Rozdział dwudziesty pierwszy

Edd
Potem wszystko stało się zbyt szybko. Lena nadal była w amoku, straciła nad sobą kontrolę, siła medalionu jakby ją opętała. Za każdym razem gdy próbowałem go jej zdjęć jego moc mnie odpychała i parzyła. Zanieśliśmy Lenę do piwnicy, Paty podała jej jakieś magiczne mikstury, które tylko ona wiedziała jak zrobić i jak działają. Była mistrzynią ważenia eliksirów i wywarów. Wszystko co potrafiła zawdzięcza ciężkiej pracy i pragnieniu zemsty na swoim niedoszłym wybranku, Aramatowi – półbogowi, którego pokochała, a który w najokrutniejszy  z możliwych sposobów zniszczył ten związek. Jej chęć zemsty nie opętała jej, ale dała jej siłę by stać się jeszcze lepszą. Co niektórzy twierdzili, że Paty praktykuje czarną magię i chce zostać wiedźmą, ale szybko wybiła to wszystkim z głowy gdy stanęła u boku Najwyższego. Gdy była w jego świcie zajmowała się wszystkimi, którzy borykali się z jakimiś problemami, byli opętani, postradali zmysły, byli chorzy lub dolegała im jeszcze jakaś inna choroba na którą tylko Paty znała lekarstwo. Mogli na moją siostrę mówić wiedźma czy czarownica, ale nikomu nie odmówiła pomocy. Każdy kto do niej przychodził, dostawał to, czego chciał, dla każdego zrobiła lekarstwo i każdego uratowała. Aż do dnia w którym…
-Edd, ona nie da rady tak długo wytrzymać. Trzeba zdjąć jej medalion – Paty przerwała moje rozmyślania.
-Przecież widzisz, że ja tego nie mogę zrobić.
-Więc zrób tak, żeby sama go zdjęła.
-Co proponujesz? – spytałem trochę przestraszony pomysłem na jaki Paty mogła wpaść.
-Wniknij w jej umysł, w jej podświadomość, rozkaż zdjąć medalion a potem zamkniemy jej myśli w Fiolce Myśli.
-Zwariowałaś? – spytałem zaskoczony.
-A masz lepszy pomysł? Jeśli nie pozbawisz jej umysłu myśli o tym, że jej rodzice są uwięzieni nie uda jej się uratować ani Patryka ani Eidena i Aidy. Wiesz jak bardzo ich kocha, wiesz, że są dla niej ważniejsi niż Patryk. Będzie chciała ratować ich, a potem jego. A wtedy to będzie koniec Edd. To będzie koniec.
-Więc chcesz żebym usunął z jej umysłu wspomnienie o tym, że Eiden i Aida zostali porwani?  - musiałem się upewnić, że dobrze zrozumiałem Paty. Jej pomysł na początku mi się nie spodobał, ale teraz stwierdzam, że ma rację. Lena jest związana z rodzicami bardzo silną więzią. Dla nich poświęci własne życie, a do tego nie możemy dopuścić.
-Tak. Usuniesz to wspomnienie. Ja zamknę je w Fiolce Myśli. Lena będzie myślała, że wszystko jest w porządku. Wtedy wyślemy ją w podróż po Patryka i Czarną Misę.
Paty poszła przygotować Fiolkę Myśli, a ja zająłem się umysłem i myślami Leny. W jej umyśle wszystko inno zeszło na drugi plan. Na pierwszym planie byli uwięzieni rodzice. Ciężko mi było przebić się przez barierę jaką wytworzył umysł Leny, ale nie było dla mnie umysłu, do którego bym się nie dostał. Próbowałem wiele razy. Kolejne próby nie przynosiły skutku. Domyśliłem się, że to medalion wytwarza w jej umyślę blokadę. Co za cholerstwo z tego medalionu. Konieczne muszę mu się bliżej przyjrzeć gdy już tylko uda mi się go zdjąć. Kolejna próba przebicia się przez barierę nie przyniosła skutku. Mój umysł był zmęczony, wyczerpany. Jeszcze nigdy tak długo nie próbowałem wniknąć w czyjś umysł.
-I jak? – spytała Paty kładąc mi dłoń na ramieniu by dodać mi otuchy.
-Ten cholerny medalion wszystko utrudnia. Tak silnie blokuje umysł Leny, że nie mam pojęcia jak mam temu podołać. Paty próbowała wymyślić jak zdjąć medalion, ale ją też odrzucał i parzył. Skoro żadne za nas nie mogło go zdjąć to jak mamy teraz cokolwiek zrobić. Siedzieliśmy w ciszy. Lena leżała na sofie, z medalionu emanowała zielona poświata a my, dwójka bogów zesłanych na ziemie, byliśmy bezsilni. Z tej ciszy wyrwał nas dźwięk telefonu. Dochodził z kieszeni Leny. Paty wyciągnęła komórkę z jej kieszeni. Dzwoniła Sara.
-Co mam jej powiedzieć? – spytała mnie siostra.
-Powiedz żeby tu jak najszybciej przyszła – odpowiedziałem jej.
-Co? Oszalałeś? 
Telefon nadal dzwonił. Skoro Paty była niechętna go odebrać sam to zrobiłem. 
-Cześć Sara.
-O Edd. Czemu odbierasz telefon Leny? Stało się coś? Lena jest w domu? – usłyszałem radosny głos podopiecznej Leny.
Ta dziewczyna zadawała za dużo pytań.
-Sara, mam prośbę. Możesz do nas przyjść? Musisz nam w czymś pomóc. Musisz pomóc Lenie. Możesz teraz przyjść? – spytałem czując jak Paty przebiła mnie swoim wzrokiem.
Sara się zgodziła. Rozłączyła się a ja oddałem telefon wkurzonej Paty.
-Coś ty zrobił? – spytała.
-Nie uważasz, że to znak, że akurat w momencie gdy nie wiedzieliśmy co zrobić ona zadzwoniła? To Sara jest kluczem to zagadki. Ona musi zdjąć medalion. Jest śmiertelniczką.
-Skąd wiesz, że jej to nie zabije? Poniesiesz odpowiedzialność jeśli coś jej się stanie?
-Nie możesz mi zaufać? – spytałem spokojnie.
-Nie ufam już nawet samej sobie a mam zaufać tobie?
-Czemu tak mówisz Paty? Nie wracaj do tego. Nie myśl o tym co było setki lat temu. – przytuliłem ją bo ją dręczyło to tak samo, jak mnie dręczy zabójstwo rodziców Patryka. Jedziemy na tym samym wózku, ponosimy karę za swoje czyny.
Sara przyszła bardzo szybko. Zdyszana wleciała do salonu z którego Paty zabrała ją do piwnicy gdzie byłem z Leną. Dziewczyna zawsze myślała, że to tylko zwykła piwnica, nie spodziewała się zobaczyć tu leżącej Sary, półek z różnymi miksturami, ziołami i wszystkim tym czego potrzebowała Paty do robienia wywarów. 
-Wow. Wasza piwnica w niczym nie przypomina piwnicy innych ludzi, gdzie trzymane są stare graty i inne bezużyteczne rzeczy. Co to jest?  - spytała biorąc do ręki Fiolkę Myśli.
-Zostaw. Nie zadawaj zbędnych pytań, nie dotykaj niczego. Rób to co powiem ja albo Edd. Rozumiesz?
Paty zabrzmiało bardzo groźnie ale i stanowczo. Sarę bardzo to zaskoczyło bo znała moją siostrę z tej lepszej, milszej strony. 
-Rozumiem.
Radosna energia Sary nagle zniknęła i spowił ją strach i przerażenie, najprawdopodobniej przed nami.
-Sara, posłuchaj. Lena jest w niebezpieczeństwie. Widzisz ten medalion na jej szyi? – dziewczyna pokiwała głową – Musisz go jej zdjąć i wrzucić jak najszybciej do tego pudełka – pokazałem jej pudełko stojące na podłodze. Rozumiesz? To bardzo ważne żebyś się nie wahała ani przez chwilę.
-Dlaczego sami tego nie zrobicie? – spytała patrząc to mnie, to na Paty.
-Miałaś nie zadawać zbędnych pytań. – skarciła ją Paty. 
Sara pokiwała głową i spojrzała na mnie dając mi znak, że jest gotowa.

Sara
Zaledwie dwie czy trzy godziny temu dowiedziałam się mega informacji, że Lena jest aniołem. To tak niesamowita i nieprawdopodobna informacja jaką słyszałam w całym swoim życiu. Mieć anioła za znajomego to dopiero musi być czadowe. Obiecałam nikomu o tym nie mówić i taki miałam zamiar. Jeśli to miało ochronić Lenę i zapewnić jej bezpieczeństwo to niech tak będzie. Wszystko dla jej dobra. Prosiła mnie o to Paty, a jej tym bardziej nie mogłam odmówić. Choć coś mi podpowiadało, że historią z Leną to dopiero początek czegoś większego nie chciałam o nic pytać. Nie wiedziałam też czy Lena odpowiedziałaby na każde moje pytanie skoro Kodeks Aniołów jej tego zabraniał. 
Gdy Edd odebrał jej telefon byłam bardzo zaskoczona. Poprosił mnie żebym do nich przyszła i tak też zrobiłam. Nie spodziewałam się, że zobaczę nieprzytomną Lenę leżącą w piwnicy Edda i Paty. Ba, nie spodziewałam się, że ich piwnica okaże się czymś w postaci laboratorium z mnóstwem fiolek, jakiś ziółek i zapachem mięty, której zapach od razu mnie uderzył, gdy Paty wprowadziła mnie tutaj. Nie miałam pojęcia co mam robić, ani co ja tu robię, ani co się stało z Leną. Edd poprosił mnie bym zdjęła jakiś medalion z szyi anielicy. Paty w mgnieniu oka zmieniła się z miłej osóbki w stanowczą i bezwzględną siostrę. Na każde moje pytania odpowiadała krótko i jakby groźnie. Nie kazała mi zadawać żadnych pytań tylko zrobić to, o co prosił mnie Edd. Chciałam pomóc Lenie, więc zgodziłam się im pomóc. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę. Oddychała ciężko, była spocona jakby miała jakiś straszny koszmar. Medalion, który miała na swojej szyi emanował zieloną poświatą.
-Teraz! – powiedział Edd a ja szybko zerwałam medalion i wrzuciłam go do pudełka, tak jak mi kazali. W tej samej chwili Paty przyłożyła fiolkę, którą wcześniej miałam w ręce.
-Wyjdź stąd! Natychmiast!  - krzyknął na mnie Edd, gdy jak zahipnotyzowana gapiłam się na to co robią z Leną? Czy to jakiś rytuał?
Wybiegłam z chłodnej piwnicy. W salonie rodzeństwa uderzył mnie gorąc i zaduch jaki panował nie tylko w domu, ale też na zewnątrz. Usiadłam na zacienionej werandzie. Chciałam poczekać aż któreś z nich wyjdzie i powie, że z Leną wszystko w porządku. Nie miałam pojęcia co jej było i dlatego jeszcze bardziej się o nią martwiłam. 
Tęskniłam za Patrykiem. Ten jego pocałunek przed szpitalem… Nadal nie powiedziałam o tym Wiktorowi. Udaje przed nim, że jest w porządku, choć czuje się jakbym go zdradziła, choć tak naprawdę ja nie czuje się niczemu winna. Tęsknie za Patrykiem. Odkąd pojawiła się Lena coś zaczęło się psuć. Czy to dlatego, że Patryk zakochał się w Lenie? Czy on wie kim ona jest? Czy wie, że związek z nią nie ma sensu? Wybrałam jego numer w telefonie. Sygnał za sygnałem a on nie odbierał. Dopiero po czwartym czy piątym sygnale usłyszałam, że gdzieś z domu Edda i Paty dochodzi dźwięk telefonu Patryka. Zerwałam się na równe nogi szukając skąd dochodzi dźwięk. Prowadził na górę. Bez skrępowania przemieszczałam się po tym domu, czułam się tutaj swobodnie, jak u siebie. Dźwięk dochodził z pokoju Patryka. Zawahałam się nim otworzyłam drzwi. Odkąd znam Patryka ani razu nie byłam w jego pokoju. Wiktor zresztą też nie. Owszem zapraszał nas na noc nie raz, ale nigdy nie wpuścił nas do swojego świata. Wahałam się czy to będzie fer z mojej strony jeśli tam wejdę. Rozejrzałam się czy nikogo nie ma, jakbym robiła coś złego i nie chciała zostać przyłapana na gorącym uczynku. Bałam się. Z nagłego przypływu adrenaliny serce zaczęło bić coraz szybciej. Nacisnęłam klamkę, ale na nic moje starania. Trochę mi ulżyło gdy zorientowałam się, że drzwi są zamknięte. Mimo to zastanawiało mnie dlaczego Patryk wyjechał tak nagle i nie zabrał ze sobą telefonu? A może wrócił i teraz śpi i nie chce by ktoś mu przeszkadzał dlatego zamknął drzwi. Coś dziwnego działo się w tym domu. Zeszłam na dół, nalałam sobie soku, usiadłam na sofie naprzeciw drzwi do piwnicy i czekałam.

Lena
Uratować Patryka i odnaleźć Czarną Misę. Te dwie myśli zaprzątały moją głowę. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Jakby ktoś usunął mi całe wspomnienia i zostawił tylko wybrane myśli. Nie było czasu się teraz nad tym zastanawiać. Otworzyłam oczy i zobaczyłam pochylającą się nade mną Paty. Kobieta wystraszyła się gdy się obudziłam, widocznie nie spodziewała się, że się obudzę. Właściwie dlaczego zasnęłam? Co znów się wydarzyło?
-Jak się czujesz? – spytała. 
-Co się stało? Czemu znów tu jestem? – zignorowałam jej pytanie rozglądając się dookoła. W jednym z ciemnych kątów zobaczyłam przygrabioną sylwetkę mężczyzny. Edd. 
-Nie musisz się ukrywać. – powiedziałam wstając z łóżka. Edd wyszedł z ukrycia. 
-Nie chciałem być pierwszą osobą, którą zobaczysz po przebudzeniu, więc…
-Nie chce słuchać twoich tłumaczeń. Nie mam na to czasu. Muszę uratować Patryka.
Edd spojrzał na Paty, Paty na niego a potem na mnie. Miałam wrażenie, że ta dwójka coś przede mną ukrywa. 
-Jesteś tego pewna?  - spytała mnie Paty.
-Żartujesz? Przez cały mój pobyt tutaj zawracacie mi głowę, że mam uratować swoje królestwo, potem, że mam pomóc Patrykowi a na końcu mam znaleźć jakąś misę i ty mi się pytasz czy jestem pewna? – podniosłam na nią ton, bo jej pytanie było absurdalne. Przeszyła mnie wściekłym wzrokiem, ale nie odezwała się. Nie czułam się z tym źle, nie uważałam też, że przesadziłam. Naprawdę miałam już tego dość. Nie byłam niczego już pewna, chciałam mieć to za sobą. Chciałam żeby Patryk w końcu był ze mną. Jeśli mam uratować siebie, swoje królestwo muszę uratować Patryka. 
Edd podszedł do jednej z szaf, wyciągnął z niej jakaś torbę i podał mi.
-Weź to, przyda ci się – powiedział.
-Co tam jest?  - zapytałam zaglądając do środka.
-Róże eliksiry i zaklęcie jak wskrzesić Patryka
-Chwila. Przecież Patryk nie ma już energii. Więc jak się obudzi skoro? Czy nie powinnam najpierw znaleźć naczynia a potem odprawić ten hmm..rytuał?
-I masz rację – odezwała się w końcu Paty. Trochę mi teraz było głupio, że tak na nią naskoczyłam – Najpierw musisz odnaleźć misę i zabrać ją do Patryka. Misa emanuje potężną energią, że gdy tylko poczuje bliskość Czarnego Anioła uwalnia swoją moc dla niego. Patryk zyska z niej moc, ale obudzić go musisz ty. 
-Czy Czarne Anioły w misie jeszcze żyją? – zwróciłam się z tym pytaniem do Edda.
-Nie wiem Lena. Gdy wiesz co się stało, misia pochłonęła wszystkich aniołów. Minęło dużo czasu. Mogli nie przeżyć ponieważ misa mogła wchłonąć ich duszę. To naczynie jest również niebezpieczne. Nikt nigdy nie zbadał jego właściwości. Legendy mówią, że misa może wytworzyć energię zdolną do zabicia aniołów. Nie wiesz co się stanie jeśli Patryk ją otworzy, dlatego zrobi to dopiero gdy wróci.
A więc misa miała również swoje wady. Ratowała Czarne Anioły, ale mogła je też zabić. To straszne.
Nie byłam gotowa na tą przygodę. Nie miałam o niczym pojęcia a jednak musiałam i chciałam to zrobić. Miałam obowiązki jako nieśmiertelna archanielica o Srebrnych Skrzydłach.
-Jak odnajdę Patryka? – zapytałam Edda.
-Ja pomogę ci się przenieść na polanę gdzie znajduje się Błękitny Pałac. Resztą musisz zająć się sama. I pamiętaj tam czas płynie inaczej. Nie ufaj nikomu, nawet jeśli zobaczysz tam mnie czy Paty czy swoich rodziców, nie ufaj nikomu. 
-Mama i tata? Co oni tam będą robić? – spytałam zaskoczona.
-Duchy strzegące wejścia do Pałacu będą chciały cię zmylić. Zmienią się w bliskie ci osoby, będą ci podszeptywać co masz robić i gdzie iść. Ale to wszystko iluzje. Nic z tego co od nich usłyszysz nie będzie prawdą. Nic. Nie możesz ich słuchać ani za nimi podążać. 
Zaczynałam się bać. Z każdą chwilą bałam się coraz bardziej, że sobie nie poradzę, że poddam się emocjom i złą ścieżką- za duchami. Niczego jeszcze tak bardzo się bałam jak tej podróży. Chciałam zapytać Edda o tyle rzeczy, ale już było na to za późno. Za późno na cokolwiek. W ciągu kilkunastu sekund starzec  postawił mnie przed faktem dokonanym i nie było już odwrotu. Kazał mi zamknąć oczy a ja poczułam jak lekki, przyjemny wiar owiewa moją twarz. 
Poczułam jak upadam na coś miękkiego. Znów upadek. Jak wtedy gdy wylądowałam w ogródku u Paty. Otwarłam oczy i zobaczyłam jak przede mną rozciągają się niezmierzone kilometry zielonej, miękkiej jak moje skrzydła łąki. Gdzie tylko bym nie spojrzałam wszędzie ten sam widok- zielona polana rozciągająca się aż po horyzont, jakby nie miała końca. Skąd miałam wiedzieć gdzie iść i gdzie jest Pałac? Jak na nieszczęście nad łąką zaczęła unosić się mgła. Przejrzałam zawartość torby od Edda, ale nie było w niej nic co by mi pomogło. Stojąc na środku wielkiej polany zdałam sobie sprawę, że nie spytałam Edda skąd będę wiedziała, że Patryk to Patryk a nie jeden z duchów. Skąd mam wiedzieć jak trafić do komnaty gdzie leży? Tym powinnam się martwić dopiero gdy znajdę Pałac. Mgła robiła się coraz gęsta. Nie widziałam nawet własnych stóp. Stałam w miejscu jakbym czekałam na cud, na to, że Błękitny Pałac wyrośnie przede mną. I  jak na moje życzenie przez mgłę zaczął przebijać się potężny Pałac. Wyrósł przede mną od tak. Chcesz Pałac? Masz Pałac. Mówisz i masz. Żeby tak zawsze było – pomyślałam. Mgła całkowicie zniknęła. Stałam przed mostem wiodącym do potężnych drewnianych drzwi zamku. Z jednej strony  Pałac miał dwie mniejsze wieże z przodu, na środku jedną większą. Z drugiej znajdowały się tylko cztery mniejsze wieże. Podeszłam do drewnianych drzwi, były otwarte. Kompletnie oniemiałam gdy weszłam do środka. Spodziewałam się pozłacanej posadzki, złotych drzwi i krzeseł a tym czasem zastałam zupełnie inny widok. Połamane drewniane stoły i krzesła walały się po zimnej, kamiennej  i podziurawionej posadzce. W oknach wisiały brudne ścierki, resztki jedzenia i talerze były porozrzucane po całej podłodze.
-I to ma być Pałac? – spytałam samą siebie. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że to miejsce to pogranicze życia i śmierci i że nikt mi nie powiedział, że tu będzie czysto i pachnąco tak jak w Królestwie Aniołów. Sama sobie obrałam taką wersję, dlatego teraz czułam się trochę zawiedziona. Ale gdy tylko usłyszałam jakiś huk szybko przypomniałam sobie po co to jestem. Kolejnym problemem jaki miałam było odnalezienie komnaty gdzie leży Patryk. Wiedziałam tylko tyle, że to jest gdzieś w piwnicach, ale gdzie tu do cholery są piwnice? Zajrzałam do kilku pokoi. Każdy z nich był pusty i wyglądał tak samo. Kamienne ściany, drewniane łóżka przykryte brudnym kocem. I zupełna pustka. Jakby nikogo tu nie było. Ale byłam pewna, że gdzieś czai się zło i czekają na mnie podstępne duchy o których wspominał mi Edd. Miałam im nie ufać ani ich nie słuchać. Ciekawe czy to okaże się tak proste jak by się wydawało. Oddaliłam się od głównego wejścia i zeszłam w dół potężnymi schodami. Im niżej schodziłam tym coraz bardziej zaczynałam się bać. Coś mnie niepokoiło. Było tu zbyt spokojnie jak na miejsce gdzie przebywają czekający na śmierć. Zeszłam po schodach i na ich samym końcu czekała mnie dość niemiła niespodzianka. Ciemność pokryła cały korytarz i nie miałam pojęcia czy mam uciekać czy zostać i czekać na nie wiem co. Dobrze wiedziałam, że czas mnie nagli, że z każdą chwilą jest coraz trudniej, ale nie miałam pojęcia co robić. Przejrzałam eliksiry od Edda, ale tym razem żaden nie wydał mi się właściwy. Przeszukałam torbę po raz kolejny i moje ręce trafiły na nieznaną rzecz, której wcześniej tu nie było. Znalazłam latarkę. W myślach podziękowałam Eddowi za ten przedmiot. Zapaliłam latarkę i rozejrzałam się dookoła. Za mną były schody po których zeszłam a przede mną rozciągał się długi korytarz. Po obu jego stronach krzywo wisiały portrety zmarłych bądź zasłużonych aniołów. Szłam powoli i ostrożnie nie wiedząc co mnie czeka. Dopiero gdy przeszłam dość długi kawałek gdzieniegdzie zaczęły się pojawiać drzwi, zapewne prowadzące do komnat. Wolałam tam póki co nie zaglądać. Byłam przerażona, ale szłam dalej. Oświetlając sobie drogę malutką latarką próbowałam skontaktować się z Eddem by w myślach pomógł mi jakoś trafić do Patryka, ale po kilku nieudanych próbach stwierdziłam, że w tym miejscu jest to raczej nie możliwe. Nie wiem jak długo szłam przed siebie. Miałam wrażenie, że cały czas idę w miejscu. Korytarz, drzwi i obskurne ściany – wszystko cały czas wyglądało tak samo. Postanowiłam zaryzykować i otwarłam jedne z drzwi. Przestraszyłam się gdy zobaczyłam tam leżącą anielicę z rozłożonymi skrzydłami. Jej dusza unosiła się w powietrzu. Anielica była prześliczna. Miała jasną cerę i jasne, złote włosy. Musiałam pochodzić z mojego rodu, tylko my mamy takie złote włosy. Nie byłam pewna czy żyje czy czeka na śmierć. Właściwie nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam wchodząc tu. Jej dusza poruszała się jak łodyga na wietrze, lekko i z kąta w kąt. Jednak gdy chciałam wyjść dusza z impetem zatrzasnęła mi drzwi tuż przed nosem. Próbowałam je otworzyć, ale na marne.
-Wypuść mnie! – krzyknęłam spoglądając na duszę anielicy, ale ona mnie zignorowała.
-Pomóż mi – wyszeptała dusza piskliwym głosem siadając na kamiennej posadzce i spoglądając na ciało z którego wyszła. Również spojrzałam na anielicę. Leżała na drewnianym łożu, przykryta brudną pościelą. 
-Co chcesz żebym zrobiła? – spytałam duszy. Wolałam nie igrać w duchami, więc musiałam jej pomóc.
-Przyjrzyj mi się dobrze. Przecież mnie znasz. Uwolnij mnie stąd – mówiła dusza unosząc się nade mną.
Przyjrzałam się dokładniej anielicy i upadłam ze strachu gdy rozpoznałam w niej twarz Sary.
„To nie ona, to nie jest Sara. To tylko duch. Sara nie jest aniołem. Nie wierz w to co widzisz” – powtarzałam sobie w myślach i próbowałam w to uwierzyć.
-Mam inne zadanie do wykonania. Wypuść mnie! – krzyknęłam, ale duch nic sobie z tego nie zrobił. 
-Uwolnij mnieeee! – piskliwy głos zmienił się teraz w głos Edda. Duch krążył wokół mnie coraz bliżej.
-Odjedź! – krzyknęłam jeszcze głośniej. Niestety na nic moje krzyki. Nagle znikąd zaczęło pojawiać się więcej duchów. Duch mamy, taty, Patryka, Wiktora, Sary, Edda i Paty a nawet Łukasza. Duchy utworzyły wokół mnie krąg a ciało anielicy podniosło się i zaczęło obijać się o ściany komnaty.
-Pomóż nam. Uwolnij nas. Uwolnij nas. Pomóż nam – chór duchów powtarzał to w kółko coraz bardziej zacieśniając krąg wokół mnie. Byłam przerażona, przestraszona i bałam się coraz bardziej. Nie wiedziałam co robić. Nie miałam pojęcia jak sobie poradzić. Krąg był coraz bliżej a duchy zrobiły się bardziej natarczywe. Bawiły się moimi włosami, łaskotały mnie, ale nie robiły mi póki co krzywdy. Dopiero gdy jeden, duch Sary, zaczął dobierać się do mojej torby przypomniałam sobie o niej. Miałam tam tylko trzy eliksiry, zwój dla mnie i zwój dla Patryka. Każdy z eliksirów był podpisany karteczką. I wśród nich znalazł się ten, który liczyłam, że mi pomoże. Odkręciłam fiolkę z napisem „Na duchy”, ale ku mojemu zdziwieniu była pusta.
-Cholerne dzięki Edd – powiedziałam do siebie. Gdy już straciłam nadzieję, że fiolka jakoś mi pomoże duchy zaczęły się wykręcać w dziwne pozycje i krzyczeć wniebogłosy. Krąg się rozluźnił, ciało anielicy wróciło na swoje miejsce a duchy zaczęły znikać jeden po drugim, aż został tylko duch anielicy. Co takiego było w tej fiolce? Nie miałam czasu teraz się nad tym zastanawiać. Szybko wybiegłam z komnaty i stanęłam jak wryta gdy przed sobą zobaczyłam Patryka. Już chciałam mu się rzucić w ramiona, przytulić i pocałować jego delikatne wargi, ale powstrzymałam się. 
-Nie jesteś nim, prawda? – spytałam ostrożnie omijając postać i świecąc na nią latarką.
Postać potwierdziła moje domysły i chwilę później przemieniła się w dwugłowego olbrzyma z siekierą w łapskach. Bydlę zaryczało i rzuciło się na mnie. Zaczęłam biec przed prosto przed siebie pamiętając by nie wchodzić do żadnej już komnaty. Taki potwór nie mógł mnie zabić, ale nie chciałam toczyć walki z kimś takim jak on. Zastanawiało mnie jednak dlaczego najpierw zobaczyłam Patryka. Co to mogło znaczyć? Że Patryk jest w niebezpieczeństwie. Nie wiem jak długo biegłam, ale zatrzymałam się by zbadać sytuację. Poświeciłam latarką w każdą stronę i gdy już myślałam, że zgubiłam olbrzyma ostrze jego siekiery świsnęło mi tuż nad głową. Znów zaczęłam biec tak szybko jak potrafiłam. Potwór znów zaryczał i przyspieszył. Poczułam, że zbiegam po schodach i słyszałam jak bydlę ciężko sapie  by mnie dogonić. Latarka już ledwo świeciła aż w końcu zgasła na dobre. Wystraszyłam się, ale biegłam dalej. Mimo ciemności nie przestałam biec. Słyszałam jeszcze wycie potwora aż w końcu potknęłam się i sturlałam z kilkunastu schodów aż na ich koniec. Nie widziałam nic prócz czerwonych ślepi stojącego na mną potwora, który najprawdopodobniej szykował się do zamachu na mnie. Nie zdążyłam rozwinąć skrzydeł by się obronić gdy totalną ciemność rozjaśniły zapalające się latarnie. Potwór zniknął a ja zobaczyłam przed sobą wojownika z Królestwa Aniołów. Każdy z wojowników miał czarną, lśniącą zbroję zakrywającą całe ciało. U jego boku wisiała pochwa z mieczem a hełm trzymał w jednej ręce. Drugą wyciągnął by pomóc mi wstać. Choć nie miałam pojęcia czy wojownik jest prawdziwy czy też jest duchem rozejrzałam się dookoła i ten widok od razu mi się spodobał. To przypominało to, co chciałam zobaczyć. W tej części było czysto i schludnie. Na ścianach paliły się srebrne pochodnie, drzwi do komnat były całe pozłacane a ściany ozdobione lśniącymi freskami.
-Kogo tu szukasz? – spytał mnie wojownik wyciągając miecz i przystawiając mi go do szyi.
-Jestem aniołem z twojego rodu. Możesz opuścić miecz – powiedziałam spokojnie, ale to chyba go jeszcze bardziej rozgniewało.
-Kogo szukasz? – powtórzył pytanie.
-Patryka – wyszeptałam ze strachu. Czy anioł z mojego królestwa byłby w stanie mnie zabić lub zrobić mi krzywdę?
-Jestem Inzu, wojownik z Królestwa Aniołów, strażnik Złotych Piwnic. – ukłonił się wpół i schował miecz.
-Złote Piwnice? Co to takiego? – zapytałam.
-To piwnice gdzie znajdują się ciała, których dusze zniknęły bądź zbłądziły w tej części zamku z której właśnie przyszłaś. Jestem pełen podziwu, że przeszłaś przez to cało. Nie jeden odważny zginął w walce z Olbrzymkiem.
-Olbrzymek? Tak nazwałeś to coś z siekierą? – spytałam nie wierząc w to co słyszę.
-Na ogół nie jest groźny, chyba, że ktoś wkroczy nieproszony na jego teren, tak jak ty to zrobiłaś.
-Skąd mogłam wiedzieć, że to teren Olbrzymka?
Imię dla potwora. Czy wojownik wymyślił mu to imię z nudów? Czy może żył z nim w zgodzie i przyjaźni? Bawiło mnie to i przerażało jednocześnie. Wojownik przyglądał mi się uważnie, ale ja nie miałam czasu by wdawać się z nim w pogaduszki.
-Znasz każdego kto tu przebywa, tak? –spytałam.
-Tak. Podczas wojen piwnice są pełne, ale teraz od kilkunastu lat tylko jedna komnata była zajęta. Teraz są już aż dwie. 
-Więc zaprowadź mnie do Patryka.
-Dlaczego go szukasz nieśmiertelna? 
Wbiło mnie w ziemię. Skąd wiedział, że jestem nieśmiertelna? Czy coś mnie zdradziło? Nic nie odpowiedziałam.
-Zwykły anioł nie przeżyłby nawet ataku duchów. A ty jeszcze zmierzyłaś się z Olbrzymkiem. Jesteśmy z tego samego rodu. Nie wnikam kim jesteś, ale jeśli jesteś nieśmiertelna musisz być potężna. Milczałam. Nie podobało mi się to, że on tyle o mnie wie i przestałam mu ufać. 
-Zaprowadź mnie do Patryka – powiedziałam tylko i poszłam za nim. Korytarz podobnie jak przedtem był nieskończenie długi i cały czas wyglądał tak samo. Nic się nie zmieniało. Inzu milczał, ja też. Gdy w końcu zatrzymał się przed srebrnymi drzwiami odwrócił się do mnie.
-Nie biorę odpowiedzialności za to, co cię tam spotka ani za to co tam się wydarzy. Tam już nikt nie pomoże. – brzmiało to jak ostrzeżenie.
-Dzięki, poradzę sobie. 
Poczekałam aż strażnik odejdzie i weszłam do środka. Komnata cała pokryta była złotem. Od łóżka i posadzki na pościeli i latarni kończąc. Był tam i on. Mój ukochany. Ostatni Czarny Anioł, mój wybranek. Znalazłam go, znalazłam Patryka.

Rozdział dwudziesty

Lena
To wszystko nie tak miało wyglądać. Sara nie miała się o tym dowiedzieć w ten sposób i nie teraz. To nie tak miało być. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Paty tylko patrzyła cały czas na Sarę. Moja podopieczna wyszła zza krzaków za którymi stała, pełna radości podeszła do mnie i zaczęła dotykać mnie po plecach.
-Co robisz? – zapytałam. Czułam jak dotyka małych zgrubień z których rozwijają się skrzydła.
-Nic. Sprawdzam czy masz skrzydła – powiedziała z uśmiechem. Potem stanęła naprzeciw mnie i wpatrywała się we mnie bez mrugnięcia okiem przez dłuższy czas. O co jej chodziło? I dlaczego zachowuje się tak dziwnie? Zamiast wrzeszczeć, piszczeć i być zszokowaną ona się z tego cieszy. Czy to było normalne? Spodziewałam się innej reakcji. Choć może lepiej, że zareagowała tak a nie inaczej.
-Wow. Ale czad. Potrafisz latać, prawda? Skoro jestem tym kim jesteś co tu robisz? Jesteś upadłym aniołem? Zostałaś wygnana czy skazana na śmierć i uciekłaś?
Byłam w ogniu pytań Sary, dziewczyny z którą prawie się wychowywałam. Nie mogę, nie mogę jej powiedzieć, że jestem jej aniołem stróżem. Chciałam jej powiedzieć, żeby tak się  nie zachowywała, ale na moje szczęście Paty przejęła inicjatywę.
-Nie zaskoczyła cię ta informacja. Dlaczego? – zapytała staruszka.
-Bo to jest mega informacja. Nikt o tym nie wie, nawet Wiktor, ale ja interesuję się aniołami. Przeczytałam dużo książek na ten temat nie tylko historycznych, ale też fantasty i opowiadań i to jest mega – mówiła podekscytowana Sara.
-Piszą o mnie w książkach? – odezwałam się w końcu.
-Nie, nie o tobie, ale innych aniołach. O upadłych, wygnanych, zaginionych, zamordowanych a nawet nieśmiertelnych. Ci ostatni są zawsze najlepsi.
-Czemu tak uważasz? Myślisz, że nieśmiertelni mają lepiej? – zapytała Paty.
-I tak i nie. Tak, bo żyją długo i mogą swoją wiedzę przekazywać innym a nie, bo ich życie trwa za długo a oni samą przeżywają wtedy za dużo cierpienia i nigdy się nie starzeją i życie może im się znudzić.
-Sara, teraz musisz mnie uważnie posłuchać – Paty złapała ją za rękę i spojrzała głęboko w oczy – Nikt, absolutnie nikt, nawet Patryk czy Wiktor nie mogą się dowiedzieć, kim jest Lena. Musisz ją chronić. Powierzam ci misję chronienia Leny. Nie oddawaj za nią życia czy coś w tym stylu, ale chroń ją przed nią samą i tym co złe tu na ziemi. Rozumiesz?
-Zrobię to, ale mam jeden warunek.
-Nie zabiorę cię do nieba, ani nie pokaże ci skrzydeł, nie będę też robiła tych wszystkich fajnych rzeczy jakie potrafią anioły. – uprzedziłam ją zawczasu, trochę podnosząc głos – Przynajmniej nie tutaj – dodałam po chwili namysłu.
-Lena… - upomniała mnie Paty – Więc co to za warunek?
-Chcę żeby Lena opowiedziała mi o swoim świecie gdy będę chciała i gdy ją o to zapytam.
-No pomysłowa to ty nie jesteś – wymamrotała do siebie Paty, ale na tyle głośno żebym ją słyszała. Na szczęście Sara była mną tak zafascynowana, że nawet tego nie usłyszała. Pozwoliłam Paty decydować w tej kwestii za mnie.
-W porządku. Ale pamiętaj, że są pytania na które Lena nie może odpowiedzieć z dwóch powodów: albo nie zna odpowiedzi albo kodeks aniołów jej tego zabrania. Chcę żebyś o tym pamiętała, bowiem za złamanie kodeksu aniołów grozi okropna kara.
To trochę przestraszyło Sarę i zahamowało jej temperament. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Liczyłam, że moja podopieczna się wścieknie i ogłosi całemu światu kim jestem, a on tymczasem obiecała mnie chronić i wcale nie wydaje się być przestraszona ani zaskoczona tym faktem, że jestem aniołem. To z kolei szokuje mnie, że jest taka spokojna i opanowana. Ciekawa jestem jak długo czasu upłynie nim Sara zorientuje się, dlaczego według niej zwykli ludzie Paty i Edd przygarnęli do siebie anioła. Obym nigdy nie musiałam odpowiadać na to pytanie. Edd… Obiecałam Paty, że z nim porozmawiam i nie chcę złamać tej obietnicy.
-Paty chyba powinnyśmy już iść. Edd, no wiesz…
-Ach tak. Sara, Lena zostanie u ciebie kilka dni. Zajmij się nią. Ale teraz obie musimy iść coś załatwić.
-Jasne. Zaopiekuje się nią jakby była moją siostrą. – powiedziała z uśmiechem.
Gdy wyszłyśmy z ogrodu na drogę w końcu mogłam trochę odetchnąć i dojść do siebie.
-To jakiś sen. Paty, to się nie może dziać. Jak mam teraz żyć z tą świadomością, że ona wie kim jestem?
-Teraz powinno być ci łatwiej. Nie cieszy cię to? Przecież tak dobrze się dogadujecie.
-Ale dlaczego jej to w ogóle nie ruszyło? Dlaczego nie była zaskoczona ani zszokowana ani zdenerwowana czy wkurzona. Nie tak miała wyglądać jej reakcja.
-Więc wolałabyś, żeby obraziła się na ciebie i na mnie i była zła i wkurzona? – spytała Paty trochę rozbawiona.
-No nie… Ale co cię śmieszy?
-A wolałabyś żebym płakała? Sara mnie rozbawiła. Jest taka urocza i szczęśliwa, że jesteś aniołem, ale jednak brakuje jej trochę oleju w głowie. Nie sądzisz?
-Jest roztrzepana i za dużo gada. Nigdy nie miała głowy do nauki. Myślisz, że dzięki komu skończyła studia?
Dzięki mnie. Odpowiedziałam sama na swoje pytanie. Pomogłam Sarze w nauce nie raz i nie dwa. Nie była zbyt mądra i ciężko się uczyła. Sprawowałam więc nad nią opiekę nie tylko fizycznie, ale też umysłowo. Jestem bystrzejsza niż ona i przecież jestem aniołem, więc to już musiało coś znaczyć. Chyba ta dzisiejsza sytuacja mnie przerosła a to dopiero początek bo przede mną spotkanie z Eddem i misja odnalezienia Patryka. Skupiłam się teraz jednak na tym by być spokojną gdy spotkam Edda, jednak nie potrafiłam tak się zachować. Cały czas miałam w głowie jego słowa jak przyznaje się do morderstwa rodziców Patryka. I choć Paty próbowała mnie przekonać bym wybaczała Eddowi, ja nie mogłam tego zrobić. Nie chciałam go znać. Był, jest i będzie dla mnie mordercą i nie usprawiedliwi go nic.

Patryk
Czy spotkała mnie już śmierć? Czy nadal błąkam się gdzieś pomiędzy dwoma światami? Zostałem z niczym i bez nikogo. Zupełnie sam w błękitnej komnacie Błękitnego Pałacu. Więc to miejsce naprawdę istnieje. Więc są jeszcze inne anioły, które być może skończyły tak samo ja? Anioły, które poświęciły swoją duszę by kogoś ratować? W moim ciele została malutka cząstka mojej anielskiej duszy. Pozostałą część oddałem. Rozszczepiłem swoją duszę i umieściłem ją w pewnym chłopku, który nawet nie ma pojęcia, że w jego ciele znajduje się dusza anioła. Ale ten chłopak jest blisko Leny, więc to tak jakbym i ja tam był z nią. Lena… Czy wszystko z nią dobrze? Czy jeszcze kiedyś ją zobaczę? Czy istnieje jakiś sposób bym mógł wrócić? Nigdy nie słyszałem by uśpiony anioł powrócił z Błękitnego Pałacu. To jest w ogóle możliwe? Błękitny Pałac to miejsce przejściowe dla aniołów. Pogranicze życia i śmierci. Majestatyczny pałac bez żadnego władcy służy za miejsce przez które zmarłe naturalnie anioły przechodzą do krainy śmierci. Ja, uśpiony anioł – moje ciało i skrawek mojej duszy spoczywamy gdzieś w odległych komnatach pałacu. Naszą szansą na ratunek jest tylko Najwyższy, który dopiero po ponad pół wieku decyduje co zrobić z takim aniołem. Jednak gdy Najwyższy wyrazi zgodę na uratowanie anioła i przywrócenie go do życia jest wszystko okej, bo każda rasa ma swoje źródło mocy, które podreperuje każdego anioła. Ale nie mnie. Nie mam źródła mocy, nie istnieje nic ani nikt kto mógłby mi pomóc. Więc muszę pogodzić się z tym, że umrę. Bez możliwości pożegnania z Leną, Eddem, Paty, Wiktorem i Sarą. Zostanę przeniesiony do krainy umarłych a stamtąd już nie można wrócić.



Edd
Chciałem powiedzieć Lenie całą prawdę. Ukrywałem to przed Patrykiem a teraz on jest na pograniczu życia i śmierci. Mogę go stracić na zawsze. Chcę żeby Lena poznała prawdę. I tak już sporo wie, więc nie ma sensu dalsze ukrywanie tego przed nią. Nic to nie da. Ja i tak straciłem jej zaufanie, ale nie chce by wyruszała sama odnaleźć Czarną Misę. By nie myśleć o tym wszystkim przez krótką chwilę udałem się do ogrodu pielić kwiaty. To mnie uspokajało. Magia kwiatów, ich zapach i wielokolorowe płatki zdobiły cały ogród. To zasługa Paty. Nie miała tu na ziemi zbyt dużo do pracy. Jesteśmy tu już tyle lat a ona w każdym wcieleniu zajmowała się czymś innym. Tym razem padło na kwiaty. Teraz, latem to wszystko wyglądało jak z bajki a euforia kolorów sprawiała, że człowiek zapominał o problemach. Tak, Paty tchnęła życie w ten ogród.
Usłyszałem jak otwiera się uliczka od ogrodu i za chwilę zobaczyłem swoją siostrę a wraz z nią Lenę. Ucieszył mnie jej widok i trochę mi ulżyło. Jednak dała się przekonać. To dobrze.
-Miałyśmy mały problem. Sara wie o Lenie. – powiedziała Paty biorąc ode mnie grabki.
-Co takiego?
Jak to się w ogóle stało? Jak śmiertelniczka dowiedziała się prawdy o Lenie. Zostawić Paty samą choć na chwilę. To nie mogło się dobrze skończyć.
-Nie obwiniaj mnie za to braciszku. To też twoja wina. Zresztą o tym pogadasz sobie już  sam z Leną. – powiedziała moja siostra.
-Paty jak to? Chcesz zostawić nas samych? Nie tak się umawiałyśmy. Nie zostanę sama z tym… z tym mordercą. – Lena złapała Paty za ramię i za żadną cenę nie chciała jej puścić. Słowo „morderca” wypowiedziane przez nieśmiertelną zabolało mnie i zasmuciło. Czy zmieni o mnie zdanie gdy powiem jej prawdę? Lena błagalnym wzrokiem prosiła Paty żeby z nią została. W końcu moja siostra uległa. Weszliśmy do domu, gdzie było chłodniej i przyjemniej. Paty usiadła z Leną, ja naprzeciwko nich.
-Zanim zaczniesz cokolwiek mówić, mam jeden warunek. – powiedziała nieśmiertelna.
-Jaki? – zapytałem?
-Dopóki stąd nie wyjdę nie będziesz czytał mi w myślach. Jeśli poczuję to chociaż raz, wyjdę.
Lena mówiła stanowczo i pewnym siebie głosem. Nie musiałem zaglądać do jej umysłu, żeby wiedzieć, że jest w rozsypce nie tylko ze względu na mnie, ale też ze względu na Patryka i na to co ją czeka.
-W porządku…Lena chcę żebyś wiedziała, że to za chwilę usłyszysz to prawda. Paty może to poświadczyć. Wydarzenia, które miały miejsce lata temu i w których brałem udział były dla mnie trudne, a wspomnienia tamtych dni prześladują mnie do dziś. To kara jaką ponoszę za to co zrobiłem.
-Spoko. Możesz już przejść do sedna sprawy? – zapytała pośpieszając mnie. Widziałem, że siedzi tu z przymusu i chce jak najszybciej stad wyjść by na mnie nie patrzeć.
-Pewnego dnia udałem się poza bramy  Niebieskiego Królestwa. Dostałem zgodę Najwyższego, chciałem iść zobaczyć jak wygląda inny świat. Byłem przyuczany na cherubina, miałem prawo wychodzić. Choć już wtedy słyszano pogłoski o Wygnańcach, bramy królestwa były dobrze strzeżone, nikt nie obawiał się tych potworów. Nawet ja. I to był błąd. Niespodziewanie wtargnęli na tereny przy królewskich bramach i porwali mnie. Najwyższy zmobilizował najsilniejszych aniołów, archaniołów i nieśmiertelnych do walki z nimi i do uratowania mnie, pojedynczego, przyszłego cherubina. Ale było już za późno. Wśród całej armii Wygnańców tylko paru z nich umiejętnie zaczęło posługiwać się mroczną, czarną magią. Przejęli kontrolę nad moim umysłem i ciałem.
Spodziewałem się jakiejś reakcji ze strony Lena, jednak jej wzrok pozostał nie wzruszony. Słuchała mnie, ale coś w jej zachowaniu było nie tak.
-Ponieważ Czarne i Niebieskie Królestwa żyły zawsze w zgodzie Wygnańcy wykorzystali to i kierując moim umysłem wysłali mnie do Czarnego Królestwa. Czarni aniołowie to przemiła rasa. Zawsze uśmiechnięci i zadowoleni z życia, zawsze mnie miło witali. Poprosiłem o spotkanie z Izaelą i Temarynem. Nikt nie podejrzewał, że mną jest coś nie tak, że za chwilę rozpęta się piekło. Jeden z aniołów, po dokładnej kontroli zaprowadził mnie do ich komnat.
-Jakiej kontroli? – odezwała się Lena.
-Noże, różne mikstury, sznurki i inne tego typu rzeczy. Żadnej z tych rzeczy nie można było wnieść do pałacu. Takie panują zasady w każdym królestwie. To wszystko w ramach bezpieczeństwa, by nikt nie próbował zabić któregokolwiek anioła. Nie zapominajmy o kontroli tożsamości. Dwóch Czarnych Aniołów sprawdzało czy dana osoba jest tym za kogo się podaje. Ale wróćmy do mnie. Gdy zostałem już sprawdzony, zaprowadzono mnie do Sali gdzie przebywali strażnicy Czarnego Miecza – Temaryn i Izaela, rodzice Patryka. Izeala była wyjątkowa, głównie ze względu na swoje pochodzenie. Jej czarne włosy, splecione w długi do ziemi warkocz i czarna, długa suknia dodawały je uroku. Nikt by nie podejrzewał, że ta kobieta jest potężną strażniczką, jeszcze potężniejszego artefaktu. Poruszała się lekko i zwiewnie. Jednak wiedziałem, że jako strażniczka jest silna niepokonana. Temaryn wtórował jej w sile. Wyszkolony przez samych bogów, nie miał sobie równych. Umięśnione ciało i mocne skrzydła były jego atutem. Nie grzeszył urodą i to po nim Patryk jest taki przystojny. Oboje stanowili zgrany duet, nie tylko w małżeństwie, ale też jako Strażnicy Czarnego Miecza.
Urwałem na chwilę, bo Lena wyglądała jakoś dziwne. Słuchała mnie nadal, ale coś z nią było nie tak. Tak jak obiecałem, nie wniknąłem w jej umysł, ale nie musiałem tego robić by widzieć, że dzieje się z nią coś niedobrego. „Spójrz, Lena wygląda jakoś dziwne, nie uważasz?” – przesłałem swoje myśli do Paty. Ta spojrzała na nią, ale chyba nic nie zauważyła. „Jesteś przewrażliwiony czy co? A gdy ty byś usłyszał taką historię wyglądałbyś normalnie?” – takie myśli odczytałem z umysłu Paty. Może miała rację. W końcu nadszedł czas bym przeszedł do sedna historii.
-Spotkałem się z Izaelą i Temarynem w ich sali. Na to co wydarzyło się potem nie miałem już wpływu, bo Wygnańcy zaczęli mnie kontrolować, poprzez przejęcie władzy nad moim umysłem. Nie mogłem nic z tym zrobić. Jak wtargnęli do królestwa i pałacu nie miałem pojęcia. Strażnicy Czarnego Miecza zawsze byli gotowi do walki, tak też było i tym razem. Walczyli dzielnie, nie przewidzieli jednak, że Wygnańcy mogą być aż tak silni. Walka była zacięta, ale z czarną magią nie wygrali nawet oni. Kilku Wygnańców wywlekło ich z zamku. Byli ledwo żywi. Wykradli Czarny Miecz i wręczyli mi go. Miałem zabić Strażników Czarnego Miecza. Nie byłem wtedy sobą. Mój umysł był pod kontrolą Wygnańców, pod wpływem czarnej magii, nie wiedziałem co robię. Nie byłem świadom swojego czynu. Złapałem miecz, Temaryn przykrył Izaelę swoim ciałem, ale i tak zabiłem ich oboje. Czarny Miecz wyrwał mi jakiś Wygnaniec.  Dopiero po chwili odzyskałem zdrowy rozsądek i dotarło do mnie co się stało. Pochyliłem się z rozpaczy nad ciałami przyjaciół i zacząłem płakać winiąc się za swój czyn. Wokół mnie trwała walka – anioły kontra Wygnańcy. Ci drudzy jednak mieli przewagę. Zawlokłem ciała strażników do jakiegoś pomieszczenia by móc potem godnie ich pochować. Przyglądałem się walce z boku. Anioły strzegły Czarnej Misy, ustawiły się wokół niej by bronić swojego źródła mocy. Zaczęli coś szeptać a wokół nich pojawił się dym, potem nastąpił ogromny wybuch i anioły znikły. Ciała strażników, które leżały obok mnie, też znikły.
Za każdym razem gdy wspomnę o tych wydarzeniach mam ochotę sam się zabić za to co miało wtedy miejsce. Byłem wtedy młodszy niż teraz, ale cały czas pamiętam tamte wydarzenia, ten błagalny wyraz twarzy Temaryna i Izaeli. Cios jaki im zadałem był dla nich śmiertelny, ponieważ żadne z nich nie posiadało daru nieśmiertelności. Zresztą zabiłem ich Czarnym Mieczem, więc i tak by im to nie pomogło. Wszyscy trzej milczeliśmy. Lena zapewne układała sobie w głowie wszystkie informacje. Gapiła się w jeden punkt, mrugając co chwila i marszcząc brwi, jakby nad czymś się zastanawiała.
-A co wtedy działo się z Patrykiem? – zapytała w końcu.
-Nie wiem. Był wtedy chłopcem, możliwe, że gdzieś się ukrył i obserwował wszystko z daleka. Przypuszczam, że Temaryn i Izaela przygotowywali go do takiej sytuacji, do tego jak ma się zachować gdyby zginęli.
-Więc czemu Patryk nie został wchłonięty przez Czarną Misę? – spytała nieśmiertelna.
-Sam się nad zastanawiałem dość długo. Dopiero Tafus powiedział, że gdy anioły zebrane były wokół Czarnej Misy wymawiały imiona i dusze aniołów, które misa ma wchłonąć. O Patryku zapomnieli.
-Czyli to, że został sam było czystym przypadkiem? Nikt nie zrobił tego specjalnie? Ale dlaczego Patryk nie wie tego wszystkiego? Dlaczego to przed nim ukrywałeś tyle czasu? Wytłumacz mi to?
-Nie mogłem Lena. Nie mogłem. Nie chciałem, nie potrafiłem, nie umiałem. Powiedzieć mu to, że zabiłem ich rodziców, będąc pod wpływem Wygnańców, jak myślisz, jakby zareagował?
-Zabiłby cię gdyby miał taką moc. – odpowiedziała.
-Lena… - skarciła ją Paty.
-Co było potem? – spytała archanielica.
-Gdy anioły zniknęły Wygnańcy byli zdezorientowani tym co się stało. Zniszczyli wszystkie budynki w królestwie, obrabowali pałac a na końcu podpalili całe królestwo. Wszystko spłonęło. Zostały tylko zgliszcza – po pałacu, po budynku. Zostałem tam sam. Tak wtedy myślałem. Dlatego opuściłem zrujnowane królestwo zapominając o Patryku… Teraz, gdy już znasz prawdę, mam nadzieję, że wrócisz do nas i wybaczysz mi.
-Nigdy ci tego nie wybaczę! Patryk też nie! - wstała i zaczęła na mnie krzyczeć – Nic cię nie usprawiedliwia. Nic. Nie obchodzi mnie to, że to Wygnańcy tobą zawładnęli, to nie ma znaczenia. Zabiłeś a to mi wystarczy!
Była roztrzęsiona, ale Paty próbowała ją uspokoić. Na szczęście jej się udało. Nic nie usprawiedliwia mojego czynu. Cierpię już tak długo z tego powodu, ponoszę tego konsekwencje i w sumie już to tego przywykłem, choć szkoda mi, że niewinna osoba jaką jest Lena tak przez to cierpi.
-Chcesz coś jeszcze wiedzieć? – spytałem nieśmiertelną.
-Co było potem? Jak dowiedziałeś się, że aniołowie zamknęli się w Czarnej Misie no i jak doszło to tego, że spotkałeś Patryka?
Już miałem jej odpowiedzieć na serię jej pytań gdy złapała się za głowę i zaczęła krzyczeć.
-Nie! Nie! NIE!!! – krzyczała. Paty starała się jej pomóc, ale na marne. Lena nadal krzyczała te same słowa, gdy nagle jej medalion zaczął emanować zielonym blaskiem.
-MAMO!TATO!...NIEEEE! – rozdzierający serce krzyk nieśmiertelnej był dla mnie czymś nowym. Nigdy nie spotkałem się z taką reakcją żadnego anioła.
Medalion świecił coraz mocniej. Lena była w jakimś amoku. Nie panowała nad swoim ciałem, jej klatka piersiowa wybrzuszyła się do góry, ręce wyprostowane. Wyglądała jakby ktoś wysysał z niej duszę. Medalion samoistnie uniósł się do góry, jakby to on miał nad nią kontrolę.
-Zrób coś! – krzyknęła na mnie Paty.
-Nie mogę. Obiecałem jej, że tego nie zrobię – powiedziałem zaniepokojony tym co działo się z Leną.
-I tak cię nienawidzi, co ci szkodzi!
Paty miała rację. Lena i tak ma do mnie żal. Jeśli teraz wniknę w jej umysł, sobie nie pomogę, ale jej jeszcze tak. Skoncentrowałem się, ale umysł Leny był dla mnie niedostępny. Chroniła go silna blokada, której sama nie stworzyła.
-I jak? – spytała mnie siostra trzymając dłonie Leny w swoich. Nieśmiertelna teraz już leżała na łóżku, kręciła głową i cały czas powtarzała „nie, nie, nie” .
-Nie mogę się przebić przez jej umysł. Ma silną blokadę.
-Edd, cholera jasna, przecież umiesz to zrobić! Skup się, albo jej się coś stanie!
No właśnie. Przecież to jasne. Potrafiłem to zrobić. Nie przez takie blokady się przebijałem. Spróbowałem jeszcze raz i jeszcze raz i dopiero za czwartym razem mi się udało.
-Paty…Zabierz ją szybko do piwnicy, podaj wywar, mikstury. Przygotuj ją do wyprawy po Czarną Misę.
-Co się stało, Edd? Co zobaczyłeś?
-Wygnańcy przekroczyli bramy Królestwa Aniołów i uwięzili rodziców Madlen.

Rozdział dziewiętnasty

Lena
Trzymając plecak w dłoniach błąkałam się po oświetlonym latarniami mieście. Szłam przed siebie bez żadnego celu. Mijałam uśmiechniętych i szczęśliwych ludzi. Sama jednak nie byłam szczęśliwa, nie po tym co usłyszałam od Edda. Gdy cherubin wyznał mi prawdę nie miałam pojęcia co zrobić. Bez słowa wyszłam z pokoju Patryka, zabrałam kilka rzeczy ze swojego pokoju i wybiegłam stamtąd. Nie chciałam patrzeć na Edda a co dopiero mieszkać z nim pod jednym dachem. Gardziłam nim, nienawidziłam go, nienawidziłam siebie, że mu zaufałam. A najgorsze, że Patryk mu zaufał. Choć Edd próbował mnie zatrzymać i wyjaśnić wszystko, ja nie chciałam słuchać. Nie miałam już o czym z nim rozmawiać. Zamordował rodziców Patryka, sprzymierzył się z Wygnańcami i nie obchodzi mnie, że to było wieki temu. To nie ma znaczenia. Nie rozumiałam tylko jak po tak zdradzieckim czynie został cherubinem. Jak bardzo musiał omotać sobie innych bogów, że żaden z nich się nie sprzeciwił. Tak naprawdę nie wiedziałam kim Edd jest i czy naprawdę stoi po mojej stronie. Może chce mnie wykorzystać do znalezienia Czarnej Misy a potem sam mnie zabije, zniszczy misę i Patryk nigdy się nie obudzi. Sama myśl, że coś takiego mogłoby się stać mnie przerażała.
-Lena! Lena zaczekaj! Lena! – usłyszałam jak ktoś głośno krzyczy moje imię. Obróciłam się i zobaczyłam Łukasza. Jeszcze jego mi brakowało.
-W końcu mnie usłyszałaś. Wybierasz się gdzieś? – spytał patrząc to na plecak to na mnie.
-Nie twoja sprawa. – bąknęłam nie patrząc na niego.
-Hej, stało się coś? – zapytał.
Gdy nie odpowiedziałam ujął moją twarz w swoje dłonie i zmusił bym na niego spojrzała. Więc zrobiłam to. On patrzył na mnie ja na niego. On widział we mnie zwykłą dziewczynę z jakimś problemem, ja znów widziałam w nim Patryka, ale tym razem to nie podziałało na mnie bólem głowy czy omdleniem. Wręcz przeciwnie, ku zaskoczeniu przyjęłam to bardzo spokojnie. Wiedziałam, że przede mną stoi Łukasz, ale dlaczego miał twarz Patryka? Czy ja już naprawdę oszalałam? Czy w każdym spotkanym chłopaku będę widzieć Patryka? Czy naprawdę jestem już z nim aż tak związana?
-Jesteś smutna. Strasznie smutna. Powiedz mi co się stało.
Łukasz puścił moją twarz a po chwili mnie przytulił. Chłopak którego znam zaledwie kilka godzin przytulił mnie nocą. Ładnie pachniał, ale ja nie odwzajemniłam jego uścisku. Czułam się jednak trochę nieswojo. Przecież ja nawet go dobrze nie znam. Ja go wcale nie znam. Odsunęłam go od siebie.
-Chcę być sama. Proszę, zostaw mnie. – wymamrotałam. Byłam zmęczona. Potrzebowałam odpoczynku, ale nie mogłam wrócić do domu Edda i Paty. Mogłam, ale nie chciałam. Łukasz cały czas się na mnie gapił. I co ja miałam zrobić. Do kogo miałam udać się po pomoc? Nie miałam tu nikogo. Chciało mi się płakać, chciałam zobaczyć rodziców, chciałam wrócić do nieba, chciałabym tu nigdy się nie pojawiać. Zignorowałam Łukasza i ruszyłam w dalszą drogę, ale słyszałam, że idzie za mną.
-Skoro nie chcesz gadać to nie, ale pozwól, że ci potowarzyszę. Nocą może być niebezpiecznie. – powiedział. Nie wiedziałam gdzie idę, on też nie pytał. Ignorowałam go bo zbyt dużo myśli zaprzątało mi głowę. Dopiero gdy usłyszałam jakieś szepty zatrzymałam się a on ledwo na mnie nie wpadł.
-Słyszałeś to? – zapytałam.
-O czym mówisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Znów usłyszałam jakieś głosy i szepty. I wtedy rozpoznałam ten dźwięk. To Wygnańcy. Śledzili mnie. Są tu. Są blisko a ja jestem sama i nie wiem co robić. Sama im się nadstawiłam wychodząc nocą. Gdyby nie obecność Łukasza pewnie bym rozwinęła skrzydła, ale w jego obecności to było niemożliwe. Słyszałam ich coraz wyraźniej, wiec byli coraz bliżej. I w tej chwili zorientowałam się gdzie jestem. Byłam przed szpitalem w którym leżał Wiktor. Byłam pewna, że nie dotarłam tu przez przypadek. Weszłam do środka a zdziwiony Łukasz przyszedł za mną. Głosy Wygnańców ucichły. Byłam bezpieczna. Ale przecież nie mogę spędzić tu całej nocy.
-Jest późno. Odwiedziny już się skończyły. – powiedział chłopak.
-Możesz sobie iść. Nie potrzebuje cię tu. – odpowiedziałam i ruszyłam w wędrówkę po szpitalu. Łukasz na moje nieszczęście wybrał towarzyszenie mi, choć naprawdę wolałabym być tu sama. Przemierzałam na pół opustoszałe korytarze, gdzieniegdzie trafiłam na jakiegoś pacjenta, ale uniknęłam złapania przez ochronę czy pielęgniarkę. Trafiłam bez problemu na oddział gdzie leżał Wiktor a potem do jego sali. I na moje szczęście spotkałam tam Sarę.
Oboje gapili się to na mnie to na Łukasza jakby zobaczyli duchy. Sara podbiegła do mnie i przytuliła mnie.
-Nic ci nie jest? Jesteś cała? – spytała.- Paty tak się o ciebie martwiła.
-Skąd ty…
-Dzwoniła do mnie. Ale nie mówmy o tym tutaj. Powiedz mi lepiej co on tu robi? – spytała.
-Przypałętał się za mną i nie chciał sobie iść. Zabij mnie a podejrzewam, że pójdzie za mną nawet do grobu. – spojrzałam na Łukasza.
-Idź już sobie. – powiedziała Sara – Idź. Inaczej cię zwolnię. – uśmiechnęła się słodko do niego i wypchnęła siłą z sali. Jeden problem z głowy. Sara nie dała mu w ogóle dojść do słowa. Tak to się załatwia w świecie ludzi. Czułam się bezpieczna w towarzystwie Sary i Wiktora, choć byliśmy tylko w szpitalu, ale byłam tu bezpieczna i choć na chwilę mogłam zapomnieć o tym co wydarzyło się niespełna kilka godzin temu.

Sara
Gdy zobaczyłam Lenę w szpitalu razem z Łukaszem byłam zaskoczona. Co on od niej chciał i dlaczego w ogóle za nią przyszedł? Dopiero gdy go spławiłam zobaczyłam, że Lena wygląda jak milion nieszczęść. Była taka smutna i przygnębiona. Jeszcze nigdy nie widziałam nikogo tak smutnego. Ale ona była nie tylko smutna i przygnębiona, ale była też zła. Wyglądała jakby miała zaraz eksplodować. Wiedziałam, że tu przyjdzie. Gdy Paty do mnie zadzwoniła i powiedziała, że Lena spakowała rzeczy i wyszła nie mogłam w to uwierzyć. Powiedziała mi tylko, żebym szła do szpitala i zajęła się Leną. Jak mi powiedziała tak zrobiłam. Martwiłam się o Lenę. Co takiego się musiało stać, że postanowiła się wyprowadzić od Edda i Paty? Czyżby się pokłócili? Przecież ona nie mieszka tu znowu tak długo a staruszkowie to naprawdę przemili ludzie, nie skłonni do kłótni.  Nurtowało mnie to, ale naprawdę Lena nie wyglądała teraz na osobę, która chce się wyżalić. Siedziała w kącie pokoju z podkulonymi kolanami i rozczochranymi włosami. Gapiła się przed siebie i nic nie mówiła.
-Chodź. Zabiorę cię do siebie. – powiedziałam wyciągając rękę i pomagając jej wstać.
-Dziękuje. –wymamrotała.
Zadzwoniłam po mamę by po nas przyjechała. Nie miała nic przeciwko by Lena została u nas przez jakiś czas. Odstąpiłam jej swój pokój a sama poszłam spać do salonu. Znam Edda i Paty dość długo, na tyle długo by wiedzieć, że muchy by nie skrzywdzili. Na co więc Lena zareagowała tak ostro, że postanowiła się wyprowadzić? Gdy Paty do mnie zadzwoniła byłam zaskoczona, ale obiecałam, że pomogę Lenie jak tylko będę umiała. Od wyjścia ze szpitala aż do przyjazdu do mnie nic nie mówiła. Pokazałam jej tylko gdzie jest łazienka i poczekałam aż się wykąpie. Kto wie czy coś jej do głowy nie strzeli od tego wszystkiego.
Obudziła mnie mama później niż zwykle. A ja ledwo co się ruszałam. Sofa w salonie to nie jest najwygodniejsze miejsce do spania. Bolały mnie wszystkie mięśnie i chyba właśnie dlatego moje ciało postanowiło zsunąć się na twardą podłogę.
-Mówiłam ci, żebyś zamieniła się z tatą i przyszła spać do mnie. – powiedziała mama pomagając mi wstać.
-Miałam pozwolić żeby tata spał na tym czymś? – spytałam i spojrzałam z pogardą na kanapę – Nigdy.
Poszłam obudzić Lenę, ale nie zastałam jej w swoim pokoju, więc zaczęłam się denerwować.
Ani mama, ani tata nie widzieli jej od rana. Spanikowałam. Paty i Edd mnie zabiją jeśli coś jej się stanie. Nie zważając na to, że jestem w piżamie wybiegłam jej szukać. Nie było jej ani w magazynach ani na hali. Serce waliło mi jak oszalałe. Znalazłam ją dopiero w szklarni. Gdy tylko złapałam oddech zaczęłam się przyglądać temu co robi. Sadziła kolejne sadzonki i znów z nimi rozmawiała. Wokół niej roztaczała się jakaś magiczna aura, a Lena była spokojna i radosna jakby wczoraj zupełnie nic się nie wydarzyło. Przechadzała się po szklarni tak cicho i spokojnie, tak lekko i zwiewnie jakby latała. Przez chwilę myślałam, że to nie jest Lena, że ktoś ją podmienił, ale przecież tak nie było. Jej piękne, zawsze rozpuszczone, proste i lśniące włosy, były z nią jednością, jakby ona wydawała im rozkazy a one jej słuchały. Lena była taka śliczna, że gdybym była facetem na pewno bym się w niej zakochała. Jej twarz nie miała żadnych niedoskonałości, jej skóra zawsze była gładka a ciało bez żadnych zadrapań. Naprawdę skąd się biorą takie piękne kobiety i czemu ja nie mogłam urodzić się jedną z nich. Może wtedy mogłabym być z Patrykiem. Za samo myślenie o tym karciłam się w duchu, bo czułam jakbym zdradzała Wiktora, któremu nadal nie powiedziałam, że Patryk mnie pocałował. Usłyszałam dźwięk telefonu, na szczęście Leny nie mojego.
-Halo? Tak, jestem u Sary…Nic nie potrzebuje… Jak mam się nie zachowywać?
Zniknęła magiczna aura, jej radość i szczęście a na ich miejsce wskoczyła złość i obojętność. Nie ładnie było podsłuchiwać, ale tylko tak mogłam się dowiedzieć, co takiego zaszło w domu Paty i Edda.
-Nie chce słuchać jego wyjaśnień, Paty…Nie obchodzi mnie to, nie mam już o czym rozmawiać z Eddem…Nie wiem co teraz będzie, poradzę sobie jakoś sama albo wrócę do domu…Dobrze. Przyjdź po pracy, ale sama.
A więc to z Eddem pokłóciła się Lena. Coraz bardziej pragnęłam się dowiedzieć o co chodzi. Nie, nie miałam zamiaru spytać o to Leny. Wpadłam za to na jeszcze bardziej interesujący pomysł. Przez cały dzień pracowałam z Leną. Rozmawiałyśmy o wszystkim. Miałam wrażenie, że znamy się całe życie a nie kilka tygodni. Lena nie dawała po sobie poznać, że coś jest nie tak. Była wesoła i miła dla wszystkich, jak zawsze, nawet dla Łukasza, co nawet zaskoczyło jego samego. Nie mogłam się doczekać końca pracy. Gdy wybiła 18 poszłyśmy się przebrać. Zostawiłam Lenę w domu a sama wróciłam do magazynu pod pretekstem zapomnianego telefonu. Z ukrycia obserwowałam jak na podwórko wchodzi Paty. Z domu wyszła Lena i razem poszły do ogrodu. Trochę byłam zaskoczona, że czują się tutaj jak u siebie i robią co chcą, ale niech im będzie. Nasz ogród miał dwa wejścia. W chwili kiedy Lena i Paty szły do głównej furtki ja szybko czmychnęłam przez drugie wejście i skryłam się w cieniu krzaków i drzew. Miałam zamiar podsłuchać ich rozmowę i wcale nie miałam wyrzutów, że robię coś złego. Paty i Lena usiadły na trawie a ja wytężyłam słuch.
-Porozmawiaj z nim. On chce ci wszystko wytłumaczyć. Powiedzieć jak było naprawdę. Daj mu szansę.  – mówiła Paty.
-Nie chce go znać, Paty.
-Więc jak chcesz pomóc Patrykowi? Chcesz to wszystko skończyć? Sama wiesz, że tylko Edd może ci pomóc. Tylko z jego pomocą uratujesz siebie, Patryka i swoje królestwo.
Królestwo? Jakie królestwo? Czyżby Lena była księżniczką?
-A ty nie możesz mi w tym pomóc? Nie licz, że zaufam Eddowi, bo to się nigdy nie stanie.
-Nawet jeśli, poda ci powód przez który to zrobił?
-Jaki powód?
O czym one mówią? Co zrobił Edd, że Lena mu już nie ufa? Coraz bardziej pochłonęła mnie ich rozmowa.
-Nie mogę ci powiedzieć, ale proszę cię Lena, daj mu chociaż się wytłumaczyć. Nie zrobił tego z własnej woli. Nie chciał tego. Całe życie, a wiesz, że żyje długo, nosi ten ciężar na barkach. To go wyniszczało tak bardzo, że postanowiłam odnaleźć Patryka, by Edd mógł się nim zaopiekować.
Paty mówiła wolno i spokojnie. Chciała przekazać Lenie istotę swojej wypowiedzi, chciała by Lena zrozumiała i podjęła decyzję. Przez jakiś czas milczały. Lena chyba się zastanawiała co zrobić.
-Dla mnie, to nie jest coś czym mogę zapomnieć. Nie wybaczę mu tego i jestem pewna, że Patryk, też nie. On go znienawidzi gdy tylko się dowie. Dlatego Paty, pójdę wysłuchać Edda, ale robię to bo jako nieśmiertelna archanielica muszę uratować nie tylko swoje królestwo ale i Patryka. Robię to dla niego. 
-Jesteś aniołem?! – wyskoczyłam z krzaków jak poparzona i wyleciałam z tym pytaniem patrząc to na zaskoczoną Paty to na Lenę.

Rozdział osiemnasty

Lena
Gapiłam się to na Edda to na Paty. Nic nie mogłam powiedzieć. Był sposób żeby uratować Patryka a on mi mówi o tym dopiero teraz. Nie byłam jednak zła, wręcz przeciwnie, byłam podekscytowana i szczęśliwa, że Patryka można uratować.
-Nie bądź taka wesoła. To co za chwilę usłyszysz sprawi, że przez dłuższy czas się nie uśmiechniesz. – powiedział Edd. Jego słowa mnie przeraziły, przez co faktycznie nie było mi do śmiechu i zaczynałam się bać tego co mi zaraz powie.
-Mówisz tak jakby uratowanie Patryka było czymś trudnym. – powiedziałam.
-Bo jest. – odezwała się Paty – Edd weź jej w końcu powiedz. Mnie to nie interesuje więc załatwcie to między sobą.
Paty poszła na górę a ja zostałam z Eddem. Naprawdę szanowałam Paty, ale w ogóle nie zachowywała się jakby Patryk ją obchodził. Unikała trudnych tematów i rzadko się odzywała na tematy związane w szczególności ze mną. Była naprawdę dziwna, ale mimo wszystko lubiłam ją.
-Możesz mi w końcu wszystko powiedzieć? – zaczęłam się niecierpliwić.
-A co to da? Nie jesteś gotowa na takie wyzwanie, na takie poświecenie. Przynajmniej w moich oczach.
-O czym ty mówisz?
-O uratowaniu Patryka. Tylko ty możesz go uratować. Możesz, ale nie zrobisz tego.
-Dlaczego? – spytałam jeszcze spokojnie.
-Bo nie jesteś gotowa.
-Gotowa na co? Edd do cholery powiedz mi wszystko a nie owijasz w bawełnę. Mam tego dość! – podniosłam na niego głos a on tylko się uśmiechnął.
-O tym mówię. – pokiwał głową patrząc na mnie – Dobrze. Więc posłuchaj. Podczas wojny z Wygnańcami Czarne Królestwo zostało całkowicie zniszczone a wszyscy aniołowie zginęli, poza Patrykiem. Pozostałe krainy zgodnie żyły w przekonaniu, że Czarne Królestwo przestało istnieć na zawsze. Jednak ta się nie stało. Jeden z bogów całkiem przypadkowo odkrył coś, czego nawet Księgi Przyszłości nie zapisały. Odkrył, że Czarne Królestwo istnieje.
-Co?! Co na to Patryk? Powiedziałeś mu tak? Jak zareagował?
Zarzuciłam Edda pytaniami nadal będąc w szoku po tym co usłyszałam. Czarne Królestwo, dom Patryka istnieje.
-Patryk nic nie wie. Nie zdążyłem mu powiedzieć. – odpowiedział Edd.
Cherubin posmutniał. On też tęsknił za Patrykiem i wiedziałam, że zrobi wszystko byle tylko chłopak wrócił. Przez chwilę milczeliśmy. Edd traktował Patryka bardzo specjalnie i wyjątkowo. Pozwalał mu w sumie na wszystko. Był dla niego aż nazbyt dobry. Czasem miałam wrażenie, że Edd chce w ten sposób przeprosić za coś Patryka, ale przecież dzieliła ich zbyt duża różnica wieku.
-Co było dalej? – spytałam Edda.
-Wieść o tym, że Czarne Królestwo jednak istnieje nie rozniosła się po wszystkich krainach. Jednak z każdej krainy wysłano po trzech najwyższych rangą mieszkańców, którzy się o tym dowiedzieli. Podczas spotkania prawda zaskoczyła wszystkich.
-Więc byłeś tam jako jeden z wysłanników? – spytałam.
-Nie. Byłem tam… bo to ja odkryłem gdzie znajduje się upadłe Królestwo.
-Co takiego? Ale jak to możliwe? – nie mogłam w to uwierzyć.
-Dziś nie pora bym opowiadał tę historię, ale może kiedyś, gdy wszystko się ułoży… W każdym bądź razie nikt nie spodziewał się, że siła i moc wszystkich Czarnych Aniołów była tak potężna, że zrobili oni coś czego nie dokonał jeszcze nikt. Zamknęli swoje ciała i dusze i część Królestwa w potężnej Czarnej Misie.
-Czarna Misa? Co to niby jest?
-Źródło mocy Czarnych Aniołów. Tak samo jak w Królestwie Aniołów macie swoje źródło mocy, tak w Czarnym Królestwie też było takie źródło. Ale Czarna Misa nie była tylko źródłem mocy. Była i jest potężnym naczyniem.
-Ale jak aniołowie mogli tam zamknąć swoje dusze? Nie rozumiem tego.
-Właśnie dlatego, że misa jest potężnym naczyniem. Tylko Czarne Królestwo posiadało tak potężne źródło mocy. Bo to tam Wygnańcy szukali Czarnego Miecza.
-Czarny Miecz ukryty był w Czarnym Królestwie?
-Tak. Rodzice Patryka byli jego obrońcami. Ich zadaniem było chronić miecz przed Wygnańcami. Jednak żaden z aniołów nie spodziewał się nagłego ataku Wygnańców. Rodzice Patryka zawsze byli gotowi do walki i tak było tym razem. Patryk był wtedy jeszcze dzieckiem. Wygnańcy przedarli się przez wszystkie możliwe utrudnienia jakie anioły zdążyły w krótkim czasie wymyślić i dotarli do komnaty gdzie przechowywany był Czarny Miecz. Wywlekli z zamku rodziców Patryka i na jego oczach przebili ich Czarnym Mieczem.
-Ale Patryk mówił, że rodzice oddali za niego życie. On widział to kompletnie inaczej niż ty.
-Patryk widział to co chciał widzieć. Zyskał dzięki temu nieśmiertelność, ale wmówił sobie, że rodzice zginęli w jego obronie. Tak bardzo wstrząsnęła nim śmierć rodziców, że stworzył swoją własną wersję wydarzeń.
-Skoro Patryk widział to inaczej niż było naprawdę to skąd ty o tym wiesz? Skąd wiesz, że Patryk kłamał?
To było zastanawiające skąd Edd tak szczegółowo wiedział co wydarzyło się w Czarnym Królestwie. Jego historia brzmiała tak, jakby był tam obecny.
-I tak powiedziałem ci za dużo. Wróćmy to tego, jaki w tym wszystkim jest twój cel.
-No w końcu.
-Musisz odnaleźć Czarną Misę i pomóc nie tylko Patrykowi.
-Zaraz. Czy ty chcesz mi powiedzieć, że to ja mam odnaleźć to magiczne naczynie i jeszcze może jakimś dziwnym sposobem uwolnić Czarnych Aniołów i tadam Czarne Królestwo odrodzone. Serio chcesz żebym to zrobiła?
-Na dłuższą sprawę masz rację.  – Edd mi tylko przytaknął. Spojrzałam na niego spod byka i nie odezwałam się.
-Słuchaj Lena. Teraz wydaje ci się to straszne, ale gdy się z tym prześpisz zrozumiesz jak ważną misję ci poleciłem. Los Patryka, a przede wszystkim los twój i Królestwa Aniołów leży w twoich rękach.
-Nie możesz dawać mi tak poważnych zadań do wypełnienia Edd. Sam powiedziałeś, że nie jestem gotowa. Więc niech tak będzie. Nie jestem gotowa. – powiedziałam trochę zła na niego, że zrzuca całą odpowiedzialność na mnie.
-Tego chcesz? Chcesz by Patryk nigdy nie wrócił? Chcesz by Wygnańcy zabili twoich rodziców i ciebie? Chcesz by Królestwo Aniołów skończyło gorzej niż Czarne Królestwo? Chcesz mieć makabryczny los aniołów na sumieniu? Tego chcesz? Po to mieszkasz z nami by tak skończyć? Jeśli tak, to droga wolna, wracaj do nieba.
Edd mówił to całkiem, całkiem serio. Mówił to spokojnie, ale niechętnie. Chciał to powiedzieć, bo jakoś chciał mi przemówić do rozumu. Wcale nie miałam mu tego za złe. Wręcz przeciwnie. Rozumiałam co miał na myśli. Los tych wszystkich aniołów spoczywał na moich rękach, tylko ja jedna sama mogłam ich uratować. To nie mogło być prawdziwe, a jednak. Wiedziałam, że jestem kimś więcej niż nieśmiertelną archanielicą, ale nie miałam pojęcia, że mam misję ratowania świata. Sama myśl o tym mnie przerażała a co dopiero realizacja tego.
-Przecież i tak wiesz, że to zrobię. Nie mam wyjścia. – powiedziałam.
-Wyruszysz gdy będziesz gotowa.
-Gotowa na co?
-Na misję Lena, na misję.
-Jasne. W porządku.
Nie miałam sił by powiedzieć coś więcej. Natłok informacji od Edda wręcz mnie przytłoczył. Nie chciałam już dziś tego słuchać. Chciałam tylko znów mieć Patryka przy sobie i uratować siebie i swoje królestwo. Zdezorientowana natłokiem myśli udałam się do łazienki by wziąć prysznic. Nie mam pojęcia jak długo ciepła woda odbijała się od mojego ciała, ale gdy wyszłam w domu było już ciemno. Tylko w salonie świeciła się jedna lampka. Wiedziałam, że Edd i Paty nie śpią, bo zazwyczaj chodzą spać bardzo późno. Nalałam sobie soku i wyszłam na dwór posiedzieć na werandzie.
Więc Patryk nawet nie wie, że jego rodzina żyje, że jego królestwo wciąż żyje. Skoro wszyscy byli zamknięci w Czarnej Misie dlaczego nikt nie pomógł im się stamtąd wydostać? Dlaczego przez tyle wieków i lat czekano na mnie i dlaczego ja mam to zrobić? Ciągle tylko dlaczego i dlaczego. No bo dlaczego ja? Dlaczego? Dlaczego nie mogę być człowiekiem? Dlaczego nie mogę o wszystkim powiedzieć Sarze? Dlaczego nie mogę być szczęśliwa? Dlaczego to ja mam ratować świat? Dlaczego…
Naprawdę chcę pomóc, ale boję się, że zawiodę wszystkich. Tym bardziej, że tak naprawdę nie wiem na czym ma to wszystko polegać i jak ja mam to zrobić. Co Edd miał na myśli mówiąc, że „wyruszę gdy będę gotowa”? Gotowa na co? Na taką misję? Nie będę nigdy na nią gotowa. Ale zrobię to, zrobię to dla siebie, dla swojego królestwa, dla niego…dla Patryka.

Edd
Lena była, jest i będzie przerażona tym co ją czeka. Wcale jej się nie dziwię. Straszne rzeczy ją czekają, ale nie mówiłem jej tego i tak jest już zniechęcona. Choć wie, że ma misję,  nie jest na nią gotowa, szczególnie psychicznie. Wszystko to co ją spotka, to co zobaczy, to czego będzie świadkiem może ją zniszczyć, ale może też to przetrwać jeśli tylko da sobie pomóc. Od jutra jej pomogę. Ja jestem po części odpowiedzialny za losy Czarnego Królestwa, za to się stało. Staram się odkupić winy, ale nigdy mi się to nie uda. Patryk myśli, że jestem dobry, że zawsze taki byłem. Jestem dla niego ojcem, ale też mordercą. Gdy już będzie po wszystkim powiem mu prawdę. I tak ukrywałem to kilka wieków przed nim. Chciałem się tego wyrzec, ale każdego dnia ponoszę konsekwencje tego co zrobiłem. Choć nie zrobiłem tego świadomie, tylko pod wpływem złych mocy, zrobiłem to. Choć Najwyższy nie obwiniał mnie za to i pozwolił mi wstąpić do szeregów jego armii, nie czułem się z tym dobrze. Wyrzuty sumienia i okropny ból nadal pozostały. Z tym bólem zmagam się do dziś.
Słyszałem jak Lena krząta się jeszcze po domu. Wniknąłem w jej myśli. Wahała się co ma robić i do tego zastanawiała się dlaczego nie jest normalną dziewczyną. Nie rozumiałem jej, dlatego szybko przestałem czytać w jej myślach. Siedziałem w pokoju Patryka patrząc na jego ciało, leżące bez ruchu. Jak długo zajmie Lenie odnalezienie i otwarcie Czarnej Misy? Ile to wszystko będzie jeszcze trwało?
Nagle ciało Patryka zaczęło emanować blaskiem. Jego czas nadchodził. Jego dusza znalazła miejsce w Błękitnym Pałacu. Stało się to szybciej niż się spodziewałem. W pokoju zjawiła się najpierw Paty a za nią Lena. Ta druga podbiegła do ciała Patryka i chciała złapać jego dłoń, ale przeleciała jej przez palce. Ciało Patryka znikało bardzo szybko, aż w końcu pozostał po nim tylko jego talizman, wisiorek z którym nigdy się nie rozstawał. Lena ukryła twarz w dłoniach, ale nie płakała. Wzięła wisiorek w swoje dłonie, pocałowała go i zawiesiła na swojej szyi. Ciało Patryka zniknęło. Jego dusza znalazła odpowiednie miejsce dla jego ciała.
-Co teraz? – spytała Lena patrząc to mnie to na Paty.
-Teraz twojej kolej. – powiedziałem.
-Teraz to ktoś powinien powiedzieć jej prawdę. – Paty spojrzała na mnie srogo.
-Milcz. – zareagowałem dość ostro – Dowie się, gdy Patryk odzyska siły. Powiem im wtedy razem, ale nie teraz.
-Ach, czyli może to nigdy nie nastąpić, a Madlen będzie żyć w przekonaniu, że jesteś najlepszym cherubinem w niebie. – odgryzła mi się Paty.
-I niech tak zostanie . – zakończyłem rozmowę jednym słowem.
-O czym wy do cholery mówicie? – spytała Lena przypominając nam o swojej obecności – Zamiast się kłócić pomóżcie mi.
-My się wcale nie kłócimy, Lena. Ale ostrzegam cię przed Eddem. Wiem, że mu ufasz. Patryk też mu zaufał i zobaczył jak skończył. Izaela i Temaryn też mu zaufali i zobacz jak skończyli. – odezwała się Paty.
-Izaela i Temaryn? Kto to? – spytała archanielica.
-Nie wiesz? Spytaj mojego brata. Spytaj go jak zginęli strażnicy Czarnego Miecza, jak może żyć z takim czynem na sumieniu.
Paty przegięła. Nigdy nie wybaczyła mi tego co zrobiłem. Ja sam sobie nie wybaczyłem i nigdy sobie nie wybaczę. Mimo, że upłynęło tyle czasu pamiętam doskonale to, co się tam stało.
Lean wlepiła we mnie wzrok. Skojarzyła fakty. Wyczytałem to w jej myślach. Dotarło do niej, że Izeala i Temaryn to byli rodzice Patryka. Chciała spytać, chciała poznać prawdę. A ja chciałem jej powiedzieć, ale nie teraz, nie dziś.
-Nie…to nie może być prawda. – wydukała patrząc cały czas na mnie – Nie zrobiłeś tego Edd. Powiedz, że tego nie zrobiłeś. Błagam cię.
Spuściłem wzrok i milczałem. Musiałem zebrać się w sobie by móc to powiedzieć. Pierwszy raz powiedziałem to przed Najwyższym. Teraz, drugi raz, usłyszy je Lena. Skoro rozmowa zeszła na ten temat nie mam więcej powodów by przed nią kłamać. Ona również mi zaufała, tak jak Patryk. Tylko, że Patryk przez tak długi czas nie poznał prawdy.
-Edd…powiedz coś. – Lena podeszła do mnie, złapała mnie za ramiona i potrząsnęła bym się otrząsnął-Edd powiedz coś w końcu! – krzyknęła na mnie.
-Powiem ci prawdę. Zabiłem ich. To ja ich zabiłem. Zabiłem rodziców Patryka. Zabiłem ich.


Rozdział siedemnasty

Sara
Zniknięcie Patryka niepokoiło mnie. Choć Edd i Paty powiedzieli, że musiał gdzieś wyjechać i nie wiedzą kiedy wróci, nie uspokoiło mnie to. Kto normalny wyjeżdża bez słowa nie wiadomo gdzie i po co? Martwiłam się. Patryk nigdy nie znikał od tak. On nigdy nie znikał. Był. Był zawsze wtedy kiedy ja albo Wiktor go potrzebowaliśmy. Był dość dziwny, ale ja przywykłam do tej jego inności. Nigdy nie chodził z nami na basen ani nad jezioro. Tłumaczył się, że boi się wody. Nigdy nie zdejmował koszulki na wuefie szkole ani podczas gorących upałów. Nigdy nie pokazywał tego jak bardzo dobrze jest zbudowany i umięśniony. Tylko raz udało mi się zobaczyć jego opalony i wysportowany tors. Kiedyś wylałam na niego jakiś płyn, którego nie dało się wyprać. Był zmuszony wtedy się przebrać i gdy to robił celowo wtargnęłam do pokoju i zobaczyłam jego umięśnione ciało. Choć ja nie miałam nic przeciwko temu widokowi Patryk wtedy bardzo się zdenerwował i wyrzucił mnie z pokoju. Nie mam pojęcia dlaczego.
Szłam akurat do namiotu gdy w magazynie usłyszałam głos Leny i jakiegoś chłopaka. Zajrzałam do środka. I zobaczyłam rowerzystę, który potrącił Lenę oraz ją samą trzymającą się głowę i ledwo stojącą.
-Lena co ci jest? – spytałam podbiegając do niej i łapiąc ją za rękę by nie upadła.
-Ja…Nic…Strasznie boli mnie głowa… Muszę….Muszę, zadzwonić do Edda – mówiła słabym głosem. Ledwo trzymała się na nogach. Kimkolwiek był chłopak w magazynie nakazałam mu żeby wziął Lenę na ręce i zaniósł ją do domu. Oczywiście poszłam z nim dzwoniąc w tym czasie do Edda.
Lena albo zemdlała albo zasnęła. Nie miałam pojęcia co robić. Przyłożyłam jej zimny okład na czoło, bo pomyślałam, że jej stan jest spowodowany okropnym upałem. Chłopak cały czas stał nad łóżkiem gdzie leżała i nie spuszczał z niej wzroku.
-Przestań się tak na nią gapić – upomniałam go.
-Jest taka piękna – puścił moje słowa mimo uszu.
-Kim ty w ogóle jesteś? – zapytałam odsuwając go od łóżka Leny.
-Nowym pracownikiem. Dziś miałem tu zacząć pracę.
-Nowy pracownik? A co Lena z tobą robiła?
-Twoja mama poleciła jej żeby oprowadziła mnie po zakładzie. Gdy poszliśmy do magazynu zaczęła być jakaś dziwna.
-Ty też jesteś dziwny – odpowiedziałam mu.
-Nie jestem dziwny, jestem Łukasz – powiedział z uśmiechem. Wyciągnął rękę by się przywitać a ja nie chcąc wyjść na niemiłą zrobiłam to samo.
-Sara – powiedziałam podając mu swoją dłoń. Gdy nasze dłonie się złączyły w mojej głowie zobaczyłam obraz uśmiechniętego Patryka, który zniknął tak szybko jak się pojawił. Jak oparzona zabrałam swoją z dłoni chłopaka i odsunęłam się od niego.
W tej samej chwili usłyszałam głos Edda, który naprawdę szybko się zjawił.

Edd
Kolejny ból głowy Leny był dla mnie i Paty sporym zaskoczeniem. Nie spodziewaliśmy się tego. Tylko pierwsze spotkanie z Sarą miało na nią taki wpływ. Jednak ja  dobrze wiedziałem, co się stało. To Patryk. To jego sprawka. Kombinował to od dawna, ale dopiero dziś zrozumiałem, że zrobił to naprawdę. Patryk naprawdę zakochał się w Lenie. Uratował ją kosztem własnego życia, choć nie umarł. Jego poświęcenie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, mimo to szanowałem jego decyzję. Przecież to ja pomagałem mu w jego dziwnych pomysłach i zawsze wspierałem, choć nie zawsze popierałem jego wybory. Był dla mnie jak syn więc i Lenę traktowałem jak własne dziecko. Telefon od Sary uświadomił mnie w tym co zrobił Patryk z cząstką swojej duszy. Zrobił to naprawdę. Ostatni Czarny Anioł rozszczepił swoją duszę. Część błąka się gdzieś po komnatach Błękitnego Pałacu a część…
Wbiegłem jak szalony do domu Sary a potem do jej pokoju. Jakie było moje zaskoczenie gdy w pokoju dziewczyny zobaczyłem nieznajomego chłopaka. Przyjrzałem mu się. Nie był ani trochę podobny do Patryka, ale to on był tym, który miał w sobie część jego duszy.
-Kto to? – zapytałem Sarę.
-Łukasz. Nowy pracownik – powiedziała – Zajmij się Leną a my wyjdziemy – dodała i oboje wyszli, choć chłopak nalegał, że chce zostać. Uparty jak Patryk.
A więc to w nim Patryk umieścił cząstkę swojej duszy. Zrobił to po to, by ochronić Lenę i być przy niej. Choć świadomość chłopaka pozostała niezmieniona, jego dusza będzie chciała być blisko Leny.
Naprawdę nie wierzyłem aż do teraz, że Patryk to zrobił. Musiał być przygotowany na to co się stało, dlatego oddał część swojej duszy obcemu człowiekowi.
Patryk od dłuższego czasu, jeszcze za nim Lena się tu pojawiła chciał bym nauczył go rozszczepania cząstek duszy. Uważałem to za zły pomysł, ale on cały czas nalegał, więc w końcu się zgodziłem. Nie była to łatwa nauka. I choć Patryk szybko się uczył, nie był w stanie zrobić tego w odpowiedni sposób. Miał w sobie za mało mocy. Jego skrzydła, jego ciało straciły całą siłę i moc jaką posiadały. Nadal był jednak Ostatnim Czarnym Aniołem, jednak tak naprawdę był nikim. Wiedział o tym. Dobrze wiedział, że nic mu nie pozostało, ale mimo to miałem przeczucie, że on na coś czeka, że wie, że ktoś go uratuje i pomoże mu. I o to pojawiła się Madlen, nieśmiertelna archanielica o potężnej mocy. Ani Lena ani Patryk nie znają swojego przeznaczenia, nie wiedzą o tym ,że są sobie pisani. Ale ich miłość tylko wtedy może uratować Patryka i Królestwo Niebios jeśli jest czysta i prawdziwa. Teraz, gdy nie ma Patryka wszystko przepadło, choć nikt nie powiedział, że uratowanie go nie jest możliwe. Lena pojawiła się na ziemi nie tylko po to by uchronić się przed Wygnańcami, ale też po to by poznać Patryka i razem z nim zniszczyć Wygnańców raz na zawsze.
Patryk wszczepił cześć swojej duszy w tego nieznajomego chłopaka. Wyglądał na dobrego człowieka a skoro posiadał część duszy nieśmiertelnego ochroni Lenę. Niestety w dniu gdy Patryk się przebudzi chłopak straci wszystkie wspomnienia związane z Leną. Niestety dla niego, bo Lenie i tak będzie to bez różnicy. Jej los został zapisany w księgach przyszłości, których treść znają tylko trzy osoby, w tym ja.
Lena w końcu się przebudziła.
-Patryk tu jest... On tu był… - powiedziała podnosząc się z łóżka.
-Aż tak za nim tęsknisz, że widzisz go w każdym napotkanym chłopaku? – zapytałem z uśmiechem.
-Ale…
-Lepiej się czujesz?
-Tak. Myślę, że mogę wrócić do pracy.
W tej samej chwili do pokoju wpadła Sara, jej mama i nieznajomy chłopak.
-Lena, coś ty znowu zrobiła? – spytała Sara – Mamo, odeślij ją do domu.
-Taki miałam zamiar.
-Ale nic mi nie jest, naprawdę. Pozwólcie mi pracować, inaczej zwariuję. Edd, zrób coś.
Spojrzałem na każdego z nich. Sara i jej mama były mocno wystraszone stanem Leny, ona sama jednak nie wyglądał tak źle. Chłopak stał z boku i nie spuszczał wzroku z nieśmiertelnej. Miał oczy Patryka a z jego twarzy odczytałem, że martwi się o Lenę.
-Dobrze. Zostań, ale pracuj dziś albo sama albo z Sara. Rozumiesz?
-Tak. Dziękuje Edd.
Zeszliśmy wszyscy na dół. Sara i jej mamy zabrały Lenę na halę by mogła zająć się kwiatami. Gdy wsiadałem do auta nieznajomy zatrzymał mnie.
-Stało się coś? – zapytałem go.
-Czy Lenie nic nie będzie? Wie pan, rano potrąciłem ją na rowerze, więc może dlatego to jej się stało?
-Nic jej nie będzie. To przejściowe. Jestem Edd. A ty?
-Łukasz – odpowiedział i podał mi dłoń. Gdy uścisnąłem jego dłoń w mojej głowie ukazał się obraz uśmiechniętego Patryka. Więc to zobaczyła Lena witając się z chłopakiem. I to był dla niej szok. Na całe szczęście na mnie nie wywołało to takiego wrażenia jak na niej, ale coś mi tu nie grało. Jakiś element całej układanki był nie na swoim miejscu, ale nie byłem w stanie teraz tego rozgryźć. Musiałem lepiej poznać Łukasza i taki miałem zamiar.
-Wybacz Edd, ale muszę wracać do pracy. To mój pierwszy dzień, więc wiesz.
-W porządku, idź.
Chłopak odszedł, ja wsiadłem do auta, ale nie odjechałem od razu. Teraz zaczynałem mieć wątpliwości czy w tym człowieku jest tylko cząstka Patryka a może kogoś jeszcze?

Lena
Patryk. Dlaczego w Łukaszu zobaczyłam Patryka? Jego uśmiech, jego radość, jego twarz. Dlaczego? Nie potrafiłam tego zrozumieć. Liczyłam, że Edd mi to wyjaśni gdy tylko wrócę do domu. Póki co Sara i jej mamy opiekowały się mną i uczyły wielu rzeczy, które bardzo mi się podobały. Praca mnie pochłonęła i przez pozostały czas nie myślałam ani o Patryku, ani o Aronie i Łukaszu. Niestety ten błogi czas szybko zleciał i musiałam wracać do domu. Gdy tylko opuściłam halę z kwiatami wróciło wszystko. Patryk…jego ciało… Chciałam biec by móc go zobaczyć, ale Sara uparła się, że mnie odprowadzi. Spławiła Łukasza, który chciał iść z nami.
-Czemu nie pozwoliłaś mu iść z nami? – zapytałam.
-Nie widzisz tego? – spytała zaskoczona.
-Ale czego?
-Zna cię kilka godzin a ewidentnie na ciebie leci.
-Przestań tak mówić. Nawet jeśli tak jest to co z tego?
-Lenka a to z tego, że jak Patryk wróci to ja liczę, że będzie parą. Bylibyście idealną parą. On przystojny, wysportowany, ty piękna i zgrabna. No co chcieć więcej?
-Miłości – odparłam wzdychając.
Czułam jak Sara gapi się na mnie. Ona chyba nie rozumiała jak ja mogłam nie chcieć takiego kogoś jak Patryk. Ale to nie było tak. Przyznaję się, że zakochałam się w Patryku, ale teraz nie to było ważne. Musiałam go uratować i tylko to się liczyło. Uczucia nie miały z tym nic wspólnego.
Sara odprowadziła mnie aż do drzwi a sama udała się w stronę szpitala by odwiedzić Wiktora. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania wiedziałam, że coś się stało. Edd i Paty siedzieli w salonie i o czymś rozmawiali, ale ucichli gdy tylko mnie zobaczyli.
-Czemu zamilkliście? Coś się stało? – spytałam.
-Właściwie to tak – odpowiedziała Paty – Lena, mieliśmy ci to powiedzieć gdy będziemy pewni twoich uczuć do Patryka, ale wszystko się tak cholernie skomplikowało.
-Moich uczuć do Patryka? O czym tym mówisz?
-Widzisz Lena. Twoje przybycie tutaj nie było przypadkowe. Owszem pojawiłaś się u nas by znaleźć schronienie przed Wygnańcami i uratować Królestwo, ale to nie jest twoje jedyne zadanie – zaczął mówić Edd.
-Chcecie mi powiedzieć, że mam do wykonania jakąś lipną misję ratowania świata czy coś w tym stylu? Nie, nie wrobicie mnie w to. Nie zapominajcie kim jestem.
-Jeśli - jak to określiłaś „lipną misją” nazywasz odbudowanie Czarnego Królestwa, to chyba nie jesteś warta tej misji – odparła Paty.
-Zaraz…Powiedziałaś Czarne Królestwo? Przecież to dom Patryka. Dom, którego już nie ma.
-Gdy się urodziłaś twoi rodzice już wtedy wiedzieli, że będą z tobą kłopoty, ale jednocześnie byłaś dla nich zbawieniem. Całe królestwo aniołów od lat czekało na narodziny anioła ze srebrnymi skrzydłami. Czekali na ciebie. Nie tylko jesteś nieśmiertelnym archaniołem i urodziłaś się nie tylko po to by zniszczyć Wygnańców, ale tez po to by pomóc Patrykowi. Jak można przeczytać w księgach przeszłości, to ty jesteś wybrana do tej misji.
-Że ja mam odbudować Czarne Królestwo? To jakaś pomyłka. Tu nie może chodzić o mnie.
Co ten Edd w ogóle do mnie mówił? Ja mam odbudować Czarne Królestwo? O pokonaniu Wygnańców to wiedziałam od dawna, ale moja misja nie miała, aż do teraz, nic wspólnego z Czarnym Królestwem. Jak ja miałam to zrobić? Jak się do tego zabrać? To jest chociaż wykonalne?
-To nie jest pomyłka. Twoim a właściwie, waszym – twoim i Patryka przeznaczeniem jest być razem. Razem musicie pokonać Wygnańców by Czarne Królestwo  mogło się odrodzić. Ty i Patryk jesteście sobie pisani.
Jestem przeznaczona Patrykowi. Dlatego wszyscy byli przeciwni mojemu związkowi z Aronem, dlatego trafiłam akurat pod opiekę Edda i Paty, dlatego tak Patryk się tak o mnie martwił.
-Czy Patryk też o tym wie? – zapytałam.
-Wie tyle ile powinien.
Jakże wyczerpująca odpowiedź Edda.
-Zaraz, ale jak chcecie żebym to zrobiła skoro Patryk... – nie dokończyłam.
-Zrobicie to razem, ponieważ istnieje sposób by Patryk wrócił.