`Rozdział 109` - Pogrzeb Alexa


Kolejna doba w pokoju Nanumi była taka sama jak poprzednia. Maxer nadal siedział oparty o ścianę. Oczy miał zamknięte i można by pomyśleć, że śpi, lecz on nie spał. Cały czas próbował oswoić się z ta straszną myślą jaką była śmierć Alexa. Nanu leżała w objęciach Shawna, który spał. Martin i Ayumi zaszyli się w pokoju dziewczyny, Any siedziała na kanapie, a Teku nadal był w apartamencie Shawna. Wszyscy byli smutni i rozgoryczeni. Nikt nic nie mówił, nikt nawet nie wiedział, co powiedzieć. Momentami ta cisza doprowadzała ich do szaleństwa, ale żadne z przyjaciół jej nie przerywało.
Telefon Maxera, zaczął nagle dzwonić, z sekundy na sekundę coraz głośniej, jednak chłopak nie miał ochoty odbierać. Dźwięk dzwoniącego telefonu wyprowadził rudowłosą z równowagi. Podniosła się z kanapy i wrzasnęła na Maxera:
-Maxer do cholery odbierz kurwa ten telefon!! – opadła znów na kanapę.
Maxers spojrzał na dziewczynę, potem na telefon i niechętnie, ale go odebrał. Nie spoglądał nawet, kto dzwoni.
-Czego?
-To ja synku – usłyszał głos matki -Słyszałam, co się stało. Tak mi przykro.
-Daruj sobie. Co chciałaś? – spytał chłodno. Odkąd Megan powiedziała mu o ślubie, chłopak zaczął jej unikać i traktować ją obojętnie. Nie mógł wybaczyć matce, tego że podjęła za niego taką decyzję.
-Rozmawiałam z rodzicami Maite i z nią sama też. Z jej opowiadań wynika, że jest tobą zachwycona. Dlatego jej rodzice chcą przyspieszyć ślub – mówiła matka chłopaka a Maxer poczuł znowu dziwne ukłucie w sercu i spojrzał na smutną sylwetkę Any. Dopiero po chwili dotarły do niego słowa matki. Wzburzony poderwał się z miejsca, na którym siedział.
-Mamo! Ty naprawdę…. Zresztą nieważne! Cholera umarł mi przyjaciel, a ty mi tu znowu o tym durnym ślubie mówisz?! Naprawdę cie poznaję! – krzyczał chłopak. Pozostali przyjaciele spoglądali na niego z zaciekawieniem.
-Synku, ślub naprawdę trzeba przyspieszyć – ciągnęła dalej Megan Rimski – Nie mam zamiaru słuchać twoich dalszych krzyków. Dzień po koncercie zostaniesz mężem Maite. To tyle – i rozłączyła się.
Chłopak nadal trzymał słuchawkę przy uchu. Znów osunął się na podłogę, skrzyżował nogi i opuścił głowę w dół. Żadne z przyjaciół nie próbowało dociekać, co się stało. Dla Maxera ślub był rzeczą nie do pomyślenia. Lubił Maite, ale nie kochał jej. Nic do niej czuł. Nie chciał związywać się z kimś, kogo zna raptem kilka tygodni.  Ale drugiej strony nie mógł pozwolić żeby „Maxer Corporation” zbankrutowało. To właśnie na nim spoczywała ogromna odpowiedzialność za tysiące ludzi pracujących w hotelu na całym świecie. I to od niego zależy w tym momencie ich przyszłość. Nie mógł się z tym pogodzić, że robi coś wbrew swojej woli, ale tez nie miał innego wyjścia.
4 dni później
Pogrzeb kolejnego Mayera był dla wszystkich ciosem w serce. Pani Mayer nie mogła przyjść. Jej stan był bardzo ciężki i została w szpitalu. Any bała się, że następny pogrzeb, na jaki pójdzie to będzie pogrzeb właśnie pani Mayer, czego bardzo nie chciała. Ojciec Alexa przyszedł więc sam. Ubrany na czarno, stojąc nad trumną syna ocierał gorzkie łzy spływające po jego policzkach. Nabożeństwo w kościele, potem pochówek na cmentarzu i litry wylanych przez wszystkich przyjaciół łez. Nikt z rodziny, nikt z przyjaciół nie spodziewał się, że tak szybko spotkają się by pochować drugiego syna Mayerów, nikt nie przewidział tego, że chłopaka zabije miłość do Lei, nikt nadal nie mógł dojść do siebie po ceremonii pochówku. Trumna Alexa została położona obok trumny jego brata Chrisa. Teraz spoczywali razem, choć nigdy się nie poznali, choć żaden nie wiedział o istnieniu drugiego, to tam w niebie na pewno się spotkają. Tego bardzo chciała szczególnie Any. Modliła się właśnie o to, by bracia się poznali, by ich dusze spotkały się w niebie. Dziewczyna długo jeszcze stała nad grobem chłopaków. „Rozmawiała” z Alexem i Chrisem. Wiedziała, że oni oboje ją słyszą i spoglądają na nią z góry. Wiedziała też że od teraz oboje z braci będą nad nią czuwać. Nie chciała wracać, choć Nanu, Shawn, Teku, Martin, Ayumi i Maxer od dłuższej chwili czekali na nią przy wejściu na cmentarz. Przyjaciele nadal byli smutni, jednak tego tak bardzo nie dawali po sobie poznać. Po tylu dniach oswoili się z myślą, że nigdy więcej nie zobaczą Alexa.
-Maxer idź po Any – zagadnęła chłopaka Ayumi, która zaczęła się niepokoić o rudowłosą.
-Jasne – rzucił chłopak i wszedł z powrotem na cmentarz. Szukanie dziewczyny nie zajęło mu długo czasu. Wiedział, że jest na grobie przyjaciół.
-Czas wracać rudzielcu – powiedział, gdy stanął ze jej plecami. Any nie obróciła się. Wiedziała, że to Maxer, bo tylko on tak do niej mówił, bo tylko on miał taki miły dla jej uszu delikatny głos.
-Maxer – zaczęła mówić – Ty naprawdę kochałeś go jak brata? – spytała
-Uratował mi życie… Tak Any. Przywiązałem się do Alexa, choć dzieliło nas wiele, choć toczyliśmy boje o ciebie, to tak, pokochałem go jak brata.
Any nie była do końca pewna czy dobrze usłyszała to, co powiedział Maxer. Miała wrażenie, że się przesłyszała, że nie zbyt dobrze usłyszała, co chłopak powiedział.
-Toczyliście boje o mnie? – zagadnęła nieśmiałe, – Ale… przecież ty…mnie nie pamiętasz, więc jak… - jąkała się
-Any, posłuchaj – zaczął Maxer – wiem, że to nie jest dobry moment, ale skoro już zaczęliśmy ten temat… To prawda, że prócz tego, że masz córkę nic więcej sobie nie przypomniałem. Ale za to pamiętam wszystkie wspomnienia związane z Alexem, a że wszystko co pamiętam o nim wiąże się po części z tobą, wiec sama widzisz – wytłumaczył jej.
Dziewczyna nie odpowiedziała. W oczach miała łzy, nie smutku, ale radości. Kolejny raz odzyskała nadzieję że Maxer sobie ją przypomni. Kolejny raz w to uwierzyła. I choć ból który nosiła w sercu bardzo ją ranił, bo nie mogła być z ukochanym, z każdym kolejnym wspomnieniem Maxera to wszystko bolało coraz mniej.
-Maxer ja nie powinnam… Bo ty i Maite… ale… nawet nie wiesz jak bardzo marzyłam, żeby znów od ciebie usłyszeć, że przypomniałeś sobie choć jakiś skrawek wspomnień – powiedziała ocierając łzy. Obróciła się w stronę chłopaka i już chciała cos powiedzieć gdy Maxer momentalnie zemdlał. Any podeszłą do niego. Próbowała go ocucić, jednak na marne. „Boże! Wybacz, ale muszę” – pomyślała i z całych sił krzyknęła:
-Shaaaaaaawn! – rozległo się po całym cmentarzu. Przyjaciele którzy stali przed cmentarzem, szybko zareagowali na krzyki przyjaciółki i po chwili byli już przy grobie Chrisa i Alexa gdzie zemdlał chłopak.
-Ja.. ja… nie wiem co się stało – mówiła zdenerwowana dziewczyna – Rozmawialiśmy i… i on nagle…
Shawn pochylił się nad przyjacielem. Słyszał jego oddech, wiec był dobrej myśli. Teku zadzwonił po pogotowie, które w natychmiastowym tempie przyjechało. Maxer został zabrany do szpitala, do którego pozostali udali się miejskim autobusem. Shawn powiadomił Megan, że chłopak jest w szpitalu i teraz z niecierpliwością wszyscy czekali na wyniki badań, którym chłopak został poddany. Doktor, pod którego opiekę trafił Maxer był starszym człowiekiem z siwymi włosami, małymi okularami na oczach i bardzo pomarszczona twarzą. Wyszedł z sali z dziwnym, jak Any zauważyła uśmiechem na twarzy.
-Syn chce się z panią widzieć – zwrócił się do Megan i dodał natychmiast, bo Shawn już chciał spytać co mu jest – Nic poważnego mu nie jest. Jego organizm był strasznie wykończony, co spowodowało omdlenie. Po za tym pan Rimski z tego co mi się wydaje jest zbyt zestresowany i wygląda jakby był pod czyjąś presją. Zatrzymamy go jeszcze przez kilka godzin. Podłączony do kroplówki powinien niebawem odzyskać siły – dodał z uśmiechem i odszedł w głąb korytarza.
Megan weszła do sali gdzie podłączony do kroplówki leżał jej syn. Chłopak wcale nie wyglądał na zmęczonego czy wyczerpanego, wręcz przeciwnie na jego twarzy malowała się złość.
-Tak się o ciebie martwiłam – zaczęła Megan i podeszła do syna by go przytulic, ten ją jednak odepchnął – Maxer synku…
-Mamo przestań! Dosyć tego! Nie pozwolę ci na to żebyś decydowała o moim życiu – mówił dość głośno, tak że przyjaciele na zewnątrz go słyszeli.
-Zrozum synku….
-Daj mi skończyć. Gdzie się podziała ta dawna mama, która zawsze mnie wspierała? Gdzie się podziała ta kobieta która dała mi życie i tak troskliwie opiekowała się mną i resztą przyjaciół? No gdzie?!.... Mamo co się stało?! Proszę, odpowiedz mi! – mówił Maxer i poczuł, że łzy napływają mu do oczu. Tak bardzo kochał swoją matkę, nie mógł jednak zrozumieć jej zachowania.
Megan zaczęła łkać. Żadna z odpowiedzi, którą chciała powiedzieć synowi nie była ta którą chciał usłyszeć.
-Nawet na to nie potrafisz mi odpowiedzieć?... Nie widzisz jak mnie ranisz swoim zachowaniem? Naprawdę jesteś aż tak zaślepiona prowadzeniem hotelu, że nie widzisz czego pragnę?
-Maxer dosyć! – krzyknęła – Zrozum, to nie jest dla mnie łatwe. Toniemy w długach a ja nie umiem sobie z tym poradzić. Tłumaczyłam ci, że ślub z Maite jest…
-Przestań tłumaczyć się Maite! Przestań! Mamo… - chłopak otarł łzy które przez cały czas spływały po jego policzkach – Proszę, nie rób mi tego – mówił błagalnym głosem – Nie powtarzaj błędów swoich rodziców, nie rób mi tego.
-Maxer! Ja naprawdę nie mam innego wyjścia! Musze uratować hotel, zrozum, muszę – tłumaczyła się kobieta pochlipując.
Maxer zagryzł wargi. Chciał coś powiedzieć, coś bardzo ostrego ale chciał sobie oszczędzić wyrzutów sumienia. Uspokoił się, wziął głęboki oddech, spojrzał matce prosto w oczy i powiedział:
-Jeśli dojdzie do tego cholernego ślubu, zapomnij że miałaś syna….
-Maxer, nie rób mi tego, synku!
-Proszę cie wyjdź – powiedział stanowczo
Megan nic nie mówiąc opuściła pomieszczenie. Przyjaciele przez cały ten czas słyszeli całą rozmwoe chłopaka z matką. Nie weszli jednak do przyjaciela. Chcieli zostawić go na razie samego z tym wszystkim, żeby sobie to przemyślał. Maxer jednak nie miał siły myśleć o czymkolwiek a tym bardziej o ślubie. Zamknął powieki i po chwili spał w najlepsze.


 Anylkaa



`Rozdział 108` -Śmiech, smutek, łzy


Lea, nieświadoma tego, że przez nią zginął Alex wsiadała do samolotu lecącego na Hawaje. Nikt nie powiadomił jej o tym, co się stało. Dziewczyna wylatywała ze smutkiem i łzami w oczach, ale gdzieś w głębi duszy obiecała sobie, że jeszcze kiedyś tu wróci, że wróci do Alexa, który nie żyje.
Nanu, Ayumi i Any czekały na chłopaków pod wytwórnią muzyczną. Próba się skończyła i po chwili z budynku wyszli zadowoleni Maxer, Shawn i Teku. Rudowłosa odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że przy boku nie Maxera nie ma Maite.
-Jak było? – spytała Ayumi, gdy już razem wracali z powrotem
-Kento powiedział, że następna próba odbędzie już na Central Park Arenie – mówił Teku
-Żartujesz? – spytały dziewczyny razem zatrzymując się z wrażenia
-A wyglądam? Im szybciej zaczniemy tym lepiej – dodał z uśmiechem
Ayumi szła z obok Maxera, Nanu z Shawnem za rękę, Any dotrzymywała kroku Teku.
-A właśnie Any – przerwał milczenie Teku – Shuji, ten z wytwórni chce się z tobą umówić
Dziewczyna przystanęła zszokowana ta informacja i wybuchła nagłym śmiechem. W Maxerze znowu jakby coś drgnęło, znowu jakaś część jego podświadomości poczuła coś dziwnego.
-Hahahaha! – nadal się śmiała, ale dodała po chwili – W sumie to nie jest zły pomysł. Japończycy są tacy przystojni – mówiła rozmarzonym głosem.
Teku, Maxer i Shawn spojrzeli na nią oburzeni, co od razu dostrzegła.
-Oczywiście wy też jesteście niczego sobie – mówiła, próbując się wytłumaczyć.
Przyjaciele uśmiechnęli się i szli dalej.
-Dałem mu twój numer. Chyba nie masz nic przeciwko? – spytał poważnym tonem Teku
-Jeśli zadzwoni i zabierze mnie hmmmm…. na Empire State Building to, czemu nie – dodała z radością
-Any… na litość przecież to jest w Ameryce… Północnej na dodatek – powiedziała zaskoczona wyznaniem przyjaciółki Nanumi.
-Żartuje tylko – uśmiechnęła się ponownie.
Gdy doszli do mostu zatrzymali się przez chwilę i spoglądali w dół jak płynie mała miejska rzeczka. Jej spokojny szum dodawał wszystkim otuchy. Każdy przez chwilę nie myślał o niczym. Przez te kilka chwil wróciły do nich wspomnienia czasów dziecięcych i beztroskich. I trwaliby w tych rozmarzaniach jeszcze przez dłuższy czas gdyby nie telefon Teku, który zaczął dzwonić jak szalony.
-Tak słucham? – spytał chłopak
-Czy ja rozmawiam z panem Teku? – mówił głos w słuchawce
-Tak to ja. Mogę w czymś pomóc?
- Komisarz Diego Armas, z Komendy Głównej Policji, oddział 45. Proszę pana czy znał pan pana Alexa…. Mmmm… Alexa Mayera? – spytał głos z telefonu
-Tak, Alex to mój przyjaciel. A czy coś się stało?
Przyjaciele zaczęli bardziej przysłuchiwać się rozmowie Teku z nieznajomym.
-Niestety… Naprawdę bardzo mi przykro, ale… pan Alex zginął w wypadku. Naprawdę bardzo mi przykro. Czy… - chciał spytać jeszcze policjant, ale Teku rozłączył się i upuścił telefon. Stał jak zahipnotyzowany i nic nie mówił. Poczuł ,że pieką go oczy. W kilka sekund osunął się na kolana i zaczął płakać. Reszta przyjaciół nadal nie wiedziała, co się dzieje. Stali wokół Teku i spoglądali na niego zaskoczeni.
-NIE!!! – krzyknął Teku tak głośno, że słyszało go, co najmniej pół miasta, – Dlaczego?! Boże powiedz, dlaczego!!
Any mimo, ze nie wiedziała, o co chodzi podeszła do chłopaka i przytuliła go, ten jednak ją odepchnął.
-Teku do cholery, co się stało? – spytała w końcu
-Al.. Alex… - jąkał się chłopak – On…on…. Nie żyje
Spojrzeli na siebie zaskoczeni.
-To jakiś żart, Teku, tak? – zaniepokojonym głosem spytała rudowłosa
-KURWA ANY CZY ŻARTOWAŁBYM ZE ŚMIERCI NAJLEPSZEGO PRZYJACIELA!!?? – spytał cały czas krzycząc
-Nie… to nie możliwe. Rozmawiałem z nim wczoraj – rzucił Shawn
-To pewnie jakaś pomyłka. Zadzwonię do Mayerów – dodała Any i wykręciła numer do państwa Mayerów. Nie chciała wierzyć Teku. Tak bardzo pragnęłaby to był tylko głupi żart. Nie zniosłaby śmierci Alexa. Byli ze sobą tak blisko, byli przyjaciółmi, byli przykładem, że przyjaźń pomiędzy chłopakiem a dziewczyna istnieje. Spojrzała na przyjaciół. Z ich twarzy wyczytała, że się boją.
-Dzień dobry panie Mayer. Tu Any. Jest może Alex? – spytała dziewczyna, gdy usłyszała znajomy, ale bardzo zmieniony głos ojca chłopaka.
-Any….Dlaczego nas to spotyka?
-Ale, co się stało? – spytała
-Straciliśmy ostatnia ważną dla nas osobę
-Panie Mayer…
-Nie pytaj o nic. Alex…. Alex zginął – powiedział mężczyzna i rozłączył się.
Sprawdził się czarny scenariusz, o którym Any nie chciała myśleć. Teku, mimo że był facetem w tej chwili płakał jak dziecko i nadal nie potrafił się uspokoić. To fakt, bardzo zaprzyjaźnił się z Alexem i traktował jak kumpla. Byli ze sobą bardzo zżyci, co w przyjaźni męsko- męskiej jest rzadko spotykane.
Any nic nie mówiła. Poczuła, że robi jej się słabo. Złapał się poręczy od mostu i siadając na drewnianych deskach zaczęła łkać.
-ALEX, DLACZEGO TY! – krzyknęła
Nanumi, Ayumi, Maxer i Shawn po tych słowach zrozumieli, że to jednak prawda, że śmierć Alexa to nie fikcja, ale rzeczywistość.
Z trudem udało im się dotrzeć do hotelu. Gdy spokojnie siedzieli w pokoju Nanu nic nie mówili. Rudowłosa nadal płakała. Teku zaszył się w pokoju Shawna, Martin i Ayumi wtuleni w siebie próbowali oswoić się z tą straszną myślą, jednak z oczu dziewczyny, co chwila leciały łzy. Maxer siedział na parapecie okna i tępo wpatrywał się bezcelowo w jeden punkt. Jego dusza tez cierpiała.
W pewnym sensie żyje dzięki Alexowi. Gdyby nie tamta bójka…. Shawn nerwowo chodził po pokoju. Wstrząsnęła nim śmierć przyjaciela, ale teraz jeszcze przejmował się jeszcze czymś innym. Nanumi jak zwykle bawiła się radiem. Nikt nie wiedział właściwie, dlaczego chłopak nie żyje, dopóki z radia nie usłyszeli znanego im już głosu prezentera: „ Dziś w godzinach popołudniowych na ulicy 34 samochód osobowy wpadł pod ciężarówkę” – przyjaciele zwrócili twarze w kierunki radia jakby z nadzieją, że tak usłyszą coś więcej „ Samochodem osobowym kierował natomiast młody nastolatek Alex Mayer. Niestety, jego ciało zostało tak zmasakrowane, że nie było żadnych szans na uratowanie go. Przyczyną wypadku było to, że pan Mayer podczas jazdy rozmawiał przez telefon. Zapraszamy na pogodę…”
Nikt nic nie mówił. Nikt nic nie robił. Zapanowała cisza, zagłuszana szlochem Any i Ayumi. Maxer zsunął się z parapetu i teraz oparł się o ścianę. Jego przyjaźń do Alexa dała teraz o sobie znać, gdy poczuł jak po jego policzkach spływają małe, słone kropelki.
-Czy to jest do CHOLERY JAKAŚ JEBANA KARA! – krzyknął Maxer, lecz nikt nic nie odpowiedział.
Chłopak otworzył lodówkę, którą miał pod ręką i wyciągnął z niej butelkę z alkoholem.
-Maxer… - wyrwało się Any
Ale chłopak nie reagował odkręcił zakrętkę i zaczął pić wódkę bez żadnego popijana jej, czymkolwiek.
-Byś się podzielił a nie sam pijesz – powiedział Shawn, który nagle do niego podszedł. Usiadł obok przyjaciela i teraz oboje pili na zmianę z jednej butelki. To im nic nie dawało, bo ból związany ze śmiercią Alexa nadal pozostawał, ale przez ten krótki czas, gdy jeszcze byli świadomi nie myśleli o tym. Nim dziewczyny się spostrzegły butelka była pusta a chłopaki spali oparci jeden o drugiego.

Anylkaa

`Rozdział 107` - Niespodziewana tragedia


-Any, proszę cię nie ruszaj się. Nie skończę tego, jeśli co chwila będziesz tańczyć – karciła przyjaciółkę Ayumi. Dziewczyna właśnie mierzyła Any, by uszyć jej strój na występ. Jednak rudowłosa, co chwila ćwiczyła kroki taneczne, co uniemożliwiało Ayumi jej pracę.
-Any, no!
-Dobra już dobra – powiedziała Any i zaczęła śpiewać.
Dziewczyny siedziały w pokoju Nanumi i leniuchowały. Miały dziś wolny dzień od próby, gdyż do wytwórni chodzili na zmianę albo one, albo chłopaki. Teraz była kolej Maxera, Teku i Shawna.
Alex i Martin również nie mieli dziś zajęć w wytwórni. Ten pierwszy poszedł odwiedzić rodziców, Martin zaś poszedł do pracy. Dziewczyny w końcu mogły spokojnie porozmawiać o Maite i Maxerze, jednak ani Ayumi ani Nanu bały się poruszać ten temat przy Any. Sama Any każdego dnia udawała, że wszystko jest z nią w porządku. Wygłupiała się jak dawniej, śmiała się jak dawniej, zachowywała się jak dawniej. Jednak przyjaciele wiedzieli, że tak naprawdę serce jej pęka, a jej radosne zachowanie to tylko reakcja obronna na te wszystkie złe wydarzenia.
-Ayumi, długo ci zajmie uszycie strojów dla nas wszystkich? – spytała Nanu bawiąc się radiem i co chwila zmieniając stację
-Stroje dla chłopaków już mam gotowe. Pozostały tylko nasze – rzuciła spod zeszytu, gdzie rysowała strój dla Any.
-Ale jak? Przecież nawet… - zaczęła trochę zaskoczona Any
-Tak wiem nawet ich nie mierzyłam, ale mam swoje sposoby. Martin mi w tym pomógł, więc możecie być spokojne.
Any i Nanu nic powiedziały. Ta druga nadal bawiła się radiem, gdy w jednej ze stacji usłyszała: „ Ich ślub ma odbyć się kilka dni tuż po występie pana Maxera na przeglądzie talentów w Central Park Arena. Z potwierdzonych źródeł wiadomo, że Maxer i Maite mają się ku sobie. Widziano ich jak kilka dni temu całowali się przed wytwórnią muzyczną Traffic.”
Przyjaciółki spojrzały po sobie. Nie wierzyły w to słyszą. To było ponad ich wyobrażenia. Ayumi i Nanu spoglądały na Any, której twarz pomimo tej informacji pozostała nadal uśmiechnięta. Dziewczyna podeszła do okna, którego widok wychodził na park przy hotelu. Oparła ręce na parapecie i innym, zmienionym głosem zaczęła mówić:
-Naprawdę muszą być szczęśliwi. Jeśli ta dziewczyna naprawdę uszczęśliwia Maxera, nie mogę im na to zabronić. Skoro nie może być ze mną, niech ułoży sobie życie z inną… - po jej policzkach zaczęły spływać łzy – Już dawno przestałam walczyć o uczucia Maxera – otarła mokre od łez policzki wierzchem dłoni – Już dawno z niego zrezygnowałam. Już dawno…. – urwała.
Dziewczyny podeszły do niej i przytuliły ją. Nie wiedziały jak pomóc przyjaciółce. Jej smutek smucił także je, jednak i one były bezradne w takiej sytuacji. Oczywiście mógłby pobić Maite lub wysłać ją na bezludną wyspę czy gdzieś indziej, ale wtedy było by o wiele gorzej niż jest teraz.
Any otarła resztki łez i odwróciła się do przyjaciółek.
-Chodźmy na lody – powiedziała z uśmiechem. Ayumu i Nanumi wyraziły zgodę i po chwili dziewczyny znikły z pokoju.
Uczucia, które łączyło Alexa i Leę nie można nazwać było prawdziwą, szczera miłością. On- kochał ją na zabój, tak jak kiedyś Maxer Any, ona- nie była pewna swoich uczuć do chłopaka. Ukrywała zbyt wiele tajemnic, które nie pozwalały jej go w pełni pokochać. Mimo tego, chłopak nie zrażał się i traktował blondynkę jak swoją ukochaną. Dziewczynie to nie przeszkadzało, jednak, pomimo że wielokrotnie chciała powiedzieć Alexowi swoje sekrety nigdy tego nie zrobiła. Bo kim tak naprawdę była Lea? Tego nikt prócz niej nie wiedział. Była bardzo skryta i tajemnicza. Choć Any, Nanu i Ayumi próbowały ją rozgryźć nie wychodziło im to. I mimo, że Ayumi dobrze wiedziała, co łączyło kiedyś Leę i Maxera nigdy o tym nie wspomniała ani Any ani Ayumi. Lea siedziała w swoim hotelowym apartamencie i cicho szlochała. Przed kilkoma minutami dostała telefon, że Lon nie żyje. Nigdy go jakoś specjalnie nie traktowała, jednak on tyle dla niej zrobił. Ta wiadomość i tajemnice z przeszłości skumulowały się w niej właśnie teraz, gdy była sama, gdy nie było przy niej Alexa. Teraz właśnie najbardziej potrzebowała jego głosu, jego dotyku, jego słów pocieszenia. Choć jej miłość do Alexa nie była w pełni ukształtowana dziewczyna nie wyobrażała sobie życia bez niego, ale też nie mogła z nim dłużej być, nie mogła go dłużej krzywdzić. Podjęła samolubną decyzję o wyjedzie z powrotem na Hawaje, choć i tam nie czuła się najlepiej. Wyciągnęła z szafy swoje walizki i nerwowo zaczęła wrzucać do nich wszystkie swoje rzeczy. Tak bardzo chciała zadzwonić do Alexa, powiedzieć mu żeby przyszedł do niej, jednak cos ją przed tym hamowało. By nie zostawiać chłopaka bez żadnych wieści zostawiła mu dość długi list i małe pudełeczko z kilkoma swoimi rzeczami. Zadzwoniła po taksówkę i po kilkunastu minutach jechała już na lotnisko.
Alex przemierzał spokojne ulice Monterrey swoim samochodem. Jechał właśnie do hotelu by zobaczyć się z blondynką. Dzień był ciepły i przyjemny i żadne oznaki na niebie nie wskazywały zbliżającej się kolejnej tragedii. Blondyn zaparkował na hotelowym parkingu, wszedł do budynku i od razu udał się na piętro gdzie mieszkała Lea. Był w dobrym humorze i miał zamiar zabrać dziewczynę nad zatokę. Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze hotelu. Alex dotarł na sam koniec korytarza gdzie mieszkała dziewczyna. Cicho zapukał, lec z nikt mu nie odpowiedział. Zapukał jeszcze raz i jeszcze kolejny, jednak i tym razem nic. Wszedł środka i przeraził się, gdyż wszystkie szafki były puste i pootwierane, a Lei nie było. Przejrzał wszystkie pokoju, łazienkę i kuchnie jednak dziewczyny nigdzie nie było. Już miał do niej dzwonić, gdy zobaczył na stoliku w salonie kartkę złożoną na pół i małe, czarne pudełeczko. Wziął kartkę do ręki, rozłożył ją i zaczął czytać: „ Alex…. Nie potrafię opisać żadnymi słowami jak bardzo jestem Ci wdzięczna za to, co dla mnie zrobiłeś. Byłeś dla mnie taki dobry. Troszczyłeś się o mnie, mimo, że ja nie potrafiłam obdarzyć Cię prawdziwą, szczerą miłością. Dopiero teraz zrozumiałam, że nie jest nam dane bycie razem. Nigdy nie byłam odpowiednią dziewczyna dla Ciebie. Jednak tam wtedy na Hawajach naprawdę Cię pokochałam. I trwałabym w tej miłości do Ciebie, gdyby nie masa problemów, które zwaliły się na mnie po Twoim wyjeździe. Nigdy Ci o tym nie mówiłam, nigdy się nie skarżyłam na to, co mnie spotkało, bo po prostu to było ponad moje siły” – w tym momencie Alex urwał, bo po jego oczach zaczęły spływać łzy. Nie mógł tego powstrzymać, zaczął, więc czytać dalej „Ukrywam w sobie mnóstwo tajemnic, o których nie raz chciałam Ci powiedzieć, jednak nie byłam w stanie. W tym małym pudełeczku znajdziesz wszystko, co powinieneś o mnie wiedzieć. Teraz jednak nadszedł czas by nasze drogi się rozeszły, tym razem z mojej winy. Lon nie żyje. Wracam na Hawaje by Go pożegnać. On, mimo że był, jaki był… to jemu właśnie zawdzięczam to, że żyję. Proszę Cię Alex, jeśli mnie kochasz nie szukaj mnie, nie kontaktuj się ze mną. Nie przyjeżdżaj na lotnisko mnie szukać, proszę Cię tylko o to. Zawsze czułam do Ciebie coś więcej niż przyjaźń. Twoja Lea”. Łzy same leciały mu po policzkach, nie próbował ich powstrzymywać. Nie obchodziło go, jakie tajemnice skrywała dziewczyna. Kochał ją, mimo ze nie wiedział o niej za dużo.
-Nie pozwolę ci rozumiesz! Lea nie mogę cię kolejny raz stracić! – krzyczał sam do siebie. Wziął pudełko do ręki, schowało do niego list od dziewczyny i wybiegł z pokoju. Wsiadł do widny i zjechał na dół. Nie mógł pozwolić Lei wyjechać. Za bardzo ją kochał, za bardzo. Wyszedł z hotelu, wsiadł do swojego auta i próbował się dodzwonić do dziewczyny, jednak ta nie odbierała. Trzymają cały czas telefon przy uchu prowadził auto. Chciał zdążyć na lotnisko by ją odzyskać. Jechał coraz szybciej, nie zdejmował nogi z gazu, auto pędziło coraz szybciej, a on nadal spoglądał to na telefon to na drogę. Był tak zamyślony, tak zdenerwowany ta całą sytuacją, że nie słyszał trąbiącej na niego, nadjeżdżającej z naprzeciwka wprost na niego ciężarówki, chciał jeszcze się uratować jednak było już za późno na cokolwiek.
Karetka, policja, straż pożarna i szybka akcja ratunkowa by uwolnić chłopaka spod ciężarówki, pod którą częściowo wjechał. Gdy już im się to udało nie mieli żadnych szans na uratowanie chłopaka. Nie dość, że stracił dużo krwi, to jego rany były bardzo głębokie a ręce połamane. Kierowca ciężarówki w ciężkim stanie, psychicznym i fizycznym trafił do szpitala. Alex umarł. Zginął w wypadku samochodowym, gdy chciał ratować to, co dla niego najważniejsze. Miłość do Lei zaślepiła go i odebrała mu życie. 

Anylkaa

`Rozdział 106` - Wizyta w więzieniu


Maxer, Nanu, Ayumi, Teku, Martin, Alex i Lea nadal wpatrywali się w obrączki, które Maite trzymała w ręce. Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć, w końcu Maite zwróciła się do Maxera:
-Tak strasznie mi się podobały. Megan mówiła, że ślub tuż tuż wiec postanowiłam, że zrobię Ci niespodziankę i sama wybiorę nasze obrączki.
Maxer nie odpowiedział. Na kolanach trzymał otwarty album ze swoimi i Any zdjęciami – prezent od rudowłosej. Odruchowo spojrzał na jedno ze zdjęć – on i dziewczyna na plaży w Cancun – uśmiechnął się i poczuł w sercu dziwne ukłucie. Coś nagle w nim drgnęło, jakaś część jego wspomnień na chwilę powróciła. Przed oczami miał teraz widok uśmiechniętej Any, która bawi się swoimi włosami i mruga do niego swoimi pięknymi oczami. Mrugnął kilka razy i obraz tak szybko jak się pojawił tak szybko zniknął. W pokoju nadal panowała cisza, wszyscy byli wpatrzeni to w Maxera, to w Maite, to w obrączki.
-Maxer w porządku? – spytała brunetka dotykając dłoni chłopaka.
   -Nigdy cię nie pokocham – powiedział Maxer i gwałtownie odtrącił dłoń dziewczyny - Ślub….To ostatnia rzecz, której pragnę. Nie ożenię się z tobą – powiedział dość dobitnie
-Nie masz wyjścia. Dobrze o tym wiesz. Twoja firma bez pomocy moich rodziców pójdzie na dno. Tego chcesz? Chcesz mieć tysiące ludzi na sumieniu? – Maite była dość wkurzona słowami chłopaka
-Rób, co chcesz. Mam ważniejsze sprawy na głowie – rzucił od niechcenia i w kilka chwil później zniknął w swoim pokoju. Brunetka schowała z powrotem obrączki do torebki i wyszła bez słowa. Gdy drzwi za nią się zamknęły wszyscy odetchnęli z ulgą.
-Ta dziewczyna naprawdę działa mi na nerwy – rzuciła Nanu
-Myślicie, że Maxer naprawdę się z nią nie ożeni? – spytała Lea – Właściwie to zauważyłam, że pomiędzy Any i Maxerem coś jest lub było – spojrzała wymownie na Alexa potem na resztę przyjaciół.
-Dobra powiedzmy jej – rzucił Alex
Ayumi i Nanumi traktowały Leę nadal dość chłodno. Nic do niej nie miały, jednak podobnie jak Maite działała im na nerwy bez żadnego powodu.
-Chcesz to powiedz, ale nas do tego nie mieszaj – odpowiedziała mu Ayumi i razem z Nanu wyszły z pokoju. Teraz w salonie została tylko Lea, Alex, Martin i Teku.
-Czy ja się dowiem, o co tu chodzi? – spytała blondynka
-Any i Maxer…. – zaczął Martin i nie przerywając ani na moment opowiedział Lei skróconą wersję miłości Any i Maxera pomijając to, że Any ma dziecko i kilka innych faktów o których-jak uznał – Lea nie musi wiedzieć.
-Więc, dlatego Any tak zareagowała na te obrączki? – spytała jakby samą siebie, gdy Martin skończył opowiadać, – Ale czy ona naprawdę nic nie pamięta?
-Jego pamięć wykasowała wspomnienia te najbardziej bolesne, ale też i te najbardziej szczęśliwe, czyli wszystko, co związane z Any. Znali się od dziecka, więc przez wiele rzeczy przechodzili razem – tłumaczył jej Teku
-Przecież to okropne. Biedna Any. Jak ona się musi czuć – powiedziała Lea i dodała po chwili – Alex myślę, że na nas już pora? Taka ładna pogoda, chodźmy na spacer.
Złapała Alexa za rękę i siła wyciągnęła go z hotelu, gdyż chłopak nie miał ochoty na kolejny spacer w blasku gorącego słońca, które ostatnio dawało we znaki mieszkańcom Monterrey.

Shawn od dawna myślał nad wyciągnięciem Maxera z tego bagna, jakim był ślub z Maite. Odkąd się o tym dowiedział głowił się nad tym jak tego uniknąć. Młody chińczyk z reguły był zawsze rozsądny, jednak ten ryzykowny plan, który wymyślił niedawno był dla niego jednocześnie tym co pomoże Maxerowi, ale był to też plan, który zrujnuje piękne uczucie jakim jest przyjaźń, czego Shawn nie przewidział. Chłopak znajdował się teraz na obrzeżach Monterrey. Mieszkało tu mało ludzi, domy, w których mieszkali były małe i pozbawione koloru. Gdzieniegdzie błąkali się żebracy. Dla Shawna – eleganckiego i ułożonego człowieka – widok biedaków był okropny i wstrząsający. Postanowił nie zwracać na nich uwagi i szedł dalej. Skręcił w jedną drogę, potem w następną i oczom jego ukazały się szeregi niskich, połączonych ze sobą i otoczonych drutami kolczastymi budynków. W oknach znajdowały się kraty, a niektóre z nich były całkowicie zamurowane. Shawna chyba po raz pierwszy w życiu obleciał strach. Stał teraz przed drzwiami do więzienia i ciągle zastanawiał się czy robi dobrze. „Robię to dla Maxera, dla Any, dla nich” powtarzał sobie w myślach. Nacisnął mały guziczek na ścianie przy drzwiach i usłyszał potężny męski głos:
-Więzienie Centralne w Monterrey. Słucham?
Shawn nie odpowiedział. Coś jakby utkwiło mu w gardle, chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydusić z siebie słowa.
-Jest tam ktoś? – spytał ponownie męski głos
-Dzień dobry – wydusił w końcu z siebie chłopak – Przyszedłem na widzenie z panem Rimskim.
-Proszę wejść – rzekł męski głos i po chwili drzwi, przed którymi stał chłopak otworzyły się.
Shawn wszedł do środka. Był zdenerwowany jak nigdy wcześniej. Serce waliło mu jak oszalałe. Nigdy wcześniej nie był w więzieni, nigdy też nie pomyślałby, że będzie zmuszony prosić Allana Rimskiego o pomoc. Za drzwiami czekał na niego strażnik, który bez słowa zaprowadził go do budynku, w którym odbywały się widzenia.Gdy dotarli na miejsce chłopak wszedł do środka a strażnik znikł. Teraz obleciał go jeszcze większy strach niż przedtem. Rozejrzał się wokoło. Przy kilku stolikach siedzieli skazani i rozmawiali ze swoimi rodzinami. Jego wzrok zatrzymał się na postawnym człowieku w pasiastym uniformie i kajdankach na rękach. Mężczyzna nic się nie zmienił. Nadal ten sam wyraz twarzy, ten sam wygląda, te same ruchy. Shawn ostrożnie podszedł w jego stronę. Choć wokół było mnóstwo strażników chłopak nadal się bał. Rimski, który do tej pory zajęty był, czym innym uśmiechnął się szyderczo na widok Shawna, który teraz przed nim stanął.
-Proszę, proszę, kogo ja tu widzę – powiedział nadal szczerząc zęby do chłopaka
Strażnik, który pilnował Rimskiego kazał chińczykowi usiąść. Shawn tez tak zrobił. Oboje patrzeli sobie złowrogo w oczy. Rimski spędził w więzieniu już pół roku, jednak nadal wyglądał tak samo jak w dzień ogłoszenia wyroku.
-Czego chcesz ode mnie chiński dzieciaku? – spytał Allan z pogardą
Te słowa nie zrobiły wrażenia na Shawnie. Był do tego przyzwyczajony gdyż Rimski zawsze tak się do niego zwracał, gdyż nie mógł zaakceptować przyjaźni Maxera z Shawnem.
-Przejdę od razu rzeczy. Po pierwsze gdyby nie Maxer wcale bym tu nie przychodził….
-Więc to mój ukochany synalek cię tu przysłał? – przerwał mu  
-Twój ukochany synalek nic nie wie, że tu jestem. Potrzebuję pieniędzy – wypalił w końcu Shawn
-I prosisz o to człowieka, który siedzi w więzieniu? – roześmiał się tak szyderczo, że chłopak poczuł ciarki na całym ciele – Posłuchaj mnie chłopcze…
-Nie ty mnie posłuchaj! – krzyknął Shawn tak że strażnik spojrzał się na niego krzywo – Twoje ukochane „Maxer Corporation” tonie w długach.
Na dźwięk tych słów Rimski od razu zmienił wyraz twarzy na bardziej poważniejszy. „Maxer Corporation” było siecią należącą kiedyś do jego rodziców. Na łożu śmierci młody Allan obiecał im, że bez względu na jakiekolwiek okoliczności nie dopuści do upadku hoteli.
-Co masz na myśli?  -spytał już bardziej łagodnie Rimski
-Megan nie radzi sobie z obowiązkami dyrektora. Maxer nie jest w stanie jej pomagać. Inwestorzy nie kupują akcji. Jednym słowem firmie grozi bankructwo… - znów urwał, bo Allan mu przerwał
-Ta kobieta nigdy nie miała głowy do interesów – wtrącił
-By ocalić sieć hoteli postanowiła, że Maxer weźmie ślub z dziedziczką „Sol Corporation”
-Eee? To ci dopiero. Słuchaj chińczyku a niby jak mam wam pomóc?
-Słyszałem, że „Maxer Corporation” jest jedynym majątkiem po twoich rodzicach, jaki masz. Nie chcesz chyba tego stracić?
Rimski milczał. Był w stanie pomóc synowi, ale sam nie wiedział czy tego chciał.
-Co ja z tego będę miał? – spytał Allan
-Hmmm…. Może satysfakcję, że jedyny dziedzic twojej sieci hoteli nie będzie musiał żyć w udawanym małżeństwie tak jak ty – powiedział znów dość dobitnie Shawn
-Wy młodzi macie dziwne pomysły… Pomogę wam – powiedział znów szorstko – Ale robię to tylko ze względu na moich rodziców. Wkrótce ktoś do ciebie zadzwoni.
Shawn bez słowa wstał z krzesełka i wyszedł na powietrze. Strażnik znów odprowadził go do wyjścia i po chwili chłopak znalazł się już z dala od tych okropnych dla niego budynków. Jechał tramwajem linii M125 w stronę centrum. Poczuł jakąś dziwną ulgę. Wiedział, że teraz Maxer już na pewno nie weźmie ślubu z Maite. Teraz wiedział, że dobrze zrobił. Wiedział też, że nikt nie może się o tym dowiedzieć. Jedyne czego nie wiedział to tego, że przez tą wizytę sam sobie narobi kłopotów.

Anylkaa

`Rozdział 105` - Urodziny Maxera


Any obudziła się z okropnym bólem głowy. Nie miała sił żeby podnieść się z łóżka. Przetarła zaspane oczy ręką i ze zdziwieniem stwierdziła, że znajduje się w pokoju Teku. Nie mogła sobie przypomnieć jak się tu znalazła. Pamiętała tylko ten jeden straszny dla jej oczu widok, gdy Maxer całował się z Maite. Nie chciała do tego wracać. Po tym co zobaczyła chciała raz na zawsze zakończyć to co łączyło ją z chłopakiem. Usłyszała, ze ktoś wchodzi po schodach i po chwili w pokoju zjawił się Teku ze szklanką chłodnej wody.
-Jak się czujesz? – spytał siadając obok niej na łóżku
-Nnie wiem. Boże! Głowa mnie tak strasznie boli – mówiła nadal leżąc
-Masz wypij to – podał jej szklankę wody po czym dodał – Poczujesz się lepiej.
Any podniosła się i oparła o ścianę. Wypiła coś co przypominało jej wodę, jednak to nie była woda. Skrzywiła się gdy zrobiła pierwszy łyk.
-Co to za świństwo? – spytała
-Pij nie marudź. Za kilka godzin powinnaś poczuć się lepiej – rzucił z uśmiechem.
Any z niechęcią wypiła miksturę do końca. Oparta o ścianę wpatrywała się w słońce które teraz świeciło swoimi jasnymi promieniami wprost do pokoju przyjaciela. Tak bardzo nie chciała, by Teku wiedział o tym wszystkim, z drugiej jednak strony chciała wiedzieć, co się wydarzyło że się tu znalazła i to w takim stanie. Zanim jednak zdążyła cos powiedzieć, chłopak zaczął mówić:
-Nie wiem dlaczego to zrobiłaś. Nie będę nalegał żebyś mi powiedziała. Znalazłaś się w barze „BESOS”. Tam wypiłaś o wiele za dużo alkoholu niż powinnaś. Barman nie wiedział co z tobą zrobić. Zrobiło mu się ciebie szkoda. Na szczęście miałaś przy sobie telefon. Zadzwonił do mnie i powiedział co się stało. Byłaś tak zalana, że nie wiedziałaś co się z tobą dzieje. Nie mogłem w takim stanie zanieść cię do hotelu – urwał i spojrzał wymownie na Any, która teraz ocierała łzy ze swojej twarzy. Dziewczyna nadal spoglądała w okno, za którym nadal świeciło słońce.
-Nie potrafię tak dalej żyć, Teku. Skończyłam z Maxerem. To czekanie, aż pamięć mu wróci kosztuje mnie za wiele. Nie pytaj mnie o nic więcej, proszę i nie mów nikomu co zrobiłam powiedziała. Ukryła twarz w dłoniach i wybuchła płaczem. Jedyne co Teku mógł zrobić to przytulić ją i tak też uczynił. Nie mógł znaleźć żadnego powodu przez którego Any się tak upiła. Wiedział tylko, że ma to związek z Maxerem.
Przez cały następny tydzień przyjaciele chodzili na próby do wytwórni. Z dnia na dzień byli coraz lepsi. Zaczęli wierzyć to że nadają się do śpiewania. Kento, Shuji i Hiro każdego dnia ich w tym uświadamiali. Najbardziej jednak byli zadowoleni z Any, której barwa głosu była dla nich cudowna i zjawiskowa. To jak dziewczyna śpiewała na jednej z prób „Algun Dia” rozłożyło ich na łopatki. Any bez żadnego podkładu, tak sama z siebie zaśpiewała jak profesjonalistka, co wszystkich ucieszyło. Do występu mieli jeszcze sporo czasu, jednak wizja wystąpienia na scenie już teraz ich przerażała. Tak bardzo byli zajęci próbami, że mało ni brakło by zapomnieli o 21 urodzinach Maxera, które były właśnie dziś. Dzień przed wszyscy, nawet Lea udali się na zakupy do Galerii by kupić coś chłopakowi.
W pokoju u Nanu siedzieli teraz wszyscy przyjaciele, czekali tylko na Maxera, który lada chwila miał się pojawić. Teku tak jak prosiła Any nikomu nic powiedział o tym co się stało. Rudowłosa też za dużo o tym nie mówiła. Ostatnio była w ogóle cicha. Unikała spotkań z Maxerem co Nanu i Ayumi szybko zauważyły. Gdy próbowały z nią porozmawiać zbywała je.
W końcu do pokoju wszedł jak gdyby nigdy nic Maxer.
-FELIZ CUMPELANOS (Szczęśliwych urodzin) – krzyknęli wszyscy radośnie i ustawili się w kolejce do chłopaka by wręczyć mu prezenty. Maxer stał zaskoczony jak nigdy w życiu. Miał tyle na głowie, że zupełnie zapomniał o swoich urodzinach. Ucieszył się jednak że przyjaciele, że ci którzy byli dla niego najważniejsi pamiętali. Teku, Alex, Martin i Shawn złożyli się razem i wspólnie kupili  prezent dla Maxera: najnowszą wersję Xbox’a, Ayumi wręczyła przyjacielowi własnoręcznie zaprojektowaną i uszytą koszulkę w różne śmieszne wzroki. Od Nanumi dostał komplet nowych strun do gitary a od Lei całą dyskografię zespołu „Simple Plan” którego Maxer był fanem. Jeśli chodzi prezent od Any to dziewczyna nic mu nie kupiła, wręcz przeciwnie Any ten prezent trzymała dla Maxera odkąd skończyła 18 lat. Dziewczyna wymamrotała po cichu jakieś życzenia i szybko wręczyła Maxerowi prezent. Był to album ze wszystkimi ich wspólnymi zdjęciami. Chłopak był zaskoczony, ale jednocześnie patrząc na zdjęcia w jego głowie pojawił się dziwny głos, którego nie potrafił stłumić. Gdy wszyscy wręczyli prezent Maxerowi, Ayumi przyniosła piękny tort w kształcie gitary z napisem „Maxer, 21 lat”. Dziewczyna ukroiła każdemu po kawałku i przyłączyła się do rozmowy Nanu i Lei na temat jakiejś piosenkarki. Any była obecna tylko ciałem. Myśli jej krążyły cały czas wokół Maxera. Nie potrafił go „wywalić” ze swojej głowy. Nie potrafiła o nim zapomnieć choć bardzo tego chciała. Maxer nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo Any przez niego cierpi. Nie wiedział, że dziewczyna była świadkiem pocałunku. Rudowłosa by nie martwić przyjaciół próbowała udawać że jest wszystko w porządku. Mimo tego Ayumi i Nanu wiedziały że tamtego dnia cos się wydarzyło. I również dobrze wiedziały, że Teku cos o tym wie, gdyż zaczął więcej czasu spędzać z Any, choć nigdy tego nie robił. Przyjęcie przebiegło w spokojnej, przyjacielskiej atmosferze, dopóki do pokoju nie weszłą niespodziewanie nieproszona Maite de la Sol. Widok tej dziewczyny był dla wszystkich szokiem, gdyż nie dość ze nikt jej nie lubił, to jeszcze nikt jej tu nie zapraszał.
-Najlepszego! – powiedziała do Maxera i pocałowała go w policzek.
Any próbowała powstrzymać łzy.
-Co ty tu robisz? – spytał Maxer
-Mój przyszły narzeczony ma urodziny, jak mogłam nie przyjść – rzuciła z uśmiechem krając sobie kawałek tortu.
Nikt nic nie mówił. Cisza która teraz panowała w pokoju była nie do wytrzymania. Taku spojrzał na smutną twarz Any, która cały czas patrzyła na Maxera i Maite. W oczach miała łzy, jednak jeszcze nie płakała. Maxer nie zwracał uwagi na rudowłosą. Pogodził się z faktem, ze musi ocalić rodzinny interes i że ślub to jedyne wyjście. Nie wszyscy podzielali jego wybór. Shawn buł absolutnie temu przeciwny. Wiedział, że jeśli czegoś nie zrobi to Maxer faktycznie weźmie ten ślub. Spojrzał na Nanu, odstawił pusty talerz po torcie i nikomu nic nie mówiąc wyszedł z pokoju, co było zaskoczeniem dla przyjaciół.
-A właśnie Maxer – zaczęła Maite – Mam dla Ciebie prezent – i wyciągnęła z torebki małe, aksamitne pudełeczko – Otwórz – dodała i podała je chłopakowi.
Maxer otworzył pudełko i nie wiedział co powiedzieć. W środku pudełeczka znajdowały się bowiem dwie srebrne obrączki z inicjałami „M&M ( Maite i Maxer). Nanu i Ayumi wpatrywały się w obrączki jak zaczarowane. Any oniemiała. Rzuciła gniewane spojrzenie na Maxera i wybiegła tak samo szybko jak Shawn przed chwilą.

Anylkaa

`Rozdział 104` - Pierwsza próba


W drodze do wytwórni wśród naszych przyjaciół panowało totalne milczenie. Tylko idący przodem Maxer i Maite cały czas rozmawiali. Shawn, Teku i Martin zgodnie stwierdzili, że Maxer chyba pogodził się z tym ślubem. Wiedzieli, że na chłopaku, jako przyszłym właścicielem „Maxer Corporation” spoczywała ogromna odpowiedzialność, jednak nigdy nie myśleli że sieć hoteli popadnie w aż takie długie. Teku, Martin i Shawn nigdy też nie myśleli, że Megan, matka Maxera posunie się aż do tego by chłopak się ożenił z obcą mu dziewczyną. Nie mogli pojąc decyzji kobiety. Współczuli jedynie Any, która boleśnie to wszystko przeżywała i dusiła w sobie.
Stanęli przed wielkim budynkiem wytwórni. Ayumi aż krzyknęła z wrażenia. Budynek wytwórni był „cudem budowlanym” i wcale nie przypominał wytwórni muzycznej. Wielkie schody, po których wchodziło się do środka, około 30 pięter, miliony świateł palących się w cudownych szklanych szybach – widok dla Any, Nanu i Ayumi niesamowity.
-Jeju! I to ma być wytwórnia? W pewnym momencie pomyślałam że to hotel– rzuciła  Nanu nadal wpatrując się w budynek.
-Będziemy tak stać cały dzień? Czy może wreszcie wejdziemy do środka? – spytał Maxer
Przyjaciele weszli do środka, gdzie czekał już na nich Ketno. Dziewczyny nadal były zachwycone budynkiem.
-Robi wrażenie, co nie – powiedział mężczyzna z uśmiechem  - Ale chodźcie już do studia – rzuciła i przyjaciele udali się za nim. Wjechali widną na 15 piętro i dalej szli za Kento, który doprowadził ich do ogromnego pomieszczenia z mnóstwem sprzętów muzycznych, których nasi przyjaciele jeszcze nie znali. W środku czekało na nich dwóch całkiem przystojnych mężczyzn, który od razu wpadli dziewczynom w oko. Nie trudno się było domyślić że byli oni rodakami Kento, czyli Japończykami.
-To jest Hiro – zaczął Kento i wskazał na chłopaka z czekoladowymi oczami i potarganych włosach – A to Shuji – wskazał na drugiego, który miał niebieskie oczy i koszulkę z  japońskim zespołem „Plastic Tree” – Będą wam pomagać w śpiewaniu, to znaczy, jeśli fałszujecie, śpiewacie za nisko lub za wysoko, za wolno lub za szybko oni pomogą wam to ze tak powiem wyrównać – zwrócił się Kento do przyjaciół – Później poznacie Charlesa, który obezna was z całym sprzętem muzycznym i nauczy was  - tu zwrócił się do Maxera i Teku – Grać na gitarze, a ciebie – zwrócił się do Shawna – Na perkusji. Z początku będzie wam naprawdę ciężko, jednak nie zrażajcie się tym. Po 15 lub 20 próbie w końcu coś tam wam wyjdzie z tego śpiewania – powiedział z uśmiechem – Dobrze. W taki razie, nie traćmy czasu. Dziewczyny zapraszam do studia, chłopaki Hiro zaprowadzi was do Charlesa – skończył wreszcie Kento.
-To już mamy śpiewać? – spytała Nanu
-A czy to źle? Nie bójcie się naprawdę. Shuji i Hiro są naprawdę w porządku – rzekł Kento z rozbrajającym uśmiechem. Hiro wyszedł z chłopakami, Dziewczyny weszły do jakiegoś pokoju, a Martin, Alex, Lea i Maite cały czas przypatrywali się temu wszystkiemu.
-No i jeszcze wy – zwrócił się w końcu do nich Kento – Wy pójdziecie ze mną. Dowiecie się wszystkiego od podstaw, co i jak robić. Wy dziewczyny – zwrócił się do Maite i Lei – Hmmm, najlepiej jakbyście tu zostały – dodał z uśmiechem i po chwili razem z chłopakami wyszedł.
Shuji w pigułce wytłumaczył dziewczynom co i jak. Przyjaciółki szybko załapały i gdy Shuji dał im znak zaczęły śpiewać acapella „Otro Di Que Va”. Dziewczyny już dawno, jeszcze zanim dowiedzieli się że zaczną karierę często śpiewały razem tą piosenkę. Zaczynała Any, potem Nanu, na koniec Ayumi, refren śpiewały razem. Maite i Lea z niecierpliwością czekały aż zaczną śpiewać. Gdy usłyszeli pierwsze wersy „El tiempo ha borrado todo en mi corazón, cada recuerdo que dejo el desamor” z ust rudowłosej szczęki opadły im z wrażenia. Shuji i dziewczyny byli w takim szoku, że nawet im nie przerywali. Chłopak szybko wybiegł i po chwili wrócił z Kento, który gdy usłyszał głos Any oniemiał. Nanu i Ayumi ze swoją barwą głosu idealnie pasowały do głosu Any. Gdy skończyły śpiewać zaskoczone wyszły ze studia i spoglądały na bardzo zaskoczone twarze Kento, Shuji’ego, Leii i Maite.
-Wiedziałam, wiedziałam, że coś poszło nie tak. To było zbyt piękne żeby było prawdziwe – mówiła Any, prawie do siebie – Dobra Kento mów, co było nie tak. Zniesiemy wszystko – mówiła Any z brakiem nadziei w głosie.
-Co było nie tak? Co było nie tak? Any nic nie było nie tak – rzekł Kento
Any, Nanu, Ayumi spojrzały na niego.
-Eeee? – spytały razem – Czy to znaczy że….?
-Tak, to znaczy że byłyście wspaniałe! Any Twoja barwa głosu…to jak śpiewasz….Po prostu tak świetnie ze sobą współpracujecie! Wasze głosy są cudowne – chwalił dziewczyny Shuji.
Any, Nanu i Ayumi oblały się rumieńcem.
-A tam nieprawda – stwierdziła nieśmiało Any po czym dodała – Śpiewamy normalnie. Nic nadzwyczajnego.
-Czy wy kiedykolwiek słyszałyście się jak śpiewacie? – spytała nagle Lea
-Nnno nie -powiedziała cicho Nanu
-To żałujcie! – Krzyknął Kento puszczając oczko do nadal zawstydzonej Any – Powiem krótko: jesteście świetne. Nie mam co do tego zastrzeżeń. Niech tylko reszta to usłyszy.
Any miała ochotę jeszcze coś powiedzieć, jednak Nanu dała jej do zrozumienia że to nie ma sensu. Kento dał im wolne i dziewczyny wyszły z wytwórni czekając na chłopaków. Gdy Ci wyszli, Any chciała porozmawiać z Maxerem jednak Maite od razu się do niego przykleiła. Nanu, Shawn, Martin, Ayumi, Alex i Lea wracali już do hotelu. Any usiadła na ławce przed wytwórnią i czekała aż Maxer choć na chwilę będzie wolny. On i Maite stali przy schodach i wesoło gawędzili. Przyjaciele martwili się o Any, jednak dziewczyna nie chciała by oni na nią czekali, dlatego wysłała ich do hotelu. Widziała że Maxer świetnie się bawi w towarzystwie brunetki gdyż co chwila się śmiał. Any spoglądała na nich z zazdrością i wściekłością. To co jednak teraz zobaczyło zadało jej kolejny cios. Maite bowiem namiętnie zaczęła całować Maxera i to na oczach Any. Chłopak nie miał nic przeciwko i odwzajemnił pocałunek. Ten widok był strasznie bolesny dla rudowłosej. Szybko wstała z ławki i zaczęła biec przed siebie. Nie wiedziała gdzie jest, gdy stanęła by złapać powietrza. Czuła się okropnie. Widok Maxera całującego się z inna dziewczyną zabrał jej już jakąkolwiek nadzieję że chłopak odzyska pamięć. Any chciała zapomnieć o tym wszystkim, choć na chwilę. Rozejrzała się by zobaczyć gdzie jest jednak nie miała pojęcia gdzie się znajduje. Okolica była dość ładna. Any spojrzała przed siebie i zobaczyła wielki szyld „BESOS” reklamujący pobliski bar. Any postawiła wszystko na jedną kartę i weszła do środka. Bar był bardzo przytulnym miejscem. Dziewczyna usiadła przy stoliku. Było jej wszystko jedno. Zamówiła kieliszek wódki, potem kolejny, kolejny i jeszcze jeden i kolejny. Nie była przyzwyczajona do picia alkoholu, dlatego te kilka kieliszków dość mocno na nią podziałało. Próbowała wstać, jednak zaczęło jej się kręcić w głowie, więc usiadła z powrotem. Barman wycierając szklanki, co chwila na nią spoglądał. Nie znał jej ale zrobiło mu się jej nagle szkoda. Podszedł bliżej i szturchnął dziewczynę za ramię, ta jednak nie reagowała. Szturchnął ja ponownie, Any nadal nie reagowała. Rudowłosa była tak pijana że zasnęła. Barman nie wiedział co z nią zrobić. Z opresji na szczęście wybawił go telefon Any, który trzymała w ręce. Wybrał ostatnio wybierany numer :Teku i nacisnął zieloną słuchawkę. Gdy Teku odebrał i usłyszał męski głos, wystraszył się, jednak barman szybko wytłumaczył mu po co dzwoni. Teku był zaskoczony tym co usłyszał, jednak postanowił przyjść po Any. Trochę to trwało nim znalazł bar, gdyż też nigdy nie był w tych okolicach. Gdy zobaczył przyjaciółkę zalaną w trupa najpierw się na nią wkurzył, potem jednak stwierdził, że musiała mieć porządny powód by się tak urządzić. Podziękował barmanowi za opiekę i telefon. Zabrał Any z baru, usadowił ją w swoim samochodzie i zabrał do siebie do domu. Nie chciał by reszta przyjaciół widziała ją w taki stanie. Kładąc półprzytomną Any do łóżka w swoim domu ogarnął go smutek. Kochał Any jak siostrę, jej cierpienie było jego cierpieniem a on nic nie mógł na to poradzić. 

Anylkaa

Streszczenie rozdziałów od 1 do 49


Any i jedna z jej najlepszych przyjaciółek Nanumi przygotowują się w domu tej pierwszej na imprezę w barze. Obie się z tego cieszą gdyż dawno nigdzie nie wychodzili.  Gdy dziewczyny są gotowe matka Any woła ją na dół, bo ktoś przyszedł. Okazuje się to Maxer, chłopak Any przyszedł po jej powiedzieć, że nie może iść z nią na imprezę. Dziewczyna jest załamana. Mimo to postanawia iść na imprezę i dobrze się bawić. Na miejscu jest już reszta przyjaciół czyli Martin, Teku, Shawn  i Ayumi. Zaskoczyło ich to, że Any przyszła sama. Dziewczyna jednak była tak zła na swojego chłopaka, że nie miała ochoty na rozmowę. Późną nocą wyszła z baru zaczerpnąć powietrza. Była sama. Gdy wracała z powrotem do baru ktoś na nią napadł. Nie mogła nic zrobić. Mężczyzna ja zgwałcił. Przyjaciele odnaleźli zdruzgotana i pół nagą Any. Dziewczyna nie opowiedziała im, co się stało. Zaprowadzili ją do hotelu i położyli spać. Następnego dnia  Shawn i Nanu poszli do domu Maxera by powiedzieć mu co się stało. Chłopak jest wstrząśnięty, gdy usłyszał, co się stało.  Wraca z przyjaciółmi do hotelu. Any budzi się ze snu. Jest załamana, ale żadnemu z przyjaciół nie powiedziała, co się stało. Po kilku dniach Any jest już u siebie w domu. Nadal jest przygnębiona i smutna. Nie może sobie poradzić z tym co się stało. Nikomu o tym nie mówi, bo że nikt by jej nie uwierzył, nikt by jej nie zrozumiał. Ma mętlik w głowie. Jej psychika jest rozbita. Any jest zaskoczona, gdy pewnego dnia odwiedza ją Valeriia, służąca w domu Maxera. Valeriia przyznaję się do tego że widziała jak ktoś robi krzywdę Any. Dziewczyna jest zła, że służąca jej nie pomogła. Ta z kolei tłumaczy, że się bała. Po jej wyjściu Any idzie spać. Nie może wybaczyć służącej. Następnego dnia dziewczynę odwiedza jej przyjaciółka Nanu. Any opowiada jej o wszystkim ze szczegółami. Przyjaciółka jest w szoku, gdy dowiaduje się, że to ojciec Maxera, Allan zgwałcił Any. Po wyjściu od przyjaciółki Nanu idzie do hotelu, by spotkać się z Allanem. Mężczyzna zachowuje się chamsko w stosunku do dziewczyny, która nie wytrzymuje złości i uderza go w twarz. Zdenerwowana wychodzi. Tymczasem Any popada w częściową depresję. Chce pozbyć się cierpienia i próbuj sobie podciąć żyły. W ostatniej chwili ratuje ją Maxer. Rudowłosa opowiada mu o wszystkim. Chłopak nalega by poszła na komisariat, Any niechętnie, ale zgadza się i na drugi dzień składa zeznania przeciw ojcu Maxera. Po powrocie z komisariatu Any zbiera się na wymioty. Boi się, że jest w ciąży. Robi test, który na szczęście okazuje się negatywny. Maxer nie może dłużej wytrzymać z ojcem pod jednym dachem. Podejmuje decyzje o wyprowadzce do hotelu, do Shawna. Gdy wraca do domu po ostatnie rzeczy podsłuchuje dziwna rozmowę swojego ojca ze służącą. Z rozmowy wynika, że w gwałcie na Any brał udział ktoś jeszcze. Od Valerii Maxer próbuje się dowiedzieć, kim była ta druga osoba jednak służąca tego nie wie. W tym samym czasie Nanumi przechadzając się po hotelu trafia na małe ogłoszenie niejakiego Bractwa ”Zefir”. Zainteresowała ją ta tajemnicza nazwa. Postanowiła sprawdzić, co takiego kryje pod ta dziwna nazwą. Wróciła do hotelu i zaczęła szperać w Internecie. Znalazła oficjalna stronę bractwa, jednak nie mogła nic z niej wyczytać gdyż była ona dostępna tylko dla jego członków. Nanu przypomniała sobie, że Maxer, dla którego komputer nie ma żadnych tajemnic może jej pomóc. I jak na jej życzenie w pokoju zjawił się Maxer. Dziewczyna wytłumaczyła mu, o co chodzi i zostawiła chłopaka samego, by spokojne zajął się hakowaniem. Trochę trwało, gdy Maxer włamał się na stronę bractwa i pobrał z niej wszystkie możliwe dane. Zaczął przeglądać wszystko to co pobrał i nie mógł uwierzyć własnym oczom w to co widzi. Gdy przyjaciele wrócili do hotelu Maxer pokazał im to co znalazł. Wszyscy byli wstrząśnięci. Okazało się, że założycielem bractwa jest Allan Rimski, ojciec Maxera, a jednym z członków Chris Mayer ich przyjaciel i człowiek, którego Any traktowała jak brata. Nikt nie może w to uwierzyć.  Przyjaciele próbują się dowiedzieć, co skłoniło Chrisa do takiej decyzji. Okazuje się, że chłopak zakochany był w Ayumi, która odrzucił jego uczucia. To załamało Chrisa i nie umiał sobie z tym poradzić. Ayumi obwinia o to wszystko siebie. Nie mogła odwzajemnić uczuć Chrisa, gdyż zakochała się w Martinie, który odwzajemnił jej uczucia i zostali parą.
Any nadal jest podłamana po tym, co się dowiedziała. Budzi się jednak wypoczęta i zauważa na biurku liścik, w którym ktoś chce się z nią umówić. Domyśla się, że to od Chrisa. Boi się iść, jednak chce wiedzieć jak było naprawdę. By czuć się bezpiecznie kupuje małą broń i chowa ją do kieszeni. O umówionej godzinie jest już na miejscu. Z niepokojem czeka na Chrisa, który w końcu się pojawia i przedstawia dziewczynie prawdziwą wersję wydarzeń. Any się boi, jednak nie jest w stanie wyciągnąć broni. Wierzy Chrisowi, bo wie, że nigdy by jej nie okłamał. W tym samym czasie pojawia się zdenerwowany Maxer. Rzuca się na Chrisa i bije go. Any ich rozdziela. Chris ponowie opowiada o wszystkim tym razem Maxerowi. Chłopak również jest wstrząśnięty. Po jakimś czasie Maxer musi wracać. Prosi Chrisa by odprowadził Any do hotelu. Chłopak się zgadza i wraz z przyjaciółka ruszają do hotelu. Chris się bał, gdyż wiedział, że bractwo go ściga. I tak też było. Gdy idą ciemna ulicą podjeżdża do nich czarny samochód. Ktoś z niego wysiada i wymierza kulkę w stronę Chrisa. Any nie mogła na to pozwolić. Rzuca się na chłopaka i ochrania go od strzału, sama jednak zostaje poważnie ranna. Chris dzwoni po pogotowie, potem informuje przyjaciół i wszyscy spotykają się w szpitalu. Stan dziewczyny jest ciężki. Any zapada w kilku dniową śpiączkę. W tym czasie jej stan się polepsza i powoli się wybudza. Maxer i rodzicie dziewczyny cały czas przy niej czuwali. Gdy dziewczyna budzi się już na dobre wypytuje chłopaka o Chrisa. Maxer nie może przed nią ukrywać prawdy.  Any załamuje się, gdy dowiaduje się, że Chris nie żyje.  Maxer wręcza jej małe pudełeczko, które dała mu matka Chrisa. W tym pudełku Any znalazła wszystkie skarby, które zbierała z Chrisem w dzieciństwie. Te wspomnienia kompletnie ją rozbiły. Na pogrzeb Chrisa, mimo swojego stanu poszła.  Po powrocie z pogrzebu dziewczynę odwiedza Ayumi. Dziewczyna obwinia się o to wszystko, co się stało. Any ją uspokaja, że tak nie jest, jednak Martin tak nie twierdzi i obwinia Ayumi o to wszystko. Po kilku dniach rudowłosa wychodzi ze szpitala. W domu odwiedzają ja przyjaciele. Zauważają, że pomiędzy Ayumi i Martiniem coś jest nie tak. Zaczynają się kłócić, poczym Martin wybiega z pokoju Any. Maxer, Shawn i Teku ruszają za nim. Martin idzie do baru. Wypija kilka drinków i pod ich wpływem całuje się z jakąś laską. Gdy przyjaciele to zauważają próbują odciągnąć Martina od niej i wyprowadzają go na powietrze. Następnego dnia Martin nie bardzo wie, co robił, jednak filmik w telefonie Teku uświadamia go, że zdradził Ayumi. Jest tym załamany, jednak przyznaje się dziewczynie do tego. W tym samym czasie Maxer zabiera Any na spacer do miejsca, w którym jeszcze nigdy nie byli. Tym miejscem okazuje się przepiękna, stara zatoka. Any jest zachwycona. Rozmawiając z Maxerem słyszy nagle jakieś szmery i zza krzaków wyłania się chłopak, który wygląda jak zmarły Chris. Na ten widok Any mdleje.  Gdy Maxer dobudza Any, dziewczyna nadal jest w szoku. Myśli, że ma jakieś zwidy, jednak okazuje się, że tak nie jest. Chłopak przedstawia się im, jako brat bliźniak Chrisa, Alex. Opowiada im w skrócie historię o tym jak został rozdzielony od brata. Any i Maxer dowiaduj się, że pani Mayer oddała Alexa do adopcji gdyż ten urodził się bez nóg. Alex pokazuj im swoje protezy, dzięki, którym chodzi. Prosi Any i Maxera by zaprowadzili go do rodziców. Tam, pani Mayer niemiło przyjmuje wizytę syna. Alex wybiega z domu i idąc ulicą potrąca Ayumi. Zaprasza dziewczynę do kawiarni, gdzie Ayumi zwierza mu się z tego, co zrobił Martin. Alex również jej opowiada swoja historię.  W końcu nadchodzi długo wyczekiwany dzień procesu Rimkisego. Wszyscy są bardzo zdenerwowani zeznaniami. Po kilku godzinach zeznań i czekania wyrok, który wydał sąd zadowala wszystkich. Allan Rimski dostał dożywocie i teraz nikomu już nic nie mógł zrobić.

Anylkaa

`Rozdział 103` - Rozmowa z Teku

-Cześć Any – rzucił Teku i przywitał się z przyjaciółką całując ją w policzek, tak jak to zawsze miał w zwyczaju.
-Cześć – w jej głosie słychać było smutek ale i zaskoczenie – Co tu robisz?
-Sam chciałbym to wiedzieć – odpowiedział z uśmiechem i usiadł obok dziewczyny.
-Jak zawsze wesoły i beztroski Teku – powiedziała siłując się na uśmiech
Milczeli przez chwilę. Teku dobrze wiedział po co tu przyszedł. Został wysłany przez Nanu by porozmawiał z Any. Nanumi martwiła się o przyjaciółkę przez tą całą historię ze ślubem Maxera. Sama chętnie porozmawiałaby z  Any tak jak kiedyś, jednak wiedziała że dziewczyna nie powie jej wszystkiego. A z Teku znała się od dziecka, wiec padło na niego.
Oboje spoglądali jak spienione, morskie fale delikatnie uderzają o brzeg. Siedzieli na przewalonym konarze i nic nie mówili. Tak było im dobrze. Any wiedziała, że Teku zawsze był małomówny jednak nie przeszkadzało jej to. Brakowało jej tych chwil gdy razem z przyjacielem bawiła się w to kto pierwszy się odezwie. Jako, że Any w dzieciństwie była gadułą zawsze przegrywała z Teku, dlatego musiała potem ponosić dziwne kary, które chłopak jej wymyślał. Skromny Teku należał do tych osób, które są w głębi duszy bardzo wrażliwe i po części zamknięte w sobie. Choć chłopak rzadko mówił o swoich uczuciach Any, Maxer, Martin i Chris zawsze wiedzieli co on czuje. Nauczyli się wyczytywać uczucia z jego gestów, z jego twarzy.
-Maxer będzie miał naprawdę piękną żonę – powiedziała Any takim tonem jakby ślub Maxera właśnie się odbywał
-Any…. – zaczął przyjaciel, ale nie wiedział co powiedzieć
-Nie, w porządku Teku. Jeżeli  ona uszczęśliwi Maxera….
-Any! – przerwał jej Teku – Czy ty się słyszysz?
Spojrzała na niego zaskoczona. Nigdy nie widziała by chłopak był tak zdenerwowany.
-Nie możesz na to pozwolić! Rozumiesz?! Nie możesz! Any porostu nie możesz! Tak bardzo kochasz Maxera i możesz tak spokojnie patrzeć jak inna zabiera ci go sprzed nosa! To nie jest w twoim stylu – ciągnął Teku – Do tej pory ze spokojem spoglądałem na to jak cierpisz, ale dłużej tak nie mogę Any. Jestem twoim przyjacielem i cierpię razem z tobą.
-Ale Teku…
-Proszę nie przerywaj mi. Ciebie i Maxera łączy więź której nikt nie jest w stanie rozerwać. Nawet teraz, gdy on cię nie pamięta, to jednak wie że coś jest nie tak dlatego nie chce żenić się z tą całą Maite. Wiem, że próbowałaś wrócić mu pamięć. Musiało ci być ciężko i przykro gdy nie widziałaś żadnych rezultatów. Możesz mi wierzyć albo nie, ale nadejdzie taki dzień, wtedy kiedy się najmniej tego spodziewasz, nadejdzie taki dzień że Maxer przypomni sobie to jak bardzo cię kochał, to ze byłaś dla niego całym życiem – wreszcie skończył mówić.
Any oniemiała. Jak długo zna Teku tak nigdy jeszcze nie słyszała, żeby chłopak był tak wylewny i udzielał komuś rad. Nie wiedziała co powiedzieć. Słowa Teku nadal brzmiały jej w głowie. Tak bardzo chciała by miał racje, tak bardzo chciała by Teku się nie mylił.
Wstała z konara i podeszła bliżej brzegu. Teku nadal siedział. Spoglądał na sylwetkę przyjaciółki która stała do niego tyłem. Piękne rude włosy Any leciutko powiewały na wietrze. Teku nic nie mówiąc podszedł do niej i przytulił ją, tak po przyjacielsku.
-Czemu to wszystko w sobie dusisz? – spytał – Czemu? Masz mnie, masz Nanu, Ayumi, Martina, Shawna, Alexa. Masz nas. Zawsze i wszędzie będziemy po stronie twojej i Maxera. Bez względu na wszystko nie zapominaj o tym Any. Sama dobrze wiesz co potrafi zdziałać siła przyjaźni – mówił chłopak, tym razem spokojniejszym głosem nadal trzymając Any w ramionach.
-Dziękuje – wymamrotała Any – Dziękuje Teku.
Stali jeszcze przez chwilę na brzegu i nic nie mówili. Słońce powoli chowało się na horyzontem i z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej. Any i Teku postanowili wrócić do hotelu. Szli przez park, śmiejąc się co chwila, gdyż wspominali wspólnie spędzony czas w dzieciństwie. Po pół godzinie doszli do hotelu. Weszli do środka i wjechali pierwszą windą na piętro Nanu. Gdy weszli do pokoju wszyscy spojrzeli na nich z uśmiechem. Ayumi plotkowała z Nanu, Martin, Alex i Maxer grali na playstation co chwila krzycząc. Tylko Shawn siedział na fotelu i tępo gapił się przed siebie. Nawet Nanu nie wiedziała co mu jest. Any nadal stojąc w drzwiach przypomniała sobie że jutro jest próba. „Matko! Kiedyś naprawdę zapomnę oddychać”- pomyślała.
-Jutro o 10 próba w wytwórni – powiedziała przechodząc przez salon do swojego pokoju. Przyjaciele chcieli cos powiedzieć jednak Any już znikła w pokoju. Wzięła prysznic i kładąc się do łóżka zasnęła w mgnieniu oka.
Rudowłosą obudził jej własny telefon, a dokładniej budzik nastawiony na godzinę 8.
-Błagam! Przecież jeszcze się porządnie nie wyspałam – mamrotała pod nosem. W piżamie poszła do salonu zrobić sobie śniadanie. Kilka kanapek i sok w mgnieniu oka zniknęły z talerza Any. Siedziała na swoim ulubionym miejscu jakim była parapet i trzymając w rękach wizytówkę Maite de la Sol zastanawiała się czy do niej nie zadzwonić. Wstukała numer w telefon i już miała nacisnąć zieloną słuchawkę, gdy z jednego z pokoi wyszła najpierw Nanu a za nią Shawn. Po chwili wszyscy prócz Alexa jedli razem śniadanie. Any nadal siedząc na parapecie przypatrywała im się w milczeniu.
-Gdzie Alex? – spytała
-Wczoraj poszedł do Lei. Ale mówił, że przyjdzie na próbę.
Any machała nogami w powietrzu i uśmiechała się jakby nie miała żadnych zmartwień.
-Błagam! Czy tylko ja nie lubię tej dziewuchy? – spytała
-Nie – powiedzieli chórem wszyscy prócz Maxera i od razu wszystkie oczy skierowały się na niego
-Noo co? – spytał przeżuwając kanapkę – Znam ją. Zresztą – spojrzał na Martina i Teku – Wy też i nie wiem czemu tak bardzo jej nie lubicie.
-Czy tu już zapomniałeś… - zaczął Martin ale przerwał mu delikatny głos Any, która nuciła fragment swojej solówki:
-„Za każdym razem gdy cię widzę, nie zaprzeczam, wciąż mnie boli, ale wiem ze któregoś dnia wydobrzeję…”
Przyjaciele spojrzeli na Any. Była uśmiechnięta i radosna co trochę wszystkich, nawet Maxera  zaskoczyło.
-No co się tak patrzycie? Przecież nie fałszuję - powiedziała
Po zjedzonym śniadaniu przyjaciele przebrali się i kilka minut po 9 byli gotowi do wyjścia.
-Gdzie ten Alex? – pytała Any z niepokojem u już miała do niego dzwonić gdy chłopak wszedł do pokoju z piękną blondynką, co jeszcze bardziej zaskoczyło wszystkich a najbardziej dziewczyny.
-Cześć – przywitała się słodkim głosem. Prócz Maxera nikt jej nie odpowiedział. Nastała niezręczna cisza. Na szczęście przerwała ją Any.
-Alex, dziś, jest próba, więc yyyy co ona tu robi? – spytała tak by zabrzmiało to grzecznie
-Idzie z nami, jeśli nie macie nie przeciwko – powiedział chłopak widocznie z siebie zadowolony.
Any spojrzała na Ayumi i Nanu. Nie chciała by jakaś zołza popsuła jej humor, ale ze względu na Alexa nie mogła nie odmówić.
-W porządku – zgodziła Any a reszta przyjaciół nie wiedziała co powiedzieć, wiec nie powiedzieli nic.
Wszyscy byli gotowi i zbierali się do wyjścia gdy ujrzeli w drzwiach piękną brunetkę o długich nogach.
-Cześć – przywitała się Maite
-Jaka ładna – wyrwało się Nanu i Ayumi, które jeszcze nie wiedziały kim jest ta dziewczyna
„Jeszcze jej brakowało” – pomyślała Any.
-Co ty tu robisz? –spytał Maxer
-Nie przedstawisz mnie reszcie przyjaciół? Więc sama to zrobię – powiedziała i podchodziła do każdego z przyjaciół witając się z nim i mówiąc – Jestem Maite de la Sol.
Gdy podeszła do rudowłosej przyjrzała jej się uważnie. Do Any dopiero teraz zaczęło wszystko docierać. Dotarło do niej, że za kilka dni ta dziewczyna która teraz przed nią stoi i coś do niej mówi stanie się żoną jej ukochanego Maxera i ona Any Fores nie może nic na to poradzić.
-To ciebie spotkałam wczoraj? – spytała z uśmiechem
-Mhm – kiwnęła głową Any i zmieniła temat – No nic musimy już iść inaczej się spóźnimy.
-Idziecie do wytwórni? Nie będzie wam przeszkadzać jeśli pójdę z wami?
Oczy przyjaciół zwróciły się na Maxera, który jako jedyny miał na razie jakiś kontakt z Maite.
-No co się tak patrzycie? To nie ja. Nic jej nie mówiłem – bronił się.
-Aaaa! Maxer mi nic nie mówił. Kento to mój przyjaciel z dzieciństwa. Widziałam się z nim wczoraj i wszystko mi opowiedział – powiedziała Maite
Nikt nic nie odpowiedział wiec nastała cisza przerywana delikatnym głosem Any, która co chwila coś śpiewała. Wyszli z pokoju i wsiedli do windy która był całkiem pusta. Gdy wyszli na zewnątrz Maite przykleiła się do Maxera i nie puszczała go przez całą drogę do wytwórni. Any by nie oglądać ich razem została z tyłu i szła z Teku. Oboje czuli się trochę niezręczni gdyż tylko oni byli bez pary. Nanu szła z Shawnem, Ayumi z Martinem, Alex z Leą i Maxer z Maite. Na twarzy rudowłosej zagościł smutek. Tak strasznie bolało ją to, że Maxer idzie z inną dziewczyną. Nie potrafiła tego znieść, po prostu nie potrafiła. Przez całą drogę nic nie mówiła. Szła w milczeniu patrząc pod nogi by nie widzieć Maite i Maxera. Serce pękało jej z bólu, w głowie miała natłok myśli. Myślała o zbliżającym się koncercie, myślała o rodzicach, którzy kochają ja najbardziej na świecie, myślała o tym jak zmieni się jej życie gdy Maxer zostanie mężem Maite.


Anylkaa