`Rozdział 65` - Alex wraca

4 dni później.
Od upozorowanego wylotu Any minął tydzień. Dziewczyna siedziała w motelowym pokoju i zastanawiała się co dalej. Czy powiedzieć Teku prawdę, czy wrócić do znajomych, czy nadal chce być  z Maxerem. Sama nie wiedziała co dalej ze sobą zrobić. W głowie miała mętlik. Tak bardzo Jej brakowało przyjaciół, ale czasami, tak jak dziś chciałaby uciec i nie zaczynać żadnej z tych przyjaźni.
-Jak ja w ogóle mogę tak myśleć. Przecież gdyby nie oni, to mnie by już w ogóle nie było – mówiła do siebie.
Usłyszała nagle pukanie do drzwi.
-Proszę – powiedziała.
Drzwi otworzyły się i do pokoju weszła pani Jonas, mama Teku i właścicielka motelu,
-Dzień dobry – rzuciła Any
-Dzień dobry panienko.
-Mogę w czymś pani pomóc?- spytała Any
-Błagam niech pani nie mówi Teku, tego co pan usłyszała.
Any była zszokowana. Próbowała udawać, że nic nie wie.
-Ale o co pani chodzi?
-Wiem, że pani podsłuchiwała. Wiem, że pani jest Jego przyjaciółką.
-Przepraszam, naprawdę nie wiem o czym pani mówi. Muszę iść. Przepraszam.
-Proszę, tylko niech mu pani nie mówi.
Any szybko zbiegła ze schodów, wyszła z motelu i skierowała się z stronę starego, opuszczonego parku, w którym lada dzień miał powstać jakiś nowy budynek. Usiadła na trawie. Była całkiem sama. Dobrze Jej tu było. Wśród szumu pozostałych jeszcze drzew czuła się dobrze. To był Jej żywioł. Gdyby tylko mogła zamieszkała by lesie, który był dla Niej oazą ciszy ale także miejscem, gdzie mogła spokojnie puścić wodze fantazji.
Tak rozmarzoną Any przywołał do rzeczywistości dźwięk jej telefonu. Spojrzała na telefon, „numer prywatny”, odebrała.
-Halo? – spytała
-Any? – usłyszała znajomy głos
-Alex? Alex, to Ty?
-Tak, Any to ja.
Any bardzo cieszył telefon od przyjaciela. Poczuła nagle miłe uczucie w sercu, które nagle zaczęło bić szybciej.
-Alex nawet nie wiesz jak się cieszę, że dzwonisz – mówiła
-Any nie mam za dużo czasu. Chcę Ci tylko powiedzieć, że, że wracam
-Alex! Serio? Boże! Jak się cieszę. Ale dlaczego?
-Nie daję tu sobie rady. Nie znam tu nikogo. Cholernie za Wami tęsknię, a za Tobą najbardziej.
-Jejku, Alex, tak bardzo się cieszę. O której będziesz w Monterrey?
-Przylatuję jutro, więc koło 12 powinienem być .
-Będę na Ciebie czekać, na lotnisku.
-Dziękuję. Muszę kończyć. Pa przyjaciółko.
-Pa przyjacielu.
Any bardzo uciszyła wiadomość że Alex wraca. Motylki w brzuchu nadal dawały o sobie znać.
-No przecież nie mogłam się zakochać w Alexie, nie, nie – karciła się.
Ta zadowolona wstała z ziemi i poszła powrotem do hotelu.
Tymczasem w Chinach, Alex dzwoni do Maxera. Prosi kumpla by przyjechał jutro po Niego na lotnisko. Maxer zgadza się. Również się cieszy, że Alex wraca.
Jednak ani Any, ani Maxer nie wiedzą, że samolot którym poleci przyjaciel, nigdy nie dotrze na miejsce…


P.S wybaczcie za białe tło.

Anylkaa

`Rozdział 64` - W motelu

Any schodziła ze swojego przytulnego pokoju na strychu. Sama nie wiedziała gdzie iść, ale nie mogła dłużej siedzieć sama w 4 ścianach i nie mając kontaktu ze światem. Motel bardzo Jej się podobał. Codziennie dostawała śniadanie i kolacje do pokoju. Nie było to coś wielkiego, ale głodna nie była. Any była w motelu od 3 dni. W tym czasie rzadko wychodziła gdziekolowiek. Musiała sobie wszystko przemyśleć, począwszy od Maxera, do tego jak długo się będzie jeszcze ukrywać.
Po cichu schodziła ze schodów, gdy zobaczyła pokojówkę i właścicielkę hotelu, panią Jonas.
Pani Jonas była dość zwykłą kobietą. Jedyne czym się wyróżniała, to kolorem oczu, które nabierały czerwonego odcieniu.
Any wiedziała, że nie grzecznie jest podsłuchiwać, ale to o czym mówiły dotyczyło się w pewnym sensie Jej samej.
-Mówię Ci Loren (tak miała na imię pokojówka), ta nowa dziewczyna to Jego przyjaciółka. Widziałam ich kilka razy razem – mówiła pani Jonas.
-I on pani nie widział?
-Loren, miał 2 lata jak Go oddałam. Nie wie nawet że jest adoptowany.
-Pani wybaczy, że spytam ale dlaczego Go pani oddała?
-Dostałam awans w pracy. Byłam młoda i kariera była dla mnie ważniejsza niż dziecko, którego i tak bym nie potrafiła sama wychować – mówiła pani Jonas
-Poświeciła pani karierę nad własne dziecko, żeby teraz prowadzi motel.
-Zaadoptowała Go jakaś rodzina z Brazyli, która przeniosła się tutaj. Cały czas mam z Nimi kontakt, jednak nie mam odwagi spotkać się z moim Teku.
Any na dźwięk tego imienia zamyśliła się i przez chwilę nie słuchała rozmowy. ”Nie, nie to może być Nasz Teku, nie, nie. Jest Tyle Teku na świecie” – myślała. Na marne próbowała się przekonać, że to nie o tym Teku jest rozmowa. Wróciła myślami i zaczęła słuchać dalej.
-Skończył najlepsze liceum, jak reszta Jego przyjaciół. Razem z tym zamordowanym chłopcem, Chrisem miał iść na studia prawnicze – pani Jonas zaczęła płakać.
-Pani Jonas, proszę się uspokoić. Syn na pewno chciał by się z panią zobaczyć.
-Nie, Loren nie mam tyle odwagi, żeby się z Nim zobaczyć.
-A może z tą panienka by pani porozmawiała?
-Loren, na litość Boską, przecież ona mu jeszcze wszystko wygada. Swoja drogą zastanawiam się, czemu się tu zatrzymała. Ponoć jest dziewczyną Maxera, syna tego Rimskiego, który zgwałcił jakąś dziewczynę i zabił tego Chrisa.
Any zaczęła płakać. Nikt już nie wspominał o gwałcie, co nie znaczy że ona nie pamiętała.
-To pani nie wie – mówiła Loren – Ta dziewczyna co ją ten Rimski zgwałcił, to ta przyjaciółka pani syna, ta która się u Nas zatrzymała
Any nie słuchała dalszej rozmowy. Z płaczem wróciła do pokoju. Była teraz w 100% pewna, że Loren i pani Jonas rozmawiały o Jej kochanym przyjacielu Teku. Nie wiedziała co ma z tym zrobić, z jednej strony mogłaby zadzwonić do teku i mu powiedzieć o wszystkim, ale z drugiej wiedziała, że Teku, bardzo cenił sobie rodzinę i nie zniósłby myśli, że jest adoptowany.

Anylkaa

`Rozdział 63 - Na lotnisku

Mimo że samolot wylatywał o 12, Any już o 10 była na lotnisku. Chciała jeszcze pobyć sama, zanim opuści rodziców, przyjaciół i swoje ukochane Monterrey. Patrzyła jak jedni żegnali swoich bliskich, inni zaś ich witali. Gdzieś w głębi duszy, czuła okropny smutek. Nie chciała opuszczać Monterrey, i dopiero teraz to sobie uświadomiła. Serce miała rozdarte, jednak wiedziała że wyjazd pogorszy tylko Jej stan. W głowie miała natłok myśli. Nie wiedziała co robić. Z jednej strony nie chciała opuszczać przyjaciół, ale z drugiej Alex tak się cieszył, że z Nim poleci. Wiedziała, że jeśli teraz poleci straci wszystko. W jednej chwili otrząsnęła się i podjęła najważniejszą decyzję w swoim życiu.
Wstała z ławki i udała się w stronę przyjaciół, którzy stali przy drzwiach. Przyszli wszyscy, prócz Maxera. Jego brak jeszcze bardziej dobił Any, bowiem nie spełniło się Jej marzenie, że Maxer przyjdzie na lotnisko i Jej wybaczy. Łzom smutku nie było końca, ale przyjaciele w końcu puścili Any i Alexa, do hali odlotów. Gdy zostali sami, Any zaczęła płakać.
-Any, co jest? – spytał Alex troskliwym głosem
-Alex, ja, ja, nie wiem jak Ci to powiedzieć – tłumaczyła Any
-Any, nie będę zły. Jeśli nie chcesz lecieć, to cie nie zmuszę.
Any zdziwiona spojrzała na przyjaciela.
-Ale, Alex skąd wiedziałeś?
-Any, znam Cię nie od dziś. Wiem, że nie chcesz lecieć.
-To nie tak. Alex, widzisz pierwszy raz opuszczałam Monterrey gdy miałam 9 lat. Wtedy tak bardzo nie docierało do mnie ze kocham to miejsce. Gdy po kilku latach miałam opuścić Chiny, nie chciałam tego. Tak bardzo przywiązałam się wtedy do Pekinu. Ale gdy wróciłam tutaj, do domu, czułam, ze tylko to miejsce daje mi oazę spokoju. Przepraszam, Alex. Zawiodłam Cię.
-Naprawdę, Any szanuję Twoja decyzję. Jesteś dla mnie ważna i będzie mi Ciebie bardzo brakować.
-Będziesz dzwonił? – spytała?
-No jasne że tak. Tylko zastanawia mnie jeszcze jedno.
-Co takiego?
-Czy wrócisz do domu?
Any zamyśliła się. Tego nie wzięła po uwagę. Bo jak wytłumaczy wszystkim, że nie poleciała bo co?
Przyszedł Jej jednak do głowy pewien pomysł.
-Niedaleko jest mały motel. Zatrzymam się tam na kilka dni, aż nie ułożę sobie wszystkiego. Alex…
-Tak?
-Będę cholernie za Toba tęsknić.
-Ja też Any.
Przytulili się na pożegnanie, bowiem Alex już musiał iść. Any jednak nie miała zamiaru go puszczać. Tak bardzo Jej brakowało silnych, męskich ramion.
-Wracaj szybko – krzyknęła jeszcze przyjacielowi na odchodne.
Alex obrócił się i pomachał jeszcze Any. Dziewczyna poczekała aż Jego samolot odleci. Gdy samolot odleciał Any wyszła z lotniska. Świeże powietrze dodało Jej siły. Czuła, że dobrze zrobiła zostając w Monterey. W końcu to właśnie z tym miejscem ma najlepsze wspomnienia, i to właśnie w tym miejscu ma to co od zawsze mieć chciała, prawdziwych przyjaciół, kochająca się rodzinę i chłopaka którego (choć z Nim nie jest) kocha nad życie. Doszła do motelu. Był to dość ładny domek, otoczony z każdej strony wielkimi drzewami. „Rosną tu chyba od zawsze” – pomyślała Any.
Weszła do środka. Panowała tam iście domowa atmosfera. Zapłaciła za 7 dni z góry. Dostała pokój na samej górze. Weszła do pokoju i aż oniemiała z wrażenia. Pokój był cudowny, z widokiem na wysokie drzewa i balkonem. W środku pomalowany był zielona farbą. Na każdej ścianie wisiał obraz. Wszystko to  i wiele innych rzeczy napawało po trochu  zranioną duszę Any optymizmem.

Anylkaa

`Rozdział 62` - Decyzja Any

-I co zastanowiłaś się? – pytał Alex przyjaciółkę gdy siedzieli nad zatoką.
Any miała dać dziś Alexowi odpowiedź. Z jednej strony podjęła decyzję po rozmowie z Maxerem, ale z drugiej cały czas się wahała.
-Tak. Myślałam nad tym długo – mówiła drętwo
-No i?
-Cholera, Alex to nie jest takie łatwe.
-Any sama mówiłaś że podjęłaś decyzję.
-Bo tak jest.
-Sama mówiłaś że nic Cie tu nie trzyma - Alex powoli się niecierpliwił.
 -Wiem, tylko Alex , nie wiem czy zniosę kolejny wyjazd.
-Any, błagam Cie, jeśli będziesz tak rozdrabniać się nad wszystkim to…. – urwał
-Lecę z Toba Alex –przerwała mu Any – Ale nie licz ze to cos zmieni pomiędzy Nami.
-Nawet o tym nie myślałem. Bardzo się cieszę ze będziesz tam ze mną – mówił Alex.
To, ze Any z Nim leci bardzo go podnosko na duchu. Tak naprawdę Alex bal się lecieć sam. Wiedząc  że Any będzie z nim poczuł się pewniej. Martwiło Go tylko to że Any nie zmieni do Niego uczuć, ale wiedział ze miłość na siłę pogorszy tylko sprawę.
-Any dziękuje. Twoja decyzja wiele dla mnie znaczy.
-Cieszę się. A teraz wybacz, musze iść się przecież spakował. Do zobaczenia jutro na lotnisku.
Any odeszła w pospiechu. Marzyła, że jutro poczuje się tak jak w tych amerykańskich filmach i Maxer przyjdzie jutro na lotnisko i przy wszystkich jej wybaczy i znów będą razem, szczęśliwi i zakochani.
Nie wiedziała jednak, że marzenia w Jej przypadku nie spełnią się, bowiem czekało ją jutro bolesne rozczarowanie, na które nie była przygotowana.
Tak rozmyślając Any doszła do domu. Opowiedziała  rodzicom, że wyjeżdża. Państwo Fores, byli zdumieni decyzja córki, ale nie próbowali jej od tego odwieść. Stwierdzili, że jest dorosła i wie co robi, ale w głębi duszy, nie chcieli stracić swojej kochanej Any.
Any poszła do siebie i zaczęła się pakować. Włączyła muzykę i nagle zaczęła płakać. Nie wiedziała dlaczego. Było Jej żal opuszczać kolejny raz Monterrey. Kochała to miejsce jak żadne na świecie i wcale nie miała zamiaru Go opuszczać, ale praktycznie nic jej tu nie trzymało. A w Chinach, byłaby przynajmniej bliżej Lisy. W głośnikach akurat leciał jej ulubiony utwór RBD – „Salvame”. Nucąc sobie pod nosem, zaczęła pakować ciuchy, gdy do pokoju wparowała Nanumi.
-Nie zrobisz tego – powiedziała
-Nanu, ale czego?
-Dobrze wiesz, Any. Za bardzo kochasz Maxera żeby lecieć.
Any wyłączyła muzykę i usiadła na podłodze.
-Nanu, jestem tego pewna. Podjęłam tą decyzję bez niczyjego nacisku.
-Any zastanów się. Dobrze wiem, że wylatujesz tylko dlatego, żeby zrobić na złość Maxerowi.
Any milczała. Wiedziała, że Nanumi ma rację, ale bała się do tego przyznać.
-Lecę i już. Nie zmienię swojej decyzji.
-Będziemy tęsknić, wiesz o tym?
-Wiem Nanu. Ja też. Przyjdziecie jutro na lotnisko?
-No jasne że tak. A teraz dawaj ta walizkę i pomogę ci się pakować.
Nanu pomogła przyjaciółce i Any po kilku godzinach była już gotowa.
Wylatywała wbrew sobie i swojemu sercu, choć wiedziała że ten wyjazd zaprzepaści na zawsze szanse by Maxer do Niej wrócił.

Anylkaa

`Rozdział 61` - Nad zatoką

Gdy Any dotarła na miejsce Maxera jeszcze nie było. Usiadła na molo z nadzieją, że Maxer Jej wybaczy i nie będzie musiała wyjeżdżać. Usłyszała szelest liści i po chwili ujrzała Maxera. Podbiegła do Niego żeby się przytulić, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.
-Wybacz – powiedziała
-Nnie szkodzi.
Usiedli razem na molo i milczeli. Any bardzo cierpiała, ale postanowiła zachować zimna krew. Maxer też cierpiał, choć nie tak bardzo jak na początku. Każde spotkanie ze sobą dokładnie analizowali. W każdym geście, w każdym słowie doszukiwali się głębszego sensu.
-To co chciałeś? – spytała Any w końcu
-Sam nie wiem. Myślę że chciałem z Tobą pogadać.
-Mogłeś mnie złapać w domu, albo u Nanu.
-Wiem, ale tam co chwila ktoś by nam przeszkadzał. A tu mamy ciszę i spokój, jak,jak… - urwał
-Jak wtedy gdy byliśmy tu po raz pierwszy – dokończyła
-No właśnie.
Znów milczeli. Oboje patrzyli się na jezioro, które mieniło się masą kolorów.
-Kiedy lecisz?  - spytał
-Gdzie?
-No do Chin.
-Jeszcze się zastanawiam czy lecieć, ale jeśli tak to za tydzień.
-Chcesz tego? – spytał znowu
-Wylecieć? Nie, nie chcę.
-To czemu cholera nas zostawiasz?
-Bo nie potrafię żyć bez najbliższej mi osoby.
-Mama przepisuje na mnie hotel – zmienił temat
-O super! To mogę już do Ciebie mówić szefie? – spytała uśmiechając się
-Możesz – odpowiedział Jej uśmiechem – Hotel i tak będzie na głowie mamy, ja będę tylko szefem na papierze.
-A informatyka?
-No tym się nadal będę zajmował. W hotelu wiecznie jestem potrzebny.
Any patrzyła na wzburzone od fal jezioro. Maxer patrzył na Any, na jej twarz, na włosy, na smukłą sylwetkę. Tak bardzo Go zraniła, ale to spowodowało że każdego dnia, pomimo iż nie byli razem, kochał Ją coraz bardziej.
-Nie chce żebyś leciała – wyszeptał
Any zamurowało.
-Ale, Maxer … -  urwała
-Dziwnie to zabrzmi, ale nie zniósł bym myśli że opuszczasz ukochane Monterrey przeze  mnie. Nie potrafię do Ciebie wrócić, nie teraz, ale nie wytrzymam tu wiedząc, że Cię tu nie ma.
-Maxer to nie ma sensu.
Any wstała i udała się w stronę lasu. Maxer poszedł za Nią i złapał ją za rękę. Obojgu do oczu zaczęły napływać łzy.
-Any proszę, zaczekaj.
-Maxer, jeśli nie potrafisz beze mnie żyć, to czemu cholera jasna do mnie nie wrócisz? – pytała ze łzami.
-Za bardzo Cię kocham, żeby Ci to wybaczyć.
-Maxer, do cholery, to było dawno. Jak możesz mnie do tej pory obwiniać!
-Okłamywałaś mnie i spałaś z innym, to mnie zabolało.
-Ale gdy spałam z Desmondem nie byliśmy jeszcze parą – broniła się Any
-Ale jak Cię już nawet wtedy kochałem.
Oboje patrzyli na siebie. Any wyrwała swoją rękę z uścisku chłopaka.
-Żegnaj Maxer – wyszeptała z płaczem i odeszła.
-Żegnaj Any, moja Any – powiedział po cichu.
Any biegła przez las. Łzy nadal spływały jej po twarzy. Czuła się cholernie źle. Cały czas wahała się czy lecieć z Alexem, ale dzisiejsza rozmowa pomogła Jej podjąć decyzję.
Maxer siedział jeszcze nad zatoką i długo myślał. Wiedział, że Any na pewno poleci z Alexem, i wiedział, że ten wylot rozdzieli ich już na zawsze.

Anylkaa

`Rozdział 60` - Rozmowa z Nanu

-Nanu, widziałam się z Maxerem – mówiła Any do przyjaciółki, gdy razem spacerowały
-I?
-I nic. Wymieniliśmy kilka nic nie znaczących zdań i tyle.
-Ile to już?
-Całe 3 tygodnie… Ale Nanu, jest cos jeszcze.
Any wyciągnęła bilet i pokazała go przyjaciółce.
-Do Chin? Czyś ty zmysły postradała?!
-Alex tam leci, na miesiąc. Chce mnie zabrać ze sobą.
-Ten chłopak to ma pomysły. I co polecisz?
-Sama nie wiem. Boję się zostawić to wszystko, ale z drugiej strony bez Maxera czuje się tu niepotrzebna – zwierzała się Any
-Czyli polecisz?
-Nie wiem. Alex jeszcze na dodatek wyznał mi miłość.
-Jezu Chryste! Ten chłopak to ma pomysły! I co zrobiłaś?
-No, Nanu a co miałam zrobić? Zbyłam Go.
-I dobrze. A jak Lisa?
-Poznała wczoraj Maxera, jak byłam z Nią w sklepie. Hmmm…. Maxer jej przypadł do gustu. Chciałabym ja mieć zawsze przy sobie.
-To czemu jej nie weźmiesz do siebie?
-No przecież wiesz, że sobie nie dam rady. Zresztą pod opieką Desmonda i Jego mamy jest bezpieczna.
Milczały przez chwilę. Dzień był ciepły, idealny na spacer, rozmowę z przyjaciółką i własne przemyślenia. Any jutro musiała dać Alexowi odpowiedź, czy leci z nim czy nie.
Nanu z kolei zaczęła rozmyślać jak sobie poradzą wszyscy bez Any gdy wyjedzie. W całej paczce, to właśnie Any miała największa ochotę do życia, lecz po gwałcie, i śmierci Chrisa, załamała się i już nie była taka kiedyś.
To nie jest trudne do zrozumienia, bo jeśli człowiek dwa razy uniknął śmierci, stracił przyjaciela i osobę którą kocha, to już nigdy nie będzie taki sam. Każde wydarzenie nas zmienia, najczęściej na dobre, rzadziej na gorsze.
Tak było z Any. Zawsze była dobra i potrafiła dodać otuchy, dlatego Nanumi nie chciała żeby leciała z Alexem, ale wiedziała też że nie może Jej tu zatrzymać na siłę.
-Any mam cos dla Ciebie – powiedziała po chwili.
Wyciągła z kurtki małą karteczkę i podała przyjaciółce.
-Maxer był wczoraj u mnie. Zostawił to i powiedział, żebym Ci przekazała.
Any otwarła karteczkę i przeczytała na głos:
-„Czwartek, nad zatoką o 15”…. Chce się spotkać.
-To chyba dobrze?
-Tak.. Nanu która jest?
-14:30 powinnaś już iść.
-Wiem. To idę. Pa.
-Pa.
Any pożegnała się z Nanu i poszła w stronę zatoki. Miała cichą nadzieję, ze Maxer w końcu do Niej wróci. Nie widziała jednak, że po tej rozmowie, będzie wiedziała, jaka odpowiedź dać Alexowi.

Anylkaa

`Rozdział 59` - Wujek Maxer

-Desmond zaczekaj – krzyknęła Any gdy wybiegła z restauracji
-Any, to Ty.
Lisa podbiegła do Any wołając:
-Mamusia, mamusia.
Any wzięła córkę na rece i przytuliła ja do siebie.
-Moje szczęście, moja kochana córeczka – płakała z radości Any
-Wies mamusiu, ja ide do skoły – sepleniła mała
-Cieszysz się, tak?
-Tak. Tatuś mówi ze skoła jest bajdo fajna i ze poznam tam duzo dzieci, plawda mamusiu?
-Tak, kochanie. Szkoła jest bardzo fajna. A teraz chodź, pójdziemy na Twoje ulubione frytki, tylko porozmawiam jeszcze z tatą.
-Desmond, kiedy wylatujecie?
-Nie wiem. Bardzo mi się tu podoba. Do końca miesiąca na pewno tu zostaniemy. Lisa bardzo tęskni za Tobą.
-Wiem, ja za Nią też, ale wiesz że nie może tu zostać.
-Wiem Any.
-Zostaw mi ją dziś na cały dzień.
-Dobrze. Tylko przyprowadź ja do 21.
-Mhm.
Desmond pożegnał się z córką i odszedł. Any została sama z Lisą. Poszły najpierw na frytki, a potem Any oprowadzała córkę po różnych sklepach i magicznych miejscach. Wszystko to bardzo podobało się małej. Any czuła się znów szczęśliwa. Gdy dzień się powoli kończył, Any odwiedziła z Lisą swój ulubiony sklep. Był to sklep ze wszystkim i z niczym. Pełno tam było, starych magicznych rzeczy, które urzekały wyglądem i historią jaką w sobie posiadły. Jednak Any nie spodziewała się że spotka tam kogoś znajomego, a tym bardziej nie spodziewała się że to będzie Maxer.
-Mamusiu ja znam tego pana – krzyknęła Lisa
-Lisa, kochanie cicho bądź. A skąd ty Go znasz? – Any była zaskoczona wyznaniem córki
-Miałaś Jego zdjęcie w lamce, w domku w Chinach. Tatuś zawsze mi mówi, ze bardzo bardzo lubisz tego pana.
Maxer odwrócił się. Słyszał co Any i Lisa mówiły.
-Podobna do Ciebie – wydusił w końcu
-Dzięki…. Lisa, poznaj wujka Maxera.
-Dzień dobly, jestem Lisa – powiedziała – Wie pan, ze mamusia miała pana zdjęcie, w Chinach.
-Lisa!
-Taaak? A wiesz że ja też mam zdjęcie mamusi w domu.
-Pan kocha mamusię?
Any i Maxera wcięło to pytanie. Nie spodziewali się że mała tak ich zaskoczy.
-Tatuś mówił, że mamusia pana bardzo kocha.
-Lisa, pożegnaj się z wujkiem i chodź obejrzeć książki.
-Do widzenia wujku – powiedziała i przytuliła się do Maxera
-No chodź . Cześć Maxer.
-Any zaczekaj – krzyknął za Nią
-Tak.
-Coś Ci wypadło.
Maxer podniósł kartkę która wypadła Any. Był do bilet do Chin, który dał Jej Alex.
-Wylatujesz? – spytał zdziwiony
-Nie wiem. Zresztą nie ważne. Muszę iść.
Any długo jeszcze spacerowała z Lisą. Około 21 odprowadziła ją do Desmonda. Do domu wracała sama. Cały czas myślała o dzisiejszym dniu i o tym że za dwa dni musi dać Alexowi odpowiedź. Dzień spędzony z Lisa, dodał jej sił i otuchy. Cały czas myślała co ma zrobić, co powiedzieć Alexowi, chciała z jednej strony wylecieć, ale wiedziała, ze jeśli teraz ucieknie od problemów i wyleci, to potem nie będzie miała do czego wracac.

Anylkaa

`Rozdział 58` - Propozycja Alexa

Alex zaczął coraz więcej czasu spędzać z Any. Jej to nie przeszkadzało, bo Alex tak bardzo przypominał Jej Chrisa. Sam Alex całkiem nieświadomie zaczął czuć do Any coś więcej niż tylko przyjaźń. Wiedział, że ona nadal kocha Maxera, ale wolał Jej powiedzieć co czuje i spróbować, niż potem żałować że nic z tym nie zrobił. Alex zabierał Any na różne spacery. Reszta przyjaciół z Nimi nie chodziła. Wszyscy prócz Maxera cieszyli się że Any trochę odpocznie od problemów i wyluzuje się. Maxer wiedział, że Any spędza czas z Alexem i bardzo Go to wkurzało. Tak, był zazdrosny, ale ukrywał to nawet przed samym sobą.
Dziś Alex umówił sie z Any, że pójdą do nowo otwartej restauracji. Umówili się, że Alex przyjedzie po nią o 11. Any wstała o 10. Spojrzała z lusterko i aż się wystraszyła.
-Z każdym dniem wyglądam coraz gorzej – mówiła do siebie.
Rozstanie z Maxer ją kompletnie rozbiło. Nocami nie spała. Przewracała się z boku na bok, a gdy już zasnęła zaraz budziła się z płaczem. Mimo że Alex dodawał Jej w pewnym stopniu otuchy i robił wszystko by się uśmiechnęła, gdy zostawała sama wszystko wracało. Nim wzięła prysznic, ubrała się i zjadła śniadanie, Alex już na Nią czekał.
Restauracja była nawet przytulnym miejscem.
-Any…musimy pogadać – powiedział Alex gdy zajadali się frytkami
-No przecież cały czas rozmawiamy.
-Wiem, ale to jest cos naprawdę ważnego, Any.
-Kurczę, zaczynasz mnie przerażać
- Mówiłem Ci już że jesteś śliczna?
-Cooooo?
-Masz ładne oczy, i te włosy, dodają Ci uroku.
Any udawała niewzruszoną komplementami Alexa. Wiedziała że jest ładna, ale takie miłe słowa w ustach przyjaciela ja przerażały.
-Oj tam, ściemniasz.
-Podobasz mi się, nie będę tego ukrywał. To uczucie przyszło samo z siebie. Any, ja….
-Nie kończ – przerwała mu, bo wiedziała co Alex chce powiedzieć – Kocham tylko Maxera. Alex zrozum jesteś dla mnie tylko przyjacielem, znaczysz dla mnie tyle co Chris, a to dużo, naprawdę.
-Any, cholera, Maxera już nie masz, tracisz szansę.
-Alex skończ. Nie chcę stracić Twojej przyjaźni, tylko dlatego że się We mnie zakochałeś.
-Jak chcesz. Ale posłuchaj mnie jeszcze. Widzisz, wyjeżdżam z Monterrey
-Że co? Ale nie prze mnie? – spytała zdziwiona
-Nie, to nie przez Ciebie. Wylatuję do Chin
-Czyś Ty oszalał?
-Nie, mówię całkiem serio.
-Ale jak to? Dlaczego?
-Dostałem propozycje udziału w światowym konkursie „Honkong – światowe centrum handlowo finansowe”
-Czyli co?
-Polega on na tym, że każdy z uczestników przez miesiąc przygląda się funkcjonowaniu firm w Honkongu, bla bla.
-Chcesz jechać?
-Bardzo. Dlatego chciałem żebyś pojechała ze mną. Co Ty na to?
-Musze się nad tym zastanowić, Alex, ja…
-Daj mi odpowiedź do przyszłego czwartku. A tu masz bilet na wszelki wypadek.
-Niczego Ci nie obiecuję.
Any utkwiła wzrok w oknie. Zobaczyła z nim znajomą postać  i małą dziewczynkę. To był Desmond z Lisą. Any zerwała się w krzesełka.
-Alex, przepraszam musze iść – rzuciła i wybiegła z restauracji.

Anylkaa

`Rozdział 57` - Spacer z Alexem

-Ja już się będę zbierać – powiedziała Any po wspólnym czasie spędzonym z przyjaciółmi.
Od 3 godzin siedzieli w „El Diablito” i jakoś nie mieli ochoty się stamtąd ruszać.
-Odprowadzić Cię? – zaproponował Alex
-Jak chcesz.
Any pożegnała się z przyjaciółmi , i wyszła. Po cichu miała nadzieję że Alex  ja odprowadzi i nie myliła się. Obróciła się  i zobaczyła Alexa, który idzie w Jej stronę.
Szli razem w poświacie księżyca. Noc była ciepła i spokojna.
-Uwielbiam takie dni jak ten. – mówiła Any
-Czyli jakie?
-No wiesz. Kiedy jest tak cicho, spokojnie. Kiedy na niebie jest pełno gwiazd . Wtedy na jakiś czas zapominam o bólu.
-O zobacz, właśnie tam spadła jedna gwiazda. Pomyśl życzenie – mówił Alex
-Wierzysz w to?
-Czasami tak, a czasami nie – uśmiechnął się.
Any jednak nie pomyślała życzenia. Czuła, że czego by sobie nie zażyczyła to i tak się nie spełni.
-O czym pomyślałaś? – spytał Alex
-Sama nie wiem. Jest tyle rzeczy, które bym chciała żeby się spełniły…
-Jak na przykład, to żeby Maxer do Ciebie wrócił.
Any nie odpowiedziała. Zaskoczyły ją słowa Alexa.
-Nie mówmy o tym. Jeszcze raz dziękuję że mnie uratowałeś. Mogę Ci się jakoś odwdzięczyć?
-Nie ma sprawy. No w sumie jest coś.
-No dawaj.
-Powiedz mi o Chrisie.
Any trochę się zmieszała. Dawno nikt z Nią nie poruszał tego tematu. Fakt, grób przyjaciela odwiedzała codziennie, ale to co innego.
-Ale, ja nie wiem co chcesz wiedzieć.
-Hmm..wszystko co się da. Wiem, że byliście dla siebie bliscy.
-Chris…hmm, był wyjątkowy. Pogubił się tylko trochę.
-Trochę?
-Trochę bardzo. Pamiętam jak zawsze gdy miał problem, prosił mnie abym opowiadała mu „Tajemnice Lasu”
-„Tajemnice Lasu”? Co to jest?
-To książka z magicznymi obrazkami. Sam wymyślasz do nich historię.
-Okej, to raczej nie dla mnie – uśmiechnął się
Any tak dobrze się rozmawiało z Alexem, że zrobiło Jej się smutno gdy doszli do Jej domu.
-Dziękuje, że mnie odprowadziłeś.
-Nie ma za co, naprawdę.
Stali tak jeszcze przez chwilę i Any nie wiedząc czemu nagle przytuliła się do Alexa.
-Przepraszam, ale tak bardzo mi brakuje Chrisa…Wybacz – tłumaczyła się
-Nie szkodzi. Naprawdę. Do jutra Any. Trzymaj się.
Alex sam z siebie pocałował Any w policzek, tak po przyjacielsku. Dziewczyna nie miała nic przeciwko.
-Do jutra Alex – powiedziała i weszła do domu.
Patrzyła jak Alex odchodzi, a gdy straciła Go z oczu udała się do swojego pokoju.

Anylkaa

`Rozdział 56` - Na basenie

Od rozstania Maxera i Any minęło półtora (1,5) tygodnia. W tym czasie reszta przyjaciół układała spotkania w ten sposób żeby Any i Maxer się nie widywali. Jednak nie mogli dłużej się spotykać w 6 bo zawsze brakowało im albo Maxera albo Any. W końcu Ayumi z wielkim trudem udało się wyciągnąć Any na basen. Any nie miała ochoty iść, wiedziała że Maxer też tam będzie. To nie tak że Go unikała, po prostu chciała nauczyć się życia bez Maxera. Pomiędzy obojgiem panowała napieta atmosfera obojętności. Przyjaciele wspólnie postanowili że nie będą w żaden sposób próbować ich pogodzić.
Any próbowała się zrelaksować w jacuzzi, lecz słabo jej to wychodziło. Cały czas miała utkwiony wzrok w Maxerze. Obserwowała Go jak pływa, jak topi dla zabawy Alexa, jak gra z chłopakami w siatkę na wodzie. Patrzyła na Jego opaloną, meksykańską sylwetkę. Zdecydowanie Maxer był przystojny.
-Żyjesz? – usłyszała nagle głos Martina
-Jeszcze tak.
Martin od razu dostrzegł, że Any patrzy na Maxera.
-Bardzo cierpisz? – spytał
Any zaskoczyło to pytanie. Liczyła bardziej że przyjaciel ją ochrzani że okłamywała Maxera.
- Widzisz jak cierpi Maxer?  - spytała
-No widzę.
-To ja cierpię tak samo jak on, tylko ze zdwojoną siłą, bo to moja wina i mnie to dosięgło bardziej.
-Any, nie możesz cofnąć czasu. Maxer ukrywa jak bardzo cierpi. Robi dobrą minę do złej gry. Ostatnio nieźle się… - tu Martin nagle urwał
-Nieźle się co?
-No wiesz, upił się.
Any spojrzała na Martina. Zdziwiło ją to bardzo, tym bardziej że Maxer, był jedynym z ich paczki który pił tylko gdy któreś z nich miało urodziny.
-Chodź pościgamy się – chłopak zmienił temat
-W sumie czemu nie.
Basen był dość długi, ale Any to nie przeszkadzało. Znała ten basen od dziecka i nigdy nic złego Jej się tu nie przytrafiło. Płynęła lekko, spokojnie ale szybko. Dawno nie pływała i może dlatego złapał ją skurcz w nodze. Zaczęła tonąć. Chłopaki płynęli dalej, ale gdy usłyszeli krzyki dziewczyn odwrócili się i pośpieszyli Any na pomoc. Ratownika nie było, gdyż przyjaciele nie lubili gdy ktoś zwracał im uwagę, dlatego gdy zawsze tu przychodzili, ratownik wychodził. Alex podpłynął pierwszy. Złapał Any w biodrach i wyciągnął na brzeg. Była nieprzytomna. Wszyscy spanikowali.
Alex zaczął robić sztuczne oddychanie, 30 ucisków, dwa wdechy. Spojrzał na usta Any. Były takie naturalne i piękne. Odkąd zobaczył Any na plaży, spodobała mu się. Teraz gdy jest wolna, ma szansę o Nią zawalczyć.
Delikatnie dotknął Jej ust. Any ocknęła się i wypluła wodę.
-Dzięki Bogu, Any. Jak się czujesz – pytały dziewczyny
-Dobrze. Głowa mnie tylko boli. Alex dziękuje.
-Drobiazg. Ukończyłem kurs na ratownika medycznego, wiec się znam.
-Kurs na uwodziciela też ukończyłeś? – spytała Any z uśmiechem
-I to nie jeden – Alex też się uśmiechnął
Maxer kipiał złością. Patrzył złowrogo na Alexa który przed chwilą całował Any.
-Chodźcie, idziemy cos zjeść. Zgłodniałam od tego wszystkiego – zaproponował Teku a pozostali przyznali mu rację. Po basenie udali się na mega pizzę do „El Diablito” i choć Any i Maxerowi mieli pęknięte serca nie dogryzali sobie, co sprawiło że zapanowała dość dobra atmosfera.

Anylkaa