki, które były coraz bliżej. Bała się obejrzeć za siebie, wiec zaczęła biec. Biegła cały czas pomimo braku sił, ale bała się obejrzeć. Słyszała jak ten ktoś biegnie za nią. Serce waliło jej jak oszalałe. Przypomniał jej się wieczór z poczatku roku, gdy Allan Rimski ją zgwałcił. Coraz bardziej brakowało jej powietrza. Brzuch zaczął ja boleć, nieznajoma postać nadal szła za nią. Any nie patrzyła pod nogi. Potknęła się i upadła na brzuch. Poczuła okropny ból w okolicach gdzie miała założone szwy. Postać zbliżała się coraz bardziej. Any obróciła się na plecy zwijając się z bólu. Sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej gaz łzawiący, która miała zawsze przy sobie odkąd została zgwałcona. Postać weszła w światło latarni i  coraz szybciej zbliżała się do Any. Rudowłosa widziała jeszcze jak przez mgłę, że chłopak ma włosy na jeża, że jest Japończykiem. Pulsujący ból głowy i okropny ból brzucha narastały coraz bardziej i skumulowały się razem, ale ona już nic nie czuła. 

Anylkaa

`Rozdział 133` - Będzie występ


Tydzień później
Any rzuciła się w wir pracy, starając się normalnie funkcjonować po tym co ja spotkało.Pisała nowe piosenki w tajemnicy przed wszystkimi, pomagała rodzicom, uczyła się piosenek na covery. Nie mogła dłużej mieszkać w hotelu. Nie mogła znieść widoku przyjaciół, którzy ją oszukali i Maxera którego jednak nadal kochała. Wróciła do swojego domu, na obrzeżach Monterrey. Pobyt w domu częściowo pomógł jej w powrocie do siebie. Mimo to, zaniedbała swoje zdrowie. Nie przyjmowała lekarstw, pomimo nalegań mamy. Choć rana z zewnątrz goiła się dobrze, to w wewnątrz nie wyglądało to najlepiej, z czego Any nie zdawała sobie sprawy. Czuła się dobrze i uznała, że nic jej już nie jest.
Przyjaciele przeżywali jednak kryzys. Czuli się winni, że nie powiedzieli nic przyjaciółce, że ukrywali przed nią prawdę, zwłaszcza na Nan i Ayumi odbiło się fatalnie. Dziewczyny całymi dniami próbowały dodzwonić się do Any, jednak bezskutecznie. W końcu jednak doszło do najgorszego. O wszystkim dowiedział się Kento, „RBD” i fani. To co fani wyprawiali przed hotelem, przechodziło wszelkie granice. Maxer został przez nich znienawidzony. Niemiłe napisy na transparentach, obrzucanie jego auta czym tylko się dało, wygwizdywanie go przy każdej możliwej okazji – te i wiele innych rzeczy musiał znosić Maxer Rimski, od teraz już prawowity właściciel hotelu i sieci „Maxer Corporation”. Choć chodziła z nim wszędzie masa ochroniarzy, fani zespołu nie dawali za wygraną. Trzy dni po rozstaniu z Any, Allan Rimski bez żadnych już warunków przepisał synowi hotel. Marzenie chłopaka się spełniło, jednak nie uszczęśliwiało go to, gdyż nie było przy nim Any. By Maite nie musiała cierpieć, Maxer wysłał ją za granice, w miejsce gdzie nikt nie dowie się co ich łączy. Kento Shibata nie mógł pojąc decyzji chłopaka. Chciał by Maxer jak najszybciej odszedł z zespołu, gdyż psuję mu tylko opinię, jednak po dłuższych błaganiach samej Any uległ i zostawił chłopaka w spokoju, nadal jednak miał na niego oko. „RBD” omal nie zerwało umowy o nagraniu piosenki, jednak jakimś cudem Kento odwiódł ich od tego pomysłu. Rudowłosa codziennie odwiedzała w szpitalu Shujiego, który bardzo szybko wracał do zdrowia. Na jego twarzy jednak zostanie kilka blizn. W tym całym zamieszaniu Any musiała podjąć decyzję czy ma zaśpiewać na koncercie Dulce. Kento dał jej tydzień, i czas mijał nieubłagalnie a ona miała mu dać dziś odpowiedź. Przed jej domem, jak co dnia kręcili się reporterzy. Wiedziała, że nie uniknie rozmowy z nimi, ale Kento załatwił im krótki wywiad w jakiejś TV. Pogoda była okropna. Zaczął padać deszcz, jak to zawsze przed końcem roku, który już za 3 dni. Ubrana w ciemne rurki i dżinsową kurtkę, z parasolem w ręku Any wyszła z domu i wsiadła do czekającej na niej Taksówki. Wiedziała jaką odpowiedź da producentowi, dlatego kazała się zawieść przed hotel. Była 12 godzina, przed hotelem jak zwykłe tłumy. Spodziewano się przyjazdu rudowłosej, dlatego gdy wysiadła ustawiło się obok niej 5 napakowanych ochraniarzy, którzy pomogli przejść jej przez tłum. Przez ten tydzień Any zastanawiała się co ma zrobić z tym wszystkim. Nie chciała kończyć kariery z zespołem, ale tez widok Maxera z Maite najbardziej ją doprowadzał do płaczu i nie potrafiła sobie z tym poradzić. Najlepiej rozumiał ją Shuji. Będąc w  szpitalu opowiadała chłopakowi o swoich wątpliwościach, o tym że się boi żyć bez Maxera. Jednocześnie Any, coraz bardziej, choć jeszcze nie świadomie zakochiwała się w Japończyku.
- Any, powiedz czy zamierzasz odejść z zespołu? Czy chcesz być nadal z Maxerem? Jak się czujesz jako „ta druga”? – padały pytania od reporterów. Any nie reagowała. Szła w milczeniu przez tłum. Gdy weszli do hotelu, mogła spokojnie odetchnąć. Jeden z ochroniarzy wsiadł z nią do windy, co podsumowała zaskoczonym spojrzeniem.
-Mam cie chronić. Tak powiedział Kento – odezwał się młody ochroniarz widząc jej spojrzenie
-Zwariuje przez was. Ja rozumiem, że macie mnie chronić, ale no kurcze… Ty tak chcesz za mną wszędzie chodzić? – spytała trochę zbita z tropu
-Jeśli zajdzie taka potrzeba – odpowiedział jej. Rudowłosa westchnęła ciężko. Rozumiała, że ochrona jest jej potrzebna, ale Kento chyba trochę przesadzał. Piętro na które wjechali, było piętrem gdzie mieścił się apartament Nanumi. To tutaj, mimo strachu, obaw i chęci do płaczu Any umówiła się z Kento i kazała mu zebrać wszystkich członków zespołu. Miała też pojawić się sama Dulce. W korytarzu dziewczyna spotkała Shawna. Any kazała ochroniarzowi poczekać na nią pod drzwiami pokoju i podeszła do przyjaciela.
-Any…. – Shawn nie bardzo wiedział co powiedzieć – Ty nadal, no wiesz.
-Hmmm… wiesz, że tak.
-Słuchaj, jest sprawa. Wiem, że masz do nas żal, ale…. Zresztą mówiliśmy już o tym.
-Co to za sprawa? – spytała jakby od nie chcenia
-Pójdziesz z nami do „ La Strady” na koniec roku?
-Mam już plany, ale dzięki – powiedziała bez zastanowienia i skierowała się do pokoju Nan. Shawn poszedł za nią. Ochroniarz stał przy drzwiach i nie miał prawa wchodzić do środka. Any tak naprawdę nie miała pojęcia co będziesz robić na koniec roku. Nie miała żadnych planów, nie miała gdzie iść i nie miała z kim, jednak w tej chwili jakoś mało się tym przejmowała. W pokoju był już Kento, reszta przyjaciół i Dulce ze swoją menedżerką. Brakowało Maxera, jak zawsze.
-Any co tym razem wymyśliłaś? – spytał Shibata lekko pod denerwowany.
-Kurczę Kento nic nie wymyśliłam. Robię to nie dla siebie, ale dlatego, że chce uniknąć niepotrzebnych plotek.
-Ale co takiego? – dopytywał się producent
-Wystąpię na koncercie Dulce….
-To świetnie!  - ucieszył się Kento
-Ale pod warunkiem, że zespół też wystąpi – dodała po chwili . Mina Kento nie napawała jednak optymizmem.
-Może nam ktoś powiedzieć o co chodzi? – spytał Martin
-Dostałam propozycję zaśpiewania na koncercie Dulce – powiedziała obojętnym tonem rudowłosa – Jednak nie chciałam żeby – nie dokończyła bo do pokoju wparował Maxer, ubrany w ciemne markowe dżinsy, białą koszulkę i z poczochranymi włosami. Wrócił właśnie z konferencji, na której ogłosił, że jest właścicielem hotelu. Nie zdążył się jednak do końca ogarnąć, świadczyły o tym szczególnie jego bezładnie ułożone włosy. Utkwił spojrzenie w Any, a ona w nim. Oczy dziewczyny zaczęły napełniać się płaczem, ale powstrzymywała się.
-Kento, no nie bądź taki. Sam mówiłeś, że nie chcesz by spekulowali o naszym rozpadzie. To jest szansa, żeby pokazać, że nadal jesteśmy razem – powiedziała Any odrywając wzrok od Maxera i  widząc, że Kento nadal się ten pomysł nie podoba.
-Co mnie ominęło? – spytał Rimski
-Any dostała szansę zaśpiewania na koncercie Dulce, ale chce żebyśmy zaśpiewali razem, cały zespół. Kento jednak jakoś nie chce się przekonać do tego pomysłu.
-Więc spytajmy Dulce – rzucił Maxer – Co ty na to Dulce? Chcesz żebyśmy zaśpiewali my czy Any.
-Coż… Z początku chciałam samą Any, ale po tym co się wydarzyło, chcę wam pomóc na nowo stać się zgranym zespołem. Kento ja się zgadzam i uważam, że też powinieneś.
Przyjaciele spojrzeli na siebie i wymienili radosne spojrzenia.
-Dulce, nie chcę żebyś przez nich miała popsuty koncert – nie dawał za wygraną Shibata
-Co?! – oburzyła się Nan – Za kogo ty nas masz? Potrafimy się zachować…. Nosz nie cię coś trafi! – rzuciła złowrogie spojrzenie producentowi i obrażona usiadła na fotelu.
-Nanumi nie zapominaj kto tu jest producentem – wycedził dość wkurzony Kento
-Ale ona ma rację – zaczęła Any – Kento ja nie widzę żadnych przeszkód żebyśmy mogli wystąpić. Skoro nawet Dulce się zgadza, to ty nie masz wyjścia. Zresztą  jesteśmy „Amigos”, wystąpimy czy tego chcesz czy nie – teatralnie skończyła mówić Any.
-Zgoda – burknął w końcu Shibata. Zespół i Dulce bardzo się ucieszyli. Kento wyszedł zostawiając ich samych. Miał własne, osobiste powody dla których nie chciał by zespół wystąpił razem.
-No w końcu dopięliśmy swego – rzuciła zadowolona Ayumi i po chwili dodała innym już tonem – Ale co zaśpiewamy?
-Nie mamy jeszcze własnej piosenki, więc musimy zaśpiewać cokolwiek – dodał Teku
-Ja mam dla was piosenkę – zaproponowała Dulce – Jednak jest mały problem, bo to jest duet.
Any przełknęła ślinę. Wiedziała. Wiedziała, że Dulce będzie jak chciała z powrotem spiknąć z Maxerem. Postanowiła to jakoś jednak przetrwać. Nie spodziewała się, że Dulce tak ich zaskoczy.
-Duet, więc kto ma śpiewać? I co? – niepokoiła się Any a serce zaczęło jej bić coraz mocniej.
-Hiszpańską wersję piosenki” Without You” Mariah Carey, czyli „Sin Ti”. Kto zaśpiewa? Nie bardzo wiedziałam z początku kto by się do tego nadawał ale jestem pewna że Any i Shawn dadzą sobie radę z ta piosenką, która naprawdę nie jest łatwa.
Shawn i Any spojrzeli na siebie zaskoczeni. Jeszcze bardziej zaskoczeni byli Maxer i Nanu. Żadne z nich nie spodziewało się takiego obrotu spraw.

Anylkaa

`Rozdział 132` - Żegnaj Maxer, żegnaj Any


-Kto mi pójdzie do apteki? – spytała Any, gdy jechali z powrotem do hotelu.
- A sama nie pójdziesz, bo? – spytał Martin
-Martin! – krzyknęła na niego Ayumi – Maxer zatrzymaj się na następnej ulicy.
-Przecież apteka jest w hotelu – ciągnął Martin, ale zamilkł, gdy zobaczył lodowate spojrzenie swojej dziewczyny. To prawda w hotelu była apteka, jednak można było w niej kupić podstawowe leki, które nie są wydawane na receptę. Maxer zatrzymał auto. Ayumi szybko wysiadła z niego i z receptą Any w ręce weszła do pobliskiej apteki. Na szczęście było pusto i dziewczyna nie musiała się obawiać ataku fanów. Bez problemu kupiła lekarstwo i wróciła do przyjaciół.
-Any właściwie, dlaczego przepisali ci Amicadol? Na co to jest? –spytała, gdy znów jechali po głównej drodze.
-Na szybsze gojenie się ran. Jest bardzo silny, dlatego na receptę – wytłumaczyła Any.
W samochodowym radiu prezenter ogłaszał konkurs, w którym do wygrania są dwa bilety na koncert Dulce Marii, byłej wokalistki „RBD”.
-Co?! Boże! Co trzeba zrobić, żeby je wygrać? Ja je chce! – mówiła głośnym głosem Any. Choć była fanką wszystkich członków „RBD” nawet po ich rozpadzie nigdy nie miała okazji być na koncercie żadnego z nich. Mogła je tylko podziwiać w telewizji.
Dojechali do hotelu. Tak jak przed wyjazdem Maxer zaparkował auto z tyłu hotelu, by przyjaciele mogli spokojnie wejść do środka. Hotelowy hol jak zwykle roił się od ludzi, jednak nie było wśród tego tłumu żadnych wścibskich reporterów. Wsiedli do windy i po chwili byli w apartamencie Nanu.
-Jestem wykończona. Idę wziąć prysznic – powiedziała Any rzucając torebkę na sofę. Weszła do łazienki, ale wcale nie miała ochoty na prysznic. Łzy, które przez cały czas próbowała zahamować teraz spływały delikatnie po jej twarzy. Nie potrafiła przestać płakać. Maxer ożenił się z Maite nic jej o tym nie mówiąc. Ta wiadomość zabijała ją od środka.
-Nie zniosę tego dłużej! – usłyszała zza drzwi podniesiony głos Nanumi – Idę jej powiedzieć – dodałą Nan. Any nie wiedziała, co się dzieje za drzwiami i o co chodzi. Zaczęła, więc się baczniej przysłuchiwać rozmowie przyjaciół. Czekała, aż Nan wejdzie do łazienki, ale nic takiego nie miało miejsca. Maxer zagrodził dziewczynie drzwi do łazienki.
-Nie krzycz. Może nas usłyszeć. Pomyśl, jak będzie się czuła, gdy spostrzeże się, że nawet wy ją okłamywaliście. Załamie ją to, Nan. Zostaw to mi – tłumaczył jej Maxer. Any w łazience nie mogła uwierzyć, w to, co słyszała. Na chwilę odcięła się od rozmowy w pokoju. A więc oni wiedzą. Wiedzą, co zrobił Maxer, ale żadne z nich mi o tym nie powiedziało. Tak robią przyjaciele? Nie, raczej nie. Wyszłam na idiotkę. Wszyscy wiedzieli. Prasa wie, fani wiedzą, tylko nie ja – rozmyślała Any. Za drzwiami dało się słyszeć coraz to głośniejsze krzyki przyjaciół. Rudowłosa nie mogła tego już dłużej znieść. Nacisnęła klamkę od drzwi, otworzyła je i weszła do pokoju. Przyjaciele momentalnie ucichli i spojrzeli na nią. Miała rozmazany makijaż i czerwone od płaczu oczy. Trzasnęła drzwiami i bez słowa chciała wyjść z apartamentu przyjaciółki.
-Any? – spytała Nan.
-Co?! Zostawcie mnie wszyscy! Okłamywaliście mnie! Wiedzieliście, co zrobił Maxer i żadne z was mi nie raczyło o tym powiedzieć! Mieliście zamiar to ukrywać przede mną całe życie?! Co? No słucham…. Albo nie, nie chce was słuchać! Zostawcie mnie!  - krzyczała jak szalona
-Ty wiesz? – spytała zaskoczona Ayumi
-Nie ku*wa wymyśliłam sobie! – powiedziała rudowłosa
-Ale jak? Skąd? – dopytywała się przyjaciółka
-Umiem jeszcze czytać, wiesz – odgryzła się Any i nie mówiąc nic więcej wyszła z pokoju. Nie bardzo wiedziała, co ze sobą począć. Teraz była pewna, że to koniec związku jej i Maxera. Zjechała windą do podziemnego parkingu. Usiadła w kącie i zaczęła płakać. Nie obchodziło jej w tym momencie to, że jest wokalistką sławnego zespołu i że wkrótce nagra singiel w ulubionym zespołem. W tym momencie miała to gdzieś. Usłyszała dźwięk sms-a swojego telefonu. Niechętnie wyciągnęła go z kieszeni i przeczytała „Dziś o 20 na dach hotelu. Maxer”. Spojrzała na zegarek. Była 19:30. Nie miała ochoty na spotkanie z chłopakiem, ani z kimkolwiek. Chciała zostać sama. Teraz i na zawsze. Okłamywali ją najbliżsi jej sercu ludzie. Telefon zabrzęczał ponownie. Tym razem dzwonił Kento. Jeszcze mi jego na głowie brakowało – pomyślała i odebrała.
-Halo – starła się mówić normalnie rudowłosa
-Any, Any to bardzo pilne. Mam dla ciebie dwie wiadomości dobrą i złą. Która pierwsza? – spytał Kento
-Zła – odpowiedziała bez zastanowienia i dodała – Nic nie może gorsze, od tego, co oni zrobili.
-Oni? O co chodzi?.... Pogadamy o tym później. Zła jest taka, że „RBD” nalega na przyśpieszenie nagrywania piosenki, a dobra to taka, że Dulce chce żebyś zaśpiewała na jej koncercie.
Any zamarła z wrażenia. Dulce Maria chciała ją, Any Fores zwerbować na swój koncert. To nie mogło być prawdą. Pociągła nosem i otarła kilka łez, które nadal spływały jej po policzku.
-Zajrzyj do najnowszych gazet. Ja muszę kończyć. Zadzwonię jutro – rzuciła Any i szybko się rozłączyła. Z trudem wstała z zimnej podłogi. Dowlekła się do windy i wybrała ostatnie piętro. Ludzie w windzie rozpoznali ją i dziwnie się jej przyglądali, ale jej to nie obchodziło. Miała ważniejsze rzeczy na głowie niż to. Nim dojechała na samą górę została sama w windzie. Wysiadła na ostatnim piętrze i schodami weszła na dach hotelu. Maxer stał tyłem do niej, więc nie widział jej. Dach hotelu z jednej strony był zwykłym dachem hotelowym, ale na drugiej stronie był pięknie zabudowany drewnianymi altankami i wielkimi drzewkami w doniczkach. Maxer stał w tej drugiej części. Oparty o drewnianą altankę nie usłyszał jak dziewczyna przyszła. Any stanęła obok niego.
-Jeszcze miesiąc temu nie pomyślałabym, że to się skończy – wymamrotała Any.
-Co ma się skończyć Any?! Co takiego? – Maxer nagle nie wytrzymał
-Żartujesz sobie ze mnie? – spytała. Chłopak obrócił się w stali teraz twarzą w twarz.
-Nie Any. Mówię poważnie. Nie chce tego kończyć.
-Ale ja chcę! Nie chcę być z tobą Maxer po tym, co zrobiłeś! Jak w ogóle możesz myśleć jeszcze o byciu razem?
-Daj mi się wytłumaczyć, proszę.
-Masz 5 minut.
-Matka przyprowadziła tego sku*wiela do hotelu. Powiedział, że przepisze na mnie hotel, jeśli ożenię się z Maite. Z początku tego nie chciałem, ale chciałem ocalić hotel, a to było jedyne wyjście. Maite tez tego nie chciała. Żadne z nas tego nie chciało. Zrobiłem to myśląc tylko o sobie. Nie zważałem na żadne konsekwencje, jakie poniosę. Nie brałem pod uwagę tego, jak oboje na tym ucierpimy – Maxer przetarł oczy, do których cisnęły mu się łzy.
-Rimski czy ty…. Och! Boże!... Czy ty się słyszysz?  - Any nie mogła wydusić z siebie słowa
-Any, zrozum… Bez hotelu jestem nikim.
-Beze mnie też jesteś nikim!
-A, kim byłem, gdy byłem z tobą? – wypalił, choć wcale nie chciał tego powiedzieć.
-Maxer…. Jak możesz? – krzyczała płacząc – Jak możesz tak mówić po tym wszystkim, co przeszliśmy! Obiecałeś mi, że zawsze mnie będziesz kochał. Pamiętasz? Do cholery pamiętasz?
-Nigdy nie przestałem i nie przestanę cię kochać!
Any nie odpowiedziała. Była cała w nerwach. Serce waliło jej jak oszalałe, żołądek skręcał się z powodu stresu i bólu. Po twarzy spływały jej gorzkie, słone łzy. Maxer miał mokre od płaczu oczy. Nie mógł znieść myśli, że traci rudowłosą. W tej chwili żałował tak bardzo, że ją okłamał, że za jej plecami ożenił się z Maite tylko po to by mieć na własność hotel. Żałował tego, kim się stał.
-To koniec Maxer – powiedziała stanowczo Any.
-Pozwól mi się, chociaż ochronić – prosił ją
-Ochronisz mnie, jeśli dasz mi spokój.
-Nie chcesz tego, Any.
-Nie dajesz mi wyjścia Maxer. Nie jesteś tym samym Maxerem, który cierpliwie czekał, aż wrócę z Pekinu. Nie jesteś już moim Maxerem. Jesteś taki sam jak on, stajesz się taki sam jak on.
-Przepraszam Any. To wszystko miało wyglądać inaczej. Nie chcę z tobą zrywać.
-Maxer – spojrzała na niego i przysunęła się bliżej. Stali tak, blisko, że czuli na skórze oddechy drugiej osoby – Nie mogę być z kimś, kto mnie okłamuje… z kimś, kto coraz bardziej przypomina mi Allan Rimskiego. Nie możesz mnie do mnie o to żalu.
-Aniele, rudzielcu mój, Any – próbował coś jeszcze zdziałać, ale bezskutecznie. Wiedział, że to naprawdę koniec.
-Żegnaj Maxer. Wróć, gdy zorientujesz się, w jakie bagno wpadłeś – powiedziała do niego po raz ostatni. Już miała odejść, gdy Maxer przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach ostatni pocałunek.
-Żegnaj Any – powiedział i wypuścił ją z objęć.

Anylkaa


Zaczyna mnie powoli denerwować jak czytam komentarze zazdrosnych anonimów, że zjebałam wszystko kończąc związek Any i Maxera i że przez to stracę czytelników, no serio ile można tego czytać... Nie zmuszam nikogo do czytania, jeśli komuś się nie podoba to jak potoczyłam losy głównych bohaterów to, to tylko jego problem nie mój. Nie mam zamiaru zmieniać wątku, tylko dlatego, że czterem osobom na 20 się coś nie podoba. Musiałam to napisać tutaj, bo nie wiem czy na Fejsie dotrze to do wszystkich. 

`Rozdział 131` - Any wie


-Any, Any wstawaj, masz wizytę w szpitalu – mówiła Nanu stojąc nad przyjaciółką
-Nan, co się z nami dzieje? Co ze mną i Maxerem? - spytała dziewczyna podnosząc się z łóżka. Nanumi jej nie odpowiedziała. Dobrze wiedziała, czemu związek przyjaciół jest na granicy. Nie mogła patrzeć jak Maxer okłamuje Any, ale obiecała chłopakowi, że nic jej nie powie.
-Chodź lepiej, nie możesz się spóźnić – rzuciła Nanumi  i pomogła Any iść do windy. Po chwili Any się przebrała i czekała na Maxera, który miał ją zawieść do szpitala. Chłopak wszedł do pokoju i od razu poczuł lodowate spojrzenie Nan i Shawna. Podszedł do Any i pocałował ją. Oboje udawali jakby nic się nie stało, jakby rozmowy u Shawna wcale nie było.
-Jedziecie ze mną? - spytała trochę zaskoczona Any, gdy zobaczyła, że przyjaciele razem z nią idą do windy. Wszyscy spojrzeli na siebie.
-No raczej – rzuciła udawanym uśmiechem Nanumi – Nie możemy cię zostawić samej.
Winda zjechała na dół.
-Zostawiłem samochód z tyłu hotelu, żeby prasa znów nas nie ścigała – dorzucił Maxer i skręcili w boczne drzwi na końcu długiego korytarza. Any nadal stawiała na swoim i nie chciała jechać na wózku, choć wiedziała, że lekarz, który się będzie nią zajmował nieźle ją za to ochrzani. Wyszli z tyłu hotelu.  Nie było tam nikogo. Z tyłu hotel otoczony był wysokim kamiennym murem, przy którym stały kubły na śmieci. Z jednej strony znajdowała się specjalna droga, którą przyjeżdżała śmieciarka i zabierała śmieci. Maxer na tej drodze ustawił samochód. Możliwość, że jakiś reporter ich tu spotka była nikła. Wsiedli do czarnego, luksusowego citroena Maxera. 6-cio osobowe auto chłopaka bez większego trudu pomieściło przyjaciół. Any z Maxerem z przodu, Nan siedziała Shawnowi na kolanach, Ayumi Martinowi, a Teku obok nich. Bez trudu wyjechali na główną ulicę i włączyli się do ruchu.  Maxer włączył radio. Leciała tam jakaś amerykańska piosenka, której nikt nie znał. Prócz radia wszyscy milczeli. Niezręczna cisza, której nikt w żaden sposób nie potrafił przerwać. Ayumi wyciągnęła z torebki gazetę i przerzucając strony znalazła kolejną wzmiankę o ślubie przyjaciela. Szybko pokazała ją Nan i wyrzuciła gazetę za siebie.
-Chciałam ją właśnie przeczytać – powiedziała Any w tym samym momencie, gdy Ayumi rzucała gazetę – W tym numerze mają być znowu naklejki. Mama nadal uparcie je zbiera, choć jedyną wygraną jak do tej pory był odkurzacz.
-Który musiałem jej naprawiać zaraz po jego użyciu – dodał Teku z uśmiechem.
Dojechali do szpitala. Parking jak zawsze był zapełniony, jednak znalazło się ostatnie wolne miejsce. Tutaj jedynie paparazzi nie mieli wstępu i tu Any oraz reszta byli bezpieczni. Weszli do środka. Maxer zaprowadził rudowłosą do lekarza i powiedział, że będzie czekał na dworze. Przyjaciele wyszli z nim.
-Więc? – zaczął Shawn
-Co? – spytał Maxer chcąc odwlec rozmowę o ślubie.
-Rimski mów. Wiesz, że tego nie unikniesz.
Maxer usiadł na chodniku i spoglądał na drzewo rosnące po drugiej stronie.
-Matka przyprowadziła tego sku*wiela do hotelu – zaczął, ale mu przerwali
-Twojego ojca? – spytali razem. Nie odpowiedział im. Nadal patrzył jak z drzew opadają liście.
-Powiedział, że odda mi hotel bez żadnych problemów, jeśli ożenię się z Maite…. Pragnienie posiadania hotelu na własność zabiło we mnie całą miłość do Any. Ożeniłem się panną de la Sol. Jutro mam znowu się spotkać z matką i nim by dopełnić formalności.
-Maxer…. – Ayumi nie wiedziała, co powiedzieć.
-Błagam was, nie mówcie nic Any. Gdy wszystko się skończy powiem jej prawdę
-Jak długo chcesz to jeszcze przed nią ukrywać?! Maxer okłamuję najlepszą przyjaciółkę! Nie mogę znieść tej myśli, że cos przed nią ukrywam! – krzyczała Nan
-Nanu błagam cię!
-Maxer cholera…. Powiedz, no kurwa powiedz, czy ty ją jeszcze kochasz? Bo czy to normalne, że facet, który kocha własną…. – urwała, bo ze szpitala wyszła grupka młodych ludzi, którzy podeszli do nich i poprosili o autografy. „Amigos” niechętnie rozdało autografy, nie chcieli jednak by fani zaczęli coś podejrzewać. Gdy odeszli Nan kontynuowała.
-Odpowiedz Rimski! – krzyknęła
-Kurwa Nan! Kocham ją, dlatego chcę ją ochronić! Myślisz, że kto zapłacił za to by sprowadzić Shujiego tu do szpitala. No jak myślisz? Ja! Rozumiesz? Ja! To jest najlepsze wyjście…. – Maxer przetarł oczy, które były coraz bardziej wilgotniejsze od napływających łez. Nanu zamurowało.
-Chcesz powiedzieć, że chcesz oddać Any….  – kompletnie nie mogła dobrać słów.
-Tak Nanumi. Oddaję Any w ręce Shujiego. Tak będzie lepiej, niż by miała być sama.
-Nie wierzę, że to mówisz – wyszeptał Martin. Nikt nie powiedział nic więcej. Shawn tępo wpatrywał się w Maxera i miał ochotę go pobić, za to, co zrobił Any.
Rudowłosa czekała na swoją kolej i przeglądała kolorowe czasopismo. Nie było tam nic ciekawego. Kolejna plotka o romansie jakiejś znanej gwiazdy, wywiad z Pauliną Rubio o jej nowej płycie i wzmianka o Maxerze. Imię chłopaka na jednej ze stron zaciekawiło dziewczynę. W myślach zaczęła czytać artykuł o ślubie Maxera. Nie mogła w to uwierzyć. Przeczytała notatkę trzy razy. Za czwartym razem łzy zaczęły cisnąć jej się do oczu. „To nie jest prawda. Głupie plotkarskie pismo” – pomyślała i rzuciła gazetą o podłogę. „Przecież Maxer mnie kocha. Z Maite wszystko skończone, na pewno. Zresztą Maxer by mi powiedział. Nie mógłby mnie okłamywać” – rozmawiała ze sobą z myślach Any. Z zamyślenia wyrwał ją głos jej doktora prowadzącego, tego samego, który zajmował się nią, gdy została postrzelona. Zaprowadził ją do gabinetu, zbadał jej brzuch, sprawdził jak się goi i czy szwy się trzymają.
-Any – zaczął – Nie dbasz o siebie. Wiesz, że nie powinnaś chodzić. Z tego, co widzę nie bierzesz też lekarstw. Co się, więc dzieje? – spytał przyjaznym tonem.
-Będziemy nagrywać singiel z „RBD”. Przez to całe zmieszanie wokół mnie i piosenki… No wie pan, sława chyba robi swoje – powiedziała siląc się na uśmiech.
-Any nie możesz się tak zaniedbywać. Przepiszę ci jeszcze tabletki na szybsze gojenie się ran, ale obiecaj mi, że gdy przyjdziesz do mnie przed końcem roku, twój stan się poprawi.
-Obiecuję – powiedziała z uśmiechem. Pożegnała się z lekarzem i już chciała wyjść, gdy przypomniała sobie o Shujim i o tym, co zrobił Maxer. Pokierowana przez jedną z pielęgniarek trafiła do sali gdzie leżał chłopak. Po cichu weszła do środka. Nie było nikogo. Shuji nadal podłączony do dziwnych urządzeń wolno oddychał, co zaskoczyło Any. Jej uczucie do chłopaka nagle powróciło i zwiększyło się, gdy dotknęła zwieszonego na szyi łańcuszka, który dostała od chłopaka. Usiadła obok niego, złapała za rękę i zaczęła rozmyślać o tym, co zrobił Maxer. Oczy znów napełniły się łzami. Poczuła, że musi się komuś wygadać, więc zaczęła mówić na głos, pewna, że Shuji jej nie słyszy, co nie było prawdą, gdyż chłopak wybudził się ze śpiączki kilka godzin temu, a teraz po prostu miał zamknięte oczy i nie zdradzał się z tym Any.
-Shuji… jak długo jeszcze cię ze mną nie będzie – otarła jedną z łez – Brakuje mi naszych spotkań. Maxer…. Wiesz on mnie oszukuje… Boże! – pociągnęła nosem i otarła kolejne łzy – Ożenił się…. Fajnie, co nie… tyle, że nie ze mną… To jest najlepsze. Wiesz, z kim? Z Maite de la Sol…. Jezu! Dlaczego mnie to spotyka, co? Kurwa Maxer musi mieć tupet…. A co jest najlepsze – Any płakała już na dobre – Nic mi o tym nie powiedział – roześmiała się histerycznie. Spojrzała na Shujiego i zobaczyła, że ma otwarte oczy.
-Shuji?! – spytała zaskoczona mrużąc mokre od łez oczy
-Any – wyszeptał cicho – Tak się cieszę, że żyjesz.
-Kiedy się obudziłeś? – spytała łagodnym głosem rudowłosa
-Niedawno sam się wybudziłem.
-Myślałam, że śpisz.
-Chciałem zobaczyć twoją reakcję, gdy zobaczysz, że się obudziłem – powiedział z lekkim uśmiechem.
-Słyszałeś wszystko?! – spytała trochę jakby urażona. Kiwnął głową, że tak. Any się załamała. Jeszcze jej tego brakowało.
-Cieszę się, że się obudziłeś, ale to ponad moje siły. Przepraszam – powiedziała i szybko wybiegła z sali. Trzymając receptę w ręce biegła bardzo szybko aż trafiła do wyjścia i wypadła przez drzwi. Ayumi, Nan, Teku, Martin, Shawn i Maxer skierowali swoje oczy na nią.
-Jak było? – spytał Rimski wstając i przytulając ją
-Normalnie. Możemy jechać? – rzuciła i  nie zwracając uwagi na przyjaciół udała się do auta. Czekając, aż przyjdą sięgnęła gazetę którą Ayumi rzuciła do tyłu i po raz kolejny przeczytała notatkę, która w kilka sekund zniszczyła jej dalsze plany na życie z Maxerem Rimskim. 

`Rozdział 130` - Obiecuję


- Any słyszałem, że napisałaś piosenkę? – spytał Kento, gdy dziewczyna się uspokoiła i pierwsze emocje opadły
-Maxer! Czemu mu powiedziałeś? – spytała patrząc na chłopaka – Ta piosenka, o ile to tak można nazwać się nie nadaje – powiedziała do Kento
-Gdy napisałam „Alergico” też myślałam, że nie nadaję się na piosenkę, ale współtwórcy tekstu wyperswadowali mi to z głowy – zaczęła Anahi
-Gdy zaczynasz pisać, robisz to z pasją i wkładasz w ten utwór całe swoje serce – mówił Poncho (Alfonso)
-Maxer daj tekst i zaraz zobaczymy, co wymyśliłaś rudzielcu – powiedział Kento. Maxer wyciągnął z kieszeni kartkę złożoną na 4 części i podał ją Japończykowi. Ten rozłożył ją i zaczął czytać. Najpierw po cichu, potem trochę głośniej:
-„Każdy twój dotyk przyprawiał mnie o dreszcze, Każdy twój pocałunek zawracał mi w głowie, Każde twoje słowo chłonęłam jak powietrze, i dlatego cieszę się, że tu jesteś” – Kento spojrzał na Any i podał kartkę Anahi by razem z resztą mogła ocenić piosenkę Any.
-Ładne – podsumował Japończyk
-Tylko tyle masz do powiedzenia? – spytała Nanu.
-Nan, piosenka jak piosenka – ciągnął Kento
-Jesteś okropny – podsumowała go Nan, ale Kento tylko się roześmiał. Byli członkowie „RBD” naradzali się w skupieniu, Ayumi i Nan ciągle gadały, Shawn i Teku uporczywie wpatrywali się w piękną Dulce, a Martin w Maite. Any nie mogła oderwać wzroku od przystojnego Alfonso. Tylko Maxer tępo wpatrywał się w okno. Stracił Any na zawsze, tego był pewien. Wiedział też, że nigdy już jej nie odzyska. Nigdy. Jedyne, co teraz mógł dla niej zrobić, to powiedzieć jej prawdę i rozstać się z nią, ale tego nie potrafił. Próbował wymyślić jakiś sposób, by Any cierpiała mniej, gdy się dowie, co zrobił i do głowy przyszła mu tylko jedna myśl.
-Kochane „RBD”, co wy na to? – spytał w końcu Kento
-Cóż – zaczęła Maite – Podoba nam się.
-Mamy już koncepcję na teledysk. Więc wizualnie wiemy, co i jak – dodał Christopher
-Naprawdę?! - Any nie dowierzała – chcecie powiedzieć, że te bazgroły wam się podobają?
-Tak, to chcemy powiedzieć – dodał Christian.
-Zrobimy tak – zaczął Kento – Ta piosenka będzie pierwszym własnym singlem „Amigos”. Zaśpiewacie ją wspólnie z „RBD”.
-Kento wybacz, że ci przerwę – zagadnęła Maite ( nie, nie ta Maite od Maxera, tylko Maite Perroni) – My już wiemy jak to chcemy zaśpiewać.
-Więc słucham.
-Ja i Ayumi zaśpiewamy pierwszą zwrotkę, Nanumi i Dulce drugą, Any i Anahi zaśpiewają obie wstawki.
-A refren?
-Refren będzie wspólny.
Kento Shibata milczał. Zazwyczaj sam układał wizję teledysku i kto, z kim będzie śpiewał. Choć pomógł „ RBD” w wielu teledyskach i w karierze, nie chciał by oni mówili mu jak ma wyglądać pierwszy singiel „Amigos”. Wiedział jednak, że byli członkowie zespołu mają swoje wymagania i w każdej chwili mogą odmówić współpracy, za co „Amigos”, a zwłaszcza Any, nie darowaliby mu tego.
-Niech będzie – zgodził się. Po ponad 3 godzinach spędzonych na omawianiu piosenki i teledysku przyjaciele wyszli z wytwórni. Any nadal była szczęśliwa. Ona i reszta zespołu dostali autografy RBD i wspólnie pamiątkowe zdjęcie z nimi. Dziewczyna już nawet zapomniała, że musi na siebie uważać. Wrócili limuzyną Maxera do hotelu i poszli do kawiarni coś zjeść.
-Chcę zjeść tyle rzeczy i nie mogę.... Czemu? - marudziła Any. Maxer usiadł obok niej i złapał ją za rękę. Ayumi i Shawn poszli zamówić jedzenie. Rudowłosa spojrzała na swojego chłopaka. Maxer nie był w stanie patrzeć dziewczynie prosto w oczy. Ukrywanie prawdy i związek z Maite de la Sol rozbijał go od środka. Z każdym dniem zatracał się w tym coraz bardziej i nie potrafił wyznać dziewczynie prawdy.
-Maxer... co się dzieje? Jak sprawy z hotelem? - spytała spokojnie
-Co? A z hotelem... Taaa, wszystko w porządku. Matka jeszcze nic nie postanowiła – powiedział jej. Przez głowę przemknęło mu imię Shuji i przypomniał sobie, co ma zrobić.
-Zaraz wrócę – pocałował Any i wyszedł do holu. Ayumi i Shawn przynieśli jedzenie i zaczęli rozmawiać. Teku i Any zauważyli, że pomiędzy Nanu i Shawnem strasznie dobrze się układa, co ich bardzo ucieszyło. Faktycznie tak było. Shawn tak bardzo kochał dziewczynę, że nie widział życia bez niej. Oboje bardzo się kochali i oboje chcieli być ze sobą na zawsze. Maxer wrócił w spokojniejszym już nastroju. Zjadł kawałek pizzy i przyjaciele udali się do Nanu. Wieczorem, gdy siedzieli razem u Chinki odezwał się telefon Any. Dziewczyna spojrzała na telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer Shujiego.
-Shuji? - spytała odbierając
-Nie, nie Shuji – mówił głos z słuchawki – To ja, jego ciocia.
-Aaa.. To pani... Czy coś się stało? Coś z nim?
-Nie znaczy się tak. Och... Any, ktoś zadzwonił do szpitala i powiedział, że zapłaci za wszystkie koszty związane z przetransportowaniem go do Monterrey. Tak strasznie się cieszę, Any.
-To.... jejku, naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Też się cieszę. Jutro go odwiedzę, gdy będę na badaniach.
-Przyjdź, przyjdź. Do widzenia Any.
-Do widzenia ciociu – powiedziała i rozłączyła się. Przez chwilę zastanawiała się, czemu powiedziała do niej ciociu. Spojrzała na Maxera, który razem z Martinem grał na Playstation. Nie miała pewności czy to sprawka Maxera, ale coś jej podpowiadało, że tak. Była jednak zbyt zmęczona dzisiejszym dniem, że nie miała ochoty na jakąkolwiek rozmowę z Maxerem a może nawet kłótnie.
-Ida spać. Maxer idziesz do mnie? - spytała chłopaka. Ten zgodził się i poszli do pokoju.
Ayumi zabrała Martina do swojego pokoju, Teku pożegnał się i wrócił do domu a Shawn zaciągnął Nanu do swojego apartamentu.
-Przecież mogliśmy tam zostać – zaczęła Nanu patrząc z pewnym pożądaniem na chłopaka.
-Ale chciałem zostać tylko z tobą – powiedział Shawn przyciągając do siebie Nan i namiętnie ją całując. Dziewczyna nie opierała się. Gdy Shawn zdjął jej koszulkę wiedziała już, do czego dojdzie.
-Jesteś pewien? - spytała jeszcze
-A ty? - odpowiedział jej pytaniem na pytanie. Całując się poszli do sypialni chłopaka. Nawzajem zdjęli z siebie ubrania i zostali całkiem nago. Shawn rzucił Nan na łóżko. Całował ją bardzo namiętnie w usta, w dekolt, w piersi i schodził coraz niżej....
Był ranek, gdy Nanu i Shawn leżeli w łóżku i spoglądali na siebie.
-Shawn – zaczęła dziewczyna
-Tak?
-Kocham cię – powiedziała obdarzając chłopaka namiętnym pocałunkiem
-Ja ciebie też – i również ją pocałował. Dochodziła 10 rano, gdy usłyszeli, w pokoju głos Any i Maxera.
-Nie mogliśmy tam pogadać?
-Nie chciałam budzić Ayumi i Martina. A Nan i Shawna i tak tu nie ma.
-Więc, o co chodzi? - spytał chłopak z trudem się opanowując. Bał się, że Any zna prawdę.
-O Shujiego – wypaliła
-Hę?
-To ty zadzwoniłeś do szpitala i zapłaciłeś za jego powrót tutaj?
Maxer przygryzł wargę i odetchnął z ulga.
-Tak to ja.
-Ale, czemu? Nigdy go nie lubiłeś, zawsze byłeś o niego zazdrosny, więc czemu?
-Bo on jest jedynym chłopakiem, który się tobą zaopiekuje, kiedy..... – urwał. Do oczu zaczęły napływać mu łzy.
-Kiedy, co? – Any czuła, że coś jest nie tak. Maxer złapał jej dłonie w swoje i ledwo powstrzymywał łzy. Miał dosyć okłamywania dziewczyny, ale nie chciał jej stracić, chciał ją tylko chronić.
-Wiesz, że cię kocham? – spytał
-Maxer, czemu płaczesz?- spytała rudowłosa
-Wiesz, że cię kocham? – spytał ponownie
-Tak wiem. Proszę Maxer! Powiedz, co się dzieje – błagała Any. Sama już miała łzy w oczach.
-Bez względu na to co się stanie, pamiętaj że zawsze cię kochałem i będę cię kochać. Bez względu na wszystko! Proszę cię kochanie, pamiętaj o tym. Obiecaj, mi, że zawsze będziesz o tym pamiętać – mówił przez łzy chłopak – Obiecaj, Any!
-Mmaxer – cała sytuacja doprowadziła i ją do płaczu  – Ale..
-Obiecaj! – nie dawał za wygraną chłopak
-Obiecuję – powiedziała i poczuła jak delikatna ręka Maxera dotyka jej policzka
-Przepraszam – wymamrotał jeszcze Maxer. Pocałował dziewczynę i wybiegł z pokoju. Any stała jak słup soli. Nie miała pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Rzuciła się z płaczem na łóżku, zapominając, że za godzinę musi zjawić się w szpitalu.

Anylkaa

P.S Wiem, post miał być jutro ale mam ważną poprawkę w tym tygodniu i muszę się na nią nauczyć. Dlatego dziś zostawiam was z nowym postem, zachęcam do komentowania i lubienia bloga na Facebooku, a kolejny rozdział tradycyjnie z sobotę. Anylkaa ;]