Rozdział dwudziesty


Tośka i Diana idą z Sebą i Arkiem na studniówkę. Tam Sebastian wyznaje Tosi, że zawsze przy niej będzie. Porażona tymi słowami dziewczyna wybiega. Odnajduje ją Jake i uświadamia jej, że Sebastianowi naprawdę na niej zależy; Arek odwozi Dianę po zabawie. Na pożegnanie dziewczyna całuje chłopaka w policzek

Tośka
        Nie słyszałam kiedy wróciła Diana, słyszałam za to kiedy wróciła mama. Słyszałam odgłos gotowanej wody i piszczącego czajnika. Słyszałam jak mama zmywa naczynia a potem jak idzie do swojego pokoju. Poszła w końcu spać. Praca sprzątaczki na lotnisku ją wykańczała ale nie miała wyjścia bo za coś musiałyśmy żyć. Spojrzałam na zegarek i zerwałam się jak oparzona. Była już jedenasta godzina. Nigdy tak długo nie spałam. Poszłam zrobić ze sobą porządek do łazienki. Włosy nadal miałam pokręcone więc nie próbowałam ich prostować. Dziś sobota, więc i tak miałam zamiar zostać w domu. Wzięłam ciepłą kąpiel i rozkoszowałam się brzoskwiniowym płynem do kąpieli. Kąpiel dodała mi sił i energii. Założyłam dżinsy, jasną koszulkę i poszłam do siebie. Stanęłam w drzwiach jak wryta gdy zobaczyłam Di na moim łóżku. Nie pomyliłam pokoi, to na pewno. Siostra w swojej piżamie w koty leżała w poprzek i na brzuchu.
-Diana?  - spytałam nadal stojąc w drzwiach.
-Mmmhmm. – usłyszałam tylko. Podniosła głowę, spojrzała na mnie i znów opadła na łóżko.
-Widzę, że panicz Wierzbicki ci dał popalić. – powiedziałam po chwili siadając na łóżku.
-Jesteś głupia. – usłyszałam w ust siostry.
-To dalej opowiadaj jak było. – ponaglałam ją.
-Przecież tam byłaś to co mam ci opowiadać? – spytała zaskoczona.
-No ale co było potem, jak sobie poszłam? – dopytywałam się. Di w tym czasie obróciła się na plecy i opuściła głowę za łóżko. Często tak robiła by się uspokoić. Ja tak nie potrafiłam. Od razu zaczynała boleć mnie głowa i dostawałam mdłości.
-Tańczyliśmy. Potem Arek odwiózł mnie do domu. – wymamrotała.
-Tylko tyle? – zdziwiłam się.
-A na coś ty liczyła? – poderwała się nagle – Sama mi zabroniłaś czegokolwiek, choć zachowujesz się nie lepiej.
-Chronię cię. Inaczej będziesz cierpieć jak ja! – uniosłam się złością. Jak ona może mi cokolwiek wypominać? Robię to dla jej dobra. Nie chce żeby cierpiała. Siostra wpatrywała się we mnie a potem wybuchła śmiechem i zaczęła tańczyć po moim pokoju. Nigdy jej takiej nie widziałam. Była taka radosna i szczęśliwa. Wiedziałam, że to dzięki Arkowi, że ten chłopak jest sprawcą szczęścia mojej siostry. Ale ona nie wiedziała w co się pakuje. Nie wiedziała jakie jest K4 choć często jej o nich opowiadałam. Była zaślepiona wizją życia z Arkiem a ja nie mogłam jej tego odebrać. Diana w końcu się zmęczyła i opadła na moje łóżku gapić się w sufit.
-Co masz taką ponurą minę? – spytała mnie. Zbyłam jej pytanie, bo nie chciałam jej ranić, nie chciałam jej odbierać szczęścia bo prędzej czy później sama się sparzy. Przypomniałam sobie wczorajszą karteczkę którą mi napisała i postanowiłam zmienić temat.
-A teraz mi powiedz, gdzie wczoraj byłaś? – zapytałam łaskocząc ją po piętach.
-No na studniówce. – odpowiedziała ze śmiechem.
-Ale wcześniej. Zostawiłaś mi kartkę, że mam na ciebie czekać. Gdzie byłaś?- spytałam ponownie. Di usiadła na łóżku i przez dłuższą chwilę milczała.
- Poszłam do szpitala. – wymamrotała w końcu.
-Po co?
-Przekonać się czy ten facet o którym mówiłaś jest naszym ojcem. – odpowiedziała najspokojniej w świecie jakby to była zwykła sprawa. Poderwałam się z łóżka zaskoczona jej wyznaniem.
-Żartujesz?!
-Nie Tośka. Poszłam tam ale to nie był tata. O mały włos mnie nie złapali ale zdążyłam im uciec. – tłumaczyła mi siostra a ja spojrzałam na nią wyczekująco wiec mówiła dalej – No wiesz ochrona i takie sprawy.
-Zwariowałaś. – powiedziałam tylko i dodałam – Teraz przynajmniej wiemy, że to nie on. Musimy zacząć od początku Di.  Musimy przejrzeć wszystkie notatki jeszcze raz, odwiedzić ten bank, popytać ludzi którzy tam kiedyś pracowali.
-A co z Sebą? – spytała mnie na nagle siostra. Spojrzała na mnie groźnie i dodała – Wiem, że nie pojechałaś do niego.
-A co ma być? Przestań mówić tak jakby mnie i Sebastiana coś łączyło! – wkurzyłam się i wyszłam z pokoju. Wszyscy oszaleli na punkcie rzekomej miłości Seby do mnie. Ale ja wiedziałam, że to niemożliwe, że to sen, że ja i Seba nigdy nie będziemy razem.

Sebastian
     Sobota rano- najgorszy dzień tygodnia właśnie nadszedł. Obudziłem się koło jedenastej ale nie wstałem z łóżka. Nie miałem na to ochoty. Byłem wkurzony i zły na cały świat. Nie wiedziałem co mam robić. Czułem się bezsilny i bezradny. Lubiłem Tośkę ale jej zachowanie mnie przerastało. Musze trzymać ją krótko i nie pozwolić więcej na takie wyskoki. Kiedyś będzie mi za to wdzięczna. Była dumna i pyskata a jednocześnie bezbronna. Tylko ja mogłem ją ochronić, tylko ze mną mogła być bezpieczna. I znów przypomniał mi się jej wybryk na studniówce. Co ją takiego ugryzło? Co zrobiłem nie tak? Chciałbym to wiedzieć, ale nie potrafiłem tego rozgryźć. Nie potrafiłem rozgryźć Tośki. Była godną mnie przeciwniczką z którą ciężko było wygrać. Zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz-Arek.
-Halo? – odebrałem.
-Seba wszystko w porządku? - spytał przyjaciel.
-A miałoby nie być w porządku?
-Nie wiem. Jak z Tośką? Pogodziliście się wczoraj? – spytał znowu. Podniosłem się z łóżka. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi.
-O czym ty mówisz?
-Tośki nie było u ciebie?
-Stary o co chodzi? – powoli traciłem nerwy.
-Zaraz po tym jak pojechałeś, Tośka też chciała wracać. Powiedziała, że pojedzie do ciebie by z tobą porozmawiać.
Nic nie powiedziałem, tylko się rozłączyłem. Tośka w co ty pogrywasz do cholery! Ta dziewczyna zaczynała działać mi na nerwy. Z trudem podniosłem się łóżka, ale o trzynastej starucha mnie chce widzieć. Wziąłem prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół. Nie byłem głodny ale mimo to z przyzwyczajenia udałem się do jadalni, która emanowała pustkami. W korytarzu pomiędzy jadalnią a salonem zobaczyłem kobietę. 
         Była dość wysoka i miała gęste, czarne, rozpuszczone włosy. Stała do mnie tyłem, ale po jej ubiorze zorientowałem się, że musi być bogata i ładna. Miała na sobie czarną sukienkę i szpilki - również czarne. W jednej ręce trzymała torebkę a drugą trzymała rączkę od walizki. Wpatrywała się w okno i nawet nie usłyszała kiedy do niej podszedłem.
-Kto pani pozwolił tu wejść? – spytałem ostro. Kobieta zaśmiała się i odwróciła się do mnie. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Teraz gdy najbardziej jej potrzebowałem przyleciała do mnie. Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją. Brakowało mi jej, bo była jedyną osobą która potrafiła mnie zrozumieć i mi pomóc, w końcu była moją siostrą.
Poszliśmy do mojego pokoju by spokojnie porozmawiać.
-Kiedy wróciłaś? – spytałem patrząc na siostrę.
-Wczoraj rano. – odpowiedziała.
-Czemu nie przyszłaś wcześniej? Stęskniłem się za tobą.
-Ja za tobą też braciszku – uśmiechnęła się a ja poczułem się jak dawniej. W dzieciństwie gdy byłem smutny siostra swoim uśmiechem dodawała mi otuchy. Pomiędzy nami jest tylko sześć lat różnicy.
-Pewnie matka cię wezwała.
-Nie Seba, to też nie to.
-Więc co?
-Wiktor mi powiedział, że możesz mnie potrzebować. –powiedziała spokojnie. Zerwałem się na równe nogi.
-Milena – usłyszała swoje imię i spojrzała na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami – Przyjechałaś tu tylko dlatego, że Brunet cię o to prosił? Przecież on wyjechał, nie wie co się dzieje. Nie ma o niczym pojęcia. To wszystko jego wina! – poniosło mnie. Milena podeszła do mnie i położyła rękę na moim ramieniu.
-Usiądź i opowiedz mi o wszystkim ale najpierw się uspokój. – poleciła a ja zrobiłem co kazała.
         Opowiedziałem jej o wszystkim co się ostatnio wydarzyło. O tym jak gnębiłem Tośkę i jak nieświadomie się w niej zakochałem, jak uratowałem ją przed zamarznięciem, jak zabrałem ją do parku, jak ona przyniosła mi rękawiczki i jak znalazłem kopertę z zaległymi rachunkami. Wspomniałem też o studniówce i o tym jak wyznałem Tośce, że zawsze przy niej zostanę. Temat o tacie też poruszyłem. Gdy skończyłem Milena popatrzyła na mnie i pokiwała głową.
-Tak naprawdę to nie rozmawiałam z Wiktorem – uśmiechnęła się triumfalnie. Stosowała triki za młodych czasów. Nic się nie zmieniła, wciąż była moją siostrą, tą samą Mileną która siedem lat temu opuściła dom i wyszła z mąż z przymusu.
-Znowu mnie podpuściłaś – powiedziałem z uśmiechem.
-Wiesz, że to potrafię – zrobiła łyk herbaty-I co zamierzasz zrobić? – spytała.
Chciałem odpowiedzieć ale usłyszałem pukanie. Do pokoju wszedł Marecki przypominając mi tym samym, że miałem iść do matki. Powiedziałem mu, żeby jej przekazał, że przyjdę później. Gdy wyszedł odpowiedziałem na pytanie siostry.
-Zrobię to co muszę. Odnajdę ojca. Naszego i Tośki. Bez względu na wszystko.
-Pomogę ci. Gdybyś potrzebował pomocy możesz na mnie liczyć – dodała mi otuchy tymi słowami. Spoglądała na mnie uważnie jakby coś ze mną było nie tak.
-Braciszku czyżbyś się zakochał? – spytała łagodnie.
-Głupia jesteś czy co? – warknąłem i poderwałem się z miejsca.
-Coś mi się zdaje, że chyba tak.
-O czym ty mówisz? – spytałem zaskoczony.
-Nie wiesz co to miłość, bo nigdy nie kochałeś, ale ja patrzę na ciebie i widzę twoje uczucia do tej dziewczyny.
-To nie ma znaczenia. Ona i tak nic do mnie nie czuje. Woli Bruneta – wypowiedziałem te słowa i poczułem dziwne uczucie w swoim sercu.
-Skąd to wiesz? – spytała.
-Bo to widać jak za nim szaleje.
-Tak samo ty szalejesz za nią. Pomyśl Seba, czy gdyby jej choć trochę nie zależało to by poszła z tobą na studniówkę? Czy gdyby nic nie czuła pisałaby się na coś tak szalonego? – spytała mnie Milena. Zatopiłem się w myślach. Siostra jak zwykle miała rację. Zawsze miała rację. Wiedziałem, że się martwi bo matka zrujnowała jej życie i nie chce by to samo przytrafiło się mi. Ale czy faktycznie Tośka mogła coś do mnie czuć? Czy ja i ta dziewczyna mamy jakiekolwiek szanse na wspólne życie? Zrobię wszystko, byle tylko z nią być.

Diana
       Ja i Tośka jesteśmy szalone. Ona bardziej. Postanowiła, że dziś pójdziemy odwiedzić bank, którego tata był dyrektorem. No czy to jest normalne? Jest sobota, godzina czternasta a my stoimy na Towarowej przed budynkiem biurowca Delta, w którym znajduje się bank  i wpatrujemy się w niego jakby był najpiękniejszą budowlą na świecie bo takową był. Stałyśmy jak dwa słupki soli nie wiedząc co zrobić. Biurowiec został oddany do użytku w 2004r. więc co z bankiem który tu kiedyś był?
-I co teraz? – spytałam siostrę.
-Skąd mam to wiedzieć. Chciałam tylko tu przyjść. Nie myślałam, co dalej – wzruszyła ramionami i spojrzała na moje notatki, które zrobiłam w sprawie zaginięcia ojca. W kartonie z pokoju mamy było mnóstwo rzeczy, które mogły mieć jakieś znaczenie. Przepisałam to wszystko i próbowałam ułożyć w całość ale nie potrafiłam. Tośka nagle weszła do środka więc poszłam za nią. Na szczęście bank był na parterze wiec za dużo nie musiałyśmy chodzić. Rozejrzałam się wokół. Było tu trochę ludzi ale nie było tłoku. Pięć stanowisk doradczych a tylko dwa czynne, codzienny widok w takich instytucjach. Zaczęłam sobie układać pewne rzeczy w całość. Skoro tata był dyrektorem banku w 1993r. a zniknął w 2002 r a Deltę ukończyli w 2004 r to musieli wyburzyć bank. Możliwe, że tacie to nie pasowało i dlatego zniknął.
-Co chcesz zrobić? – spytałam ponownie siostrę. Stałyśmy na środku biurowca i nie wiedziałyśmy co ze sobą zrobić. Znów wzruszyła ramionami. Nagle szarpnęłam ją za kurtkę, bo zobaczyłam jak w naszą stronę idzie kilku ochroniarzy. Musiałyśmy zacząć wzbudzać podejrzenia.
-Jeśli czegoś nie wymyślimy wywalą nas –szepnęłam jej a ona puściła mi oczko. Ochroniarze byli coraz bliżej a my nie wiedziałyśmy co zrobić.
-Zemdlej – usłyszałam szept Tośki. To sobie wymyśliła. Ajjj….Tośka co ja z tobą mam. Musiałam to zrobić, inaczej więcej tu nie wejdziemy. Ochroniarze byli już tuż, tuż. Nie było chwili do stracenia. Szturchnęłam siostrę, po czym upadłam na zimną,posadzkę wykładaną białymi płytkami.

Rozdział dziewiętnasty


Sebastian
         Tośka wybiegła jak oparzona. Pobiegłem za nią ale nigdzie jej nie mogłem znaleźć. Uczniowie zaczęli nas obgadywać ale ignorowałem to, próbowałem zachować spokój, nie wściekać się. Diana i Arek też zaczęli jej szukać, Jake chyba też co było do niego absolutnie nie podobne. Czemu to zrobiła? Co takiego powiedziałem, że mnie zostawiła. Przecież to były zwykłe słowa. Powiedziałem jej to co czułem, więc czemu tak postąpiła. Wyszedłem na zewnątrz i niedaleko koszy na śmieci usłyszałem głos Tośki. Rozmawiała z kimś. Poznałem głos Jake’a i zatrzymałem się by posłuchać o czym mówią.
-Jesteś ostatnią osobą, której się tu spodziewałam. – mówiła Tośka wpatrując się w ciemne niebo.
-A ja nie spodziewałem się ciebie tutaj. – mówił Jake. Chwilę milczeli po czym znów usłyszałem głos przyjaciela:
-Chciałem cię przeprosić.
-To żeś sobie znalazł moment, normalnie masz wyczucie jak Seba – mówiła Tośka. Wypowiedziała moje imię, wiec zacząłem uważniej  przysłuchiwać się rozmowie.
-Wtedy w restauracji nie chciałem tego powiedzieć. – tłumaczył się Jake. Strasznie byłem ciekaw wyniku tej rozmowy.
-Właśnie, że chciałeś. – odcięła się Tośka. Było ciemno, więc nie widziałem reakcji Jake’a ale domyślałem się jego wyrazu twarzy.
-Daj mi się wytłumaczyć .– wypalił nagle Jake. Zaskoczyły mnie te słowa i jego zachowanie też. Nagle mu się zebrało na przeprosiny Tośki? Od tak? Zachowywał się jak nie ten Jake którego znałem.
-Daruj sobie. Nie chce słuchać twoich tłumaczeń. Nagle postanowiłeś być dla mnie miły?  - spytała dziewczyna  – O weź daj spokój. Nie znoszę litości a tym bardziej litości K4. –dodała jeszcze.
-Ty nawet nie wiesz co on czuje. -zmienił temat Jake.
-O kim mówisz? – spytała Tośka.
-Teraz nagle udajesz, że nie wiesz?  - zakpił Jake, co było już bardziej w jego stylu.
-Niczego nie udaje i nie próbuj mnie zbić z tropu. – broniła się Tośka. Ta rozmowa schodziła na coraz ciekawszy tor. Mimo iż byłem w samym garniturze nie czułem chłodu. Było dość ciemno, więc nie obawiałem się, że ta dwójka mnie dojrzy.
-Wcale się nie dziwie, że Seba tak cię potraktował. – znów zmienił temat Jake.
-Nie przesadzaj. – powiedziała tylko Tośka.
-Chcę ci pomóc. Może zrozumiesz to w końcu?
Pytanie Jake zabrzmiało jak wyrok. Czekałem na odpowiedź Tośki ale usłyszałem tylko jej śmiech i sam mimowolnie się uśmiechnąłem. Jake ofiarował jej swoją pomoc, kto by pomyślał, że ten chłopak jest do tego zdolny.
-Nie chcę waszej pomocy, a tym bardziej twojej! – krzyknęła Tośka.
-I taka jest z tobą rozmowa! Zrozum w końcu! Sebastian cię potrzebuje. Rozumiesz? Po-trze-bu-je cię! – przesylabował ostatnie słowo z naciskiem.
-Ale ja nie wiem czy potrzebuje jego! – usłyszałem zdenerwowany głos Tośki. Chciałem zatopić się we własnych myślach, ale musiałem posłuchać o czym jeszcze mówili.
-To się dowiedz za nim będzie za późno!
-Za późno na co Jake? – spytała Tośka. Jake milczał. Tośka i ja czekaliśmy na odpowiedź.
-On nie wie co to miłość. Jest bezradny i samotny. Nie potrafi wyrażać uczuć. – powiedział w końcu Jake a jego odpowiedź mnie zaskoczyła bo mówił o mnie. Nie mogłem dłużej czekać na rozwój sytuacji. Już szedłem w ich kierunku gdy ktoś mnie zatrzymał.

Tośka
        Tego wszystkiego już było za wiele. Nie mogłam tego znieść. Sebastian powiedział, że nigdy mnie nie zostawi. Jego wyznanie mnie zaskoczyło. Musiałam wybiec z sali inaczej bym go pocałowała, zbliżyła się do niego, zrobiłabym coś czego wcale nie chciałam. On tego nie rozumiał. Nikt tego nie mógł zrozumieć. Popsułam sobie, Sebie, Dianie i nawet Arkowi cały wieczór. Jednak to wina Sebastiana. Nie powinien być taki wylewny i mówić mi o swoich uczuciach. Nie powinien.
       Znalazł mnie Jake. Palant jeden. Zaczął mnie przepraszać, po czym powiedział, że Seba mnie potrzebuje. Jake to powiedział. Ten sam Jake przez którego wylądowałam w szpitalu. Nie wybaczyłam mu, ale gdy mówił o Sebie uwierzyłam mu, bo byłam przekonana, że mówi prawdę. Zdziwiłam się, że tylko on mnie odszukał. Chciałam wrócić do domu, do swojego pokoju i nigdy nie poznać K4! Ale już było za późno. Nie było odwrotu. Usłyszałam jakieś kroki i zobaczyłam Dianę. Wpadłam jej w ramiona bo tak bardzo potrzebowałam siostrzanego uścisku. Przyniosła mi kurtkę i pomogła założyć. Nawet nie zauważyłam, że przez ten cały czas byłam w samej sukience.
-Co się stało? – spytała Di biorąc mnie za ręce. To moja siostra, jej mogłam powiedzieć.
-Sebastian powiedział, że mnie nie zostawi. – wymamrotałam i spuściłam głowę w dół.
-I to był powód, żeby tak się zachować? – skarciła mnie siostra.
-Diana bałam się. Bałam się, że nie wytrzymam, że go pocałuję i przytulę. – powiedziałam jej.
-Czy to coś złego?
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! – krzyknęłam.
-Tośka słucham. Ale nie rozumiem twojego zachowania. – wyjaśniła mi.
-Czy gdyby Arek ci nagle powiedział, że cię lubi to poleciałabyś z wywalonym jęzorem do niego pożądając jego miłości? – spytałam ją. Moje pytanie i sposób w jaki to powiedziałam zaskoczyły ją. Zmieszała się i nerwowo zaczęła bawić się końcówkami włosów.
-Nie – odpowiedziała cicho.
-Więc zrozum mnie, proszę – poprosiłam ją – Kwestią czasu jest wyznanie miłości Sebastiana do mnie.
-Nie czujesz tego samego? – spytała patrząc na mnie.
-Serce, które jest rozdarte i podzielone na pół nie może prawdziwie kochać. – odpowiedziałam jej zaskoczona tym, że takie wyznanie popłynęło z moich ust.
-Chodzi o Wiktora? – dopytywała się. Pokiwałam twierdząco głową.Di utkwiła we mnie zielone oczy i znów mnie przytuliła. Chyba nie bardzo zrozumiała moje słowa.  Jej obecność mnie uspokajała i dodawała sił.
-Idziemy? – spytała po chwili.
-Mogę cię jeszcze o coś spytać?
-Dawaj.
-Jak się bawisz z Arkiem? – spytałam bo naprawdę byłam ciekawa tej relacji.
-Świetnie.– powiedziała rozmarzonym głosem. Wyczułam, że chce powiedzieć coś jeszcze.
-I?
-On… - wzięła głęboki oddech – Powiedział, że dziś jestem jego kobietą. –dodała i zaczęła się chichrać jak głupia. Otworzyłam buzię ze zdumienia i zaskoczenia. Arek leci na moją siostrę a Seba leci na mnie. Czy to nie jest jakaś chora sytuacja? Czy to w ogóle jest możliwe? Czy to jest możliwe?! Nie potrafiłam odpowiedzieć na żadne z tych pytań.
-Di, proszę cię, nie rób sobie nadziei. To jest K4, nigdy nie wiesz na kogo trafisz. Nie chcę, żebyś cierpiała. I nie bierz sobie słów Arka na poważnie. Cała czwórka potrafi przybierać różne maski.
Diana spojrzała na mnie i tylko wzruszyła ramionami. Moje słowa spłynęły po niej jak po kaczce. Ciężko jej było cokolwiek przetłumaczyć, tym bardziej, że to była dla niej nowa, nieznajoma sytuacja.
Uspokoiłam się trochę i postanowiłam mimo wszystko wrócić na salę. Gdy tylko weszłam do środka wszyscy zaczęli szeptać na mój widok ale zbyłam to. Szukałam wzrokiem Sebastiana jednak jego nigdzie nie było. W naszym kierunku za to zbliżali się Arek i Jake.
-Gdzie Seba? – spytałam.
-Wrócił do domu. – powiedział Jake przeszywając mnie spojrzeniem.
-Rozumiem – powiedziałam tylko. Zastanawiałam się przez chwilę i dodałam – Zamówię taksówkę i pojadę do niego. Muszę mu to wszystko wytłumaczyć.
-Mój kierowca cię zawiezie. – zaproponował Arek.
-Nie dzięki. Poradzę sobie. – odrzekłam. 
      Gdy wychodziłam z sali czułam na sobie ich wzrok. Pod restauracją stało kilka taksówek więc wsiadłam do jednej z nich i kazałam się zawieźć na osiedle Kwiatowe. Wcale nie jechałam do Seby. Nie miałam ochoty ale też nie chciałam się nim zobaczyć. Każdego dnia dokładam sobie problemów a on jest kolejnym z nich. Na co mi była ta cała niby randka w parku? Na co mi była ta cała studniówka? Nie potrzebuję tego. Chcę wrócić do dni w których K4 i reszta szkoły traktowała mnie obojętnie. Gdy dojechaliśmy na osiedle moja gorycz sięgnęła granic. Nie miałam pieniędzy żeby zapłacić kierowcy. Ten spoglądał na mnie wyczekująco. Nerwowo podrapałam się w głowę kombinując co mam zrobić.
-Płaci pani w końcu? – niecierpliwił się taksówkarz. Do głowy przyszło mi tylko jedno wyjście, jedyne i najgorsze zarazem.
-Ajjjj… Czy… Czy mógłby pan wystawić rachunek na nazwisko Wieczorek? – spytałam niepewnie. To był najgorszy pomysł na jaki kiedykolwiek-ja Antonina Milewska- wpadłam. Kierowca obejrzał się przez ramię, spojrzał na mnie i tylko pokręcił głową.
-Wieczorek? – zdziwił się nagle – Ten Wieczorek? – spytał z niedowierzaniem.
-A zna pan jakiegoś innego? – odcięłam się. To było chamskie z mojej strony ale chciałam już wrócić do domu – Niech pan wypiszę ten rachunek na niego – dodałam jeszcze i wyszłam z taksówki.
W domu było chłodno. W piecu już dawno wygasło, mamy nie było, babcia spała. Ostrożnie zdjęłam sukienkę i powiesiłam ją na wieszaku, buty schowałam do szafy. Nie miałam siły iść nawet się wykąpać. Założyłam piżamę, wskoczyłam do łóżka a po chwili spałam jak suseł.

Arek
      Siostra Tośki była taka sama jak ona. Tak samo uparta, tak samo tajemnicza, niepozorna i czasem wredna. Bawiłem się z nią świetnie. Nie była mistrzynią parkietu ale czego można wymagać od dziewczyny która nigdy nie była na balu? Widziałem ogniki w jej oczach gdy zobaczyła ten cały luksus. Wszystko jej się podobało i wszystkiego była strasznie ciekawa. Co chwila wypytywała mnie o to czy o tamto. Odpowiadałem jej co chwila się z niej śmiejąc. Była naprawdę zabawna ale była biedaczką. Z góry ją skreśliłem choć nie miałem nic do biedaków.
Zabawa trwała do białego rana. Prócz incydentu z Tośką nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Koło piątej rano razem z Dianą  postanowiliśmy się zbierać.  Gdy dojechaliśmy na jej osiedle dostrzegłem cień smutku na jej twarzy. Widziałem jak ociąga się w wyjściem więc jej pomogłem. Otworzyłem jej drzwi, potem uliczkę i odprowadziłem po dom. Staliśmy pod drzwiami i oboje milczeliśmy jak groby.
-Sukienkę i buty ci zwrócę. – odezwała się w końcu Diana. Spojrzałem na nią. W jej zielonych jak wiosenna trawa oczach widziałem nadal iskierki radości i zachwytu.
-Mi? – zaśmiałem się, ona też – Myślisz, że to założę? – spytałem.
-W sumie nawet byś interesująco wyglądał. – odpowiedziała a jej twarz rozjaśnił kolejny uśmiech.
-Sugerujesz, że nie wyglądam interesująco? – pogrywała ze mną. Obie z Tośką były chyba jakimiś maniaczkami gier słownych, bo Diana też potrafiła się odciąć i powiedzieć coś co człowiekowi może pójść w pięty. Ale to nie była jej wina. W końcu, według stereotypów, rude są chamskie i wredne. Było w tym trochę prawdy.
-Ja tego nie powiedziałam.
-Ale zasugerowałaś.
-Ale to nie to samo. – powiedziała dumnie.
-Dobra. Tym razem wygrałaś.
-Co?! Co wygrałam? – spytała i zaczęła się cieszyć jakby zwariowała.
-To, że nie będziesz mi musiała oddawać sukienki i butów. To jest twoja nagroda. – uśmiechnąłem się doń i skierowałem  w stronę uliczki gdy poczułem jak łapię mnie za ramię i zatrzymuje.
-Co tym razem? – spytałem obracając się.
-Dziękuje. – powiedziała cichutko.
-Za co? – spytałem jakbym nie wiedział. W niektórych sytuacjach za bardzo upodabniałem się do Sebastiana.
-Dziękuje ci, że mnie zabrałeś ze sobą i pozwoliłeś przeżyć najpiękniejszy dzień w całym moim życiu. – odpowiedziała a potem pocałowała mnie policzek i natychmiast odeszła zostawiając  mnie zszokowanego na środku jej podwórka.

P.S  Dwa tygodnie wolnego już mi się skończyły i w poniedziałek na uczelnię.
Pod tym postem możecie zadawać pytania dotyczące hmmm...bloga i nie tylko. W sumie możecie pytać o co chcecie. Jeśli trochę się tych pytań uzbiera to na nie odpowiem w osobnym poście. Macie czas do 1 marca ;)

Rozdział osiemnasty

W poprzednich rozdziałach:
Mama Tośki zabrania jej spotkań z Sebastianem. Następnego dnia dziewczyna idzie pod dom chłopaka oddać mu jego rękawiczki. Spotyka się z chłopakiem. Ten odwozi ją do domu..Podczas wysiadania Tośka gubi kopertę z niezapłaconymi rachunkami.Chłopak jest zaskoczony zaległościami jakie ma rodzina dziewczyny. Wieczorem Seba i Arek odwiedzają Tośkę i Dianą. Składają bliźniaczkom propozycje wspólnego wyjścia na studniówkę.


Sebastian
      Miny Tośki i Diany była bezcenne gdy powiedziałem, że zapraszam je na studniówkę. Arek spojrzał na mnie totalnie zaskoczony moim pomysłem, ale nie protestował. Widocznie Diana mu się spodobała.
Siostra szturchnęła siostrę by coś powiedziała ale Tośka –jak zawsze gdy się denerwuje- zaczęła bawić się końcówkami włosów.
-Musimy się naradzić – powiedziała Diana zamykając drzwi. Uśmiechnąłem się i dałem im pięć minut na zastanowienie. Musiały stać blisko drzwi bo razem z Arkiem słyszałem całą ich rozmowę.
-Twoje pomysły mnie coraz bardziej zaskakują – powiedział przyjaciel.
-Przecież nie mogłem  zostawić Tośki na lodzie. Wiktor to zrobił, ja bym nie mógł – odpowiedziałem mu.
-Od kiedy ty taki dobry się stałeś? – zadrwił Arek a ja zgromiłem go spojrzeniem.
-Nie komplikuj mi tego co i tak już jest skomplikowane – powiedziałem spokojnie.
-Seba wiesz, że możesz na nas zawsze liczyć? – zmienił temat Arek.
-Wiem – potwierdziłem. Przez chwilę milczeliśmy. Tośka i Diana nadal nie wychodziły z domu. Zacząłem się niecierpliwić gdy Arek spytał.:
-Nie wiedziałem, że Tośka ma siostrę i to bliźniaczkę. Są identyczne. Skąd wiesz która jest którą?
-Jeśli uważnie im się przyjrzysz dostrzeżesz różnicę. Diana ma  bliznę na czole. Tylko to je odróżnia – odpowiedziałem.
-To może mi w końcu powiesz co ty kombinujesz? – spytał ponownie.
-Jeszcze się nie domyśliłeś? – uśmiechnąłem się triumfująco i spojrzałem na Arka.
-Zaraz. Chcesz mi powiedzieć, że zabierasz Tośkę na studniówkę a ja mam zabrać jej siostrę?!
Pokiwałem twierdząco głową.
-Nie Seba, nie zrobisz tego – Arek się łudził, ale ja podjąłem decyzję.
-Za późno.
-Nie chce mieć z tym nic wspólnego Seba. Jadę tam sam –  Arek uparcie tkwił przy swoim. Ruszył w kierunku uliczki ale ja go zatrzymałem mówiąc:
-Chcesz tak po prostu odejść zostawiając Dianę? Dałeś jej nadzieję. A co powie Tośka gdy się dowie? – zadziałało bo Arek się obrócił i podszedł do mnie. Miał zacięty wyraz twarzy a w jego oczach malowała się złość. Zacząłem się obawiać, że Arek naprawdę może się nie zgodzić a wtedy Tośka nie darowałaby mi, że jej siostra została wystawiona. Nagle Arek zaczął się śmiać a ja nie wiedziałem o co chodzi.
-Szkoda, że nie widziałeś swojej miny – przyjaciel śmiał ze mnie – Seba na prawdę myślałeś, że cię tak zostawię w towarzystwie dwóch identycznych dziewczyn, które swoim roztrzepaniem i gadką mogłyby z tobą zrobić wszystko?
-Ale nie zrobiły by tego – odpowiedziałem mu. Wiedziałem jaka jest Tośka. Choć czasem była wredna i dumna to zawsze pozostawała skromna. Diany nie znałem tak dobrze, ale były bliźniaczkami więc pewnie cechowało je to samo.
-Czyżby już poszli? – usłyszałem cichy szept Tośki.
-Nie, nie poszliśmy – odezwał się za mnie Arek i puścił Dianie oczko. Dziewczyna omal nie umarła z wrażenia bo złapała się ramienia siostry.
-Co tak długo?! Miało być pięć minut a minęła cała wieczność – odezwałem się.
-Punktualny się odezwał – wymamrotała Tośka pod nosem myśląc, że nie usłyszę.
-Zachowujecie się jak stare, dobre małżeństwo – podsumowała to wszystko Diana – Seba my naprawdę byśmy chciały iść ale nie możemy – jej oczy posmutniały.
-Nie możecie iść bo…? – zapytał Arek.
-Yyyy…No bo… W sumie… To nie ma znaczenia. Po prostu nie możemy – próbowała jakoś wybrnąć Tośka.
-Ale mnie to nie obchodzi, że wy nie możecie iść. Ja chce żebyście szły. Jak nie pójdziecie, to…to Tośka znów pożałujesz – powiedziałem.
-Ty mi grozisz?! – oburzyła się.
-Ostrzegam cię.
-Mam się ciebie bać? – podeszła bliżej mnie dumnie krzyżując ręce na piersiach.
-Powinnaś – odpowiedziałem.
-Pffff – prychnęła tylko. Obróciła się  i wróciła do siostry. Ta dziewczyna mnie naprawdę intrygowała. Jej zachowanie i sposób wyrażania się, to jak próbowała ze mną walczyć na słowa, jej postawa w stosunku do mnie – to wszystko mnie w niej ciekawiło. Nie należała do tych rozpieszczonych panienek, które lecą na moje pieniądze. Była inna. Nie malowała się, nie nosiła modnych ciuchów, nie robiła zakupów w markowych sklepach, nie imprezowała. Była spokojna i wrażliwa, śmiała i odważna, dumna  i wredna, pociągająca i niedostępna. Była dziewczyną, którą chciałbym mieć, dziewczyną którą musiałem mieć.

Diana
     Tośka i Sebastian mieli się ku sobie. Patrząc na nich coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że pomiędzy tą dwójką coś będzie. Ja i siostra naprawdę chciałyśmy iść z nimi, ale nie miałyśmy się w co ubrać. Nie chodziłyśmy na żadne bale więc nie miałyśmy żadnych ładnych sukienek ani butów, ale wstydziłyśmy się o tym mówić chłopakom. Oni tacy bogaci i eleganccy, a my biedne i skromnie ubrane. Dwa różne światy, które nigdy nie powinny były się zetknąć.
-Tośka, Diana – zaczął Arek – Nie znam powodu dla którego nie chcecie iść, ale – urwał i nerwowo podrapał się w głowę jakby dobierał odpowiednie słowa.
-Ale możecie byś spokojne. Zajmiemy się wszystkim – dokończył za niego Seba. Nie miałam z Tośką nic do gadania. Postawili nas w sytuacji bez wyjścia, więc musiałyśmy się zgodzić. Założyłyśmy kurtki i buty i poszliśmy za nimi.
-Ty pojedziesz z Arkiem, ja z Tośką – spotkamy się na miejscu – zwrócił się do mnie Seba a mnie zamurowało. Miała jechać sam na sam z tym przystojnym młodzieńcem? W tym się różniłam od siostry. Podobali mi się młodzi i przystojni mężczyźni. Arek zdecydowanie do takich należał. Przecież to nic złego, że ktoś mi się podoba. To normalne. Seba też był ładny, Wiktor też ale Arek był taki inny niż oni. Miałam tylko nadzieję, że nie zrobi mi krzywdy, bo wiadomo pozory mylą. 
      Otworzył mi drzwi od limuzyny. Gdy wsiadłam do środka omal nie umarłam z wrażenia. Tak luksusowego wnętrza to nigdy nie widziałam. Arek coś mówił do kierowcy ale ja nie słuchałam. Napajałam swoje oczy tym luksusem.Ledwo zdążyłam się rozejrzeć po tym pięknie auto się zatrzymało i musiałam wysiadać. Byłam w nieznanym mi miejscu, gdzieś chyba w centrum, bo widziałam oświetloną wieżę ratuszową.
-Gdzie jesteśmy? – spytałam spoglądając na Arka.
-Zobaczysz – powiedział. Złapał mnie za rękę a mi omal serce nie wyskoczyło. Szłam za nim a on mnie prowadził, jakby chciał mnie ochronić przed niebezpieczeństwami całego świata. Co ja za głupoty wygaduje? Skarciłam się po raz kolejny, bo nigdy w życiu tak się nie zachowywałam.Chłopak prowadził mnie zaśnieżoną drogą aż w końcu zobaczyłam biały napis na zielonym tle „Akademia Piękna”. Nie był to jakiś wielki budynek ani  też nie wyglądał na luksusowy co bardzo mnie zaskoczyło, bo przecież Arek to bogacz, więc po melinach by przecież nie chodził. Weszliśmy do środka. Arek zostawił mnie a sam podszedł do pracownicy salonu. Rozmawiał z nią tak luzacko iż odniosłam wrażenie, że się znają. 
     Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłam nic powiedzieć a już miałam umyte, wysuszone i polokowane włosy, ładnie pomalowane paznokcie i zrobiony makijaż. Przez ten cały czas nie wiedziałam jak wyglądam, bo zabronili mi spoglądać w lustro. Gdy zabiegi upiększające się skończyły, jedna z pracownic kazała mi i Arkowi iść za nią. Chłopak cały czas się na mnie gapił i lekko uśmiechał. Weszliśmy na górę po schodach, które prowadziły do najpiękniejszego dla kobiety miejsca na świecie. Salon sukienek w do którego weszliśmy zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Tyle kreacji i strojów, których i tak pewnie nigdy nie założę. Pracownica kazała mi wejść do przebieralni i rozebrać. Byłam trochę tym onieśmielona. Po chwili Arek podał mi pięć przecudownych sukienek, które kazał mi przymierzyć. Wszystkie były takie niesamowite, lśniące i błyszczące. Po przymierzeniu każdej z nich wychodziłam by pokazać się Arkowi. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że zostałam z nim sam na sam. Gdy przymierzyłam wszystkie pięć strojów Arek westchnął ciężko.
-Stało się coś? – spytałam.
-Jesteś nietypowa – odpowiedział.
-To miał być komplement? – zapytałam patrząc się niego.
-Odbierz to jak chcesz – powiedział – Wróć do przebieralni i czekaj – rozkazał mi. Zrobiłam co kazał. Przez dłuższy czas nic się nie działo. Dopiero po chwili Arek podał kolejną sukienkę. Przymierzyłam ją i spojrzałam w lustro. Wyglądałam inaczej niż zwykle. Sukienka była prześliczna, koloru zielonego który idealnie pasował do moich rudych włosów i zielonych oczu. Miała cieniutkie, prawie niewidoczne ramiączka, mocno uwydatniała mój biust co mnie trochę krępowało. Z tyłu sięgała mi niemalże do łydek ale z przodu odkrywała mi nogi już od kolan. Sukienka była prosta ale jednocześnie niesamowita. Wyszłam z przebieralni. Arek szeroko otworzył oczy ze zdumienia i nic nie powiedział. Podał mi zielone buty na obcasie i przyglądał mi się uważnie.
-Coś nie tak? – spytałam bo już za długo milczał. Uśmiechnął się tylko i pomógł mi założyć elegancki płaszcz, który do mnie nie należał. Byłam naprawdę zachwycona. Wyszliśmy z salonu i udaliśmy się na salę gdzie odbywała się studniówka. Na parkingu poznałam auto Seby więc Tośka już musiała tam być. Zanim weszliśmy do środka Arek złapał mnie za rękę i szepnął do ucha:
-Pamiętaj, dziś jesteś moją kobietą .

Tośka
        Sebastian zwariował. Naprawdę oszalał. Wszystko działo się tak szybko, że momentami nie wiedziałam gdzie jestem i co ze mną robią. Fryzjer, salon kosmetyczny i sklep z wieczorowymi sukienkami. Czułam się jednocześnie jak kopciuszek i brzydkie kaczątko. Miałam księcia z bajki i w niecałą godzinę z kaczątka przeobraziłam się w pięknego łabędzia. Przemiana jaką zaserwował mi
Seba była niesamowita. Czułam się szczęśliwa. Dzięki niemu nie będę wyglądała jak biedaczka. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Bo właściwie po co on to robi? Lituje się nade mną czy mu na mnie zależy? Obstawiałam to pierwsze bo gdzie taki bogacz miałby szaleć na punkcie takiej biedaczki.
      Gdy weszłam na salę wszyscy wlepili we mnie i Sebastiana swoje oczy. Bogate panienki zaczęły coś szeptać między sobą. Czułam się trochę nieswojo bo nie przywykłam do takich imprez. Sebastian złapał mnie za rękę.  Poczułam jego ciepły uścisk i wiedziałam, że mogę czuć się bezpieczna, bo przy nim nic mi nie grozi. Oszołomiona tym wszystkim: swoim wyglądem, wyglądem Sebastiana, wyglądem  i wystrojem sali usiadłam z Sebastianem przy wyznaczonym nam miejscu. Był to stół tylko i wyłącznie dla K4. Tylko oni  i ich partnerki mogli tu zasiąść. Skądś było słychać cichą muzykę, uczniowie liceum przychodzili, inni wychodzili a ja zamarłam gdy zobaczyłam swoją siostrę trzymającą się za rękę z Arkiem. Również na ich widok rozpieszczone panienki zaczęły szeptać. Wszyscy spoglądali to na mnie i Sebę, to na Dianę i Arka. Byli w szoku, bo nikt nie wiedział, że mam siostrę i to na dodatek bliźniaczkę. Szczęki opadły bogatym panienkom a i chłopacy nie mogli ode mnie i siostry oderwać wzroku. Byłam taka szczęśliwa i postanowiłam chociaż ten jeden raz zapomnieć o problemach. Di i Arek usiedli przy stoliku. Widziałam jak Arek puszcza Sebie oczko i tylko się uśmiechnęłam. Męska przyjaźń naprawdę istnieje – pomyślałam. Diana była ta zafascynowana tym wszystkim, że nie zdążyłyśmy nawet spokojnie pogadać bo zaczęła się zabawa. Najpierw przywitanie przez panią dyrektor i samorząd uczniowski, potem polonez, posiłek i zabawa.
-Zatańczymy? – spytał nagle Sebastian wyrywając mnie z natłoku myśli. Spostrzegłam, że Di już tańczy z Arkiem. Przytaknęłam głową i Seba porwał mnie na parkiet. 
       Był  mistrzem tańca nie to co ja. Miałam do tego dwie lewe nogi. Jednak on był wyrozumiały. W kilka minut pokazał mi kilka kroków, które szybko załapałam. Na parkiet dołączył Arek i Di oraz Jake i jego partnerka. K4 prawie w komplecie rządziło na parkiecie. Inni uczniowie spoglądali na nas  z zazdrością ale ja się tym nie przejmowałam. Zamarłam gdy przyszło tańczyć twz. przytulańca. Sebastian przysunął się bliżej mnie, czułam jego oddech na swoim czole. Jedną ręką objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Serce waliło mi jak oszalałe. W tej chwili poznałam drugą, uczuciową stronę lidera K4. Wyłączyłam swe myśli, byłam tylko ja i on, byliśmy tylko my, we dwoje. Objął mnie drugą ręką i przytulił a ja stałam jak słup soli nie wiedząc co zrobić. Nie potrafiłam odwzajemnić uścisku.
-Nigdy cię nie zostawię Tośka – wyszeptał nagle Sebastian. Spojrzałam na niego. Był tak blisko mnie. Uderzona jego słowami jak piorunem odepchnęłam go i wybiegłam z sali.

Rozdział siedemnasty

W poprzednich rozdziałach
Wiktor wyjeżdża do Belgii; Tośka spotyka się z Sebą i wyznaje mu prawdę o ich ojcach; Matka dziewczyny zabrania jej spotykać się z Sebastianem.

Tośka
        Obudził mnie dźwięk zbijanej szklanki. Szybko zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do kuchni. Mama zbierała z podłogi kawałki szkła. Miała na sobie beżowy szlafrok i ulubione papcie również bezowego koloru. Włosy upięła w bezładny kok. Czajnik zaczął gwizdać więc mama podniosła się by go wyłączyć. Nie widziała mnie więc szybko wróciłam do sobie i rzuciłam się na łóżko. Dziś piątek, pierwszy dzień lutego i studniówka na którą nie pójdę bo miłość mojego życia Wiktor Brzozowski olał mnie i zostawił na lodzie. Leżałam na brzuchu i nie mogłam pojąć  jak w tak krótkim czasie mogło wydarzyć się tyle rzeczy. Jak mogłam zakochać się w liderze K4? Nie mam pojęcia skąd moja mama wiedziała, że spotykam się z Sebą. Oczywiście wiedziała, że chodzę z nim do jednej szkoły, ale wydawało mi się, że nie wie nic o naszych stosunkach. A jednak wiedziała. Skąd? Tego się pewnie nie dowiem. Zabroniła mi się z nim spotykać, bo dobrze wie, że Sebastian pomoże mi w poszukiwaniach ojca. Zresztą jemu też pewnie zależy na poznaniu prawdy i odnalezieniu swojego taty. Musiałam połączyć z nim siły, czy mi się to podobało czy nie. Ale potrzebowałam Diany. Tylko ona mogła wpłynąć kojąco na mamę i dowiedzieć się nowych rzeczy. Miała umysł detektywa więc dostrzegała wiele niewidocznych dla zwykłych ludzi rzeczy. Pomimo zakazu mamy będę spotykać się z Sebą. Choćby potem moja rodzicielka mnie miała wydziedziczyć nie może mi zabronić spotkań z nim. Tak bardzo nie lubiłam się sprzeciwiać mamie, bo tyle dla nas robiła, ale tym razem przesadziła.
       Spojrzałam na zegarek. Była już dziesiąta. Zastanawiałam się co ja mam dziś robić? Mogłabym się pouczyć ale po tym co zaszło wczoraj nie miałam głowy do nauki. Usłyszałam trzask drzwi. Znak, że mama poszła do pracy. Poszłam umyć zęby i zrobić sobie śniadanie. W międzyczasie zajrzałam do Di czy aby na pewno poszła do szkoły. Jej łóżko było puste ale do szafki przyczepiona była jakaś kartka.
„Masz być w domu gdy wrócę. Będę późno bo muszę coś sprawdzić. Proszę unikaj kłótni z mamą. Diana”. Zaczęłam się zastanawiać co siostra będzie sprawdzać. Znów ma przede mną tajemnice. Tolerowałam to tylko dlatego, że była moją siostrą. 
       Ja też musiałam z nią pogadać. Przede wszystkim o randce z Sebastianem. Randce? To, to była randka? Nie, nie, nie. To było zwykłe spotkanie towarzyskie na którym tylko Wieczorek prawie wyznał mi miłość, więc tak to była randka. Ajć… To była moja pierwsza randka a ja się tak zachowałam? Co ze mnie za dziewczyna. By o tym nie myśleć zaczęłam sprzątać. Po jakiś dwóch godzinach postanowiłam wyjść się przewietrzyć. W skrzynce na listy znalazłam kolejne wezwania do zapłaty zaległych rachunków. Otworzyłam pierwszą lepszą kopertę i omal nie umarłam z zaskoczenia. Rachunek za prąd sprzed pół roku nadal nie był zapłacony. Przykucłam przytłoczona tą wiadomością i ukryłam twarz w dłoniach. Nie mogłam się jednak poddać. Nie płakałam tylko przeraziłam się. Jeśli tak dalej pójdzie odłączą nam prąd a to przyniesie tylko kolejne zmartwienia. Dłonie zaczęły mi marznąć. Schowałam koperty do kieszeni kurtki i wyciągnęłam z nich czarne rękawiczki. Były takie miękkie i cieplutkie. Dopiero gdy szłam Grunwaldzką spostrzegłam, że to są rękawiczki Sebastiana! Szybko je zdjęłam i schowałam z powrotem. Zatrzymałam się na środku chodnika i zastanawiałam się czy pójście do Sebastiana, do jego domu będzie dobrym pomysłem. Przecież on mieszkał na Morasku! Mam tam iść na nogach? Czy Sebastian naprawdę jest tego wart? Jako, że nie miałam nic innego do roboty-poza czekaniem na siostrę- postanowiłam zrobić sobie dłuższy spacer i po raz pierwszy odwiedzić Sebastiana. Jednak ledwo wyszłam na Grunwaldzką uderzyłam się w głowę z własnej głupoty. Morasko było 3 godziny drogi na piechotę. Aż tak to nie miałam zamiaru się poświęcać. Spojrzałam na rozkład jazdy tramwajów by jakoś dojechać i na moje szczęście za niedługo miałam tramwaj. Dobrze, że zawsze nosze ze sobą zapasowe bilety, więc spokojnie mogłam udać się w podróż. Najpierw dojechałam linią numer piętnaście do ulicy Szymanowskiego na Radojewie a tam czekała mnie przesiadka do linii numer osiemdziesiąt osiem. Po niecałej godzinie byłam w końcu na Morasku
       Gdy stanęłam przed bramą do domu Sebastiana zaczęłam się zastanawiać czy nie pomyliłam osiedla. Oczy omal mi na wierzch nie wyszły gdy przyglądałam się temu co widziałam. A widziałam coś co zapierało dech w piersiach. Widziałam luksus którym ociekał każdy centymetr posesji Wieczorka. Z prawej strony do domu, wróć, do willi prowadziła wykładana białymi płytami droga. Po lewej stronie też była droga. Wykładana ciemną kostką brukową zapewne prowadziła do garażu. Stałam przy bramie jak słup soli ale dom Sebastiana był czymś niesamowitym. Droga wykładana białymi płytami zapewne prowadziła do drzwi tej wspaniałej budowli. Dostrzegłam, że drzwi zrobione są z drzewa ale tylko od połowy w dół; reszta była ze szkła. Przy wejściu po obu stronach stały białe, marmurowe kolumny u dołu wykończone brązową cegłą. Gdy tak spojrzałam na cały dom dostrzegłam, że cały jest pokryty ową cegłą, no prócz dachu. Po lewej stronie od drzwi znajdował się balkon. Nie byłam pewna ale widziałam tam kwiaty a pomiędzy kolumnami podtrzymującymi było dość dużo miejsca żeby przejść. A więc to nie był balkon tylko taras. Oczarowana pięknem tego miejsca  przyglądałam się mu z rozmarzoną miną. W oknach stały kwiaty, niektóre z nich miały fantazyjnie upięte firanki, inne były lekko uchylone, inne zaś były całkowicie zasłonięte.  Stałam jak ogłupiała dopóki ktoś nie położył mi ręki na ramieniu. Wystraszona obróciłam się gwałtownie  i zobaczyłam Sebastiana.

Sebastian
    W oczach Tośki malowało się przerażenie i zaskoczenie jednocześnie. Ja też byłem zaskoczony gdy ją tu zobaczyłem. Była ostatnią osobą której się tu spodziewałem, więc tym bardziej nie miałem pojęcia po co tu przyszła. Ubrana była skromnie. Miała granatowy płaszczyk a wokół szyi zawiązany szalik. Nie miała czapki ani rękawiczek. Rozpuściła włosy a  ruda grzywka opadała jej na czoło. Drżała. Chciałem podejść do niej, objąć ją i przytulić ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Zdjąłem rękę z jej ramienia by jej nie spłoszyć.
-Co ty tu robisz? – spytałem przyglądając jej bacznie.
-Ja tylko…. – zaczęła nerwowo bawić się końcówkami włosów.
Oparłem się o swoje auto, skrzyżowałem ramiona i lekko się uśmiechnąłem.
-Powiedz, że przyszłaś tu bo nie musiałaś mnie zobaczyć. – powiedziałem patrząc jak się rumieni.
-Pffff – prychnęła tylko.
-Czyli nie zaprzeczasz – zacząłem się z nią droczyć.
-Ale też nie potwierdzam – odpowiedziała twardo spoglądając mi w oczy. Jej piękne zielone oczy tak niesamowicie pasowały do jej rudej czupryny.
-Chciałam ci tylko to oddać – lekko się uśmiechnęła i wyjęła z kieszeni kurtki moje czarne rękawiczki, które jej dałem.
-A ty? –spytałem.
-Co ja? – utkwiła we mnie spojrzenie z którego nie mogłem nic wyczytać. Czułem jej niepewność i strach. Bała się mnie a jednocześnie nie mogła przestać na mnie patrzeć.
-Dzięki – odpowiedziałem jej tylko.
-Muszę wracać do domu. Cześć – rzuciła w moją stronę. Nim zdążyła się ruszyć złapałem ją za nadgarstek i zaproponowałem podwózkę. Zgodziła się. Jechaliśmy w milczeniu ale ja musiałem poruszyć ten temat choćby nie wiem co.
-Tośka możemy pogadać o tym co zaszło wczoraj? – spytałem.
-Sebastian – zaczęła. Moje imię w jej ustach brzmiało tak lekko – To nie jest rozmowa na pięć minut.
-Więc spotkajmy się dziś wieczorem. – zaproponowałem i skręciłem w Grunwaldzką.
Nie odpowiedziała od razu. Spojrzałem na nią. Zmarszczyła czoło jakby się nad czymś zastanawiała. Zatrzymałem się przed jej domem i dopiero wtedy odpowiedziała:
-Przecież ty idziesz na studniówkę. Nie powinnam w ogóle wspominać o tej sprawie. Weź zapomnij o tamtym.
        Wysiadła z auta a ja nie byłem w stanie nic powiedzieć. Spojrzałem na siedzenie na którym siedziała i zobaczyłem białą kopertę. Chciałem zawołać dziewczynę by po nią wróciła ale Tośka już zniknęła w swoim domu. Stałem jeszcze chwilę pod jej bramą i zastanawiałem się co zrobić. Czy iść do Tośki i jej to oddać czy umówić się z nią pod pretekstem oddania jej tego? Zrezygnowałem z obu pomysłów i po prostu zajrzałem do koperty. Nie wierzyłem w to co przeczytałem.  Wezwanie do zapłaty rachunku za prąd z ubiegłego roku! Wiedziałem, że u Tośki jej krucho z kasą ale żeby aż tak. To zaskoczyło nawet mnie. Obiecałem sobie, że się tym zajmę gdy wrócę z tego „super-ekstra” ważnego spotkania biznesowego.
        Gdy tylko wszedłem do „Villi Magnoli” od razu poczułem na sobie groźne i ostre spojrzenie matki. Wszystkie rozmowy ucichły a dwójka biznesmenów ze spółki z którą mieliśmy podpisać kontrakt przypatrywała mi się uważnie.
-Panowie to mój syn i przyszły dziedzic korporacji Wieczorków – przedstawiła mnie matka jakbym sam tego nie umiał zrobić. Ale nie, ona musiała się pokazać jaka dobra z niej mamusia. Zło wcielone nie matka. Usiadłem obok niej, naprzeciw dwójki mężczyzn ubranych w garnitury. Obok matki stał Marecki gotowy na wszystkie jej polecenia. Przyszedł kelner, złożyliśmy zamówienie, zjedliśmy a potem przeszliśmy do spraw formalnych. Prawie cały czas się nie odzywałem. Mówiłem tylko wtedy, gdy któryś z facetów o coś spytał.
-Więc pani odziedziczyła firmę po swoim ojcu? – spytał jeden z nich, siedzący naprzeciw mnie.
-Tak. Gdy byłam na studiach prawniczych rodzicie zginęli w wypadku. Ojciec zapisał mi całą firmę, jednak wtedy była ona tylko małą spółką.
-A więc jak udało się pani stworzyć tak potężną korporację gospodarczą? – spytał znów ten sam mężczyzna.
-Na studiach poznałam swojego męża. Oboje skończyliśmy prawo. Po ślubie mój mąż dostał pracę w banku dzięki czemu pomógł mi rozwinąć firmę do takich rozmiarów.
Matka dalej rozmawiała z mężczyzną ale ja ich nie słuchałem. Wiedziałem, że o spółce starucha zawsze mówi prawdę. Marecki mi to kiedyś powiedział, więc nie musiałem słuchać jej opowieści po raz enty z kolei. Chciałem się wyłączyć od tej rozmowy i jechać do Tośki ale głos kelnerki która przyniosła przystawki mi to uniemożliwił. Spojrzałem na nią i omal nie spadłem z krzesła. Była to ta sama kelnerka, która obsługiwała mnie i Tośkę kiedy ją tu zabrałem. Spojrzała się na mnie, uśmiechnęła i spytała:
-Czy z tą dziewczyną wszystko w porządku? – no to się doigrałem. Teraz  się dopiero zacznie.
-Jaką dziewczyną? – wtrąciła się matka. No pięknie. Już po mnie. Zresztą co ją to obchodziło.
-Panicz był tu niedawno z jakąś dziewczyną i kolegami. Tylko ona wyszła wcześniej bez kurtki i panicz za nią wybiegł – zgromiłem kelnerkę spojrzeniem. Spłoszyła się i odeszła. Po jaką cholerę ona to mówiła? Co ją to obchodziło? Plotkara jedna, pożałuje tego.
-Chcesz mi coś powiedzieć? – spojrzenie matki omal mnie nie zabiło.
-Nie mam ci nic do powiedzenia – opowiedziałem jej.
-Czyżby? – uśmiech znikł z jej twarzy. Nie odpowiedziałem jej. Nie miało prawa ją to obchodzić.
-Panowie wybaczą – wstałem i zwróciłem się do przedstawicieli spółki – ale mam jeszcze wiele rzeczy do zrobienia – odszedłem od stołu zostawiając zezłoszczoną matkę na tym sztucznym widowisku.
Wsiadłem do auta i skierowałem się na Grunwaldzką. Jechałem do Tośki. Dziś studniówka a ja nie mogłem pozwolić by jej marzenie się nie ziściło.

Arek
      To nie tak, że nie chciałem iść na studniówkę. Chciałem a nawet musiałem. To przywilej członka K4. Zawsze chodziliśmy na wszystkie bale dla bogaczy, na bankiety i spotkania które wcale nas nie interesowały ale mieliśmy na nich rozrywkę. Seba nam przewodził, więc gdzie on tam i my. Byliśmy jak bracia bo byliśmy przyjaciółmi. Specjalnie na studniówkę zamówiłem u mojego osobistego krawca najlepszy garnitur, który właśnie na siebie zakładałem. Nie byłem tak zapatrzony w siebie jak Seba ale lubiłem dobrze wyglądać i podobać się dziewczynom. Ledwo się ubrałem zadzwonił Sebastian.
-Co tam? –spytałem zakładając złoty zegarek na rękę.
-Przyjedź pod dom Tośki – powiedział. Zaskoczył mnie tą prośbą.
-Stało się coś? – zapytałem zaniepokojony.
-Po prostu bądź i to jak najszybciej – rzucił i rozłączył się.
Założyłem kurtkę, buty i zszedłem na dół gdzie czekał na mnie mój kierowca. Powiedziałem mu gdzie mnie zawieźć i po chwili stałem pod domem Tośki. Seba stał pod uliczką więc podszedłem do niego.
-Co tym razem kombinujesz? –zapytałem go i spojrzałem na niego. Na twarzy dostrzegłem lekki uśmiech a w oczach iskierki radości.
-Tylko patrz jak Sebastian Wieczorek spełnia marzenia – powiedział tym swoim tajemniczym tonem głosu – Musisz iść ze mną – dorzucił.
-Mam iść z tobą do Tośki?! – prośba przyjaciela była dla mnie zaskoczeniem. Ale on mnie nie słyszał bo wszedł na podwórko Tośki i czekał aż do niego dołączę. Było ciemno więc za bardzo nie widziałem domu Tośki, ale była to piętrówka z odpadającym tynkiem i fantazyjną, metalową poręczą przy schodach. Sebastian zapukał do drzwi. Minęły chyba wieki zanim nam ktoś otworzył. Gdy w końcu drzwi się otwarły zamarłem gdy zobaczyłem dwie Tośki.

Diana
         Ja śniłam. Tak, to na pewno był sen. Nie prosiłam o księcia z bajki aż tu nagle się takowy zjawił. Wpatrywałam się w przyjaciela Sebastiana nie mogąc oderwać od niego wzroku. To musiał być ktoś z K4 albo Arek albo Jake, nie wiedziałam który bo ich nie znałam. Zmierzyłam go wzrokiem od stóp do głów. Czarne buty lśniły nawet w ciemności, czarne spodnie pasowały do butów ale widać było, że za garnitur musiał zapłacić sporo kasy. To członek K4 więc go było stać. Chłopak miał na sobie szary płaszcz zapinany na guziki. Gęste włosy ułożył na żel a na ręce połyskiwał złoty zegarek. Wokół szyi zawiązany miał czarny szalik a na dłoniach nie miał rękawiczek. Twarz miał jasną, ładną i bez żadnej skazy, co tylko dodawało mu roku. Brązowe oczy poszerzyły mu się gdy tylko mnie zobaczył. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nie interesował mnie Seba, interesował mnie tylko jego przyjaciel. Ale nagle w głowie zaświtało mi pytanie po co oni tu przyszli. Tośka stała obok mnie i wpatrywała się w Sebastiana jak w obrazek. Spojrzałam na nią a ona mnie. Posłałam jej uśmiech, który odwzajemniła.
-Co wy tu robicie? – spytałam.
-Możemy wejść? – spytał Seba.
No błagam, co on sobie myśli, że ich od tak wpuszczę do domu? Nie ma mowy.
-Po co przyszliście? – Tośka przejęła inicjatywę.
-Tośka nie bądź taka – powiedział Seba.
-Ale weź się odczep. Pytam jak człowiek co chcecie więc może mi odpowiedź! – siostrzyczka najwyraźniej się wkurzyła. Spojrzałam na przyjaciela Seby, który tylko lekko się uśmiechał. Miał taki ładny uśmiech, takie ładne jasnoróżowe usta, które przez chwilę chciałabym pocałować. Nie! Co ja za głupoty wygaduję! Popukałam się w czoło zapominając, że nie jestem sama.
-Di a tobie co? –spytała siostra nie mogąc powstrzymać śmiechu. Jaki przypał. Poczułam jak robię czerwona. Spojrzałam na Tośkę by coś zrobiła. Ona zaś spojrzała wyczekująco na Sebę.
-Ale obiecaj że się zgodzicie – zaczął Seba.
-Zgodzimy? – spytałam zaskoczona.
-Czyli się zgadzacie? – dopytywał się chłopak.
-Mamy się zgodzić w ciemno? –spytałam przybierając groźną minę i krzyżując ręce na piersiach. Przyjaciel Seby uśmiechnął się do mnie a ja znów poczułam jak się rumienię.
-Jeśli nie chcecie skorzystać z jedynej i niepowtarzalnej okazji to nie będziemy wam zabierać czasu – Seba mówił tak jakby chciał nas zabrać na wycieczkę po świecie. Spojrzałam na Tośkę. Porozumiewałyśmy się bez słów i obie podjęłyśmy taką samą decyzję.
-Dobra. Zgadzamy się ale powiedz w końcu na co – błagalnym tonem powiedziała siostra.
-Żeby iść z nami na studniówkę – powiedział dumnie Sebastian.