`Rozdział 134` - Prośba Maxera


Kento Shibata nie był zadowolony z tego w jaki sposób skończyło się spotkanie w hotelu. Siedział w swoim granatowym peugeocie ( nie wiem czy dobrze odmieniłam) i nie miał pojęcia jak wcielić swój plan w życie. Powodem, dla którego łowca talentów nie chciał by cały zespół zaśpiewał na koncercie Dulce, było to iż Kento chciał by Any rozpoczęła karierę solową. Chciał by dziewczyna zostawiła zespół i skupiła się na sobie. Shibata widział w rudowłosej wielki potencjał i nie chciał by Any marnowała się w zespole. Jednak nikomu o tym nie powiedział. Chciał do tego dojść stopniowo, jednak nie wiedział, że to będzie aż tak trudne. Przekręcił kluczyki i silnik zawarczał. Kento wyjechał z parkingu  i kierując się w stronę wytwórni opracowywał nowy plan odejścia rudowłosej z „Amigos”.
Tymczasem w hotelu
- My razem? – spytali jednocześnie Any i Shawn
-No to przecież powiedziałam – odpowiedziała z uśmiechem Dulce. Jej menedżerka cały czas albo gdzieś dzwoniła, albo cos zapisywała i tak w kółko. Nan jakby poczuła się zazdrosna, że jej najlepsza przyjaciółka będzie śpiewać z jej chłopakiem, szybko jednak odegnała te okropne myśli z głowy.
Maxer stał oparty o ścianę z rękoma w kieszeni, włosami w nieładzie i smutkiem w oczach wyglądał jeszcze bardziej przystojniej. Był świadom, że wiele ludzi go teraz nienawidzi za to co zrobił, ale były też takie osoby, które się od niego nie odsunęły i wspierały go jak np. niektóre z fanek, które na transparentach umieszczały kilka miłych i ciepłych słów dla chłopaka. Do hotelu przychodziło też mnóstwo listów, które czytał Martin. Potrafił cały dzień spędzić w apartamencie Shawna na czytaniu i wybieraniu tych pozytywnych listów. Te, które obrażały któregokolwiek z wokalistów wrzucał do wielkiego worka i potem palił na śmietniku.
-Ale Dulce, może powinniśmy zaśpiewać wszyscy? – zaproponowała Any
-Any, na scenie wystąpią wszyscy. Jesteście zespołem, jednością. Nie możecie przestać śpiewać z powodów osobistych – wytłumaczyła jej była wokalistka „RBD”
-Rozumiem. A piosenka? Nie wiem jak Shawn, ale ja jej nie znam – dodała rudowłosa
-Ani ja – rzucił Shawn
-Koncert za dwa tygodnie. Każdego dnia, licząc od pierwszego dnia nowego roku, będziemy spotykać się w wytwórni by ćwiczyć. Jednak wasza dwójka musi do tej pory umieć cały utwór, jasne?
Shawn i Any pokiwali głowami. Zamienili z Dulce jeszcze kilka słów poczym gwiazda opuściła pokój. Nastała niezręczna cisza. Maxer nadal stał oparty o ścianę, Ayu siedziała Martinowi na kolanach, Nan o czymś szeptała z Shawnem, Teku w skupieniu czytał książkę o jakiejś nastolatce która została wilkołakiem. Any nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Tak bardzo chciała znów być z przyjaciółmi, ale drugiej strony oni ją też skrzywdzili ukrywając przed nią prawdę. Wstała wiec z kanapy i już miała wyjść gdy wszyscy razem powiedzieli:
-Any -  dziewczyna stanęła zaskoczona trzymając klamkę od drzwi. Do oczu zaczęły napływać jej łzy. Usłyszała jak przyjaciele podchodzą bliżej niej, nie potrafiła im jednak wybaczyć. To było zbyt świeże wydarzeni by Any tak po prostu mogła o nim zapomnieć. Poczuła, że przyjaciele kładą na jej ramiona swoją ręce, jako znak, że nadal są z nią, że nadal są razem. „Nie potrafię im wybaczyć, nie umiem żyć normalnie, już nie, nie po tym co przeszłam. Jak mogli mnie tak oszukiwać. Nie…. Wybaczcie, ale nie jestem gotowa” – pomyślała rudowłosa. Po jej policzku spłynęła łza. Nacisnęła klamkę i wyszła z pokoju. Wbiegła do windy. Ludzie jak zwykle przyglądali jej się z ciekawością i prosili o autografy. Musiała to znieść. Musiała. Była Any Fores, gwiazdą i musiała to godnie znosić. Wysiadła z windy, wyszła tylnymi drzwiami przez  kuchnię restauracyjną, co ostatnio zdarzało jej się coraz częściej. Telefon zaczął dzwonić, ale ona nie odbierała. Nie miała ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Nie spoglądała nawet kto dzwonił. Wyłączyła telefon i powstrzymując się od płaczu usiadła na zimnym piasku, pod murem otaczającym hotel. Włączyła mp3, poszukała ulubionej i smutnej piosenki „RBD” – Salvame i opierając się o zimny mur pozwoliła łzom spływać po policzkach.

Maxer nie mógł żyć bez Any. Tak bardzo ją kochał, tak bardzo się o nią martwił. Chciał ją tylko ochronić a w zamian został sam i stracił najcenniejszą osobę w swoim życiu. Wiedział, że jego i Any już nigdy nie będzie. Wiedział jednak też, że musi zrobić wszystko by w jakiejś mierze Any była szczęśliwa z innym chłopakiem. Wiedział, że tym następnym będzie przystojny Japończyk, który teraz leży w szpitalu. Bez wahania Maxer wyszedł z hotelu. O dziwo, nie było tam tłumów. Jeden czy dwóch reporterów, kilka prawdziwych fanek. Jego citroen zaparkowany był na zewnątrz. Wsiadł do środka, włączył radio, odpalił auto i mknąc poprzez miasto po 20 minutach dotarł do szpitala. Znalazł salę gdzie leżał Shuji jednak jego tam nie było. Jedna z pielęgniarek powiedziała mu, że chłopak pewnie jest na tarasie. Maxer przeszedł przez długi korytarz i znalazł plastikowe drzwi z napisem „Taras”. Pchnął je i zobaczył, że na jednej z ławek siedzi Shuji i rozmawia z kimś. Z początku Rimski nie rozpoznał tej drugiej osoby, ale gdy podszedł bliżej poznał, że to Hiro przyjaciel Shujiego z wytwórni.
-Cześć – rzucił Maxer. Oboje spojrzeli na niego zaskoczeni.
-Pamiętaj, żeby dać mi znać jak poszło – powiedział Shuji do Hiro i pożegnali się. Gdy drugi z Japończyków odszedł, Maxer spytał:
-Jak się czujesz?
-Obchodzi cię to?
-Obchodzi mnie to ,co tak naprawdę tam się stało.
-Any nic ci nie mówiła? – zadrwił Shuji – Czyżby kryzys?
-Nie przyszedłem tu, żeby się kłócić – powiedział nadal spokojnie Maxer, co trochę zbiło z tropu Japończyka.
-Więc po co?
Maxer zagryzł zęby. Wiedział, że nie ma wyjścia, wiedział, że tylko Shuji, pomimo swojej kryminalnej przyszłości będzie w stanie ochronić Any.
-Pomóż mi – wypalił Maxer. Stał tyłem do chłopaka i opierał się o metalowe barierki. Do oczu cisnęły mu się łzy. Shujiemu nagle zmiękło serce. Wiedział o tym wszystkim co się przydarzyło od Any. Podszedł do Rimskiego i objął go ramieniem jakby byli dobrymi kumplami, choć tak naprawdę nigdy za sobą nie przepadali.
-Ochroń ją – wycedził ledwo słyszalnym głosem Maxer
-Ale Rimski….
-Shuji… Zapomnij wszystkie niesnaski pomiędzy nami i ochroń ją. Nie proszę cię o nic więcej – mówił Maxer próbując powstrzymać łzy cisnące mu się do oczu – Ona potrzebuje kogoś, kto ją nauczy żyć od nowa. Nie mogę to być ja. Proszę.
Shuji nie odpowiedział. Spoglądał przed siebie. Nie był pewien czy ma przyjąć prośbę Maxera ale z drugiej strony jemu też zależało na rudowłosej i to z każdym dniem coraz bardziej.
-Zgoda – powiedział w końcu Japończyk.
-Gdybym tylko mógł zniknął bym z jej życia, na zawsze, ale nie mogę. Proszę nie zrób jej krzywdy.
-Maxer, wiem że masz mnie za dupka, ale ja naprawdę potrafię się zaopiekować dziewczyną.
-Nie zrobisz jej krzywdy?
-Nie – powiedział stanowczo Shuji.
Maxer spojrzał na niego, przez prawie już  mokre od łez oczy, ale nic nie powiedział. Znów pchnął plastikowe drzwi i po chwili siedział w swoim citroenie i płakał jak dziecko.

Any nie wiedziała jak dużo czasu minęło odkąd tu siedzi. Zerwał się lekki wiatr, który owiewał jej mokrą od łez twarz.  Spojrzała na telefon, ale ujrzała tylko ciemny ekran. Schowała mp3 do torebki, włączyła telefon i od razu została zasypana masą wiadomości o 20 nieodebranych połączeniach: 5 od Nan, kolejne 5 od Maxera i 10 od Kento. Nie miała zamiaru oddzwaniać. Przez podjazd dla śmieciarek wyszła na ulicę. Było już ciemno. Ulicę oświetlały latarnie i światła nadjeżdżających aut. Rudowłosa skierowała się w stronę domu. Szła najpierw główną ulicą, przez most, potem przez park i znów ulicą. Usłyszała nagle za sobą jakieś kroki, które były coraz bliżej. Bała się obejrzeć za siebie, wiec zaczęła biec. Biegła cały czas pomimo braku sił, ale bała się obejrzeć. Słyszała jak ten ktoś biegnie za nią. Serce waliło jej jak oszalałe. Przypomniał jej się wieczór z poczatku roku, gdy Allan Rimski ją zgwałcił. Coraz bardziej brakowało jej powietrza. Brzuch zaczął ja boleć, nieznajoma postać nadal szła za nią. Any nie patrzyła pod nogi. Potknęła się i upadła na brzuch. Poczuła okropny ból w okolicach gdzie miała założone szwy. Postać zbliżała się coraz bardziej. Any obróciła się na plecy zwijając się z bólu. Sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej gaz łzawiący, która miała zawsze przy sobie odkąd została zgwałcona. Postać weszła w światło latarni i  coraz szybciej zbliżała się do Any. Rudowłosa widziała jeszcze jak przez mgłę, że chłopak ma włosy na jeża, że jest Japończykiem. Pulsujący ból głowy i okropny ból brzucha narastały coraz bardziej i skumulowały się razem, ale ona już nic nie czuła. 

Anylkaa

5 komentarzy:

  1. nieźle nieźle :) czekam na następną część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja chcę jeszcze więcej ! jesteś zajebista dziewczyno ! :D ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostawiasz mnie w niepewności, jesteś okropna... ;D. Czekam na kolejny...

    OdpowiedzUsuń
  4. No całkiem nieźle. :D
    Czekam z niecierpliwością na nastepnyy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. mam nadzieje ze Any bd jeszcze kiedys z Maxerem

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.