`Rozdział 126` - Wybór Maxera


Maite wyszła w gabinetu i spoglądała na siedzącego pod ścianą chłopaka. Podeszła do niego, uklękła i podniosła jego głowę do góry. Chłopak spoglądał w jej orzechowe oczy i przypomniał sobie jak pocałował Maite pod studiem wytwórni. Szybko jednak o tym zapomniał, bo najważniejsza była teraz dla niego Any.
-Maxer czy warto? – spytała spokojnym głosem
-Maite – zaczął i wstał z podłogi – Ty wiesz co on zrobił? Wiesz. Nie możesz nie wiedzieć.
Brunetka spuściła głowę w dół. Wiedziała o tych wszystkich okropnościach, które zrobił ojciec Maxera. Nie było chyba osoby, która o tym nie wiedziała.
-Nie mogę znieść jego widoku – kontynuował Maxer – Nienawidzę go. To jest chore. Matka wie, jak mnie zniszczyć, chce tego, oboje tego chcą, dlatego go tu przyprowadziła.
-Poddasz się? – spytała łapiąc chłopaka za dłoń
-Na to, jest już zapóźno – odpowiedział jej i odruchowo ją przytulił. Nie wiedział dlaczego to zrobił, ale tego chciał. Już miał wrócić z powrotem do gabinetu, gdy rozległ się jego telefon. Kazał Maite iść i odebrał. Dzwonił Shawn.
-Jak Any? – zapytał od razu
-Przyjedź to zobaczysz – odpowiedział kąśliwie przyjaciel
-Wiesz, że… zresztą nieważne. Więc co z nią?
-Żyje. Dziś mają ją wybudzić  ze śpiączki.
-To dobrze.
-Maxer…  - zaczął przyjaciel ale Maxer mu przerwał
-Widziałem go. Jest tu – wymamrotał
Po drugiej stronie słuchawki Shawn nie bardzo wiedział o co chodzi. Maxer czekał na jego reakcję czy coś w tym stylu, ale Chińczyk dopiero po dłuższej chwili załapał o co chodzi.
-Jak to? Po co? – spytał zaskoczonym głosem
-On i matka cos kombinują. Jeszcze nie wiem co, ale nie mogę teraz przylecieć. Proszę, Shawn zrozum mnie chociaż ty – mówił Maxer. Usłyszał jak Shawn wzdycha.
-Staram się, ale nie potrafię. Maxer, Any ledwo żyje a ciebie tu nie ma. Nie mówiłem ci, ale ona była z Shujim. Oboje….
-Nie kończ. Nie chce wiedzieć. Muszę kończyć Shawn. Zadzwonię wieczorem – powiedział Maxer i rozłączył się. Schował telefon, wziął głęboki oddech i wszedł do gabinetu. Przy stole siedzieli prawnicy, obok nich Megan Rimski razem z nim, Allanem Rimskim – oprawcą Any i zabójcą Chrisa. Ręce miał zakute w kajdanki, a obok niego cały czas stało dwóch potężnych policjantów. Maite siedziała z drugiej strony stołu, jak najdalej od nich. Maxer usiadł obok niej. Chłopak spostrzegł, że ojciec mu się przygląda, ale on – jego syn – nie chciał nawet na niego patrzeć.
-Skoro już jesteśmy wszyscy przejdźmy do sedna sprawy – zaczęła Megan – Zebraliśmy się tutaj, żeby podjąć decyzje, kto zostanie nowym współwłaścicielem „Maxer Corporation”.
-Więc co on tu robi? – spytał Maxer opierając się na krześle i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Maxer zachowuj się. On, to twój tata i masz się do niego zwracać z szacunkiem – skarciła go Megan. Maxer prychnął, ale nic nie powiedział.
-Obecny tu Allan zapisał sieć hoteli Maxerowi jakiś czas temu. Jednak gdy sprawy się skomplikowały hotelem musiałam zająć  się ja, co nie było zgodne z prawem, gdyż według tego co zapisał Allan, nie mam do hotelu żadnych praw – mówiła Megan – Maxer jednak jakoś nie kwapił się by odziedziczyć dorobek swojego ojca. Chciałam więc zmusić do go ślubu, jednak mi się nie udało. Z braku innego wyjścia, postanowiłam przepisać hotel na obecną tu Maite de la Sol, odbierając tym samym Maxerowi szanse na bycie współwłaścicielem. Jednak skoro Maxer się pojawił, musimy zmienić taktykę, prawda Allan? – spytała patrząc na męża.
-Tak. Maxer, synu…. Oddam ci hotel, bez żadnych problemów, tak że zostaniesz właścicielem i wszystko będzie należeć do ciebie – mówił Allan.
-A gdzie haczyk? – spytał chłopak
-Hehehe. Jak  zawsze. Cały ty – powiedział Allan Rimski
-Więc? – niecierpliwił się Maxer
-Jest tylko jeden, mały warunek, powiem nawet waruneczek – zaczął kryminalista.
-Niech zgadnę… Mam kogoś zabić czy zgwałcić? – spytał Maxer i poczuł jak pod stołem Maite kopnęła go w kostkę. Spojrzał na nią, a ona posłała mu chłodne spojrzenie.
-Nie… to by było dla ciebie za łatwe synu. Musisz się ożenić.
-Pfff, też mi coś. Any nie będzie miała nic przeciwko.
-Nie z tym rudym stworzeniem tylko z nią – powiedział Allan i wskazał na Maite. W pokoju zapadła cisza przerywana cichymi oddechami osób się w nim znajdujących.

Any leżała w szpitalnym łóżku podłączona do kroplówek, respiratora, który pomagał jej oddychać. Kilka godzin temu została wybudzona ze śpiączki i poddana ciężkiej operacji. Straciła dużo krwi, jej organizm był słaby. Przy jej łóżku spał Shawn. Reszta przyjaciół poszła do hotelu by się zdrzemnąć. Shawn bardzo chciał zostać. Czuł się teraz odpowiedzialny za rudowłosą, tym bardziej teraz gdy nie było przy niej ani Maxera, ani Shujiego. Japończyka nie było w sali. Od godziny leżał na stole operacyjnym. Any złapała Shawna za rękę i ten się obudził. Przetarł zaspane oczy i uśmiechnął się do przyjaciółki. Pomógł Any zdjąć maskę pomagającą jej oddychać.
-Nie powinnaś jeszcze. Jesteś za słaba – powiedział.
-Wwie…wiesz – mówienie przychodziło jej z trudem – że…. Mmus… muszę
-Tak, wiem że musisz mówić – uśmiechnął się – Ale powinnaś też odpoczywać.
-Ccoo… - nie miała sił, żeby dokończyć
-Co się stało? – spytał ją, a ona pokiwała mu głową, że o to chciała zapytać – Nie wiem Any. Nie wróciłaś do hotelu po kłótni z Maxerem. Zaczęliśmy cię szukać. Gdy znalazłem cię na jakimś placu nieprzytomną i  krwawiącą… Shuji leżał obok ciebie. Z nim też nie jest najlepiej.
Any spojrzała na niego. Założyła maskę z  powrotem.  Shawn wiedział o co chce spytać.
-Mam nadzieję, że żyje. Teraz ma operację. Próbują go zszyć. Ma rozległe obrażenia wewnętrzne i stracił dużo krwi – tłumaczył jej przyjaciel.
Any spojrzała na swój brzuch.
-Pękły poprzednie szwy i trzeba cie było zszyć od nowa – wytłumaczył jej. Widział w jej oczach ból i strach. Shawn usłyszał jakiej krzyki na korytarzu. Zostawił Any i poszedł zobaczyć co się stało. Pielęgniarki biegały w jedna i w drugą stronę. Jedne znikały na Sali operacyjnej, drugie szły do laboratorium. Shawn zaczął się niepokoić o Shujiego. Zatrzymał jedną z pielęgniarek.
-Co się stało? – spytał
-Na bloku brakło krwi. Pacjent jest w ciężkim stanie. Jeśli nie znajdziemy nikogo z tą samą grupą krwi umrze.
Shawn był już teraz pewien, że ten pacjent to Shuji.
-Jaka to grupa krwi?
-Bardzo rzadka Rh- - powiedziała pielęgniarka – Zna pan kogoś z ta grupą krwi?
-Ja. Ja mam tą grupę krwi – powiedział. Pielęgniarka z początku nie chciała mu wierzyć. Shawn pokazał jej dokument, na którym było czarno na białym napisane jaka ma grupę krwi. Rh- należała do tej grupy krwi, którą miało bardzo mało ludzi. Pielęgniarka zabrała  Shawna na blok. W skrócie mu wszystko wyjaśniła, zadała masę pytań i ostrożnie zaprowadziła chłopaka na salę, gdzie Shuji był operowany.
-Mamy krew – powiedziała do jednego lekarzy. Dla Shawna wszystko działo się tak szybko.  Posadzili go na jakimś dużym fotelu, ubrali w płaszcz ochronny, wsadzili igłę do jego żył, kazali mu spokojnie siedzieć, o nic nie pytać, nic nie mówić. Shawn wiedział, że od jego krwi zależy życie Shujiego. Z początku nie lubił Japończyka, ale gdy zobaczył jak Any się uśmiecha w jego towarzystwie zmienił o nim zdanie. Chciał mu pomóc. Chciał by żył i nadal spotykał się z Any. Tym bardziej teraz, gdy Maxer bardziej  zajęty jest hotelem niż własną dziewczyną.  Zamknął oczy. Nie chciał patrzyć na to co się tu działo: jak operują Shujiego, jak jego krew przepływa do organizmu Japończyka. Zaczął myśleć o rudowłosej. O tym co znów musi przechodzić, o tym że zostawił ją samą w sali i zniknął bez wyjaśnienia.

-Nie możesz tego zrobić! – krzyczał Maxer na ojca – Nie masz prawa!
-Mam takie prawo. Hotel jest jeszcze mój, ale zawsze może być twojej matki, jeśli ty się nie zgodzisz – mówił Allan.
Maxer wyobraził sobie jak Megan zajmuję się hotelem, jak przez nią wszystko się sypie, jak hotel traci na wartości aż w końcu jak sieć „Maxer Corporation” przestaje istnieć. Nie mógł na to pozwolić. Spojrzał na Maite i jej kamienną twarz. Nie nic nie mówiła, ale Maxer wiedział, że i dla niej ten warunek był szokiem.  Westchnął i wstał w fotela.Oparł się rękami o blat stołu, zagryzł dolną wargę, spojrzał na Maite, potem na prawników, na matkę i na końcu na jego.
-Zgoda. Zrobię to – powiedział stanowczym głosem
-Maxer – wyszeptała Maite. Nie mogła uwierzyć, że Maxer się zgodził. Po prostu nie potrafiła w to uwierzyć. Maxer wiedział, że ta decyzja zaważy na jego związku z rudowłosą, ale obiecał sobie, że zrobi wszystko by odzyskać hotel, nawet jeśli będzie musiał ożenić się Maite, wbrew swojej woli.

Anylkaa

`Rozdział 125` - Trudne chwile


-Aaaaany – mamrotał Shuji – Ppproszę – mówił ostatkami sił. Any jednak nie reagowała. Shuji nie wiedział o tym , że Any została postrzelona i o tym  co przeszła. Cios zadany Any przez jednego ze zbirów, był mocny, zagojona rana i szwy powoli pękały. Any leżała na posadzce i wyglądała jakby nie żyła. Shuji też ledwo się trzymał. Nie miał pojęcia co robić. Chciał tylko żeby rudowłosa żyła. Jemu było wszystko jedno. Chciał coś jeszcze powiedzieć ale ból odebrał mu siły i stracił przytomność. Była ciemna, głucha noc i szanse, że o tej porze ktoś ich odnajdzie i zadzwoni na pogotowie były nikłe.
Tymczasem w hotelu przyjaciele nie mogli usiedzieć w miejscu. Martwili się o rudowłosą. Nie odbierała telefonów, nie dawała znaków życia. Ayumi i Nanu wpadły w panikę, chłopacy próbowali je uspokoić.
-Mówię wam, że coś się stało. Znam Any nie od dziś – mówiła Ayumi
-Pewnie spotkała tego całego Shujiego i nieźle się  z nim bawi – rzucił Shawn a Nanumi posłała mu złowrogie spojrzenie. Wiedziała jak bardzo chłopacy nie lubią Shujiego, i to tylko dlatego, że zaleca się do Any.
-Dzwoniłam do niej chyba z 30 razy – powiedziała Ayumi nerwowo chodząc po pokoju- Nie mogę tak dłużej. Nan idziesz ze mną? – spytała przyjaciółkę. Nanumi się zgodziła i już miały wyjść, gdy chłopacy je zatrzymali.
-No co? Idziemy z wami – powiedział Martin.
Noc była ciepła i przyjemna, ale niepokój który ogarnął Nanumi był dla niej znakiem, że coś się stało.
Omówili krótki plan jak się rozdzielić i ruszyli szukać Any.
„Any zniknęła. Nie ma jej od waszej kłótni. Wrócisz?” – pisał Shawn do Maxera
Ja pierdolę…. Znajdź ją, proszę cię. Nie mogę wrócić. Nie teraz – odpisał Maxer
Shawn nic więcej nie odpisał. Nie miał za złe przyjacielowi, że wrócił do Monterrey walczyć o swoje prawa do hotelu. Na marne wykręcał numer do Any- nie odbierała, ale Shawn miał nadzieje, że może gdzieś usłyszy dźwięk jej telefonu. Zbliżała się  1 w nocy. Shawn nie znał Cancun, więc przemierzał miasto na oślep. Przeszedł obok jakiegoś klombu kwiatów i dotarł na plac, lekko oświetlony latarniami. Cały czas dzwonił do przyjaciółki. Usłyszał nagle znajomy dźwięk jej telefonu. Skierował się w stronę skąd dochodził i po chwili dotarł do miejsca gdzie nieprzytomni leżeli Any i Shuji.
-Jasna cholera! – powiedział gdy zobaczył w jakim stanie jest Any. Podszedł do niej by sprawdzić puls, którego nie czuł.
-Any,  nie rób nam tego – mamrotał do siebie. Był zdenerwowany jednak zachował trzeźwy umysł. Zadzwonił  po karetkę, z trudem wytłumaczył gdzie jest i czekał. Sprawdził czy Shuji ma puls. Odetchnął z ulgą gdy poczuł na szyi chłopaka leciutkie pulsowanie. Uklęknął przy przyjaciółce i położył jej głowę na swoich kolanach. Zadzwonił do Nanu, która miała przekazać informację reszcie. Shawn kazał im czekać w szpitalu. Przyjechała karetka. Nawet ratowników medycznych trochę zaskoczył ten widok. Ułożyli na noszach Any. Shawn nalegał by go zabrali i w końcu się zgodzili. Druga karetka zabrała Shujiego. Ratownik zaczął opatrywać rudowłosą. Ciężko mu było zatamować krwotok z  brzucha. Spojrzał na Shawna, gdy zobaczył rozerwane szwy.
-Została postrzelona na początku roku. Kula utkwiła w środku – wytłumaczył mu. Dojechali do szpitala i Any razem z Japończykiem zostali zabrani na OIOM. Przed szpitalem czekali przyjaciele. Ayumi łkała w ramionach Martina, Nan rzuciła się Shawnowi w ramiona i też zaczęła płakać. Weszli do środka i pozostało im tylko czekać na cud. Teku zadzwonił do Maxera.
-Znaleźliście ją? – spytał Rimski gdy tylko usłyszał głos przyjaciela
-Kurwa Maxer, ona może tego nie przeżyć… kolejny raz.
-Teku, o czym ty mówisz?
-Shawn znalazł ją nieprzytomną i pobitą na placu, razem z Shujim. Oboje byli nieprzytomni.
-Operują ją?
-Wiesz, że nie mogą. Jest za późno na operacje. Muszę kończyć, ale na twoim miejscu bym wracał – powiedział Teku i rozłączył się. Maxer tak cholernie tęsknił za dziewczyną i zaczął mieć wyrzuty, że wrócił do Monterrey. Chciał być teraz przy dziewczynie, jednak interesy mu na to nie pozwalały.
Z sali wyszedł doktor. Przyjaciele podnieśli się nie jego widok.
-Ta dziewczyna jest chyba niezniszczalna – zaczął mówić a przyjaciele powoli odetchnęli z ulgą – Udało się zatamować krwawienie, choć straciła naprawdę dużo krwi. Włączając to, że szwy po tamtej ranie zostały uszkodzone, naprawdę nie było łatwo. Teraz ją uśpiliśmy, gdyż było to konieczne. Jutro jednak musi zostać operowana.
-A co z chłopakiem? – spytał Shawn
-Cóż…. Tu niestety nie mam dobrych wieści…. Wiele narządów wewnętrznych jest uszkodzonych. Żyje i będzie żył, ale niestety dopiero jutro będziemy go mogli zoperować – powiedział lekarz i wrócił do sali gdzie leżała Any i Shuji.
-Czemu nas to spotyka? Co takiego się wydarzyło, że oni tu teraz leżą? – łkała Nanumi. Ona i Ayumi nie mogły uwierzyć, że ich kochana przyjaciółka kolejny raz leży w szpitalu i musi walczyć o życie.
-Muszę się przejść – powiedział Shawn i wyszedł na zewnątrz. Po chwili dołączyli do niego Teku i Martin.
-Co z Maxerem? – spytał Chińczyk
-A co ma być? Hotel ważniejszy niż własna dziewczyna. Aż mi cholera szkoda Any – powiedział mu Teku
-Nie mogę rozgryźć co oni robili we dwoje, że tak ich ktoś urządził – mówił Martin
-Kim w ogóle jest ten Shuji, że Any go tak lubi?
Chłopaki stali przed szpitalem i długo rozmawiali. Gdy nastał dzień nadal siedzieli przy łóżku przyjaciółki  z nadzieją, że gdy się obudzi wszystko będzie dobrze.
Tymczasem w Monterrey Maxer Rimski przygotowywał się na pierwsze i jak miał nadzieję ostatnie spotkanie z matką, prawnikami i Maite. Spodnie od garnituru, biała koszula na krótki rękaw starannie wyprasowana przez jedną z pokojówek, lśniące i eleganckie buty, włosy na żel i wyglądał jak prawdziwy, młody biznesmen, który ma przed sobą świetlaną przyszłość jako dyrektor i właściciel największej na świecie sieci hoteli „Maxer Corporation”. Tak ubrany zjechał windą na dół. W holu jak zwykle tłumy, ale na szczęście nie kręcił się nigdzie żaden wścibski paparazzi. Maxer szedł do gabinetu matki, gdzie miało się odbyć zebranie. Zaskoczył go widok czekającej pod drzwiami brunetki.
-Maite? Co ty tu robisz? – spytał witając się z nią
-Już myślałam że się nie zjawisz – mówiła – Co ja tu robię? Maxer uwierz mi naprawdę nie chcę tu być. Nie chcę od ciebie nic. Ani twojego hotelu, ani ciebie.
-Ale jednak stoisz teraz przed gabinetem tej jędzy i….?
-Eh.. – dziewczyna westchnęła ciężko – Ta jędza jak ją nazwałeś powiedziała, że muszę być na tym spotkaniu, ale nie wiem dlaczego.
-Mam ochotę ją wsadzić do tego więzienia razem z tym starym dupkiem – prawie krzyknął i walnął pięścią w ścianę.
-Any bardzo jest na mnie zła? – spytała ze skruchą Maite
-Tak. Nie. Nie wiem – chłopak nagle posmutniał
-Ej Rimski co jest?  - łagodnym głosem spytała podchodząc bliżej
-Any jest… - zaczął ale nie dokończył bo na korytarzu zobaczył  znajomą sylwetkę matki i dwóch prawników.
-Maite, kochana witaj – powiedziała Megan do dziewczyny i podeszła do syna.
-Maxer nie wiedziałam, że tu będziesz – mówiła słodkim głosem pełnym ironii
-Oj daruj sobie – odgryzł się chłopak.
Megan otwarła drzwi i weszli do środka. Podała prawnikom wodę i usiadła przy stole.
-Jeszcze momencik, czekam jeszcze na kogoś – powiedziała gdy dostrzegła zniecierpliwienie w oczach syna i Maite. Ktoś zapukał i po chwili drzwi otworzyły się i do środka weszło dwóch policjantów trzymających skutego w kajdanki mężczyznę. Maxer zamarł. Spodziewał się jakiegoś dziennikarza ale nie jego, nie tego który zniszczył mu i Any życie, nie tego przez którego zginął jego przyjaciel. Spodziewał się każdego ale nie jego.  Gwałtownie wstał z krzesła.
-Co to do cholery ma być!? – krzyknął zezłoszczony
-Synku spokojnie – odpowiedziała mu matka
-Spokojnie?! Mam być spokojny?! Myślałaś, że co? Że jak zobaczę jego – wskazał na mężczyznę – To oddam ci hotel? Ty masz naprawdę coś z głową! Zobaczysz, zgnijesz w pace razem z nim, już ja się o to postaram! – krzyknął bardzo dobitnie i wyszedł w gabinetu. Usiadł na podłodze z paneli i ukrył głowę w rękach. Nie, nie płakał ale kolejny raz poczuł się bezradny. W ciągu poprzedniego miesiąca prócz radosnych chwil miał też te złe, ale nigdy by nie pomyślał, że nowy, ostatni miesiąc tego roku zacznie w ten sposób. Nie widział tego człowieka od niecałego roku i wcale nie miał zamiaru go jeszcze kiedykolwiek ujrzeć. Nie chciał go znać, być z nim kojarzony, nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Wiedział tylko, że musi odzyskać hotel, za wszelką – nawet najwyższą – cenę.

Anylkaa


`Rozdział 124`- Dzielna Any


Śpiewając Any odnosiła wrażenie, że nikt nie wie o tym, że ona i przyjaciele tworzą zespół, który wygrał przegląd talentów. Po skończonej piosence ukłoniła się razem z Maxerem. Chcieli zaśpiewać coś jeszcze gdy tłum zaczął krzyczeć:
-„Amigos”, „Amigos”,” Amigos”!! – roznosiło się po całej plaży.
-Niech zaśpiewa cały zespół! – krzyknął ktoś z tłumu.
Any spojrzała na Maxera i chłopaków, potem na przyjaciółki, które bez chwili wahania weszły na scenę.
-Proponuję „Tras De Mi” – powiedziała Ayumi, gdy wszyscy byli gotowi, ale i zdenerwowani przed występem
-Kento nas zabije – stwierdziła Any – Ale niech wie na co nas stać.
Ayumi, Nanu, Any i Maxer stanęli na drewnianej scenie i trzymając mikrofony w rękach przy łagodnym akompaniamencie muzyki zaczęli śpiewać. Piosenka RBD „Tras De Mi” w pewnym sensie łączyła ich wszystkich. Tłum zaczął klaskać. Strach i stres minął. Cieszyli się z tego występu, z tego że mają już fanów, z tego że są już sławni. Liczyli się z tym że Kento ich za to ochrzani, ale w tym momencie to było najmniej ważne. Skończyli śpiewać i Any doszła do wniosku, że wypadało by powiedzieć kilka słów do plażowej publiczności.
-Kochani – zaczęła i tłum momentalnie ucichł – Chciałam wam podziękować, że tak serdecznie nas tutaj przyjęliście. Strasznie się cieszymy, że już mamy tyle fanów, którzy pomimo tego, że na razie śpiewamy same covery, są z nami. To naprawdę wiele dla nas znaczy. Jeszcze kilka tygodni temu, byliśmy nikomu nieznanymi ludźmi, zwyczajnymi dzieciakami. Nadal jesteśmy zwyczajni, bo ta sława nas nie zmieniła. Dziękujemy wam jeszcze raz – skończyła a tłum zaczął bić brawa. Rudowłosa wzruszyła się. Po jej policzkach, zaczęły spływać kropelki łez. Przyjaciele uznali, że to na dziś koniec ich mini koncertu i już mieli schodzić ze sceny, gdy ktoś krzyknął „Salvame”. Reakcja tłumu była natychmiastowa. Zaczęli krzyczeć „Salvame”,”Salvame”. Any spojrzała na przyjaciół i razem z nimi wróciła na scenę. Było oczywiste, że to ona ma zaśpiewać piosenkę RBD „Salvame”. Chłopaki zaczęli grać, a ona śpiewać. Tyle razy śpiewała ten utwór. Wkładała w tą piosenkę całe swoje serce, wszystko to co czuła.
-„Ocal mnie od samotności, ocal mnie od zapomnienia” – śpiewała, a jej głos roznosił się po plaży. Tłum lekko się kołysał machając rękoma w górze. Any była szczęśliwa. Dzięki tej piosence, poczuła znów że magia wraca do jej związku z Maxerem. Nie przypuszczała, że ta piosenka tak na nią zadziała.
Gdy skończyła, dostała masę oklasków, popłakał się ze szczęścia i dziękując wszystkim zeszła ze sceny. Tłum powoli się rozchodził a przyjaciele szczęśliwi i weseli wracali do hotelu. Nic nie mogło im zepsuć tej pięknej chwili. Rozległ się telefon Maxera.
-Nie odbieraj, Misiek – nalegała rudowłosa
-To Maite – powiedział, gdy spojrzał na telefon. Odebrał.
-Hej Maxer. Możesz już rozmawiać? Dzwoniłam do ciebie milion razy – mówiła brunetka
-Stało się coś? – spytał chłopak trochę przerażonym głosem.
-Coś. I to bardzo wielkie coś.
-Możesz jaśniej – nalegał chłopak
-Nie będę cie dłużej trzymać w niepewności. Megan chce przepisać na mnie część hotelu, która prawnie należy do ciebie.
Maxer, który przez ten cały czas szedł, teraz nagle stanął. Przyjaciele też się zatrzymali.
-Żartujesz? Powiedz, że żartujesz.
-Maxer to nie są żarty. Och… Any może być na mnie zła, ale gdziekolwiek jesteś proszę przyjedź jak najszybciej. Ja… To znaczy, Megan postradała zmysły. Ja wcale nie chce mieć żadnych udziałów w tym co należy do ciebie – mówiła Maite, a w jej głosie Maxer słyszał zdenerwowanie i smutek.
-Przecież ona nie może. Ojciec tak zapisał papiery, że ona nie może. Po prostu to jest niemożliwe – Maxer próbował przekonać Maite, jednak  nawet samego siebie nie mógł przekonać.
-Maxer… Po prostu przyjedź i przeproś Any ode mnie – powiedziała i skończyła. Maxer długo nic nie mówił. Schwał telefon do kieszeni i próbował poukładać myśli. Nie mógł uwierzyć, że matka posunie się aż tak daleko, że będzie chciała odebrać mu to, co prawnie jest jego. Nie chciał zostawiać Any, ale wiedział, że jeśli nie wróci do Monterrey straci „Maxer Corporation” na zawsze.
-Maxer co jest? – spytał Shawn
-Matka stwarza problemy – powiedział i zwrócił się do Any – Skarbie – pocałował ją – Maite cie przeprasza i ja też, ale…. Och… muszę wracać.
-Ale jak to? Maxer dlaczego? – Any nie rozumiała
-Słuchaj – złapał ją za ręce – Czy jeśli pojadę nie będziesz na mnie zła?
-Nie będę jeśli powiesz nam o co chodzi – rudowłosa pocałowała chłopaka
-Matka chce przepisać hotel na Maite, choć nie ma takiego prawa – wytłumaczył im chłopak
-Więc w czym problem? – spytał Shawn
-O ile dobrze zrozumiałem Maite, matka przekupiła prawników, albo knuje ze starym.
-Jeszcze tego brakowało.
-Wrócimy z tobą – zaproponowała Any
Maxer mocno ją przytulił.
-Wrócę. Obiecuję. A w tym czasie, gdy mnie nie będzie masz się świetnie bawić. A jak wrócę, pójdziemy na imprezę – mówił Maxer
-To kiedy jedziesz? – spytała smutno rudowłosa
-Za godzinę mam samolot.
-Że dziś? – spytała z niedowierzaniem
Pokiwał głową. Any się wkurzyła. To miały być jej najlepsze wakacje. Miała spędzić je szczęśliwie z Maxerem, a teraz co? Nie widziała dalszego sensu by tu zostać, gdy jego z nią nie będzie.
-Jedź! Cholera, jedź sobie! – zaczęła krzyczeć – Twój wybór. Do zobaczenia w Monterrey – rzuciła chłopakowi w twarz. Oddaliła się od przyjaciół i zaczęła biec przed siebie. Nienawidziła Megan za to co robi Maxerowi,  nienawidziła teraz Maite, za to, że zadzwoniła, nienawidziła całego „Maxer Corporation”. Maxer próbował biec za nią, ale po jakimś czasie ją zgubił. Przygnębiony wrócił do hotelu, przebrał się i pojechał na lotnisko, by za godzinę być znów w Monterrey i kłócić się z matką o prawa do hotelu.
Był już zmrok, gdy Any siedziała na jakiejś ławce. Jeszcze kilka godzin temu była tak szczęśliwa gdy śpiewała, a teraz znów dopadł ją smutek. Usłyszała nagle jakieś krzyki. Skierowała się w stronę skąd dochodziły. Obok jakiegoś placu ujrzała grupkę kłócących się ludzi. Podeszła bliżej, by słyszeć co mówią, ale tak żeby jej nie widzieli.
-Mówiłem wam, że jestem czysty. Nie mam nic – usłyszała czyjś głos który wydał jej się znajomy.
-I tak cie dopadniemy. Mogłeś go zabić – mówił jakiś chłopak z łysą głową.
-To było dawno – tłumaczył się znajomy głos
-Tamci zbyt łagodnie cię potraktowali  - odezwał się inny z żółtymi włosami. Choć było ciemno, Any widziała wszystko co się działo na placu, gdyż był on oświetlany.
-Długo cię szukaliśmy Japończyku. Masz taką ładną buźkę, szkoda tylko, że za chwilę ci ją oszpecimy – powiedział jakiś chłopak z bródką i uderzył owego Japończyka. Any czuła strach, ale chciała się upewnić czy głos bitego chłopaka, jest głosem tego o którym myślała. Wyjrzała na chwilę z ukrycia i zobaczyła jak 3 chłopaków bije jednego. Tym jednym był Japończyk, który zabiegał o Any. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć, że biją Shujiego. Nie mogła tego tak zostawić. Choć kurs samoobrony na który poszła w Pekinie razem z Nanumi był dawno i do tej pory jej się nie przydał w życiu teraz był jej potrzebny aż nadto. Szybko przypomniała sobie podstawowe techniki i czekała na odpowiedni moment.
-Za każdy gram tego świństwa, przez które mogłeś go zabić – powiedział łysy i Any usłyszała cichy jęk opadającego na posadzkę Shujiego. Ruszyła do ataku.
-Zostawcie go! – krzyknęła i strach który w sobie nosiła nagle gdzieś uleciał. Poczuła, że może wszystko, nawet pokonać tych ochrypków. Jakaś niewidzialna siła wstąpiła w nią, tylko po to by pomóc Shujiemu.
-Aaany – wymamrotał Shuji plując krwią – Ccco….ty….
-Nic nie mów. Potem pogadamy – rzuciła w jego stronę i w ostatniej chwili uniknęła ciosu od chłopaka w żółtych włosach. „Teraz albo nigdy” – pomyślała i kopnęła łysego w czułe miejsce. Ten zwinął się z bólu i jęcząc upadł na posadzkę. Chłopak z bródką szedł w jej stronę. Any przygotowała się i po chwili przerzuciła wroga przez ramię, tak, że ten upadł i stracił przytomność. „Jeszcze jeden” – pomyślała i nie zdążyła uniknąć ciosu przeciwnika, który walnął ją w twarz a gdy upadła kopnął w brzuch. Straciła przytomność.
-Aaany – mamrotał pół przytomny Shuji. Koleś z bródką podszedł do niego i kopnął go w brzuch. Shuji splunął krwią. Ostatkami sił doczołgał się do rudowłosej, która nie reagowała na jego wołanie. Złapał ją z rękę i modlił się by dziewczyna przeżyła.

Anylkaa


Piosenka w tym rozdziale to RBD"Salvame"
P.S Wybaczcie, za częste używanie piosenek RBD ale ja się na nich wychowałam gdy byli popularni razem z serialem "Zbuntowani" :) 

`Rozdział 123` - "Nadal istnieje miłość"


-Co on tu robi? – spytał Maxer Any, gdy dobiegł do niej i zobaczył idącego w ich stronę Shujiego. Objął dziewczynę w pasie by za wszelką cenę pokazać chłopakowi, że Any należy tylko do niego.
-Nie wiem Maxer. Słuchaj… idź do reszty, a ja z nim pogadam – powiedziała  i pocałowała chłopaka. Maxer niechętnie odszedł. Choć wiedział, że ma Shujiego „w garści” zaczęło go bardzo niepokoi zachowanie Any na widok Japończyka. Szybko jednak odsunął te myśli od siebie, gdy zobaczył, że grupka dziewczyn siedzących na plaży przygląda mu się bacznie. Pomachał im i wrócił do znajomych.
-Gdzie Any? – spytała Ayumi. Maxer nie odpowiedział. Położył się na kocu, zamknął oczy i próbował nie myśleć. Any obiecała mu, że zaczną wszystko od nowa.
-Maxer, gdzie Any? – spytał tym razem Teku
-Z Shujim – wymamrotał
Ayumi i Nanu poderwały się z miejsca.
-Ale co… - chciała spytać Nanu ale Maxer ja uprzedził
-Też nie wiem co on tu robi. Jeśli to wszystko to dajcie mi się w spokoju poopalać – powiedział trochę ze smutkiem w głosie. Ayumi i Nanu nie mogły patrzeć jak ich przyjaciółka marnuje sobie związek z Maxerem. Odeszły trochę na bok, by chłopacy i ich nie słyszeli.
-Nie mogę uwierzyć –szeptała Chinka
-Any tak bardzo chciała odzyskać Maxera, ten wyjazd miał po to być – mamrotała Ayumi- Co robimy?
- Nie mogę tego tak zostawić. Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar ich śledzić.
-Nanumi błagam cię.
-Idziesz?
-Idę – powiedziała Ayumi i nic nie mówiąc chłopakom odeszły.
Shawn, Teku i Martin siedzieli obok Maxera i popijając piwo gapili się na zgrabne dziewczyny w bikini. Maxer leżał i nic nie mówił. Czuł, że go to przerasta. Chciał żeby Any przestała się spotykać z Japończykiem. Wiedział, że jeśli dziewczyna dowie się prawdy o Shujim przestanie się z nim spotykać. Ale Maxer wiedział też, że jeśli powie to Any wprost ta mu nie uwierzy. Zaczął obmyślać plan, który miał zakończyć znajomość Any i Shujiego.
-Tej Maxer czemu nic z tym nie zrobisz? – spytał Shawn podając  mu piwo, które przyjął i zaczął pić
-Z czym? – spytał Rimski jakby nie wiedział o co chodzi. Podniósł się z koca i usiadł po turecku.
-Stary, no weź ten cały Japończyk chce ci ją zabrać. Masz zamiar tak siedzieć? – karcił go Martin
-Mm. Dokładnie. Martin ma rację – mówił Shawn popijając kolejne piwo – Chłopak ją bajeruje, a Any na niego leci. Nawet  my to w końcu zauważaliśmy.
-Przejrzyj na oczy Maxer.
-Dacie mi spokój?- powiedział Maxer otwierając kolejne piwo – Any jest mi wierna. Jeśli zabroniłbym się jej z nim spotykać, pomyślała by że jestem zazdrosny, i stwierdziła, że jej nie ufam.
-A jak jest naprawdę? – odezwał się milczący do tej pory Teku
Maxer odłożył piwo i wstał.
-Czuję się bezradny, bo znów ją mogę stracić. Kocham ją i nie potrafię bez niej żyć, ale ten cały Shuji i tak mi ją odbierze. Nie potrafię bez niej żyć, jest dla mnie powietrzem, wiecie o tym, ale… - głos mu się załamał. Nie mógł mówić dalej. Zrobił łyk piwa i poszedł połazić po Cancun.
-Ale co? – spytał Shawn, który nie bardzo wiedział co przyjaciel miał na myśli.
-Ale on się boi, że Any już nie czuje tego samego. Wiecie tak długa rozłąka jest dla nich obojga trudna – wytłumaczył im Teku.
-Może im jakoś pomożemy?  - zaproponował Martin
-I nawet wiem jak – dodał Shawn i chłopacy zaczęli obmyślać plan, jak przywrócić wypaloną miłość pomiędzy tą dwójką.
Tymczasem rudzielec świetnie się bawił w towarzystwie Shujiego. Siedzieli teraz w jednej z kawiarenek i jedli lody na ochłodę. Kilka stolików dalej siedziały Ayumi i Nanu schowane pod ogromnymi kapeluszami. Przyjaciółki śledziły każdy ruch Any.
-Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś – powiedziała Any
-Aż tak się cieszysz? – spytał
-Mmm, i to bardzo – uśmiechnęła się – Ale nadal nie wiem co cię tu sprowadza.
-Ty – powiedział bez wahania. Łyżeczka z lodami, którą trzymała Any zawisła w powietrzu i po chwili upadła. Any była zaskoczona ta odpowiedzią. Choć wiedziała, co Shuji do niej czuje nie chciała tego nigdy usłyszeć. Wstała i już miała odejść, gdy zobaczyła dwie znajome twarze siedzące kilka stolików dalej. Ayumi i Nanumi to dostrzegły i szybko ulotniły się z kawiarenki. Any zapłaciła za swoją porcję lodów i bez słowa wyszła. Shuji zrobił to samo. Dogonił dziewczynę na ulicy.
-Any, Any zaczekaj! – krzyczał ale rudowłosa nie reagowała. W klombie kwiatów ukryły się Ayumi i Nanu. Zachowanie przyjaciółki bardzo je ucieszyło. Shuji zaczął biec za Any aż w końcu dogonił ją przy drodze na plaży i złapał ją za rękę. Any gwałtownie się wyrwała i chciała iść dalej, jednak Shuji złapał ją w pasie. Dziewczyna nadepnęła chłopaka na nogę i ten ją puścił. Stali teraz naprzeciw siebie i spoglądali sobie prosto w oczy.
-Co cię ugryzło piękna? – spytał chłopak
-Shuji… ja naprawdę bardzo cię lubię ale…. Ale nigdy cię nie pokocham.
-Any…
-Te wakacje, to wakacje moje i Maxera i nikt nie ma prawa nam ich zniszczyć,a tym bardziej ty.
-Zastanów się. Maxer to bogacz. Ze mną będziesz miała inaczej – prosił ją chłopak
-Zrozum. Dotarło do mnie, że żyjemy w dwóch innych światach.
-Ale możemy żyć w jednym – przysunął się bliżej niej. Any odsuwała się coraz bardziej, aż w końcu się potknęła i upadła na piasek, Shuji upadł na nią.
-Zostaw – powiedziała stanowczo. Całą sytuację obserwowały oczywiście po kryjomu Ayumi i Nanu.
-Nie. Muszę wiedzieć czemu wolisz jego ode mnie.
Any nie wiedziała co powiedzieć. „Bajeczne” oczy Shujiego kolejny raz ją zahipnotyzowały. Już miała coś powiedzieć, gdy  usłyszała za plecami znajomy, męski głos.
- Nie za wygodnie ci na mojej dziewczynie?
Japończyk gwałtownie się podniósł. Any spoglądała na tą całą sytuację siedząc na ciepłym piasku. Ayumi i Nanu teraz wyszły z ukrycia. Obok Maxera jak duchy pojawili się przyjaciele. Wszyscy przeciwko Shujiemu.
- Zaprosiłeś kumpli bo się boisz? – rzucił Shuji. Maxer nie miał zamiaru się z nim bić, przynajmniej nie na oczach Any i tłumu, który w kilka sekund zgromadził się wokół nich.
-Maxer chodź – ponaglał go Martin
-Mam to tak zostawić? – spytał
-No dalej uderz mnie – ciągnął Shuji. Rimski podszedł bliżej niego. Gniew w ich oczach było widać z daleka.
-Chciałbyś, co nie? – odpowiedział mu Maxer, jednak nic nie zrobił.
-Prędzej czy później i tak cie dorwę – szepnął mu Shuji
-DOSYĆ! – krzyknęła rudowłosa i wstała z piasku. Odciągnęła Maxera od Japończyka i na oczach wielu ludzi pocałowała Maxera. Ludzie zaczęli wiwatować i bić brawa. Para uśmiechała się do siebie. Shuji odszedł. Był zły, wkurzony, rozwścieczony, że Any go tak wykiwała. Obiecał sobie, że tak tego nie zostawi.
Tłum się rozszedł, a nasi przyjaciele wrócili na plażę, gdzie byli wcześniej.
-Co to ma być? – spytała Any gdy zobaczyła na plaży mini scenę na której stały głośniki i kilka instrumentów.
-Koncert. Mini koncert  - powiedział Shawn.
-Nie rozumiem.
-Chcemy dać wam powera, pomóc wam. Skoro tak bardzo kochacie muzykę pomyśleliśmy, że jeśli razem zaśpiewacie to wtedy no wiecie – wytłumaczył im Shawn.
-To ma być żart?Tak? – Any nie mogła uwierzyć, że chłopacy to naprawdę zrobili, że włożyli tyle trudu, żeby pomóc jej i Maxerowi odnaleźć utraconą miłość.
-Mi pasuje- dodała po chwili i z  uśmiechem weszła na mini scenę zrobiona z drewnianych desek. Obok niej stanął Maxer. Shawn i Teku postanowili  im przygrywać na pożyczonych instrumentach.
-Od czego zaczynamy? – spytał Maxer
-„Aun Hay Algo” – zaproponowała rudowłosa
-No patrz, piosenka jakby o nas – uśmiechnął się Maxer. Teku i Shawn po cichu przygrywali, żeby ich nie zagłuszać. Słysząc tak piękne głosy na plażę przychodziło coraz więcej turystów. Ayumi i Nanu zachwycone stały pod sceną i wesoło tańczyły.
-„Może miedzy nami dwojgiem nadal istnieje miłość” –śpiewała Any
-„Między mną a tobą są stare uczucia, jednak nigdy nie sądziłem, ze powrócą” – wtórował jej Maxer. Muzyka ich zbliżała do siebie. Każdy wers tej piosenki wzbudzał w nich płomień dawnej miłości. Gdy skończyli dostali gromkie brawa i oboje bardzo się cieszyli. Chcieli śpiewać i śpiewać. Na plaży zebrał się tłum ludzi. Wszyscy chcieli wiedzieć, kto to śpiewa i to z taki uczuciami.
-Teraz ty wybierz – szepnęła Any chłopakowi gdy skończyli
-Może „La Fuerza Del Destino” Marc’a Anthon’yego i Sandry Echeverri? – zaproponował. Any się zgodziła, jednak Shawn i Teku nie znali tej piosenki, dlatego para musiała śpiewać acapella. Oboje znali tę piosenkę od niedawna, ale oboje bardzo ją polubili. Szybko uczyli się tekstu. W każdej piosence była  jakby cząstką ich życia spędzonego razem, każde słowo zwracało im wspólnie spędzone chwile, każda kolejna linijka tekstu sprawiała, że powoli chemia pomiędzy nimi wracała. Przyjaciele spoglądali na nich z radością i cieszyli się że plan chłopaków się powiódł.
-„I niech siła przeznaczenia złączy na nowo ciebie ze mną…. Z miłości” – śpiewała zakochana para a ich głosy uzupełniały się nawzajem. Any zapomniała o incydencie z Shujim. Postanowiła o nim nie myśleć i skupić się na swojej karierze. Śpiewanie z Maxerem dało jej do zrozumienia, że nadal jest tą samą Any, że nadal potrafi się śmiać i wygłupiać, a co najważniejsze że nadal kocha Maxera tak jak kochała go kilka lat temu.

Anylkaa

`Rozdział 122`- Cancun


Any i Maxer w radosnych nastrojach wrócili do hotelu. Dziewczyna niestety nie znalazła sukienki od przyjaciela, co ją trochę zasmuciło. Pożegnała się z Maxerem  i poszła do apartamentu Nanumi. Tam zastała dziewczyny siedzące w piżamach i czekające na nią.
-Nie śpicie? – spytała i usiadła obok Ayumi
-Musimy pogadać Any – powiedziała Nanu
-O czym?
- O tobie i Shujim.
-Nie ma o czym rozmawiać – powiedziała rudowłosa i wstała. Nanu zagrodziła jej drogę.
-Chcę iść spać – powiedziała Any, czując że ta rozmowa i tak się odbędzie.
-Siadaj!  - prawie krzyknęła Nanu. Rudowłosa posłusznie usiadła na kanapie i milczała. Czekała tylko, aż dziewczyny zaczną ją ochrzaniać, choć nie bardzo wiedziała za co.
-Any, my tylko chcemy twojego dobra – zaczęła Ayumi
-Nie możesz zakochać się w Shujim, przecież masz Maxera – dodała Nanu
-A co jeśli jest już za późno? – spytała rudowłosa
Ayumi i Nanu spojrzały na siebie przerażone.
-Any, na Boga, ty mówisz serio?
-Nanu, błagam cię…. Shuji to naprawdę tylko kumpel, jednak… - urwała bo nie bardzo wiedziała co powiedzieć.
-Jednak ma w sobie, to co miał Maxer gdy go poznałaś – dokończyła za nią Ayumi. Rudowłosa spojrzała na przyjaciółkę zaskoczona tym co powiedziała.
-Ayumi, skąd ty… Eh… Tak to prawda. Shuji ma w sobie tą tajemniczość, którą miał Maxer gdy zaczęłam z nim być – ciągnęła Any. Chciała to z siebie wyrzucić, podzielić się kimś z tym co czuje – Wiecie, Shuji dał mi na urodziny prezent – pokazała dziewczynom łańcuszek – Gdy go pierwszy raz spotkałam, Maxer jeszcze mnie nie pamiętał. Przypomniałam sobie twoje słowa Nanu, gdy w garderobie mówiłaś, że nie mogę wiecznie czekać na Maxera. Postanowiłam dać Shujiemu szansę. Gdy Maxerowi wróciła pamięć nie wiedziałam co zrobić…
-A teraz wiesz? – spytała Ayumi podchodząc do przyjaciółki i przytulając ją.
-Więc, gdy Maxerowi wróciła pamięć nie wiedziałam co zrobić. Wróciłam do niego, bo wiedziałam, że nie potrafię dłużej żyć bez niego. W między czasie jednak w moim sercu narodziła się iskierka zauroczenia - nie wiem jak to inaczej nazwać –w każdym bądź razie nie potrafię z tym walczyć. Jestem rozdarta, podzielona. Moje serce jest podzielone. Kocham Maxera tego jestem pewna, ale…
-Ale nie potrafisz nie myśleć o Shujim.
-Nie kocham Shujiego dziewczyny! – krzyknęła Any. Nie mogła powiedzieć dziewczynom o pocałunku, nie mogła a raczej nie chciała.
-Już dobrze Any. Wierzymy ci. Nie chcemy tylko, żebyś ty i Maxer znów się rozstali.
-Pomiędzy nami nie ma już tej dawnej chemii. Albo to ja albo to Maxer. Któreś z nas się wypaliło, nasza miłość się wypaliła, ulotniła. Pamiętam – gdy Maxer ze mną zerwał, po tym jak dowiedział się, że mam córkę – jak powiedział, że nasz miłość była magiczna, i że miłość została, ale magii już nie ma.
-Zrób wszystko, żeby magia wróciła. Stać cie na to Any.
Przez chwilę milczały. Any przypomniała sobie jeden z odcinków swojej ulubionej telenoweli ”Rebelde”. Był to odcinek w którym Mia i Miquel udali się na bezludna wyspę, by spędzić ze sobą czas, po wielu wydarzeniach. Byli tak wtedy tacy szczęśliwi i zakochani. Widać było pomiędzy nimi niezniszczalną więź miłości. Była w nich ta magia, ta miłosna chemia. Wspólnie się kąpali, wygłupiali w wodzie, Miquel traktował Mię jak księżniczkę. Any zawsze lubiła ta parę, i zawsze im zazdrościła, choć wiedziała, że to tylko film. Wiedziała jednak, że wypad do Cancun to jedyna szansa by magia w jej związku powróciła.
-Macie racje. Stać mnie na to. Dziękuje dziewczyny. Jesteście najlepszymi przyjaciółkami na świecie – mocno się do nich przytuliła i poszła do swojego pokoju. Wzięła prysznic, po czym usiadła na łóżku i napisała smsa do Maxera: „Dziewczyny przeprowadziły ze mną przesłuchanie :D Idę spać. Śpij dobrze. Już jutro zaczniemy od nowa. Kocham Cię. Any ;*”.W kilka sekund później otrzymała odpowiedź od chłopaka: „One naprawdę, nie mogą bez ciebie żyć :D Wiem, co chcesz zaczynać od nowa i ja też tego chcę Rudzielcu. Myślę, że skoro razem tego chcemy, to nam się uda. Dobrej nocy. Kocham Cię;*”. Any uśmiechnęła się, położyła na łóżku i chwilę później spała w najlepsze.
Rudowłosa przeklinała w duchu budzik, który obudził ja o 6:00. Nie chciało jej się wstawać, dopóki nie usłyszała w kuchni głosów przyjaciół. „Cancun” – pomyślała i szybko zerwała się z łóżka. Wzięła szybką kąpiel, włosy związała w dwa warkocze, założyła biały t-shirt, krótkie spodenki i z uśmiechem na twarzy wyszła z pokoju. W salonie siedział Maxer i Teku, a po kuchni kręciła się Nanumi. Dziewczyna przywitała się Maxerem namiętnym pocałunkiem i poszła pomóc Nanu robić śniadanie. ---Gdzie reszta? –spytała
-Martin i Shawn spali, gdy wychodziliśmy – powiedział Teku – A Ayumi?
-Eh… co z nich za śpiochy – rzuciła Any.
Z pokoju wyszła Ayumi ubrana w letnią sukienkę, a za chwilę w salonie pojawił się Shawn z Martiniem. Usiedli do wspólnego śniadania i rozmawiali o tym co będą robić a przepięknym Cancun. Każdy miał inne plany, ale i tak wiedzieli, że będą robić to co będą chcieli. Zjedli śniadanie i po chwili z pełnym walizkami i uśmiechami na twarzy zjeżdżali windą do holu. Była wczesna godzina, więc w holu prawie było pusto. Pod hotelem stała czarna limuzyna – własność Maxera. Za kierownicą siedział James – osobisty szofer Maxera, z którego chłopak rzadko korzystał. Po kilku minutach dotarli na lotnisko. Zostawili bagaże, przeszli bez problemu przez bramki i z uśmiechami na twarzy wsiedli do samolotu. Lecąc do Cancun Any obmyślała co będzie robić z chłopakiem by znów się do siebie zbliżyć. Wiedziała, że nie będzie to łatwe, ale wiedziała też, że Maxer też tego chce. Lot trwał zaledwie godzinę.
-WITAJ CANCUN! – krzyknęła Any gdy wysiadali z samolotu. Reszta pasażerów dziwnie się na nią patrzyła, ale jej to nie przeszkadzało, nie teraz gdy miała przy sobie przyjaciół, chłopaka i cudowne Cancun przed sobą. Przyjaciele zaczęli jej wtórować. i wchodząc na lotnisko śpiewali krótką przyśpiewkę o Cancun wymyśloną na szybko. Jedni spoglądali z zachwytem, że tak ładnie śpiewają, drudzy zaś uznali ich za dziwaków. Z lotniska do hotelu zabrała ich taksówka. Przez szybę Any podziwiała przecudne widoki na plażę i morze. Cancun było przepięknym miejscem. Położona nad Morzem Karaibskim miejscowość od dawna przyciągała turystów. Dotarli do luksusowego hotelu, który jednak nie należał do sieci „Maxer Corporation”, jednak był i tak najwyższej klasy. Przyjaciele szybko się przebrali, zabrali najpotrzebniejsze Reczy i ruszyli na podbój miasta. Pierwsza rzecz to oczywiście plaża rozciągająca się na około 22 km i przeźroczyste Morze Karaibskie. Pogoda dopisywała. Było bardzo ciepło. Chłopaki poszli się kąpać, Nanu i Ayumi opalały się a Any nie mogła się nacieszyć widokiem tego miejsca. Wszystko jej się tu podobało. Cancun było rajem dla truystów. Oferowało im masę atrakcji  począwszy od pływania z delfinami i lotu samolotem nad Morzem Karaibskim i na możliwości  uprawiania różnych sportów wodnych skończywszy. Rudowłosa spoglądała jak Maxer i chłopaki pływają i wygłupiają się w wodzie. Kochała takiego Maxera. Takiego wesołego, zabawnego, jakby nie miał żadnych problemów. Nie było wiatru, więc szybko poczuła jak słońce piecze jej ciało. Weszła do wody i poczuła się odprężona. Poczuła przypływ energii i siły. Poczuł jak delikatne fale odbijają się o jej ciało. Any czuła jakby odżyła. Maxer podpłynął do niej i mocno a zarazem namiętnie pocałował. „To będą nasze wakacje” – pomyślała i zaczęła łaskotać chłopaka. Ten nie pozostał jej dłużny. Any chlapała go wodą i prosiła żeby przestał, więc w końcu uległ. Ayumi i Nanu uśmiechnęły się do siebie.
-Myślisz o tym co ja? – spytała Chinka
-Że zaczynają od nowa? Tak, tak myślę – odpowiedziała jej Ayumi.
Rudowłosa i Rimski wyszli z wody. Położyli się obok przyjaciół by wyschnąć. Any cały czas była uśmiechniętą, jak  nigdy. Cieszyły ją  te wakacje, cieszyło ją tutaj w Cancun dosłownie wszystko. Zakochała się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia.
-Idziemy? – spytał nagle Maxer i załapał ją za rękę
-Gdzie? Chcę się opalić Maaaaaxer, prooooszę – powiedziała
-Nie ma mowy. Idziesz ze mną – nalegał. Any jednak nie miała zamiaru się stąd ruszać. Maxer jednak postawił na swoim. Złapał Any w pasie, podniósł ją i przerzucił przez ramię. Any strasznie się to nie spodobało. Kopała chłopaka nogami, wierciła się, krzyczała. Reszta przyjaciół nie mogła wytrzymać ze śmiechu. Teku zrobił kilka zdjęć, by uwiecznić tę komiczną scenę.
-Rismki puść mnie do cholery! – krzyknęła Any, choć tak naprawdę trochę jej pasowało, że chłopak ją niesie bo przynajmniej nie musiała iść.
-Tej Fores jak ty się do mnie odzywasz?!  - odpowiedział jej ze śmiechem
-No co? No co? – ciągnęła Any przewieszona przez ramię Maxera głową w dół. Wiedziała co zrobić, żeby chłopak puścił. Zaczęła go powoli szczypać i łaskotać.
-Any proszę, przestań, bo cię puszczę – mówił, gdy łaskotki dziewczyny coraz bardziej go rozpraszały
-To puść – powiedziała dumnie. Maxer odstawił dziewczynę i chciał jej się odpłacić łaskotkami jednak Any mu uciekła. Gonił ją wokół straganów, po ulicy, parku aż w końcu zatrzymał się gdy zobaczył, że rudowłosa stoi na chodniku i wpatruje się w jakiegoś chłopaka. Any nie mogła uwierzyć, w to kogo zobaczyła. Chciała mieć spokojne wakacje, bez żadnych wątpliwości, co do swojej miłości do Maxera, chciała znów cieszyć się życiem a tu pojawił się on. Przystojny Japończyk, z nagim torsem, włosami na jeża, rozbrajającym uśmiechem i swoimi „bajecznymi” oczami.


P.S Pamiętaj, że zawsze możesz polubić bloga na Facebooku TUTAJ :D
Anylkaa

`Rozdział 121` - Piosenka Any


-Jestem padnięta – powiedziała Ayumi gdy „Amigos” wróciło do hotelu.
-Ja też – odpowiedziała Any i rzuciła się na kanapę w apartamencie Nanumi – Maaaaxer zamów lody – dodała i spojrzała z uśmiechem na chłopaka
-Dla mnie też – odezwała się Nanu
-I dla mnie – wtórowała jej Ayumi
-Eh…. Co ja z wami mam dziewczyny – powiedział chłopak z uśmiechem – Wy też chcecie? – spytał chłopaków, którzy się zgodzili. Rimski podszedł do telefonu, który służył m.in. do zamawiania potraw z kuchni, zamawiania taxi, czy wczesnego budzenia. Pogadał chwilę z jakimś człowiekiem, po czym usiadł obok Any.
-Zaraz ktoś z kuchni do nas przyjdzie – powiedział i włączył TV. Trochę go ciekawiło jak zespół wypadł w telewizji, dlatego szukał jakiegoś kanału gdzie wywiad był powtarzany. I znalazł. Przyjaciele dotąd zajęci czym innym spoglądali teraz na ekran telewizora i po raz pierwszy w życiu oglądali się w TV. Było to dla nich całkiem nowe przeżycie. Wpatrywali się w siebie, jak by się nigdy nie widzieli. Gdy doszło do momentu, w którym prezenterka zdała Any niezręczne pytanie, Maxer szybko wyłączył telewizor.
-Kurde… Ta sukienka wcale mi nie pasowała – stwierdziła Nanumi
-Nanu, ty to już naprawdę nie masz większych zmartwień – dogryzł jej Shawn
-Bądź co bądź, to był nasz pierwszy wywiad i powiem wam, że jestem z nas zadowolona, Kento też, więc nie było tak źle – powiedziała rudowłosa tuląc się do Maxera.
Usłyszeli pukanie do drzwi, w których pojawił się kelner z wózkiem na którym stała taca z pucharkami. Położył je na stole, zamienił kilka słów z Maxerem i odszedł.
-Mmmm… Śmietana, pomarańcza i truskawka – mówiła Any pałaszując swoją porcję.
Jedli rozmawiając i śmiejąc się.
-Ten Shuji jest dziwny – wypalił Martin. Any omal się nie zakrztusiła na dźwięk tego imienia. Szybko się jednak opanowała. Nie mogła dać po sobie poznać, że coś ją łączy z przystojnym Japończykiem.
-Dlaczego? – spytała
-Nie żebym go nie lubił, bo jest spoko. Zna się na tym co robi i widać, że bardzo mu na tej pracy zależy, jednak jest trochę tajemniczy, no wiecie, jakby coś ukrywał – ciągnął Martin
-Stracił rodziców, gdy był mały i obwinia się o to – powiedziała Any i oczy przyjaciół skierowały się na nią – No co? Oj, mówił mi o tym gdy byliśmy…. – nie dokończyła. Maxer nie wiedział, że Shuji zabrał ją Gran Plaza.
-Ej dziewczyny, czy wyście o czymś nie zapomniały? –zmienił temat Teku, który dostrzegł ,że z Any coś jest nie tak.
Przyjaciółki spojrzały na siebie. Każda próbowała sobie o czymś przypomnieć i nagle do nich dotarło.
-CANCUN! – krzyknęły razem, tak że chyba cały hotel je słyszał
-To już ju-tro – przesylabowała Any nie mogąc w to uwierzyć
-Musimy się spakować. Boże! Braknie mi dnia – rzuciła Nanu i znikła w swoim pokoju. To samo zrobiła po chwili Ayumi i Any. Chłopaki jak chłopaki. Spakują się godzinę przed. Poszli do apartamentu Shawna, włączyli playstation i zapominając o tym, że są zespołem, że są sławni zaczęli grać.
Tymczasem w apartamencie Nanumi dziewczyny biegały jak szalone z pokoju do pokoju i pakowały wszystko co uważały za przydatne  i niezbędne w podróży. Gdy po 3 godzinach ich walizki ledwo się zamykały położyły się na wielkim łóżku Nanumi i odpoczywały.
-Już jutro będziemy przezywać najlepsze wakacje w życiu – mówiła rozmarzonym głosem Ayumi. Nagle Any się poderwała jak oparzona.
-Any?
-Nie mam sukienki – mówiła jakby do siebie
-Masz tą w kwiatki, tą w kratkę, fioletową – zaczęła jej wymieniać Ayumi
-Ale nie mam tej od Chrisa – powiedziała i napisała sms-a do Maxera. Chłopak na szczęście zrobił sobie przerwę w grze. Wyciągnął telefon i przeczytał: „Podrzuć mnie do domu. Czekam na dole – od Rudzielec”.
-Muszę iść. Ant potrzebuje coś z domu – powiedział i zostawiając chłopaków przy playstation wyszedł. Winda była pełna ludzi, którzy dziwnie mu się przypatrywali. Mała dziewczyna w zielonej sukience złapała go za nogawkę i dziecięcym głosem spytała:
-Pan był dziś w TV?
Maxer był zaskoczony tym pytaniem. Nie spodziewał, się że taka mała dziewczynka go rozpozna. Spojrzał na jej matkę, która teraz karciła swoja córkę. Maxer to dosłyszał.
-Nie szkodzi – zwrócił się do matki, po czym pochylił się do dziewczynki – Tak to ja byłem dziś w TV.
-Ma pan ładną dziewczynę. Gdy dorosnę, chcę być taka jaka ona – powiedział stanowczo. Maxer tylko się uśmiechnął i pogłaskał ja po głowie.  Gdy wysiadł z windy zobaczył, że przed wyjściem stoi masa reporterów, fotografów i zwykłych ludzi. Nie bardzo wiedział o co chodzi. Z trudem wyszedł na zewnątrz i zobaczył swojego rudzielca otoczonego przez masę paparazzich. Widział, że Any się uśmiecha i radośnie udziela odpowiedzi na pytania. Maxer chciał jednak to zakończyć, nim dojdzie to sytuacji takiej jak w studiu. Przeciskał się przez tłum aż dotarł do dziewczyny. I znów posypały się pytania, tym razem do Maxera, który na nie nie odpowiedział.  Wziął Any za rękę i z trudem wyszli z tłumu. Wsiedli do czarnego auta Maxera i odjechali w stronę domu, gdzie mieszkała Any.
-Już myślałam, że nigdy nie przyjdziesz – powiedziała Any gdy jechali
-Jakaś mała dziewczyna w windzie mnie rozpoznała. Powiedziała, że mam ładną dziewczynę i że chce być za kilka lat taka jak ty – Maxer uśmiechnął się i zobaczył jak od tych słów twarz rudowłosej promienieje radością
-Taka mała, a już mnie lubi – powiedziała Any i spoglądała przez szybę na krajobraz za nią. Przez chwilę milczeli, w radiu leciała muzyka, Maxer spokojnie prowadził auto, ale jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Zastanawiał się gdzie i po co Shuji zabrał Any. Musiał to wiedzieć.
-Any – zaczął – Gdzie byłaś z Shujim?  I czemu mi nie powiedziałaś?
-Maxer… nie powiedziałam ci bo ty się wolałeś szlajać z Maite, zresztą i tak cię nie obchodziłam, bo wtedy mnie jeszcze nie pamiętałeś.
-Co nie znaczy, że mnie nie obchodziłaś.
-Eh…. – Any westchnęła. Nie miała ochoty na kłótnie z chłopakiem – Zabrał mnie na Gran Plaza. Nic wielkiego. Tylko spacer.
Zatrzymali się na światłach i przez kilka sekund Maxer i Any spoglądali sobie w oczy. Kochali się. Ich miłość, choć kiedyś niezniszczalna, teraz w każdej chwili mogła się posypać. Oboje o tym wiedzieli, ale trudno im było o tym mówić. Zielone światło i znów jechali.
-Maxer, Shuji to tylko kumpel. Nic mnie z nim nie łączy. Chcę żebyś wiedział, że w sercu mam tylko ciebie – mówiła Any
-Ale wiesz, że będzie nam coraz trudniej? – spytał
-Wiem. Ale nie chcę zostawać sama – powiedziała i złapała chłopaka za rękę. Dojechali do małej chatki Any, w której w jednym z okien świeciło się światło.
-Chodź ze mną – poprosiła chłopaka gdy wysiedli. Weszli razem do małej, skromnej ale uroczej chatki. W kuchni siedziała babcia Any. Zaskoczona jej wizytą zaczęła jej zadawać masę pytań i tak prze ponad 2 godziny gawędzili sobie w kuchni. Zbliżała się 21 gdy Any z Maxerem poszła do swojego pokoju szukać sukienki.
-Jeny! Jak mnie tu dawno nie było – powiedziała – Ale na szczęście wszystko jest tak jak było – dodała z uśmiechem. Otwarła szafę i zaczęła przeglądać  sukienki jednak nigdzie nie mogła znaleźć tej właściwej.
-Czego właściwie szukasz? – spytał Maxer przeglądając jeden z kartonów dziewczyny, który stał na szafie.
-Pamiętasz, Chris na 18-ste urodziny dał mi taką jasną sukienkę przepasana wstążką w pasie. Wtedy była na mnie za duża, ale teraz powinna być dobra. I nigdzie nie mogę jej znaleźć – wytłumaczyła mu – A ty co tam robisz? – dodała jeszcze gdy zobaczyła, że Maxer przegląda jakieś zdjęcia.
-A nie nic.
Rudowłosa usiadła obok chłopaka i razem z nim zaczęła oglądać zawartość kartonowego pudła. Było tam mnóstwo zdjęć, zapisków Any, drobiazgów i jej pamiętnik, do którego przeczytania zamierzał się Maxer.
-Chcę tylko zobaczyć, czy jest cos o mnie – powiedział
-Jest i to dużo – powiedziała chowając pamiętnik do torebki
-A to co? – Maxer trzymał teraz w ręce złożoną  na 4 części kartkę papieru. Any wydarła mu ja z ręki, rozłożyła i zaczęła czytać:
-„Każdy twój dotyk przyprawiał mnie o dreszcze, Każdy twój pocałunek zawracał mi w głowie, Każde twoje słowo chłonęłam jak powietrze, i  dlatego cieszę się że tu jesteś”…. To nie możliwe.
-Ale co? Co to jest?
-Eh… Napisałam to gdy wróciłam z Pekinu. Napisałam do z myślą o Tobie.
-Piosenka?
-Mhm… Dwie zwrotki, refren i jakoś tak wyszło, ale przyszłam tu szukać sukienki, a nie tego – i wrzuciła kartkę z powrotem do kartonu. Maxer wyciągnął ja i podszedł do rudowłosej, która nadal szperała w szafie. Dziewczyna obróciła się, a chłopak złapał ja w pasie.
-Rudzielcu mój, nie pozwolę, żeby to – pomachał jej kartką z piosenką – się zmarnowało
-Ale Maxer…
-Daj mi dokończyć –pocałował ją – Teraz schowam ją do kieszeni, ale gdy wrócimy idziemy z tym do wytwórni, i mam nadzieje, że Kento się zgodzi by ta piosenka była naszym pierwszym, własnym singlem.
-Ale… - zaczęła ale Maxer znów jej przerwał
-Kochanie, nie ma żadnego ale. Własna piosenka dam nam jeszcze większą sławę. I nie daj się prosić –ciągnął Maxer i namiętnie pocałował dziewczynę – Wiesz, że cię kocham.
-Wiem. Ja ciebie też – Any odwzajemniła pocałunek. Wiedziała, że każde „kocham” Maxera jest teraz bardzo cenne, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro. A jutro rudzielec, Maxer, Teku, Shawn, Martin, Ayumi i Nanumi będą w Cancun przeżywać swoje najlepsze i wspólne wakacje.

Anylkaa