Gdy Any
się ocknęła poczuła chłód wieczoru, i słyszała czyjś oddech. Pod głową wyczuła,
że ma coś miękkiego. Bała się otworzyć oczy. Słyszała tylko znany jej głos
dochodzący znad jej głowy. Chłopak mówił łamaną hiszpańszczyzną z akcentem
japońskim.
-Any,
słyszysz mnie – powtarzał cały czas. „Shuji?” – pomyślała przez chwilę, ale
przypomniała sobie, że chłopak jest w szpitalu. Znała jeszcze tylko jedną taką
osobę. Hiro, przyjaciel, też Japończyk Shujiego. Otworzyła oczy i ujrzała
pochylającego się nad nią chłopaka.
-Any, na
Boga, wystraszyłaś mnie – powiedział uśmiechając się. Any poderwała głowę z
kolan chłopaka i siedziała teraz na zimnej posadzce chodnika.
-Co ty tu
robisz? – spytała zaskoczona
-Pytanie,
czemu przed mną uciekałaś? – spytał ją
-Myślałam…. – przecież nie mogła mu powiedzieć prawdy –
Było ciemno, myślałam, że ktoś mnie goni. Wystraszyłam się – pozbierała
rozsypane rzeczy z torebki i trzymając się chłopaka wstała.
-Dobrze
się czujesz? – spytał pomagając jej iść - Wyglądasz jak śmierć. Coś się stało?
– Hiro zadawał jej masę pytań, ale ona nie była mu stanie na żadne
odpowiedzieć, nie wiedziała, czemu.
-Czemu za
mną szedłeś? – zmieniła temat
-Odprowadzę
cię do domu, okej? – zaproponował – I nie sprzeciwiaj się. Wyglądasz naprawdę
źle. Shuji… - nagle urwał
-Shuji co?
– spojrzała na niego
Hiro
zagryzł wargi i nie odpowiedział. Unikał też jej wzroku. Szli bocznymi
uliczkami, lekko oświetlonymi przez latarnie. Ulica była pusta, gdzieniegdzie
poszczekiwał pies, w oddali grała muzyka. Zbliżał się koniec roku, więc
przygotowania w tej części Monterrey trwały pełną parą.
-Więc
Shuji cię przysłał? – spytała z lekkim uśmiechem.
-Mhm –
pokiwał głową Hiro – Nie miej mu tego za złe – dodał jeszcze. Any złapała się
za brzuch. Dziwne ukłucie wewnątrz coraz bardziej dawało jej we znaki.
Próbowała udawać, że wszystko jest okej, jednak im dłużej szła, tym mniej miała
sił. Opierała się na ramieniu chłopaka, więc nie bała się, że upadnie.
-Nie mam
mu tego za złe, ale też nie rozumiem, po co cię przysłał aż tu. Przecież mogłeś
zadzwonić – powiedziała z trudem łapiąc powietrze. Czuła jak kręci się jej w
głowie, jak z każdym krokiem czuje się coraz gorzej. „Co się ze mną dzieje” –
myślała cały czas.
-Any na
pewno dobrze się czujesz? – spytał, a gdy nie odpowiedziała dodał – Shuji…. On
się martwi o ciebie. Nie może sobie darować tego, że zostałaś pobita by go
ratować. Cieszy się, gdy przychodzisz do niego, ciszy się, gdy widzi, że się
śmiejesz.
-Nigdy mi
nie tego nie mówił… Tego, że się obwinia. Przecież to nie jego wina.
-Nie mówił
ci tego, bo nie chciał ci dokładać zmartwień. Wiedział, że jesteś załamana,
dlatego robił wszystko byś poczuła się lepiej.
Przeszli
przez ostatni skrzyżowanie prowadzące do domu rudowłosej. W oddali dziewczyna
widziała, że na werandzie mama zostawiła jej światło. Poczuła ulgę, że jest
coraz bliżej domu.
-Any…. Nie
skrzywdź go.
-Hę? –
spytała nie bardzo rozumiejąc.
-No
wiesz…. Shuji za dużo przeszedł. Nikomu tak bardzo nie ufa jak tobie i mnie.
Cały czas mówi o tobie. On… On…
-Zakochał
się we mnie – dokończyła za chłopaka Any. Hiro milczał. Wiedział, że Any ma
rację. Shuji zakochał się w rudowłosej, ale czekał na dobry moment, żeby jej to
powiedzieć. Sama rudowłosa nie była gotowa na związek. Bardzo lubiła
Japończyka, aż za bardzo, ale do nazwania „miłością” tego, co czuła było
jeszcze daleko. W milczeniu dotarli do domu Any. Dziewczyna pożegnała się z
chłopakiem i weszła do środka. Hiro stał jeszcze chwilę na werandzie, wysłał do
Shujiego sms-a, po czym zadzwonił po Taksówkę, którą wrócił do domu. Any czuł
się jak ktoś zabrał jej wszystkie siły. Była wyczerpana do granic możliwości.
Wzięła garść silnych tabletek, które jej przepisali w szpitalu, przebrała się w
piżamę i poszła spać. Długo nie mogła zasnąć, a gdy w końcu zapadła w błogi sen
miała wrażenie, że nie może się obudzić, że została uwięziona w śnie.
Dzień
później
Cały
poprzedni dzień rudowłosa spędziła na nauce piosenki na koncert Dulce. Tekst
był łatwy, ale samo zaśpiewanie nie należało do najłatwiejszych. Wysokie
dźwięki sprawiały jej największy problem, choć nie powinny, bo gdy śpiewała
„Algun Dia” wszystko wychodziło jej tak jak chciała. Nie wychodziła z domu, nie
odbierała telefonów, tylko śpiewała i śpiewała.
Dziś
obudziła się całkiem wcześnie. Pierwsza myśl, jaka przeszła jej przez głowę to
„koniec roku”. Była taka szczęśliwa, że ten rok już się kończy. Był to dla niej
najgorszy a zarazem najlepszy rok w życiu. Z uśmiechem na twarzy wstała z
łóżka, wzięła prysznic. Założyła dżinsy, zielony T-shirt i zeszła na dół na
śniadanie. Rodzice jak zawsze w pracy a babcia w ogródku. Pogoda była okropna,
ale to był standard w ostatni dzień starego roku. Any włączyła radio, zrobiła
sobie kanapki i zaczęła przeglądać sms-y z wczoraj, których nie przeczytała. Na
zmianę były wiadomości od Nan, Shawna i Teku. Pisali o tym samym, żeby poszła z
nimi za zabawę. Jej uwagę przykuła wiadomość o Maite. Any przegryzając kanapkę
zaczęła czytać: „Any… Ja naprawdę nie wiem, co ci napisać. To bez sensu.
Powinnam się z tobą spotkać i porozmawiać o tym wszystkim, ale razem z Maxerem
postanowiliśmy, że lepiej będzie, jeśli wyjadę. Sms nie jest najlepszą formą,
żebym ci przekazała to, co chcę, ale nie mam wyjścia. Jestem teraz w Hiszpanii,
jeśli o to chodzi. Mam tu spokój, nikt mnie nie zna, nikt nie wie, że po części
zepsułam wasz związek. Przepraszam Any. Nie jestem w stanie napisać nic więcej,
bo czuje się okropnie, że zniszczyłam Maxera. Nie… on sam się zniszczył. Taka
jest prawda. Wiem, że nie jesteście razem, może to i dobrze, ale Maxer zrobił
to, żeby cię ochronić, tak mi mówił, ale z tego, co wiem, ochrona ciebie ma
polegać na tym, żebyś znalazła sobie kogoś innego. Trochę to dziwne…. Wybacz mi
Any. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy”. Kanapka upadła Any na stół, gdy
skończyła czytać. Nie była w stanie nic powiedzieć. Zaszokowała ją ta
wiadomość, choć nie było w niej nic, czego Any by nie wiedziała. Ciężko
westchnęła. Dokończyła śniadanie, łyknęła garść tabletek i z ulgą stwierdziła,
że przed domem nie ma reporterów ani fanów. Po końskich dawkach tabletek, które
sobie serwowała czuła się o wiele lepiej. Przez zachmurzone niebo, co jakiś
czas pojawiało się słońce. Any chciała porozmawiać z babcią, jednak nie mogła
nigdzie jej znaleźć. Zrezygnowana wróciła do domu, zabrała torebkę, do której
schowała masę rzeczy i wyszła z domu. Znała wiele skrótów, by dojść na
cmentarz, ale to było za daleko, nawet jak dla niej. Już miała dzwonić po
taksówkę, gdy przy parku zatrzymał się czarny jak smoła citroen Maxera.
Rudowłosa zatrzymała się zaskoczona tym widokiem. Nadal miała dobry humor,
którego nawet wiadomość od Maite jej nie popsuła, jednak widok Maxera znów ją
przybił.
-Wsiadaj –
powiedział otwierając jej drzwi od strony pasażera. Nie miała ochoty na jazdę z
byłym chłopakiem, z chłopakiem, który wolała pieniądze niż ją, z chłopakiem,
którego nadal mimo wszystko kochała. – Any, proszę – nalegał Maxer. W końcu
rudowłosa stwierdzała, że lepsze będzie to, niż czekanie na taksówkę.
-Gdzie cię
zawieść? – spytał ściszając radio
-Cmentarz
– powiedziała spokojnie.
-Yyyy
cmentarz? – spytał niedowierzając, – Po co?
-Jedź –
powiedziała stanowczo. Trochę w to nie mogła uwierzyć, że jedzie z Maxerem w
jednym samochodzie po tym, co jej zrobił. Powinna go za to nienawidzić i tak
było, ale jakaś część jej duszy nie mogła pozostać obojętna na chłopaka. Przez
resztę drogi ani jedno ani drugie nic nie mówili. Po pół godzinie dojechali na
jeden z zabytkowych cmentarzy Monterrey. Wielka, ręcznie wykuta brama
„zapraszała” na katolicki cmentarz.
-Idę z
tobą – powiedział Rimski i razem z rudowłosą przeszli pod bramą. Cmentarz jak
cmentarz. Niby był zwyczajny, ale miał w sobie jakiś urok, który wyróżniał go
od innych. Any znała drogę na grób przyjaciół na pamięć. Choć dawno jej tu nie
było, wiedziała jak trafić. Pomnik braci - Chrisa i Alexa wyglądał nie
najlepiej, ale za to był bardzo zadbany. Skromny pomnik, kilka zniczy i kwiaty
nie robiły wielkiego wrażenia, ale i Any i Maxer wiedzieli, że Mayerów nie stać
na luksusowy pomnik. Rudowłosa pochyliła się by zapalić znicze, gdy znów zakręciło
jej się w głowie i poczuła to samo ukłucie w brzuchu. Przez chwilę nie
wiedziała, co zrobić. Maxer nie zareagował, jakby wcale go to nie obchodziło.
Rudowłosa zapaliła znicze, i pomodliła się przez chwilę. Rimski spojrzał na
nią.
-Co? –
spytała
-Myślisz o
tym samym, co ja?
-Serio?...
Nie, nie myślę.
-Pomyślałem,
że możemy z pieniędzy, które wygraliśmy postawić im pomnik.
-Jakbyś
nie mógł sam im zasponsorować – wymamrotała, ale Maxer słyszał, co powiedziała
-Serio
chcesz się kłócić w takim miejscu?
-Ja? No, o
co ci chodzi? Powiedziałam tylko, co myślę – odparła trochę wzburzona – Wracam
pieszo – dorzuciła. Odwróciła się od Maxera i weszła na ścieżkę prowadzącą do
wyjścia. Rimski szedł za nią, ale to zignorowała. Gdy oboje wyszli z cmentarza,
nalegałby dziewczyna z nim wróciła jednak rudowłosa się uparła i pojechała
taksówką. Pod domem już kręciło się kilku reporterów, ale Any nie zwracała na
nich uwagi. Ignorowała ich, tak jak im kazał Kento. Na zegarze właśnie wybiła
12. Po rozmowie z Hiro, rudowłosa trochę się bała odwiedzić Shujiego w
szpitalu. W swoim pokoju włączyła laptopa i nadal ćwiczyła śpiewanie piosenki.
Tak zleciały jej 3 godziny na ćwiczeniu, jednak nadal nie mogła opanować utworu
do perfekcji, co ją strasznie wkurzało. Zegar wybił 15. Any zeszła na dół, znów
wzięła tabletki i wróciła do siebie. Chciała zacząć pisać nową piosenkę, gdy
zobaczyła, że dostała sms-a. „Zostawiłaś coś w samochodzie” – Maxer. Rudowłosa
przejrzała zawartość torebki i stwierdziła, że brakuje jej zeszytu z piosenkami.
Nie miała pojęcia jak mogła go zostawić u Maxera. „ Spróbuj przeczytać to cię
zatłukę” – odpisała. „Śmierć z twoich rąk nie byłaby taka zła” odpisał jej
chłopak. Rudowłosa była tak zła na Maxera. Wiedziała, że się z nią droczy a
jednocześnie chcę ja zmusić do przyjścia do hotelu, czego nie chciała. Nic mu
nie odpisała. Wzięła czystą kartkę i słowa nowej piosenki same przyszły jej do
głowy. „Każdej nocy, gdy zasypiam, widzę ciebie w swoich snach. Widzę jak
dotykasz delikatne me ciało, jak całujesz usta me. Każdej nocy czekam na ten
sen w nadziei, że spełni się”. Sama nie wiedziała, kiedy napisała kolejne 3
piosenki na debiutancką płytę zespołu. Spojrzała na zegarek- 18. Na zewnątrz
słychać było muzykę, zwiastującą zabawę nad zatoką. Any pośpiesznie się przebrała.
Założyła najlepsze ciuchy, by wyglądać naprawdę niesamowicie i wysokie szpilki.
Włosy zawinęła na lokówkę. Wyglądała naprawdę olśniewająco. Paparazzi pod jej
domem robili jej zdjęcia, gdy wychodziła i nie mogli się nadziwić, jaka jest
piękna. Any wiedziała gdzie spędzi ten ostatni dzień. Wiedziała to, zanim
zerwała z Maxerem. Pod jej domem stała już taksówka, która zawiozła ją pod
hotel. Rudowłosa obeszła budynek na około i w miejscu, gdzie przyjeżdża
śmieciarka zauważyła czarne auto Rimskiego. Usłyszała jak tylnym wyjściem ktoś
wychodzi. Poznała, że to przyjaciele jadą na imprezę. Stała w blasku jedynej
latarni i pozwoliła by ją widzieli. Zaskoczeni jej widokiem przyjaciele
podeszli do niej.
-Słyszałam,
że macie jedno wolne miejsce – powiedziała z uśmiechem
-Any –
powiedziała Nan i razem z Ayumi rzuciły się przyjaciółce na szyję. To samo
zrobili Teku, Shawn i Martin. Wszyscy cieszyli się, że Any znów jest z nimi.
-Jeny!
Wyglądasz tak ładnie – powiedziała Nan z nutką zazdrości w głosie, ale i z
uśmiechem na twarzy
-No ja
wiem – odparła dumnie Any. Wsiedli do auta, ale Any została jeszcze by poczekać
na Rimskiego, który właśnie szedł. Wyglądał tak cholernie przystojnie, że
rudowłosa miała ochotę się na niego rzucić, jednak przypomniała sobie, co
zrobił.
-Any…
Wyglądasz… bosko – powiedział
-Nie
podlizuj się, tylko oddawaj piosenki – powiedziała ostro
-No nie.
Zostały u mnie – zaczął się z nią przekomarzać
-Powiedziałam
ci, że cię zatłukę.
-Oddam ci
w nowym roku, obiecuję – odparł Maxer z uśmiechem na twarzy ukazując rząd
białych, równych zębów. Rudowłosa obróciła się na pięcie i wsiadła do auta.
Maxer zrobił to samo i po 20 minutach byli w jednym z najlepszych klubów w
Monterrey. „La Strada” była tym miejscem, do którego wstęp mieli tylko VIP-y i
gwiazdy, a że „Amigos” byli gwiazdami mieli wstęp za darmo. Any bawiła się
świetnie. Ten jeden raz w roku, zapomniała o wszystkim i szalała w najlepsze.
Tańczyła nawet z Maxerem a ich taniec został wybrany najlepszym, gdy razem
tańczyli na parkiecie. Rudowłosa wiedziała, że nie powinna pić, ale był w końcu
koniec roku. Najpierw jeden kieliszek, drugi, trzeci, stop. Wiedziała, kiedy
powiedzieć dość. Zbliżała się północ. Ludzie z klubu wyszli na zewnątrz by
zobaczyć fajerwerki i powitać nowy rok.
-3,2,1!!!!
– odliczali wszyscy. I w końcu wybiła północ. Radośnie powitano nowy rok.
Szampan lał się w nieskończoność, a nasi przyjaciele spoglądali rozbłyskające
od fajerwerek niebo. Każde z nich miało własne pragnienia i marzenia do
spełnienia. Czuli, że patrząc w niebo spełni się to, czego pragną najbardziej.
Ayumi „
Chciałabym być nadal z Martiniem. Kocham go nad życie i wiem, że to jest
chłopak na całe życie. Moja kariera w zespole nabiera tempa i chciałabym byśmy
nadal tworzyli taki wspaniały zespół. I żebyśmy nadal byli przyjaciółmi,
których nic nie rozdzieli”
Martin „
Marzę o dalszym życiu z wspaniałą Ayumi. Tak bardzo się cieszę, że jest w
zespole. Spoglądając na nich wszystkich, pragnę nigdy się z nimi rozstawać.
Chcę by byli zawsze moimi przyjaciółmi.”
Nanumi „
Światowa kariera zawsze mnie kręciła a teraz jestem coraz bliżej spełnienia
swojego marzenia by wyjechać z zespołem w trasę. Chcę zostać detektywem,
śpiewającym na dodatek, chcę być zawsze z Shawnem i chcę by oni zostali przy
mnie na zawsze”
Shawn „
Zostać prawnikiem, który będzie śpiewał. No cóż, może być. Bycie z moją Nanu,
jest najważniejsze. I bycie z nimi, przyjaciółmi, których kocham jak swoją
rodzinę”
Teku „ Sam
nie wiem, czego pragnę. Na pewno tego, żeby wybić się z zespołem i zaistnieć w
tej branży. Marzę by spotkać dziewczynę, która na mnie poleci. Chcę jednak
pomimo wszystko być nadal przyjacielem tych wariatów i chce mieć w nich swoich
przyjaciół”
Maxer „
Cholera. Ciągle o niej myślę, choć teraz naprawdę pozostaje tylko moim
marzeniem. Chciałbym cofnąć czas i nie brać tego cholernego ślubu z Maite. Nie
da się tego jednak zrobić. Wierzę, że Any i ja jesteśmy sobie pisani. Chcę
tylko jej szczęścia, nawet, jeśli nie mogę jej mieć”
Any „ Za
bardzo go kocham…, ale nie potrafię mu wybaczyć. Pragnę jego szczęścia, ale już
nie ze mną. Chciałabym spotkać się z Lisą, dostać się na medycynę i zostać z
nimi, moimi prawdziwymi przyjaciółmi”
Po raz ostatni przed wakacjami - Anylkaa
P.S No i stało się. Ostatni przed wakacjami post. Trochę mi zajęło samo napisanie go, ale chciałam żeby "ostatni" był jakiś radosny. No ale wyszedł tak jak chciałam i jestem z tego zadowolona, mam nadzieję, że Wy też.
Super,super,super :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam sceny Any z Maxerem. Mam nadzieję, ze jeszcze kiedys sie zejdą :P ♥
Noo fajnie. Ja tez mam nadzieje ze Maxer z Any sie za niedlugo zejda
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńja rowniez licze na to, ze kiedys Maxer i Any zejda sie.
OdpowiedzUsuńrozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńszkoda tylko że dopiero po wakacjach będzie następny :(
Świetny , zresztą jak wszystkie ;)
OdpowiedzUsuńepiiicko ; ) mam nadzieję, że Any i Maxer się zejdą ; ) Tworzyli fajną parkę ;) a Shuji niech będzie tylko jej przyjacielem :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam .
Jak zakończysz ich historię, stracę cząstkę siebie, bo twój blog wiele mi daje. Jest to jedno z moich ulubionych opowiadań, jeśli nie masz ochoty już go dalej pisac, oddaj je komuś kto będzie pisał. To będzie najlepsza decyzja. Proszę przemyśl to. Jestem wybredna i trafic w mój gust jest naprawdę ciężko, a tobie sie to udało. Pozdrawiam A . ;)
OdpowiedzUsuńPiszesz świetne opowiadanie. Powinnaś to wykorzystać w przyszłości bo skradasz serca!
OdpowiedzUsuńObserwujemy?