Rozdział czterdziesty pierwszy

Sebastian
      Unikanie jej było najlepszym sposobem by ją chronić. Minęły dwa tygodnie odkąd zerwaliśmy. Najgorsze dwa tygodnie mojego życia. Nie mogłem jednak zapomnieć po co tak naprawdę tu przyjechałem. Podpisałem trzy bardzo ważne kontrakty z włoskimi firmami. Starucha była zadowolona a ja w końcu mogłem wrócić do Polski.
Wariowałem bez Tośki, nie byłem sobą gdy nie było jej w pobliżu. Ciągle mi coś nie pasowało, gdybym mógł zabiłbym wszystkich dookoła. Moja wściekłość sięgnęła zenitu, gdy Marecki opowiadał mi jak widział Tośkę spacerującą z Wiktorem. To, że kazałem opiekować mu się Tośką nie znaczyło, że musiał tu przyjeżdżać. Był moim przyjacielem, ale jeśli chodziło o nią byliśmy wrogami. Wiedziałem, że Tośka domyśla się dlaczego zerwaliśmy, ale nie mogłem jej sam tego powiedzieć. To by ją nie tylko jeszcze bardziej zdenerwowało, ale wtedy odsunęła by się ode mnie na zawsze. W moim ciele panowała złość, popadałem w szaleństwo a każdy kto stanął mi na drodze mógł zginać.
    Spędziłem we Florencji trzy tygodnie, ale ani razu nie widziałem się z ojcem. Nie mogłem stąd wyjechać nie spotykając się z nim. Tośka poznała swojego tatę i mieszka u niego, choć wiem, że Brunet oferował jej pokój w hotelu, ale ona odmówiła. Miałem dziś wracać do Polski, więc nie miałem za dużo czasu by zobaczyć się z tatą. Zacząłem się zastanawiać czemu Tośka nie wróciła do Polski, ale przypomniałem sobie, że nie ma ze sobą dokumentów. Zostawiła wszystko w hotelu, tego dnia gdy się rozstaliśmy. Nie wróciła po nie a jej ich nie oddałem, w sumie nie wiem dlaczego.Marecki wszedł do pokoju i powiedział, że auto już gotowe. On rozumiał. Wiedział co czuję po zerwaniu z Tośką, znał prawdziwy powód mojej decyzji. Nie powiedział nic matce i za to go szanowałem. Choć był jej prawą ręką były sprawy, o których nigdy jej nie powiedział.
    Dotarliśmy pod kamienicę w której mieszkał mój ojciec. Nic zwyczajnego, prosta, typowa włoska kamienica, z balkonem na którym stały kwiaty. Z otwartego okna dało się słyszeć muzykę, jednak nie rozpoznałem tego utworu. Wszedłem po schodach na pierwsze piętro, zapukałem i czekałem. Byłem sam. Kazałem Mareckiemu i kierowcy nie czekać na mnie. W kieszeni od spodni miałem dokumenty dla Tośki. Denerwowałem się. Spotkanie z ojcem po latach może zmienić wiele rzeczy, ale wiele spraw też może się skomplikować. Drzwi otwarła mi Tośka. Zamurowało ją gdy mnie zobaczyła. Nie powiedziała ani słowa. Wpatrywała się we mnie jakbym był nie wiadomo kim.
-Tośka kto tam? – usłyszałem głos z wnętrza mieszkania.
-Nikt taki – odpowiedziała słabym głosem.
-Mogę wejść? – zapytałem.
-Po co?
-Dobrze wiesz po co.
Wyszła na zewnątrz zamykając za sobą drzwi.
-Nie wpuścisz mnie? – jej zachowanie było dla mnie dziwne. Nie widziałem jej dwa tygodnie a wyglądała jak inna dziewczyna. Lekko opalona, włosy związane w warkocz , oczy pełne uśmiechu i letnia sukienka, ale żadna z tych którą jej kupiłem. Czy randki z Wiktorem tak bardzo ją zmieniły? Czy może spotkanie z ojcem tak na nią wpłynęło?
-Przyszedłem zobaczyc się z ojcem – powiedziałem.
-To idź. Nie zatrzymuje cię.
-To należy do ciebie – podałem jej dokumenty – Dziś wracam do Polski.
-Po co mi to mówisz?
Jej zachowanie coraz bardziej działało mi na nerwy, irytowała mnie.
Otwarła drzwi i zaprosiła do środka.
-Tośka kto przyszedł? – usłyszałem męski głos, ale inny niż poprzedni.
-Sam zobacz – wepchnęła mnie do pokoju gdzie przy stole siedziało dwóch mężczyzn, a jeden z nich był moim ojcem.
Spojrzałem na tatę, który nie mógł przestać się na mnie patrzeć. Odnalazłem go. Po tylu latach jego nieobecności w domu w końcu go odnalazłem. Cieszyłem się, ale nie mogłem dać tego po sobie poznać. Mój tata wstał, podszedł do mnie i przytulił mnie.
-Synku – wyszeptał mi do ucha.
-Tato – od dziesięciu lat czekałem, żeby po raz kolejny tak do niego powiedzieć.
Nie wiem ile czasu spędziłem na rozmowie z ojcem, ale spotkanie z nim bardzo mi pomogło. Nalegał bym został na kolacji choć ja nie chciałem, ze względu na Tośkę. O tym też mu powiedziałem. Chciał wiedzieć wszystko co się u mnie wydarzyło, więc powiedziałem mu nie pomijając żadnych szczegółów.
-To kiedy wracasz? – spytał mnie podczas kolacji pan Milewski uważnie mi się przyglądając. Czułem, że wie wszystko na temat mój i Tośki.
-Dziś przed północą mam samolot do Polski.
-To świetnie się składa – powiedział mój tata.
-Dlaczego?
-Bo lecimy z tobą.

Diana
    Czułam się jak księżniczka. Arek rozpieszczał mnie aż nadto. Lubiłam gdy się mną opiekował, ale nadal wkroczenie do jego świata było dla mnie czymś nowym. Zabierał mnie do drogich restauracji na obiady i przyjeżdżał codziennie pod szkołę. Ten moment gdy spadał w przepaść pokazał mi co stanie się z Arkiem jeśli nie dam mu szansy, jeśli nie dam nam szansy. Na szczęście wszystko potoczyło się inaczej i teraz oboje jesteśmy razem.
   Początek marca a Tośka jeszcze nie wróciła. Od tygodnia nie mam od nich żadnych wieści, ani Arek od Seby. Po wizycie pani Wieczorek mama stała się jeszcze bardziej dziwna niż przedtem. Nie odzywa się do mnie, mało je za to dużo pracuje. Oby Tośka wróciła jak najszybciej, może ona jakoś wpłynie na mamę.
   W rezydencji państwa Wierzbickich było naprawdę przytulnie choć za każdym razem przebywając tam czułam się dziwnie. Nadal nie przyzwyczaiłam się do luksusu jakim opływało to miejsce. Znałam już całą służbę i wiedziałam kto i czym się zajmuje. Arek poszedł się przebrać a ja postanowiłam zajrzeć do kuchni w której przygotowywano obiad. Pachniało tam najróżniejszymi daniami aż sama zrobiłam się głodna. Wszystko układało się jak najlepiej, prócz jednej rzeczy. Arek nadal ukrywa mnie przed swoimi rodzicami. Wiem, że musi tak robić, ale powoli zaczyna mnie drażnić to, że musi udawać, że nie ma dziewczyny. Czuję się wtedy okropnie. Wiem, że tak musi, ale boję się, że dłużej tego nie wytrzymam.
-Diana! – usłyszałam jego głos z jadalni i szybko tam pobiegłam i to był błąd. W tej samej chwili do pomieszczenia weszli jego rodzice. Widziałam ich już kilka razy, ale tylko przelotnie, gdzieś na ulicy. Pan Wierzbicki miał na sobie czarny garnitur i czarny krawat, na nosie okulary a w dłoni wypasiony telefon marki super-ekstra. Pani Wierzbicka ubrana zaś była w czerwoną spódnicę do której założyła czerwoną marynarkę a pod nią białą bluzkę. Na nogach oczywiście czerwone obcasy. Włosy związała w kok a na twarz założyła tyle makijażu, że mi by na cały tydzień starczyło. Oboje wyglądali jakby mieli trzydzieści pięć lat, a w rzeczywistości mieli czterdzieści trzy. Matka Arka przeszywała mnie spojrzeniem. Nogi miałam jak z waty a serce waliło mi jak oszalałe. „To koniec”- pomyślałam. Spojrzałam na Arka, on na mnie, potem na rodziców. Atmosfera wokół nas się zagęszczała. Wszystkie znaki na ziemi i niebie kazały mi stąd uciekać, czego jednak nie zrobiłam.
-Kto to jest? – zapytała ostrym tonem pani Wierzbicka.
-Mamo, tato to jest… - Arek urwał i posłał mi pełne smutku spojrzenie. Mój instynkt podpowiadał mi, że muszę jakoś zareagować. Czasem budził się we mnie mój porywczy temperament, przez którego robiłam  dziwne rzeczy i tak też było tym razem.
-Jestem Diana Milewska i jestem dziewczyną Arką.

Tośka
      Gdy wylądowaliśmy na lotnisku w Poznaniu poczułam się jak w domu. Ciężko mi było opuszczać Florencję, bo pokochałam to miasto, ale Polska była moim domem i zawsze będzie. Lot na trasie Rzym-Poznań był jedną z najgorszych rzeczy jaka mnie kiedykolwiek spotkała. W jednym przedziale, w klasie A siedziałam nie tylko razem z tatą, ale jeszcze z Sebastianem, jego tatą i Wiktorem. Wymarzone towarzystwo, doprawdy. Brunet spał przez całą drogę a Seba gapił się na niego wrogo. Czułam się trochę winna, że wystawiam ich przyjaźń na próbę, ale nie mogłam nic z tym zrobić. To przecież Wiktor uratował mnie w ten zimowy dzień przed szkołą, jemu wiele zawdzięczałam, ale to co czułam do Sebastiana było czymś czego nie potrafiłam opisać. Ja i moje serce byliśmy w rozsypce bo zaczęłam czuć coś więcej do Wiktora i bałam się o swoje uczucia względem niego. Był inny niż Seba, opiekuńczy, troskliwy, spokojny i nie złościł się tak szybko. Teraz decyzja kogo wybiorę należała tylko i wyłącznie do mnie.
     Wiktorowi zawdzięczałam swój powrót do normalności. Pokazał mi wiele cudownych miejsc we Florencji i spędzał ze mną każdy dzień. Po rozstaniu z Sebą, obecności Bruneta potrzebowałam najbardziej. Zbliżyliśmy się do siebie, ale wiedziałam, że on nadal kocha Laurę, choć nigdy o niej nie mówił. Nie robiłam Sebastianowi na złość spotykając się z Wiktorem, nie chciałam Sebie niczego udowadniać, nie byłam taka i nie miałam zamiaru być. Wiedziałam, że Marecki mnie śledzi, głupi by tego nie dostrzegł, ale nie dałam po sobie znać, że o tym wiem. Sebastian go wysłał by za mną chodził, ale jaki miał w tym cel, to nie mam pojęcia.
     Nikt nie wiedział o naszym powrocie. Chciałam zrobić niespodziankę Dianie wracając z tatą do domu. Bałam się tylko reakcji mamy, ale nie przejmowałam się tym.
Nie wiem jak Wiktor to zrobił, ale gdy tylko samolot wylądował szybko zniknął i nawet nie zdążyłam mu po raz kolejny podziękować za to co dla mnie zrobił. Mój tata też polubił Wiktora i znaleźli nawet kilka wspólnych tematów do rozmów, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Pan Wieczorek i mój tata rozmawiali ze sobą a Sebastian podszedł do mnie i spytał:
-Pamiętasz co ustaliliśmy? – pamiętałam aż nazbyt dobrze. Mieliśmy wrócić do normalności i udawać, że się nie znamy.
-Pamiętam – odpowiedziałam patrząc mu głęboko w oczy. Widziałam w nich smutek i rozpacz jakiej jeszcze nigdy w życiu nie widziałam. Cierpiał. Gdybym nie poznała Sebastiana lepiej, nie uwierzyłabym, że ma jakiekolwiek uczucia, że potrafi kochać.
     Tata zamówił taksówkę i po kilku minutach byliśmy pod domem. Był taki szczęśliwy widząc znajomą okolicę i dom który pobudował. Weszliśmy na podwórko a potem do domu. Chciałam żeby Di była w domu, by przywitała się z tatą, ale siostry nie było. W kuchni grało radio więc wiedziałam, że mama jest w domu.
-Nie ma nikogo? – zapytał tata zostawiając walizki w korytarzu.
-Mama jest – odpowiedziałam patrząc mu w oczy i dając mu do zrozumienia, że rozmowa z mamą nie będzie łatwa, ani dziś, ani jutro. Tata został w salonie a ja poszłam do sypialni mamy, ale tam jej nie było. Zastałam ją w łazience jak upinała włosy. Gdy tylko mnie zobaczyła upuściła szczotkę i kilka spinek.
-Tośka?! – spytała zdziwiona.
-Tak to ja mamo – odpowiedziałam tylko –Chodź do pokoju. Musisz coś zobaczyć.
Wypchnęłam ją z łazienki i kazałam iść do salonu. Stanęła jak wryta gdy zobaczyła siedzącego na kanapie tatę z uśmiechem na twarzy.
-Tadeusz – wyszeptała i ukryła twarz w dłoniach.
-Maria – tata podszedł do mamy i przytulił ją. Wygoniłam ich do sypialni żeby mogli spokojnie porozmawiać a sama poszłam do swojego pokoju. W końcu miałam chwilę dla siebie i mogłam odpocząć. Głowa mi pękała od nadmiaru myśli i od tych wszystkich spraw, które ostatnio się wydarzyły. Choć we Florencji, przy boku Wiktora trochę odżyłam, tu w Polsce znów mnie dobiła szara rzeczywistość i fakt, że będę musiała widywać Sebastiana w szkole. Mimo to cieszyłam się. Cieszyłam się, że odnalazłam tatę, że on i pan Wieczorek zgodzili się wrócić do Polski, cieszyłam się, że moja rodzina znów jest w komplecie.

Rozdział czterdziesty

NOWY POST POJAWI SIĘ DZIŚ POPOŁUDNIU!
Zajrzyjcie na FanPage bloga ;)
Tośka
      Zapadła cisza. Obaj mężczyźni najpierw spojrzeli na siebie a potem wlepili we mnie wzrok a ja twardo wpatrywałam się tylko w tatę, w jego bliznę na twarzy, w jego oczy.
-To niemożliwe – powiedział w końcu pan Wieczorek – Tadek nie możesz jej wierzyć, to może być jakaś oszustka – zwrócił się do mojego taty. Ja oszustką? Ojciec Seby miał poczucie humory. Seba…Ciekawe co teraz robi i gdzie jest. Co się z nim stanie gdy mnie zabraknie?
-Możesz nam jakoś udowodnić, że jesteś Tośką? – zapytał mnie tata. Nie wierzyłam własnym uszom. Miał wątpliwości czy mówię prawdę, jeszcze tego mi brakowało bym musiała udowadniać własnemu ojcu kim jestem. Nie miałam żadnych dokumentów przy sobie bo wszystko zostało w hotelu, ale miałam wspomnienia.
-Tato, jak możesz mieć wątpliwości? – próbowałam ukryć łzy, ale spostrzegłam, że mój ojciec też próbuje zahamować łzy. Miał przecież pięćdziesiąt lat a potrafił płakać. To niebywałe. Nie odpowiedział na moje pytanie. Wróciłam pamięcią do wspomnień z lat dziecinnych gdy tata był z nami.
-Mam siostrę bliźniaczkę. Ma na imię Diana. Różnimy się od siebie tylko jedną rzeczą. Diana ma na czole bliznę, ja nie. Gdy miałyśmy pięć lat zabrałeś nas na plac zabaw. Było tam mnóstwo dzieci  - łzy spływały po mojej twarzy – Ja siedziałam na huśtawce a Di w piaskownicy. Byłeś zajęty mną i nie zauważyłeś jak Diana zaczęła się bić z jakimś chłopcem. On uderzył ją łopatką w czoło tak mocno, że została jej blizna.
Tata spojrzał na mnie. Uśmiechnął się i przytulił. Oboje płakaliśmy, ale ze szczęścia. Znów poczułam się jak mała córeczka tatusia, którą zawsze byłam. Miałam wrażenie, że minęła wieczność w rodzicielskim uścisku taty. Jednak nawet jego nie był w stanie zagoić rany jaką zostawił na moim sercu Sebastian.
-Wiesz kim był ten chłopak, ten który pobił twoją siostrę? – spytał mnie pan Wieczorek gdy tata wypuścił mnie z objąć i kazał usiąść na kanapie.
-Nie mam pojęcia.
-To mój syn.
-Sebastian? – byłam w szoku.
-Znasz go? – zapytał mnie ponownie.
Milczałam. Wolałam nie mówić nic niż tłumaczyć im tą skomplikowaną historię. Rozstanie z nim bolało. Mój świat rozpadł się na milion drobnych kawałków, już nigdy nic nie będzie takie samo.
-Tośka? – tata złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
-Przepraszam – wydusiłam z siebie i wybiegłam na zewnątrz. 
      Deszcz przestał padać. Oparłam się o ścianę kamienicy i zaczęłam ryczeć jak bóbr. Co ja sobie myślałam godząc się na bycie z Sebą? Że będziemy zawsze razem? Że będziemy żyć i długo i szczęśliwie, jak w bajce? Ten związek nie miał prawa istnieć. Od samego początku nie powinnam była w to brnąć. Powinien zamęczyć mnie wtedy w szkole aż bym zwariowała i trafiła do szpitala psychiatrycznego. Czy on mnie w ogóle kochał? Czy on wie czym jest miłość? Wiedziałam, że nie jest mu łatwo, naprawdę wiedziałam to i rozumiałam. I właśnie dlatego jeszcze trudniej mi się jest z tym pogodzić.  Powoli się uspokajałam. Chciałam zostać sama ze sobą. Skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę, potem w kolejną i jeszcze jedną. Nie miałam pojęcia gdzie jestem dopóki przed oczami nie ukazał mi się hotel w którym zatrzymałam się z Sebastianem. Nie wiem co mnie tu przyprowadziło: głupie, tęskniące za nim serce czy też może przeznaczenie chciało bym się tu znalazła. Nie chciałam tu przebywać. Pragnęłam wrócić do domu, do Diany, nawet do mamy. Chciałam wymazać Sebastiana ze swojej głowy, lecz wiedziałam, że to niemożliwe. Nagle coś chyba do mnie dotarło. Seba często powtarzał, że mnie ochroni. Wspomniał, że to jego matka stoi za wybiciem szyb w moim domu, że to jego matka zniszczyła życie jego siostrze wydając ją za mąż za jakiegoś bogatego mężczyznę, którego nie kochała. A co jeśli Sebastian właśnie w ten sposób chce mnie ochronić? Jeśli jego matka jest zdolna do wszystkiego może mnie nawet próbować zabić. Musiałam porozmawiać na ten temat z Sebą, musiałam wiedzieć czy to prawda.
     Nie byłam już mieszkanką hotelu więc nie miałam do niego wstępu choć nie wiedziałam co się stało z moimi rzeczami, bez których nie mogłam nawet wrócić do Polski. Przez godzinę czekałam pod hotelem na Sebastiana, aż w końcu się zjawił. Nawet na mnie nie spojrzał gdy wysiadał.
-Sebastian! – krzyczałam jakbym była jakąś desperatką – Seba, proszę porozmawiajmy! – ignorował mnie – Odnalazłam naszych ojców – to ostatnie zdanie powiedziałam prawie do siebie jednak chyba on je usłyszał. Gwałtownie się zatrzymał i stał przez chwilę w bezruchu. W końcu odwrócił się i skierował w moją stronę.

Sebastian
     Kochałem ją i chciałem ją chronić. Musiałem się z nią rozstać by nic jej się nie stało. Matka była zdolna do wszystkiego. Nie miała uczuć i na jej rozkaz ktoś nawet mógł stracić życie. Byłem tego świadom, ale ona sama dała mi to jasno do zrozumienia, była potworem. Rozstanie z Tośką nie było dla mnie łatwe, nadal jednak musiałem pozostać silny i twardy jakby nic się nie stało. Musiałem udawać, że  nie kocham Tośki i że była dla mnie tylko zabawką, musiałem robić coś co raniło mnie i zabijało mnie od środka. Musiałem się od niej oddzielić, zapomnieć.
       Gdy zobaczyłem ją pod hotelem chciałem podbiec do niej, przytulić, powiedzieć, że będzie dobrze i że tylko żartowałem z tym rozstaniem. Nie mogłem tego zrobić. Tylko Marecki wiedział co czuję, tylko on jeden mnie rozumiał. Tu, we Florencji byłem skazany sam na siebie. Przyjaciele zostali daleko. Wiedziałem, że zawsze mogę na nich liczyć, jednak nie chciałem ich tu ściągać. Przed nimi matura, zresztą mieli zbyt dużo swoich problemów. Wiktor miał wyjechać, Arek zapewne nadal walczył o względy Diany a Jak’owi było jak zawsze wszystko jedno. Tylko on jeden nie lubił Tośki i do dziś nie wiem dlaczego. Nie miałem zamiaru się zatrzymywać, ale gdy usłyszałem, że odnalazła mojego i swojego tatę nie mogłem inaczej zareagować. Tyle czasu spędziliśmy by odkryć dlaczego zniknęli, nie mogłem przejść obok tego obojętnie. Marecki zrozumiał i bez słowa pozwolił mi iść do Tośki. Złapałem ją za nadgarstek by szła za mną, ale ona wyrwała się. Zmierzyłem ją wzrokiem, jednak nic sobie z tego nie zrobiła. Zaprowadziłem nas w ustronne miejsce gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał. Chociaż od naszego rozstania minęło zaledwie kilka godzin miałem wrażenie, że minęła wieczność.
-Po co przyszłaś? – zapytałem ostro.
-Chciałam ci powiedzieć, że usunę się z twojego życia na zawsze.
-O czym ty mówisz?
-Twoja matka zawsze nam będzie stała na drodze. Rozdzieliła nas teraz, będzie próbowała zrobić to w przyszłości.
-Co takiego? Skąd o tym wiesz?  - zdenerwowałem się, że wie.
-Hm… - uśmiechnęła się leciutko – Ciągle powtarzałeś, że chcesz mnie chronić, że twoja matka to potwór i że zniszczyła życie twojej siostry. Wspominałeś też, że to ona stoi za wybiciem szyb w domu.
-Co to ma do rzeczy? – zapytałem.
-Nie chcę narażać cię na niebezpieczeństwo.
-Co ty w ogóle wygadujesz? – nie rozumiałem o co jej chodzi.
-Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię Seba! –uniosła się – Wiem, że nie jesteśmy już razem i szanuję twoją decyzje. Nie będę ci się narzucać ani błagać o powrót.
-Daruj sobie, dobra? Widziałaś się ze swoim ojcem?
Nie odpowiedziała od razu. Zapatrzyła się w jakiś punkt a ja patrzyłem na nią. Chciałem ją przytulić, zapewnić o swojej miłości, ale nie mogłem dać jej nadziei. Chcę z nią być i będę, ale nie teraz, nie teraz gdy moja matka chce ją skrzywdzić. Ochronię ją, nawet jeśli nigdy już nie będziemy razem.
-Odpowiedz mi.
-Rozstałeś się ze mną bo boisz się, że twoja matka zrobi mi krzywdę. Boisz się też o siebie. Jeśli teraz nie potrafimy się jej przeciwstawić, to w przyszłości też nam się to nie uda. Skończmy ten cyrk tutaj a w szkole wróćmy do poprzednich stosunków. Niech wszystko będzie jak dawniej.
-Chcesz to zakończyć? Tak po prostu? – chciałem krzyczeć ze złości i rozpaczy, ale nie mogłem dać się ponieść emocjom.
-Nie Seba. Ty to skończyłeś. Na zawsze. Wiesz… - po jej oczach zaczęły płynąć łzy – Chciałam zawsze być z tobą. Wszyscy mi zazdrościli, że jestem dziewczyną Sebastiana Wieczorka, ale mnie to nie obchodziło. Liczyło się to co było pomiędzy nami, o ile cokolwiek było. Zdałam sobie sprawę, że tylko nasz związek był inny, wyjątkowy, że tylko nasza miłość była zabójcza.
-Co zabiła z tobie?
-Wszystko Seba. Wszystko – powiedziała płacząc. Żadne z nas nie chciało już dalej tego ciągnąć. Pocałowałem ją w czoło i już miałem odejść jednak zatrzymałem się jeszcze na chwilę.
-Tośka…Zaczekasz na mnie? Zaczekasz aż to wszystko się skończy?
Nie odpowiedziała. Pokiwała przecząco głową i zapłakana odeszła. Tym razem na zawsze.

Wiktor
     Gdy zadzwonił do mnie Marecki i powiedział co się stało nie byłem jakoś tym zaskoczony. To było kwestią czasu, aż matka Seby zacznie działać. Najpierw okna w domu Tośki, kto wie co tym razem wymyśli. Powiedziałem o tym chłopakom, ale Arek nie pisnął Dianie ani słowa. Jake obiecał jakoś potajemnie chronić matkę Tośki. W tym wypadku ja miałem tylko jedno wyjście: polecieć do Florencji. Ktoś musiał zaopiekować się Tośką. Marecki mówił, że Seba mu kazał pilnować dziewczyny, ale on nie był w stanie pilnować i Tośki i Seby.  
     Normalnie nie opuszczam szkoły, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Seba miał nic nie wiedzieć o moim przylocie, tak będzie najlepiej. Rodzice wyjechali, w szkole nie zrobili większych problemów więc mogłem spokojnie ruszać do Tośki. Dzień po tym jak zadzwonił do mnie Marecki leciałem już samolotem do Włoch. Martwiłem się o Tośkę. Zastanawiałem się czy odnalazła ojca skoro była we Florencji. Jeśli tak, to nie będzie jej tak ciężko z tym wszystkim. Sebastian zachował się jak totalny dupek. Wiedziałem, że chce ją chronić, ale nie powinien jej tam w ogóle zabierać.  Zająłbym się nią tutaj, ochronił.  Tośka zawsze mogła na mnie liczyć i ona dobrze o tym wiedziała. Była taka zagubiona w naszym bogatym świecie, taka samotna a jednocześnie silna i odważna. Tylko ona potrafiła przeciwstawić się Sebastianowi i wpłynąć na niego. Dzięki niej on się trochę zmienił, ale nadal pozostał tym samym wrednym i rozpieszczonym chłopakiem. Nigdy nie zostawiłbym Tośki samej, nigdy bym jej nie zostawił. Będę przy niej czy jej się to podoba czy nie. Jest nieporadna co sprawia, że chce jej pomóc, że chce z nią być.
       Samolot wylądował na lotnisku w Rzymie. Stamtąd udałem się do Florencji. Byłem tu już kiedyś więc nie mógłbym się tu zgubić. Przed wyjazdem spisałem adres gdzie mieszkają ojcowie Tośki i Seby, bo byłem prawie pewien, że tam ją zastanę. Zarezerwowałem pobyt w hotelu jak najdalej położnym od miejsca gdzie mieszkał Sebastian. Nie chciałem by wiedział, że tu jestem, a przynajmniej nie teraz. On i Tośka potrzebują czasu by ułożyć sobie teraz to wszystko, by po powrocie do Polski, żyć tak jakby się nie znali. Florencja to niesamowite, zabytkowe miasto. Ludzie tutaj są przemili, większość tych którzy mieszkają w okolicach hotelu już mnie zna, gdyż od trzech lat rodzicie przyjeżdżają tu na wakacje, jakby nie mogli sobie wybrać innego miejsca. Przecież stać nas na wakacje w każdym miejscu na świecie.
Rozpakowałem się i postanowiłem spotkać się z Tośką. Chciałem ją trochę pocieszyć, więc najpierw do niej zadzwoniłem.
-Wiktor, coś się stało? – usłyszałem zapłakany głos.
-Słyszałem, że jesteś we Florencji. Chciałem polecić ci pewne miejsce, które musisz odwiedzić.
-Dzięki, ale nie mam ochoty na zwiedzanie – jej smutek mnie dobijał.
-Nie wiem gdzie teraz jesteś, ale spójrz w górę. Widzisz taką okrągłą wieżyczkę?
-Widzę.
Powiedziała mi w którym miejscu się znajduje a ja przez telefon poprowadziłem ją do miejsca w którym na nią czekałem. Była to przytulna kawiarenka na zewnątrz nieopodal  Kościoła z wieżyczką. Zanim się rozłączyłem kazałem jej stanąć tyłem do kawiarenki i tak też zrobiła. Widziałem jak idzie, staje tyłem do mnie i czeka co się wydarzy.  Na jej widok moje serce zaczęło bić szybciej i cieszyłem się, że ją zobaczę. Wyglądała mizernie, ale trzymała się dzielnie. Podszedłem do niej po cichu i zakryłem oczy rękoma.
-Zgadnij kto to!
-Wiktor! – obróciła się do mnie i wpadła w moje ramiona – Tak bardzo mi ciebie brakowało. Przytuliłem ją choć zaskoczyło mnie jej zachowanie. Mówiła coś jeszcze, ale nie słuchałem bo Sebastian stojący w jednej z ulic przyglądał mi się tak, jakby zabrał mu jego najcenniejszy skarb, skarb,który sam porzucił.

Rozdział trzydziesty dziewiąty

Sebastian
    Minął tydzień odkąd tu jestem. Całodniowe spotkania z biznesmenami, wytrawne spotkania, bankiety, obiady i kolacje w luksusowych restauracjach. Normalny, szary człowiek może się tym szybko znudzić, ale nie ja. Jestem przyzwyczajony do takiego stylu życia. Ostatnie na dziś spotkanie właśnie dobiegło końca. Kolejny raz przekonałem przedsiębiorców do firmy matki, dzięki czemu podpisałem kolejny kontrakt. Marecki zadzwonił do matki by przekazać jej wiadomości, a ja marzyłem tylko by iść spać. Bycie bogatym było męczące. Spoczywał na mnie ogromny obowiązek, bo wkrótce to ja miałem przejąć firmę matki. Miałem być jej właścicielem, ale matka i tak by wszystkim rządziła.
Do hotelu wróciłem koło dwudziestej drugiej. Dziś nie spotkałem Tośki. Przez cztery dni czekała na mnie w recepcji, ale ją zbywałem. Smutek w jej oczach gdy przechodziłem obok niej bez słowa rozdzierał mi serce. Tylko Marecki wiedział dlaczego tak się zachowuje. W dzień po przyjeździe do Florencji zadzwoniła do mnie starucha. Jeden z jej ludzi doinformował ją, że spotykam się z Tośką. Wiedziałem co czeka dziewczynę, jeśli matka dowie się o naszym związku. Matka dała mi do zrozumienia, że albo z nią zerwę, albo jej rodzina ucierpi. Coś mu tu nie pasowało, bo przecież matka wcześniej wiedziała, że spotykam się z Tośką, bo to z jej rozkazu wybito szyby w domu dziewczyny. Zrozumiałem jednak, że muszę chronić Tośkę i jej rodzinę kosztem naszej miłości. Przez cały tydzień jej unikałem, ale nie mogłem już tak dłużej. Obiecałem sobie, że jutro z nią porozmawiam. Być może to będzie nasza ostatnia rozmowa.
-Potrzebujesz czegoś? – spytał Marecki wchodząc do pokoju.
-Długo znasz moją matkę? – zapytałem stojąc przy oknie i spoglądając na oświetlone miasto.
-Długo.
-To z jej rozkazu pracowałeś w banku ojca? Szpiegowałeś dla niej? – nie krzyczałem na niego. Byłem opanowany, bo awanturą nic bym nie zdziałał.
-Tak – Marecki się speszył – Donosiłem jej o wszystkim co się dzieje w banku.
-Więc też wiedziałeś, że mój ojciec żyje?
-Wiedziałem. Ale to wszystko miało inaczej wyglądać. Twoja matka chciała ukarać panią Milewską. Zazdrościła jej.
-Moja matka komuś zazdrościła? Czy ty siebie słyszysz? - to było dla mnie dziwne słyszeć, że starucha komuś czegoś zazdrościła.
-Tak było. Państwo Milewscy byli bardzo szczęśliwi i to najbardziej wkurzało twoją matkę. Czesław nie okazywał jej tyle miłości ile ona by chciała. Postanowiła się zemścić… A tak w ogóle po co ci to wiedzieć?
-Wiem, że ojciec żyje i wiem gdzie go znaleźć. Tylko ty wiesz czemu zniknęli.
-Ja? Wszyscy o tym wiedzą. Każdy pracownik banku wie co tam się wydarzyło, ale wszyscy dostali zakaz mówienia o tym.
-Więc jak było naprawdę? – Marecki znał prawdę i wiedział co tak naprawdę wydarzyło się w banku.
- Twój tata sfałszował jakieś dokumenty, ale zrobił wszystko tak sprytnie, że wszystko wyglądało tak jakby to zrobił ojciec Tośki. To kosztowało bank utratę wielu pieniędzy a pan Milewski został posądzony o kradzież.
-Co to były za dokumenty? – zapytałem.
-Nie wiem Sebastian. Naprawdę nie mam pojęcia. Jak się później dowiedziałem, to twoja matka stała za tym wszystkim. Wymusiła na twoim ojcu sfałszowanie tych dokumentów.
-Nic się nie zmieniła. Cały czas jest wredna i podła. Odkąd pamiętam zawsze taka była. Zniszczyła życie Milenie, ale nie uda jej się zniszczyć mojego.
-Co zamierzasz zrobić? – zapytał mnie Marecki. Był prawą ręką matki, ale jeśli chodziło o mnie był mi wierny i nie donosił matce o tym co robię. Jemu tylko ufałem i tylko z nim mogłem czasem porozmawiać.
-To co uchroni Tośkę przed matką.
-Zostawisz ją tu samą?
-Zajmiesz się nią.
-Nie możesz jej odesłać do domu? Było by łatwiej – zaproponował Marecki.
-Nie. Nie mógłbym jej chronić na odległość.
-A twoi przyjaciele?
-Nie poradzą sobie z matką. Już teraz wiem do czego jest zdolna.
-Więc co mam robić?
-Obserwuj ją. Jutro opuści hotel, więc pomóż znaleźć jej jakieś miejsce. Kupuj jej to czego będzie potrzebowała, ale tak żeby o niczym nie wiedziała. Wszystko musi zostać pomiędzy nami – z trudem mówiłem te słowa.
-Zamierzasz odwiedzić ojca?
-Zaczekam, aż Tośka odwiedzi ich pierwsza, aż dowiedzą się kim jest.
Marecki przytaknął głową i wyszedł. Zgasiłem światło i położyłem się do łóżka, ale minęło sporo czasu nim zasnąłem.
      Obudził mnie stukający w szyby deszcz, a mówią, że Florencja taka słoneczna. Dziś muszę rozstać się z Tośką. Dla jej dobra. Obiecałem jej, że ją ochronię i dotrzymam słowa. Choć oboje będziemy cierpieć, nie mogę pozwolić by ona cierpiała bardziej gdyby moja matka coś jej zrobiła. Zszedłem na śniadanie dość wcześnie. Nie spodziewałem się, że Tośka też tam będzie. Deszcz trochę zepsuł mi plany, ale nie mogłem odwołać tego co już postanowiłem.
-O której pierwsze spotkanie? – zapytałem Mareckiego.
-O 13 – odpowiedział. Spojrzałem na zegarek: była punkt dziesiąta. Tośka nie spoglądała w moją stronę. Ze spokojem jadła tosty. Ja nie miałem apetytu. Byłem wściekły na siebie, za to co chwilę miało nastąpić. Wstałem od stołu i chciałem podjeść do Tośki, ale zobaczyłem jak wychodzi i kieruję się na zewnątrz. Przecież padało, więc co ona chce robić w taka pogodę? Wyszedłem za nią na taras i oparłem o drewnianą balustradę. Ona jakby mnie nie zauważała, jakby mnie wcale tu nie było. I miała prawo się tak zachowywać.
-Tośka... – zacząłem, ale ona szybko mi przerwała.
-Teraz to Tośka? Teraz ci się przypomniało o moim istnieniu?! Do jasnej cholery Sebastian, po co mnie tu w ogóle zabierałeś? Po co ten cały cyrk? – wkurzyła się na mnie i wcale jej się nie dziwiłem.
-Pakuj się i znajdź sobie inne miejsce, ale jak najdalej ode mnie – powiedziałem chłodnym głosem.
-Co takiego? Dobra co tym razem kombinujesz?
-Nie słyszałaś co powiedziałem? Masz się spakować i wynieść się stąd jeszcze dziś – powtórzyłem.
-Ale Seba…
Deszcz padał coraz mocniej. Tośka utkwiła we mnie wzrok. Wiedziałem, że chciała coś wyczytać z moich oczu, ale nie mogłem dać po sobie znać o co tak naprawdę chodzi. Chyba do niej dotarło co powiedziałem bo nagle zeszła z tarasu i stanęła na środku trawnika. W ciągu kilku sekund była cała mokra. „Co jej odbiło do cholery?” Poszedłem po nią by bardziej nie zmokła, bo mogła się rozchorować.
-Przeziębisz się – powiedziałem spokojnie.
-No mów, kim ona jest. Jest bogata? Ładna? Wykształcona? Mogę ją poznać?
-Ty myślisz, że mam kogoś innego? – zapytałem ukrywając rozbawienie.
-Ja to wiem.
-Posłuchaj mnie, proszę – spojrzała na mnie. Deszcz padał coraz mocniej, ale żadne z nas już tego nie czuło. Oboje przemokliśmy.
-Obiecałem ci, że cię ochronię. Obiecałem ci to Tośka i dotrzymam obietnicy, ale…
-Ale co? – po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Nie krople deszczu, tylko prawdziwe łzy.
-Ale musimy się rozstać.
Słowa, które zabolały mnie bo musiałem je wypowiedzieć i ją bo je usłyszała.
-Sebastian…
Przytuliłem ją po raz ostatni i wyszeptałem do ucha: „Kocham cię Tośka, dlatego muszę cię chronić”
Nie odpowiedziała. Odepchnęła mnie i w deszczu pobiegła przed siebie.

Diana
     Mama nadal się nie zorientowała, że Tośka nie jest na szkolnej wycieczce. Miałam przynajmniej spokój i obyło się bez awantur. Ja żyłam swoim życiem, mama swoim. Nie odzywałyśmy się do siebie, bo w sumie nie było po co. Ja nie chciałam, a ona chyba czekała aż Tośka wróci by z nami porozmawiać, choć nie było o czym. Ona chodziła do pracy ja do szkoły- swojej albo Tośki. Mój związek z Arkiem rozkwitał. Wiktor się cieszył, Jake nie bardzo, bo przypominałam mu Tośkę a dowiedziałam się, że on za moją siostrą nie przepada choć nie wiedziałam dlaczego.
Dziewczyny pod moją szkołą zazdrościły mi chłopaka. Arek codziennie podwoził mnie pod szkołę i odbierał z niej. Byłam szczęśliwa, że mam takiego faceta. Wiedziałam, że nie jest mu łatwo. Ciężar związany z tym, że musi mnie ukrywać przed rodzicami bardzo go przytłaczał. Wiedziałam to, ale czułam się bezradna i nic nie mogłam z tym zrobić. Pocieszałam się tym, że gdy wróci Sebastian to pewnie pomoże Arkowi, bo sam musiał ukrywać Tośkę przed matką potworem.
 Arek podrzucił mnie pod dom i omal nie wjechał w bramę gdy zobaczył luksusową limuzynę stojącą na chodniku obok.
-Stało się coś? – zapytałam przerażona.
-Wiesz czyje to auto?
-Nie.
-Matki Sebastiana.
-Co? Żartujesz sobie?
-Nie żartowałbym z takich rzeczy Di. Jesteś pewna, że chcesz wracać do domu? – zapytał.
-Pójdziesz ze mną?
-Wiesz przecież. Nie mogę – posmutniał trochę.
-Wiem, wiem. Uważaj na siebie – cmoknęłam go w policzek i wyszłam z auta.          
      Pomachałam mu na pożegnanie i weszłam na podwórko. Nie zdążyłam nawet otworzyć drzwi a już słyszałam krzyki mamy  i matki Seby. Po cichu weszłam do domu. Krzyki dochodziły z kuchni. Nie ruszałam się z korytarza bo chciałam słyszeć całą rozmowę.
-Myślisz, że uda ci się to co zamierzasz?! Twoja córka nigdy nie wejdzie do mojej rodziny! Nigdy! Rozumiesz?! – matka Sebastiana miała potężny głos, który roznosił się echem po całym domu.
-Nigdy nie pozwolę by moja córka należała do twojej rodziny! Prędzej umrę niż ona i twój synalek będą razem! – moja mama nie pozostawała dłużna.
-Nie udawaj, że nie wiesz.
-O czym znowu?
-Wiesz gdzie jest teraz twoja córeczka?
-Tośka? Na wycieczce szkolnej. Jeśli coś jej zrobiłaś nie daruję ci tego.
-Wycieczka szkolna? –pani Wieczorek wybuchła drwiącym śmiechem – Jesteś naiwna. Twoja ukochana córeczka paraduje teraz po Florencji z moim synem.
-Co ty wygadujesz? Jaka Florencja?
Matka Sebastiana znów wybuchła drwiącym śmiechem. Musiałam jakoś zadziałać.
-Dzień dobry – jak gdyby nigdy nic weszłam do kuchni i przywitałam się udając miłą dziewczynę.
Mina pani Wieczorek gdy mnie zobaczyła była bezcenna. Chyba nie wiedziała, że Tośka ma siostrę i to w dodatku bliźniaczkę.
-Jak pani widzi nie jestem we Florencji tylko tutaj. Nie wiem, kto pani takich głupot naopowiadał. Jest pani bardzo naiwna skoro pani w to uwierzyła – spojrzałam na nią pogardliwie.
-Nie wtrącaj się – skarciła mnie mama – Idź do siebie. A ty – spojrzała na matkę Seby, która nadal nie mogła otrząsnąć się z szoku po tym jak mnie zobaczyła – Nie waż się tu więcej przychodzić. Nigdy.
-Nie dostaniesz ode mnie ani grosza. Już nigdy – powiedziała pani Wieczorek i dumnie opuściła nasz dom.

Tośka
        Mój „american dream” właśnie się zakończył. W chwili gdy Sebastian powiedział, że musimy się rozstać mój świat rozpadł się na miliony kawałeczków. Szłam przed siebie o mokłam na deszczu. Ludzie chronili się przed deszczem a ja nic sobie z niego nie robiłam. I tak już zmokłam, więc było mi wszystko jedno. Zostałam sama we Florencji. Nie umiałam języka, nie miałam pieniędzy, nie miałam się gdzie podziać, nie miałam nic. Zostałam bez niczego. Jak bezdomny pies błąkałam się w deszczu po ulicach Florencji. Minął tydzień odkąd widziałam tatę. Więcej razy nie poszłam tam gdzie mieszka. Nie miałam odwagi po raz kolejny na niego spojrzeć.
Zatrzymałam się pod jakimś daszkiem by trochę odpocząć. Byłam zmęczona, zła i smutna. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Usiadłam na kamiennej drodze i zaczęłam płakać. Moje łzy zlewały się w jedność z padającym deszczem. A więc dla Sebastiana byłam tylko kolejną zabawką. Znudziłam mu się już, więc porzucił mnie i wymienił na nową. Spędziłam z nim naprawdę wspaniały czas i będę miała co wspominać. Przypomniały mi się wszystkie chwile z Sebastianem: jak znęcał się nade mną w szkole, jak obciął mi włosy, jak zaprosił na studniówkę, jak poszliśmy na łyżwy, jak bronił pocałował mnie i jak ogłosił przy całej szkole, że jestem jego dziewczyną. Uśmiechnęłam się na myśl o tych wspomnieniach i z ulgą stwierdziłam, że przestało padać. Rozejrzałam się wokół by jakoś zorientować się gdzie jestem. Poznałam ceglastą kamienicę i już wiedziałam, że jestem tu gdzie mieszka tata. Zaczęłam się zastanawiać czemu tak długo odkładam spotkanie z nim. To był dar od losu, że znalazłam się we Florencji, w miejscu gdzie mieszka tata. To nie mógł być przypadek. Wiedziałam, że wyglądam jak zmokła kaczka, ale liczyłam, że może tata zaproponuje mi kąpiel czy coś w tym stylu.
Niepewnie zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzył mi ojciec Seby.
-Pomóc w czymś? – zapytał uważnie mi się przyglądając.
-Jest pana kolega? – zapytałam nieśmiało.
-Tadek jakaś panienka do ciebie! – krzyknął w głąb mieszkania – Zaczekaj chwilę – zwrócił się do mnie. Po kilku minutach w drzwiach pojawił się mój tata. Chciałam rzucić mu się w ramiona i powiedzieć, że jestem jego córką, ale chyba nie byłam w stanie tego zrobić.
-To ty! Ale żeś zmokła. Gdzie cię tu wywiało w taką pogodę, co?  - zapytał przyjaźnie i zaprosił do środka. Mieszkanie było całkiem spore. Tata zaprowadził mnie do łazienki, napuścił ciepłej wody i powiedział, że mogę się wykąpać.
-Ale nie mam ubrań na zmianę – powiedziałam.
-Coś wymyślimy – uśmiechnął się i po chwili wrócił z bielizną i sukienką.
Możecie sobie pomyśleć, że do reszty zwariowałam  biorąc kąpiel w domu w którym mieszka dwóch facetów po pięćdziesiątce. Gdyby jeden z tych facetów nie był moim ojcem nigdy w życiu nie posunęłabym się tak daleko. Ciepła kąpiel trochę postawił mnie na nogi.
-Jest do niej taka podobna – usłyszałam głos taty wychodząc z łazienki.
-Ale pomyśl, skąd miałaby wiedzieć gdzie cię szukać. Tylko nasze żony wiedzą gdzie jesteśmy.
-A co jeśli nasze dzieci poznały prawdę? – znów zapytał tata.
-Nie wydziwiaj. To nie jest twoja córka i tyle. Tęsknisz za nią, dlatego wydaje się, że to ona.

-Nic się nie wydaje, tato. To ja Tośka.