Kento
Shibata nie był zadowolony z tego w jaki sposób skończyło się spotkanie w
hotelu. Siedział w swoim granatowym peugeocie ( nie wiem czy dobrze odmieniłam)
i nie miał pojęcia jak wcielić swój plan w życie. Powodem, dla którego łowca
talentów nie chciał by cały zespół zaśpiewał na koncercie Dulce, było to iż
Kento chciał by Any rozpoczęła karierę solową. Chciał by dziewczyna zostawiła
zespół i skupiła się na sobie. Shibata widział w rudowłosej wielki potencjał i
nie chciał by Any marnowała się w zespole. Jednak nikomu o tym nie powiedział.
Chciał do tego dojść stopniowo, jednak nie wiedział, że to będzie aż tak
trudne. Przekręcił kluczyki i silnik zawarczał. Kento wyjechał z parkingu i kierując się w stronę wytwórni opracowywał
nowy plan odejścia rudowłosej z „Amigos”.
Tymczasem w hotelu
- My
razem? – spytali jednocześnie Any i Shawn
-No to
przecież powiedziałam – odpowiedziała z uśmiechem Dulce. Jej menedżerka cały
czas albo gdzieś dzwoniła, albo cos zapisywała i tak w kółko. Nan jakby poczuła
się zazdrosna, że jej najlepsza przyjaciółka będzie śpiewać z jej chłopakiem,
szybko jednak odegnała te okropne myśli z głowy.
Maxer stał
oparty o ścianę z rękoma w kieszeni, włosami w nieładzie i smutkiem w oczach
wyglądał jeszcze bardziej przystojniej. Był świadom, że wiele ludzi go teraz
nienawidzi za to co zrobił, ale były też takie osoby, które się od niego nie
odsunęły i wspierały go jak np. niektóre z fanek, które na transparentach
umieszczały kilka miłych i ciepłych słów dla chłopaka. Do hotelu przychodziło też
mnóstwo listów, które czytał Martin. Potrafił cały dzień spędzić w apartamencie
Shawna na czytaniu i wybieraniu tych pozytywnych listów. Te, które obrażały
któregokolwiek z wokalistów wrzucał do wielkiego worka i potem palił na
śmietniku.
-Ale
Dulce, może powinniśmy zaśpiewać wszyscy? – zaproponowała Any
-Any, na
scenie wystąpią wszyscy. Jesteście zespołem, jednością. Nie możecie przestać
śpiewać z powodów osobistych – wytłumaczyła jej była wokalistka „RBD”
-Rozumiem.
A piosenka? Nie wiem jak Shawn, ale ja jej nie znam – dodała rudowłosa
-Ani ja –
rzucił Shawn
-Koncert
za dwa tygodnie. Każdego dnia, licząc od pierwszego dnia nowego roku, będziemy
spotykać się w wytwórni by ćwiczyć. Jednak wasza dwójka musi do tej pory umieć
cały utwór, jasne?
Shawn i
Any pokiwali głowami. Zamienili z Dulce jeszcze kilka słów poczym gwiazda
opuściła pokój. Nastała niezręczna cisza. Maxer nadal stał oparty o ścianę, Ayu
siedziała Martinowi na kolanach, Nan o czymś szeptała z Shawnem, Teku w
skupieniu czytał książkę o jakiejś nastolatce która została wilkołakiem. Any
nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Tak bardzo chciała znów być z
przyjaciółmi, ale drugiej strony oni ją też skrzywdzili ukrywając przed nią
prawdę. Wstała wiec z kanapy i już miała wyjść gdy wszyscy razem powiedzieli:
-Any - dziewczyna stanęła zaskoczona trzymając klamkę
od drzwi. Do oczu zaczęły napływać jej łzy. Usłyszała jak przyjaciele podchodzą
bliżej niej, nie potrafiła im jednak wybaczyć. To było zbyt świeże wydarzeni by
Any tak po prostu mogła o nim zapomnieć. Poczuła, że przyjaciele kładą na jej
ramiona swoją ręce, jako znak, że nadal są z nią, że nadal są razem. „Nie
potrafię im wybaczyć, nie umiem żyć normalnie, już nie, nie po tym co
przeszłam. Jak mogli mnie tak oszukiwać. Nie…. Wybaczcie, ale nie jestem
gotowa” – pomyślała rudowłosa. Po jej policzku spłynęła łza. Nacisnęła
klamkę i wyszła z pokoju. Wbiegła do windy. Ludzie jak zwykle przyglądali jej
się z ciekawością i prosili o autografy. Musiała to znieść. Musiała. Była Any
Fores, gwiazdą i musiała to godnie znosić. Wysiadła z windy, wyszła tylnymi
drzwiami przez kuchnię restauracyjną, co
ostatnio zdarzało jej się coraz częściej. Telefon zaczął dzwonić, ale ona nie
odbierała. Nie miała ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Nie spoglądała nawet kto
dzwonił. Wyłączyła telefon i powstrzymując się od płaczu usiadła na zimnym
piasku, pod murem otaczającym hotel. Włączyła mp3, poszukała ulubionej i
smutnej piosenki „RBD” – Salvame i opierając się o zimny mur pozwoliła łzom
spływać po policzkach.
Maxer nie
mógł żyć bez Any. Tak bardzo ją kochał, tak bardzo się o nią martwił. Chciał ją
tylko ochronić a w zamian został sam i stracił najcenniejszą osobę w swoim
życiu. Wiedział, że jego i Any już nigdy nie będzie. Wiedział jednak też, że
musi zrobić wszystko by w jakiejś mierze Any była szczęśliwa z innym
chłopakiem. Wiedział, że tym następnym będzie przystojny Japończyk, który teraz
leży w szpitalu. Bez wahania Maxer wyszedł z hotelu. O dziwo, nie było tam
tłumów. Jeden czy dwóch reporterów, kilka prawdziwych fanek. Jego citroen
zaparkowany był na zewnątrz. Wsiadł do środka, włączył radio, odpalił auto i
mknąc poprzez miasto po 20 minutach dotarł do szpitala. Znalazł salę gdzie
leżał Shuji jednak jego tam nie było. Jedna z pielęgniarek powiedziała mu, że
chłopak pewnie jest na tarasie. Maxer przeszedł przez długi korytarz i znalazł
plastikowe drzwi z napisem „Taras”. Pchnął je i zobaczył, że na jednej z ławek
siedzi Shuji i rozmawia z kimś. Z początku Rimski nie rozpoznał tej drugiej
osoby, ale gdy podszedł bliżej poznał, że to Hiro przyjaciel Shujiego z
wytwórni.
-Cześć –
rzucił Maxer. Oboje spojrzeli na niego zaskoczeni.
-Pamiętaj,
żeby dać mi znać jak poszło – powiedział Shuji do Hiro i pożegnali się. Gdy
drugi z Japończyków odszedł, Maxer spytał:
-Jak się
czujesz?
-Obchodzi
cię to?
-Obchodzi
mnie to ,co tak naprawdę tam się stało.
-Any nic
ci nie mówiła? – zadrwił Shuji – Czyżby kryzys?
-Nie
przyszedłem tu, żeby się kłócić – powiedział nadal spokojnie Maxer, co trochę
zbiło z tropu Japończyka.
-Więc po
co?
Maxer
zagryzł zęby. Wiedział, że nie ma wyjścia, wiedział, że tylko Shuji, pomimo
swojej kryminalnej przyszłości będzie w stanie ochronić Any.
-Pomóż mi
– wypalił Maxer. Stał tyłem do chłopaka i opierał się o metalowe barierki. Do
oczu cisnęły mu się łzy. Shujiemu nagle zmiękło serce. Wiedział o tym wszystkim
co się przydarzyło od Any. Podszedł do Rimskiego i objął go ramieniem jakby
byli dobrymi kumplami, choć tak naprawdę nigdy za sobą nie przepadali.
-Ochroń ją
– wycedził ledwo słyszalnym głosem Maxer
-Ale
Rimski….
-Shuji…
Zapomnij wszystkie niesnaski pomiędzy nami i ochroń ją. Nie proszę cię o nic
więcej – mówił Maxer próbując powstrzymać łzy cisnące mu się do oczu – Ona potrzebuje kogoś, kto ją nauczy żyć od nowa. Nie mogę to być ja. Proszę.
Shuji nie
odpowiedział. Spoglądał przed siebie. Nie był pewien czy ma przyjąć prośbę
Maxera ale z drugiej strony jemu też zależało na rudowłosej i to z każdym dniem
coraz bardziej.
-Zgoda –
powiedział w końcu Japończyk.
-Gdybym
tylko mógł zniknął bym z jej życia, na zawsze, ale nie mogę. Proszę nie zrób
jej krzywdy.
-Maxer,
wiem że masz mnie za dupka, ale ja naprawdę potrafię się zaopiekować
dziewczyną.
-Nie
zrobisz jej krzywdy?
-Nie –
powiedział stanowczo Shuji.
Maxer
spojrzał na niego, przez prawie już
mokre od łez oczy, ale nic nie powiedział. Znów pchnął plastikowe drzwi
i po chwili siedział w swoim citroenie i płakał jak dziecko.
Any nie
wiedziała jak dużo czasu minęło odkąd tu siedzi. Zerwał się lekki wiatr, który
owiewał jej mokrą od łez twarz. Spojrzała
na telefon, ale ujrzała tylko ciemny ekran. Schowała mp3 do torebki, włączyła
telefon i od razu została zasypana masą wiadomości o 20 nieodebranych
połączeniach: 5 od Nan, kolejne 5 od Maxera i 10 od Kento. Nie miała zamiaru
oddzwaniać. Przez podjazd dla śmieciarek wyszła na ulicę. Było już ciemno.
Ulicę oświetlały latarnie i światła nadjeżdżających aut. Rudowłosa skierowała
się w stronę domu. Szła najpierw główną ulicą, przez most, potem przez park i
znów ulicą. Usłyszała nagle za sobą jakieś kroki, które były coraz bliżej. Bała
się obejrzeć za siebie, wiec zaczęła biec. Biegła cały czas pomimo braku sił,
ale bała się obejrzeć. Słyszała jak ten ktoś biegnie za nią. Serce waliło jej jak
oszalałe. Przypomniał jej się wieczór z poczatku roku, gdy Allan Rimski ją
zgwałcił. Coraz bardziej brakowało jej powietrza. Brzuch zaczął ja boleć,
nieznajoma postać nadal szła za nią. Any nie patrzyła pod nogi. Potknęła się i
upadła na brzuch. Poczuła okropny ból w okolicach gdzie miała założone szwy.
Postać zbliżała się coraz bardziej. Any obróciła się na plecy zwijając się z
bólu. Sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej gaz łzawiący, która miała zawsze
przy sobie odkąd została zgwałcona. Postać weszła w światło latarni i coraz szybciej zbliżała się do Any. Rudowłosa
widziała jeszcze jak przez mgłę, że chłopak ma włosy na jeża, że jest
Japończykiem. Pulsujący ból głowy i okropny ból brzucha narastały coraz
bardziej i skumulowały się razem, ale ona już nic nie czuła.
Anylkaa
nieźle nieźle :) czekam na następną część :)
OdpowiedzUsuńja chcę jeszcze więcej ! jesteś zajebista dziewczyno ! :D ;*
OdpowiedzUsuńZostawiasz mnie w niepewności, jesteś okropna... ;D. Czekam na kolejny...
OdpowiedzUsuńNo całkiem nieźle. :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nastepnyy :)
mam nadzieje ze Any bd jeszcze kiedys z Maxerem
OdpowiedzUsuń