Rozdział czterdziesty piąty

`Zawsze będziesz moją najjaśniejszą gwiazdą. I nawet gdy wszystkie gwiazdy zgasną, ty nadal będziesz jasno świecić i rozświetlać ciemne niebo, nadal będziesz moją najjaśniejszą gwiazdą`

Tośka
       Nie mogłam żyć bez Sebastiana. Rzuciłam się w wir nauki by jakoś skończyć szkołę i zdać maturę, by o nim nie myśleć.  Przez miesiąc wydarzyło się zbyt wiele. Po tym jak rzuciłam Wiktora nasze stosunki ku mojemu zaskoczeniu nie zmieniły się. Nadal zabierał mnie na spacery, na których większość czasu milczeliśmy, ale to właśnie było piękne. Wiedziałam, że się we mnie zakochał i choć tak bardzo nie chciałam by jego uczucie do mnie trwało nie mogłam nic z tym zrobić. Arek spotykał się z Dianą w sumie codziennie. Zakochali się w sobie po uszy a moja siostra promieniowała radością. Aż jej zazdrościłam. Każdy chciał żebym była z Sebastianem. Ja sama też tego chciałam, ale nie mogłam nić zrobić. To on to skończył, więc teraz musi to naprawić.
      Sebastiana widywałam sporadycznie. Przychodził tylko na klasówki, bo uczył się w domu. Na matematyce wróciłam na swoje stare miejsce, ale z każdym dniem czegoś a raczej kogoś mi tam brakowało. Brakowało mi jego obecności , jego perfum o zapachu drzewa sandałowego, jego wrednych tekstów i bazgrołów w zeszycie. Najzwyczajniej w świecie za nim tęskniłam. Jednego jednak byłam pewna, że mimo wszystko na  Arka, Jake’a i Wiktora zawsze mogłam liczyć. Dobrze to wiedziałam, ale nie chciałam nadużywać ich pomocy, mieli własne życie. Tylko Brunet sam mi się narzucał, ale nie przeszkadzało mi to. Już taki był i nic nie mogłam z tym zrobić.
     Śnieg już stopniał i powoli, małymi kroczkami przyroda budziła się do życia. Może serce Sebastiana też obudzi się do życia? Może jego matce stopnieje serce? Musiałam przestać o tym myśleć. Za dnia, gdy byłam zajęta szkołą tak bardzo tego nie odczuwałam, ale gdy przychodziła noc i zostawałam sama ze sobą wszystko mnie dobijało, wszystko wracało. Wracały wszystkie wspomnienia w których pojawiał się Sebastian, nawet te złe. Zastanawiałam się czy on też za mną tęskni? Czy jeszcze mu zależy?
     Nienawidziłam budzika dzwoniącego o 7 rano. Szybko go wyłączyłam i chciałam iść spać dalej, zapominając, że dziś piątek. Niestety moja kochana siostrzyczka nie dała mi pospać,wpadła do pokoju i rzuciła się na łóżko.
-Daj mi spać – powiedziałam sennym głosem.
-Wstawaj. Mamy gości– zeskoczyła z łóżka i poprawiła włosy – Zresztą nie zapominaj o szkole – dodała i wyszła. Jacy goście przychodzą o 7 rano? Czy ludzie nie mają co robić w domu tylko budzić innych? Ubrałam się, a w łazience zrobiłam porządek z włosami. Z kuchni słyszałam jakieś głosy 3 mężczyzn i Diany. Jeden męski głos należał do taty a pozostałych nie mogłam rozpoznać. Wiążąc włosy w kucyk wyszłam z łazienki i stanęłam jak wryta gdy zobaczyłam przy stole w mojej kuchni Sebastiana i jego tatę.  Sebastian utkwił we mnie wzrok a ja spojrzałam mu prosto w oczy. Wyglądał jak zawsze zabójczo.
-Tośka, siadaj. Musimy ci coś powiedzieć – powiedział tata. Był bardzo podekscytowany.
Nic nie powiedziałam. Spokojnie usiadłam, ale nie byłam w stanie nic przełknąć.
-Ja i Czesiek przejmujemy firmę.
-Co takiego? – odezwała się Diana – Ale jak to możliwe? Czy to znaczy, że Tośka i … - moja siostra aż zaczęła skakać z radości. Mnie nie było do śmiechu. Chciałam jak najszybciej się stamtąd ulotnić tylko z powodu Sebastiana. Choć powinnam się już dawno pogodzić z naszym rozstaniem, choć powinnam zapomnieć nie mogłam tego zrobić. Nie chciałam, nie potrafiłam od tak wymazać z pamięci kogoś z kim byłam szczęśliwa, kogoś, kto pomimo miliona przeciwności losu postanowił się ze mną spotykać, to było niemożliwe. 
-Muszę iść do szkoły – wydukałam ciągle będąc w szoku.
-Seba cię podwiezie – zaproponował mi pan Wieczorek.
-Dziękuje, ale przejdę się.
Nic to jednak nie dało. Sebastian poszedł za mną i siłą wpakował mnie do swojego auta.        Żadne z nas się nie odezwało. Po kilku minutach byłam pod szkołą razem z Sebastianem, było jak dawniej, jak kiedyś gdy jeszcze mieliśmy szansę na bycie razem.
-Czemu tak się zachowujesz? – spytał mnie patrząc przed siebie, nadal trzymając ręce na kierownicy.
-Czemu mnie obwiniasz o takie zachowanie? Myślisz, że jesteś lepszy? – oburzyłam się.
-Zachowujesz się jak zraniona nastolatka.
Spojrzałam na niego. Włosy miał zmierzwione a wzrok utkwił w jednej rzeczy. Jak on mógł coś takiego powiedzieć? Dotknęły mnie jego słowa. Przynajmniej teraz wiem jak mnie postrzega.
-Dziękuje ci. Właśnie coś sobie uświadomiłam .
-Co takiego?
-Dzięki za podwózkę – już miałam wyjść gdy zablokował mi drzwi. – Wypuść mnie. Muszę iść do szkoły.
-Powiedzmy, że dziś zrobisz sobie wolne – mówiąc to uśmiechnął się łobuzersko, tak jak to robił zawsze gdy coś planował. 
     Wyjechał ze szkolnego parkingu i skręcił w Małoszyńską. Dalszych ulic nie znałam więc nie miałam pojęcie gdzie jedziemy. Gdy po kilku minutach zobaczyłam tablicę informacyjną z napisem „Hotel Twardowski” omal nie dostałam zawału. Zaczęłam się bać. Po co Seba mnie zabiera do hotelu? Co on chce ze mną zrobić? On jest facetem, a jeśli facet zabiera dziewczynę do hotelu to zazwyczaj w jednym celu. Spojrzałam na niego podejrzliwie, a on cały czas się uśmiechał, nie zdając sobie sprawy co ja przeżywam.
-Po co mnie tu zabrałeś? Co chcesz ze mną zrobić? – spytałam a on znów się zaśmiał. Chciał pomóc mi wysiąść, ale wzgardziłam jego pomocą. Szedł pierwszy a ja za nim. Ledwo trzymałam się na nogach, byłam tak zdenerwowana.  A co jeśli Seba mnie wykorzysta i zostawi gdzieś samą w ciemnym lesie? Nie, nie, nie. Otrząśnij się Tośka. Nie zdawałam sobie sprawy, że dziwnie się zachowuje dopóki nie odniosłam wrażenia, że wszyscy się na mnie patrzą. Jak zawsze gdy się bałam lub denerwowałam zawijałam włosy na palec, ale teraz robiłam to tak szybko, że nawet Seba raczył na mnie spojrzeć. Dusił w sobie śmiech a ja chciałam się zapaść pod ziemię. Sekundę później złapał mnie za rękę i zaciągnął do windy. Gdy szliśmy korytarzem nawet luksus tego hotelu nie robił na mnie wrażenia.
-Boisz się? – zapytał gdy otwierał kartą drzwi do pokoju. Nie odpowiedziałam mu. W mojej głowie co rusz pojawiały się najróżniejsze scenariusze co Sebastian może ze mną zrobić. Oglądam dużo filmów, ale ze swojego repertuaru powinnam wykluczyć horrory. Weszliśmy do ślicznie oświetlonego pokoju. Nie wiedziałam co Seba kombinuje, ale z minuty na minutę byłam coraz bardziej zdezorientowana.

Sebastian
       To dzięki tacie i jego wsparciu postanowiłem ratować swój związek z Tośką. Wiedziałem, że tata zawsze mnie wesprze i pomoże gdyby matka znów chciała nas rozdzielić.  To tata wpadł na pomysł, żeby doprowadzić do przepisania firmy na niego.  Matka o niczym jeszcze nie wiedziała. Załatwiała te swoje biznesowe sprawy szczycąc się tym, że mnie zniszczyła, że zniszczyła mój związek  z Tośką. Do tej pory nie mogę zrozumieć czemu starucha tak jej nienawidzi. Przecież ona i matka Tośki były kiedyś przyjaciółkami. Czy o to chodziło? O dawne kłótnie i rywalizację? Tośka była biedna i to też miało jakiś wpływ bo dla mojej matki biedak znaczył tyle co nic. Cholerna tęsknota za Tośką, jej jednodniowy związek z Wiktorem, który się w niej zakochał, rozmowa z tatą, Arkiem i Jakie’m uświadomiły mi jak bardzo jej potrzebuje. Wariowałem bez niej. Chciałem ja odzyskać, ale zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to łatwe.
Nie porwałem jej, tylko zabrałem w miejsce gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Oczywiście tata się wszystkim zajął i wybrał jeden z luksusowych hoteli. Dziwiłem się, że mi tak pomaga, ale najwidoczniej chce nadrobić stracone ze mną chwilę. Cieszyło mnie, że tata jest blisko mnie, że zajmie się firmą a ja wtedy będę mógł spokojnie żyć swoim życiem dopóki firma nie będzie moja.
      Cokolwiek siedziało w głowie Tośki sprawiało, że jej zachowanie mnie bawiło. Była zdenerwowana i bała się, co tylko ją pogrążało. Z nerwów zawijała włosy na palec tak szybko, że ludzie w hotelu gapili się na nią jak na wariatkę a mnie to nadal bawiło. Czyżby bała się, że jej coś zrobię? Czy ona myślała, że chcę ja wykorzystać? To mnie bawiło. Mimo wszystko w ogóle do głowy mi nie przyszło żeby coś takiego zrobić. Tośka jest delikatna jak płatek róży, dość się prze ze mnie nacierpiała i mimo to dzielnie się trzyma. Nie skrzywdzę jej więcej, a jeśli zrobię coś co ją zrani, nie wybaczę sobie tego do końca życia. Dziś miałem jedną z niewielu szans by z nią porozmawiać, by wszystko jej wytłumaczyć, by spróbować zacząć od nowa.
     Gdy weszliśmy do pokoju widziałem jak Tośkę urzekł przytulnie oświetlony pokój. Nawet mi się podobało. Rolety były zasłonięte, a lampki przywieszone przy oknie i na szafie sprawiały, że zapominało się iż jest dzień. Miało się wrażenie, że cały czas jest noc, magiczna noc.
-Po co tu jesteśmy? – zapytała gdy zamknąłem drzwi i pomogłem jej zdjąć kurtkę.
-Czemu się tak zachowujesz? Myślisz, że cię wykorzystam i zostawię gdzieś w ciemnym lesie?
-Skąd ty… - zaczerwieniła się i nie dokończyła.
-Haha! Czyli tak pomyślałaś. A może naprawdę tego chcesz?
-Uważaj co mówisz! Co, ty sobie myślisz…Ja…Jestem za młoda na takie rzeczy…Po co ja ci to w ogóle tłumaczę.
Usiadła na krzesełku i  zaczęła bawić  się serwetką.  Nie mogłem jej w tej chwili rozgryźć. Zastanawiałem się czy wybrałem dobry moment na tą rozmowę. Czy ona jest na to gotowa? Czy ja jestem gotowy?
-Powiesz mi w końcu co ja tu robię? – zapytała.
-Tośka, proszę cię. Przestań udawać, że wszystko jest dobrze, że nie wiesz, po co cię tu zabrałem.
-A mam inne wyjście niż udawanie? Mam ryczeć w poduszkę bo rzucił mnie Sebastian Wieczorek? A może powinnam być ci wdzięczna, że się mną zainteresowałeś?
-To nie ma nic do rzeczy! Chce ci wszystko wytłumaczyć. Chcę…
Gdy urwałem spojrzała na mnie. Jej oczy były tak bardzo smutne, jej zielone tęczówki jakby straciły kolor, wyblakły.
-Seba wiesz co? Pamiętam jak w pierwszej klasie spotkałam cię po raz pierwszy. Czułeś się taki ważny, że masz władzę nad każdym. Z każdym jednak dniem przekonywałam się, że to co robiłeś, to całe znęcanie się nad ludźmi to twój sposób na rozrywkę.  Ja też byłam twoim sposobem na rozrywkę.
-Jak możesz tak mówić po tym co przeszliśmy?
Widziałem jak łzy kapią na serwetkę, którą się bawiła. Nie miałem pojęcia, że Tośka to wszystko odbiera w ten sposób.
-Po tym co przeszliśmy? – otarła mokre od łez policzki – A co my przeszliśmy?! No co?! – gwałtownie wstała.
-Myślisz, że tylko tobie jest ciężko? Myślisz, że tylko ty cierpisz?
-Nie Seba! Ale sam sobie zadałeś ból. To…- urwała.
-Chcesz powiedzieć, że to moja wina?
-A moja? Ja nie mam ci nie więcej do powiedzenia. Chciałeś mi wszystko wytłumaczyć, więc mów.
Podszedłem do niej, założyłem jej włosy za ucho, złapałem za rękę i przez chwilę znów poczułem, ze jest jak dawniej.
-Możesz tak po prostu żyć beze mnie? – spytałem.
-Nie mam innego wyjścia – odpowiedziała.
-A co jeśli ja znam inne wyjście? Tata przejmie firmę a wtedy będę niezależny od matki. Gdy będę gotowy tata przepisze firmę na mnie a wtedy razem będziemy nią zarządzać.
- Nie Seba. Gdyby tak bardzo ci na mnie zależało, wtedy we Włoszech nie zerwał byś ze mną.
-Musiałem to zrobić, nie rozumiesz! Musiałem cię chronić.
-Dlatego sprowadziłeś Wiktora?
-Nie zmieniaj tematu Tośka. Wiesz do czego moja matka jest zdolna. Gdybym wtedy…Ona mogła ci zrobić krzywdę. Zrozum, zrobiłem to dla ciebie.
-Zamiast niej, to ty zrobiłeś mi krzywdę.
-Przepraszam cię. Tośka przepraszam cię za wszystko.
Przytuliłem ją, ale ona nie odwzajemniła uścisku. Milczała i płakała. Ja już swoje zrobiłem, to czy do mnie wróci zależało teraz od niej.
-Wrócisz do mnie? Zaczniemy wszystko od nowa – zapytałem.
-Seba ja…Muszę to przemyśleć…Daj mi trzy dni. Muszę iść. Proszę, puść mnie.
Nie mogłem jej puścić, bałem się, że znów ja stracę. Pochyliłem się w jej stronę i pocałowałem ją. Miała słone, mokre od łez usta, jednak nie odwzajemniła pocałunku. Wyrwała mi się.
-W poniedziałek, o 18:00 w parku Mickiewicza – dodała przed wyjściem i zostawiła mnie samego.

Zrobiłem wszystko co mogłem. Nie powiedziałem tylko, jak bardzo ją kocham i że nie potrafię bez niej żyć. Nie powiedziałem jej tego, choć tak bardzo chciałem.  Nie zrobiłem wielu rzeczy, które by ją przy mnie zatrzymały, nie zrobiłem nic co uświadomiło by Tośce, że jest dla mnie najważniejsza. Nie zrobiłem nic.

Rozdział czterdziesty czwarty

Wróciłam, ale tylko na chwilę. Oddaje wam nowy rozdział, więc czytajcie a ja wracam do bycia studentką xD Nie,nie wiem kiedy następny :)
Tośka
        Było już za późno by cokolwiek cofnąć. Chcąc czy nie zostałam dziewczyną Bruneta. Co we mnie wstąpiło, że się zgodziłam? Czy ja głupia naprawdę myślę, że jak wzbudzę zazdrość w Sebastianie to on do mnie wróci? Głupia jestem. Jake odwiózł mnie do domu, ale ja potrzebowałam pobyć sama. Poszłam na plac zabaw i usiadłam na jednej z huśtawek. Nie wiedziałam co robić. Sebastian mógł mnie ranić, ale i tak go kochałam. Ale czy on mnie nadal kochał? Tego nie wiedziałam. Mój świat się rozsypał we Florencji, w chwili gdy Seba powiedział, że to koniec.  Nie mogłam mu obiecać, że na niego zaczekam, nie mogłam tego zrobić. Ile bym wytrzymała czekając? Miesiąc, dwa, rok? Gdybym miała pewność, że wróci, zaczekałabym, ale nie byłam tego pewna, niczego już nie byłam pewna. Otrzymałam od losu szansę na lepsze życie, na miłość, ale los zadrwił sobie ze mnie, skoro postawił mnie w takiej sytuacji. Czułam jak łzy zamarzają mi od zimna, ale nie przestawałam płakać. Jestem tylko człowiekiem, zranionym człowiekiem, a odkąd wróciłam nie miałam czasu porządnie sobie popłakać. Nie mogłam w nieskończoność siedzieć na placu zabaw więc zapłakana ruszyłam na samotny spacer po osiedlu. Wspomniałam wszystkie kłótnie z Sebą, ale pamiętałam też te miłe rzeczy. Jak mu się przeciwstawiłam, jak zaprosił mnie na studniówkę, jak poszliśmy na łyżwy. Nie mogłam tego wytrzymać, tyle wspólnych chwil… Załamałam się. Ukucnęłam na chodniku, schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać, tak jeszcze nigdy w życiu nie płakałam. Moje serce roztrzaskało się w drobny pył, ale moja miłość do Sebastiana została, jej nie było w stanie nic zabić, nic.
-Tośka! – usłyszałam za swoimi plecami głos siostry. Nie miałam pojęcia jak długo mnie nie było po za domem, ale pewnie kilka godzin gdyż na dworze zrobiło się ciemno, a Jake odwiózł mnie koło 13. Wstałam, otarłam twarz i obróciłam się w kierunku z którego biegła do mnie Diana.
-Gdzie ty byłaś tyle czasu?! Wiesz która jest godzina? – zapytała z wyrzutami. Pokiwałam przecząco głową- Jest prawie 17. Martwiłam się o ciebie.
-Skąd wiedziałaś gdzie jestem? – zapytałam nie patrząc na nią. Nie chciałam by widziała jak płakałam.
-Instynkt siostry. Popatrz na mnie – powiedziała, ale nie mogłam tego zrobić – Tośką, spójrz na mnie!
Podniosłam głowę i zapłakanymi oczami spojrzałam na nią. W jej oczach malowała się radość, którą dawał jej związek z Arkiem. Aż trudno to sobie wyobrazić, że moja siostra układa sobie życie z bogatym chłopakiem. Skorzystała z szansy którą dostała, z szansy którą  ja straciłam, na zawsze, bezpowrotnie.
-Tośka co się dzieje? Płakałaś, przecież widzę. Co z tobą? – zapytała.
-Di ja już tak dłużej nie mogę. Nie zniosę tego dłużej – znów zaczęłam płakać.
-Co się stało? Coś z Sebą?
-Arek ci nie mówił? Di nie wierze, że nikt ci nie powiedział.
-Tośka ale o czym do cholery!
-Że Seba ze mną zerwał – zacisnęłam zęby żeby nie płakać, ale nie byłam w stanie przestać.
-Tośka… - wyszeptała tylko Diana i mocno mnie przytuliła – Chodź do domu. Opowiesz mi wszystko.
Wróciłyśmy do domu gdzie Di zrobiła mi herbatę, usadowiła na swoim łóżku i kazała wszystko opowiedzieć. Tak też zrobiłam. Tym razem już nie płakałam, wylałam już wszystkie swoje łzy i jeszcze teraz gdy wszystko powiedziałam siostrze poczułam się trochę lepiej.
-Zostałaś dziewczyną Wiktora? Zwariowałaś? – oburzyła się gdy tylko powiedziałam jej o planie Bruneta.
-Tak jakoś wyszło – odparłam.
-Tak jakoś wyszło? Jesteś nienormalna! Wiesz co zrobiłaś? Wiesz co narobiłaś!
-Niby co takiego?
-Jak Seba zobaczy cię z Wiktorem, pomyśli, że już o nim zapomniałaś i pocieszasz się w ramionach innego! Nie pomyślałaś o tym, bo po co.
Gapiłam się na nią z wybałuszonymi oczami. To nie było podobne do Diany, takie zachowanie to nie w jej stylu w ogóle.
-Idę do siebie – powiedziałam i wróciłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zrozumiałam, że Di miała rację, że jeśli Sebastian zobaczy mnie z Wiktorem naprawdę pomyśli, że tak szybko o nim zapomniałam.
          Obudził mnie tata wołając na śniadanie. Odkąd wrócił trochę rzeczy się zmieniło, ale nie za dużo. Często go nie ma w domu, spotyka się cały czas z  ojcem Seby. Ja rozumiem przyjaciele i w ogóle ale podejrzewam, że za tym coś się kryje.
-Nie wyglądasz najlepiej – zapytała mnie mama. Ona też się zmieniła. Jest radosna i uśmiechnięta, podczas gdy ja zapomniałam jak to jest się śmiać.
-Nic mi nie jest – odpowiedziałam leniwie pijąc herbatę – Gdzie Diana?
-Ma dziś wolne więc jej nie budziłem – powiedział tata.
-Tosia… - zaczęła mama i nagle urwała.
-Co jest?
-Tak mi przykro. Jeśli będziesz chciała pogadać to możesz na nas liczyć.
-Ale o czym ty mówisz mamo?
-O tobie i Sebastianie.
Szklanka z herbatą roztrzaskała się po podłodze. Czy ona mówiła serio?
-Co powiedziałaś? Tobie jest  przykro?  - jak ona mogła to mówić, przecież ona tak bardzo go nienawidziła – Powinnaś się cieszyć! Tak bardzo nie popierałaś naszego związku a teraz jest ci przykro? Powinnaś być zadowolona, dopięłaś swego. Jesteś tak samo podła jak matka Seby.
Ona i tata totalnie osłupieli po tym co powiedziałam. Nie interesowało mnie to.  Zabrałam plecak, w pośpiechu założyłam kurtkę i wybiegłam z domu wpadając wprost na Wiktora.

Wiktor
       Wpadła prosto w moje ramiona a ja ją przytuliłem. Jest teraz moją dziewczyną. Zagubioną w świecie bogaczy istotą, której chce pomóc.
-Co ty tu robisz? – spytała wsiadając do mojego auta.
-Przyjechałem po swoją dziewczynę – odpowiedziałem z uśmiechem.
-Wiktor…
-Hm?
Widziałem jak chce coś powiedzieć, jak głowi się nad czymś, w końcu jednak mi nie odpowiedziała.  
-Zobaczymy się po lekcjach – powiedziałem  gdy dojechaliśmy pod szkołę.
-Nie musisz za mną czekać – próbowała się wymigać.
 Nie miałem głowy do nauki. Chciałem pomóc Tośce i Sebie i uważałem, że mój plan mógł się udać.
-Brunet – zatrzymał mnie po lekcjach Jake a po chwili dołączył do na Arek.
-Nie możesz tego robić – ostrzegł mnie Arek.
-Ale czego?
-Nie możesz udawać, że ty i Tośka jesteście parą.
-Jake, przecież to nie będzie nic udawanego – odpowiedziałem wychodząc razem z nimi ze szkoły.
-To nie pomoże Sebie. Tylko go zniszczy jeszcze bardziej – odezwał się Arek.
Nie odpowiedziałem im. Po części mieli rację. Ale oni nie wiedzieli, że ja coś czuje do Tośki, że chce ją chronić.
-Ty ją kochasz, prawda? – zapytał mnie Arek po dłuższej chwili.
-Nawet jeśli tak, to co?
-Nie zrobisz tego Sebie, nie możesz!
-Seba ją stracił. Mam czekać? Niby na co? -  nie miałem pojęcia o co im chodzi. Czepiali się mnie jakbym robił coś złego, a ja tylko chciałem być blisko Tośki.
-Skończ to, póki nie zabrnąłeś w to za daleko – ostrzegł mnie Jake i razem z Arkiem wsiedli do swoich aut i odjechali. 
        Czekałem aż Tośka skończy lekcje. Gdy wybiła 14:30 wyszła ze szkoły, skulona i wystraszona. Rozstanie z Sebą naprawdę musiało ją rozbić.
-Jak było? – zapytałem wyjeżdżając z parkingu szkoły.
-W porządku – wymamrotała.
Nie odwiozłem jej pod dom. Pojechaliśmy za to do mnie.
-Gdzie jedziesz? – spytała rozglądając się dookoła. Byliśmy na Morasku.
-Spokojnie. Jedziemy do mnie.
-Co? – zapytała przerażona.
-Pomyślałem, że możesz być głodna więc coś ci ugotuję.
-Nie musisz.
Dojechaliśmy do mojego domu. Tośka zamknęła się w sobie, ale zauważyłem, że rozgląda się z zaciekawieniem po moim domu. Zrobiłem jej herbaty i posadziłem w salonie. Sam poszedłem do kuchni by podgrzać obiad, który zrobiłem przed wyjściem do szkoły.
-Tadam! – powiedziałem przynosząc talerze z jedzeniem – Jedz.
-Wiktor ja chce ci coś powiedzieć.
-Jak zjemy.
-Nie mogę być twoją dziewczyną.
Poczułem się jakby ktoś przebił mi serce sztyletem. Spodziewałem się tego, ale nie wiedziałem, ze tak szybko do tego dojdzie.
-Jasne. W porządku – powiedziałem tylko.
-Nie Wiktor, nie jest w porządku i nie będzie. Nigdy nie będziesz dla mnie kimś więcej. Przepraszam cię.
Wyszła. Zostawiła mnie samego z dwoma talerzami jedzenia. Zostawiła mnie samego. Nie dała mi się nacieszyć naszym związkiem. Nie potrafiła mnie pokochać, tak jak ja pokochałem ją.

MIESIĄC PÓŹNIEJ(połowa marca)
Sebastian
         Ludzie mówią, że na wiosnę człowiek się zakochuje. A co jeśli jest już zakochany? Co miałem zrobić, jeśli nadal kochałem Tośkę? Jedyne co mogłem zrobić to nie robić nic. Starucha była zadowolona, że z nią zerwałem, tata nie mieszkał w domu, a ja nie wiedziałem co robić. Przyszły dziedzic wielkiej firmy nie umie wybrać pomiędzy karierą a miłością.
-Sebastian wstawaj. Za pół godziny mamy zebranie – usłyszałem zza drzwi głos matki.
Minął luty, miesiąc w którym rozstałem się z Tośką. Wszystko już minęło, nie ma już jej, nie ma nas. Ale mam ważniejsze rzeczy na głowie niż to czy ona jest czy jej nie ma. Cholera! Wmawiam sobie, że ona już się dla mnie nie liczy, ale nadal każe ją szpiegować i nie mogę przestać  o niej myśleć. Nie widziałem jej miesiąc. W związku z obowiązkami mam indywidualne nauczanie. Czasem się zastanawiam czemu to tata nie może znów prowadzić firmy, czemu nie może być tak jak kiedyś?
Słaby kontakt mam też z chłopakami. Wiem, że Arek jest z Dianą, Jake nadal podrywa dziewczyny w klubie a Wiktor ma swój świat. Wydawać by się mogło, że wszystko jest jak dawniej, ale to nie prawda. Nic już nie będzie tak jak dawniej. Nigdy. Niebawem skończę szkołę, zdam maturę i co dalej? Zostanę najmłodszym prezesem firmy, którego żona będzie kobieta której nie kocha. Cóż, prowadzenie firmy wymaga poświeceń. Byłem gotowy do wyjścia gdy do mojego pokoju wszedł Marecki.
-Auto już czeka – powiedział. Wsiadłem do limuzyny razem z matką i pojechaliśmy na Wildę gdzie  miało odbyć się kolejne ważne spotkanie. Kontrakt z tą spółką był ważny dla matki, jak każdy zresztą.Całe spotkanie trwało 2 godziny, ale zakończyło się pomyślnie.
        Gdy wracaliśmy do domu przejeżdżaliśmy obok szkoły. Na przejściu dla pieszych zobaczyłem Tośkę. Chciałem wysiąść z auta, podejść do niej i przytulić ją, ale nie zrobiłem tego. Szła z dumnie uniesioną głową, wyprostowana, pewna siebie, z uśmiechem na twarzy. Była taka jak kiedyś, jak wtedy gdy byliśmy razem.Do końca dnie nie mogłem przestać o niej myśleć. Cały czas miałem ją przed oczami. Tak cholernie za nią tęskniłem. Nie mogłem już dłużej znieść tej myśli, że ja straciłem. Chciałem jechać do niej, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że nasza matka nic nam już nie zrobi, że możemy być razem. Wiedziałem jednak, że to nie prawda. Okłamywałem sam siebie, łudziłem się, że starucha się zmieni, jednak tak się nie stało. Kładłem się spać patrząc na zdjęcie Tośki w telefonie, które zrobiłem jej kiedyś przypadkiem. Była taka uśmiechnięta i radosna, była wtedy sobą, a przede wszystkim była wtedy moją dziewczyną.

BARDZO WAŻNE

BLOG ZAWIESZONY!!!
PRAWDOPODOBNIE DO LIPCA 2014.
PISZCIE CO CHCECIE,ALE MAM NAPRAWDĘ WAŻNIEJSZE RZECZY NA GŁOWIE. KOŃCZĘ STUDIA A CO ZA TYM IDZIE MUSZĘ NAPISAĆ PRACĘ LICENCJACKĄ A POTEM JĄ OBRONIĆ. CO NIEKTÓRYM WYDAJE SIĘ,ŻE TO PIKUŚ,ALE TAK NIE JEST.
PRZEPRASZAM WSZYSTKICH KTÓRZY CZEKALI, 
DZIĘKUJE WSZYSTKIM KTÓRZY SĄ I BYLI,KTÓRZY CZYTALI 
I KOMENTOWALI.
DZIĘKUJE WAM ZA WSZYSTKO <3



P.S W RAZIE CZEGOKOLWIEK PISZCIE NA FANPAGE!

Ostatnia aktualizacja 29.10.2013

Rozdział czterdziesty trzeci

Tośka
     Przetarłam oczy ze zdumienia z nadzieją, że mam omamy i Jake zniknie jednak tak się nie stało. Prędzej uwierzyłabym w UFO niż w jakiekolwiek dobre intencje tego człowieka. On nienawidził mnie i dobrze wiedziałam dlaczego. Uparcie twierdził, że zniszczyłam przyjaźń pomiędzy nim a Sebą co akurat było największą głupotą na świecie, bo Sebastian miał tylko ich- Wiktora, Arka i Jake’a i nawet gdyby walił się świat jeden skoczyłby w ogień za drugim. Nie obwiniałam się więc bo nie miałam za co.
-Możemy pogadać? – podszedł do mnie i zmierzł wzrokiem. Czuć od niego było kuszący zapach drogich perfum. Jake był przystojny, gdy chciał potrafił być dżentelmenem. Wiedziałam jednak, że potrafi być jeszcze raz gorszy niż Sebastian. Miał cięty język i znajomości na przestępczym rynku, jednak mało kto o tym wiedział. Nie bałam się go, bo nic mi nie mógł zrobić, tylko ze względu na Sebastiana.
-Nie mamy o czym rozmawiać – powiedziałam i skierowałam się w stronę Grunwaldzkiej. On jednak szedł za mną i zagrodził mi drogę.
-Chodzi was. O ciebie i Sebastiana.
-Jakby cię to interesowało – odpowiedziałam. Wyminęłam go i poszłam dalej. Jake nie odpuszczał i szedł nadal za mną i poczułam jak łapie mnie za nadgarstek przez co musiałam się zatrzymać.
-Puść mnie – wycedziłam przez zęby i nie obracając się do niego.
-Chcę tylko pogadać.
-Zostaw mnie w spokoju! – wyrwałam się z jego uścisku, do oczu zaczęły napływać mi łzy, ale przecież nie mogłam się przed nim rozpłakać.
-Tośka do cholery  chce wam pomóc! Nie odstawiaj szopek!
-Teraz chcesz pomóc? Teraz? Co tym razem kombinujesz? Teraz ty chcesz mnie upokorzyć, zrobić ze mnie ofiarę?
-Przestań już!...Chodź, podrzucę cię do szkoły.
-Prędzej umrę niż wsiądę z tobą do jednego auta – odpowiedziałam i już miałam odejść gdy usłyszałam jedno słowo, które zmieniło cały mój pogląd o Jake’u Potockim.
-Przepraszam – powiedział skruszony. Nie wiedziałam czy mu wierzyć czy nie. Zresztą co ja miałam do stracenia? Chciał pogadać, okej w porządku niech mu będzie. Nie mieliśmy o czym rozmawiać, ale skoro się uparł to nie miałam wyjścia.
-Pogadamy po szkole. Czekaj na parkingu – odpowiedziałam i odeszłam nie czekając aż mnie znów zatrzyma. Szłam do szkoły zastanawiając się czemu Jake tak nagle stał się taki miły dla mnie. Takie zachowanie do niego nie pasowało. Przez całe liceum zdążyłam go poznać i dobrze wiedziałam jaki jest. Nigdy nie pokazywał swojej drugiej, tej dobrej strony, ale wiedziałam że takowa istnieje. Doszłam do wniosku, że naprawdę musiało mu zależeć na rozmowie ze mną skoro przyjechał aż pod mój dom.
     Gdy dotarłam pod szkołę nie spodziewałam się, że wszyscy będą już wiedzieć o moim rozstaniu z Sebastianem. Dziewczyny patrzyły się na mnie krzywo, wytykały palcami, śmiały mi się prosto w twarz i obgadywały. Każdy uczeń tej durnej szkoły gapił się na mnie gdy przechodziłam przez korytarz, pod klasą wszyscy nagle umilkli na mój widok. Radziłam z tym sobie już wcześniej, ale teraz to bolało. Nie mam pojęcia jaką wersję zdarzeń znają, ale zapewne inną niż ta prawdziwa.
Zadzwonił dzwonek i dopiero teraz dotarło do mnie, że pierwsza lekcja to matematyka  na której siedzę z Sebastianem. Nie byłam pewna jak długo tam wytrzymam, w tej klasie, z tymi ludźmi, z nim, który będzie tak blisko a jednak tak daleko.

Sebastian
    Niczym  ptak uwięziony w klatce, tak samo ja zostałem uwięziony w szponach własnej matki. Bezradny, bezsilny, na próżno próbujący wyrwać się spod jej rządów. Nawet powrót taty nie mógł mnie wyzwolić spod kontroli staruchy. Wiedziałem jedno, skoro nie mogę być z Tośką muszę ją chronić w inny sposób. To, że się rozstaliśmy wcale nie oznaczało, że matka odpuści tak łatwo. Nie mogłem od tak pozostawić Tośki bez ochrony. Kazałem więc Mareckiemu żeby wysłał któregoś ze swoich zaufanych ludzi by śledził Tośkę. To był jedyny sposób bym wiedział, czy jest bezpieczna.
       Wiedziałem, że w tej szkole wieści szybko się rozchodzą, ale nie wiedziałem, że aż tak. Ledwo wszedłem do budynku już wiedziałem, że cała szkoła żyje rozstaniem moim i Tośki. Dla tej społeczności moje życie prywatne było czymś bez czego nie potrafili żyć, karmili się informacjami na mój temat.
-Mówiłyśmy ci, że ta biedaczka cię zrani – z takim tekstem podeszła do mnie grupa dziewczyn i zatarasowała mi drogę.
-Nic wam do tego – wycedziłem wściekły i odepchnąłem je idąc pod klasę. Cała szkoła aż szumiała od plotek na temat mojego zerwania, nie mieli własnego życia zajmowali się moim.
      Pod klasą zastałem już Tośkę. Nawet na mnie nie spojrzała gdy przyszedłem. Znów zachowywała się jak dawniej, jak szara myszka, dziewczyna nie potrafiąca się odnaleźć. Tak jak ustaliliśmy, mieliśmy wrócić do poprzednich relacji, do tych sprzed kilku tygodni gdy jeszcze nie wiedziałem jak bardzo zakocham się w Tośce. Do cholery! To nie było możliwe. Chciałem do niej podejść, przytulić ją, powiedzieć, że wszystko się ułoży ale w ostatniej chwili zatrzymał mnie Jake. Po chwili przyszła nauczycielka i weszliśmy do klasy. Siedzenie z Tośką w jednej ławce doprowadzi mnie do szaleństwa. Będę tak blisko niej a jednak tak daleko. Musiałem jednak wytrzymać. Ignorowałem ją jak tylko to było możliwe.
-Przepraszam – odezwała się nagle i wstała. Cała klasa łącznie ze mną wlepiła w nią oczy – Czy mogę się przesiąść do pierwszej ławki? Słabo stąd widzę.
-Proszę, ale wolne miejsce jest tylko u Potockiego – powiedziała nauczycielka. Tośka zabrała swoje rzeczy i przesiadła się do pierwszej ławki, obok Jake’a. Nie mogłem tego dłużej znieść. Zabrałem swoje rzeczy i jak gdyby nigdy nic wyszedłem z lekcji. Nauczycielka nic sobie z tego nie zrobiła. Miałem ochotę rozwalić wszystko co mnie otaczało, ławki i gablotki szkolne. Było mi wszystko jedno. Nie mogłem tego dłużej znieść. Nie mogłem, nie potrafiłem. Chciałem tylko zaznać szczęścia a w zamian     otrzymałem cierpienie.

Jake
       Tośka męczyła się w szkole. Nie współczułem jej, bo to po części jej samej wina, ale zachowanie całej szkoły musiało być ponad jej uczucia. Nie przepadałem za nią. Obwiniałem ją za rozpad naszej przyjaźni z Sebastianem, ale chyba tak naprawdę to nie lubiłem biedaków. Są tacy zwyczajni,  bez koloru i rozrywek w życiu. Tośka tu nie pasowała. Ona była i jest zwyczajną, szarą myszką, która nie może się połapać w tym świecie i może dobrze bo nikt jej tu nie zapraszał.
Wystarczył telefon od Wiktora, że Seba i Tośka zerwali bym zmienił do niej nastawienie. Znałem powód-matka Seby, okrutna i bezwzględna kobieta, najgorsza ze wszystkich matek. Gdy Seba wrócił do Polski spotkałem się z nim i wtedy zobaczyłem co się z nim stało. Nie był sobą. Starał się zachowywać tak jak zawsze, ale to go przerosło. Dotarło do mnie, że on ją naprawdę kocha, że naprawdę są sobie pisani. Nigdy nie wierzyłem w taką miłość, ale chyba pora zacząć.
        Pojechałem pod jej dom z nadzieją, że porozmawiamy. Wiedziałem, że jest wredna, ale nie myślałem, że aż tak. Nie chciała mi poświecić kilka minut, chyba zapomniała z kim rozmawia. Ale to wtedy coś we mnie ugięło się przed jej niewinnością i niespodziewanie słowo „przepraszam” wypłynęło z moich ust. Za co ja ją mogłem przeprosić? Za to co zrobiłem jej w szatni? Za to, że jej nie lubiłem? Obiecała, że porozmawiamy po szkole, ale nadal nie chciała ze mną do niej jechać więc nie nalegałem.
To co zastałem w szkole, to jakaś paranoja. Cała szkoła wiedziała o ich zerwaniu, każdy o tym mówił, każdy o tym wiedział, nawet nauczyciele. To jakiś obłęd. Popularność Sebastiana jednak była ogromna i on sam dobrze o tym wiedział.
        Na matematyce Tośka przeszła samą siebie przesiadając się do pierwszej ławki, do mnie. Złość, która obudziła się w Sebastianie była widoczna na kilometr. Tośka jednak nic sobie z tego nie robiła. Wysłałem sms-a do Arka i Bruneta by któryś z nich zerwał się z lekcji i poszedł pilnować Seby. Wieczorek gdy jest wkurzony jest w stanie pobić człowieka aż na śmierć. Do końca dnia jednak Sebastian nie pojawił się w szkole a tłumy uczniów drwiły i wytykały Tośkę palcami.
Po lekcjach tak jak się umówiliśmy czekałem na Tośkę na parkingu.  Długo kazała na siebie czekać. Gdy w końcu wyszła ze szkoły wyglądała jak chodząca śmierć- blada i smutna. Choć był już początek marca na dworze nadal było zimno.
-Wsiadaj – powiedziałem i otwarłem jej drzwi do auta.
-To czego chcesz? – spytała bawiąc się rękawiczkami.
-Musisz wrócić do Sebastiana – powiedziałem.
-Jake naprawdę cię to w ogóle obchodzi? Mój związek z Sebą?
-Czy ty nie widzisz co się z nim dzieje? – zapytałem.
-Nie mam to wpływu Jake – powiedziała spokojnym, ale smutnym głosem.
-Tośka…Tośka ja wiem, że nie darzysz mnie sympatią, ale gdy widzę Sebastiana w takim stanie to krew mnie zalewa, że nie mogę nic z tym zrobić.
-A kto ci broni? Pogadaj ze swoimi koleżkami żeby się tym zajęli.
-Daruj sobie. To przez ciebie Seba cierpi.
-Co powiedziałeś? – oburzyła się.
-To wszystko twoja wina! Rozkochałaś go w sobie, sprawiłaś, że się zmienił, że stał się inny. Gdyby nie ty…
-Spędziłam z nim trzy lata w tej samej klasie – przerwała mi - Jak możesz mnie o coś takiego obwiniać. Równie dobrze możesz obwiniać słońce, że zachodzi mimo, że robi to od wieków.
-Kłócicie się jak stare, dobre małżeństwo – usłyszeliśmy nagle głos Wiktora, który wsiadł z tyłu.
-Odwal się – ostrzegłem go.
-Muszę wracać do domu – powiedziała Tośka i chciała wyjść, ale zablokowałem jej automatycznie drzwi. Spojrzała się na mnie groźnie. Zauważyłem, że na widok Bruneta jeszcze bardziej się speszyła.
-Wiem jak sprawić żeby Seba znów do ciebie wrócił – powiedział Wiktor.
-Nie ma żadnego sposobu by przekonać jego matkę.
-Sebastian nadal jej pod jej wpływem. Jeśli wzbudzisz w nim zazdrość w końcu się postawi matce – mówił Brunet. Tośka gapiła się na budynek szkoły.
-Chcesz ją wyswatać  kimś innym? – zapytałem zaskoczony tym jego dziwnym pomysłem, który miał bardzo małe szanse na zrealizowanie się.
-Brunet chyba ci na mózg padło. Nie zwiążę się z nikim innym. Nie chcę wzbudzać zazdrości w Sebie. Nie chce żeby zdarzyło się to co dziś. Nie chce w ogóle do tego wracać. Jake wypuść mnie.
-Zaufaj mi Tośka. To jest najlepszy pomysł jak na razie. Może z czasem wymyślimy coś lepszego.
Oboje na nią spojrzeliśmy. Widziałem jak rozważa słowa Wiktora. Wahała się, ale w końcu podjęła decyzję.
-To czyją mam być dziewczyną? – zapytała.
-Moją – odpowiedział Brunet.

Rozdział czterdziesty drugi

W poprzednich rozdziałach: Sebs zabiera Tośkę do Florencji. Szantażowany przez matkę zrywa z dziewczyną. Tośka odnajduje ojca i leczy złamane serce u boku Wiktora, który przyleciał do Florencji by zająć się Tośką. W tym samym czasie Diana zgadza się zostać dziewczyną Arka.

Diana
        Powiedziałam rodzicom Arka, że jestem jego dziewczyną. Musiałam to zrobić, dłuższe ukrywanie naszego związku mogło źle się skończyć. Spodziewałam się, że zrobią mu awanturę a mnie wygonią, ale ku mojemu zaskoczeniu nic takiego nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie poprosili bym została na obiedzie. Udaliśmy się do jadalni a chwilę później zjedliśmy w ciszy wspólny posiłek. Jak byśmy byli rodziną czy coś w tym stylu. Gdy służący przynieśli deser myślałam, że pęknę z przejedzenia, ale nie mogłam przecież odmówić. Dopiero co zaskarbiłam sobie państwa Wierzbickich więc muszę dalej tak trzymać. Jedliśmy pudding czekoladowy gdy mama Arka zwróciła się do mnie:
-Powiedz nam coś o sobie – spojrzała na mnie swoimi czarnymi jak smoła oczami i czekała na moją odpowiedź. Cała moja odwaga gdzieś nagle uleciała i nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. Arek kopnął mnie nogą pod stołem co oznaczało, że mam się w końcu odezwać.
-Czym się zajmują twoi rodzice? Ile zarabiają? – zapytał tata Arka. Modliłam się żeby żadne z nich nie zadało tego pytania, ale jak widać moje modlitwy nic nie pomogły. Opuściłam głowę wpatrując się w  pucharek z puddingiem. Próbowałam zebrać w sobie odwagę by coś powiedzieć, by cokolwiek z siebie wyrzucić. Czułam wzrok państwa Wierzbickich na sobie. „Raz, dwa, trzy. To tylko zwykli normalni rodzice. Przecież nic mi nie zrobią” – dodawałam sobie otuchy. Spojrzałam na Arka, w jego oczach widziałam ból. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nasz związek nie zależy tylko od niego, ale też i ode mnie. Wróciła odwaga Diany Milewskiej. Odsunęłam krzesło, wstałam i patrząc na jego rodziców zaczęłam mówić, to czego zapewne nie chcieli usłyszeć.
-Moja mama pracuje na lotnisku, zarabia tyle, że na życie jeszcze nam starcza. Tata mieszka we Florencji, co tam robi nie mam pojęcia. Nie jestem bogata.  Zapewne nie taką dziewczynę chcieli państwo dla swojego syna, ale proszę mi wybaczyć jeśli państwa urażę, status społeczny w naszym przypadku nie ma znaczenia. Jestem biedną, nic nie znaczącą w tym świecie dziewczyną, która całkiem przypadkiem znalazła się w tym świecie, ale... - zawahałam się - Kocham Arka. Jeśli państwo nie zgodzą się na nasz związek proszę mi to powiedzieć tu i teraz.
Zaskoczona własnymi słowami usiadłam z powrotem na krzesełku i bawiłam się serwetką. Cisza, jaka zapadła była okropna. Rodzice Arka coś szeptali a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię, po tym co powiedziałam. Co ja sobie myślałam? Że jego rodzice od tak zgodzą się na nasz związek? Nie, to było niemożliwe. Byli zbyt dumni, żeby to zrobić.
-W porządku. Niech tak będzie – powiedziała pani Wierzbicka wstając od stołu. Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji.
-Mamo, Diana mówiła poważnie. Nie rób sobie z tego żartów – odezwał się po raz pierwszy Arek stając  jednocześnie w mojej obronie.
-Arek wiesz, że matka nie żartuje z takich sytuacji. – skarcił go ojciec.
-Powiedziała wam, kim jest. Nie jest bogata, nie ma nawet porządnego telefonu czy ciuchów. Czy to wam naprawdę nie przeszkadza?
-A tobie to aż tak bardzo przeszkadza? – zapytała matka.
-Gdyby mi to przeszkadzało, nie było by jej tutaj.
-Synku, posłuchaj – pani Wierzbicka nagle złagodniała i na jej twarzy pojawił się uśmiech – Dopóki jesteście szczęśliwi nie możemy wam stanąć na drodze. Rób co chcesz. Od dziś odpowiadasz sam za siebie.
-Czy to znaczy, że nie mogę na was liczyć?
-Nie. Możesz na nas liczyć, zawsze i wszędzie. Ty Diano też. Czuj się w naszym domu jak u siebie i nie wstydź się prosić Arka o pomoc, to dobry chłopak – mówił pan Wierzbicki.
-Dddobrze – wydukałam z siebie nie mogąc pojąć zachowania państwa Wierzbickich. Rodzice Arka wyszli zostawiając nas samych. Chłopak przytulił mnie mocno.
-Przepraszam, że musiałaś przez to przejść. Nie wiedziałem, że do tego dojdzie Di.
-Żartujesz sobie? – strach odszedł i znów byłam tą samą Dianą – Mówiłeś, że są surowi i okropni.
-Bo są, Di. Nie wiem co za szopkę odstawiają, ale nie ufam im ani w to co mówią.
-Arek to twoi rodzice. Nie dostrzegłam aby kłamali w kwestii naszego  związku. Jesteś naprawdę przewrażliwiony.
Odsunął mnie od siebie i spojrzał mi prosto w oczy.
-Właśnie dlatego, że to są moi rodzice nie ufam im – powiedział.
-Jak chcesz. Może jednak powinieneś im trochę zaufać, nie są tacy źli. A teraz odwieź mnie do domu – powiedziałam i poszłam założyć kurtkę i buty. 
Przez całą drogę do domu Arek nie odezwał się ani słowem. Pocałował mnie na pożegnanie i bez słowa odjechał. Nie mogłam mu pomóc. Wiedziałam jedno, jeśli nie ufał swoim rodzicom może nie ufać także mnie.

Sebastian
      Jestem dupkiem, rozpieszczonym bachorem, który ma wszystko czego chce,władzę, styl, pieniądze, ale nie ma jej. Nie mam osoby na której najbardziej mi zależy, nie mam Tośki, nie mam tej dzięki której poznałem miłość, nie mam już nikogo.
     Ja i tata siedzieliśmy w salonie i czekaliśmy na staruchę, bo oczywiście jej nie było. Byliśmy sami. Tata siedział naprzeciwko mnie. W jasnym świetle dostrzegłem jak bardzo się zmienił. Jego twarz pokrywały zmarszczki a dłonie wyglądały na zmęczone od pracy. Nie mogłem uwierzyć, że znów jest ze mną, że mam go przy sobie, jak dawniej. Tylko on mógł postawić się matce i nakłonić ją do zmiany  decyzji. Nie wiem do dziś co takiego tata miał w sobie, że matka przed nim stawała się uległa. Ale to działało w dwie strony bo on też ulegał matce. Opowiedział mi wszystko. Cała historię, co się stało, czemu wyjechał, dlaczego stało się tak a nie inaczej. Teraz gdy znałem prawdę łatwiej mi było mu wybaczyć. Nadal jednak czułem do niego żal, że zostawił mnie i Milenę pod opieką staruchy. Dorastałem bez niego, nie było go wtedy gdy najbardziej go potrzebowałem.
     Usłyszeliśmy głos Mareckiego i po chwili do salonu weszła matka. Jak zawsze dumna, chłodna i pewna siebie.  Widok ojca wcale jej nie zdziwił. Usiadła w fotelu, uśmiechnęła się drwiąco i popatrzyła to na mnie to na tatę.
-Wiedziałem, że przyleciałeś – zwróciła się do ojca.
-Nie dziwi mnie to – odparł tata bawiąc się pustą szklanką po soku.
-Jaki jest powód twego przybycia? – ton jej głosu nadal był oziębły. Nie cieszyła się z powrotu ojca. Dotarło do mnie, że matka nigdy nie kochała ojca. Nigdy nie wypowiadała się o nim jak o mężu, jak o kimś kogo kocha. Moja matka była potworem bez uczuć. Nigdy nie kochała niczego, prócz pieniędzy.
-Nie powinnaś mieszać się w życie Sebastiana. Nie pozwolę byś zrobiła mu to samo co Milenie – zaczął tata.
-Jesteś żałosny. Przyleciałeś tylko po to? Jeśli tak to wracaj, marnujesz swój czas – uśmiechnęła się drwiąco i zwróciła się do mnie – Widzę, że w końcu przejrzałeś na oczy.
-Co masz na myśli? – spytałem choć dobrze wiedziałem o co jej chodzi.
-Dobrze wiesz. Ta dziewucha tylko mieszała ci w głowie.
-Nie mów tak o niej!
-I po co ten gniew? Przecież to już skończone, nieprawdaż? – powiedziała drwiącym tonem.
-Nie masz prawa wtrącać się do mojego życia! – uniosłem się.
-Przecież już dawno to zrobiłam – zaśmiała się sztucznie.
Zacisnąłem pięść i uderzyłem  nią z całej siły w stolik. Miała rację. Wtrąciła się już do mojego życia, namieszała w nim i sprawiła, że rozstałem się z Tośką.
-Musiałaś mu to robić? – zapytał tata.
-Miałam pozwolić żebyśmy  przez jakąś biedaczkę stracili kilka ważnych kontraktów? Miałam pozwolić żeby mój syn umawiał się z tą dziewuchą?
-Nie zależy ci na jego szczęściu? – mówił dalej tata. Byłem zbyt wkurzony żeby ciągnąć tą awanturę.
-Będzie szczęśliwy jeśli będzie miał pieniądze.
-On nie jest tobą! – teraz to tata się uniósł.
-Jesteście śmieszni, naprawdę. Jeśli to wszystko co macie mi do powiedzenia to żegnam was, mam spotkanie – powiedziała starucha i wyszła.
Złość we mnie szalała. Rzuciłem pustą szklanką ojca i rozbiłem ją o ścianę. Rozsypała się w drobny mak.
-Sebastian! – upomniał mnie ojciec. Podszedł do mnie i próbował uspokoić, bym znów czegoś nie rozbił. Tata mnie przytulił. W tej samej chwili poczułem się bezsilny. Nie mogę nic zrobić, by znów być Tośką, nie mogę nic zrobić by ją uszczęśliwić, mogę tylko patrzeć jak jest szczęśliwa beze mnie.

Tośka
       Nasza miłość była jak chwast, który rośnie tam gdzie chce, kiedy chce i jak chce nie pytając nikogo o zgodę. Rośnie, jest wolny, ale zawsze znajdą się osoby, które będą chciały go wyrwać. Tak było z naszą miłością. Zakiełkowała w szkole według zasad Sebastiana,  zakochał się we mnie nie pytając mnie o zgodę. Jego miłość do mnie rosła, była wolna, ale jego matka to wszystko zniszczyła.
     Tak naprawdę pomiędzy nami nigdy nie było miłości. Udawane uczucie, które nie miało prawa powstać. Uczucie które zabijało, spojrzenie które raniło, słowa które krzywdziły. Mój związek z Sebastianem Wieczorkiem był chwilą, którą chce wymazać z pamięci.
     Nie usłyszałam tego od niego, ale wiedziałam, że boi się matki, że to ona stoi za naszym rozstaniem. Zrozumiałam to jeszcze we Florencji. Seba nie musiał nic mówić. Skoro jego matka była zdolna do tego żeby wynająć kogoś do wybicia szyb w moim domu, była zdolna do wszystkiego. Sebastian mnie ostrzegał, opowiadał jaka była, ale ja w to nie wierzyłam. Teraz zaczęłam. Ale wiedziałam, że w ten sposób one chce mnie ochronić przed tym co jego matka mogła zrobić mi albo Dianie.
    Zrobiło się późno. Rodzicie nadal rozmawiali a ja nie wyobrażałam sobie, że jutro mam iść do szkoły, że mam żyć tak jak gdyby pomiędzy mną a Sebą nic nigdy nie było. To nie było możliwe. Wbrew wszystkiemu moje serce tęskniło za Sebastianem. Nie chciałam by to była prawda, ale chyba coś zaczęłam czuć do niego. Bo czy gdybym nic nie czuła płakałbym po naszym rozstaniu? Czy gdybym nic nie czuła martwiłabym się o niego? Czy gdybym nic nie czuła tęskniłabym za nim? Cholera! Naprawdę się w nim zakochałam. Pokochałam człowieka, który w środku jest jeszcze małym chłopcem nie potrafiącym wyrażać uczuć, pokochałam Sebastiana, ale nie jego pieniądze, pokochałam go bo jest inny niż naprawdę. Jest bogaty i wredny, ale gdy się trochę go pozna można powiedzieć, że prócz wad ma naprawdę sporą listę zalet.
    Usłyszałam podjeżdżające auto i szybko pobiegłam do kuchni w nadziei, że to Sebastian. Ale to tylko Arek przywiózł Dianę. Omal nie przykleiłam się do szyby gdy zobaczyłam jak się namiętnie całują na pożegnanie. Taki pocałunek mógł znaczyć tylko jedno: moja siostra i Arek są parą. Trochę mi ulżyło i w sumie się cieszyłam, bo Arek naprawdę stawał na głowie, żeby Di została jego dziewczyną i w końcu mu się udało. Stałam przy oknie dopóki do domu nie wparowała uśmiechnięta od ucha do ucha moja kochana siostrzyczka. Nuciła coś pod nosem, a na mój widok omal nie umarła.
-Tośka!!! – krzyknęła i rzuciła mi się w ramiona. Jej uścisk był jedną  tych rzeczy za którą tęskniłam – Kiedy wróciłaś? Czemu mnie nie uprzedziłaś? Jak było? Jak ci się żyło we Florencji? Jak ci się układa z Sebastianem? – posadziła mnie na kanapie i zaczęła zadawać milion pytań na różne tematy, ale na ten jeden-na temat taty – nic nie chciała wiedzieć. Byłam zbyt zmęczona by dziś jej mówić o mnie i Sebie, więc postanowiłam jej powiedzieć.
-Odnalazłam tatę. Rozmawia z mamą.
Nic nie powiedziała. Zerwała się z kanapy i pobiegła do sypialni rodziców. Jej piski radości słyszało chyba całe osiedle. Jej radość mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że weźmie tatę w krąg pytań a potem zamieni się w obrażoną na niego córeczkę jednak nic takiego nie nastąpiło. Cieszyła się jak dziecko z nowej zabawki. Ja też się cieszyłam. Ta część serca, która została naprawiona przez przyjazd Wiktora też się cieszyła choć wiem, że wcale nie dawałam tego po sobie znać. Stałam w korytarzu i widziałam jak Di siada obok taty a on gładzie ją po głowie, jakby znów była małą dziewczynką. Nie zauważyłam kiedy mama wyszła z pokoju dopóki nie usłyszałam jej głosu z salonu.
-Tośka – zawołała mnie. Usiadłam obok niej wpatrując się we własne palce i czekając aż rozpocznie się awantura – Nie byłaś na żadnej wycieczce klasowej, prawda?
-Nie mamo, nie byłam. Ale nie pojechałam do Włoch specjalnie żeby odnaleźć tatę.
-Wiem. Wszystko mi powiedział.
-Jak to wszystko? – jeśli tata jej powiedział, że zerwałam z Sebastianem…
-Powiedział, że Sebastian cię tam zabrał na wycieczkę.
-Na wycieczkę? …Tak, na wycieczkę – czemu jeszcze nie zaczęła na mnie krzyczeć? Przecież tak bardzo nie chciała bym odnalazła ojca – No dalej. Już możesz zacząć awanturę o to, jaką niedobrą córką jestem.
Nie odpowiedziała. Przytuliła mnie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu mnie przytuliła.
-Przepraszam – wymamrotała po cichu – Przepraszam za to przez co ty i Diana musiałyście przejść. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczycie.
Jak na jeden dzień miałam zbyt dużo wrażeń. Nie spodziewałam się wielu rzeczy a już na pewno takiego zachowania mamy.
-Jestem zmęczona. Muszę iść spać. Dobranoc mamo – powiedziałam tylko. Poszłam do łazienki, wzięłam ciepłą kąpiel i położyłam się spać.
Punkt siódma zadzwonił budzik. Wiedziałam co mnie dziś czeka w szkole, ale nie mogłam opuszczać lekcji. Lada chwila będę pisać maturę. A skoro już jest marzec to prawdziwa nauka dopiero się zacznie. Zajrzałam do Di, która jeszcze spała, potem do sypialni rodziców. Tata spał a mamy nie było więc szła na ranną zmianę do pracy. Umyłam zęby, związałam włosy w kucyk, spakowałam trochę książek, założyłam kurtkę i buty i po cichu by nikogo nie budzić zamknęłam drzwi. Wiedziałam, że nie będzie mi łatwo, bo w szkole zapewne każdy już wiedział, że Sebastian się ze mną rozstał.
-Masz chwilę? – usłyszałam znajomy męski głos z ulicy. Spojrzałam w tamtą stronę. Stał tam on, oparty o płot sąsiada. Przefarbował włosy na blond i w sumie w tym kolorze było mu lepiej. Stałam na chodniku i nie mogłam uwierzyć, że ten który tak bardzo mnie nienawidził, że Jake Potocki zjawi się pod moim domem.