Rozdział siedemnasty

Sara
Zniknięcie Patryka niepokoiło mnie. Choć Edd i Paty powiedzieli, że musiał gdzieś wyjechać i nie wiedzą kiedy wróci, nie uspokoiło mnie to. Kto normalny wyjeżdża bez słowa nie wiadomo gdzie i po co? Martwiłam się. Patryk nigdy nie znikał od tak. On nigdy nie znikał. Był. Był zawsze wtedy kiedy ja albo Wiktor go potrzebowaliśmy. Był dość dziwny, ale ja przywykłam do tej jego inności. Nigdy nie chodził z nami na basen ani nad jezioro. Tłumaczył się, że boi się wody. Nigdy nie zdejmował koszulki na wuefie szkole ani podczas gorących upałów. Nigdy nie pokazywał tego jak bardzo dobrze jest zbudowany i umięśniony. Tylko raz udało mi się zobaczyć jego opalony i wysportowany tors. Kiedyś wylałam na niego jakiś płyn, którego nie dało się wyprać. Był zmuszony wtedy się przebrać i gdy to robił celowo wtargnęłam do pokoju i zobaczyłam jego umięśnione ciało. Choć ja nie miałam nic przeciwko temu widokowi Patryk wtedy bardzo się zdenerwował i wyrzucił mnie z pokoju. Nie mam pojęcia dlaczego.
Szłam akurat do namiotu gdy w magazynie usłyszałam głos Leny i jakiegoś chłopaka. Zajrzałam do środka. I zobaczyłam rowerzystę, który potrącił Lenę oraz ją samą trzymającą się głowę i ledwo stojącą.
-Lena co ci jest? – spytałam podbiegając do niej i łapiąc ją za rękę by nie upadła.
-Ja…Nic…Strasznie boli mnie głowa… Muszę….Muszę, zadzwonić do Edda – mówiła słabym głosem. Ledwo trzymała się na nogach. Kimkolwiek był chłopak w magazynie nakazałam mu żeby wziął Lenę na ręce i zaniósł ją do domu. Oczywiście poszłam z nim dzwoniąc w tym czasie do Edda.
Lena albo zemdlała albo zasnęła. Nie miałam pojęcia co robić. Przyłożyłam jej zimny okład na czoło, bo pomyślałam, że jej stan jest spowodowany okropnym upałem. Chłopak cały czas stał nad łóżkiem gdzie leżała i nie spuszczał z niej wzroku.
-Przestań się tak na nią gapić – upomniałam go.
-Jest taka piękna – puścił moje słowa mimo uszu.
-Kim ty w ogóle jesteś? – zapytałam odsuwając go od łóżka Leny.
-Nowym pracownikiem. Dziś miałem tu zacząć pracę.
-Nowy pracownik? A co Lena z tobą robiła?
-Twoja mama poleciła jej żeby oprowadziła mnie po zakładzie. Gdy poszliśmy do magazynu zaczęła być jakaś dziwna.
-Ty też jesteś dziwny – odpowiedziałam mu.
-Nie jestem dziwny, jestem Łukasz – powiedział z uśmiechem. Wyciągnął rękę by się przywitać a ja nie chcąc wyjść na niemiłą zrobiłam to samo.
-Sara – powiedziałam podając mu swoją dłoń. Gdy nasze dłonie się złączyły w mojej głowie zobaczyłam obraz uśmiechniętego Patryka, który zniknął tak szybko jak się pojawił. Jak oparzona zabrałam swoją z dłoni chłopaka i odsunęłam się od niego.
W tej samej chwili usłyszałam głos Edda, który naprawdę szybko się zjawił.

Edd
Kolejny ból głowy Leny był dla mnie i Paty sporym zaskoczeniem. Nie spodziewaliśmy się tego. Tylko pierwsze spotkanie z Sarą miało na nią taki wpływ. Jednak ja  dobrze wiedziałem, co się stało. To Patryk. To jego sprawka. Kombinował to od dawna, ale dopiero dziś zrozumiałem, że zrobił to naprawdę. Patryk naprawdę zakochał się w Lenie. Uratował ją kosztem własnego życia, choć nie umarł. Jego poświęcenie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, mimo to szanowałem jego decyzję. Przecież to ja pomagałem mu w jego dziwnych pomysłach i zawsze wspierałem, choć nie zawsze popierałem jego wybory. Był dla mnie jak syn więc i Lenę traktowałem jak własne dziecko. Telefon od Sary uświadomił mnie w tym co zrobił Patryk z cząstką swojej duszy. Zrobił to naprawdę. Ostatni Czarny Anioł rozszczepił swoją duszę. Część błąka się gdzieś po komnatach Błękitnego Pałacu a część…
Wbiegłem jak szalony do domu Sary a potem do jej pokoju. Jakie było moje zaskoczenie gdy w pokoju dziewczyny zobaczyłem nieznajomego chłopaka. Przyjrzałem mu się. Nie był ani trochę podobny do Patryka, ale to on był tym, który miał w sobie część jego duszy.
-Kto to? – zapytałem Sarę.
-Łukasz. Nowy pracownik – powiedziała – Zajmij się Leną a my wyjdziemy – dodała i oboje wyszli, choć chłopak nalegał, że chce zostać. Uparty jak Patryk.
A więc to w nim Patryk umieścił cząstkę swojej duszy. Zrobił to po to, by ochronić Lenę i być przy niej. Choć świadomość chłopaka pozostała niezmieniona, jego dusza będzie chciała być blisko Leny.
Naprawdę nie wierzyłem aż do teraz, że Patryk to zrobił. Musiał być przygotowany na to co się stało, dlatego oddał część swojej duszy obcemu człowiekowi.
Patryk od dłuższego czasu, jeszcze za nim Lena się tu pojawiła chciał bym nauczył go rozszczepania cząstek duszy. Uważałem to za zły pomysł, ale on cały czas nalegał, więc w końcu się zgodziłem. Nie była to łatwa nauka. I choć Patryk szybko się uczył, nie był w stanie zrobić tego w odpowiedni sposób. Miał w sobie za mało mocy. Jego skrzydła, jego ciało straciły całą siłę i moc jaką posiadały. Nadal był jednak Ostatnim Czarnym Aniołem, jednak tak naprawdę był nikim. Wiedział o tym. Dobrze wiedział, że nic mu nie pozostało, ale mimo to miałem przeczucie, że on na coś czeka, że wie, że ktoś go uratuje i pomoże mu. I o to pojawiła się Madlen, nieśmiertelna archanielica o potężnej mocy. Ani Lena ani Patryk nie znają swojego przeznaczenia, nie wiedzą o tym ,że są sobie pisani. Ale ich miłość tylko wtedy może uratować Patryka i Królestwo Niebios jeśli jest czysta i prawdziwa. Teraz, gdy nie ma Patryka wszystko przepadło, choć nikt nie powiedział, że uratowanie go nie jest możliwe. Lena pojawiła się na ziemi nie tylko po to by uchronić się przed Wygnańcami, ale też po to by poznać Patryka i razem z nim zniszczyć Wygnańców raz na zawsze.
Patryk wszczepił cześć swojej duszy w tego nieznajomego chłopaka. Wyglądał na dobrego człowieka a skoro posiadał część duszy nieśmiertelnego ochroni Lenę. Niestety w dniu gdy Patryk się przebudzi chłopak straci wszystkie wspomnienia związane z Leną. Niestety dla niego, bo Lenie i tak będzie to bez różnicy. Jej los został zapisany w księgach przyszłości, których treść znają tylko trzy osoby, w tym ja.
Lena w końcu się przebudziła.
-Patryk tu jest... On tu był… - powiedziała podnosząc się z łóżka.
-Aż tak za nim tęsknisz, że widzisz go w każdym napotkanym chłopaku? – zapytałem z uśmiechem.
-Ale…
-Lepiej się czujesz?
-Tak. Myślę, że mogę wrócić do pracy.
W tej samej chwili do pokoju wpadła Sara, jej mama i nieznajomy chłopak.
-Lena, coś ty znowu zrobiła? – spytała Sara – Mamo, odeślij ją do domu.
-Taki miałam zamiar.
-Ale nic mi nie jest, naprawdę. Pozwólcie mi pracować, inaczej zwariuję. Edd, zrób coś.
Spojrzałem na każdego z nich. Sara i jej mama były mocno wystraszone stanem Leny, ona sama jednak nie wyglądał tak źle. Chłopak stał z boku i nie spuszczał wzroku z nieśmiertelnej. Miał oczy Patryka a z jego twarzy odczytałem, że martwi się o Lenę.
-Dobrze. Zostań, ale pracuj dziś albo sama albo z Sara. Rozumiesz?
-Tak. Dziękuje Edd.
Zeszliśmy wszyscy na dół. Sara i jej mamy zabrały Lenę na halę by mogła zająć się kwiatami. Gdy wsiadałem do auta nieznajomy zatrzymał mnie.
-Stało się coś? – zapytałem go.
-Czy Lenie nic nie będzie? Wie pan, rano potrąciłem ją na rowerze, więc może dlatego to jej się stało?
-Nic jej nie będzie. To przejściowe. Jestem Edd. A ty?
-Łukasz – odpowiedział i podał mi dłoń. Gdy uścisnąłem jego dłoń w mojej głowie ukazał się obraz uśmiechniętego Patryka. Więc to zobaczyła Lena witając się z chłopakiem. I to był dla niej szok. Na całe szczęście na mnie nie wywołało to takiego wrażenia jak na niej, ale coś mi tu nie grało. Jakiś element całej układanki był nie na swoim miejscu, ale nie byłem w stanie teraz tego rozgryźć. Musiałem lepiej poznać Łukasza i taki miałem zamiar.
-Wybacz Edd, ale muszę wracać do pracy. To mój pierwszy dzień, więc wiesz.
-W porządku, idź.
Chłopak odszedł, ja wsiadłem do auta, ale nie odjechałem od razu. Teraz zaczynałem mieć wątpliwości czy w tym człowieku jest tylko cząstka Patryka a może kogoś jeszcze?

Lena
Patryk. Dlaczego w Łukaszu zobaczyłam Patryka? Jego uśmiech, jego radość, jego twarz. Dlaczego? Nie potrafiłam tego zrozumieć. Liczyłam, że Edd mi to wyjaśni gdy tylko wrócę do domu. Póki co Sara i jej mamy opiekowały się mną i uczyły wielu rzeczy, które bardzo mi się podobały. Praca mnie pochłonęła i przez pozostały czas nie myślałam ani o Patryku, ani o Aronie i Łukaszu. Niestety ten błogi czas szybko zleciał i musiałam wracać do domu. Gdy tylko opuściłam halę z kwiatami wróciło wszystko. Patryk…jego ciało… Chciałam biec by móc go zobaczyć, ale Sara uparła się, że mnie odprowadzi. Spławiła Łukasza, który chciał iść z nami.
-Czemu nie pozwoliłaś mu iść z nami? – zapytałam.
-Nie widzisz tego? – spytała zaskoczona.
-Ale czego?
-Zna cię kilka godzin a ewidentnie na ciebie leci.
-Przestań tak mówić. Nawet jeśli tak jest to co z tego?
-Lenka a to z tego, że jak Patryk wróci to ja liczę, że będzie parą. Bylibyście idealną parą. On przystojny, wysportowany, ty piękna i zgrabna. No co chcieć więcej?
-Miłości – odparłam wzdychając.
Czułam jak Sara gapi się na mnie. Ona chyba nie rozumiała jak ja mogłam nie chcieć takiego kogoś jak Patryk. Ale to nie było tak. Przyznaję się, że zakochałam się w Patryku, ale teraz nie to było ważne. Musiałam go uratować i tylko to się liczyło. Uczucia nie miały z tym nic wspólnego.
Sara odprowadziła mnie aż do drzwi a sama udała się w stronę szpitala by odwiedzić Wiktora. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania wiedziałam, że coś się stało. Edd i Paty siedzieli w salonie i o czymś rozmawiali, ale ucichli gdy tylko mnie zobaczyli.
-Czemu zamilkliście? Coś się stało? – spytałam.
-Właściwie to tak – odpowiedziała Paty – Lena, mieliśmy ci to powiedzieć gdy będziemy pewni twoich uczuć do Patryka, ale wszystko się tak cholernie skomplikowało.
-Moich uczuć do Patryka? O czym tym mówisz?
-Widzisz Lena. Twoje przybycie tutaj nie było przypadkowe. Owszem pojawiłaś się u nas by znaleźć schronienie przed Wygnańcami i uratować Królestwo, ale to nie jest twoje jedyne zadanie – zaczął mówić Edd.
-Chcecie mi powiedzieć, że mam do wykonania jakąś lipną misję ratowania świata czy coś w tym stylu? Nie, nie wrobicie mnie w to. Nie zapominajcie kim jestem.
-Jeśli - jak to określiłaś „lipną misją” nazywasz odbudowanie Czarnego Królestwa, to chyba nie jesteś warta tej misji – odparła Paty.
-Zaraz…Powiedziałaś Czarne Królestwo? Przecież to dom Patryka. Dom, którego już nie ma.
-Gdy się urodziłaś twoi rodzice już wtedy wiedzieli, że będą z tobą kłopoty, ale jednocześnie byłaś dla nich zbawieniem. Całe królestwo aniołów od lat czekało na narodziny anioła ze srebrnymi skrzydłami. Czekali na ciebie. Nie tylko jesteś nieśmiertelnym archaniołem i urodziłaś się nie tylko po to by zniszczyć Wygnańców, ale tez po to by pomóc Patrykowi. Jak można przeczytać w księgach przeszłości, to ty jesteś wybrana do tej misji.
-Że ja mam odbudować Czarne Królestwo? To jakaś pomyłka. Tu nie może chodzić o mnie.
Co ten Edd w ogóle do mnie mówił? Ja mam odbudować Czarne Królestwo? O pokonaniu Wygnańców to wiedziałam od dawna, ale moja misja nie miała, aż do teraz, nic wspólnego z Czarnym Królestwem. Jak ja miałam to zrobić? Jak się do tego zabrać? To jest chociaż wykonalne?
-To nie jest pomyłka. Twoim a właściwie, waszym – twoim i Patryka przeznaczeniem jest być razem. Razem musicie pokonać Wygnańców by Czarne Królestwo  mogło się odrodzić. Ty i Patryk jesteście sobie pisani.
Jestem przeznaczona Patrykowi. Dlatego wszyscy byli przeciwni mojemu związkowi z Aronem, dlatego trafiłam akurat pod opiekę Edda i Paty, dlatego tak Patryk się tak o mnie martwił.
-Czy Patryk też o tym wie? – zapytałam.
-Wie tyle ile powinien.
Jakże wyczerpująca odpowiedź Edda.
-Zaraz, ale jak chcecie żebym to zrobiła skoro Patryk... – nie dokończyłam.
-Zrobicie to razem, ponieważ istnieje sposób by Patryk wrócił.

Rozdział szesnasty

Lena
Gdy następnego dnia zeszłam na dół i zobaczyłam wolne miejsce przy stole w kuchni  chciałam się rozpłakać choć anioły takie jak ja nie płaczą. Nie potrafiłam jednak przeboleć straty Patryka, pogodzić się z tym, zrozumieć. Miał rację mówiąc, że to moja wina. Gdybym mu powiedziała o Aronie nic złego by się nie stało a on nie musiałby być na pograniczu życia i śmierci. To ja do tego doprowadziłam, ja jestem odpowiedzialna za to co spotkało Patryka. Usiadłam obok Edda, ale nie byłam w stanie nic zjeść. Byłam aniołem, ale byłam tak smutna i przygnębiona, że nie miałam na nic ochoty.
-Lena nie możesz się tak tym zamartwiać – powiedział do mnie Edd.
-Ale Edd, ja… nie potrafię. Patryk miał rację. To moja wina. To co się z nim stało to moja wina.
-Teraz wymyśliłaś – wtrąciła się z rozmowę Paty.
-A tak nie jest? – spytałam zdenerwowana.
-Nie. Nikt cię nie obwinia za to co się stało. Zamiast wymyślać głupoty nie zapomnij iść do pracy.
-Co? Chcecie żebym w takiej sytuacji chodziła do pracy? – spytałam zaskoczona. Oni naprawdę nic nie rozumieli.
-Jakiej sytuacji? Nikt nie umarł Madlen, nie ma wojny, świat się nie kończy, a ty nie zapominaj kim jesteś i po co tu zostałaś zesłana – Paty próbowała mnie sprowadzić na ziemię bym w końcu przestała się zamartwiać.
-Przestańcie obie w końcu – uspokoił nas Edd – Lena jesteśmy za ciebie odpowiedzialni. Będąc na ziemi masz na słuchać. Jeśli mówimy, że pójdziesz do pracy to tak będzie.
-Ale Edd...
-Dość. Nie będę się powtarzał - powiedział trochę zdenerwowany.
Spojrzałam na niego. Był smutny. Paty też. Wszyscy byliśmy smutni z powodu Patryka. Ja znałam go kilka dni, oni o wiele, wiele więcej.  Jak mieliśmy się pozbierać po stracie Patryka. To prawie jakby umarł. Jego dusza jeszcze żyje, błąka się po komnatach Błękitnego Pałacu by za kilka dni zabrać ciało Patryka. Nie mogłam tego pojąć, przerosło mnie to. Miałam chaos w głowie. Aron, Wygnańcy, Patryk i ja. Jaka była moja rola w tym wszystkim? I po co tak właściwie znalazłam się na ziemi? Co ja tu w ogóle robię? Chcę wracać do nieba, chcę wrócić do rodziców, do przyjaciół, chcę wrócić do swojego dawnego życia, ale dobrze wiem, że nie mogę tego zrobić. Zostałam tu zesłana by ratować swoje królestwo i zrobię to a w międzyczasie znajdę sposób by uratować Patryka. Poradzę sobie. Mam Edda i Paty. Naprawdę chciałam tak myśleć, ale to było zbyt trudne. W tej chwili byłam pesymistycznie nastawiona do ratowania swojej krainy.
-Halo! Jest tu ktoś? – usłyszeliśmy na werandzie radosny głos Sary. Edd otworzył jej drzwi i weszła do środka. Spojrzałam na nią i aż pozazdrościłam jej energii i radości jaka od niej emanowała. Jak ona może być taka wesoła?
-Sara! Jak dobrze cię znów widzieć taką uśmiechnięta. Co jest tego powodem? – spytała Paty podając jej szklankę soku.
-Wiktor się obudził! Tak się cieszę. Lekarze mówią, że najgorsze za nim, ale i tak długa droga przed nim.
-To znaczy? – spytałam patrząc na nią. Jej oczy świeciły się jak diamenty w Sali Obrad Rady Aniołów. Więc tak wygląda szczęście - pomyślałam.
-Podczas wypadku Wiktor złamał rękę w dwóch miejscach. Czeka go długa rehabilitacja.
-Reha…co? – spytałam nie znając znaczenia tego słowa.
-Jesteś zabawna – roześmiała się Sara, ale nie odpowiedziała na moje pytanie.
-Nie powinniście już iść? – Paty zaczęła nas ponaglać.
-A Patryk gdzie? – zapytała Sara rozglądając się po domu.
-Coś mu nagle wypadło. Musiał wyjechać – powiedział Edd patrząc przed siebie.
-Jak to wyjechać? Dokąd? Po co? – Sara momentalnie posmutniała.
-Musi załatwić kilka ważnych spraw.
-Kiedy wróci? – spytała moja podopieczna.
-Nie wiem. Nie mam pojęcia. Prosił by do niego dzwonić i go nie szukać  - odpowiedział jej Edd.
-Szkoda, że nawet się nie pożegnał.
Sara była zaskoczona i trochę smutna z powodu Patryka. Edd tak łatwo ją okłamał i teraz zaczynałam rozumieć dlaczego to zrobił. Przecież Sara nic o nas wie, nie wie kim jesteśmy. Wymyślenie tej gadki z wyjazdem Patryka było najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji. Już prawie wychodziłyśmy do pracy gdy nagle uświadomiłam sobie, że nie znam ani dnia ani godziny kiedy ciało Patryka zniknie. Szybko pobiegłam na górę, do jego pokoju by choć na chwilę go zobaczyć. Był. Leżał nieprzytomny. Usiadłam obok niego, ujęłam jego dłoń i przycisnęłam do swojego policzka.
-Przepraszam – powiedziałam powstrzymując łzy –Przepraszam cię Patryk. To wszystko moja wina. Przepraszam. Gdybym tylko mogła cofnąć czas by cię uratować zrobiłabym to. Przepraszam, że się z tobą pokłóciłam. Przepraszam… przepraszam…
Przytuliłam się do niego i pragnęłam by on mnie też przytulił.
-Lena! – usłyszałam z dołu głos Paty. Pewnie już zdążyła się zorientować co robię.
Zbiegłam na dół i razem z Sarą poszłyśmy do pracy.
-Nie uważasz, że to dziwne, że Patryk tak nagle wyjechał? – spytała mnie.
-Tak. To trochę dziwne – co więcej jej mogłam powiedzieć.
-Co takiego musiało się stać, że nawet mi o tym nie powiedział? A tobie nic nie mówił?
-Wiesz, nie znam go tak długo jak ty. Nie miał powodu by mi mówić takie rzeczy.
-Żartujesz, Lena? – zatrzymała się nagle i spojrzała na mnie z uśmiechem.
-O co ci chodzi?
-Przecież widziałam.
-Ale co?
-Jak Patryk na ciebie patrzy, jak jego oczy podążają za tobą.
-Zwariowałaś? – spojrzałam na nią oburzona – Co ty mi chcesz powiedzieć?
-Że Patryk cię polubił i to bardzo.
-Nie można zakochać się w kimś kogo zna się kilka dni – podsumowałam jej wypowiedź.
-Mówisz o sobie czy o nim? – zapytała.
Kompletnie nie wiedziałam co jej powiedzieć. Przecież ja nie kochałam Patryka, nie to nie była miłość. Moja dusza nadal leczy rany po Aronie, nie mogłam zakochać się Patryku.
-Czy ty nie masz lepszych rzeczy do roboty tylko swatać mnie z Patrykiem?
-Oj, Lena. Po prostu się o niego martwię. Jest dla mnie jak brat. I chcę żeby był szczęśliwy.
-Sara mogę cię o coś spytać?
-Jasne, mów.
-Dlaczego to ty nie jesteś z Patrykiem?
Niby jako anioł stróż Sary wiedziałam o niej wszystko, ale moim zadaniem było jej pomagać. Jako stróż nie miałam wpływu ani dostępu do jej życia uczuciowego, nie chciałam się w to zagłębiać. Wiedziałam kiedy jest smutna i przygnębiona, ale nie chciałam podejmować za nią decyzji. Nie mogłam wpływać na wszystkie jej wybory.
-Nie wiem Lena. Gdy poznałam Wiktora i Patryka byłam jeszcze w liceum. Oni byli i są cały czas najlepszymi przyjaciółmi. Chodzili do tej samej szkoły co ja.
Zaskoczyło mnie gdy Sara powiedziała, że Patryk chodził do szkoły. Nieśmiertelny Ostatni Czarny Anioł chodził do szkoły. Zapewne Edd maczał w tym palce.
-Patryk od zawsze mi się podobał. Był taki męski, umięśniony i odważny. Do tego inteligentny i przystojny, błyskotliwy i bardzo miły. Wiesz, facet idealny dla każdej dziewczyny w moim wieku. Ciągnęło mnie do niego i usilnie próbowałam zdobyć jego serce. Przez całe trzy lata liceum latałam za nim jak szalona. Jego obojętność doprowadzała mnie do złości. Gdy w końcu postanowił się ze mną spotkać byłam w przeszczęśliwa. Jednak zamiast niego na naszą pierwszą i ostatnią randkę przyszedł Wiktor.
-A Patryk?
-Gdy zamiast Patryka zobaczyłam Wiktora zrozumiałam o co chodzi. Wiktor zakochał się we mnie, ja byłam zakochana w Patryku i tak to trwało przez całe liceum. Dopiero na studiach, gdy przestałam widywać się z Patrykiem postanowiłam dać szansę Wiktorowi. Lena, cały dzień by opowiadać o tym wszystkim. Ostatecznie jestem z Wiktorem i to się liczy, ale… – urwała.
-Ale i tak kochasz Patryka – dokończyłam za nią. W takiej chwili cieszyłam się, że jestem aniołem i nie mam takich problemów jak ludzkie dziewczyny, to było straszne kochać dwóch facetów. Ja nie miałam tego problemu. Mój los został zapisany w Księdze Losu, nie mogłam go kwestionować, ale mogłam go zmienić, jednak nikt jeszcze tego nie dokonał.
Dalszą część drogi szłyśmy w milczeniu. Nie chciałam póki co wracać do tematu trójkąta miłosnego z moją podopieczną w roli głównej. Zresztą moim największym zmartwieniem teraz był Patryk a raczej jego brak. Czułam taką pustkę w sercu, jakby brakowało mi jakieś części, nie potrafiłam tego wytłumaczyć.
Niestety nasze zamyślenie nie potrwało długo. Wróciłyśmy do rzeczywistości gdy niezdarny rowerzysta wpadł na mnie razem ze swoim rowerem.  Sara zaczęła krzyczeć jakieś dziwne, nieznane mi słowa a ja próbowałam udawać, że coś mnie boli, choć tak naprawdę nic mi nie było.
-Ty palancie! Uważaj jak jeździsz! Mogłeś ją zabić! – krzyki Sary nie ustawały.
-Sara uspokój się, nic mi nie jest. Żyję, więc przestań, proszę cię. – próbowałam ją uspokoić.
Rowerzysta zdjął ze mnie swój rower i pomógł mi wstać.
-Przepraszam. Spieszyłem się. Naprawdę nie chciałem ci zrobić krzywdy. Jesteś cała? Nic cię nie boli? Pokaż – ujął moje dłonie i sprawdził czy nie zraniłam się gdzieś.  Miał takie ciepłe i delikatne dłonie.
-Zostaw ją! – wkurzona Sara odciągnęła mnie od chłopaka.
-Sara, proszę cię. Nic mi nie jest.
Dopiero wtedy raczyła na mnie spojrzeć i upewniwszy się, że jestem cała znów chciałam zacząć krzyczeć na rowerzystę.
-Daj mu już spokój. Wypadki się zdarzają. Spieszył się, ale teraz już i tak nie zdąży – wytłumaczyłam jej. Mimo wszystko chociaż ja nadal potrafiłam zostać przy zdrowych zmysłach i myśleć racjonalnie. Do tej pory nie przyjrzałam się uważnie chłopakowi, dopiero gdy podał mi moją torebkę nasze spojrzenia się spotkały a mnie przeszył okropny ból głowy. Gdyby nie pomoc Sary pewnie bym upadła.
-Lena co jest? –zapytała mnie. Ból już ustał, ale ja poczułam, że z tym chłopakiem jest coś tak. Czyżby Wygnaniec wysłany przez Arona? Nie wiedziałam,  co mnie czeka po tych wszystkich wydarzeniach, nie miałam Patryka, więc musiałam sobie radzić sama.
-Nic. Już nic. Idziemy – powiedziałam nie spoglądając na chłopaka ,jednak czułam, że on nadal mi się przygląda. Gdy dotarłyśmy do pracy poprosiłam Sarę o coś do picia. Jednak tak naprawdę chciałam porozmawiać z Eddem. Wybrałam jego numer i po kilku sygnałach usłyszałam jego ciepły, pełen troski głos.
-Lena, coś się stało? – spytał.
-Nie wiem. Miałam wypadek.
-Jaki wypadek?
-Nie mi nie jest, przecież wiesz. Ale ten chłopak, był dziwny. I ten okropny ból głowy.
-Znów miałaś bóle głowy?
-Edd czy bez Patryka jestem tu bezpieczna. Boję się.
-Nie masz czego. Patryk jest przy tobie. Miłej pracy.
Edd rozłączył się, a ja próbowałam zrozumieć co miał na myśli mówiąc, że Patryk jest przy mnie. Edd to Edd, pewnie znów użył jakiejś metafory by mnie uspokoić. Sara przyniosła mi wody.
-Jak się czujesz? Naprawdę się o ciebie martwię. Może powinnaś iść do doktora? – spytała.
Doktora? Czy to ten człowiek w szpitalu w białym fartuchu? Nie miałam pojęcia kim są ci doktorzy, bo tylko tego Marius nie zdążył mnie nauczyć w niebie. Domyślałam się jednak, że ci doktorzy mają coś wspólnego ze szpitalem i życiem. Gdy poczułam się lepiej poszłam na halę zobaczyć jak rosną moje tulipany. Gdy tylko otwarłam drzwi moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok na świecie. Tulipany już rozkwitły i cała hala pokryta były różnokolorowymi kwiatami. Byłam taka szczęśliwa widząc, że praca w którą włożyłam tyle miłości i serca przyniosła takie efekty. Patryk byłby ze mnie dumny – pomyślałam.
-Postarałaś się – pochwaliła mnie mama Sary wchodząc do hali – Jak na pierwszy raz dałaś radę. Będą się dobrze sprzedawać, zobaczysz.
-Jest pani pewna? – spytałam.
-Oczywiście. Są niesamowite, jeszcze żadne tulipany nie były tak piękne jak twoje.
-Dziękuje. Miło mi to słyszeć.
-A właśnie Lena. Mam do ciebie prośbę. Mamy nowego pracownika. Mogłabyś oprowadzić go po zakładzie a potem zaprowadzić do magazynu. Tam ktoś mu już znajdzie coś do roboty.
-Nowy pracownik? Sama jestem tu nowa, ale w porządku.
-Wiesz, nie wiemy kiedy Wiktor w pełni odzyska zdrowie, Patryk tak nagle wyjechał a my potrzebujemy rąk do pracy. Szczególnie teraz gdy jest taka ładna pogoda.
-Rozumiem.
-Dziękuje. Zaraz ci go przedstawię – mama Sary wyszła a ja znów mogłam się w samotności napawać pięknem swoich pierwszych tulipanów.
-Lena, to jest Łukasz, Łukasz to jest Lena - usłyszałam głos  mamy Sary za swoimi plecami. Łukasz. Ładne imię. Obróciłam się i koszmarny ból głowy omal znów nie doprowadził mnie do upadku. Nowy pracownik okazał się być rowerzystą, który prawie mnie rozjechał. Z całych sił starałam się nie upaść i udało mi się. Przezwyciężyłam ból i powoli wracałam do siebie.
-Dziewczyna z ulicy – powiedział zaskoczony – Pracujesz tu?
-To wy się znacie? To jeszcze lepiej. Zostawię was. Lena pokaż mu zakład a ja wracam do swojej pracy – powiedziała mama Sery i zniknęła za drzwiami.
-Lena. Ładne imię. Długo tu pracujesz? –spytał.
-Nie, nie długo – odpowiedziałam – Chodź, pokaże ci gdzie co jest a potem weźmiesz się do pracy.
Oprowadziłam nowego po zakładzie tak jak Patryk oprowadzał mnie gdy byłam tu nowa. Patryk…
Przez cały czas bałam się spojrzeć nowego prosto w twarz. Coś mnie niepokoiło. Walczyłam z bólem głowy i jednocześnie próbowałam być miła.  Gdy poszliśmy do magazynu miałam go tu zostawić, ale nie było tu żadnego innego pracownika więc pokazałam mu to co podpatrzyłam podczas wspólnej pracy Wiktora i Patryka. Pokazałam mu jak i gdzie układa się nawozy w workach i te w butelkach. Uprzedziłam, że trzeba wszystko wpisać na listę a potem wprowadzić do systemu, ale tego już nie potrafiłam.
-Mam wrażenie, że jesteś nadal na mnie zła.
-Hej, próbowałeś mnie rozjechać. Mam się cieszyć? – spytałam mimowolnie się uśmiechając.
-No w końcu – rozpromienił się.
-Co w końcu? – nie wiedziałam o co mu chodzi.
-W końcu się uśmiechnęłaś. Powinnaś się zawsze uśmiechać. Z uśmiechem ci do twarzy – puścił mi oczko.
-Podrywasz mnie.
-A jeśli tak to co? Przecież mnie znasz – powiedział.
Przestraszyłam się jego słów. Przecież ja go nie znam, nie wiem kim jest. Nie znam tego człowieka. Musiałam spróbować mu się przyjrzeć a przy tym nie pozwolić by ból głowy rozsadził mnie od środka. Podniosłam głowę, spojrzałam na chłopaka i zobaczyłam ten uroczy uśmiech, te ciemne włosy i przystojną, opaloną twarz za której oglądaniem tęskniłam. Zobaczyłam zmartwione, ale szczęśliwe czarne oczy. Zobaczyłam Patryka.