`Rozdział 142` - Znaleziony Teku


Shawn nic nie odpowiedział, co bardzo zaniepokoiło rudowłosą. Gdy dojechali do studia  długo nie wysiadali z auta.
-Nic nie powiesz? – spytała w końcu Any spoglądając na przyjaciela
-A co chcesz usłyszeć? Any…. To nie ma sensu, żebym ci cokolwiek mówił, bo i tak mnie nie posłuchasz – mówił Shawn nie patrząc na nią – Jeśli będziesz z nim szczęśliwa, to masz moje wsparcie, ale uwierz mi, to będzie kolejny związek, który cię załamie – spojrzał w zielone oczy przyjaciółki i posłał jej smutny uśmiech. Wysiedli z auta i ruszyli do wytwórni. Na schodach jak zwykle siedzieli wierni fani, którzy czekali na swoich idoli. Na szczęście odbyło się bez żadnych niepotrzebnych akcji z ich strony. W studiu wpadli na Kento, który oczywiście nie był zadowolony, że się spóźnili. Posłał im gromiące spojrzenie i bez słowa wyszedł. Any i Shawn udali się do studia, gdzie niestety nie zastali Dulce. Z pomocą przyszedł im Hiro, którego właśnie spotkali.
-Any, Shawn gdzie wyście byli? Dulce jest mega zła – mówił chłopak gdy jechali windą.
-Przepraszamy, ale wiesz ta całą historia z Teku – próbowała tłumaczyć Any ale przerwało jej dzwonienie własnego telefonu. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła nieznany numer. Przestraszyło ją to  ale odebrała. Shawn kazał jej włączyć na głośno mówiący i tak też zrobiła.
-Halo? – spytała drżącym głosem
-Any? – usłyszała zapłakany damski głos
-Tak, ale kto mówi?
-Elena. Mama Teku.
-Nie poznałam pani… Jak sobie państwo radzicie?
-Any naprawdę nie wiesz gdzie on jest? – spytał męski głos, który należał do Christophera, ojca Teku.
-Panie Ramirez – odezwał się Shawn – Naprawdę my też nic nie wiemy. Martwmy się jak cholera o niego.
-Wiecie, że on nie jest nasz? –spytała nagle pani Elena.
Any zamarła. Dobrze wiedziała, co matka Teku miała na myśli mówiąc ”nie jest nasz”. Tylko ona wiedziała, że Teku jest adoptowany.
-Co ma pani na myśli? - znów odezwał się Shawn. Wysiedli z windy i rozmawiali idąc za Hiro, który wyprowadził ich na zewnątrz.
-Jest adoptowany – powiedziała Elena. Zaczęła znów płakać i rozłączyła się. Do Shawna z początku nic nie dotarło. Wpatrywał się w rudowłosą bawiącą się końcówkami włosów. W jednej chwili elementy jednej układanki w jego głowie ułożyły się w całość. Wtedy też zorientował się, że są na zewnątrz.
-Jasna cholera! Ktoś mi wytłumaczy o co w tym wszystkim chodzi? Adoptowany Teku, to jakieś jaja, tak? I w ogóle co my tu robimy? Mieliśmy mieć próbę, tak? Więc czemu jesteśmy tu a nie w środku? –Shawn był wkurzony na maksa.
-Jedziemy do Central Park Arena, na próbę – powiedział spokojnie Hiro – Wsiadajcie.
-Daj nam chwilę – poprosiła Any i podeszła do Shawna – Uspokój się, proszę. Ja też jestem zdenerwowana, ale to nam nic nie da.
-Dlaczego nam nic nie powiedział?! – krzyczał Shawn – Czemu to ukrywał? Czemu do jasnej cholery ta dziwka go porwała! – krzyczał zezłoszczony Chińczyk. Any podeszła do niego i przytuliła. Stopniowo Shawn się uspokajał.
-Możemy już jechać? Naprawdę Dulce jest zła – poganiał ich Hiro.
-Chodź. I tak nic nie możemy zrobić – powiedziała cicho Any do przyjaciela i wsiedli do auta.

Martin, Ayumi i Nanumi siedzieli w apartamencie tej ostatniej i  w milczeniu zajadając tacos  czekali na jakiekolwiek wieści od Pavlucciego. Z dnia na dzień coraz bardziej martwili się od przyjaciela, którego nie widzieli od 4 dni. Bardzo im go brakowało i strasznie za nim tęsknili, choć nie okazywali tego. Ayumi leżała ramionach Martina, gdy jego komórka zaczęła dzwonić. Chłopak niechętnie odebrał i usłyszał znajomy głos policjanta.
-Znaleźliśmy go – powiedział Pavlucci. Martin poderwał się z fotela zapominając, że w jego ramionach leży Ayumi.
-Gdzie jest?
-W jednym z tych opuszczonych magazynów przy 38 ulicy.
-Możemy tam jechać? –spytał Martin zdenerwowanym głosem
-Mogę zabrać tylko jedno z was. Niech ktoś czeka na mnie pod hotelem – powiedział Pavlucci i rozłączył się. Martin stał jak słup i nic nie mówił. Ayu podeszła do niego i pocałowała lekko w czoło.
-Co się stało?
-Znaleźli Teku – powiedział
-Gdzie? Żyje? Możemy tam jechać? – Nan poderwała  się z fotela
-Nic nie wiem. Może jechać tylko jedno z nas – mówił Martin. W kilka minut jego zachowanie się zmieniło. Ayu dostrzegła, że bardzo posmutniał. On i Teku znali się od piaskownicy i byli nierozłączni, nawet w szkole.
-Ty jedź – powiedziała Nan. Martin zgodził się. Pocałował Ayumi i bez słowa wyszedł z pokoju.
-Co z nim?- spytała Nanu przyjaciółkę gdy chłopak opuścił pokój
-Zawsze tak ma. No weź Nanumi, najgorsze myśli chodzą mu głowie. Wiesz, że znają się od dziecka.
-Czy ten Pavlucci myśli, że będziemy tu bezczynnie siedzieć? – powiedziała Nanu bardziej do siebie niż do przyjaciółki.
-Nan boję się – wyszeptała Ayu – A co jeśli… no wiesz?
Chinka podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją. Obie bardzo się martwiły, a teraz gdy Teku już został znaleziony martwiły się jeszcze bardziej. Myślały o najgorszym.
-Jedźmy tam – powiedziała Nan
-Ale jak? – spytała Ayu powstrzymując się od łez
-Maxer trzyma kluczyki od swojego auta w szafce kuchennej u Shawna. Weźmiemy jego auto.
-Jesteś pewna?
-Ayu, chcesz zobaczyć Teku? – spytała Nan a gdy przyjaciółka pokiwała twierdząco głową mówiła dalej – No właśnie. Chodź idziemy.
Wyszły z apartamentu dziewczyny i w kilka minut dostały się do apartamentu Shawna. Nan wzięła kluczyki od auta Maxera i po chwili były na podziemny parkingu, gdzie stało czarne, luksusowe auto Rimskiego.
-Skąd wiesz jest 38 ulica?- spytała Ayu, gdy wyjechały na główną ulicę
-A ty nie wiesz?
-Nie.
-Mieszkasz tu całe życie i nigdy tam nie byłaś?- Nan była tym zaskoczona
-Nie byłam, no. Tam się działy okropne rzeczy.
-No wiem. Martin mi opowiadał a kiedyś pojechałam tam z Shawnem. Ten koleś naprawdę zabił swoją matkę i żonę?
-Nanu, błagam. To było 10 lat temu. Najokrutniejsza zbrodnia jaka kiedykolwiek miała miejsce w tych okolicach.
-Ale wiesz, że lubię takie  sprawy…,. Ej zobacz, to bryka policjanta – powiedziała Nan, gdy zobaczyła na światłach auto policjanta, z Martinem w środku – Pojedziemy za nimi, to trafimy bez trudu.
Jak powiedziała, tak też zrobiła. Jechała w stosownej odległości od samochodu policjanta, tak by ten się nie zorientował. Obie dziewczyny teraz milczały ale z każdą sekundą strach w nich wzrastał. Skręciły w dróżkę niedaleko kamienic i tam się zatrzymały. Gdy wysiadły z auta Pavlucci i Martin nie kryli zdziwienia.
-Nan, Ayu, co wy tu do cholery robicie? – spytał policjant
-Myślał pan, że będziemy patrzeć na waszą bezczynność? – odgryzła się Nanu
-Nie powinno was tu być. Możecie nam tylko zaszkodzić.
-Pffff… - prychnęła Ayu.
Pavlucci i Martin zgromili ją wzrokiem a ona tylko się uśmiechnęła do Nanu.
-Słuchajcie, widźcie tamten magazyn? – pokazał im w kierunku starego, opuszczonego magazynu z obdrapanymi ścianami – Za tym magazynem jest pomieszczenie strażnika. W tym pomieszczeniu za czasów istnienia fabryki „mieszkał” strażnik, który wpuszczał i wypuszczał pracowników fabryki. Tam jest Lea i Teku.
Przyjaciele spojrzeli na siebie, jednak milczeli. Pavlucci wytłumaczył im na czym będzie polegać akcja uratowania Teku i blondynki. Martin, Nanu i Ayumi mieli zostać w aucie policjanta i czekać na niego. Wszystko działo się tak szybko. Przyjechała ekipa antyterrorystów gotowa do walki. Pavlucci rozstawił ich po różnych miejscach, blisko magazynu. Kontaktował się z nimi przez walkie-talkie.  I w końcu wydał rozkaz. Antyterroryści wkroczyli na plac gdzie w samochodzie siedział Antuan i rozkoszował się ty co zrobił Teku. Gdy tylko zobaczył antyterrorystów wyciągnął dłoń i zaczął strzelać. Zawodowcy byli jednak szybsi. Postrzelili go w nogę co uniemożliwiło mu ucieczkę. Potem weszli szybko do pomieszczenia gdzie Marcus cały czas dobierał się do Lei. Był zaskoczony widokiem policji.  Wyciągnął bron i wycelował w Leę, jednak nie strzelił. Blondynka płakał i próbowała znaleźć swoją koszule by się ubrać, jednak Marcus uderzył ją w twarz, przez co zemdlała.  Na zewnątrz Pavlucci pochylał się nad nieprzytomnym Teku i wzywał pomoc. Chłopak był cały posiniaczony i zakrwawiony. Policjant wyciągnął rękę by dotknąć nadgarstek chłopak by wyczuć puls, jednak w tej samej chwili usłyszał w magazynie padł śmiertelny strzał.

P.S Wybaczcie, że tak długo czekaliście, ale kompletnie nie miałam weny. Rozdział jest jaki jest, ale nie jestem z niego zadowolona. I dziękuje za  komentarze pod ostatnim! ;)

12 komentarzy:

  1. w takim momencie , boski rozdział czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że Lea jednak nie umarła... Nie lubię jej, ale jest całkiem ciekawą postacią. Świetnie, trzymaj tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. łiiii świetne! nie doczekam się d wtorku! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wkradło się parę błędów, ale i tak świetnie. No, kocham Cię, ale teleportuj mnie do wtorku. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Już myślałam,że o nas zapomniałaś. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze świetnie.
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne. Czytam tą historię od początku i bardzo mi zależy na tym by Any i Maxer byli razem. Są na prawdę wspaniali :D :*

    OdpowiedzUsuń
  8. ŚWIETNY!! DAWAJ SZYBKO NASTĘPNY !! PAULA <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny! Czekam do wtorku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Pisz szybko kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Dodawaj czesciej posty,bo nie moge sie doczekać

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.