Shawn nic
nie odpowiedział, co bardzo zaniepokoiło rudowłosą. Gdy dojechali do studia długo nie wysiadali z auta.
-Nic nie
powiesz? – spytała w końcu Any spoglądając na przyjaciela
-A co
chcesz usłyszeć? Any…. To nie ma sensu, żebym ci cokolwiek mówił, bo i tak mnie
nie posłuchasz – mówił Shawn nie patrząc na nią – Jeśli będziesz z nim
szczęśliwa, to masz moje wsparcie, ale uwierz mi, to będzie kolejny związek,
który cię załamie – spojrzał w zielone oczy przyjaciółki i posłał jej smutny
uśmiech. Wysiedli z auta i ruszyli do wytwórni. Na schodach jak zwykle
siedzieli wierni fani, którzy czekali na swoich idoli. Na szczęście odbyło się
bez żadnych niepotrzebnych akcji z ich strony. W studiu wpadli na Kento, który
oczywiście nie był zadowolony, że się spóźnili. Posłał im gromiące spojrzenie i
bez słowa wyszedł. Any i Shawn udali się do studia, gdzie niestety nie zastali
Dulce. Z pomocą przyszedł im Hiro, którego właśnie spotkali.
-Any,
Shawn gdzie wyście byli? Dulce jest mega zła – mówił chłopak gdy jechali windą.
-Przepraszamy,
ale wiesz ta całą historia z Teku – próbowała tłumaczyć Any ale przerwało jej
dzwonienie własnego telefonu. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła nieznany
numer. Przestraszyło ją to ale odebrała.
Shawn kazał jej włączyć na głośno mówiący i tak też zrobiła.
-Halo? –
spytała drżącym głosem
-Any? –
usłyszała zapłakany damski głos
-Tak, ale
kto mówi?
-Elena.
Mama Teku.
-Nie
poznałam pani… Jak sobie państwo radzicie?
-Any
naprawdę nie wiesz gdzie on jest? – spytał męski głos, który należał do
Christophera, ojca Teku.
-Panie
Ramirez – odezwał się Shawn – Naprawdę my też nic nie wiemy. Martwmy się jak
cholera o niego.
-Wiecie,
że on nie jest nasz? –spytała nagle pani Elena.
Any
zamarła. Dobrze wiedziała, co matka Teku miała na myśli mówiąc ”nie jest nasz”.
Tylko ona wiedziała, że Teku jest adoptowany.
-Co ma pani
na myśli? - znów odezwał się Shawn. Wysiedli z windy i rozmawiali idąc za Hiro,
który wyprowadził ich na zewnątrz.
-Jest
adoptowany – powiedziała Elena. Zaczęła znów płakać i rozłączyła się. Do Shawna
z początku nic nie dotarło. Wpatrywał się w rudowłosą bawiącą się końcówkami włosów.
W jednej chwili elementy jednej układanki w jego głowie ułożyły się w całość.
Wtedy też zorientował się, że są na zewnątrz.
-Jasna
cholera! Ktoś mi wytłumaczy o co w tym wszystkim chodzi? Adoptowany Teku, to
jakieś jaja, tak? I w ogóle co my tu robimy? Mieliśmy mieć próbę, tak? Więc
czemu jesteśmy tu a nie w środku? –Shawn był wkurzony na maksa.
-Jedziemy
do Central Park Arena, na próbę – powiedział spokojnie Hiro – Wsiadajcie.
-Daj nam
chwilę – poprosiła Any i podeszła do Shawna – Uspokój się, proszę. Ja też
jestem zdenerwowana, ale to nam nic nie da.
-Dlaczego
nam nic nie powiedział?! – krzyczał Shawn – Czemu to ukrywał? Czemu do jasnej
cholery ta dziwka go porwała! – krzyczał zezłoszczony Chińczyk. Any podeszła do
niego i przytuliła. Stopniowo Shawn się uspokajał.
-Możemy
już jechać? Naprawdę Dulce jest zła – poganiał ich Hiro.
-Chodź. I
tak nic nie możemy zrobić – powiedziała cicho Any do przyjaciela i wsiedli do
auta.
Martin,
Ayumi i Nanumi siedzieli w apartamencie tej ostatniej i w milczeniu zajadając tacos czekali na jakiekolwiek wieści od Pavlucciego.
Z dnia na dzień coraz bardziej martwili się od przyjaciela, którego nie
widzieli od 4 dni. Bardzo im go brakowało i strasznie za nim tęsknili, choć nie
okazywali tego. Ayumi leżała ramionach Martina, gdy jego komórka zaczęła
dzwonić. Chłopak niechętnie odebrał i usłyszał znajomy głos policjanta.
-Znaleźliśmy
go – powiedział Pavlucci. Martin poderwał się z fotela zapominając, że w jego
ramionach leży Ayumi.
-Gdzie
jest?
-W jednym
z tych opuszczonych magazynów przy 38 ulicy.
-Możemy
tam jechać? –spytał Martin zdenerwowanym głosem
-Mogę
zabrać tylko jedno z was. Niech ktoś czeka na mnie pod hotelem – powiedział
Pavlucci i rozłączył się. Martin stał jak słup i nic nie mówił. Ayu podeszła do
niego i pocałowała lekko w czoło.
-Co się
stało?
-Znaleźli
Teku – powiedział
-Gdzie?
Żyje? Możemy tam jechać? – Nan poderwała
się z fotela
-Nic nie
wiem. Może jechać tylko jedno z nas – mówił Martin. W kilka minut jego
zachowanie się zmieniło. Ayu dostrzegła, że bardzo posmutniał. On i Teku znali
się od piaskownicy i byli nierozłączni, nawet w szkole.
-Ty jedź –
powiedziała Nan. Martin zgodził się. Pocałował Ayumi i bez słowa wyszedł z
pokoju.
-Co z
nim?- spytała Nanu przyjaciółkę gdy chłopak opuścił pokój
-Zawsze
tak ma. No weź Nanumi, najgorsze myśli chodzą mu głowie. Wiesz, że znają się od
dziecka.
-Czy ten
Pavlucci myśli, że będziemy tu bezczynnie siedzieć? – powiedziała Nanu bardziej
do siebie niż do przyjaciółki.
-Nan boję
się – wyszeptała Ayu – A co jeśli… no wiesz?
Chinka
podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją. Obie bardzo się martwiły, a teraz gdy
Teku już został znaleziony martwiły się jeszcze bardziej. Myślały o najgorszym.
-Jedźmy
tam – powiedziała Nan
-Ale jak?
– spytała Ayu powstrzymując się od łez
-Maxer
trzyma kluczyki od swojego auta w szafce kuchennej u Shawna. Weźmiemy jego
auto.
-Jesteś
pewna?
-Ayu,
chcesz zobaczyć Teku? – spytała Nan a gdy przyjaciółka pokiwała twierdząco
głową mówiła dalej – No właśnie. Chodź idziemy.
Wyszły z
apartamentu dziewczyny i w kilka minut dostały się do apartamentu Shawna. Nan
wzięła kluczyki od auta Maxera i po chwili były na podziemny parkingu, gdzie
stało czarne, luksusowe auto Rimskiego.
-Skąd
wiesz jest 38 ulica?- spytała Ayu, gdy wyjechały na główną ulicę
-A ty nie
wiesz?
-Nie.
-Mieszkasz
tu całe życie i nigdy tam nie byłaś?- Nan była tym zaskoczona
-Nie
byłam, no. Tam się działy okropne rzeczy.
-No wiem.
Martin mi opowiadał a kiedyś pojechałam tam z Shawnem. Ten koleś naprawdę zabił
swoją matkę i żonę?
-Nanu,
błagam. To było 10 lat temu. Najokrutniejsza zbrodnia jaka kiedykolwiek miała
miejsce w tych okolicach.
-Ale
wiesz, że lubię takie sprawy…,. Ej
zobacz, to bryka policjanta – powiedziała Nan, gdy zobaczyła na światłach auto
policjanta, z Martinem w środku – Pojedziemy za nimi, to trafimy bez trudu.
Jak
powiedziała, tak też zrobiła. Jechała w stosownej odległości od samochodu
policjanta, tak by ten się nie zorientował. Obie dziewczyny teraz milczały ale
z każdą sekundą strach w nich wzrastał. Skręciły w dróżkę niedaleko kamienic i
tam się zatrzymały. Gdy wysiadły z auta Pavlucci i Martin nie kryli zdziwienia.
-Nan, Ayu,
co wy tu do cholery robicie? – spytał policjant
-Myślał
pan, że będziemy patrzeć na waszą bezczynność? – odgryzła się Nanu
-Nie
powinno was tu być. Możecie nam tylko zaszkodzić.
-Pffff… -
prychnęła Ayu.
Pavlucci i
Martin zgromili ją wzrokiem a ona tylko się uśmiechnęła do Nanu.
-Słuchajcie,
widźcie tamten magazyn? – pokazał im w kierunku starego, opuszczonego magazynu
z obdrapanymi ścianami – Za tym magazynem jest pomieszczenie strażnika. W tym
pomieszczeniu za czasów istnienia fabryki „mieszkał” strażnik, który wpuszczał
i wypuszczał pracowników fabryki. Tam jest Lea i Teku.
Przyjaciele
spojrzeli na siebie, jednak milczeli. Pavlucci wytłumaczył im na czym będzie
polegać akcja uratowania Teku i blondynki. Martin, Nanu i Ayumi mieli zostać w
aucie policjanta i czekać na niego. Wszystko działo się tak szybko. Przyjechała
ekipa antyterrorystów gotowa do walki. Pavlucci rozstawił ich po różnych
miejscach, blisko magazynu. Kontaktował się z nimi przez walkie-talkie. I w końcu wydał rozkaz. Antyterroryści
wkroczyli na plac gdzie w samochodzie siedział Antuan i rozkoszował się ty co zrobił
Teku. Gdy tylko zobaczył antyterrorystów wyciągnął dłoń i zaczął strzelać. Zawodowcy
byli jednak szybsi. Postrzelili go w nogę co uniemożliwiło mu ucieczkę. Potem weszli
szybko do pomieszczenia gdzie Marcus cały czas dobierał się do Lei. Był zaskoczony
widokiem policji. Wyciągnął bron i wycelował
w Leę, jednak nie strzelił. Blondynka płakał i próbowała znaleźć swoją koszule by
się ubrać, jednak Marcus uderzył ją w twarz, przez co zemdlała. Na zewnątrz Pavlucci pochylał się nad nieprzytomnym
Teku i wzywał pomoc. Chłopak był cały posiniaczony i zakrwawiony. Policjant wyciągnął
rękę by dotknąć nadgarstek chłopak by wyczuć puls, jednak w tej samej chwili usłyszał
w magazynie padł śmiertelny strzał.
P.S Wybaczcie, że tak długo czekaliście, ale kompletnie nie miałam weny. Rozdział jest jaki jest, ale nie jestem z niego zadowolona. I dziękuje za komentarze pod ostatnim! ;)
w takim momencie , boski rozdział czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Lea jednak nie umarła... Nie lubię jej, ale jest całkiem ciekawą postacią. Świetnie, trzymaj tak dalej! :)
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńłiiii świetne! nie doczekam się d wtorku! :D <3
OdpowiedzUsuńWkradło się parę błędów, ale i tak świetnie. No, kocham Cię, ale teleportuj mnie do wtorku. :D
OdpowiedzUsuńSuper! Już myślałam,że o nas zapomniałaś. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetnie.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
Świetne. Czytam tą historię od początku i bardzo mi zależy na tym by Any i Maxer byli razem. Są na prawdę wspaniali :D :*
OdpowiedzUsuńŚWIETNY!! DAWAJ SZYBKO NASTĘPNY !! PAULA <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam do wtorku.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Pisz szybko kolejny.
OdpowiedzUsuńSuper! Dodawaj czesciej posty,bo nie moge sie doczekać
OdpowiedzUsuń