Rozdział dwudziesty pierwszy

Edd
Potem wszystko stało się zbyt szybko. Lena nadal była w amoku, straciła nad sobą kontrolę, siła medalionu jakby ją opętała. Za każdym razem gdy próbowałem go jej zdjęć jego moc mnie odpychała i parzyła. Zanieśliśmy Lenę do piwnicy, Paty podała jej jakieś magiczne mikstury, które tylko ona wiedziała jak zrobić i jak działają. Była mistrzynią ważenia eliksirów i wywarów. Wszystko co potrafiła zawdzięcza ciężkiej pracy i pragnieniu zemsty na swoim niedoszłym wybranku, Aramatowi – półbogowi, którego pokochała, a który w najokrutniejszy  z możliwych sposobów zniszczył ten związek. Jej chęć zemsty nie opętała jej, ale dała jej siłę by stać się jeszcze lepszą. Co niektórzy twierdzili, że Paty praktykuje czarną magię i chce zostać wiedźmą, ale szybko wybiła to wszystkim z głowy gdy stanęła u boku Najwyższego. Gdy była w jego świcie zajmowała się wszystkimi, którzy borykali się z jakimiś problemami, byli opętani, postradali zmysły, byli chorzy lub dolegała im jeszcze jakaś inna choroba na którą tylko Paty znała lekarstwo. Mogli na moją siostrę mówić wiedźma czy czarownica, ale nikomu nie odmówiła pomocy. Każdy kto do niej przychodził, dostawał to, czego chciał, dla każdego zrobiła lekarstwo i każdego uratowała. Aż do dnia w którym…
-Edd, ona nie da rady tak długo wytrzymać. Trzeba zdjąć jej medalion – Paty przerwała moje rozmyślania.
-Przecież widzisz, że ja tego nie mogę zrobić.
-Więc zrób tak, żeby sama go zdjęła.
-Co proponujesz? – spytałem trochę przestraszony pomysłem na jaki Paty mogła wpaść.
-Wniknij w jej umysł, w jej podświadomość, rozkaż zdjąć medalion a potem zamkniemy jej myśli w Fiolce Myśli.
-Zwariowałaś? – spytałem zaskoczony.
-A masz lepszy pomysł? Jeśli nie pozbawisz jej umysłu myśli o tym, że jej rodzice są uwięzieni nie uda jej się uratować ani Patryka ani Eidena i Aidy. Wiesz jak bardzo ich kocha, wiesz, że są dla niej ważniejsi niż Patryk. Będzie chciała ratować ich, a potem jego. A wtedy to będzie koniec Edd. To będzie koniec.
-Więc chcesz żebym usunął z jej umysłu wspomnienie o tym, że Eiden i Aida zostali porwani?  - musiałem się upewnić, że dobrze zrozumiałem Paty. Jej pomysł na początku mi się nie spodobał, ale teraz stwierdzam, że ma rację. Lena jest związana z rodzicami bardzo silną więzią. Dla nich poświęci własne życie, a do tego nie możemy dopuścić.
-Tak. Usuniesz to wspomnienie. Ja zamknę je w Fiolce Myśli. Lena będzie myślała, że wszystko jest w porządku. Wtedy wyślemy ją w podróż po Patryka i Czarną Misę.
Paty poszła przygotować Fiolkę Myśli, a ja zająłem się umysłem i myślami Leny. W jej umyśle wszystko inno zeszło na drugi plan. Na pierwszym planie byli uwięzieni rodzice. Ciężko mi było przebić się przez barierę jaką wytworzył umysł Leny, ale nie było dla mnie umysłu, do którego bym się nie dostał. Próbowałem wiele razy. Kolejne próby nie przynosiły skutku. Domyśliłem się, że to medalion wytwarza w jej umyślę blokadę. Co za cholerstwo z tego medalionu. Konieczne muszę mu się bliżej przyjrzeć gdy już tylko uda mi się go zdjąć. Kolejna próba przebicia się przez barierę nie przyniosła skutku. Mój umysł był zmęczony, wyczerpany. Jeszcze nigdy tak długo nie próbowałem wniknąć w czyjś umysł.
-I jak? – spytała Paty kładąc mi dłoń na ramieniu by dodać mi otuchy.
-Ten cholerny medalion wszystko utrudnia. Tak silnie blokuje umysł Leny, że nie mam pojęcia jak mam temu podołać. Paty próbowała wymyślić jak zdjąć medalion, ale ją też odrzucał i parzył. Skoro żadne za nas nie mogło go zdjąć to jak mamy teraz cokolwiek zrobić. Siedzieliśmy w ciszy. Lena leżała na sofie, z medalionu emanowała zielona poświata a my, dwójka bogów zesłanych na ziemie, byliśmy bezsilni. Z tej ciszy wyrwał nas dźwięk telefonu. Dochodził z kieszeni Leny. Paty wyciągnęła komórkę z jej kieszeni. Dzwoniła Sara.
-Co mam jej powiedzieć? – spytała mnie siostra.
-Powiedz żeby tu jak najszybciej przyszła – odpowiedziałem jej.
-Co? Oszalałeś? 
Telefon nadal dzwonił. Skoro Paty była niechętna go odebrać sam to zrobiłem. 
-Cześć Sara.
-O Edd. Czemu odbierasz telefon Leny? Stało się coś? Lena jest w domu? – usłyszałem radosny głos podopiecznej Leny.
Ta dziewczyna zadawała za dużo pytań.
-Sara, mam prośbę. Możesz do nas przyjść? Musisz nam w czymś pomóc. Musisz pomóc Lenie. Możesz teraz przyjść? – spytałem czując jak Paty przebiła mnie swoim wzrokiem.
Sara się zgodziła. Rozłączyła się a ja oddałem telefon wkurzonej Paty.
-Coś ty zrobił? – spytała.
-Nie uważasz, że to znak, że akurat w momencie gdy nie wiedzieliśmy co zrobić ona zadzwoniła? To Sara jest kluczem to zagadki. Ona musi zdjąć medalion. Jest śmiertelniczką.
-Skąd wiesz, że jej to nie zabije? Poniesiesz odpowiedzialność jeśli coś jej się stanie?
-Nie możesz mi zaufać? – spytałem spokojnie.
-Nie ufam już nawet samej sobie a mam zaufać tobie?
-Czemu tak mówisz Paty? Nie wracaj do tego. Nie myśl o tym co było setki lat temu. – przytuliłem ją bo ją dręczyło to tak samo, jak mnie dręczy zabójstwo rodziców Patryka. Jedziemy na tym samym wózku, ponosimy karę za swoje czyny.
Sara przyszła bardzo szybko. Zdyszana wleciała do salonu z którego Paty zabrała ją do piwnicy gdzie byłem z Leną. Dziewczyna zawsze myślała, że to tylko zwykła piwnica, nie spodziewała się zobaczyć tu leżącej Sary, półek z różnymi miksturami, ziołami i wszystkim tym czego potrzebowała Paty do robienia wywarów. 
-Wow. Wasza piwnica w niczym nie przypomina piwnicy innych ludzi, gdzie trzymane są stare graty i inne bezużyteczne rzeczy. Co to jest?  - spytała biorąc do ręki Fiolkę Myśli.
-Zostaw. Nie zadawaj zbędnych pytań, nie dotykaj niczego. Rób to co powiem ja albo Edd. Rozumiesz?
Paty zabrzmiało bardzo groźnie ale i stanowczo. Sarę bardzo to zaskoczyło bo znała moją siostrę z tej lepszej, milszej strony. 
-Rozumiem.
Radosna energia Sary nagle zniknęła i spowił ją strach i przerażenie, najprawdopodobniej przed nami.
-Sara, posłuchaj. Lena jest w niebezpieczeństwie. Widzisz ten medalion na jej szyi? – dziewczyna pokiwała głową – Musisz go jej zdjąć i wrzucić jak najszybciej do tego pudełka – pokazałem jej pudełko stojące na podłodze. Rozumiesz? To bardzo ważne żebyś się nie wahała ani przez chwilę.
-Dlaczego sami tego nie zrobicie? – spytała patrząc to mnie, to na Paty.
-Miałaś nie zadawać zbędnych pytań. – skarciła ją Paty. 
Sara pokiwała głową i spojrzała na mnie dając mi znak, że jest gotowa.

Sara
Zaledwie dwie czy trzy godziny temu dowiedziałam się mega informacji, że Lena jest aniołem. To tak niesamowita i nieprawdopodobna informacja jaką słyszałam w całym swoim życiu. Mieć anioła za znajomego to dopiero musi być czadowe. Obiecałam nikomu o tym nie mówić i taki miałam zamiar. Jeśli to miało ochronić Lenę i zapewnić jej bezpieczeństwo to niech tak będzie. Wszystko dla jej dobra. Prosiła mnie o to Paty, a jej tym bardziej nie mogłam odmówić. Choć coś mi podpowiadało, że historią z Leną to dopiero początek czegoś większego nie chciałam o nic pytać. Nie wiedziałam też czy Lena odpowiedziałaby na każde moje pytanie skoro Kodeks Aniołów jej tego zabraniał. 
Gdy Edd odebrał jej telefon byłam bardzo zaskoczona. Poprosił mnie żebym do nich przyszła i tak też zrobiłam. Nie spodziewałam się, że zobaczę nieprzytomną Lenę leżącą w piwnicy Edda i Paty. Ba, nie spodziewałam się, że ich piwnica okaże się czymś w postaci laboratorium z mnóstwem fiolek, jakiś ziółek i zapachem mięty, której zapach od razu mnie uderzył, gdy Paty wprowadziła mnie tutaj. Nie miałam pojęcia co mam robić, ani co ja tu robię, ani co się stało z Leną. Edd poprosił mnie bym zdjęła jakiś medalion z szyi anielicy. Paty w mgnieniu oka zmieniła się z miłej osóbki w stanowczą i bezwzględną siostrę. Na każde moje pytania odpowiadała krótko i jakby groźnie. Nie kazała mi zadawać żadnych pytań tylko zrobić to, o co prosił mnie Edd. Chciałam pomóc Lenie, więc zgodziłam się im pomóc. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę. Oddychała ciężko, była spocona jakby miała jakiś straszny koszmar. Medalion, który miała na swojej szyi emanował zieloną poświatą.
-Teraz! – powiedział Edd a ja szybko zerwałam medalion i wrzuciłam go do pudełka, tak jak mi kazali. W tej samej chwili Paty przyłożyła fiolkę, którą wcześniej miałam w ręce.
-Wyjdź stąd! Natychmiast!  - krzyknął na mnie Edd, gdy jak zahipnotyzowana gapiłam się na to co robią z Leną? Czy to jakiś rytuał?
Wybiegłam z chłodnej piwnicy. W salonie rodzeństwa uderzył mnie gorąc i zaduch jaki panował nie tylko w domu, ale też na zewnątrz. Usiadłam na zacienionej werandzie. Chciałam poczekać aż któreś z nich wyjdzie i powie, że z Leną wszystko w porządku. Nie miałam pojęcia co jej było i dlatego jeszcze bardziej się o nią martwiłam. 
Tęskniłam za Patrykiem. Ten jego pocałunek przed szpitalem… Nadal nie powiedziałam o tym Wiktorowi. Udaje przed nim, że jest w porządku, choć czuje się jakbym go zdradziła, choć tak naprawdę ja nie czuje się niczemu winna. Tęsknie za Patrykiem. Odkąd pojawiła się Lena coś zaczęło się psuć. Czy to dlatego, że Patryk zakochał się w Lenie? Czy on wie kim ona jest? Czy wie, że związek z nią nie ma sensu? Wybrałam jego numer w telefonie. Sygnał za sygnałem a on nie odbierał. Dopiero po czwartym czy piątym sygnale usłyszałam, że gdzieś z domu Edda i Paty dochodzi dźwięk telefonu Patryka. Zerwałam się na równe nogi szukając skąd dochodzi dźwięk. Prowadził na górę. Bez skrępowania przemieszczałam się po tym domu, czułam się tutaj swobodnie, jak u siebie. Dźwięk dochodził z pokoju Patryka. Zawahałam się nim otworzyłam drzwi. Odkąd znam Patryka ani razu nie byłam w jego pokoju. Wiktor zresztą też nie. Owszem zapraszał nas na noc nie raz, ale nigdy nie wpuścił nas do swojego świata. Wahałam się czy to będzie fer z mojej strony jeśli tam wejdę. Rozejrzałam się czy nikogo nie ma, jakbym robiła coś złego i nie chciała zostać przyłapana na gorącym uczynku. Bałam się. Z nagłego przypływu adrenaliny serce zaczęło bić coraz szybciej. Nacisnęłam klamkę, ale na nic moje starania. Trochę mi ulżyło gdy zorientowałam się, że drzwi są zamknięte. Mimo to zastanawiało mnie dlaczego Patryk wyjechał tak nagle i nie zabrał ze sobą telefonu? A może wrócił i teraz śpi i nie chce by ktoś mu przeszkadzał dlatego zamknął drzwi. Coś dziwnego działo się w tym domu. Zeszłam na dół, nalałam sobie soku, usiadłam na sofie naprzeciw drzwi do piwnicy i czekałam.

Lena
Uratować Patryka i odnaleźć Czarną Misę. Te dwie myśli zaprzątały moją głowę. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Jakby ktoś usunął mi całe wspomnienia i zostawił tylko wybrane myśli. Nie było czasu się teraz nad tym zastanawiać. Otworzyłam oczy i zobaczyłam pochylającą się nade mną Paty. Kobieta wystraszyła się gdy się obudziłam, widocznie nie spodziewała się, że się obudzę. Właściwie dlaczego zasnęłam? Co znów się wydarzyło?
-Jak się czujesz? – spytała. 
-Co się stało? Czemu znów tu jestem? – zignorowałam jej pytanie rozglądając się dookoła. W jednym z ciemnych kątów zobaczyłam przygrabioną sylwetkę mężczyzny. Edd. 
-Nie musisz się ukrywać. – powiedziałam wstając z łóżka. Edd wyszedł z ukrycia. 
-Nie chciałem być pierwszą osobą, którą zobaczysz po przebudzeniu, więc…
-Nie chce słuchać twoich tłumaczeń. Nie mam na to czasu. Muszę uratować Patryka.
Edd spojrzał na Paty, Paty na niego a potem na mnie. Miałam wrażenie, że ta dwójka coś przede mną ukrywa. 
-Jesteś tego pewna?  - spytała mnie Paty.
-Żartujesz? Przez cały mój pobyt tutaj zawracacie mi głowę, że mam uratować swoje królestwo, potem, że mam pomóc Patrykowi a na końcu mam znaleźć jakąś misę i ty mi się pytasz czy jestem pewna? – podniosłam na nią ton, bo jej pytanie było absurdalne. Przeszyła mnie wściekłym wzrokiem, ale nie odezwała się. Nie czułam się z tym źle, nie uważałam też, że przesadziłam. Naprawdę miałam już tego dość. Nie byłam niczego już pewna, chciałam mieć to za sobą. Chciałam żeby Patryk w końcu był ze mną. Jeśli mam uratować siebie, swoje królestwo muszę uratować Patryka. 
Edd podszedł do jednej z szaf, wyciągnął z niej jakaś torbę i podał mi.
-Weź to, przyda ci się – powiedział.
-Co tam jest?  - zapytałam zaglądając do środka.
-Róże eliksiry i zaklęcie jak wskrzesić Patryka
-Chwila. Przecież Patryk nie ma już energii. Więc jak się obudzi skoro? Czy nie powinnam najpierw znaleźć naczynia a potem odprawić ten hmm..rytuał?
-I masz rację – odezwała się w końcu Paty. Trochę mi teraz było głupio, że tak na nią naskoczyłam – Najpierw musisz odnaleźć misę i zabrać ją do Patryka. Misa emanuje potężną energią, że gdy tylko poczuje bliskość Czarnego Anioła uwalnia swoją moc dla niego. Patryk zyska z niej moc, ale obudzić go musisz ty. 
-Czy Czarne Anioły w misie jeszcze żyją? – zwróciłam się z tym pytaniem do Edda.
-Nie wiem Lena. Gdy wiesz co się stało, misia pochłonęła wszystkich aniołów. Minęło dużo czasu. Mogli nie przeżyć ponieważ misa mogła wchłonąć ich duszę. To naczynie jest również niebezpieczne. Nikt nigdy nie zbadał jego właściwości. Legendy mówią, że misa może wytworzyć energię zdolną do zabicia aniołów. Nie wiesz co się stanie jeśli Patryk ją otworzy, dlatego zrobi to dopiero gdy wróci.
A więc misa miała również swoje wady. Ratowała Czarne Anioły, ale mogła je też zabić. To straszne.
Nie byłam gotowa na tą przygodę. Nie miałam o niczym pojęcia a jednak musiałam i chciałam to zrobić. Miałam obowiązki jako nieśmiertelna archanielica o Srebrnych Skrzydłach.
-Jak odnajdę Patryka? – zapytałam Edda.
-Ja pomogę ci się przenieść na polanę gdzie znajduje się Błękitny Pałac. Resztą musisz zająć się sama. I pamiętaj tam czas płynie inaczej. Nie ufaj nikomu, nawet jeśli zobaczysz tam mnie czy Paty czy swoich rodziców, nie ufaj nikomu. 
-Mama i tata? Co oni tam będą robić? – spytałam zaskoczona.
-Duchy strzegące wejścia do Pałacu będą chciały cię zmylić. Zmienią się w bliskie ci osoby, będą ci podszeptywać co masz robić i gdzie iść. Ale to wszystko iluzje. Nic z tego co od nich usłyszysz nie będzie prawdą. Nic. Nie możesz ich słuchać ani za nimi podążać. 
Zaczynałam się bać. Z każdą chwilą bałam się coraz bardziej, że sobie nie poradzę, że poddam się emocjom i złą ścieżką- za duchami. Niczego jeszcze tak bardzo się bałam jak tej podróży. Chciałam zapytać Edda o tyle rzeczy, ale już było na to za późno. Za późno na cokolwiek. W ciągu kilkunastu sekund starzec  postawił mnie przed faktem dokonanym i nie było już odwrotu. Kazał mi zamknąć oczy a ja poczułam jak lekki, przyjemny wiar owiewa moją twarz. 
Poczułam jak upadam na coś miękkiego. Znów upadek. Jak wtedy gdy wylądowałam w ogródku u Paty. Otwarłam oczy i zobaczyłam jak przede mną rozciągają się niezmierzone kilometry zielonej, miękkiej jak moje skrzydła łąki. Gdzie tylko bym nie spojrzałam wszędzie ten sam widok- zielona polana rozciągająca się aż po horyzont, jakby nie miała końca. Skąd miałam wiedzieć gdzie iść i gdzie jest Pałac? Jak na nieszczęście nad łąką zaczęła unosić się mgła. Przejrzałam zawartość torby od Edda, ale nie było w niej nic co by mi pomogło. Stojąc na środku wielkiej polany zdałam sobie sprawę, że nie spytałam Edda skąd będę wiedziała, że Patryk to Patryk a nie jeden z duchów. Skąd mam wiedzieć jak trafić do komnaty gdzie leży? Tym powinnam się martwić dopiero gdy znajdę Pałac. Mgła robiła się coraz gęsta. Nie widziałam nawet własnych stóp. Stałam w miejscu jakbym czekałam na cud, na to, że Błękitny Pałac wyrośnie przede mną. I  jak na moje życzenie przez mgłę zaczął przebijać się potężny Pałac. Wyrósł przede mną od tak. Chcesz Pałac? Masz Pałac. Mówisz i masz. Żeby tak zawsze było – pomyślałam. Mgła całkowicie zniknęła. Stałam przed mostem wiodącym do potężnych drewnianych drzwi zamku. Z jednej strony  Pałac miał dwie mniejsze wieże z przodu, na środku jedną większą. Z drugiej znajdowały się tylko cztery mniejsze wieże. Podeszłam do drewnianych drzwi, były otwarte. Kompletnie oniemiałam gdy weszłam do środka. Spodziewałam się pozłacanej posadzki, złotych drzwi i krzeseł a tym czasem zastałam zupełnie inny widok. Połamane drewniane stoły i krzesła walały się po zimnej, kamiennej  i podziurawionej posadzce. W oknach wisiały brudne ścierki, resztki jedzenia i talerze były porozrzucane po całej podłodze.
-I to ma być Pałac? – spytałam samą siebie. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że to miejsce to pogranicze życia i śmierci i że nikt mi nie powiedział, że tu będzie czysto i pachnąco tak jak w Królestwie Aniołów. Sama sobie obrałam taką wersję, dlatego teraz czułam się trochę zawiedziona. Ale gdy tylko usłyszałam jakiś huk szybko przypomniałam sobie po co to jestem. Kolejnym problemem jaki miałam było odnalezienie komnaty gdzie leży Patryk. Wiedziałam tylko tyle, że to jest gdzieś w piwnicach, ale gdzie tu do cholery są piwnice? Zajrzałam do kilku pokoi. Każdy z nich był pusty i wyglądał tak samo. Kamienne ściany, drewniane łóżka przykryte brudnym kocem. I zupełna pustka. Jakby nikogo tu nie było. Ale byłam pewna, że gdzieś czai się zło i czekają na mnie podstępne duchy o których wspominał mi Edd. Miałam im nie ufać ani ich nie słuchać. Ciekawe czy to okaże się tak proste jak by się wydawało. Oddaliłam się od głównego wejścia i zeszłam w dół potężnymi schodami. Im niżej schodziłam tym coraz bardziej zaczynałam się bać. Coś mnie niepokoiło. Było tu zbyt spokojnie jak na miejsce gdzie przebywają czekający na śmierć. Zeszłam po schodach i na ich samym końcu czekała mnie dość niemiła niespodzianka. Ciemność pokryła cały korytarz i nie miałam pojęcia czy mam uciekać czy zostać i czekać na nie wiem co. Dobrze wiedziałam, że czas mnie nagli, że z każdą chwilą jest coraz trudniej, ale nie miałam pojęcia co robić. Przejrzałam eliksiry od Edda, ale tym razem żaden nie wydał mi się właściwy. Przeszukałam torbę po raz kolejny i moje ręce trafiły na nieznaną rzecz, której wcześniej tu nie było. Znalazłam latarkę. W myślach podziękowałam Eddowi za ten przedmiot. Zapaliłam latarkę i rozejrzałam się dookoła. Za mną były schody po których zeszłam a przede mną rozciągał się długi korytarz. Po obu jego stronach krzywo wisiały portrety zmarłych bądź zasłużonych aniołów. Szłam powoli i ostrożnie nie wiedząc co mnie czeka. Dopiero gdy przeszłam dość długi kawałek gdzieniegdzie zaczęły się pojawiać drzwi, zapewne prowadzące do komnat. Wolałam tam póki co nie zaglądać. Byłam przerażona, ale szłam dalej. Oświetlając sobie drogę malutką latarką próbowałam skontaktować się z Eddem by w myślach pomógł mi jakoś trafić do Patryka, ale po kilku nieudanych próbach stwierdziłam, że w tym miejscu jest to raczej nie możliwe. Nie wiem jak długo szłam przed siebie. Miałam wrażenie, że cały czas idę w miejscu. Korytarz, drzwi i obskurne ściany – wszystko cały czas wyglądało tak samo. Postanowiłam zaryzykować i otwarłam jedne z drzwi. Przestraszyłam się gdy zobaczyłam tam leżącą anielicę z rozłożonymi skrzydłami. Jej dusza unosiła się w powietrzu. Anielica była prześliczna. Miała jasną cerę i jasne, złote włosy. Musiałam pochodzić z mojego rodu, tylko my mamy takie złote włosy. Nie byłam pewna czy żyje czy czeka na śmierć. Właściwie nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam wchodząc tu. Jej dusza poruszała się jak łodyga na wietrze, lekko i z kąta w kąt. Jednak gdy chciałam wyjść dusza z impetem zatrzasnęła mi drzwi tuż przed nosem. Próbowałam je otworzyć, ale na marne.
-Wypuść mnie! – krzyknęłam spoglądając na duszę anielicy, ale ona mnie zignorowała.
-Pomóż mi – wyszeptała dusza piskliwym głosem siadając na kamiennej posadzce i spoglądając na ciało z którego wyszła. Również spojrzałam na anielicę. Leżała na drewnianym łożu, przykryta brudną pościelą. 
-Co chcesz żebym zrobiła? – spytałam duszy. Wolałam nie igrać w duchami, więc musiałam jej pomóc.
-Przyjrzyj mi się dobrze. Przecież mnie znasz. Uwolnij mnie stąd – mówiła dusza unosząc się nade mną.
Przyjrzałam się dokładniej anielicy i upadłam ze strachu gdy rozpoznałam w niej twarz Sary.
„To nie ona, to nie jest Sara. To tylko duch. Sara nie jest aniołem. Nie wierz w to co widzisz” – powtarzałam sobie w myślach i próbowałam w to uwierzyć.
-Mam inne zadanie do wykonania. Wypuść mnie! – krzyknęłam, ale duch nic sobie z tego nie zrobił. 
-Uwolnij mnieeee! – piskliwy głos zmienił się teraz w głos Edda. Duch krążył wokół mnie coraz bliżej.
-Odjedź! – krzyknęłam jeszcze głośniej. Niestety na nic moje krzyki. Nagle znikąd zaczęło pojawiać się więcej duchów. Duch mamy, taty, Patryka, Wiktora, Sary, Edda i Paty a nawet Łukasza. Duchy utworzyły wokół mnie krąg a ciało anielicy podniosło się i zaczęło obijać się o ściany komnaty.
-Pomóż nam. Uwolnij nas. Uwolnij nas. Pomóż nam – chór duchów powtarzał to w kółko coraz bardziej zacieśniając krąg wokół mnie. Byłam przerażona, przestraszona i bałam się coraz bardziej. Nie wiedziałam co robić. Nie miałam pojęcia jak sobie poradzić. Krąg był coraz bliżej a duchy zrobiły się bardziej natarczywe. Bawiły się moimi włosami, łaskotały mnie, ale nie robiły mi póki co krzywdy. Dopiero gdy jeden, duch Sary, zaczął dobierać się do mojej torby przypomniałam sobie o niej. Miałam tam tylko trzy eliksiry, zwój dla mnie i zwój dla Patryka. Każdy z eliksirów był podpisany karteczką. I wśród nich znalazł się ten, który liczyłam, że mi pomoże. Odkręciłam fiolkę z napisem „Na duchy”, ale ku mojemu zdziwieniu była pusta.
-Cholerne dzięki Edd – powiedziałam do siebie. Gdy już straciłam nadzieję, że fiolka jakoś mi pomoże duchy zaczęły się wykręcać w dziwne pozycje i krzyczeć wniebogłosy. Krąg się rozluźnił, ciało anielicy wróciło na swoje miejsce a duchy zaczęły znikać jeden po drugim, aż został tylko duch anielicy. Co takiego było w tej fiolce? Nie miałam czasu teraz się nad tym zastanawiać. Szybko wybiegłam z komnaty i stanęłam jak wryta gdy przed sobą zobaczyłam Patryka. Już chciałam mu się rzucić w ramiona, przytulić i pocałować jego delikatne wargi, ale powstrzymałam się. 
-Nie jesteś nim, prawda? – spytałam ostrożnie omijając postać i świecąc na nią latarką.
Postać potwierdziła moje domysły i chwilę później przemieniła się w dwugłowego olbrzyma z siekierą w łapskach. Bydlę zaryczało i rzuciło się na mnie. Zaczęłam biec przed prosto przed siebie pamiętając by nie wchodzić do żadnej już komnaty. Taki potwór nie mógł mnie zabić, ale nie chciałam toczyć walki z kimś takim jak on. Zastanawiało mnie jednak dlaczego najpierw zobaczyłam Patryka. Co to mogło znaczyć? Że Patryk jest w niebezpieczeństwie. Nie wiem jak długo biegłam, ale zatrzymałam się by zbadać sytuację. Poświeciłam latarką w każdą stronę i gdy już myślałam, że zgubiłam olbrzyma ostrze jego siekiery świsnęło mi tuż nad głową. Znów zaczęłam biec tak szybko jak potrafiłam. Potwór znów zaryczał i przyspieszył. Poczułam, że zbiegam po schodach i słyszałam jak bydlę ciężko sapie  by mnie dogonić. Latarka już ledwo świeciła aż w końcu zgasła na dobre. Wystraszyłam się, ale biegłam dalej. Mimo ciemności nie przestałam biec. Słyszałam jeszcze wycie potwora aż w końcu potknęłam się i sturlałam z kilkunastu schodów aż na ich koniec. Nie widziałam nic prócz czerwonych ślepi stojącego na mną potwora, który najprawdopodobniej szykował się do zamachu na mnie. Nie zdążyłam rozwinąć skrzydeł by się obronić gdy totalną ciemność rozjaśniły zapalające się latarnie. Potwór zniknął a ja zobaczyłam przed sobą wojownika z Królestwa Aniołów. Każdy z wojowników miał czarną, lśniącą zbroję zakrywającą całe ciało. U jego boku wisiała pochwa z mieczem a hełm trzymał w jednej ręce. Drugą wyciągnął by pomóc mi wstać. Choć nie miałam pojęcia czy wojownik jest prawdziwy czy też jest duchem rozejrzałam się dookoła i ten widok od razu mi się spodobał. To przypominało to, co chciałam zobaczyć. W tej części było czysto i schludnie. Na ścianach paliły się srebrne pochodnie, drzwi do komnat były całe pozłacane a ściany ozdobione lśniącymi freskami.
-Kogo tu szukasz? – spytał mnie wojownik wyciągając miecz i przystawiając mi go do szyi.
-Jestem aniołem z twojego rodu. Możesz opuścić miecz – powiedziałam spokojnie, ale to chyba go jeszcze bardziej rozgniewało.
-Kogo szukasz? – powtórzył pytanie.
-Patryka – wyszeptałam ze strachu. Czy anioł z mojego królestwa byłby w stanie mnie zabić lub zrobić mi krzywdę?
-Jestem Inzu, wojownik z Królestwa Aniołów, strażnik Złotych Piwnic. – ukłonił się wpół i schował miecz.
-Złote Piwnice? Co to takiego? – zapytałam.
-To piwnice gdzie znajdują się ciała, których dusze zniknęły bądź zbłądziły w tej części zamku z której właśnie przyszłaś. Jestem pełen podziwu, że przeszłaś przez to cało. Nie jeden odważny zginął w walce z Olbrzymkiem.
-Olbrzymek? Tak nazwałeś to coś z siekierą? – spytałam nie wierząc w to co słyszę.
-Na ogół nie jest groźny, chyba, że ktoś wkroczy nieproszony na jego teren, tak jak ty to zrobiłaś.
-Skąd mogłam wiedzieć, że to teren Olbrzymka?
Imię dla potwora. Czy wojownik wymyślił mu to imię z nudów? Czy może żył z nim w zgodzie i przyjaźni? Bawiło mnie to i przerażało jednocześnie. Wojownik przyglądał mi się uważnie, ale ja nie miałam czasu by wdawać się z nim w pogaduszki.
-Znasz każdego kto tu przebywa, tak? –spytałam.
-Tak. Podczas wojen piwnice są pełne, ale teraz od kilkunastu lat tylko jedna komnata była zajęta. Teraz są już aż dwie. 
-Więc zaprowadź mnie do Patryka.
-Dlaczego go szukasz nieśmiertelna? 
Wbiło mnie w ziemię. Skąd wiedział, że jestem nieśmiertelna? Czy coś mnie zdradziło? Nic nie odpowiedziałam.
-Zwykły anioł nie przeżyłby nawet ataku duchów. A ty jeszcze zmierzyłaś się z Olbrzymkiem. Jesteśmy z tego samego rodu. Nie wnikam kim jesteś, ale jeśli jesteś nieśmiertelna musisz być potężna. Milczałam. Nie podobało mi się to, że on tyle o mnie wie i przestałam mu ufać. 
-Zaprowadź mnie do Patryka – powiedziałam tylko i poszłam za nim. Korytarz podobnie jak przedtem był nieskończenie długi i cały czas wyglądał tak samo. Nic się nie zmieniało. Inzu milczał, ja też. Gdy w końcu zatrzymał się przed srebrnymi drzwiami odwrócił się do mnie.
-Nie biorę odpowiedzialności za to, co cię tam spotka ani za to co tam się wydarzy. Tam już nikt nie pomoże. – brzmiało to jak ostrzeżenie.
-Dzięki, poradzę sobie. 
Poczekałam aż strażnik odejdzie i weszłam do środka. Komnata cała pokryta była złotem. Od łóżka i posadzki na pościeli i latarni kończąc. Był tam i on. Mój ukochany. Ostatni Czarny Anioł, mój wybranek. Znalazłam go, znalazłam Patryka.