Rozdział czternasty

Patryk
Jeśli ten typ myślał, że pozwolę mu zabrać gdziekolwiek Lenę to był w błędzie. Nie mogłem na to pozwolić. Choć ona potraktowała mnie w najgorszy sposób, ja nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Mimo, że naprawdę miłość do mnie nie pasowała to pierwsze spotkanie z Leną uświadomiło mi, że to kobieta, anioł na którego czekałem. Ktoś, kto jest mi pisany w księgach przyszłości, ktoś kto jest mi przeznaczony. Tym kimś była ona. Właśnie teraz zacząłem być tego pewien coraz bardziej.
Stałem naprzeciwko Arona i mierzyliśmy się wzrokiem. Miał nade mną przewagę bo trzymał Lenę za rękę i nic nie wskazywało na to, że chce ją puścić. Za mną leżał Edd, udający, że Aron zrobił mu krzywdę. Nie wiedziałem co robić. Skoro Edd nie ujawnił się kim jest, ja nie byłem pewny czy mogę to zrobić.
-Aron – zaczęła mówić Lena – czemu mi to robisz? Czemu tak się zachowujesz? Dlaczego takie jesteś?
On nic nie odpowiedział. Spojrzał na nią i wymierzył jej policzek. Lena upadła na ziemię. Nie pod wpływem bólu, którego i tak nie czuła, ale pod wpływem siły jakiej wobec niej użył Aron.
Chciałem jej pomóc, ale Aron mnie zatrzymał. Wiedziałem, że nie będzie mi z nim łatwo, ale nie mogłem tak tego zostawić. Tu chodziło o Lenę, o jej bezpieczeństwo, o jej życie.
-Myślisz, że uda ci się ze mną wygrać? – zapytał Aron kpiąc ze mnie.
-A czy ty myślisz, że pozwolę ci zabrać Lenę? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Załóżmy się. Jeśli wygrasz, oddam ci ją. Jeśli ja wygram, zabiorę ją i nigdy jej nie zobaczysz. Co ty na to?
Czy miałem szansę wygrać z kimś o kim nie wiem kim tak naprawdę jest? Aron nie był człowiekiem. Należał do jednej z ras, ale Edd nie zdążył mi powiedzieć do której. Jaką miałem pewność, że wygram? Żadnej. Nie miałem żadnej pewności. Mój błąd mógł kosztować wiele nas wszystkich, łącznie z Leną. „Zrób to. Pomogę ci”.- usłyszałem w myślach głos Edda. Nie byłem tym zaskoczony. Ktoś taki jak on potrafił wiele, byłem tego świadom i wiedziałem to aż za dobrze. „Jak mam go pokonać, skoro nie wiem kim jest” – pomyślałem. „Nie możesz go zabić. Ma zdolność samoleczenia, więc będzie ci ciężko, ale pod żadnym pozorem nie możesz rozwinąć skrzydeł. Na szyi i nadgarstku ma dwa talizmany. Zerwij je a osłabisz jego zdolności”- słyszałem w swojej głowie głos Edda. A więc  nie mogłem zranić Arona. Skoro potrafił się leczyć mógł należeć do każdej rasy. Wielu aniołów, bogów a nawet półbogów posiadało zdolność regeneracji. Spojrzałem na szyję i rękę chłopaka gdzie wisiały dwa takie same talizmany koloru niebieskiego i mieniące się pod wpływem światła z latarni.
-Będziesz jeszcze długo tak stał? Czyżbyś się bał? – znów ze mnie zadrwił.
„Nie atakuj pierwszy”-usłyszałem Edda w swoich myślach. Zrobiłem jak kazał i w efekcie nie musiałem zbyt długo czekać na atak Arona. Przyłożył mi tak mocno w szczękę, że aż upadłem na ziemię. Był bardzo silny, więc nie należał do rasy aniołów. Ci z reguły byli słabi fizycznie za to umysłowo przewyższali inne rasy. Na podstawie jego ruchów i zachowania musiałem odgadnąć kim jest. Nie zdążyłem się podnieść bo Aron stanął nade mną pewny swojego zwycięstwa. Ukucnął obok mnie gotów zadać mi ostateczny cios jednak tak się nie stało. Szybkim ruchem zerwałem mu talizman z nadgarstka i kopiąc go w krocze odepchnąłem od siebie. Utrzymał równowagę, ale był zaskoczony tym co zrobiłem. Schowałem talizman do kieszeni a on chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, że mu go zabrałem. Odparłem jego kolejny atak i zadałem mu cios w brzuch. Już nie był tak silny jak przed chwilą. Brak amuletu naprawdę musiał go osłabić. Przegrywał i z tego powodu wpadł w furię. Rzucił się na mnie i zaczął okładać mnie pięściami. „Pozwól mu na to. I tak ci nic nie będzie. Ja zabiorę mu naszyjnik” – usłyszałem głos Edda w swojej głowie. Ciosy Arona były naprawdę silne. Wiedziałem, że się po tym pozbieram, ale Edd każąc mi nie odpierać ataków Arona chyba zapomniał, że moje zdolności do samoleczenia nie są już tak efektywne i trwa to dłużej niż powinno. Brak źródła mocy Czarnych Aniołów sprawiał mi problem, ale nauczyłem się z tym żyć. Odkąd pojawiłem się na ziemi moim celem i marzeniem stało odnowienie źródła mocy i mojej rasy. Aron wyżywał się na mnie zadając mocne ciosy. Czułem ból w szczęce i krew na ustach. Był tak zaabsorbowany okładaniem mnie pięściami, że nawet nie zauważył jak Edd zerwał mu naszyjnik z szyi. Stracił naszyjnik i stracił też swoje siły. Jego uderzenia straciły na sile. Odepchnąłem go a on upadł na chodnik. Domyślałem się, że moja twarz musiała być zmasakrowana, ale nie przejmowałem się tym. Przycisnąłem Arona do ziemi trzymając go za szyję.
-Nadal twierdzisz, że mnie pokonasz? – spytałem plując krwią.
-Spójrz na siebie. Skoro tak łatwo dałeś się pobić mogę cię zabić w każdej chwili – powiedział Aron.
-Więc czemu tego nie zrobiłeś?
-To nie pora byś umierał.  Jeszcze będziesz mnie błagał o życie – zaśmiał się okropnie.
-Wtedy wybiorę śmierć – powiedziałem, choć to trochę dziwne by nieśmiertelny wybrał śmierć, jednak nie było to niemożliwie. Nawet nieśmiertelny mógł umrzeć, co nawet dla mnie jest dość skomplikowane.
Nie miałem zamiaru zabijać Arona. Zresztą nie wiem kim tak naprawdę był. Jego śmierć i tak by w niczym mi nie pomogła. Wręcz przeciwnie, Lena znienawidziłaby na bardzo długi czas. Lena… Siedziała pod latarnią i tylko przyglądała się temu całemu przedstawieniu. Nie wiem komu bardziej kibicowała w tej walce, mi czy Aronowi.
-Lena wracaj do domu – powiedział Edd przytulając ją do siebie.
-Nie Edd… Nie mogę, nie chce. To co się tu stało, stało się przeze mnie. Nie chcę iść. Zrozum i uszanuj proszę moją decyzję.
Mimo całego zamieszania Lena była bardzo spokojna i opanowana, choć zachowanie Arona bardzo ją wystraszyło, teraz nie bała się niczego.
-Skoro tego chcesz. Ale dziś i tak nic więcej się nie wydarzy… ciekawego – powiedział Edd podnosząc z ziemi Arona.
-Co ze mną zrobisz starcze? – Aron splunął Eddowi w twarz a ja już wyciągnąłem rękę by mu przywalić, ale powstrzymała mnie Lena. Spojrzeliśmy na siebie. Ona błagalnym wzrokiem bym przestał, ja zaskoczony tym co robi. To jak ze mną postąpiła bardzo mnie zabolało i wcale nie miałem zamiaru udawać, że jest inaczej.
-Dziś puszczę cię wolno. Wiem, że nie odpuścisz i będziesz próbował spotykać się z Leną, ale zapamiętaj sobie, że wiem kim jesteś i wiem jak cię pokonać. Zrobiłbym to dziś, ale nie chcę tego robić na oczach Leny.
-Edd ty chyba żartujesz? Pozwolisz mu od tak odejść? Zobacz jak ja wyglądam?  - kipiałem złością.
„Przymknij się. W tej chwili to jedyne co mogę zrobić.” – usłyszałem głos Edda w swojej głowie. Spojrzałem na niego wściekły coraz bardziej.  Dlaczego pozwolił Aronowi odejść tak po prostu? Kim do cholery jest Aron, że Edd może go pokonać? W głowie kołatało mi mnóstwo pytań, na które znał odpowiedź tyko sam Edd. Czekaliśmy aż Aron odejdzie i sami wróciliśmy do domu.  Nie mogłem spać przez resztę nocy. Cały czas powracał koszmar z Czarnego Królestwa, moje życie które przeżyłem jako nieśmiertelny szukając właściwej drogi. Wszystko to znów mnie zaatakowało. To, od czego próbowałem się uwolnić, to, czego w końcu się pozbyłem znów wróciło. Piekło jakie Wygnańcy zgotowali Czarnym Aniołom, śmierć rodziców na moich oczach, płonące Czarne Królestwo, zwłoki martwych aniołów, próby poszukiwania właściwej drogi.  Ale dziś te wszystkie te złe momenty, które kiedyś tak bardzo mnie smuciły, dziś już tak na mnie nie działają. Choć nigdy się z tym nie pogodziłem, nauczyłem się z tym żyć.

Lena
Gdy się obudziłam, chciałam żeby to, co wydarzyło się w nocy okazało się tylko złym koszmarem, jednak gdy Patryk zszedł na dół i zobaczyłam jego jeszcze dobrze nie wygojoną twarz, dotarło do mnie , że to nie był sen, że to się stało naprawdę.
Edda i Paty jeszcze nie było. Byłam sam na sam z Patrykiem, ale on chyba postanowił się do mnie nie odzywać,  co nie tylko mnie irytowało, ale też smuciło, bo lubiłam z nim rozmawiać.  Nie miałam ochoty na śniadanie, więc nalałam sobie soku i usiadłam przy stole naprzeciwko Patryka. Gapiłam się na niego, bo chciałam żeby się w końcu pierwszy odezwał, ale nie zrobił tego.
-Patryk… - nie wytrzymałam tego okropnego milczenia – Możemy….Nie, my musimy porozmawiać. Proszę cię, nie zachowuj się tak.
-Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Po co ci to?
-Bo nie chcę się z tobą kłócić. Nie lubię takich rzeczy. Chce żyć w zgodzie. Chce…
-Lena, sama doprowadziłaś do tej sytuacji. Okłamywałaś mnie, wtedy kiedy ja byłem wobec ciebie szczery.
-Kłótnie od rana nie zwiastują miłego dnia – usłyszeliśmy głos Paty, która właśnie zeszła z góry.
Najbardziej bolało mnie to, że Patryk nie da sobie nic wytłumaczyć, jakby nie chciał znać prawdy. To nie tak, że nie chciałam mu powiedzieć o Aronie. Po prostu nie wydawało mi się to ważne. Wiem, zrobiłam źle i do ilości problemów dołożyłam sobie kolejny.  Miałam tego naprawdę dość. Chciałam wrócić do nieba, porozmawiać z mamą, usłyszeć od niej, że wszystko będzie dobrze, że sobie poradzę, że wszystko się ułoży. Tak bardzo bym chciała znów to od niej usłyszeć. Potrzebowałam bratniej duszy, kogoś z kim mogłabym o tym porozmawiać tu na ziemi. Paty nie wchodziła w grę. Zaraz zaczęłaby mi marudzić, że to moja wina, że sama tego chciałam. Jednym słowem jeszcze bardziej by mnie pogrążyła w rozpaczy. Mogłabym pogadać o tym z Eddem, bo naprawdę go polubiłam i szanowałam. Wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć, jednak był facetem a ja potrzebowałam do rozmowy dziewczyny. Sara. Przecież mam Sarę. Skoro ja zawsze z nią byłam i jej pomagałam, to mogę poprosić i ją o pomoc. Wiem, że przeżywa trudne chwile po wypadku, ale tylko na nią mogę teraz liczyć. Tylko ona mi została.
-Idę odwiedzić Wiktora – powiedziałam i szybko wyszłam z domu. Wiedziałam, że po nocnym incydencie Paty i Edd nie pozwolą mi nigdzie samej wyjść. Spodziewałam się, że wyślą za mną Patryka, tymczasem to Edd postanowił mi towarzyszyć, co trochę mnie zaskoczyło.
-Czemu nie Patryk? – spytałam.
-Lepiej żeby się nie pokazywał w szpitalu w takim stanie. Sara ma dość problemów. Nie ma potrzeby by zamartwiała się o Patryka.
Faktycznie gdy dziś rano spojrzałam na Patryka byłam zaskoczona, że jego rany się nie zagoiły. Przecież był nieśmiertelny. Edd chyba odgadł, że zastanawiam się nad sytuacją Patryka.
-Spokojnie. Nic mu nie będzie. Jego rany trochę dłużej się goją, ale znikną – powiedział jakby czytał mi w myślach. Wcale by mnie to nie zdziwiło.
-To dlaczego nie zagoiły się od razu?
-Widzisz, gdy Czarne Królestwo zostało zniszczone, źródło mocy również legło w gruzach. Wszystkie moce jakie posiada Patryk są nieaktywne. Może ich używać, oczywiście, że tak, ale nie robi tego, bo wie jak źle może się to skończyć. Gdy opuścił swoje królestwo przestał używać skrzydeł by utrzymać dar nieśmiertelności przy sobie.
-To znaczy, że on czerpie swoją nieśmiertelność ze skrzydeł? – spytałam zaskoczona.
-Tak. Niestety jego skrzydła są u kresu wyczerpania. Lena, ty nawet nie wiesz, ile lat Patryk musi sobie z tym radzić. On dysponuje potężną mocą, porównywalną do twojej, może nawet większą, ale nie może jej używać. Po tylu latach jego skrzydła też straciły moc, choć Paty od bardzo dawna próbuje mu pomóc, nawet jej sposoby przestały działać.
-Więc rany nie zagoiły się bo Patryk nie chciał by moc skrzydeł mu pomogła? – zapytałam, by upewnić się czy wszystko dobrze zrozumiałam.
-Tak. Zagoją się samoistnie.
Nie zdawałam sobie sprawy z sytuacji w jakiej jest Patryk. Był bezsilny, nie mógł tak naprawdę nic zrobić. Co z tego, że był Ostatnim Czarnym Aniołem. Bez swoich mocy, to tak jakby był nikim. Zrobiło mi się szkoda, ale nadal zastanawiała mnie jedna rzecz. Skoro Edd i tak był ze mną mogłam go pytać o wszystko co chciałam.
-Powiedziałeś, że Patryk może użyć swoich mocy, ale skończy się to źle. Co miałeś na myśli?
-Sama jesteś z dala od źródła mocy, ale wiesz, że ono istnieje. W nagłych wypadkach możesz wrócić do nieba „napełnić się energią”. Jednak dobrze wiesz, że ile kosztują takie wyczyny, jak ten w lesie. Wtedy swoją siłę bierzesz z mocy skrzydeł. Jeśli zbyt często ich używasz mogą stracić swoją moc i odnowią się tylko w niebie.
-Chwila. Więc jeśli Patryk wpadłby na idiotyczny pomysł skorzystania z mocy skrzydeł, co się z nim stanie? Umrze? Zniknie?
-Zapadanie w sen. Bardzo długi sen. Może nawet zaśnie na wieki.
-To gorsze niż śmierć… - wyszeptałam bardziej do siebie niż do Edda, mimo to usłyszał moje słowa.
-Masz rację. To gorsze niż śmierć. Z wiecznego snu jeszcze nikt się nie obudził. Zapadał na niego już nie jeden anioł z twojej rasy, który wychodząc z krainy nie przestrzegał danych zasad. Zapewne wiesz, że ich ciała znajdują się w piwnicach Błękitnego Pałacu.
-Tak. Słyszałam o jakiś aniołach żyjących w podziemiach pałacu, ale nie wiedziałam, że zapadali w wieczny sen. Mało mnie to interesowało.
Analizowałam wszystko to co do tej pory powiedział mi Edd i nie byłam w stanie sobie wyobrazić co przeżywa Patryk, jak trudne musi być dla niego to wszystko. Jest z tym kompletnie sam, widział we mnie przyjaciółkę, zwierzał mi się, chciał sobie z tym poradzić, a ja go skrzywdziłam. 
Sara i Aron. Ten obraz nagle pojawił się w mojej głowie i nie zapowiadał nic dobrego. Rozłożyłam dłonie i to co ujrzałam jeszcze bardziej mnie rozbiło. Aron porwał Sarę. Wiezie ją teraz w jakimś aucie związaną  i nieprzytomną. Gdyby nie Edd prawie bym się przewróciła.
-Lena co się dzieje? – spytał.
-Edd.. Aron… On porwał Sarę.




Rozdział trzynasty

Patryk
Gdy dotarłem z Leną do domu była strasznie wyczerpana. Domyślałem się, że to dlatego iż rozwinęła skrzydła. Nie miała zbyt dużo sił by to zrobić a ja nie mogłem temu zapobiec bo zjawiłem się za późno. Tam w lesie oślepił mnie blask skrzydeł Leny. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem piękniejszych skrzydeł.  Lena zrobiła to, co uważała za słuszne. Próbowała sama się ratować, bo nie było nikogo kto by mógł jej pomóc. Dobrze zrobiła, choć kosztowało ją to utratę przytomności. Gdyby miała to zrobić drugi raz nie skończyło by się to tak jak teraz. Wręcz przeciwnie, byłoby o wiele gorzej.
Lena leżała na kanapie w piwnicy a Paty cały czas przy niej czuwała. Zostałem w pokoju sam z Eddem.
-To niesamowite, że Lena potrafiła sama się uratować – powiedział Edd.
-Widać, że nawet wy nie znacie jej możliwości. Chyba sami nie wiecie do czego jest zdolna, jaką dysponuje mocą i co potrafi.
-Myślisz, że naprawdę tego nie wiemy? – zapytał Edd z uśmiechem.
-Więc czemu was to tak dziwi?
-Przed przybyciem tu zostaliśmy poinformowani bardzo dokładnie o tym kim jest Lena, jakie ma zdolności i co potrafi a czego nie, co wie a czego nie. Nie wiedzieliśmy tylko jak poszczególne rzeczy na nią zadziałają tu na ziemi. Rozumiesz?
-Czyli jej ciało zachowuje się inaczej niż w niebie bo jest odcięta od źródła mocy.
-Niestety, ale to prawda.
-Czy Lena o tym wie? – zapytałem .
-Wie. Patryk ona wie bardzo dużo, potrafi wiele rzeczy, których nawet ja nie umiem. Ona jest naprawdę wyjątkowa.
-Na przykład potrafi wskrzeszać zmarłych – wymamrotałem do siebie, bo nie chciałem by Edd o tym wiedział. Niestety  stało się inaczej.
-Co zrobiła? – Edd zerwał się na równe nogi zaskoczony tym co powiedziałem.
-Gdy poszliśmy do szpitala, Wiktor był w ciężkim stanie. On… - mówienie o tym było dla mnie trudne, mimo, że żyje, nadal się o niego martwię – Edd on umarł. Jego serce przestało bić. Widziałem to na własne oczy. Byłem tam. I…I nagle, ku zaskoczeniu wszystkich jego serce znów zaczęło bić. To było jak cud, Edd.
Lena mówiła, że ma dobre układy z Najwyższym, więc uwierzyłem w to bo szczerze wątpiłem, żeby potrafiła wskrzeszać zmarłych. Po dzisiejszym incydencie wiedziałem już jak jest potężna i silna, ale nie wierzyłem, że mogła przywoływać ludzi z krainy zmarłych.
-Możesz być spokojny, to nie ona za tym stoi. – uspokoił mnie Edd.
-Skąd wiesz?
-Patryk, nie zapominaj kim jestem – uśmiechnął się tajemniczo.
Nigdy nie zapomniałem kim był Edd. I teraz zrozumiałem o co mu chodziło. On też był blisko Najwyższego, miał z nim kontakt, choć nie zasiadał bezpośrednio przy nim, nadal miał swój  status cherubina. Nie utracił go, mimo przebywania na ziemi.
-Co zrobimy z Aronem? – zapytałem.
-Wzmocniłem barierę ochronną przed domem. Tu na pewno się nie dostanie.
-Barierę? Czyli jednak coś knuje…Powiedz mi o nim coś więcej.
-Nie wiedziałem o jego istnieniu. Dopiero dziś rano gdy poszliście do szpitala skontaktowali się ze mną rodzice Leny. Powiedzieli mi, że Aron pojawił się na ziemi i że Lena jest w niebezpieczeństwie.
-Wiesz, że to jej chłopak z nieba? – spytałem.
-Tak. Eiden i Aida wszystko mi o nim powiedzieli.
-Wszystko czyli  co takiego? Edd mów, proszę.
-Ehh… Jak zwykle wszystko chcesz wiedzieć. Ale w porządku. To akurat jest ważne dla wszystkich więc ci powiem. Aron pojawił się w niebie niespodziewanie i znikąd. Znalazł go Tafus, boski mędrzec. Zaopiekował się nim i wychował. Nikt nie wiedział kim Aron jest naprawdę, z jakiej jest krainy. On sam powtarzał, że nie pamięta kim jest ani jak się tu znalazł. Gdy Lena go poznała od razu przyciągnął jej uwagę bo nie był aniołem. Tafus odkrył tylko tyle, że jest pół bogiem. Był inny niż wszyscy i na nieszczęście wszystkich Lena się w nim zakochała, choć nikt nie aprobował ich związku, nawet Rada Aniołów, choć trzeba przyznać, że Lena potrafił przekonać Rameona by pozwolił jej i Aronowi opuszczać krainę gdy tylko tego chcieli.
-Dlaczego wszyscy byli przeciwni temu, by byli razem? – zapytałem.
-Gdy urodziła się Lena wszyscy wiedzieli, że tylko jedna osoba będzie mogła z nią być, że tylko jej wybranek będzie godny zaznać jej miłości. Tym wybrankiem nigdy nie był i nie będzie Aron. Ale do Leny to nie docierało. Aron ją omotał swoim urokiem,  a ona wtedy mu uległa. To tak jakby rzucił na nią czar. Rodzice Leny robili wszystko by spędzała z nim jak najmniej czasu.
-Więc nie jest im pisane być razem?
-Nie. Lena jest przeznaczona komuś innemu, ale nie pytaj mnie komu, bo i tak ci teraz nie powiem. Wracając do Arona. Po tym jak Lena została zesłana na ziemię, Aron odszedł z królestwa. Zniknął bez słowa. Dla większości była to ulga, jednak jak się okazało Aron oszukał wszystkich, nawet Lenę. Dopiero po jego odejściu Tafus dotarł do jednego z bogów, który opowiedział mu kim jest Aron. Okazało się, że od samego początku był złym człowiekiem. Jego pobyt w niebie był bardzo dobrze i szczegółowo zaplanowany.
-Chcesz powiedzieć, że udawał kogoś innego? – zapytałem trochę zdenerwowany.
-Tak. Przez cały czas wszyscy wierzyli, że jest półbogiem – Edd urwał na chwilę. Ciężko mu było o tym mówić – Tymczasem okazało się, że Aron jest…
Gdy już miałem dowiedzieć się kim jest Aron z piwnicy wyszła Lena a za nią Paty. Byłem zły.
-Aron jest zły. Chroń przed nim Lenę – wyszeptał mi tylko a mnie coraz bardziej zaczęła zżerać ciekawość kim tak naprawdę jest Aron.

Lena
Czułam się lepiej. Potrzebowałam odpoczynku i pomocy Paty. Moja moc z każdym dniem malała. Teraz rozumiałam dlaczego moce Patryka nie były aktywne. Jego źródło mocy nie istniało, za to ja byłam zbyt daleko od źródła w niebie by mogło ono mi pomagać. Wiedziałam, że tak może  być, ale Paty nie krzyczała na mnie gdy powiedziałam jej co się wydarzyło. Wręcz przeciwnie, pomogła mi, bym jak najszybciej odzyskała siły. Byłam świadoma tego, że następny taki wysiłek nie skończy się tak jak ten dziś. Mogłam korzystać z innych mocy, które nie wymagały aż tyle mocy ze źródła i korzystałam z nich bo wiedziałam, że odnawiają  się każdego dnia.  Jednak skrzydła jeszcze nigdy nie były aż tak daleko od źródła, dlatego całą moc potrzebną na ich rozwinięcie zabrały z mojego ciała. Zabrały jakby całą moją energię dlatego zemdlałam.  Niestety gdybym ponownie miała użyć skrzydeł musiałabym wrócić do nieba by napełnić swoje moce. Miałam jednak nadzieję, że tak się nie stanie.
Gdy tylko poczułam się lepiej i odzyskałam siły wróciłam z Paty do pokoju, gdzie siedzieli Edd i Patryk. Rozmawiali o czymś, ale gdy tylko mnie zobaczyli natychmiast ucichli. Czyżby rozmawiali o mnie?
-Lena powinnaś iść już spać. To był ciężki dzień a ty nadal jesteś słaba – powiedział Edd podchodzą do mnie i uważnie mi się przyglądając– Straciłaś wiele mocy. Sen dobrze ci zrobi – pogłaskał mnie po ramieniu i poszedł na górę razem z Paty. Zostałam sama z Patrykiem. Wiedziałam, że jest na mnie zły. I wcale mu się nie dziwiłam. Wiedziałam, że zrobiłam źle. Paty mnie również w tym uświadomiła gdy tylko jej o wszystkim powiedziałam. Zachowałam się potwornie.
-Patryk – zaczęłam  i usiadłam obok niego – Ja chcę ci to wszystko wytłumaczyć.
-Nie wysilaj się Lena. Nie chcę słuchać twoich tłumaczeń. Wiem już wszystko, więc daj spokój! – podniósł głos. Był strasznie wściekły i wcale mu się nie dziwiłam, bo sama też byłam zła na siebie.
-Wyjaśnię ci to – złapałam go rękę by się uspokoił, ale on nie dawał za wygraną.
-Zostaw mnie – powiedział tylko i odtrącił moją rękę. Kipiał złością. Jak on mógł się czuć? Całowałam się z nim, spędzałam z nim czas. On uratował mnie przed Wygnańcami, zwierzył mi się ze swoich problemów, powiedział mi kim jest, a ja nie byłam w stanie powiedzieć mu o Aronie. To było z mojej strony okropne i wcale nie jestem z siebie zadowolona, że tak postąpiłam. Zaczęłam analizować te drobne gesty Patryka w stosunku do mnie, nasze pocałunki, jego opiekę nade mną i dopiero wtedy zrozumiałam dlaczego tak się wściekł na mnie. On się we mnie zakochał a ja nie mogłam dać mu swojej miłości, bo nadal kochałam Arona.
Aron…Dlaczego zostawił mnie samą w lesie? Może coś mu się stało? Może Wygnańcy zrobili mu krzywdę? Może zabłądził? Rozmyślając o dzisiejszych wydarzeniach zdążyłam się wykąpać , położyć do łóżka i zasnąć.
W środku nocy obudził mnie potworny krzyk dochodzący z podwórka. Szybko zerwałam się z łóżka i podbiegłam do okna by zobaczyć co się stało, ale nic nie widziałam.  Po cichu wyszłam z pokoju, zeszłam na dół i przez drzwi od tarasu wyszłam na podwórze. Obeszłam dom dookoła, ale nie zauważyłam nic podejrzanego. Całe podwórko było oświetlone małymi lampkami, a na ulicy paliły się lampy. Nie przerażała mnie ciemność, ale czułam się bezpiecznej widząc zapalone światła. Noc była ciepła i przyjemna a na niebie migotały złote gwiazdki. Usiadłam na jednym z krzeseł na tarasie i wpatrywałam się w ciemne niebo, które jest moim domem. Nigdy wcześniej nie widziałam nieba z innej perspektywy, dlatego patrzenie na nie w nocy, z dołu było dla mnie czymś fajnym.
-Madlen! – usłyszałam nagle jak ktoś mnie woła. Podskoczyłam ze strachu i znów obeszłam podwórko dookoła.
-Madlen! Madlen tu jestem! – usłyszałam znajomy głos dochodzący zza ogrodzenia. Znalazłam furtkę i wyszłam na ulicę.
-Kto tu jest? Aron to ty? Halo?
-Madlen, kochanie – powiedział ktoś za moimi plecami. Obróciłam się i zobaczyłam Arona. Rzuciłam mu się w ramiona a on mocno mnie przytulił.
-Nic ci nie jest? Tam w lesie nagle znikłeś. Martwiłam się o ciebie. Co się stało? – zapytałam opierając się o drewniane ogrodzenie.
-Potknąłem się o jakąś gałąź i przewróciłem. Ty pobiegłaś dalej a ja nie mogłem cię odnaleźć. Zgubiłem się. Przez ten cały czas martwiłem się o ciebie. Ale widzę, że nic nie jest, to dobrze.
Nachylił się żeby mnie pocałować, ale nasze usta nie zdążyły się połączyć bo coś odrzuciło Arona z ogromną siłą na pobliski chodnik. Szybko do niego podbiegłam i pomogłam mu wstać. Co to było do cholery?
-Nic ci nie jest? – zapytałam.
-Nie. W porządku – powiedział.
-Ten krzyk, to ty, tak? Chciałeś wejść na podwórko, ale nie mogłeś, tak?
-Tak. Podejrzewam, że dom jest chroniony przed nieproszonymi gośćmi.
-To pewnie sprawka Paty i Edda. A tak w ogóle co ty tu robisz?
-Martwiłem się o ciebie i tęskniłem za tobą – powiedział i tym razem udało mu się mnie pocałować. Jego pocałunki sprawiały mi przyjemność i nie chciałam by przestawał.
-To teraz będziecie się tak spotykać? – usłyszałam głos Edda.
-Edd… - wyszeptałam- To nie tak. Aron tylko…
-Nie mi się z tego tłumacz.
Podszedł do mnie i założył mi na ramiona kurtkę, choć nie czułam zimna. Ciepło Arona i jego pocałunki bardzo mnie rozgrzały.
-Nie chciałem nikogo budzić – zaczął tłumaczyć się Aron – Chciałem tylko zobaczyć się z Madlen, spytać czy jej nic nie jest.
-I musiałeś to robić w środku nocy? Zaiste genialny pomysł.
Edd i Aron mierzyli się wzrokiem i przez chwilę bałam się, że zaczną się bić. Co byłoby dość dziwne, żeby staruszek wdawał się w bójki z młodszym od siebie.
-Ty zapewne jesteś ten cały Edd.
-Jak widać.
-I myślisz, że nie przebije się przez twoją ochronną barierę? – aroganckim tonem zapytał Aron.
Bariera ochronna? A więc to bariera tak odrzuciła Arona. Ale w jakim celu Edd i Paty ją założyli?
-Lena wracaj do domu – powiedział Edd nie patrząc nawet na mnie.
-Ona nigdzie nie pójdzie.
To powiedziawszy Aron złapał mnie mocno za rękę tak, że nie mogłam nic zrobić.
-Zostaw ją albo tego pożałujesz – zagroził mu Edd.
-Co mi może zrobić taki staruszek jak ty? – Aron zakpił z Edda.
Co to wszystko miało znaczyć? Dlaczego Aron się tak zachowywał? Co nim kierowało? Dlaczego nie chciał mnie puścić? Nie bolało mnie to, ale zrozumiałam, że sytuacja jest poważna.
-Aron puść mnie, proszę, to boli – powiedziałam błagalnym głosem.
-Nie kłam. Nie czujesz bólu.
-Dlaczego mi to robisz? Co się z tobą dzieje?
-Bo cię kocham i chcę z tobą być a oni wszyscy mi to utrudniają.
Nagle Aron mnie puścił i rzucił się na Edda jak wygłodzony wilk na swoją zwierzynę. Jeszcze nigdy nie widziałam Arona w takim stanie. To już nie był ten sam Aron którego znałam. Choć Edd mógł zrobić mu krzywdę w każdej chwili, nic takiego nie nastąpiło. Przyjmował ciosy Arona na siebie, kilka razy mu oddał, ale ani razu nie użył swoich mocy.
-Przestańcie! – krzyknęłam ,ale zignorowali mnie. W końcu Aron zadał Eddowi ostateczny cios. Cherubin upadł na ziemię i nie dawał znaków życia.
Zaczęłam się bać. Nie znałam Arona z tej strony. W tej chwili nie był sobą, nie był chłopakiem, w którym się zakochałam. Podbiegłam do Edda i uklękłam by zobaczyć jak się czuje, choć dobrze wiedziałam, że nic mu nie będzie.
-Madlen pożegnaj się z nim. Już nigdy go nie zobaczysz – powiedział Aron. Mocnym szarpnięciem zmusił mnie do wstania. Bałam się. Bałam się Arona, ale nie mogłam nic zrobić. Czułam, że coś jest z nim nie tak, że nie jest sobą.
-Dlaczego tam mówisz? Aron, czemu się tak zachowujesz? Co się z tobą dzieje? – spytałam spokojnie.
-Zamknij się! – krzyknął głośno. Wystraszyłam się po raz kolejny.
-Aron… - wyszeptałam przestraszona.
-Milcz! Zabieram cię stąd. Wracasz ze mną.
-Zostaw ją. Ona nigdzie z tobą nie pójdzie – usłyszałam znajomy głos. Obróciłam się i zobaczyłam opartego o ogrodzenie Patryka.