Rozdział szósty

Lena
W niebie nie raz całowałam się z Aronem. Nasz związek nie spotkał się z aprobatą wielu aniołów, szczególnie tych wyżej postawionych, dlatego przez pewien czas spotykaliśmy się potajemnie za bramami nieba. Spędzaliśmy miłe chwile na Zielonej Polanie, drugim najbezpieczniejszym miejscem w niebie. Zielona Polana była terenem pomiędzy światem aniołów a bogów. Ciągnęła się w nieskończoność i nikt nigdy nie znalazł ani jej końca ani jej początku. To na Zielonej Polanie było wejście do świata bogów, ale znali je naprawdę tylko nieliczni. To tam byłam na pierwszej randce z Aronem i tam po raz pierwszy raz mnie pocałował. Wtedy gdy jego usta złączyły się z moimi przed moimi oczami ukazało się milion obrazów jakby wizji. Każdy następny obraz był straszniejszy od poprzedniego, ale na każdym z nich byłam ja. Na jednym z nich stałam na środku jakiegoś pola a wokół mnie tlił się ogień. W dłoniach trzymałam miecz, którym przebiłam swoje ciało. I umarłam.
-Już możesz się obudzić – usłyszałam głos Patryka.
Otwarłam oczy i zobaczyłam błękitny sufit. Byłam w domu. Niestety nie w swoim. Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Patryk stał przy oknie i podejrzliwie się na mnie patrzył.
-Czemu mi się tak przyglądasz? – zapytałam zaniepokojona.
-Nie jesteś ciekawa co było dalej? – spytał.
-Dalej po czym?
-Po tym jak cię pocałowałem.
Patryk mnie pocałował. Jego pocałunek był jedną z najbardziej niesamowitych rzeczy jakiej kiedykolwiek doznałam. Krótkie spotkanie naszych ust z niewiadomych mi przyczyn napełniło mnie radością, szczęściem. Nigdy tak się nie czułam. Dobrze wiedziałam, co wydarzyło się po tym jak przestaliśmy się całować. Patryk totalnie spanikował, więc wpadłam na pomysł, że udam omdlenie. Zgodził się. Wziął mnie na barana, a gdy tylko pojawili się Sara i Wiktor coś im skłamał i popędził szybko do domu.
-Wiesz to zabawne – powiedziałam – Znów mnie musiałeś nieść na plecach.
-Jeśli to ma cię uratować przed… - zawahał się a ja szybko na niego spojrzałam. Uniknął mojego wzroku.
-Przed czym?
-Przed problemami. Więc jeśli to ma cię uratować przed problemami, to jestem na to gotowy.
-Mam ci być wdzięczna? – zapytałam.
-Powinnaś. Jesteś tu od wczoraj a już zdążyłaś się wpakować w kłopoty. Dobrze, że masz mnie inaczej byś sobie nie poradziła.
-Nie mów tak. Potrafię o siebie zadbać.
-Czyżby?
-Dlaczego mi dokuczasz?
-Dokuczam ci? Jak możesz. Pomagam ci, ale ty tego nie doceniasz – posmutniał i zrobiło mi się go szkoda. W sumie to nie podziękowałam mu za dzisiaj, a miałam za co.
Dlaczego Patryk miał na mnie taki wpływ? Czułam się przy nim inną osobą. Byłam spokojna i szczęśliwa. Stał przy oknie tyłem do mnie i obserwował Paty podlewająca kwiaty. Podeszłam do niego i oparłam głową na jego ramieniu.
-Dziękuje – powiedziałam.
Obrócił się w moją stronę, znów pocałował i wrócił do przyglądania się Paty.
Stałam jak wryta nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zwariował z tymi pocałunkami. Musiałam wiedzieć co się za tym kryje. I gdy chciałam go o to spytać przypomniałam sobie, co powiedział na hali „dla ludzi to nie jest normalne”. Dlaczego Patryk nie zadziwił się gdy jakby nigdy nic wstałam po uderzeniu? Dlaczego nie był zaskoczony, że nie mam żadnego zadrapania czy rany? Czy to możliwe żeby on też był…
-Hahahahaha,nie,to niemożliwe – nie zdawałam sobie sprawy, że mówię to na głos dopóki się nie odezwał.
-Co jest niemożliwe?
-Mogę cię o coś spytać? – zapytałam go.
-O co chodzi?
-Ale najpierw obiecaj mi, że powiesz mi prawdę i tylko prawdę, okej?
-W porządku.
-Dlaczego wtedy tam na hali powiedziałeś, że „dla ludzi to nie jest normalne”? Dlaczego nie byłeś zdziwiony tym, że nic mi się nie stało? Powiedz mi dlaczego.

Patryk
Lena…Czemu zadajesz mi takie pytania. Czemu musisz o to pytać. Gdybyś tylko wiedziała, gdybyś tylko znała prawdę.
-Przypomniałem sobie, że muszę pomóc Eddowi naprawić kosiarkę. Muszę iść – skłamałem.
-Stój! Obiecałeś powiedzieć mi prawdę! – zdenerwowała się.
-Poznasz ją, ale nie teraz – próbowałem spokojnie z nią rozmawiać.
-Jeśli teraz wyjdziesz nie odezwę się do ciebie więcej.
-Szantażujesz mnie?
-Co robię?
-Nieważne.
Patrzyła na mnie ze złością, jakby miała mnie zaraz zabić. Na szczęście nie mogła tego zrobić. Gdy po jej policzkach popłynęły łzy nie wiedziałem co zrobić. Stała przede mną nieśmiertelna archanielica i płakała. Nie wyobrażałem sobie, że ktoś tak potężny jak ona jest w stanie płakać.  Zrobiło mi się jej szkoda. Przytuliłem ją a ona zaczęła płakać jeszcze mocniej. Poczułem się bezradny i  chciałem jej powiedzieć całą prawdę, ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem jej powiedzieć, że to mnie potrzebuje, że to ja jestem jedynym ocalałym Czarnym Aniołem. Nie mogłem, nie teraz. Powiem jej, ale jest na to za wcześnie.
-Zabierz mnie stąd. Chce wrócić do domu – łkała.
-Lena, uspokój się. Beczysz jak dziecko. Zachowuj się jak na swój wiek przystało – skarciłem ją.
-Ty nic nie rozumiesz! Zostaw mnie! – krzyknęła odpychając mnie od siebie. Rzuciła się na łóżko, ale przestała płakać. Wedle jej życzenia zostawiłem ją samą i zszedłem do salonu gdzie siedział Edd.
-Nie rozumiem jej zachowania – powiedziałem.
-Daj jej trochę czasu. Jest zagubiona, nie rozumie po co się tu znalazła, tęskni za domem, za swoim dotychczasowym życiem – odpowiedział mi Edd.
-Nie wiedziałem, że anioły z taką mocą jaką ona posiada potrafią płakać.
-To się dzieje bardzo rzadko. Anioły z reguły nie płaczą, jednak w chwilach gdy nie potrafią sobie poradzić, gdy jest im naprawdę ciężko. Nie zdarza się często, ale jak widzisz jest to możliwe.
-Mogę jej jakoś pomóc? – spytałem. Nie mogłem zrobić wiele, ale patrzenie na to jak cierpi mnie również sprawiało ból. Po tym jak ją pocałowałem coś  się we mnie zmieniło. Czy dlatego, że pocałował mnie również nieśmiertelny anioł? Od tamtej chwili poczułem jakbyśmy byli ze sobą jakoś związani, jakby coś nas ze sobą łączyło, a przecież to był tylko pocałunek.
-Zajmij się najlepiej jak potrafisz. Ochroń ją, ale traktuj jakby była normalną dziewczyną.
-Dlaczego nie mogę jej powiedzieć prawdy? Nie będzie mi łatwo ukrywać tego przed nią.
-Patryk, wiesz, że nie możesz od tak jej tego powiedzieć. Ona musi być na to gotowa. Jest na to za wcześnie.
-Ale Edd, co to za różnica teraz czy potem…Jest coś o czym mi nie powiedzieliście, tak?
-Jest mnóstwo rzeczy o których ci nie powiedzieliśmy.
-Więc, będzie źle jeśli sam się ich dowiem? – zapytałem.
-Jeśli ci się to uda, to w porządku. A teraz idź po Lenę i przyprowadź ją do piwnicy.

Edd
Patryk musiał dochować tajemnicy przed Leną. Nie był to najlepszy moment by dowiedziała się, że on również jest nieśmiertelny, że jest Czarnym Aniołem. Tylko Patryk mógł ocalić królestwo Madlen przed Wygnańcami. Tylko, że żadne z nich o tym jeszcze nie wie. Najpierw muszą się w sobie zakochać. Muszą być  razem. Ich wspólne życie już dawno zostało zapisane i ułożone. Byli sobie przeznaczeni, dlatego Rada Aniołów nie akceptowała związku Madlen z Aronem.  Razem z Paty zdawaliśmy sobie sprawę, że Lenę i Patryka czeka długa droga, którą muszą razem przejść by ocalić nie tylko niebo, ale wskrzesić  tragiczne zmarłych Czarnych Aniołów.
Patryk przyprowadził Lenę do piwnicy i zostawił nas samych.
-Edd mogę cię o coś spytać? – zapytała gdy Patryk wyszedł.
To pytanie napawało mnie strachem. Odkąd Patryk się u nas pojawił słysząc to pytanie ani ja ani Paty nie wiedzieliśmy czy chce zapytać o zwykłą ludzką rzecz czy o swoje pochodzenie.
-Co chcesz wiedzieć?
-Dlaczego zemdlałam na widok Sary? Przecież anioły nie mdleją.
-Możesz być spokojna. To nie było nic poważnego. Rzadko się zdarza by anioł stróż poznał osobiście osobę, którą się opiekuję. Twój mózg tak zareagował ponieważ Sara była zbyt blisko ciebie. Ty chroniłaś ją z daleka, przywykłaś do tego. W momencie gdy ją zobaczyłaś, twoja świadomość wiedziała, że coś jest nie tak. To uczucie było tak silne i nowe, że zemdlałaś. Ale to już się więcej nie powtórzy.
-Paty mówiła, że nauczysz mnie kontroli nad skrzydłami jak to zrobisz?
-Paty miała rację mówiąc mi, że zadajesz za dużo pytań – westchnąłem.
-To moje skrzydła! Muszę wiedzieć co z nimi zrobisz – podniosła głos.
-Dlaczego się denerwujesz? Masz wypij to.
Podałem jej szklankę wypełnioną żółtym płynem. Nie było to nic dziwnego. Zwykła anielska mikstura na uspokojenie. Lena wypiła to bez żadnych protestów i poczułem jak wewnętrznie się uspokaja. Też byłem z nią związany, tylko ona nie miała o tym pojęcia.
Przyszedł czas by rozwinęła skrzydła. Gdy śnieżnobiałe i puchowe skrzydła pojawiły się przede mną totalnie oszalałem. Błyszczały i lśniły najbardziej na świecie. Powstrzymałem pokusę dotknięcia ich. Lena była taka szczęśliwa gdy rozwinęła skrzydła. Znikł cały strach i smutek. Wiedziałem, że wtedy poczuła kim naprawdę jest i przypomniała sobie po co została tu zesłana.
-W porządku? – zapytałem gdy zmęczona schowała skrzydła i opadła na fotel.
-Tak. Jestem tylko strasznie zmęczona.
-Dlatego musisz jak najszybciej nauczyć się to kontrolować.
-Coś jest nie tak, prawda? – spojrzała na mnie.
A więc historie opowiadanie przez Tafusa okazały się prawdziwe.
-Paty nie będzie zadowolona, że ci to powiedziałem, ale lepiej dla ciebie żebyś znała prawdę.
-Edd, co się dzieje? – była przerażona.
-Jeśli nie nauczysz się kontrolować skrzydeł możesz zasnąć na wieki i nigdy się nie obudzić.
-Przecież jestem nieśmiertelna! – poderwała się z fotela.
-Tak, wiem, ale skrzydła potrzebują mocy z Anielskiego Źródła by mogły normalnie funkcjonować. Dlatego w niebie mogłaś mieć je rozwinięte przez cały czas.
-Ale teraz nie jestem w niebie i nie ma tu Anielskiego Źródła.
-Niestety. Skrzydła potrzebują tej mocy byś ty nie traciła swojej, dlatego tak ważne jest byś nauczyła się to kontrolować. Sama widzisz jak na to reagujesz. Wczoraj zemdlałaś, teraz też nie wyglądasz najlepiej. Więc powiedz mi czy przyjmiesz moją pomoc?
Dlaczego się wahała. Spoglądała gdzieś w dal, jakby wcale mnie nie słuchała. Nasze spotkanie przerwała Paty, która weszła do piwnicy.
-Lena, mam dla ciebie niespodziankę – powiedziała.
Sam byłem ciekaw co moja siostra znów wykombinowała i nawet ja byłem zaskoczona gdy za jej plecami ujrzałem dwóch aniołów- Eidena i Aidę, rodziców Madlen.

Rozdział piąty

Lena
Obudził mnie donośny głos Paty wołający mnie i Patryka na śniadanie. Czułam się o wieje lepiej niż wczoraj, ból głowy zniknął i moje samopoczucie też się polepszyło. Powoli do mnie docierało to co się wczoraj wydarzyło. Sara, moje tajemnicze omdlenia i Patryk. Patryk. Czy można kogoś aż tak bardzo lubić po kilku godzinach znajomości? Nie wiem. W niebie wszyscy byli dla siebie mili i uprzejmi może dlatego szybko złapałam wspólny język z Patrykiem i jego znajomymi. Byli fajni i widać, że są ze sobą zżyci. Odruchowo sięgnęłam do szafy po anielską szatę, ale dotarło do mnie, że nie jestem w miejscu gdzie mogę ją swobodnie nosić. Nie umiałam ubierać się jak człowiek, zajrzałam więc do Sary by zobaczyć w co on się ubrała. Miała na sobie krótkie spodenki i podkoszulek. W mojej szafie przygotowanej przez Paty były dokładnie te same rzeczy, tylko w innych kolorach. Cały czas podpatrując  Sarę przygotowywałam się do wyjścia. Gdy już obie byłyśmy gotowe, ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę – powiedziałam przeglądając się w lusterku, gładząc swoje piękne, złote włosy. Wyglądałam jakoś dziwnie w tych ludzkich ubraniach, ale pasowały do mnie. Przyglądałam się swoim długim nogom, które zawsze zakrywane były przez szatę i rzadko miałam okazję im się przyglądać.
-Idziesz? – usłyszałam głos Patryka.
-Mogę tak wyglądać? – zapytałam go. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Jasne. Tylko mogłabyś związać włosy. Są zbyt ładne do pracy w ogrodnictwie.
-To poczekaj chwilę.
Nie raz widziałam jak Sara ma związane włosy w kucyk i nie raz widziałam jak to robi, ale byłam ograniczona jeśli chodzi o czesanie. Nie miałam o tym pojęcia. W niebie każda anielica miała długie włosy, których nie związywała. Patryk chyba dostrzegł moje trudy w próbie uczesania się i zaproponował mi pomoc. Nie miałam powodu by mu odmawiać. Z jego pomocą związałam włosy w kucyk i byłam totalnie zafascynowana swoim nowym wyglądem. Mamie i tacie by się spodobało. Spojrzałam na ramkę w której zobaczyłam ich radosne twarze.
Zeszłam na dół razem z Patrykiem. Paty i Edd spojrzeli na nas pogodnie.
-Widzę, że się dobrze dogadujecie – powiedziała Paty.
-Tak. Patryk jest bardzo miły – powiedziałam z uśmiechem patrząc na niego.
Paty podała mi kilka kanapek do zjedzenia i chłodny sok. 
-Boisz się? – zapytał mnie Edd.
-Czego? – spojrzałam na niego przestraszona.
-Nowej pracy.
Nie odpowiedziałam od razu. Szczerze mówiąc wahałam się co powiedzieć, bo choć według Paty skończyłam studia ogrodnicze na chwilę obecną nie miałam pojęcia o ogrodnictwie.
-Trochę. Ale przecież po coś kończyłam te studia. Teraz mi się przyda wszystko to, czego się nauczyłam.
-Co studiowałaś? – zapytał Patryk.
-Mam coś dla ciebie – Paty przerwała ten temat podając mi nowiutki telefon komórkowy. W myślach podziękowałam Mariusowi po raz kolejny, tym razem za naukę jak obsługiwać wszelakie urządzenia techniczne w świecie ludzi. Teraz jego lekcje dopiero zaczynały mi się przydawać. Nie miałam za dużo czasu by przywyknąć do posiadania komórki, bo musieliśmy już iść. Nie mieliśmy do pracy zbyt daleko więc postanowiliśmy się przejść.
-Daj. Zapisze ci swój numer – zaproponował Patryk. Uśmiechnęłam się do niego a on do mnie. Zapisał mi swój numer, Sary, Wiktora, Paty i Edda.  Gdy oddawał mi telefon nasze dłonie złączyły się i przeszedł mnie dziwny dreszcz. Spojrzałam na niego, ale chyba nie poczuł tego samego. Przed godziną dziesiątą dotarliśmy do zakładu ogrodniczego gdzie przywitała nas zatroskana o mnie Sara i Wiktor.
-Lepiej się czujesz?– zapytała mnie - Zmartwiłaś nas na śmierć.
-Tak. Dziękuje, że się martwiliście. Doceniam waszą troskę.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę a potem ja poszłam z Sarą a Patryk z Wiktorem.

Sara
Lena była tak nieziemsko piękna jakby przybyła z nieba. Miała nieskazitelnie gładką  i jasną cerę, wymarzona cera każdej dziewczyny. Jej włosy miały złotawy odcień niczym u anioła a od niej samej emanowała pełna ciepła i dobroci energia. Nie mogła być złym człowiekiem i na pewno takim nie była. Jej figura też była do pozazdroszczenia. Długie nogi, szczupła i zgrabna sylwetka. Była ideałem kobiety. Miała wszystko to o czym większość dziewczyn w naszym wieku marzyło. Jednym słowem była piękna niczym anioł. Pomagała mi sadzić sadzonki kwiatów, ale robiła to tak spokojnie i delikatnie, z taką lekkością i dokładnością jakiej jeszcze nigdy w życiu nie widziałam. Każdą sadzonkę dokładnie sadziła i przykrywała ziemią.
-Nie musisz być aż tak ostrożna. Nic im się nie stanie – powiedziałam.
-Te sadzonki są jak małe dzieci i tak trzeba je traktować.
Zaśmiałam się. Jej podejście było niecodzienne.
-Żartujesz? To tego teraz uczyli cię na studiach? Traktowania kwiatków jak dzieci? – zapytałam.
-Opiekowałaś się kiedyś dzieckiem? – spytała mnie.
-Nie. A co to ma do rzeczy?
Lena wzięła następną sadzonkę i podeszła bliżej mnie.
-Wyobraź sobie, że ta sadzonka to dziecko.
Spojrzałam na nią jeszcze bardziej zdezorientowana. Z pomocą przyszedł mi Patryk przynosząc kolejne sadzonki.
-Jak leci dziewczyny? – zapytał spoglądają to na mnie to na Lenę.
-Lena twierdzi, że sadzonki to dzieci – powiedziałam. Zabrałam od Patryka sadzonki i wróciłam do pracy. Patryk tymczasem ukucnął obok Leny i przyglądał się jej poczynaniom.  Nie byłam zbyt daleko od nich więc słyszałam o czym mówią.
-Jak na pierwszy raz idzie ci nawet dobrze – pochwalił ją Patryk – Ale Sara ma rację, nie musisz się tak o nie troszczyć. To póki co sadzonki. Trzeba o nie dbać to fakt, ale bez przesady.
-Przypominam ci, że to ja skończyłam szkołę ogrodniczą, nie ty – powiedziała trochę już chyba zdenerwowana tym, że ciągle ktoś się jej czepia.
-Dobra. Spokojnie. Bez nerwów. Chce ci tylko pomóc.
-Gdyby ktokolwiek umiał mi pomóc…
Czemu Lena mówi takie rzeczy? Ma jakieś problemy? Może dlatego przeprowadziła się do Paty i Edda. Ewidentnie coś było z nią nie tak. Zauważyłam to już wczoraj gdy zemdlała na mój widok. Czyżby aż tak ją wystraszył mój widok? Patryk podszedł do mnie i podał mi kolejną tackę z sadzonki.
-Nie dokuczaj jej – powiedział cicho by Lena nas nie słyszała.
-Nie dokuczam. Jest zbyt opiekuńcza a to tylko sadzonki. Jest jakaś dziwna.
-Jest specyficzna, ale to jej pierwszy dzień. Też nie umiałaś wszystkiego od razu. Zamiast na nią naskakiwać byś jej pomogła. Zaprzyjaźnijcie się.
Patryk spojrzał na mnie błagalnie. Nie byłam w stanie mu odmówić. Nie potrafiłam. Miałam u niego dług wdzięczności, którego nie spłacę chyba do końca życia. Mogłam zaprzyjaźnić się z Leną. Tyle mogłam dla niego zrobić.
-W porządku, ale robię to tylko dla ciebie.
-Na pewno się polubicie.
Uśmiechnął się podając mi kolejną sadzonkę i odszedł.

Patryk
Lena była inna nie tylko dlatego, że była aniołem. Ciężko jej się było przystosować, ale dawała sobie radę z czego byłem zadowolony. Nie wielu aniołów radziło sobie na ziemi tak dobrze jak ona. Może teraz się coś pozmieniało i w niebie uczą jak żyć w świecie ludzi? Gdy zobaczyłem ją jak sadzi sadzonki razem z Sarą nie mogłem przestać się na nią patrzeć. Robiła to w taki trochę dziwaczny sposób. Każdą sadzonkę brała delikatnie do ręki, przyglądała się jej kilka sekund i dopiero potem wsadzała je w małe pojemniki, delikatnie by żadnej nie uszkodzić, następnie zasypywała je ziemią. W jej ruchach i zachowaniu było widać, że nie jest człowiekiem. Sara szybko to zauważyła, ale lepiej żeby uważała Lenę za dziwaczkę. Nigdy bym nie pomyślał, że zobaczę archanielicę pracującą w ogrodnictwie i sadzącą tulipany. Razem z Wiktorem przez resztę dnia pracowaliśmy w magazynie, sprzątając i układając nawozy, ziemię do kwiatków i środki do ochrony roślin. Nie skończyliśmy wszystkiego i resztę zostawiliśmy na jutro. Po pracy czekaliśmy na Lenę i Sarę przed wyjściem, ale dość długo ich nie było. Zadzwoniłem do Leny, Wiktor do Sary, ale żadna nie odbierała. Poszliśmy do szklarni w której sadziły tulipany, ale tam też ich nie było. Rozdzieliliśmy się. Zmysł anioła podpowiadał mi bym poszedł na halę ze sprzętem ogrodniczym i tak też zrobiłem.
-Lena, Sara! – krzyczałem a echo roznosiło się po całej hali.
-Patryk tutaj! – usłyszałem głos Sary dochodzący z końca hali. Pobiegłem tam i zobaczyłem leżącą i nieprzytomną Leną. Przecież nie umarła – pomyślałem. Obok niej leżała ciężka żelazna belka.
-Co się stało? – zapytałem roztrzęsioną Sarę.
-Nie wiem. Chciała żebym ją oprowadziła  i pokazała gdzie co jest. Nagle ta belka na nią spadła i ją uderzyła – zaczęła płakać na szczęście przybiegł Wiktor i szybko ją przytulił.
Musiałem zabrać Lenę stąd jak najszybciej. Na jej ciele nie było ani kropli krwi. Sara i Wiktor zaczną coś podejrzewać, nie mogę do tego dopuścić. Wiedziałem, że żyje. Była nieśmiertelna. Gdy wczoraj zostawiłem ją samą z Paty w piwnicy zajrzałem na chwilę by zobaczyć czy wszystko w porządku. I wtedy ujrzałem emanujące jasnym blaskiem, piękne Srebrne Skrzydła.
Widocznie siła uderzenia belką była tak mocna, że ją ogłuszyła albo Lena celowo udawała, że zemdlała.
-Przynieście mi jakiś plaster i coś do picia, szybko – musiałem jakoś pozbyć się tej dwójki by nic nie podejrzewali. Gdy tylko wyszli Lena otwarła oczy.
-W porządku? – zapytałem pomagając jej się podnieść.
-Tak.
-Co się stało?
-Ta belka na mnie spadła i jestem tylko trochę ogłuszona.
Spojrzałem na nią. Nic jej nie było, żadnego zadrapania ani oznak skaleczenia. Było by to dość dziwne gdyby nieśmiertelny miał rany na ciele. Musiałem coś wymyślić by nie wzbudzać podejrzeń Sary i Wiktora, ale sam nie mogłem się skaleczyć. Nie pochodziłem z rodu ludzi, nie miałem czerwonej krwi, Lena też jej nie miała.
-Coś nie tak? – zapytała przyglądając mi się bacznie.
-Będziesz miała kłopoty jeśli czegoś nie wymyślę.
-Jakie kłopoty? O czym ty mówisz?
-To metalowa belka. To powinno cię boleć, powinnaś być nieprzytomna i mieć ranę na głowie. Tymczasem ty wstajesz jak gdyby nic się nie stało. Dla ludzi to nie jest normalne.
-Więc czemu ciebie to nie dziwi?
Wpadłem. Za bardzo się o nią martwiłem, byłem zbyt nieostrożny i teraz mam za swoje.
Usłyszałem głos nadbiegającej Sary i poddałem się chwili, emocjom, sam nie wiem czemu i pocałowałem Lenę.