`Rozdział 68` - To moja wina

Maxer i Any jechali właśnie windą na piętro gdzie mieszkała Nanumi. Rano zadzwonił do wszystkich i kazał im przyjść do przyjaciółki. Z tego co się domyślał prócz niego i Any, reszta nie wiedziała o śmierci Alexa.
Any bała się spotkania z przyjaciółmi. Nie wiedziała co im powie. Była kompletnie rozbita. Mieszkała jeszcze w motelu. Całą noc nie spała. Nie było obok Niej nikogo bliskiego. Została sama. Oczy miała spuchnięte od płaczu, włosy niedbale związane. Było Jej już wszystko jedno jak wygląda. Wszystko było ponad jej siły.
Maxer też nie wyglądał dobrze. Noc spędził poza domem. Włóczył się sam po mieście i rozmyślał. Nadal nie mógł uwierzyć że Alex nie żyje. Najbardziej było mu żal Any, która bardzo przeżywa śmierć. Chciał Jej pomóc ale nawet samemu sobie nie mógł pomóc.
W końcu dojechali na miejsce. Wyszli z windy i szli na koniec korytarza gdzie mieszkała Nanu.
-Jesteś pewna? – spytał Maxer, gdy już stali przed drzwiami.
-Nie… ale to i tak nie ma znaczenia. Chodźmy.
Weszli do pokoju. Przyjaciele byli w szoku gdy zobaczyli Any.
-Any?! – krzyknęli wszyscy razem
-Jak widać – odpowiedziała drętwo.
Przyjaciele po kolei witali się z przyjaciółką, ale Any było wszystko jedno.
-Jak było w Chinach, opowiadaj – nalegała Nanu
-Nie wiem. Nie było mnie tam.
Spojrzeli na Nią zdziwieni.
-Jak Cię nie było? – spytał Martin
-Po prostu mnie nie było. Tyle. Dajcie mi spokój i posłuchajcie Maxera.
Maxer włączył telewizor. Każda stacja mówiła o rozbitym samolocie.
-Nie rozumiem, Maxer, co my mamy z tym wspólnego? – spytał Shawn
Any nie wytrzymała i wybuchła:
-To że ku*wa tym samolotem leciał Alex. Wracał z Pekinu – mówiła z płaczem – Nie żyje, dociera to do Was? Alex nie żyje.
Przyjaciele spojrzeli na siebie.
-Cholera! Zawsze się musi cos spier*olić, zawsze! Szlag by to trafił – tym razem Martinowi puściły nerwy.
Ayumi i Nanu zaczęły płakać.
Żadne z przyjaciół nie chciało i nie dopuszczało jeszcze do siebie tej strasznej myśli.
Ledwo pochowali Chrisa, teraz będą chować jego brata. Nie potrafili tego znieść.
-To wszystko moja wina – wykrzyknęła nagle Any  - Rozumiecie, to moja wina!
-Ale Any.. – przerwał Jej Maxer
-Gdybym…gdybym poleciała z Nim do tych głupich Chin i nie zostawiła Go samego, to nie chciał by wracać! – krzyczała – Przeze mnie Alex nie żyje, przeze mnie!
Any dławiła się łzami, które nadal spływały Jej po twarzy. Usiadła na podłodze, podkuliła kolana i ukryła twarz w dłoniach. Maxer podszedł do Niej, pogłaskał Ją po włosach, złapał za ręce i spokojnym głosem powiedział:
-Any, popatrz na mnie – prosił
Any kątem oka spojrzała na Niego.
-To nie jest Twoja wina. Nie chciałaś lecieć, bo się bałaś. Nie możesz się obwiniać o śmierć Alexa. Nie zginął przez Ciebie, tylko dlatego że samolot się rozbił. Proszę, nie dręcz się tym, że to Twoja wina.
-Maxer, kiedy Ja…. – zaczęła mówić
-Ciiiii – powiedział i przytulił Ją.
Any poczuła się trochę lepiej. Słowa byłego chłopaka podniosły ją trochę na duchu. Przytuliła Maxera, gdy nagle rozległ się dźwięk Jej telefonu. Dzwoniła mama.
-Halo? – spytała
-Any! Any córcia, dziecko drogie!
-Mamo, mamo…
-Any co się stało?
-Mamo…mamo, Alex, on, on, on nie żyje!
-Jezus Maria, co Ty mówisz?
-Przyjdę do Was za chwilę.
Any rozłączyła się. Wstała z podłogi i razem z Ayumi i Nanu udała się do domu, gdzie czekali na Nią zmartwieni rodzice.



Anylkaa

2 komentarze:

  1. wspaniale piszesz ,uwielbiam to czytac ..!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dopiero zaczynałam czytać Twoją powieść ale jestem pod dużym wrażeniem ! mnie na prawdę jest trudno zadziwić więc to jest szczere ! aby tak dalej i mam nadzieje że kiedyś napiszesz jakąś książkę

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.