-Maite de
la Sol? Chyba was pogrzało! – Maxer ze złością rzucił kandydatury na biurko.
-Ona ma
preferencje. Zresztą to twoja żona – zakpił Raul. Rimski podszedł do mężczyzny
i złapał go za koszulę.
-Jeśli
jeszcze raz tak ją nazwiesz a nie ręczę za siebie – spojrzał Raulowi w oczy i w końcu go puścił.
-Więc kogo
proponujesz? – spytał de la Vega
Maxer
zastanowił się. Przecież miał przyjaciół i każdy z nich chciałby mu pomóc ale
nie może ich wszystkich dołączyć do Rady.
Coś w środku podpowiadało mu, żeby pomyślał o Shawnie. Tak też zrobił.
Choć nie znał chłopaka od dziecka byli naprawdę najlepszymi przyjaciółmi. Shawn
może nie znał się jakoś zbytnio na prowadzeniu hotelu, ale młody Rimski czuł,
że to właśnie on powinien zostać jego wspólnikiem.
-Shawna –
powiedział spokojnie
-Tego
Chińczyka? – spytali razem de la Vega i
Raul. Reszta członków Rady spojrzała z zaskoczeniem na Maxera.
-Macie coś
przeciwko?
-Wszystko,
Maxer. Wszystko. On nie ma o tym zielonego pojęcia – głos zabrał Claudio
Gonzalez, właściciel fabryki mebli, które dostarczał do hotelu.
-A wy
macie? – zakpił Maxer.
Tym razem
to de la Vega nie wytrzymał. Podszedł do opierającego się luzacko o biurko
Maxera i zaczął nim potrząsać jakby chłopak był lalką. Maxer nie pozostał
dłużny i pomiędzy mężczyznami wybuchła bójka.
-To dzięki
nam, hotel jeszcze istnieje – mówił Mario szarpiąc Rimskiego
-Wam? Jaja
sobie robisz? Wszystko dzięki matce. Choć jest podłą suką to ona najwięcej
pracy włożyła w hotel – bronił się Maxer. Gdy wypowiedział te słowa uświadomił
sobie, że są one jak najbardziej prawdziwe. Momentalnie puścił Mario i wrócił
do wspomnień o matce. Nie miał od niej żadnych wieści ani nie wiedział gdzie
jest. Nienawidził jej, ale w końcu była jego matką.
-Tak,
Megan naprawdę dużo zrobiła dla hotelu – przytaknął Raul. Mario zaskoczony
nagłą zmianą tematu przez Maxera zaprzestał dalszej walki. Rimski postanowił, że wynajmie detektywa by
sprawdził gdzie jest matka. Powrócił do
wyboru wspólnika i nadal tkwił przy swojej decyzji.
-Chcę, żeby
to był Shawn. Nie zmienię swojego zdania. Koniec tematu. Wychodzę – powiedział
stanowczym głosem. Opuścił pokój i wyszedł.
-Wróciłam
– usłyszał nagle znajomy głos. Obrócił się i doznał szoku, gdy zobaczył swoją żonę.
-Znaleźli
go, Shawn, rozumiesz znaleźli Teku – Chińczyk nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
On i Any właśnie skończyli próbę i szli do auta, gdy zadzwonił do niego Nanu.
-Żyje.
Powiem wam więcej gdy przyjedziecie – i rozłączyła się. Any spojrzała i
przytuliła go. Oboje martwili się o Teku, jednak telefon od Nanumi znacznie ich
uspokoił. Shawn otworzył Any drzwi od auta jednak w tej samej chwili dziewczyna zobaczyła wybiegającego z Central Park Areny Shujiego.
-Shawn,
jedź sam. Dołączę do was później – powiedziała do przyjaciela
-Jak
chcesz. Uważaj na siebie – dodał chłopak. Wsiadł do auta i odjechał zostawiając
Any ze swoim nowym chłopakiem.
-Cześć –
powiedziała witając chłopaka namiętnym pocałunkiem i promiennym uśmiechem –
Znaleźli Teku – dodała.
-Naprawdę?
Cieszę się. Teraz już będzie lepiej – Shuji
uśmiechnął się łobuzersko – Idziemy?
-Gdzie? –
spytała zaskoczona
-Na randkę
– powiedział nieśmiało. Any uśmiechnęła się radośnie.
-Zabierasz
mnie na randkę? – spytała
-Tak –
wyszeptał ledwo słyszalnie całując rudowłosą.
Pomógł
dziewczynie wsiąść do auta i już po chwili jechali pięknie oświetlonymi ulicami
Monterrey. Noc była chłodna ale miliony na gwiazd na niebie sprawiały, że chłód
nie był taki straszny.
-Any…. –
zaczął Shuji trochę nie pewnie
-Co?
-Naprawdę
nie chcesz jechać do Teku? Przecież to twój przyjaciel.
-Shuji, są
tam z nim Nan, Ayu, Martin i Shawn. Znam Teku od dziecka i wiem, że byłby zły
gdybym zamiast randki z tobą wybrała czuwanie przy nim w szpitalu –
odpowiedziała Any. Była jak najbardziej pewna swoich słów. Dojechali do
jakiegoś nieznanego jej miejsca.
Wysiadła z auta i od razu poczuła wspaniały klimat tutaj panujący. Wokół
budynku restauracji paliły się małe lampki, które co chwila zmieniały kolor.
-Gdzie
jesteśmy? – spytała rudowłosa zachwycona tym widokiem
-W jednej
z najlepszych restauracji w okolicy. Chodź – Shuji złapał ja za rękę i weszli
do środka.
Wnętrze
restauracji wywarło na Any ogromne wrażenie. Piękne udekorowana sala, przyjemny
klimat, pełno ludzi, wpadającą w ucho muzyka i on. Shuji. To wszystko sprawiło,
że Any od razu polubiła to miejsce. Usiedli przy jednym ze stolików. Kelner
przyniósł im menu i razem próbowali coś wybrać z masy dostępnych dań. Dziwne
nazwy niektórych potraw doprowadzały ich do śmiechu. W końcu zamówili dwa takie
same zestawy, którymi najedli się do syta. Zamówili też deser, którym były lody
w pucharku.
-Tu jest
tak cudownie, że nie mam zamiaru stąd wychodzić – powiedziała rudowłosa
-Wiedziałem,
że ci się spodoba – uśmiechnął się Shuji i złapał dziewczynę za rękę.
Gdy
wpatrywali się w siebie Any czuła, że coraz bardziej zależy jej na Shujim.
Romantyczne chwile przerwało im pojawienie się obcego, przynajmniej dla Any
człowieka.
-Shuji? Ty
tutaj? Dawno się nie widzieliśmy – powiedział mężczyzna. Rudowłosa spojrzała na
człowieka. Miał włosy związane w kitkę, trochę zmarszczek, bliznę na lewym
policzku i dziwne oczy. Ubrany był w
garnitur a w ręce trzymał czarną walizkę. Shuji spojrzał na mężczyznę. Znał go
nie od dziś. Był to Oscar Chavez, człowiek, który prawie go zniszczył. Chavez
był złym człowiekiem. To on zarządzał całą grupą narkotykową w Monterrey. Shuji
aż nie mógł uwierzyć, że pokazał się publicznie.
-Tak.
Minęło trochę czasu – chłodno odpowiedział Japończyk. Chciał wymazać ze swojego
życia to kim był i to co robił, ale widok Oscara wszystko zepsuł.
-Panienka
wybaczy – podszedł do Any – Oscar Chavez, znajomy i były szef Shujiego – ujął
dłoń Any i delikatnie pocałował jak na
dżentelmena przystało. Rudowłosa jednak nie dała się zwieść pozorom mężczyzny,
który wydał jej się podejrzany.
-Przepraszam
– zaczęła i postanowiła zrobić z siebie wredną byle tylko ten facet sobie
poszedł – Ale czy nie widzi pan, że jesteśmy zajęci? A pan nam przeszkadza,
prawda Shuji? – spytała i puściła oczko do chłopaka, jednak Shuji zgromił ją
wzrokiem. Chavez spoglądał to na Any to na Shujiego i tylko dziwne się
uśmiechał.
-Pójdę do
łazienki – powiedziała rudowłosa i odeszła zostawiając mężczyzn samych.
-Czego
kurwa chcesz? – zezłościł się Shuji
-Niezła
jest – odpowiedział mu Oscar wodząc wzrokiem za odchodzącą Any.
-Zostaw ją.
Mnie też. Pytam czego chcesz?!
-Wyluzuj.
Nie przyszedłem tu do ciebie.
-Mam
nadzieję. Więc idź tam gdzie miałeś iść a mnie i ją, zwłaszcza ją zostaw w
spokoju! – Shuji był naprawdę wkurzony.
-Uważaj
chłopcze z kim zadzierasz. Nie zapominaj kim jestem – powiedział Chavez i
odszedł. Shuji miał ochotę uciec jak najdalej
jak stąd. Nie mógł zapomnieć kim
był Oscar. To przez niego został dilerem. To przez niego wylądował w
poprawczaku i miał wyrok w zawieszeniu. Chciał ukryć to wszystko przed Any,
choć wiedział, że prędzej czy później
będzie jej musiał powiedzieć. I to go najbardziej przerażało.
-Więc po
co wracałaś?! Za mało ci zapłaciłem?! Podniosę kwotę tylko błagam wynieś się
stąd! – Maxer krzyczał na Maite. Siedzieli teraz w apartamencie Nanu i próbowali
dojść do porozumienia.
-Nie chcę
twoich durnych pieniędzy!
-Więc do cholery
po co wróciłaś?!! Mam dosyć problemów, a ty jesteś kolejnym z nich!!! – wrzeszczał
Maxer
-Wróciłam bo
cię kocham!
P.S Rozdział naprawdę wycisnął ze mnie wszystkie moje siły. Wena gdzieś się ulotniła, jednak mam nadzieję, że jeszcze nie jest tak źle!
naprawde świetnie piszesz a następny rozdział w poniedziałek czy we wtorek. =)
OdpowiedzUsuńcudownie, pisz dalej !
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Bardzo mi się podoba! Zwłaszcza kawałek o Shujim. :) Pisz dalej i nie martw się o wenę, bo na pewno przyjdzie jak ją przywołasz.
OdpowiedzUsuńEllen
Wtorek, szybciej! No i jest Shuji, dziękuję. hym... To masz Maxer ma problem. Dobrze mu tak... Czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńUwieeeelbiam :)
OdpowiedzUsuńświetneee;_)
OdpowiedzUsuńnie rozumiem cię. miało być tak, że to Maxer bd z Any. a tu kurde. super, wiesz co. pierdole to i nie czytam więcej, bo jak już coś obiecujesz to niech też tak bd. a ty jak na razie nakręcasz i odwlekujesz ich bycie razem. No to tyle z mojej strony, zakładam, że albo usuniesz komentarz, albo grono hejterów napisze jaka to ja jestem głupia a ty cudowna. Porąbani :) od razu mówie że po prostu napisałam co myśle. i blog już jest nudny - Karolina
OdpowiedzUsuńTo nie czytaj jak Ci sie nie podoba!!!
UsuńPo pierwsze o ile pamiętam nigdzie nie wspomniałam, że Maxer wróci do Any, po drugie nawet jeśli wrócą(nie jestem w stanie przewidzieć czy tak będzie) to nie może to stać tak już od teraz, bo ty było naprawdę bezsensowne, po trzecie napiszę to po raz kolejny NIE OBIECYWAŁAM, że będą razem, a przynajmniej nie teraz.
Usuńsuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńa pro po koleżanki wyżej, nie obrażając nikogo, nie da się w przeciągu jednego czy dwóch rozdziałów doprowadzić znowu do ich połączenia. Trzeba stworzyć jakiś wątek, który z powrotem ich połączy. Skoro właścicielka bloga postanowiła, że ich połączy to w to nie śmiem wątpić, ale nie może to nastąpić od razu ;)
Świetny rozdział. Weny życze
OdpowiedzUsuńŚwietnie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział...
nie łącz jej z Maxer, związek z Shujim to jakaś nowośc jakby znów była z Maxerem to było by nudne. i bardo dobzre wymyśliłaś, ze taki problem on teraz bedzie z tą swoją żona ;D
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział! Już nie moge sie doczekać czym nas zaskoczysz w następnym.
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na wtorek.
OdpowiedzUsuńomg. maite? serio? ;< a jaa ciągle czekam na wielki powrót Maxer &Any <3
OdpowiedzUsuńja też czekam na ich powrót <3
UsuńŚwietne,ja również czekam na powrót Any i Maxera. Pisz szybko
OdpowiedzUsuńWow...ale narobiłaś... Świetny rozdział i czekam na wtorek
OdpowiedzUsuńświetne a jeśli chodzi o takie komentarze jak ten wyżej to się nimi nie przejmuj
OdpowiedzUsuń