Maxer
obudził się w swoim łóżku w apartamencie Shawna. Wiedział, że dziś wraca Any i
reszta, ale nie był w stanie im powiedzieć co zrobił. Dziś też był ważny,
bardzo ważny dla całego zespołu dzień. Spotkanie ze sławnym „RBD”, na które
wszyscy, zwłaszcza Any czekali z utęsknieniem.
Maxer czuł się potwornie. Gdy wczoraj podpisywał papiery w Urzędzie,
wiedział że to będzie koniec jego normalnego życia. Nie było już jednak
odwrotu. Został mężem Maite, tylko dlatego, żeby uratować hotel i zapewnić
sobie i Any lepszą przyszłość, którą i
tak już miał zapewnioną, choćby ze względu na to, że śpiewał w zespole, którego
sława rosła z dnia na dzień, ale której jeszcze żaden członek nie odczuwał za
bardzo. Rimski nie miał ochoty ruszać się z łóżka. Miał dość samego siebie.
Nienawidził tego kim się stał, nienawidził się za to, że tak bardzo upodobnił
się do ojca. Sięgnął po telefon i wybrał numer Shawna. Wiedział, że on jeden porozmawia
z nim bez żadnych krzyków i wrzasków.
-Hej –
usłyszał rozbawiony głos przyjaciela – Co tam?
-Chciałem
się dowiedzieć, kiedy wracacie – powiedział Maxer
-No
właśnie, jest problem
-Co tym
razem? – spytał Rimski.
-Nie chcą
wypisać Any, bo jak twierdzą „ jej stan w każdej chwili może się pogorszyć”
-Nie może
się sama wypisać?
-Oni nie
tego po prostu nie rozumieją. Nie dociera do nich, że jesteśmy „ Amigos”. Nie
wiem, Maxer co zrobić. Przydał byś się tu, ale zazwyczaj gdy cię potrzebujemy
to cie nie ma – ciągnął Shawn.
W tym
momencie Maxer miał chciał się odgryźć przyjacielowi, ale powstrzymał się.
Zamiast tego powiedział.
-Zostawiłem
wam coś w hotelu gdzie się zatrzymaliśmy. Tak na wszelki wypadek. W plecaku
Any, tym zielonym, na samym dnie jest wszyta kieszonka. Tam znajduje się trochę
peso. Mam mówić dalej czy wiesz co zrobić?
Shawn
milczał. Wiedział, że Maxer jest przewidywalny, ale nie myślał, że aż tak.
-Tak…
Dzięki Maxer – powiedział i rozłączył się.
-I co? –
spytała Nan chłopaka gdy skończył rozmowę
-Maxer
naprawdę musi mieć łeb na karku. Muszę iść do hotelu. Gdy wrócę wszystko
załatwię.
-Ale z
czym, Shawn zaczekaj – wołała Nan, ale chłopaka już nie było.
-Muszę
zobaczyć co z Shujim – powiedziała Any.
Nan i
Teku, którzy byli u niej spojrzeli na nią zaskoczeni.
-No co? –
spytała zaskoczona – Nie wyjadę dopóki go nie zobaczę. Pomożecie mi?
Teku
pomógł Any wstać. Dziewczyna dobrze wiedziała, że nie powinna wstawać, ale to co
czuła do Shujiego było silniejsze niż zalecenia lekarza. Teku szedł z Any do
sali obok. W tym czasie Nanumi wyszła z sali Any i poszła się przejść po szpitalu.
Szpital jak szpital. Jednak jedno
miejsce przykuło uwagę Nan. Była to mała kawiarenka dostępna dla lekarzy,
pacjentów i ich rodzin. Dziewczyna zamówiła sok, wzięła najnowsze wydanie „Czas
Monterrey” i bez większego zainteresowania zaczęła przerzucać strony, na
których rozpisywano się w szczególności nad dalszą przyszłością hoteli „Maxer Corporation”. Jej uwagę
przyciągnęła mała wzmianka o Maxerze i Maite.
-„Cichy
ślub. Tak można nazwać, to co wczoraj wydarzyło się w USC w Monterrey. Maxer i
Maite spotkali się tam by… wziąć ślub. Dla fanek chłopaka to był szok. Od dawna
wiedzieliśmy, że Maite i Maxer mają się ku sobie. Para nikogo nie powiadomiła,
nie było żadnych świadków uroczystości…” – czytała Nan w myślach. Z rozmachem
zamknęła gazetę, nawet nie kończąc czytać , schowała ją do torebki, wyszła z
restauracji a potem ze szpitala, gdzie spotkała Martina i Ayumi.
Teku
został na zewnątrz, Any weszła do sali gdzie leżał Shuji. Tam zastała trochę starszą
kobietę siedzącą przy łóżku chłopaka.
Podłączony do najrozmaitszych urządzeń Shuji spał. Na twarzy miał podobną maskę
jaką miała Any, ułatwiającą mu oddychanie. Kobieta spojrzała na rudowłosą. Była
zaskoczona widokiem dziewczyny, ale uśmiechnęła się do niej ciepło.
-Dzień
dobry – przywitała się rudowłosa. Kobieta, która do niej podeszła miała włosy
związane w kok, a na jej twarzy Any dostrzegła, że jest zmartwiona tą całą
sytuacją. Kobieta ujęła dłonie Any w swoje i serdecznym głosem spytała:
-Ty jesteś
Any, tak? – rudowłosa pokiwała twierdząco głową – Shuji nam tyle o tobie
opowiadał. Jesteśmy jego opiekunami. Pewnie ci opowiadał co się stało z jego
rodzicami? - Any znów pokiwała rudą czupryną.
-Czy
wyjdzie z tego? – spytała w końcu i obie podeszły do łóżka chłopaka.
-Lekarze
mówią, że zanim dojdzie do siebie minie dużo czasu. Nie odzyskał przytomności odkąd ją stracił. Ale ja
jestem dobrej myśli. Mówili, że uratował go członek waszego zespołu. Chciałabym
mu podziękować.
-Nie wiem
czy to będzie możliwe. Dziś wracamy do Monterrey. Przyszłam się pożegnać z
Shujim – tłumaczyła Any
-Wiesz,
gdy mówi o tobie jest taki rozmarzony i poważny. Jego twarz nabiera rumieńców a
ton jego głosu, świadczy o tym, że bardzo cię lubi – mówiła kobieta
-Pan jest
jego ciocią? – zmieniła temat Any
-Tak.
Przez
chwilę milczały. Any złapała rękę chłopaka i spoglądała jak śpi.
-Zostawię
cię z nim – powiedziała kobieta
-Dziękuje.
Any
przyłożyła dłoń chłopaka do swojego policzka. Poczuła ciepło bijące z ręki
chłopaka. Poczuła jego niesamowity zapach, który tak bardzo doprowadzał ją do
obłędu, gdy z nim rozmawiała.
-Shuji –
zaczęła – Wiesz, dziś wracam do Monterrey. Lekarze nie chcą mnie wypuścić, ale
wiem że Maxer coś wykombinuje. A musimy wracać, bo spełnia się nasze marzenie.
Zaśpiewamy z RBD. Nie wiem jak ja dam radę, bez ciebie, ale postaram się z
całych sił, żebyś, gdy się obudzisz zobaczył jakie zrobiliśmy postępy w
tworzeniu naszej muzyki.
Any
pocałowała chłopaka w policzek, wyszła z sali i wróciła do siebie. Tam jednak
nikogo nie zastała. Położyła się w łóżku i próbowała myśleć o czymkolwiek byle
nie o Maxerze. Miała go dosyć. Coraz bardziej chłopak ją wkurzał. Swoim
zachowaniem, postępowaniem. Tak bardzo go kochała, chciała z nim spędzać każdą
wolną chwilę, chciała być z nim na zawsze, ale po tym co zrobił Any znów
zaczęła mieć wątpliwości czy aby na pewno chce być z Maxerem. Nie wiedziała
nawet kiedy zasnęła.
Ayumi,
Teku, Nan, Martin i Shawn stali przed szpitalem. Nanu była tak nabuzowana, że
przyjaciele jeszcze nigdy jej takiej nie widzieli.
-Nan
wyglądasz jakbyś się dowiedziała najgorszej wiadomości na świecie – powiedział
Shawn podchodząc do niej. Dziewczyna wyciągnęła zmiętą gazetę, otworzyła ją na stronie gdzie był
artykuł o Maxerze i podała przyjaciołom.
Ayumi przeczytała na głos:
-„Cichy
ślub. Tak można nazwać, to co wczoraj wydarzyło się w USC w Monterrey. Maxer i
Maite spotkali się tam by… wziąć ślub. Dla fanek chłopaka to był szok. Od dawna
wiedzieliśmy, że Maite i Maxer mają się ku sobie. Para nikogo nie powiadomiła,
nie było żadnych świadków uroczystości. Co na to przyjaciele i członkowie „Amigos”?”
-Kolejna
plotka, który mu i Any zniszczy życie –
powiedział Teku gdy dziewczyna skończyła czytać
-Idę
załatwić Any wypis – powiedział Shawn –
Poczekajcie tu na nas.
-Jak
chcesz to zrobić? – spytała Nan
-To
skomplikowane, ale myślę, że jeśli przekupię lekarza to ją wypisze –
wytłumaczył
-Shawn –
wymamrotała Nanu
-Wytłumaczę
wam wszystko potem. A teraz naprawdę muszę iść. Za 2 godziny mamy samolot do
Monterrey – powiedział tak szybko, że tylko Teku go zrozumiał.
On i
reszta usiedli na ławce i czekali na Any i Shawna.
-To nie
jest prawda, tak? Martin powiedz, że to tylko głupia plotka – powiedziała Ayumi
tuląc się w ramionach chłopaka. Martin też chciał żeby to była plotka, ale
podczas rozmowy z Maxerem utwierdził się w przekonaniu, że to jednak prawda, i
jeszcze ci reporterzy w szpitalu. Zagryzł wargę i po cichu powiedział:
-To
prawda.
Nan, Ayumi
i Teku spojrzeli najpierw na siebie potem na chłopaka.
-Gdy
rozmawiałem z reporterami o Any spytali mnie o to. Potem przez telefon sam
spytałem o to Maxera, ale mi nie odpowiedział i szybko zmienił temat. To mnie
przekonało, że ten ślub to nie…. To nie jest fikcja.
Chciał
jeszcze coś powiedzieć, ale zobaczył jak ze szpitala wychodzi Shawn i prowadzi
na wózku rozpromienioną Any. Martin,
Teku, Nanumi i Ayumi znów spojrzeli na siebie. Nie musieli nic mówić, żeby
podjąć decyzję, o tym żeby nic nie mówić rudowłosej. Any z kolei cieszyła się,
że wyszła ze szpitala. Świeże powietrze w Cancun było tym czego potrzebowała.
Cały czas się uśmiechała i śmiała. Była jakby inną osobą, ale jej to nie
przeszkadzało. Cieszyła się, że w końcu spotka RBD. Tak bardzo o tym marzyła. Przyjaciele
zachowywali się dość dziwnie, co szybko zauważyła, ale pomyślała, że denerwują się
przed spotkaniem z zespołem. 3 godziny później wylądowali na lotnisku w Monterrey,
by jeszcze tego samego dnia spełnić swoje marzenie.
Anylkaa
No to się porobiło.. Nie wiem do czego ty jesteś jeszcze zdolna! Już nie mogę się doczekać następnej notki.. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Tyśka Pisareczka.. ;)
Za każdym razem mnie zadziwiasz.
OdpowiedzUsuńNiech Any zostawi tego Maxera i będzie z Shuijm o i niech Maxer potem zobaczył co stracił i tego żałował ale Any niech mu nie wybacza juz :DD
Rozdział bisty jak zawszee ♥
no no ; d ale się porobiło.. notka jak zwykle zajebista;d
OdpowiedzUsuńbrak słów. Any musi być z Maxerem. niech się coś między nimi zmieni ; d
pzdr ♥
Wow!! ;)) :P
OdpowiedzUsuńzajebiste ; ] mam nadzieję że wkrótce się ułoży ;]
OdpowiedzUsuńAny musi byc z Maxerem a niech ten Shuji spada. fajny rozdzial . strasznie dlugie to ;d
OdpowiedzUsuń