Rozdział dwudziesty

Lena
To wszystko nie tak miało wyglądać. Sara nie miała się o tym dowiedzieć w ten sposób i nie teraz. To nie tak miało być. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Paty tylko patrzyła cały czas na Sarę. Moja podopieczna wyszła zza krzaków za którymi stała, pełna radości podeszła do mnie i zaczęła dotykać mnie po plecach.
-Co robisz? – zapytałam. Czułam jak dotyka małych zgrubień z których rozwijają się skrzydła.
-Nic. Sprawdzam czy masz skrzydła – powiedziała z uśmiechem. Potem stanęła naprzeciw mnie i wpatrywała się we mnie bez mrugnięcia okiem przez dłuższy czas. O co jej chodziło? I dlaczego zachowuje się tak dziwnie? Zamiast wrzeszczeć, piszczeć i być zszokowaną ona się z tego cieszy. Czy to było normalne? Spodziewałam się innej reakcji. Choć może lepiej, że zareagowała tak a nie inaczej.
-Wow. Ale czad. Potrafisz latać, prawda? Skoro jestem tym kim jesteś co tu robisz? Jesteś upadłym aniołem? Zostałaś wygnana czy skazana na śmierć i uciekłaś?
Byłam w ogniu pytań Sary, dziewczyny z którą prawie się wychowywałam. Nie mogę, nie mogę jej powiedzieć, że jestem jej aniołem stróżem. Chciałam jej powiedzieć, żeby tak się  nie zachowywała, ale na moje szczęście Paty przejęła inicjatywę.
-Nie zaskoczyła cię ta informacja. Dlaczego? – zapytała staruszka.
-Bo to jest mega informacja. Nikt o tym nie wie, nawet Wiktor, ale ja interesuję się aniołami. Przeczytałam dużo książek na ten temat nie tylko historycznych, ale też fantasty i opowiadań i to jest mega – mówiła podekscytowana Sara.
-Piszą o mnie w książkach? – odezwałam się w końcu.
-Nie, nie o tobie, ale innych aniołach. O upadłych, wygnanych, zaginionych, zamordowanych a nawet nieśmiertelnych. Ci ostatni są zawsze najlepsi.
-Czemu tak uważasz? Myślisz, że nieśmiertelni mają lepiej? – zapytała Paty.
-I tak i nie. Tak, bo żyją długo i mogą swoją wiedzę przekazywać innym a nie, bo ich życie trwa za długo a oni samą przeżywają wtedy za dużo cierpienia i nigdy się nie starzeją i życie może im się znudzić.
-Sara, teraz musisz mnie uważnie posłuchać – Paty złapała ją za rękę i spojrzała głęboko w oczy – Nikt, absolutnie nikt, nawet Patryk czy Wiktor nie mogą się dowiedzieć, kim jest Lena. Musisz ją chronić. Powierzam ci misję chronienia Leny. Nie oddawaj za nią życia czy coś w tym stylu, ale chroń ją przed nią samą i tym co złe tu na ziemi. Rozumiesz?
-Zrobię to, ale mam jeden warunek.
-Nie zabiorę cię do nieba, ani nie pokaże ci skrzydeł, nie będę też robiła tych wszystkich fajnych rzeczy jakie potrafią anioły. – uprzedziłam ją zawczasu, trochę podnosząc głos – Przynajmniej nie tutaj – dodałam po chwili namysłu.
-Lena… - upomniała mnie Paty – Więc co to za warunek?
-Chcę żeby Lena opowiedziała mi o swoim świecie gdy będę chciała i gdy ją o to zapytam.
-No pomysłowa to ty nie jesteś – wymamrotała do siebie Paty, ale na tyle głośno żebym ją słyszała. Na szczęście Sara była mną tak zafascynowana, że nawet tego nie usłyszała. Pozwoliłam Paty decydować w tej kwestii za mnie.
-W porządku. Ale pamiętaj, że są pytania na które Lena nie może odpowiedzieć z dwóch powodów: albo nie zna odpowiedzi albo kodeks aniołów jej tego zabrania. Chcę żebyś o tym pamiętała, bowiem za złamanie kodeksu aniołów grozi okropna kara.
To trochę przestraszyło Sarę i zahamowało jej temperament. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Liczyłam, że moja podopieczna się wścieknie i ogłosi całemu światu kim jestem, a on tymczasem obiecała mnie chronić i wcale nie wydaje się być przestraszona ani zaskoczona tym faktem, że jestem aniołem. To z kolei szokuje mnie, że jest taka spokojna i opanowana. Ciekawa jestem jak długo czasu upłynie nim Sara zorientuje się, dlaczego według niej zwykli ludzie Paty i Edd przygarnęli do siebie anioła. Obym nigdy nie musiałam odpowiadać na to pytanie. Edd… Obiecałam Paty, że z nim porozmawiam i nie chcę złamać tej obietnicy.
-Paty chyba powinnyśmy już iść. Edd, no wiesz…
-Ach tak. Sara, Lena zostanie u ciebie kilka dni. Zajmij się nią. Ale teraz obie musimy iść coś załatwić.
-Jasne. Zaopiekuje się nią jakby była moją siostrą. – powiedziała z uśmiechem.
Gdy wyszłyśmy z ogrodu na drogę w końcu mogłam trochę odetchnąć i dojść do siebie.
-To jakiś sen. Paty, to się nie może dziać. Jak mam teraz żyć z tą świadomością, że ona wie kim jestem?
-Teraz powinno być ci łatwiej. Nie cieszy cię to? Przecież tak dobrze się dogadujecie.
-Ale dlaczego jej to w ogóle nie ruszyło? Dlaczego nie była zaskoczona ani zszokowana ani zdenerwowana czy wkurzona. Nie tak miała wyglądać jej reakcja.
-Więc wolałabyś, żeby obraziła się na ciebie i na mnie i była zła i wkurzona? – spytała Paty trochę rozbawiona.
-No nie… Ale co cię śmieszy?
-A wolałabyś żebym płakała? Sara mnie rozbawiła. Jest taka urocza i szczęśliwa, że jesteś aniołem, ale jednak brakuje jej trochę oleju w głowie. Nie sądzisz?
-Jest roztrzepana i za dużo gada. Nigdy nie miała głowy do nauki. Myślisz, że dzięki komu skończyła studia?
Dzięki mnie. Odpowiedziałam sama na swoje pytanie. Pomogłam Sarze w nauce nie raz i nie dwa. Nie była zbyt mądra i ciężko się uczyła. Sprawowałam więc nad nią opiekę nie tylko fizycznie, ale też umysłowo. Jestem bystrzejsza niż ona i przecież jestem aniołem, więc to już musiało coś znaczyć. Chyba ta dzisiejsza sytuacja mnie przerosła a to dopiero początek bo przede mną spotkanie z Eddem i misja odnalezienia Patryka. Skupiłam się teraz jednak na tym by być spokojną gdy spotkam Edda, jednak nie potrafiłam tak się zachować. Cały czas miałam w głowie jego słowa jak przyznaje się do morderstwa rodziców Patryka. I choć Paty próbowała mnie przekonać bym wybaczała Eddowi, ja nie mogłam tego zrobić. Nie chciałam go znać. Był, jest i będzie dla mnie mordercą i nie usprawiedliwi go nic.

Patryk
Czy spotkała mnie już śmierć? Czy nadal błąkam się gdzieś pomiędzy dwoma światami? Zostałem z niczym i bez nikogo. Zupełnie sam w błękitnej komnacie Błękitnego Pałacu. Więc to miejsce naprawdę istnieje. Więc są jeszcze inne anioły, które być może skończyły tak samo ja? Anioły, które poświęciły swoją duszę by kogoś ratować? W moim ciele została malutka cząstka mojej anielskiej duszy. Pozostałą część oddałem. Rozszczepiłem swoją duszę i umieściłem ją w pewnym chłopku, który nawet nie ma pojęcia, że w jego ciele znajduje się dusza anioła. Ale ten chłopak jest blisko Leny, więc to tak jakbym i ja tam był z nią. Lena… Czy wszystko z nią dobrze? Czy jeszcze kiedyś ją zobaczę? Czy istnieje jakiś sposób bym mógł wrócić? Nigdy nie słyszałem by uśpiony anioł powrócił z Błękitnego Pałacu. To jest w ogóle możliwe? Błękitny Pałac to miejsce przejściowe dla aniołów. Pogranicze życia i śmierci. Majestatyczny pałac bez żadnego władcy służy za miejsce przez które zmarłe naturalnie anioły przechodzą do krainy śmierci. Ja, uśpiony anioł – moje ciało i skrawek mojej duszy spoczywamy gdzieś w odległych komnatach pałacu. Naszą szansą na ratunek jest tylko Najwyższy, który dopiero po ponad pół wieku decyduje co zrobić z takim aniołem. Jednak gdy Najwyższy wyrazi zgodę na uratowanie anioła i przywrócenie go do życia jest wszystko okej, bo każda rasa ma swoje źródło mocy, które podreperuje każdego anioła. Ale nie mnie. Nie mam źródła mocy, nie istnieje nic ani nikt kto mógłby mi pomóc. Więc muszę pogodzić się z tym, że umrę. Bez możliwości pożegnania z Leną, Eddem, Paty, Wiktorem i Sarą. Zostanę przeniesiony do krainy umarłych a stamtąd już nie można wrócić.



Edd
Chciałem powiedzieć Lenie całą prawdę. Ukrywałem to przed Patrykiem a teraz on jest na pograniczu życia i śmierci. Mogę go stracić na zawsze. Chcę żeby Lena poznała prawdę. I tak już sporo wie, więc nie ma sensu dalsze ukrywanie tego przed nią. Nic to nie da. Ja i tak straciłem jej zaufanie, ale nie chce by wyruszała sama odnaleźć Czarną Misę. By nie myśleć o tym wszystkim przez krótką chwilę udałem się do ogrodu pielić kwiaty. To mnie uspokajało. Magia kwiatów, ich zapach i wielokolorowe płatki zdobiły cały ogród. To zasługa Paty. Nie miała tu na ziemi zbyt dużo do pracy. Jesteśmy tu już tyle lat a ona w każdym wcieleniu zajmowała się czymś innym. Tym razem padło na kwiaty. Teraz, latem to wszystko wyglądało jak z bajki a euforia kolorów sprawiała, że człowiek zapominał o problemach. Tak, Paty tchnęła życie w ten ogród.
Usłyszałem jak otwiera się uliczka od ogrodu i za chwilę zobaczyłem swoją siostrę a wraz z nią Lenę. Ucieszył mnie jej widok i trochę mi ulżyło. Jednak dała się przekonać. To dobrze.
-Miałyśmy mały problem. Sara wie o Lenie. – powiedziała Paty biorąc ode mnie grabki.
-Co takiego?
Jak to się w ogóle stało? Jak śmiertelniczka dowiedziała się prawdy o Lenie. Zostawić Paty samą choć na chwilę. To nie mogło się dobrze skończyć.
-Nie obwiniaj mnie za to braciszku. To też twoja wina. Zresztą o tym pogadasz sobie już  sam z Leną. – powiedziała moja siostra.
-Paty jak to? Chcesz zostawić nas samych? Nie tak się umawiałyśmy. Nie zostanę sama z tym… z tym mordercą. – Lena złapała Paty za ramię i za żadną cenę nie chciała jej puścić. Słowo „morderca” wypowiedziane przez nieśmiertelną zabolało mnie i zasmuciło. Czy zmieni o mnie zdanie gdy powiem jej prawdę? Lena błagalnym wzrokiem prosiła Paty żeby z nią została. W końcu moja siostra uległa. Weszliśmy do domu, gdzie było chłodniej i przyjemniej. Paty usiadła z Leną, ja naprzeciwko nich.
-Zanim zaczniesz cokolwiek mówić, mam jeden warunek. – powiedziała nieśmiertelna.
-Jaki? – zapytałem?
-Dopóki stąd nie wyjdę nie będziesz czytał mi w myślach. Jeśli poczuję to chociaż raz, wyjdę.
Lena mówiła stanowczo i pewnym siebie głosem. Nie musiałem zaglądać do jej umysłu, żeby wiedzieć, że jest w rozsypce nie tylko ze względu na mnie, ale też ze względu na Patryka i na to co ją czeka.
-W porządku…Lena chcę żebyś wiedziała, że to za chwilę usłyszysz to prawda. Paty może to poświadczyć. Wydarzenia, które miały miejsce lata temu i w których brałem udział były dla mnie trudne, a wspomnienia tamtych dni prześladują mnie do dziś. To kara jaką ponoszę za to co zrobiłem.
-Spoko. Możesz już przejść do sedna sprawy? – zapytała pośpieszając mnie. Widziałem, że siedzi tu z przymusu i chce jak najszybciej stad wyjść by na mnie nie patrzeć.
-Pewnego dnia udałem się poza bramy  Niebieskiego Królestwa. Dostałem zgodę Najwyższego, chciałem iść zobaczyć jak wygląda inny świat. Byłem przyuczany na cherubina, miałem prawo wychodzić. Choć już wtedy słyszano pogłoski o Wygnańcach, bramy królestwa były dobrze strzeżone, nikt nie obawiał się tych potworów. Nawet ja. I to był błąd. Niespodziewanie wtargnęli na tereny przy królewskich bramach i porwali mnie. Najwyższy zmobilizował najsilniejszych aniołów, archaniołów i nieśmiertelnych do walki z nimi i do uratowania mnie, pojedynczego, przyszłego cherubina. Ale było już za późno. Wśród całej armii Wygnańców tylko paru z nich umiejętnie zaczęło posługiwać się mroczną, czarną magią. Przejęli kontrolę nad moim umysłem i ciałem.
Spodziewałem się jakiejś reakcji ze strony Lena, jednak jej wzrok pozostał nie wzruszony. Słuchała mnie, ale coś w jej zachowaniu było nie tak.
-Ponieważ Czarne i Niebieskie Królestwa żyły zawsze w zgodzie Wygnańcy wykorzystali to i kierując moim umysłem wysłali mnie do Czarnego Królestwa. Czarni aniołowie to przemiła rasa. Zawsze uśmiechnięci i zadowoleni z życia, zawsze mnie miło witali. Poprosiłem o spotkanie z Izaelą i Temarynem. Nikt nie podejrzewał, że mną jest coś nie tak, że za chwilę rozpęta się piekło. Jeden z aniołów, po dokładnej kontroli zaprowadził mnie do ich komnat.
-Jakiej kontroli? – odezwała się Lena.
-Noże, różne mikstury, sznurki i inne tego typu rzeczy. Żadnej z tych rzeczy nie można było wnieść do pałacu. Takie panują zasady w każdym królestwie. To wszystko w ramach bezpieczeństwa, by nikt nie próbował zabić któregokolwiek anioła. Nie zapominajmy o kontroli tożsamości. Dwóch Czarnych Aniołów sprawdzało czy dana osoba jest tym za kogo się podaje. Ale wróćmy do mnie. Gdy zostałem już sprawdzony, zaprowadzono mnie do Sali gdzie przebywali strażnicy Czarnego Miecza – Temaryn i Izaela, rodzice Patryka. Izeala była wyjątkowa, głównie ze względu na swoje pochodzenie. Jej czarne włosy, splecione w długi do ziemi warkocz i czarna, długa suknia dodawały je uroku. Nikt by nie podejrzewał, że ta kobieta jest potężną strażniczką, jeszcze potężniejszego artefaktu. Poruszała się lekko i zwiewnie. Jednak wiedziałem, że jako strażniczka jest silna niepokonana. Temaryn wtórował jej w sile. Wyszkolony przez samych bogów, nie miał sobie równych. Umięśnione ciało i mocne skrzydła były jego atutem. Nie grzeszył urodą i to po nim Patryk jest taki przystojny. Oboje stanowili zgrany duet, nie tylko w małżeństwie, ale też jako Strażnicy Czarnego Miecza.
Urwałem na chwilę, bo Lena wyglądała jakoś dziwne. Słuchała mnie nadal, ale coś z nią było nie tak. Tak jak obiecałem, nie wniknąłem w jej umysł, ale nie musiałem tego robić by widzieć, że dzieje się z nią coś niedobrego. „Spójrz, Lena wygląda jakoś dziwne, nie uważasz?” – przesłałem swoje myśli do Paty. Ta spojrzała na nią, ale chyba nic nie zauważyła. „Jesteś przewrażliwiony czy co? A gdy ty byś usłyszał taką historię wyglądałbyś normalnie?” – takie myśli odczytałem z umysłu Paty. Może miała rację. W końcu nadszedł czas bym przeszedł do sedna historii.
-Spotkałem się z Izaelą i Temarynem w ich sali. Na to co wydarzyło się potem nie miałem już wpływu, bo Wygnańcy zaczęli mnie kontrolować, poprzez przejęcie władzy nad moim umysłem. Nie mogłem nic z tym zrobić. Jak wtargnęli do królestwa i pałacu nie miałem pojęcia. Strażnicy Czarnego Miecza zawsze byli gotowi do walki, tak też było i tym razem. Walczyli dzielnie, nie przewidzieli jednak, że Wygnańcy mogą być aż tak silni. Walka była zacięta, ale z czarną magią nie wygrali nawet oni. Kilku Wygnańców wywlekło ich z zamku. Byli ledwo żywi. Wykradli Czarny Miecz i wręczyli mi go. Miałem zabić Strażników Czarnego Miecza. Nie byłem wtedy sobą. Mój umysł był pod kontrolą Wygnańców, pod wpływem czarnej magii, nie wiedziałem co robię. Nie byłem świadom swojego czynu. Złapałem miecz, Temaryn przykrył Izaelę swoim ciałem, ale i tak zabiłem ich oboje. Czarny Miecz wyrwał mi jakiś Wygnaniec.  Dopiero po chwili odzyskałem zdrowy rozsądek i dotarło do mnie co się stało. Pochyliłem się z rozpaczy nad ciałami przyjaciół i zacząłem płakać winiąc się za swój czyn. Wokół mnie trwała walka – anioły kontra Wygnańcy. Ci drudzy jednak mieli przewagę. Zawlokłem ciała strażników do jakiegoś pomieszczenia by móc potem godnie ich pochować. Przyglądałem się walce z boku. Anioły strzegły Czarnej Misy, ustawiły się wokół niej by bronić swojego źródła mocy. Zaczęli coś szeptać a wokół nich pojawił się dym, potem nastąpił ogromny wybuch i anioły znikły. Ciała strażników, które leżały obok mnie, też znikły.
Za każdym razem gdy wspomnę o tych wydarzeniach mam ochotę sam się zabić za to co miało wtedy miejsce. Byłem wtedy młodszy niż teraz, ale cały czas pamiętam tamte wydarzenia, ten błagalny wyraz twarzy Temaryna i Izaeli. Cios jaki im zadałem był dla nich śmiertelny, ponieważ żadne z nich nie posiadało daru nieśmiertelności. Zresztą zabiłem ich Czarnym Mieczem, więc i tak by im to nie pomogło. Wszyscy trzej milczeliśmy. Lena zapewne układała sobie w głowie wszystkie informacje. Gapiła się w jeden punkt, mrugając co chwila i marszcząc brwi, jakby nad czymś się zastanawiała.
-A co wtedy działo się z Patrykiem? – zapytała w końcu.
-Nie wiem. Był wtedy chłopcem, możliwe, że gdzieś się ukrył i obserwował wszystko z daleka. Przypuszczam, że Temaryn i Izaela przygotowywali go do takiej sytuacji, do tego jak ma się zachować gdyby zginęli.
-Więc czemu Patryk nie został wchłonięty przez Czarną Misę? – spytała nieśmiertelna.
-Sam się nad zastanawiałem dość długo. Dopiero Tafus powiedział, że gdy anioły zebrane były wokół Czarnej Misy wymawiały imiona i dusze aniołów, które misa ma wchłonąć. O Patryku zapomnieli.
-Czyli to, że został sam było czystym przypadkiem? Nikt nie zrobił tego specjalnie? Ale dlaczego Patryk nie wie tego wszystkiego? Dlaczego to przed nim ukrywałeś tyle czasu? Wytłumacz mi to?
-Nie mogłem Lena. Nie mogłem. Nie chciałem, nie potrafiłem, nie umiałem. Powiedzieć mu to, że zabiłem ich rodziców, będąc pod wpływem Wygnańców, jak myślisz, jakby zareagował?
-Zabiłby cię gdyby miał taką moc. – odpowiedziała.
-Lena… - skarciła ją Paty.
-Co było potem? – spytała archanielica.
-Gdy anioły zniknęły Wygnańcy byli zdezorientowani tym co się stało. Zniszczyli wszystkie budynki w królestwie, obrabowali pałac a na końcu podpalili całe królestwo. Wszystko spłonęło. Zostały tylko zgliszcza – po pałacu, po budynku. Zostałem tam sam. Tak wtedy myślałem. Dlatego opuściłem zrujnowane królestwo zapominając o Patryku… Teraz, gdy już znasz prawdę, mam nadzieję, że wrócisz do nas i wybaczysz mi.
-Nigdy ci tego nie wybaczę! Patryk też nie! - wstała i zaczęła na mnie krzyczeć – Nic cię nie usprawiedliwia. Nic. Nie obchodzi mnie to, że to Wygnańcy tobą zawładnęli, to nie ma znaczenia. Zabiłeś a to mi wystarczy!
Była roztrzęsiona, ale Paty próbowała ją uspokoić. Na szczęście jej się udało. Nic nie usprawiedliwia mojego czynu. Cierpię już tak długo z tego powodu, ponoszę tego konsekwencje i w sumie już to tego przywykłem, choć szkoda mi, że niewinna osoba jaką jest Lena tak przez to cierpi.
-Chcesz coś jeszcze wiedzieć? – spytałem nieśmiertelną.
-Co było potem? Jak dowiedziałeś się, że aniołowie zamknęli się w Czarnej Misie no i jak doszło to tego, że spotkałeś Patryka?
Już miałem jej odpowiedzieć na serię jej pytań gdy złapała się za głowę i zaczęła krzyczeć.
-Nie! Nie! NIE!!! – krzyczała. Paty starała się jej pomóc, ale na marne. Lena nadal krzyczała te same słowa, gdy nagle jej medalion zaczął emanować zielonym blaskiem.
-MAMO!TATO!...NIEEEE! – rozdzierający serce krzyk nieśmiertelnej był dla mnie czymś nowym. Nigdy nie spotkałem się z taką reakcją żadnego anioła.
Medalion świecił coraz mocniej. Lena była w jakimś amoku. Nie panowała nad swoim ciałem, jej klatka piersiowa wybrzuszyła się do góry, ręce wyprostowane. Wyglądała jakby ktoś wysysał z niej duszę. Medalion samoistnie uniósł się do góry, jakby to on miał nad nią kontrolę.
-Zrób coś! – krzyknęła na mnie Paty.
-Nie mogę. Obiecałem jej, że tego nie zrobię – powiedziałem zaniepokojony tym co działo się z Leną.
-I tak cię nienawidzi, co ci szkodzi!
Paty miała rację. Lena i tak ma do mnie żal. Jeśli teraz wniknę w jej umysł, sobie nie pomogę, ale jej jeszcze tak. Skoncentrowałem się, ale umysł Leny był dla mnie niedostępny. Chroniła go silna blokada, której sama nie stworzyła.
-I jak? – spytała mnie siostra trzymając dłonie Leny w swoich. Nieśmiertelna teraz już leżała na łóżku, kręciła głową i cały czas powtarzała „nie, nie, nie” .
-Nie mogę się przebić przez jej umysł. Ma silną blokadę.
-Edd, cholera jasna, przecież umiesz to zrobić! Skup się, albo jej się coś stanie!
No właśnie. Przecież to jasne. Potrafiłem to zrobić. Nie przez takie blokady się przebijałem. Spróbowałem jeszcze raz i jeszcze raz i dopiero za czwartym razem mi się udało.
-Paty…Zabierz ją szybko do piwnicy, podaj wywar, mikstury. Przygotuj ją do wyprawy po Czarną Misę.
-Co się stało, Edd? Co zobaczyłeś?
-Wygnańcy przekroczyli bramy Królestwa Aniołów i uwięzili rodziców Madlen.

Rozdział dziewiętnasty

Lena
Trzymając plecak w dłoniach błąkałam się po oświetlonym latarniami mieście. Szłam przed siebie bez żadnego celu. Mijałam uśmiechniętych i szczęśliwych ludzi. Sama jednak nie byłam szczęśliwa, nie po tym co usłyszałam od Edda. Gdy cherubin wyznał mi prawdę nie miałam pojęcia co zrobić. Bez słowa wyszłam z pokoju Patryka, zabrałam kilka rzeczy ze swojego pokoju i wybiegłam stamtąd. Nie chciałam patrzeć na Edda a co dopiero mieszkać z nim pod jednym dachem. Gardziłam nim, nienawidziłam go, nienawidziłam siebie, że mu zaufałam. A najgorsze, że Patryk mu zaufał. Choć Edd próbował mnie zatrzymać i wyjaśnić wszystko, ja nie chciałam słuchać. Nie miałam już o czym z nim rozmawiać. Zamordował rodziców Patryka, sprzymierzył się z Wygnańcami i nie obchodzi mnie, że to było wieki temu. To nie ma znaczenia. Nie rozumiałam tylko jak po tak zdradzieckim czynie został cherubinem. Jak bardzo musiał omotać sobie innych bogów, że żaden z nich się nie sprzeciwił. Tak naprawdę nie wiedziałam kim Edd jest i czy naprawdę stoi po mojej stronie. Może chce mnie wykorzystać do znalezienia Czarnej Misy a potem sam mnie zabije, zniszczy misę i Patryk nigdy się nie obudzi. Sama myśl, że coś takiego mogłoby się stać mnie przerażała.
-Lena! Lena zaczekaj! Lena! – usłyszałam jak ktoś głośno krzyczy moje imię. Obróciłam się i zobaczyłam Łukasza. Jeszcze jego mi brakowało.
-W końcu mnie usłyszałaś. Wybierasz się gdzieś? – spytał patrząc to na plecak to na mnie.
-Nie twoja sprawa. – bąknęłam nie patrząc na niego.
-Hej, stało się coś? – zapytał.
Gdy nie odpowiedziałam ujął moją twarz w swoje dłonie i zmusił bym na niego spojrzała. Więc zrobiłam to. On patrzył na mnie ja na niego. On widział we mnie zwykłą dziewczynę z jakimś problemem, ja znów widziałam w nim Patryka, ale tym razem to nie podziałało na mnie bólem głowy czy omdleniem. Wręcz przeciwnie, ku zaskoczeniu przyjęłam to bardzo spokojnie. Wiedziałam, że przede mną stoi Łukasz, ale dlaczego miał twarz Patryka? Czy ja już naprawdę oszalałam? Czy w każdym spotkanym chłopaku będę widzieć Patryka? Czy naprawdę jestem już z nim aż tak związana?
-Jesteś smutna. Strasznie smutna. Powiedz mi co się stało.
Łukasz puścił moją twarz a po chwili mnie przytulił. Chłopak którego znam zaledwie kilka godzin przytulił mnie nocą. Ładnie pachniał, ale ja nie odwzajemniłam jego uścisku. Czułam się jednak trochę nieswojo. Przecież ja nawet go dobrze nie znam. Ja go wcale nie znam. Odsunęłam go od siebie.
-Chcę być sama. Proszę, zostaw mnie. – wymamrotałam. Byłam zmęczona. Potrzebowałam odpoczynku, ale nie mogłam wrócić do domu Edda i Paty. Mogłam, ale nie chciałam. Łukasz cały czas się na mnie gapił. I co ja miałam zrobić. Do kogo miałam udać się po pomoc? Nie miałam tu nikogo. Chciało mi się płakać, chciałam zobaczyć rodziców, chciałam wrócić do nieba, chciałabym tu nigdy się nie pojawiać. Zignorowałam Łukasza i ruszyłam w dalszą drogę, ale słyszałam, że idzie za mną.
-Skoro nie chcesz gadać to nie, ale pozwól, że ci potowarzyszę. Nocą może być niebezpiecznie. – powiedział. Nie wiedziałam gdzie idę, on też nie pytał. Ignorowałam go bo zbyt dużo myśli zaprzątało mi głowę. Dopiero gdy usłyszałam jakieś szepty zatrzymałam się a on ledwo na mnie nie wpadł.
-Słyszałeś to? – zapytałam.
-O czym mówisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Znów usłyszałam jakieś głosy i szepty. I wtedy rozpoznałam ten dźwięk. To Wygnańcy. Śledzili mnie. Są tu. Są blisko a ja jestem sama i nie wiem co robić. Sama im się nadstawiłam wychodząc nocą. Gdyby nie obecność Łukasza pewnie bym rozwinęła skrzydła, ale w jego obecności to było niemożliwe. Słyszałam ich coraz wyraźniej, wiec byli coraz bliżej. I w tej chwili zorientowałam się gdzie jestem. Byłam przed szpitalem w którym leżał Wiktor. Byłam pewna, że nie dotarłam tu przez przypadek. Weszłam do środka a zdziwiony Łukasz przyszedł za mną. Głosy Wygnańców ucichły. Byłam bezpieczna. Ale przecież nie mogę spędzić tu całej nocy.
-Jest późno. Odwiedziny już się skończyły. – powiedział chłopak.
-Możesz sobie iść. Nie potrzebuje cię tu. – odpowiedziałam i ruszyłam w wędrówkę po szpitalu. Łukasz na moje nieszczęście wybrał towarzyszenie mi, choć naprawdę wolałabym być tu sama. Przemierzałam na pół opustoszałe korytarze, gdzieniegdzie trafiłam na jakiegoś pacjenta, ale uniknęłam złapania przez ochronę czy pielęgniarkę. Trafiłam bez problemu na oddział gdzie leżał Wiktor a potem do jego sali. I na moje szczęście spotkałam tam Sarę.
Oboje gapili się to na mnie to na Łukasza jakby zobaczyli duchy. Sara podbiegła do mnie i przytuliła mnie.
-Nic ci nie jest? Jesteś cała? – spytała.- Paty tak się o ciebie martwiła.
-Skąd ty…
-Dzwoniła do mnie. Ale nie mówmy o tym tutaj. Powiedz mi lepiej co on tu robi? – spytała.
-Przypałętał się za mną i nie chciał sobie iść. Zabij mnie a podejrzewam, że pójdzie za mną nawet do grobu. – spojrzałam na Łukasza.
-Idź już sobie. – powiedziała Sara – Idź. Inaczej cię zwolnię. – uśmiechnęła się słodko do niego i wypchnęła siłą z sali. Jeden problem z głowy. Sara nie dała mu w ogóle dojść do słowa. Tak to się załatwia w świecie ludzi. Czułam się bezpieczna w towarzystwie Sary i Wiktora, choć byliśmy tylko w szpitalu, ale byłam tu bezpieczna i choć na chwilę mogłam zapomnieć o tym co wydarzyło się niespełna kilka godzin temu.

Sara
Gdy zobaczyłam Lenę w szpitalu razem z Łukaszem byłam zaskoczona. Co on od niej chciał i dlaczego w ogóle za nią przyszedł? Dopiero gdy go spławiłam zobaczyłam, że Lena wygląda jak milion nieszczęść. Była taka smutna i przygnębiona. Jeszcze nigdy nie widziałam nikogo tak smutnego. Ale ona była nie tylko smutna i przygnębiona, ale była też zła. Wyglądała jakby miała zaraz eksplodować. Wiedziałam, że tu przyjdzie. Gdy Paty do mnie zadzwoniła i powiedziała, że Lena spakowała rzeczy i wyszła nie mogłam w to uwierzyć. Powiedziała mi tylko, żebym szła do szpitala i zajęła się Leną. Jak mi powiedziała tak zrobiłam. Martwiłam się o Lenę. Co takiego się musiało stać, że postanowiła się wyprowadzić od Edda i Paty? Czyżby się pokłócili? Przecież ona nie mieszka tu znowu tak długo a staruszkowie to naprawdę przemili ludzie, nie skłonni do kłótni.  Nurtowało mnie to, ale naprawdę Lena nie wyglądała teraz na osobę, która chce się wyżalić. Siedziała w kącie pokoju z podkulonymi kolanami i rozczochranymi włosami. Gapiła się przed siebie i nic nie mówiła.
-Chodź. Zabiorę cię do siebie. – powiedziałam wyciągając rękę i pomagając jej wstać.
-Dziękuje. –wymamrotała.
Zadzwoniłam po mamę by po nas przyjechała. Nie miała nic przeciwko by Lena została u nas przez jakiś czas. Odstąpiłam jej swój pokój a sama poszłam spać do salonu. Znam Edda i Paty dość długo, na tyle długo by wiedzieć, że muchy by nie skrzywdzili. Na co więc Lena zareagowała tak ostro, że postanowiła się wyprowadzić? Gdy Paty do mnie zadzwoniła byłam zaskoczona, ale obiecałam, że pomogę Lenie jak tylko będę umiała. Od wyjścia ze szpitala aż do przyjazdu do mnie nic nie mówiła. Pokazałam jej tylko gdzie jest łazienka i poczekałam aż się wykąpie. Kto wie czy coś jej do głowy nie strzeli od tego wszystkiego.
Obudziła mnie mama później niż zwykle. A ja ledwo co się ruszałam. Sofa w salonie to nie jest najwygodniejsze miejsce do spania. Bolały mnie wszystkie mięśnie i chyba właśnie dlatego moje ciało postanowiło zsunąć się na twardą podłogę.
-Mówiłam ci, żebyś zamieniła się z tatą i przyszła spać do mnie. – powiedziała mama pomagając mi wstać.
-Miałam pozwolić żeby tata spał na tym czymś? – spytałam i spojrzałam z pogardą na kanapę – Nigdy.
Poszłam obudzić Lenę, ale nie zastałam jej w swoim pokoju, więc zaczęłam się denerwować.
Ani mama, ani tata nie widzieli jej od rana. Spanikowałam. Paty i Edd mnie zabiją jeśli coś jej się stanie. Nie zważając na to, że jestem w piżamie wybiegłam jej szukać. Nie było jej ani w magazynach ani na hali. Serce waliło mi jak oszalałe. Znalazłam ją dopiero w szklarni. Gdy tylko złapałam oddech zaczęłam się przyglądać temu co robi. Sadziła kolejne sadzonki i znów z nimi rozmawiała. Wokół niej roztaczała się jakaś magiczna aura, a Lena była spokojna i radosna jakby wczoraj zupełnie nic się nie wydarzyło. Przechadzała się po szklarni tak cicho i spokojnie, tak lekko i zwiewnie jakby latała. Przez chwilę myślałam, że to nie jest Lena, że ktoś ją podmienił, ale przecież tak nie było. Jej piękne, zawsze rozpuszczone, proste i lśniące włosy, były z nią jednością, jakby ona wydawała im rozkazy a one jej słuchały. Lena była taka śliczna, że gdybym była facetem na pewno bym się w niej zakochała. Jej twarz nie miała żadnych niedoskonałości, jej skóra zawsze była gładka a ciało bez żadnych zadrapań. Naprawdę skąd się biorą takie piękne kobiety i czemu ja nie mogłam urodzić się jedną z nich. Może wtedy mogłabym być z Patrykiem. Za samo myślenie o tym karciłam się w duchu, bo czułam jakbym zdradzała Wiktora, któremu nadal nie powiedziałam, że Patryk mnie pocałował. Usłyszałam dźwięk telefonu, na szczęście Leny nie mojego.
-Halo? Tak, jestem u Sary…Nic nie potrzebuje… Jak mam się nie zachowywać?
Zniknęła magiczna aura, jej radość i szczęście a na ich miejsce wskoczyła złość i obojętność. Nie ładnie było podsłuchiwać, ale tylko tak mogłam się dowiedzieć, co takiego zaszło w domu Paty i Edda.
-Nie chce słuchać jego wyjaśnień, Paty…Nie obchodzi mnie to, nie mam już o czym rozmawiać z Eddem…Nie wiem co teraz będzie, poradzę sobie jakoś sama albo wrócę do domu…Dobrze. Przyjdź po pracy, ale sama.
A więc to z Eddem pokłóciła się Lena. Coraz bardziej pragnęłam się dowiedzieć o co chodzi. Nie, nie miałam zamiaru spytać o to Leny. Wpadłam za to na jeszcze bardziej interesujący pomysł. Przez cały dzień pracowałam z Leną. Rozmawiałyśmy o wszystkim. Miałam wrażenie, że znamy się całe życie a nie kilka tygodni. Lena nie dawała po sobie poznać, że coś jest nie tak. Była wesoła i miła dla wszystkich, jak zawsze, nawet dla Łukasza, co nawet zaskoczyło jego samego. Nie mogłam się doczekać końca pracy. Gdy wybiła 18 poszłyśmy się przebrać. Zostawiłam Lenę w domu a sama wróciłam do magazynu pod pretekstem zapomnianego telefonu. Z ukrycia obserwowałam jak na podwórko wchodzi Paty. Z domu wyszła Lena i razem poszły do ogrodu. Trochę byłam zaskoczona, że czują się tutaj jak u siebie i robią co chcą, ale niech im będzie. Nasz ogród miał dwa wejścia. W chwili kiedy Lena i Paty szły do głównej furtki ja szybko czmychnęłam przez drugie wejście i skryłam się w cieniu krzaków i drzew. Miałam zamiar podsłuchać ich rozmowę i wcale nie miałam wyrzutów, że robię coś złego. Paty i Lena usiadły na trawie a ja wytężyłam słuch.
-Porozmawiaj z nim. On chce ci wszystko wytłumaczyć. Powiedzieć jak było naprawdę. Daj mu szansę.  – mówiła Paty.
-Nie chce go znać, Paty.
-Więc jak chcesz pomóc Patrykowi? Chcesz to wszystko skończyć? Sama wiesz, że tylko Edd może ci pomóc. Tylko z jego pomocą uratujesz siebie, Patryka i swoje królestwo.
Królestwo? Jakie królestwo? Czyżby Lena była księżniczką?
-A ty nie możesz mi w tym pomóc? Nie licz, że zaufam Eddowi, bo to się nigdy nie stanie.
-Nawet jeśli, poda ci powód przez który to zrobił?
-Jaki powód?
O czym one mówią? Co zrobił Edd, że Lena mu już nie ufa? Coraz bardziej pochłonęła mnie ich rozmowa.
-Nie mogę ci powiedzieć, ale proszę cię Lena, daj mu chociaż się wytłumaczyć. Nie zrobił tego z własnej woli. Nie chciał tego. Całe życie, a wiesz, że żyje długo, nosi ten ciężar na barkach. To go wyniszczało tak bardzo, że postanowiłam odnaleźć Patryka, by Edd mógł się nim zaopiekować.
Paty mówiła wolno i spokojnie. Chciała przekazać Lenie istotę swojej wypowiedzi, chciała by Lena zrozumiała i podjęła decyzję. Przez jakiś czas milczały. Lena chyba się zastanawiała co zrobić.
-Dla mnie, to nie jest coś czym mogę zapomnieć. Nie wybaczę mu tego i jestem pewna, że Patryk, też nie. On go znienawidzi gdy tylko się dowie. Dlatego Paty, pójdę wysłuchać Edda, ale robię to bo jako nieśmiertelna archanielica muszę uratować nie tylko swoje królestwo ale i Patryka. Robię to dla niego. 
-Jesteś aniołem?! – wyskoczyłam z krzaków jak poparzona i wyleciałam z tym pytaniem patrząc to na zaskoczoną Paty to na Lenę.