Pavlucci
przez chwilę nasłuchiwał głosów ze środka magazynu. Chciał tam iść i zobaczyć
co dokładnie się wydarzyło, ale zależało mu na życiu Teku. W jego nadgarstku
wyczuł lekki puls i odetchnął z ulgą. Podniósł się z trawy na której ukucnął i
zobaczył jak z magazyny wychodzą antyterroryści. Jeden z nich podszedł do
policjanta i coś mu powiedział na ucho. Pavlucci szybko wszedł do środka.
Zatrzymał się wstrząśnięty tym co zobaczył. Na zimnej posadzce leżał Marcus a
jego głowa krwawiła. Nie żył.
Skulona i
naga Lea siedziała w kącie tyłem do
policjanta i cały czas płakała. Pavlucci przez chwilę przypatrywał się jej
zgrabnemu ciału, jednak w końcu się
opamiętał.
-Lea –
dziewczyna wzdrygnęła się ale nic nie powiedziała – Zostawię ci swoją koszulę. Obrócę
się na chwilę a ty ją założysz, dobrze? – Pavlucci mówił bardzo spokojnie. Gdy
Lea pokiwała, że się zgadza policjant zdjął swoją koszulę, położył ją jak
najbliżej dziewczyny po czym się odwrócił. Słyszał jak zapłakana dziewczyna
ubiera i domyślił się, że nawet zapięcie kilku guzików to dla niej problem.
-Już –
wyszeptała słabym głosem. Pavlucci odwrócił się i doznał szoku. Widział
dziewczynę już nie raz, ale nigdy w takim stanie. Blondynka była strasznie
chuda. Na nogach miała liczne zadrapania i sińce. To samo tyczyło się rąk.
Tylko twarz wyglądała trochę normalniej, choć była cała mokra od łez.
-Chodź. Zabierzemy
cię na pogotowie – powiedział podchodząc bliżej i uważając by nie dotknąć zwłok
Marcusa.
-Nie….
Nie… oni mnie znajdą… W końcu to zrobią… Wolę umrzeć – mówiła nadal płacząc.
-Lea, to
już koniec. Nie musisz się ich bać. Chodź ze mną – próbował ją przekonać.
-Teku… Teku… Co z nim? – po raz pierwszy spojrzała
na policjanta swoimi wielkimi oczami
-Żyje.
Stali w
milczeniu dopóki z zewnątrz nie dobiegły ich głosy Martina, Ayumi i Nanu.
Pavlucci
wyszedł z magazynu i zobaczył, że przyjaciele pochylają się nad ciałem Teku.
-Teku….
Teku słyszysz mnie!? – Martin spoglądał na pobitego przyjaciela i gdyby nie
obecność dziewczyn zacząłby płakać.
-Żyje –
usłyszeli za sobą głos Pavlucciego. Ayumi i Nanu otworzyły buzie ze zdumienia
gdy zobaczyły nagą klatę policjanta. Spojrzały się na siebie i uśmiechnęły
łobuzersko.
–
Pogotowie jest w drodze.
-A co z
Leą? – Nanu zaskoczyła wszystkich, nawet samą siebie, tym pytaniem
-Jest w
środku. Cała rozbita i ledwo żywa.
-Możemy
jej jakoś pomóc? – spytała ponownie Chinka
-Potrzebny
jej psycholog. To co przeżyła przez te pięć lat będzie się za nią ciągło do
końca życia. Nie będzie potrafił normalnie funkcjonować, normalnie żyć. To
zostanie w niej na zawsze – umilkł na chwilę by dodać coś co wszystkich
zaskoczyło – W waszej Any też to zostało.
Ayu
chciała cos powiedzieć ale Martin ją powstrzymał. Pavlucci oddalił się do
policyjnej opancerzonej furgonetki w której znajdował się zakuty w kajdanki i ze zranioną nogą Antuan. W tym samym czasie
przyjechało pogotowie, które zabrało ciężko rannego Teku do szpitala. Martin
wziął auto Maxera i pojechał za karetką do szpitala. Ayu i Nanu zostały same i
patrzyły jak chłopak odjeżdża. Ta historia bardzo nimi wstrząsnęła a widok
nieprzytomnego i ledwo żywego Teku przyprawiał je o zawroty głowy. Wiedziały,
że muszą wracać, bo nic tu po nich. Nim jednak opuściły to okropne miejsce
podszedł do nich Pavlucci.
-Możemy w
czymś jeszcze pomóc? – spytała Ayumi
-Nie
miejcie mi tego za złe.
-Ale
czego?
-Że
wspomniałem o Any.
-Ale co
pan ma na myśli? – obie nadal nie wiedziały o co chodzi komisarzowi
-Any
została zgwałcona. Tego nie da się od tak zapomnieć. To, że minął dopiero rok
nic nie znaczy. To zawsze będzie w niej tkwiło. Nie zdajecie sobie sprawy ile
ją samą to kosztuje. Ile siły musi włożyć w udawanie, że jest w porządku.
-Bo jest!
-Nanumi
wiem, że jest, ale pod tą osłoną którą ta dziewczyna sobie stworzyła kryje się
tak naprawdę krucha, drobna i cholernie bezbronna Any. To w niej na zawsze
zostanie. I będzie uderzać w jej życie ze zdwojoną siłą za każdym razem, gdy
pójdzie z facetem do łóżka, gdy przypomni sobie, że to zrobił ojciec Maxera.
-Czemu pan
nam o tym mówi?
-Bo wy nie
zdajecie sobie z tego sprawy. Za dwa dni minie rok odkąd jej się to
przytrafiło. Nie pozwólcie by była wtedy sama. Musicie być z nią – Pavlucci
mówił do nich tak jakby był ich starszym bratem, kimś kogo należy się słuchać –
Pamiętajcie o tym. A teraz zmykajcie.
Przez cały
czas dziewczyny gapiły się na sześciopak policjanta, co nie umknęło jego uwadze
-Dziękujemy
komisarzu – powiedziały razem przyjaciółki
-Naprawdę
wcale nie widać, że nie możecie oderwać wzroku od mojej klaty – powiedział z
uśmiechem. Nan i Ayu zaczeły chichotać jak głupie. Posłały Pavlucciemu
promienne uśmiechy i wyszły na ulicę
otoczoną pustymi już kamieniczkami. Przez jakiś czas szły w milczeniu w końcu
odezwała się Ayu.
-Trzeba
zadzwonić do Shawna i Maxera.
-Ty do
Maxera, ja do Shawna – powiedziała Nan.
-Nan….
Myślisz, że Pavlucci ma rację?
-Z Any? –
Ayumi pokiwała twierdząco głową – Myślę, że tak.
-Ale klatę
to ma niezłą. Musisz mi przyznać rację – Nanu znów zaczęła się śmiać, choć
wiedziała, że okoliczności na to nie pozwalają.
-Nan….
Błagam… gdybym mogła, zrobiłabym mu zdjęcie, wydrukowała i powiesiła na
ścianie, żeby móc codziennie patrzeć na to jaki jest napakowany- mówiła
rozmarzona Ayu
-Hej,
panno marzycielko Martin nie był by zadowolony – skarciła ją przyjaciółka
-Oj tam.
Gdybyś mogła, sama byś schrupałaby pana komisarza Diego Pavclucciego –droczyła
się Ayumi
-Pewnie,
że tak. Może załatwi mi staż na policji. Byłabym idealną partnerką w pracy.
-Wybij to
sobie z tej pięknej, chińskiej główki i zadzwoń do Shawna – powiedziała Ayu.
Wymieniły radosne spojrzenia i
przytuliły się. Mimo problemów potrafiły się jednak śmiać i w każdej sytuacji
starały się zachować zimna krew. Bo były najlepszymi przyjaciółkami. One dwie i
Any były jak siostry,
zawsze
razem i zawsze nierozłączone.
-Jak to
wspólnika? – Maxer był oburzony. Siedział w swoim biurze razem z kilkoma
członkami Rady Hotelu, która powstała jeszcze gdy hotel prowadził Allan Rimski.
Rada składała się z 10 najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi, którzy
wpłacają na konto „Maxer Corporatnion” kolosalne sumy. Ich zadaniem jednak było
też wspieranie szefa, którym teraz był Maxer, jak i też byli jego doradcami w
biznesowych sprawach. Ostateczne decyzje jednak należały do samego Maxera.
-Nie
dajesz rady sam. Musisz kogoś mieć. Kogoś, kto pomoże ci zarządzać hotelem –
mówił Mario De la Vega, właściciel największego koncernu paliwowego.
-I
najlepiej jakby to był ktoś, kogo znasz i komu bezgranicznie ufasz – dodał Raul Castro założyciel sieci restauracji.
-Sam sobie
nie ufam, więc wole nikogo nie mieszać w sprawy hotelu – oburzył się Maxer. Nie
było mu na rękę to, że Rada każe mu wybrać swojego wspólnika. Do tej pory jako szef
radził sobie całkiem nieźle. Jednak wiedział, że stać go na więcej.
-Maxer, dajemy
ci prawo wyboru. Jeśli ty kogoś nie znajdziesz, my to zrobimy. Mamy kilka kandydatur.
Zobacz – Raul Castro podał chłopakowi teczkę. Maxer wyciągnął z niej plik kartek
i zaczął je przeglądać. Robił to od niechcenia. Wcale mu nie zależało, żeby mieć
jakiegoś durnego wspólnika. Gdy tak przeglądał kandydatury jego wzrok przykuło nagle
CV jednej kobiety. Zaskoczony, tym, że jej kandydatura się tu znalazła spojrzał
na członków Rady i z powrotem na dziewczynę. Miała ładne, długie i czarne włosy.
Duże, ciemne oczy idealnie pasowały do jej karnacji. Maxer ją znał, aż za dobrze.
Znał ją, bo formalnie była jego żoną.
Naprawdę bardzo fajne ;)
OdpowiedzUsuńCiągnęło, byłby... Może warto przejrzeć słownik. Nie chcę być złośliwa, żeby nie było. :) hm... Po raz setny powiem, że chcę Shujiego. No i szczerze mówiąc jakoś nie skończył się ten rozdział tak, by z niecierpliwością czekać na kolejny... Ale i tak będę czekała. :D
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetnie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie wiem czy wytrzymam do soboty! Uzależniłam sie od Twojego bloga! Jesteś swietna. Pisz tak dalej i oby jak najczęściej :D
OdpowiedzUsuńBoskie... Pisz dalej
OdpowiedzUsuńJakbyś mogła to pisz więcej!! Twój blog jest zajebisty!! Strasznie mi się podoba <3 I już się nie moge doczekać co wyjdzie z Maxerem i Any ... Ja bym chciała żeby do siebie wrócili ... Ale to twój blog
OdpowiedzUsuńPOZDROWIONKA <3
Suuuuper! Ja chce kolejny rozdział. Dodawaj szybciutko ;)
OdpowiedzUsuńLubie twojego bloga też zaczełam pisać oto on http://imponderabilia.bloblo.pl/
OdpowiedzUsuńwow. Super. :D COS MYSLE, ZE MAXER ZATRUDNI ZNAJOMEGO NP. MARTINA ALBO SHAWNA.
OdpowiedzUsuńSuper ;) Uwieeeeeelbiam Cie!!!♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie
OdpowiedzUsuńSuper! Już nie moge sie doczekać czym nas zaskoczysz w następnym rozdziale. Chce więcej Any i Maxera! ;)
OdpowiedzUsuń