Rozdział dwudziesty piąty

Lena
Gdyby nie to, że jestem aniołem stróżem Sary i jestem z nią emocjonalnie bardzo mocno związana pomyślałabym, że sobie żartuje z porwaniem Wiktora. Niestety znałam ją zbyt dobrze by wiedzieć, że mówi prawdę. Znałam też Arona. Tak przynajmniej myślałam, dopóki nie poznałam jego mrocznej strony. Był Wygnańcem, był moim wrogiem a mimo to jakiś kawałek mojego serca nadal go kochał i nie mógł uwierzyć w to, że on jest kimś złym.
Sara usiadła na podłodze, Patryk obok niej i próbował ją uspokoić. Ja zaś zaczęłam kombinować jak uratować Wiktora. Wiedziałam, że jego porwanie to tak naprawdę początek wojny. Aron chce mnie ściągnąć do Królestwa by tam mnie zabić. Ta myśl, że osoba za którą bym kiedyś poszła w ogień, teraz pała do mnie nienawiścią i chęcią zabicia mnie jest straszna. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie potrafię w to uwierzyć, że Aron mógłby mi to zrobić. Jeżeli stracę moc na dostanie się do Królestwa mogę nie mieć już sił na walkę. Wiem, że rodzice by tego nie chcieli. Aron ich nie zabije, przynajmniej nie zrobi tego dopóki nie pojawię się w Królestwie. Mam ograniczone zasoby mocy a na polu walki tylko ja posiadam tak potężną siłę. A raczej posiadałam ją dopóki źródło mocy nie zostało zniszczone przez Wygnańców. Dlatego anioły tak szybko umierają i tracą siły. Bez źródła mocy są jak ludzie, słabi i bezsilni.
-Lena wybacz, że to powiem, ale to ty się powinnaś tym zająć. W końcu on chce dopaść ciebie.
-Nie wiń mnie za to, że Aron porwał Wiktora.
-Nic takiego przecież nie powiedziałem. Mówię tylko, że to podstęp. Wiesz o tym dobrze. Niestety nie wiem jak chcesz to rozegrać by nikt nie ucierpiał.
-Znam tylko jeden sposób by wrócić do Królestwa i mieć wystarczająco siły na walkę.
-Ale Paty zabroniła ci tam wracać.
-Czy ktoś mi powie o co do cholery chodzi? – przerwała naszą pogadankę Sara. Dziewczyna gapiła się mnie to na Patryka czekając na wyjaśnienia.
-Co byśmy nie powiedzieli, szanse że nam uwierzysz są nikłe. Niemniej jednak obiecuję, że gdy tylko uratuję Wiktora wszystko ci wyjaśnię i odpowiem na każde twoje pytanie.
-Czyli Wiktor jest w niebezpieczeństwie? Patryk, błagam pomóż mu – błagała Sara – Przecież jesteście najlepszymi przyjaciółmi.
-Sara ja…ja…Ja nie mogę mu pomóc.
Wypowiedzenie tych słów było dla Patryka jak morderczy cios. Utrata mocy spowodowała, że nie może pomóc najlepszemu przyjacielowi. Widziałam w jego smutnych oczach jak bardzo go to boli i rani. Bezsilność i poczucie bezużyteczności go wykańczały. Zamierzałam jednak to zmienić.
-Jak to nie możesz mu pomóc? Zostawisz go tak po prostu?! Po tym wszystkim co dla ciebie zrobił! – Sara zerwała się z podłogi i zaczęła robić wyrzuty Patrykowi – A więc taki z ciebie przyjaciel? Zostawiasz kumpla na lodzie? Świetnie, super, rewelacyjnie!
-Jak ty nic nie rozumiesz. Nie potrafię mu pomóc! – Patryk zaczął się denerwować.
-Dosyć! – musiałam interweniować inaczej by się pokłócili – Sara proszę cię, nie złość się na Patryka. Musisz mi zaufać. Jeśli to zrobisz Wiktor wróci do ciebie cały zdrowy. Ale musisz mi coś obiecać.
-Zrobię wszystko tylko mu pomóż.
-Gdy mnie nie będzie zajmiesz się Patrykiem.
-Jak to gdy ciebie nie będzie? – Czarny Anioł wtrącił się do rozmowy- Nie chcesz chyba… - urwał w pół zdania i zaczął się śmiać – Nie zrobisz tego. Nie pozwolę ci na to.
Dotarło do niego co chcę zrobić.
-Nie mam wyjścia Patryk. Tylko tak go uratujemy. Inaczej może być za późno. To co Sara obiecujesz?
-Nie mam bladego pojęcia co wy kombinujecie. Chce tylko odzyskać ukochanego więc tak, obiecuje że się nim zajmę.
-W takim razie nie ma na co czekać.

Patryk
Uważałem to za zły pomysł, ale Leny to nie interesowało. Ryzyko jakie podejmowała, ba, jakie oboje podejmowaliśmy było ogromne. Oboje ryzykowaliśmy własne życie. Z tym, że ona miała większe szanse na przeżycie niż ja. Tylko ona mogła wpaść na tak szalony pomysł. Chciała żebym tym razem to ja podzielił się z nią resztkami swojej mocy, by mogła dostać się do Królestwa. Niestety będąc nieprzytomnym nie mogłem zostać sam. Nie wiedziałem jak moje ciało będzie reagować na utratę moce, na taki eksperyment. Najgorsze, że bałem się, że pod wpływem tego co się będzie ze mną działo zrobię Sarze krzywdę. Jednak ona się nie bała. Po rozmowie z Leną, Sara była bardzo spokojna. Przestała płakać, raz nawet się uśmiechnęła. Zostawiłem ją samą w pokoju a sam poszedłem do kuchni gdzie była Lena.
-Coś ty jej zrobiła? – spytałem.
-Nie zapominaj, kto jest jej aniołem stróżem –powiedziała z uśmiechem.
-Ty i te twoje sztuczki. Powiedziałaś jej chociaż jak to wszystko będzie wyglądać?
-Mniej więcej. Obiecała, że dopóki się nie obudzisz będzie przy tobie?
-A co gdy tobie się coś stanie? Gdy coś pójdzie nie tak?
-Patryk… Ja też się boję, ale to jest to, co czuję, że muszę zrobić. Niestety wiem, że to może cię zabić.
-No co ty nie powiesz. Wiesz, że jak zabije mnie to chłopak z kawałkiem mojej duszy też zacznie powoli umierać?
-Co chcesz przez to powiedzieć? – spytała zaskoczona.
-Zacznie majaczyć, mieć przewidzenia, urojenia. Aż w końcu umrze.
-Nie potrafię tego zrozumieć. Jak po pierwsze mogłeś zrobić coś tak głupiego jak rozszczepienie duszy bez odpowiedniej wiedzy o tym? I jak po drugie ktoś z twoją duszą będzie żył podczas gdy ty umrzesz?
-Lena, mówiłem ci, że nie wiem za dużo na ten temat. Tylko jedna osoba odpowie na twoje pytania.
-Edd.
Edd. Nie wiem czy bardziej chciałem go zabić czy najpierw torturować a potem dopiero zabić za to co zrobił moim rodzicom. Nienawidziłem go. Gardziłem nim. Teraz był dla mnie nikim.
-Nie mamy czasu. Musimy zaczynać – Lena przerwała tą chwilę ciszy i poszła do salonu a ja za nią. Sara zadawała mało pytań. Może to i nawet lepiej. Przez chwilę myślałem, że Lena rzuciła na nią jakiś urok ale potem stwierdziłem, że nie jest na tyle głupia by marnować moc na takie pierdoły. Położyłem się na kanapie a Lena usiadła obok mnie. Sara siedziała na fotelu i przyglądała się nam jakby była w cyrku i oglądała dobre przedstawienie magików. Wcale jej się nie dziwę. Magiczne wiązki mocy przepływające pomiędzy mną a Leną robiły wrażenie nawet na mnie.

Sara
Nie miałam pojęcia co się tu dzieje. Ta dwójka robiła jakieś dziwne rzeczy, mówili o jakimś Królestwie, Wygnańcach o jakieś mocy. Jakby się z jakiegoś filmu o magii urwali. Podczas gdy Wiktor gdzieś walczył o życie oni ucinali sobie pogawędki na temat tego czy Patryk przeżyje, czy Lena uratuje świat i czy coś takiego jest w ogóle możliwe. Mimo niepokoju o Wiktora, gdy Lena powiedziała, że go uratuje ulżyło mi. Poczułam, że mówi prawdę, że naprawdę sprowadzi go tutaj całego i zdrowego. Chciała tylko żebym obiecała, że będę się opiekowała Patrykiem gdy jej nie będzie. Jeśli to miało sprawić, że szybciej sprowadzi Wiktora do mnie zgodziłam się. Chociaż nadal czułam złość na Patryka za brak wykazywania jakichkolwiek chęci pomocy swojemu najlepszemu przyjacielowi, zgodziłam się. Nie wiedziałam jednak na czym ta opieka miała polegać i Lena tak naprawdę nie powiedziała mi nic więcej a ja sama jakoś nie drążyłam tematu. Miała mi wszystko powiedzieć gdy sprowadzi Wiktora z powrotem. Zaufałam jej. Mimo, że wiedziałam, że Lena jest inna czasami zachowywała się jak osoba , która przez kilka lat żyła w jakiejś dziczy z daleka od ludzi a nie w niebie.
 Nagle jednak zaczęłam podejrzewać, że z Patrykiem jest coś nie tak. Rozmawiał z Leną tak swobodnie. Oboje wiedzieli o czym mówią, rozmawiali o wspólnych tematach, o tych całych Wygnańcach i o magicznej mocy. Czy to możliwe by Patryk też był aniołem? Byli ze sobą tak blisko, emanowała pomiędzy nimi magiczna energia jakiejś zakazanej miłości rodem z brazylijskich telenoweli. Czy coś takiego mogło mieć jednak miejsce tutaj na ziemi? Coraz bardziej się przekonywałam, że tak, że to jest możliwe.
Nie wiedziałam jednak co mam robić. Lena powiedziała, że znika a ja mam pilnować Patryka i tyle. Nic więcej. Jak więc miałam mu pomóc? Co takiego może się wydarzyć?
Usiadłam na fotelu a Lena i Patryk na kanapie. Patryk położył się i złapał Lenę za rękę. Ewidentnie się kochali. I to ewidentnie była burzliwa miłość. W chwili gdy zobaczyłam wiązkę niebiańskiej mocy przepływającej z Patryka do Leny miałam pewność, że Patryk też jest aniołem. Gapiłam się na ten obraz jak oczarowana. To był naprawdę piękny widok. Coś jak śmierć z miłości do drugiej osoby. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Lena pocałowała Patryka, spojrzała się mnie z uśmiechem, po czym wstała, wyciągnęła ręce przed siebie i po kilku sekundach moim oczom ukazały się cudowne, piękne i lśniące srebrne skrzydła. Chwilę później Lena zniknęła a ja zostałam z Patrykiem. Podeszła do niego by zobaczyć czy wszystko z nim w porządku ale nie reagował na moje słowa. Złapałam go za rękę. Był cały zimny, nie ruszał się i nie oddychał.
-Spokojnie Sara. Nic mu nie jest. Może po prostu tak ma być. – powtarzałam sobie. Nie mogłam jednak go tak zostawić. Gdyby był człowiekiem zadzwoniłabym po pogotowie. Ale Patryk był kimś innym. Wykręciłam numer do jednej z dwóch osób która mogła mi pomóc z tej sytuacji.
Chociaż minęło dopiero piętnaście minuto d mojego telefonu do Edda miałam wrażenie, że trwa to wieczność. Gdy w końcu się pojawił i zaprowadziłam go do Patryka był przerażony i zdenerwowany.
-Co się tu wydarzyło? – spytał mnie. W tym samym czasie do mieszkania weszła Paty z wielką walizką. Stanęła jak wryta gdy zobaczyła nieprzytomnego Patryka. Nic nie mówiąc podeszła do chłopaka i ujęła jego dłoń.
-Jakiś Aron porwał Wiktora. Lena powiedziała, że zna sposób żeby go uratować. Nie miałam pojęcia o co chodzi a potem kazała mi się zająć Patrykiem i zabrała od niego jego moc, rozwinęła skrzydła i zniknęła.
Paty i Edd byli totalnie zszokowani tym co się tu wydarzyło. Nie pytali nawet dlaczego mnie nie dziwi ta sytuacja.
-Czy coś złego się stało? – zapytałam.

-Ona go zabiła. Zabrała mu całą moc jaka mu pozostała. Ta moc utrzymywała go przy życiu. Lena go zabiła.