`Rozdział 128` - "To prawda"


Maxer obudził się w swoim łóżku w apartamencie Shawna. Wiedział, że dziś wraca Any i reszta, ale nie był w stanie im powiedzieć co zrobił. Dziś też był ważny, bardzo ważny dla całego zespołu dzień. Spotkanie ze sławnym „RBD”, na które wszyscy, zwłaszcza Any czekali z utęsknieniem.  Maxer czuł się potwornie. Gdy wczoraj podpisywał papiery w Urzędzie, wiedział że to będzie koniec jego normalnego życia. Nie było już jednak odwrotu. Został mężem Maite, tylko dlatego, żeby uratować hotel i zapewnić sobie i Any lepszą przyszłość,  którą i tak już miał zapewnioną, choćby ze względu na to, że śpiewał w zespole, którego sława rosła z dnia na dzień, ale której jeszcze żaden członek nie odczuwał za bardzo. Rimski nie miał ochoty ruszać się z łóżka. Miał dość samego siebie. Nienawidził tego kim się stał, nienawidził się za to, że tak bardzo upodobnił się do ojca. Sięgnął po telefon i wybrał numer Shawna. Wiedział, że on jeden porozmawia z nim bez żadnych krzyków i wrzasków.
-Hej – usłyszał rozbawiony głos przyjaciela – Co tam?
-Chciałem się dowiedzieć, kiedy wracacie – powiedział Maxer
-No właśnie, jest problem
-Co tym razem? – spytał Rimski.
-Nie chcą wypisać Any, bo jak twierdzą „ jej stan w każdej chwili może się pogorszyć”
-Nie może się sama wypisać?
-Oni nie tego po prostu nie rozumieją. Nie dociera do nich, że jesteśmy „ Amigos”. Nie wiem, Maxer co zrobić. Przydał byś się tu, ale zazwyczaj gdy cię potrzebujemy to cie nie ma – ciągnął Shawn.
W tym momencie Maxer miał chciał się odgryźć przyjacielowi, ale powstrzymał się. Zamiast tego powiedział.
-Zostawiłem wam coś w hotelu gdzie się zatrzymaliśmy. Tak na wszelki wypadek. W plecaku Any, tym zielonym, na samym dnie jest wszyta kieszonka. Tam znajduje się trochę peso. Mam mówić dalej czy wiesz co zrobić?

Shawn milczał. Wiedział, że Maxer jest przewidywalny, ale nie myślał, że aż tak.
-Tak… Dzięki Maxer – powiedział i rozłączył się.
-I co? – spytała Nan chłopaka gdy skończył rozmowę
-Maxer naprawdę musi mieć łeb na karku. Muszę iść do hotelu. Gdy wrócę wszystko załatwię.
-Ale z czym, Shawn zaczekaj – wołała Nan, ale chłopaka już nie było.
-Muszę zobaczyć co z Shujim – powiedziała Any.
Nan i Teku, którzy byli u niej spojrzeli na nią zaskoczeni.
-No co? – spytała zaskoczona – Nie wyjadę dopóki go nie zobaczę. Pomożecie mi?
Teku pomógł Any wstać. Dziewczyna dobrze wiedziała, że nie powinna wstawać, ale to co czuła do Shujiego było silniejsze niż zalecenia lekarza. Teku szedł z Any do sali obok. W tym czasie Nanumi wyszła z sali Any i poszła się przejść po szpitalu. Szpital jak szpital.  Jednak jedno miejsce przykuło uwagę Nan. Była to mała kawiarenka dostępna dla lekarzy, pacjentów i ich rodzin. Dziewczyna zamówiła sok, wzięła najnowsze wydanie „Czas Monterrey” i bez większego zainteresowania zaczęła przerzucać strony, na których rozpisywano się w szczególności nad dalszą przyszłością  hoteli „Maxer Corporation”. Jej uwagę przyciągnęła mała wzmianka o Maxerze i Maite.
-„Cichy ślub. Tak można nazwać, to co wczoraj wydarzyło się w USC w Monterrey. Maxer i Maite spotkali się tam by… wziąć ślub. Dla fanek chłopaka to był szok. Od dawna wiedzieliśmy, że Maite i Maxer mają się ku sobie. Para nikogo nie powiadomiła, nie było żadnych świadków uroczystości…” – czytała Nan w myślach. Z rozmachem zamknęła gazetę, nawet nie kończąc czytać , schowała ją do torebki, wyszła z restauracji a potem ze szpitala, gdzie spotkała Martina i Ayumi.
Teku został na zewnątrz, Any weszła do sali gdzie leżał Shuji. Tam zastała trochę starszą kobietę  siedzącą przy łóżku chłopaka. Podłączony do najrozmaitszych urządzeń Shuji spał. Na twarzy miał podobną maskę jaką miała Any, ułatwiającą mu oddychanie. Kobieta spojrzała na rudowłosą. Była zaskoczona widokiem dziewczyny, ale uśmiechnęła się do niej ciepło.
-Dzień dobry – przywitała się rudowłosa. Kobieta, która do niej podeszła miała włosy związane w kok, a na jej twarzy Any dostrzegła, że jest zmartwiona tą całą sytuacją. Kobieta ujęła dłonie Any w swoje i serdecznym głosem spytała:
-Ty jesteś Any, tak? – rudowłosa pokiwała twierdząco głową – Shuji nam tyle o tobie opowiadał. Jesteśmy jego opiekunami. Pewnie ci opowiadał co się stało z jego rodzicami? - Any znów pokiwała rudą czupryną.
-Czy wyjdzie z tego? – spytała w końcu i obie podeszły do łóżka chłopaka.
-Lekarze mówią, że zanim dojdzie do siebie minie dużo czasu. Nie odzyskał przytomności odkąd ją stracił. Ale ja jestem dobrej myśli. Mówili, że uratował go członek waszego zespołu. Chciałabym mu podziękować.
-Nie wiem czy to będzie możliwe. Dziś wracamy do Monterrey. Przyszłam się pożegnać z Shujim – tłumaczyła Any
-Wiesz, gdy mówi o tobie jest taki rozmarzony i poważny. Jego twarz nabiera rumieńców a ton jego głosu, świadczy o tym, że bardzo cię lubi – mówiła kobieta
-Pan jest jego ciocią? – zmieniła temat Any
-Tak.
Przez chwilę milczały. Any złapała rękę chłopaka i spoglądała jak śpi.
-Zostawię cię z nim – powiedziała kobieta
-Dziękuje.
Any przyłożyła dłoń chłopaka do swojego policzka. Poczuła ciepło bijące z ręki chłopaka. Poczuła jego niesamowity zapach, który tak bardzo doprowadzał ją do obłędu, gdy z nim rozmawiała.
-Shuji – zaczęła – Wiesz, dziś wracam do Monterrey. Lekarze nie chcą mnie wypuścić, ale wiem że Maxer coś wykombinuje. A musimy wracać, bo spełnia się nasze marzenie. Zaśpiewamy z RBD. Nie wiem jak ja dam radę, bez ciebie, ale postaram się z całych sił, żebyś, gdy się obudzisz zobaczył jakie zrobiliśmy postępy w tworzeniu naszej muzyki.
Any pocałowała chłopaka w policzek, wyszła z sali i wróciła do siebie. Tam jednak nikogo nie zastała. Położyła się w łóżku i próbowała myśleć o czymkolwiek byle nie o Maxerze. Miała go dosyć. Coraz bardziej chłopak ją wkurzał. Swoim zachowaniem, postępowaniem. Tak bardzo go kochała, chciała z nim spędzać każdą wolną chwilę, chciała być z nim na zawsze, ale po tym co zrobił Any znów zaczęła mieć wątpliwości czy aby na pewno chce być z Maxerem. Nie wiedziała nawet kiedy zasnęła.
Ayumi, Teku, Nan, Martin i Shawn stali przed szpitalem. Nanu była tak nabuzowana, że przyjaciele jeszcze nigdy jej takiej nie widzieli.
-Nan wyglądasz jakbyś się dowiedziała najgorszej wiadomości na świecie – powiedział Shawn podchodząc do niej. Dziewczyna wyciągnęła zmiętą  gazetę, otworzyła ją na stronie gdzie był artykuł  o Maxerze i podała przyjaciołom. Ayumi przeczytała na głos:
-„Cichy ślub. Tak można nazwać, to co wczoraj wydarzyło się w USC w Monterrey. Maxer i Maite spotkali się tam by… wziąć ślub. Dla fanek chłopaka to był szok. Od dawna wiedzieliśmy, że Maite i Maxer mają się ku sobie. Para nikogo nie powiadomiła, nie było żadnych świadków uroczystości. Co na to przyjaciele  i członkowie „Amigos”?”
-Kolejna plotka, który mu  i Any zniszczy życie – powiedział Teku gdy dziewczyna skończyła czytać
-Idę załatwić Any  wypis – powiedział Shawn – Poczekajcie tu na nas.
-Jak chcesz to zrobić? – spytała Nan
-To skomplikowane, ale myślę, że jeśli przekupię lekarza to ją wypisze – wytłumaczył
-Shawn – wymamrotała Nanu
-Wytłumaczę wam wszystko potem. A teraz naprawdę muszę iść. Za 2 godziny mamy samolot do Monterrey – powiedział tak szybko, że tylko Teku go zrozumiał.
On i reszta usiedli na ławce i czekali na Any i Shawna.
-To nie jest prawda, tak? Martin powiedz, że to tylko głupia plotka – powiedziała Ayumi tuląc się w ramionach chłopaka. Martin też chciał żeby to była plotka, ale podczas rozmowy z Maxerem utwierdził się w przekonaniu, że to jednak prawda, i jeszcze ci reporterzy w szpitalu. Zagryzł wargę i po cichu powiedział:
-To prawda.
Nan, Ayumi i Teku spojrzeli najpierw na siebie potem na chłopaka.
-Gdy rozmawiałem z reporterami o Any spytali mnie o to. Potem przez telefon sam spytałem o to Maxera, ale mi nie odpowiedział i szybko zmienił temat. To mnie przekonało, że ten ślub to nie…. To nie jest fikcja.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zobaczył jak ze szpitala wychodzi Shawn i prowadzi na wózku rozpromienioną Any.  Martin, Teku, Nanumi i Ayumi znów spojrzeli na siebie. Nie musieli nic mówić, żeby podjąć decyzję, o tym żeby nic nie mówić rudowłosej. Any z kolei cieszyła się, że wyszła ze szpitala. Świeże powietrze w Cancun było tym czego potrzebowała. Cały czas się uśmiechała i śmiała. Była jakby inną osobą, ale jej to nie przeszkadzało. Cieszyła się, że w końcu spotka RBD. Tak bardzo o tym marzyła. Przyjaciele zachowywali się dość dziwnie, co szybko zauważyła, ale pomyślała, że denerwują się przed spotkaniem z zespołem. 3 godziny później wylądowali na lotnisku w Monterrey, by jeszcze tego samego dnia spełnić swoje marzenie.

Anylkaa



6 komentarzy:

  1. No to się porobiło.. Nie wiem do czego ty jesteś jeszcze zdolna! Już nie mogę się doczekać następnej notki.. ;)
    Pozdrawiam Tyśka Pisareczka.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Za każdym razem mnie zadziwiasz.
    Niech Any zostawi tego Maxera i będzie z Shuijm o i niech Maxer potem zobaczył co stracił i tego żałował ale Any niech mu nie wybacza juz :DD
    Rozdział bisty jak zawszee ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. no no ; d ale się porobiło.. notka jak zwykle zajebista;d
    brak słów. Any musi być z Maxerem. niech się coś między nimi zmieni ; d
    pzdr ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebiste ; ] mam nadzieję że wkrótce się ułoży ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Any musi byc z Maxerem a niech ten Shuji spada. fajny rozdzial . strasznie dlugie to ;d

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.