`Rozdział 127` - Mąż i żona


-W ciągu tego tygodnia musisz dostarczyć prawnikom akt z Urzędu, że jesteś mężem Maite – powiedziała Megan do syna. Jej mina gdy to mówiła zdradzała wszystko. Maxer wiedział, że zgadzając się na ten warunek uszczęśliwił i dał wygrać matce, która tak bardzo nienawidziła Any.
-Co potem? - spytał chłopak siadając z powrotem na krześle i przeczesując włosy
-Potem umówimy się na kolejne spotkanie. Allan podpisze akt, że oddaje ci hotel, a ty, że zostajesz nowy właścicielem.
-A co z tobą? - spytał. Wiedział, że tym pytaniem zaskoczył matkę. Pomimo tych wszystkich okropności jakie mu zrobiła nie chciał by skończyła na bruku. Dostrzegł w jej oczach strach.
-Nie wiem, synku. Poszukam jakiejś pracy – powiedziała
-Zostań – wymamrotał ledwo słyszalnie chłopak – Dostaniesz tu pracę. Nie nic nie mów. Po prostu zakończmy to jak najszybciej. Spotkamy się pod koniec tygodnia, gdy wszystko będzie już gotowe – powiedział Maxer i bez słowa wyszedł z gabinetu. Maite wyszła za nim, a policjanci wyprowadzili Rimskiego. Maxer stał przy otwartym oknie. Chłodny powiew wiatru owiewał jego twarz. Zanosiło się na deszcz. Pogoda o tej porze roku w Monterrey nigdy nie rozpieszczała. Było ciepło, ale często padało, zwłaszcza w ostatni dzień roku. Brunetka podeszła do chłopaka i razem z nim spoglądała jak policyjny radiowóz odjeżdża z parkingu, gdzie już ustawiła się masa paparazzich.
-To cię zniszczy Maxer – zaczęła dziewczyna
-To mnie już zniszczyło – odpowiedział jej
-Wiesz, że tego nie chcę.
-Maite, proszę cie! - krzyknął – Podjąłem decyzję i musisz to zrobić.
Dziewczyna odwróciła się i oparła plecami o parapet okna. Jej długie ciemne włosy falowały w powiewie wiatru.
-Więc kiedy? - spytała
-Jeszcze dziś musimy iść wszystko załatwić, ale pójdziemy osobno, tak żeby nas nikt nie widział. Nikt, rozumiesz? Jeśli się uda, to jeszcze dziś zostaniesz…. Moją żoną.
-Jezu! To brzmi okropnie – powiedziała
-Dzięki – rzucił Maxer – To do zobaczenia.
Pokiwała głową i odeszła bez słowa. Maxer poszedł do holu i wjechał windą do apartamentu Shawna. Bezradny rzucił się na łóżko i zaczął krzyczeć. Tak bez powodu. Nie miał z kim pogadać, gdyż wiedział ,że przyjaciele maja mu za złe, że wybrał hotel a nie wakacje z nimi. Jego telefon znów zaczął dzwonić. Odebrał nie spoglądając na wyświetlacz.
-Halo – powiedział
-Cześć Maxer, tu Kento – usłyszał znajomy głos Japończyka – Słuchaj dzwonię w pewnej sprawie. Wiem, że jesteście na wakacjach i w ogóle, ale sprawa jest pilna.
-Stało się coś? - spytał trochę zdenerwowany
-Tak, albo nie. W każdym razie RBD wyraziło zgodę by nagrać z wami piosenkę.
Maxer podniósł się z łóżka. To było marzenie całego „Amigos”, żeby zaśpiewać ze słynnym RBD.
-Żartujesz?
-Chłopie a czy wyglądam jakbym żartował? - mówił Kento
-Więc co mamy zrobić? - spytał Maxer
-Jak to co, musicie wracać i to jak najszybciej. Nie możemy z tym zwlekać.... Tylko jest jeden problem...
-Jaki?
-Potrzebujemy piosenki, najlepiej, żeby napisał ją ktoś od was.
-To nie będzie problem. Piosenka już jest. Any ją napisała.
-Wspaniale! - krzyknął Kento na cały głos – Czekam jutro na was w wytwórni – i rozłączył się. Maxer rzucił telefon na podłogę, rozwalając go na części.
-Jasna cholera!!! - krzyknął. Odruchowo spojrzał na ścianę, na której w wielkiej antyramie wisiało zdjęcie całego zespołu, tuż po wygraniu przeglądu. Chłopak podszedł bliżej i przez chwilę miał wrażenie, że postacie na zdjęciu się ruszają. Na samej górze widniał napis :” Jesteśmy kimś więcej niż przyjaciółmi, jesteśmy rodziną, na zawsze”. Maxer przeczytał kilka razy ten cytat i przypomniał sobie, że musi zadzwonić do reszty i powiedzieć im, że mają wracać. Poskładał telefon i wybrał numer Shawna. Nie odbierał. Teku i Martin też nie odbierali, więc zrezygnował. Przebrał się, zjechał windą na dół i po chwili jechał swoim czarnym citroenem do Urzędu Stanu Cywilnego

Dzięki krwi Shawna, Shuji przeżył operację. Leżał jednak w innej sali niż rudowłosa. Any czuła się lepiej. Przy jej łóżku siedziały Nanu i Ayumi. Martin i Teku czekali na zewnątrz na Shawna.
-Any, powiesz nam co się stało? - spytała w końcu Nan
Rudowłosa zdjęła maskę pomagając jej oddychać, usiadła na łóżku i zaczęła opowiadać.
-Po kłótni z Maxerem chciałam zostać sama. Przeszłam przez jakiś park a potem dotarłam na plac. Tam usłyszałam jakąś rozmowę. Po głosie poznałam Shujiego. Nie bardzo wiem, o co chodziło tamtym kolesiom, ale chcieli go pobić. Mówili coś, że to przez Shujiego omal nie zginął ich kolega. Byli bardzo źli. Gdy zobaczyłam jak go uderzyli, nie mogłam pozwolić by go zabili. Wiedziałam, że muszę mu pomóc.
-Biłaś się? - przerwała jej Ayumi
-Mhm – powiedziała Any lekko się uśmiechając – W Pekinie chodziłam z Nan na kurs samoobrony. No więc wyszłam z ukrycia i pomogłam Shujiemu. Dzielnie zbiłam dwóch łotrów, ale byłam mało ostrożna. Shuji leżał już na ziemi, ledwo żywy gdy ten trzeci mnie zaatakował. Upadłam i straciłam przytomność. Obudziłam się dopiero tutaj.
-To straszne. Boże Any, nie chcę myśleć, co by było gdyby Shawn cie nie znalazł – powiedziała Nan
-A gdzie on w ogóle jest? - zmieniła temat rudowłosa
-Dowiedziałam się, że pomógł Shujiemu. Oddał dla niego krew – ciągnęła  Nanu
-W co ten koleś się wpakował – powiedział Martin wchodząc do sali – Jak się czujesz? - spytał Any
-Jak osoba, która kolejny raz uniknęła śmierci. Co u Maxera? - spytała sama zaskoczona tym pytaniem. Ayumi, Nan i Martin spojrzeli na siebie. Tak naprawdę, żadne z nich nie wiedziało co u chłopaka.
-W porządku – wypalił Martin. Rozmawiali jeszcze gdy na korytarzu znów rozległy się jakieś hałasy. Martin wyjrzał na zewnątrz i zobaczył masę reporterów, których ktoś wpuścił do szpitala.
-Jeszcze ich brakowało – powiedział – Nie ruszajcie się stąd – rozkazała dziewczynom i sam wyszedł by się rozprawić z ciekawskimi reporterami. Od razu został otoczony przez nich.
-Co z Any? Żyje? Kto jej to zrobił? - słyszał głosy różnych ludzi – Co z Maxerem? Gdzie on jest? - pytali
Martin wiedział, że fani Any martwią się o nią, jeśli już wiedzą o wypadku. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę.
-Proszę o ciszę – momentalnie wszyscy ucichli i zaczął mówić – Wokalistka zespołu „ Amigos”, rudowłosa Any trafiła do szpitala. Jej stan jest stabilny, jednak powrót do zdrowia trochę potrwa.
-Co jej się stało? - spytał ktoś
-Ktoś ją napadł. Próbowała się bronić, jednak w pojedynkę nic nie mogła zdziałać.
-Co teraz? - spytał inny reporter
-Dopóki Any nie wydobrzeje, nie możemy koncertować. W czasie jej powrotu do zdrowia myślę, że reszta zespołu będzie pracować nad nową płytą.
-A co z Maxerem? Czy to prawda, że bierze ślub?
Martina wcięło. Nie miał żadnej odpowiedzi na to głupie, jak dla niego pytanie.
-Nie, Maxer nie bierze żadnego ślubu. Na dziś koniec – powiedział i w tej chwili przyszła ochrona szpitalna by wyprowadzić reporterów. Martin usiadł na jednym z krzesełek i nie wiedział co myśleć o tym co powiedział jeden z reporterów. Wyciągnął telefon i zobaczył 4 nieodebrane połączenia od Maxera. Oddzwonił.

Maxer akurat zatrzymał się na parkingu przed Urzędem Stanu Cywilnego gdy rozległ się jego telefon. Zgasił silnik i odebrał.
-Martin? W końcu. Słuchaj jest waż...
-Co ty znowu odwalasz? - przerwał mu przyjaciel
-O co chodzi? - spytał zaskoczony Maxer
-Znowu to samo. Znowu udajesz, że o niczym nie wiesz. To przestaje być śmieszne Maxer! - Martin prawie krzyczał
Maxer gapił się w jeden punkt i nic nie odpowiedział. Dotarło do niego, że Martin wie o ślubie. Tylko skąd. Przecież nikt miał się nie dowiedzieć. A jednak. Chłopak był teraz pewny, że to matka powiadomiła reporterów w Cancun.
-Są ważniejsze sprawy – zmienił temat Maxer – Musicie wracać do Monterrey i to jeszcze dziś.
-Bo co? - w głosie Martina słychać było złość i niechęć
-Daruj sobie. Jutro mamy spotkanie z RBD. Any ma wrócić, nie wiem jak to zrobicie, ale ona musi być na tym spotkaniu. Jeśli trzeba będzie zapłacić, zajmę się tym, tylko sprowadźcie ją tutaj.
-Jasne. Na razie – i Martin się rozłączył.
Maxer siedział w aucie i nadal tępo wpatrywał się w jeden punkt, bezcelowo. Matka wiedziała jak go zniszczyć, już dawno to zrobiła, a on jej na to pozwolił. I to go dobijało. Nie mógł pogodzić się z myślą, że będzie mężem Maite, po prostu nie mógł. Wiedział, że gdy tylko dostanie hotel, weźmie z nią rozwód. Nie mógł jednak żyć z tą świadomością, że stracił Any. Bo zgadzając się na to wszystko, na ten cały cyrk z hotelem, stracił Any, bezpowrotnie. Dobrze o tym wiedział. Telefon znów zadzwonił.
-Maxer gdzie jesteś? - usłyszał głos Maite
-Na parkingu. Zaraz będę. Masz wszystkie papiery? - spytał wysiadając z auta i zamykając je.
-Tak.
-Dobra. Ja już idę.
Wszedł do budynku stanu i na końcu korytarza spotkał Maite. W środku było pusto, więc nikt ich nie mógł zobaczyć razem. Weszli po schodach na piętro, gdzie czekała na nich młoda kobieta, z uśmiechem na twarzy.
-Pan Rimski, tak? - spytała. Znała Maxera, kto by go nie znał, przecież był sławny. Zresztą Maxer dzwonił do niej wcześniej i uprzedził że przyjdzie.
-Tak – potwierdził i podał jej plik papierów, swoich i Maite. Kobieta przeglądała je i po chwili powiedziała.
-Cóż... Bardzo się panu śpieszy?
-Zależy mi na czasie. Jeśli będzie trzeba zapłacę, tylko niech pani zrobi co powinna.
Kobieta wykręciła jakiś numer w telefonie i przez chwilę z kimś rozmawiała. Maite spoglądała na Maxera cała roztrzęsiona.
-Denerwujesz się? - spytał ją i poczuł wibracje telefonu. Spojrzał na wyświetlacz. „Nowa wiadomość od Nanu”.
„ Nie wiem co takiego cię zatrzymuje w Monterrey, ale wiem, że Martin z tobą gadał i że jest zły... Any o ciebie nie pyta. Zastanów się więc, czy nadal ją kochasz – Nanu”. Maxer schował telefon, bo kobieta zwróciła się do niego.
-Wszystko gotowe. Proszę za mną – powiedziała i zaprowadziła ich do jakiegoś dużego pokoju.
-Czyli nazwisko i bycie sławnym robi swoje? - spytał Maxer
-No cóż panie Rimski... - kobieta nie wiedziała co odpowiedzieć – Tak. Nazwisko, sława i pieniądze robią swoje – weszli do środka. Była to sala gdzie Maxer i Maite mieli wziąć ślub. Maite złapała go za ramię i wyszeptała.
-Maxer, nie może być inaczej? Nie możemy podpisać tylko tego głupiego papierka i mieć to z głowy.
-A ty myślałaś, że jak zrobię? Że będę kazał robić tą całą beznadziejną ceremonię? - odpowiedział jej.
Podeszli do stolika na którym leżały papiery, które mieli podpisać.
-Nie będzie żadnej ceremonii, tak jak pan sobie życzył. Proszę tylko tu podpisać i to będzie wszystko.
Maxer i Maite podpisali papiery tam gdzie kobieta im kazała. Gdy wyszli z pokoju, zeszli do holu i zatrzymali się na chwilę.
-Maxer nic nie mów – prosiła Maite – Nie zniosę tego, że musiałam to zrobić.
-To się niedługo skończy. I tak jesteś wolna. Ja cię nie zatrzymuje przy sobie.
-Ale te papiery tak. Nie mogę żyć z myślą, że jestem twoją... żoną - powiedziała brunetka - Boże! To jest okropne. Nie nazywaj mnie tak - rzuciła.
Maxer wiedział, że dla Maite ta cała sytuacja jest strasznie ciężka. Pożegnał się z nią i z Urzędu wyszedł już nie jako zwykły Maxer Rimski, ale jako Maxer Rimski, mąż Maite de la Sol.


Anylkaa

8 komentarzy:

  1. Superrr :D
    MAxer to idiota. Co on narobił?!! Myślał, że weźmie ślub z MAte i nikt sie o tym nie dowie?? Żal mi go.... ale najabrdziej to zal mi Any. Powinna odrazu z nim skończyć i dać szansę Shuijeomu;p
    Czekan na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytałam tylko kawałek.. świetne! muszę wziąć się i przeczytać od samiutkiego początku!
    Obserwuję, żeby nic nie przegapić

    OdpowiedzUsuń
  3. ten Maxer to skończony idiota!!
    czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. notka faaajna :D ale kuuurde... Maxer z Maite . ;d masakra.

    OdpowiedzUsuń
  5. kurdeee. maxer musi być z Any i musi być z nimi tak jak było na początku ! ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. łoł ale się porobiło czekam na dalej <333

    tamara124

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee ! co za matoł ! niech on załatwia z tym hotelem i wraca do Any ! aa no i czemu w tym sms'ie jest napisane, że Any o niego nie pyta ? przeciez przytała :D pluss : Gdy zobaczyłam jak go uderzyli, nie mogłam pozwolić by go zabili - to trochę dziwnie brzmi, ale i tak spoko! :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.