Rozdział dziesiąty

Patryk
Nie miałem innego wyjścia jak rozpostrzeć skrzydła. To był jedyny sposób by ochronić Lenę. To jej chcieli, nie mnie. To na nią polowali, nie na mnie. Ale nie pozwolę by zrobili jej krzywdę, nigdy do tego nie dopuszczę, nigdy. Tuliłem Lenę w swoich ramionach a moje skrzydła chroniły nas przed Wygnańcami. Ona się bała. Cała się trzęsła i mocno się do mnie tuliła. W tej chwili poczułem, jakby łączyła nas jakaś niewidzialna więź, coś nierozerwalnego. Poczułem jakby Lena należała tylko do mnie, jakby była moją wybranką. Trwało to tylko chwilę, ale to dziwne uczucie zadziałało na mnie naprawdę bardzo silnie. Chciałbym wiedzieć czy Lena czuła to samo. Przecież była aniołem, pocałowaliśmy się, coś musiało w niej drgnąć, zmienić się. Nie mogła pozostać na to obojętna.
Wiedziałem, że Wygnańcy nie mogą mnie znaleźć nie tylko dlatego, że nie rozwijam skrzydeł, które by ich tu zbawiły, ale też dlatego, że moje skrzydła nie posiadły już magicznej mocy. Już nie błyszczały jak kiedyś, nie były już miękkie i puszyste. Ponieważ Czarne Królestwo przestało istnieć, źródło mocy skrzydeł każdego czarnego anioła również zostało zniszczone. Dla mnie, młodego wtedy anioła widok wojny jaka rozegrała się na terytorium królestwa był czymś niewyobrażalnym, czymś z czym nigdy się nie potrafiłem pogodzić. Zdrada jakiej moi przyjaciele i rodzice doświadczyli, tortury przez jakie przechodzili, śmierć jaka ich spotkała. Gdy tylko to sobie przypominam moja chęć zemsty na Wygnańcach z każdym razem wzrasta. Tu na ziemi byłem bezpieczny i nikt mi tu nie zagrażał. Nauczyłem się tu żyć, ale nadal chce odbudować Czarne Królestwo.
Szepty i pomruki Wygnańców wyraźnie ucichły. Zgubiły ślad Leny, więc schowałem skrzydła nadal tuląc ją do siebie. Była trochę spokojniejsza, ale w jej oczach nadal widziałem strach.
-Patryk…ty…ty…ty też? – spytała patrząc na mnie.
-Tak, ja też.
Ona wiedziała. W tej chwili Lena już wiedziała, że wiem o tym iż ona też jest aniołem. To nawet lepiej. To nam z pewnością ułatwi wiele rzeczy.
-Kim były te istoty? – zapytała.
-Obiecuję, że wszystko ci powiem, ale teraz proszę nic nie mów. Musimy jak najszybciej wracać do domu. Zgubili twój trop, ale tylko na chwilę. Niebawem znów zaczną cię szukać. Tylko w domu będziesz bezpieczna. Proszę, dziś musisz mi zaufać – starałem się mówić tak by ją przekonać i chyba mi się udało.
-Okej. Policz do trzech i zaczniemy biec – zaproponowała.
-Gotowa? – pokiwała głową a ja zacząłem odliczać – Raz…Dwa…Trzy!
Trzymając się za ręce biegliśmy najszybciej jak tylko umieliśmy. Byliśmy aniołami, podczas biegu nie odczuwaliśmy zmęczenia, więc mogliśmy przebiegać długie dystanse bez żadnej zadyszki. Dopiero gdy dotarliśmy do domu i weszliśmy do środka mogliśmy spokojnie złapać oddech i odpocząć. W domu było ciemno. Paty i Edd najwidoczniej już spali. Zaprowadziłem Lenę do jej pokoju i kazałem jej tam zostać dopóki nie wrócę. Poszedłem do pokoju Edda by powiedzieć mu co się stało.
-Edd, obudź się – szturchnąłem go w ramię. Miał słaby sen dlatego od razu się obudził.
-Zwariowałeś. Po co mnie budzisz? – zapytał sennym głosem.
-Wygnańcy znaleźli Lenę.
Natychmiast poderwał się z łóżka i zapalił lampę stojącą przy biurku.
-Czy ty wiesz co mówisz?
-Edd wiem co widziałem.
-Co z nią?
-Jest wystraszona, ale nic jej nie jest. Ja…uratowałem ją. Wie, kim jestem.
Mówienie o tym, że jestem Czarnym Aniołem zamiast napawać mnie dumą, że jako jedyny przeżyłem, przerażało mnie. Czasami przestawałem już o tym myśleć bo koszmary z tamtego dnia powracały. Edd wiedział, że jest mi ciężko być tym kim jestem. On mnie rozumiał, był dla mnie jak ojciec, którego nie miałem, jak ojciec którego najpierw poddano okropnym torturom a potem brutalnie zamordowano na moich oczach. To samo stało się z moją matką.
-Zrobiłeś to co musiałeś. Nie zadręczaj się tym – Edd objął mnie ramieniem.
-Więc nie jesteś zły? – spytałem.
-Nie. Sytuacja cię do tego zmusiła, zrobiłeś to co uznałeś za konieczne.
-To co teraz będzie? Co z Leną? Skoro oni ją odnaleźli, nie będzie nawet tu bezpieczna.
-Zajmiesz się nią – powiedział z uśmiechem – A teraz daj mi spać.
-Nic z tym nie zrobisz?! – oburzyłem się.
-Patryk, nie tym tonem. Wiesz, że tym powinna zając się Paty. Dziś Lenie nic już nie grozi. Uspokój się i idź się wyśpij.
Byłem zły. Lena była w niebezpieczeństwie a oni nie chcieli nic z tym zrobić. Miałem tego dość. Chciałem żeby ten koszmarny dzień już się skończył. Chciałem zasnąć by o niczym nie myśleć. Powrócił koszmar, od którego tak długo nie potrafiłem się uwolnić, wspomnienia, przez które tak cierpiałem, obrazy zmasakrowanych Czarnych Aniołów, moich przyjaciół tragicznie zmarłych w walce za obronę-utraconego już – Czarnego Królestwa.

Lena
Potrafiłam wiele znieść i wiele zrozumieć, jednak wiadomość, że Patryk jest Czarnym Aniołem  totalnie mnie zaskoczyła. Zostałam zszokowana tą informacją. Nie wiem co bardziej mną wstrząsnęło czy pojawienie się dziwnych istot, czy to, że Patryk jest aniołem. Z jednej strony bałam się i byłam przerażona. A Patryk uratował mnie dziś po raz drugi. A ja mu nie podziękowałam i czułam się z tym naprawdę źle. Jeśli ktoś myśli, że archanioł i to nieśmiertelny nie ma uczuć to jest w błędzie. Bo ja mam uczucia. Czuje coś więcej do Patryka. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłam, ale mama wytłumaczyła jak wygląda to magiczne uczucie jakim jest miłość, zakochanie się w kimś. Ale znałam Patryka za krótko by nagle się w nim zakochać. Przecież on jest Czarnym Aniołem. A czy to coś zmieniało? To nawet ułatwiało mi sprawę. Choć wiedziałam, że Patryk wie o tym kim jestem, czułam się jakoś źle z tym, że nie powiedziałam mu tego wprost. Chciałam to z siebie wydusić. Będąc w ramionach Patryka poczułam, jak moje serce mocno bije a coś wewnątrz mnie podpowiadało, że Patryk odegra znaczącą rolę w moim życiu.
Nadal nie mogłam uwierzyć, że ten chłopak jest Czarnym Aniołem. Słyszałam o tej rasie dość mało, w sumie to bardzo mało. Nikt w niebie nigdy o nich nie mówił.
Patryk obiecał, że przyjdzie, ale dość długo nie wracał więc postanowiłam sama zajrzeć do jego pokoju. Cicho zapukałam, ale nikt nie odpowiadał. Weszłam do środka. Było ciemno, ale dostrzegłam, że Patryk nie śpi tylko siedzi na łóżku. Chciałam zaświecić światło, ale mi zabronił. Jego głos brzmiał dziwnie, jakby płakał. Usiadłam obok niego i złapałam za rękę. Chciałam mu pomóc, ale nie wiedziałam jak się do tego zabrać. Zaczęłam rozglądać się po jego pokoju i choć było ciemno próbowałam sobie wyobrazić jak wygląda jego własny kąt. Oboje milczeliśmy. Chciałam rozpocząć rozmowę, ale nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-To może przełożymy naszą rozmowę na jutro? Nie chce ci przeszkadzać – powiedziałam. Wstałam i chciałam wyjść, ale on mnie zatrzymał.
-Zostań, proszę – wyszeptał przytulając mnie – Zostań dziś ze mną.
Zostałam. Nie dlatego, że nie potrafiłam mu odmówić, ale chciałam tego, sam mnie o to poprosił. Położył się na łóżku i zrobił mi miejsce bym położyła się obok niego. Nie widziałam w tym nic złego. On zasnął bardzo szybko, ale mnie ciągle coś dręczyło i nie mogłam zasnąć. Rozmyślałam o sobie, o Patryku, wyobrażałam sobie kim był i jak się tu znalazł. Myślałam o Aronie, o tym jak mógł odejść nie żegnając się ze mną.
-Mamo, tato co mam robić – wyszeptałam spoglądając na kamień i oczekując odpowiedzi, ale takowej nie dostałam. Gdy już w końcu zasnęłam śniłam o tym, że znów jestem w swoim Królestwie.
Nie wiem jak długo spałam, ale gdy tylko otwarłam oczy zerwałam się z łóżka bo dotarło do mnie, że trzeba iść do pracy i opiekować się Sarą i odwiedzić Wiktora. Patryk jeszcze spał a ja przyłapałam się na tym, że stoję nad nim i gapię się na niego jak śpi. Rozejrzałam się po jego pokoju i tak jak się spodziewałam wszystko było absolutnie czarne, dosłownie wszystko. Szafa, łóżko, pościel, biurko, jego ubrania, ściany a nawet dywan. Za dużo tej czerni jak na jeden raz. 
-Patryk, wstawaj – powiedziałam spokojnie, jednak on nie zareagował – Patryk, pobudka! – powiedziałam już bardziej dobitnie, ale on nadal się nie budził  - Patryk!! – krzyknęłam w końcu aż się obudził i omal nie wyskoczył z łóżka.
-Czemu tak krzyczysz z rana? – spytał przecierając zaspane oczy.
-Musimy iść do pracy.
Wyciągnął telefon z kieszeni  i uśmiechnął się do mnie.
-Dziś sobota, więc mamy wolne. W soboty pracują tylko rodzicie Sary. Zresztą pewnie i tak dziś będzie zamknięte.
-Więc dziś mamy wolne? – spytałam.
-Tak. Soboty i niedziele mamy wolne. Możemy robić co chcemy, więc ja mam zamiar jeszcze pospać – puścił mi oczko i poszedł spać dalej.
-Obiecałeś mi coś – powiedziałam i chciałam wyjść, ale znów mnie zatrzymał.
-Czekaj. Zróbmy tak. Idź się odśwież a ja do ciebie przyjdę za chwilę.
Zrobiłam jak mi kazał. Wzięłam orzeźwiający prysznic i czułam się jakbym zmyła z siebie ciężar narastających problemów. Patryk przyszedł w chwili gdy czesałam swoje srebrne włosy. Zaproponował pomoc, więc oddałam mu szczotkę.
-Paty i Edd wiedzą? – zapytałam.
-Tak. Powiedziałem Eddowi jeszcze wczoraj.
-Patryk ja muszę to powiedzieć – obróciłam się nagle w jego stronę – Nie mogę tego dłużej tłumić w sobie. Ja wiem, że ty wiesz kim jestem, ale ja muszę ci to powiedzieć osobiście.
-Rozumiem. Najpierw ty, a potem ja. Okej?
-Okej. Więc… - Patryk był pierwszą osobą, której o tym powiem – Ja… - czemu się bałam mu o tym powiedzieć – Ja jestem… - spojrzałam mu prosto w oczy – Jestem nieśmiertelnym archaniołem, aniołem stróżem Sary.
-Wiedziałem o tym Lena – uśmiechnął się mówiąc to.
-Jak to wiedziałeś? – byłam zaskoczona.
-No po prostu wiedziałem. Edd i Paty mi o tym powiedzieli. Wiedziałem od samego początku kim jesteś. Jesteśmy tacy sami, więc o nic się nie martw – złapał mnie za rękę.
-Jak to tacy sami? Co masz na myśli?
Brzmiał tajemniczo i zaczął mnie przerażać.
-Jestem ostatnim Czarnym Aniołem. Jedynym ocalałym z wojny Czarnego Królestwa z Wygnańcami.
-Więc tobie też Wygnańcy uprzykrzają życie? – zapytałam.
-Nie Lena. Oni mi je zniszczyli. Zamordowali całą rasę – spojrzał na mnie.
-Ale ty żyjesz… - złapałam go za rękę.
-Moi rodzice zginęli za mnie…Poświęcili się bym ja mógł żyć…To dzięki nim, dzięki ich mocy jestem taki sam jak ty. Jestem nieśmiertelny.

Rozdział dziewiąty

Patryk
Sara wymierzyła mi siarczysty policzek i zemdlała. Czułem się fatalnie, że tak ją potraktowałem, ale to był jedyny sposób by pomóc Lenie. W tej samej chwili znikąd pojawiła się Paty.
-Odejdź. Lena nie może cię zobaczyć.
-Co z Sarą? – zapytałem.
-Zajmę się nią. Możesz być spokojny.
Odchodząc cały czas oglądałem się za siebie patrząc co robi Paty. Widziałem tylko jak klęczy nad Sarą i coś mamrocze. Nie mogłem sobie wybaczyć tego, że pocałowałem Sarę. Wiktor mnie znienawidzi gdy się o tym dowie. Sara tym bardziej przestanie się do mnie odzywać, ale czy miałem inne wyjście? Chciałem tylko uratować Lenę i zrobiłem to, ale kosztem utraty przyjaciół. Czułem, że tego nie wytrzymam. Było mi z tym źle, że pocałowałem dziewczynę przyjaciela. To było jakieś chore, ale tylko w ten sposób mogłem uwolnić Lenę z ciała Sary. Wróciłem do szpitala i tam dowiedziałem się, że operacja Wiktora się udała, ale jego stan nadal jest krytyczny. Nie mogłem go odwiedzić bo leżał na OIOMie. Zresztą gdy zobaczyłem wokół niego miliony rurek i kabelków zrozumiałem, że naprawdę jest źle. Jego rodzicie siedzieli razem z nim. Oboje byli smutni i przygnębieni. Gdybym tylko mógł jakoś pomóc Wiktorowi zrobiłbym to. Zadzwoniła Paty i powiedziała, żebym wyszedł na zewnątrz.  Gdy zobaczyłem jak Sara rozmawia z Leną bałem się, że ta pierwsza wszystko jej wygada a wtedy Lena może mnie znienawidzić.
-Lena gdzieś ty była. Szukałem cię. Co się stało? – zapytałem jak gdyby nigdy nic.
-W porządku, nic mi nie jest. Dzięki, że się martwiłeś.
-Sara, Wiktor jest po operacji, ale jego stan jest bardzo ciężki – powiedziałem a ona szybko pobiegła do szpitala. Miała prawo być na mnie zła. Zraniłem nie tylko ją, ale też siebie. Czułem się fatalnie z tym, że ją pocałowałem. Wcale się nie zdziwię, jeśli oboje mi nie wybaczą.
-Co z Wiktorem? – zapytała Lena gdy wracaliśmy do domu.
-Jest z nim źle. Naprawdę to, że w ogóle żyje to jest cud. Jego stan jest krytyczny. Trzeba być gotowym na najgorsze.
-Szkoda mi Sary. Chciałabym jej jakoś pomóc.
-Wspieraj ją. Ona teraz tego potrzebuje – powiedziała Paty.
-Ale jak mam to robić?
-Ty sama wiesz o tym najlepiej.
Lena była jednak jakaś nieobecna. Wypadek Sary naprawdę musiał nią wstrząsnąć, przecież takie rzeczy nie zdarzają się codziennie.
Gdy wróciliśmy do domu było już ciemno. Edd zaczekał na nas z kolacją, którą zjedliśmy w milczeniu.
Musiałem z kimś pogadać i tylko w tej chwili mogłem na niego liczyć.
Gdy Lena i Paty poszły do piwnicy zostaliśmy sami. Nie mogłem pogadać z Wiktorem bo teraz go nie było i strasznie żałowałem, że nie mogę mu powiedzieć o swoich uczuciach.
-Edd możemy pogadać? – zapytałem pomagając mu sprzątać po kolacji.
-Jasne. Siadaj i mów co się stało.
-Że też tobie muszę o tym opowiadać.
-Wiesz, że wcale nie jestem taki stary – zaśmiał się. Taka była prawda. Edd i Paty dzięki Tafusowi wyglądali na sześćdziesięciolatków, choć w rzeczywistości ich linia życia zatrzymała się na wieku około trzydziestki. W końcu byli nieśmiertelni .
-To mów o co chodzi – ponaglał mnie.
-Zrobiłem coś strasznego. Męczy mnie to i nie daje spokoju. Nie potrafię z tym żyć. Ja…pocałowałem Sarę – spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział, więc mówiłem dalej – Nie zrobiłem tego specjalnie. Musiałem ratować Lenę.
Opowiedziałem mu wszystko co zaszło.
-To niby zwykły pocałunek, ale dręczy mnie to. Czuje, że straciłem ich zaufanie, choć Wiktor jeszcze o niczym nie wie. Na dodatek chyba zakochałem się w Lenie. Jestem bezradny. Nie wiem co mam robić. Pomóż mi.
Edd był dla mnie ważny. Miał swoje tajemnice, ale to on opiekował się mną najwięcej gdy się u nich zjawiłem. Szybko znalazłem z nim wspólny język i świetnie się dogadywaliśmy. On nadal miał te swoje trzydzieści lat i nigdy o tym nie zapomniałem. Może dlatego był mi bliski.
-Patryk jak chcesz żebym ci pomógł? Co mam ci powiedzieć. Ważne, że ty sam wiesz, że źle zrobiłeś. Czujesz się winny, masz wyrzuty. To dobrze.
-Dobrze? Edd, straciłem zaufanie Sary. Już nie będzie tak jak kiedyś.
-Patryk dlaczego ty się tym tak przejmujesz?
-Bo to moi przyjaciele, są dla mnie ważni!
-A Lena? Co z nią? Kochasz ją?
-Czemu zmieniasz temat? Nie wiem czy ją kocham, ale podoba mi się i jest w niej coś takiego co mnie do niej przyciąga. Nawet już ją pocałowałem.
Moje wyznanie zaskoczyło Edda. Najwidoczniej ani on ani Paty nie mieli o tym pojęcia.
-Całowaliście się? – spytał niedowierzając w moje słowa.
-Tak.
Edd zamyślił się nad czymś i przez jakiś czas milczeliśmy. Co ja miałem robić? Sprawa z Sarą nie dawała mi spokoju. Przecież jestem aniołem, jak takie rzeczy mogą się w ogóle dziać?
-Edd czy Lena jest dla mnie?
-To znaczy?
-No wiesz czy ja z nią mogę być. Ona jest nieśmiertelna i potężna. Możesz mi powiedzieć o niej coś więcej?
-A musisz to wiedzieć?
-Tak, muszę.
Wszelakie informacje na temat Leny i tego co tu robi Edd i Paty przede mną ukrywali. Chciałem wiedzieć o niej coś więcej. W końcu postanowiłem ją ochronić, dać jej swoją miłość, więc musiałem wiedzieć czy nasz związek ma jakąkolwiek przyszłość.
-Patryk przecież wiesz o niej już i tak dość dużo.
-Ale chce wiedzieć po co została tu zesłana.
-Ponoć miałeś sam się tego dowiedzieć.
-Nie wymiguj się i nie zmieniaj tematu. Ufam ci, więc proszę powiedz mi dlaczego Lena została zesłana na ziemię.
-Ona i jej królestwo są w ogromnym niebezpieczeństwie. Wygnańcy zagrażają Królestwu Aniołów a Lenie najbardziej.
-Chcesz mi powiedzieć, że Wygnańcy znów zaatakowali?
-Tak. Odnaleźli Czarny Miecz, którym są w stanie zabić Lenę. Dlatego jej rodzice zesłali ją na ziemię by Wygnańcy jej nie odnaleźli.
-Edd, to nie może się dziać naprawdę. Przecież było tak spokojnie.
-Patryk nie masz pojęcia co się działo od ostatniej wojny z Wygnańcami. Nie było cię tam. Nie wyobrażasz sobie co tam się dzieje. Wszyscy Wygnańcy, którzy wtedy polegli odrodzili się. Ich armia cały czas się powiększa. Tylko Lena i jej wybranek mogą ich ocalić.
-Jej wybranek? Czyli kto? – byłem ciekaw kto jest pisany Lenie.
-Wybacz mi, ale nie mogę ci tego powiedzieć.
Więc Wygnańcy szykowali się do ataku na Królestwo Aniołów i tylko Lena mogła temu zaradzić, choć nadal nie wiedziałem w jaki sposób. I jeszcze ten tajemniczy wybranek. Kto to może być?
-Czyli nie mam żadnych szans u niej? – zapytałem.
Usłyszeliśmy trzask drzwi. Z piwnicy wyszła Lena i zmierzała w naszym kierunku.
-Sam ją o to zapytaj – Edd uśmiechnął się zostawił nas samych.

Lena
-Patryk masz chwilę?
-Tak. Coś się stało?
-Nie. Po prostu chcę iść na spacer.
Zgodził się i wyszliśmy przejść się po osiedlu. Byłam zmęczona całym dniem i tym wszystkim co się wydarzyło. Po tym jak moje próby wydostania się z ciała Sary nie przyniosły rezultatów straciłam nadzieję, że opuszczę jej ciało. Męczyło mnie samo przebywanie w jej ciele. Nie miałam już sił by walczyć. Sara cały czas płakała, była zdenerwowana i roztrzęsiona. I właśnie to mnie blokowało przed opuszczeniem jej ciała. Jej emocje brały górę nad moimi mocami. To było coś strasznego. Bałam się, tak strasznie się bałam, że już nigdy nie opuszczę jej ciała. Byłam przerażona konsekwencjami swojego czynu, ale wiedziałam, że właściwie postąpiłam. Gdy tylko zobaczyłam Patryka powróciła iskierka nadziei, że ktoś mnie uratuje. Już wczoraj zaczęłam podejrzewać, że Patryk zna prawdę o mnie. Może nie całą, ale na pewno wie, że jestem nieśmiertelna. Dotarło to do mnie gdy spadła na mnie belka w magazynie a on wcale nie spanikował z tego powodu. On musiał wiedzieć. Edd i Paty musieli mu o tym powiedzieć. To, że Patryk znał prawdę nic nie zmieniało. Nadal nie mogłam sobie pozwolić na żaden błąd ze swojej strony. Miałam udawać normalną dziewczyną, nawet przed Patrykiem. Gdy Patryk przyszedł po Sarę do szpitala to ja wręcz zmusiłam ją by się zgodziła wyjść z nim na zewnątrz. Wtedy już byłam pewna, że Patryk wie kim jestem i że spacer z Sarą był tylko wymówką, sposobem żeby mnie uratować. Wewnątrz ciała Sary czułam się coraz gorzej. Nie miałam już sił by tu dłużej zostać, by jakkolwiek walczyć jednak gdy zobaczyłam Patryka postanowiłam spróbować, jeszcze jeden raz, ostatni raz. Gdy Patryk pomyślał o mnie zaczęły wracać mi siły. Im dłużej i więcej o mnie myślał tym sprawiał, że chciałam walczyć. Byłam gotowa żeby opuścić ciało Sary, ale już sama nie mogłam tego zrobić. Nie wiedziałam jak Patryk odgadł, że pocałunek Sary mnie uratuje, ale patrząc teraz na niego i to w jakim jest stanie widzę, że musiało go to dużo kosztować. Przecież pocałował dziewczynę swojego chłopaka. Takich rzeczy się nie robi. To nie jest fajne. Dzięki Paty zrozumiałam dlaczego Patryk tak bardzo to przeżywa. Ona też wytłumaczyła, że Patryk wiedział jak mi pomóc bo się we mnie zakochał. Nie mogłam w to uwierzyć jak zwykły chłopak mógł uratować z opresji nieśmiertelną  anielicę. Paty uparcie mi wmawiała, że to siła miłości, ale coś mi tu nie pasowało. Nie potrafiłam rozgryźć co to było, ale byłam pewna, że Patryk coś ukrywa.
Szliśmy w milczeniu. Nie wiedziałam o czym bym mogła rozmawiać z Patrykiem, tym bardziej po tym co zaszło po części z mojej winy. Bo gdyby nie ja, nie musiałby całować Sary, nie musiałby tego robić i wszystko by było z nim w porządku.
Zatrzymałam się pod jedną z latarni by lepiej widzieć jego twarz.
-Patryk…Wiem, że ci smutno i boli mnie to, że jesteś w takim stanie. Chciałabym ci pomóc, ale nie wiem jak.
-Lena – spojrzał na mnie a ja go przytuliłam.  Był naprawdę dobrym człowiekiem. Bałam się jednak, że przez ten pocałunek z Sarą popadnie w obłęd, pogubi się.
-Jest sposób, żebyś mi pomogła – powiedział patrząc na mnie.
-Powiedz mi.
-Lena czy ty…
Urwał bo oboje usłyszeliśmy jakiś straszny hałas. Nie wiedzieliśmy skąd dobiega. Chwilę potem hałas zmienił się w szepty i dziwne odgłosy, które dochodziły z każdej strony ulicy. Patryk złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biegać jak szaleni pomiędzy domami i blokami.
-Patryk co się dzieje?  - spytałam zdyszana gdy w końcu zatrzymaliśmy się przy jakimś nieoświetlonym śmietniku. Nasze serca waliły jak oszalałe. Baliśmy się. Coś było coraz bliżej nas. Ogarnął nas strach.
-Ciii – przyłożył mi swój palec do ust – Nic nie mów.
Byłam przerażona, bo nie wiedziałam co się dzieje. Dziwne głosy i szepty były coraz bliżej nas. Nie widziałam nikogo, ale chyba nas otoczyli. Z każdej strony słyszałam jakieś pomrukiwania i chrząknięcia. Patryk był zdezorientowany. Było ciemno, nic nie widzieliśmy, jednak oboje słyszeliśmy jak ktoś się do nas zbliża. Nie była to jedna osoba lecz kilka. Dopiero teraz zorientowałam się, że cały czas trzymam Patryka za rękę. Ścisnęłam jego dłoń jeszcze mocniej. Nie chciałam by odszedł. On też się bał, ale cały czas nasłuchiwał dziwnych głosów. Nie odzywałam się tak jak mi kazał. Coraz wyraźniej słyszałam czyjeś głosy i chrząknięcia. I wtedy stało się coś dziwnego. Patryk przytulił mnie a z jego pleców  wyrosły piękne, czarne skrzydła, które ukryły i ochroniły nas przed tymi, którzy nas śledzili. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem w objęciach ostatniego Czarnego Anioła