`Rozdział 67` - Alex nie żyje

Any nadal siedziała na lotnisku wtulona w ramiona Maxera. Było Jej dobrze, w jego ciepłych, męskich objęciach. Chciała tak siedzieć, cały czas, ale przecież już nie byli razem i nie mogła chłopaka do niczego zmuszać.
-Przepraszam – powiedziała i wyrwała się z Jego objęć.
-Nie szkodzi – powiedział Maxer, który nie miał nic przeciwko, że Any się do Niego przytuliła.
Any zaczęła płakać.
-Co Ci jest? – spytał chłopak
-Boże! Maxer, czy Ty naprawdę nic nie rozumiesz? Alex ku*wa nie żyje! – mówiła roztrzęsiona
-Any, to nie jest jeszcze potwierdzone. Chodź idziemy stąd – mówił spokojnie Maxer
-Nie! Ja muszę do cholery wiedzieć, co z Alexem! Proszę, zostań ze mną.
-Dobrze. Zaczekaj tu na mnie, a ja pójdę się czegoś dowiedzieć.
Maxer poszedł. Any została sama. Targały Nią najokropniejsze myśli. Wiedziała, że Alex może nie żyć i to ja dobijało.
Maxer wrócił po pół godzinie i zobaczył dziewczynę wpatrującą się w tablicę odlotów, na której teraz ukazane były imiona i nazwiska osób które zginęły podczas lotu. Nazwiska ułożone były alfabetycznie. Any czytała głośno, tak że Maxer ja słyszał.
-Eva Maling, Kate Mallas , Alex Mayer, Alex Mayer, Alex Mayer – powtórzyła kilka razy i wybiegła z lotniska.
-Any czekaj!  - wołał Maxer, który wybiegł za Nią
-Zostaw mnie Maxer! – krzyczała roztrzęsiona
Maxer dogonił dziewczynę i złapał ja za rękę.  Any obróciła się w Jego stronę. Oczy miała czerwone od płaczu, ręce Jej drżały, serce waliło jak młot.
-Boże, Maxer! Alex, rozumiesz, Nasz Alex nie żyje! Boze czemu, dlaczego mi to robisz! – krzyczała
-Any, uspokój się.
-Maxer, jak mam się uspokoić! Straciłam już tak wiele. Nie zniosę nic więcej. Nie mam już sił.
Chłopak przytulił ją, ale Any nadal łkała. Samemu Maxerowi udzielił się płacz byłej dziewczyny.
-Rozumiem co czujesz – mówił
-Serio? – spytała zdziwiona
- Any, posłuchaj mnie.
Dziewczyna spojrzała na Maxera. Oczy mu błyszczały od łez. Dostrzegła że chłopak wygląda inaczej niż zwykle.
-Alex, był kompletnym przeciwieństwem Chrisa. Ale traktowałem go  zawsze na równi z Martinem, Shawnem i Teku. Nie wierzę, że on nie żyje.
-Kiedy, Maxer to prawda! Sam widziałeś – mówiła już trochę spokojniej – Trzeba powiedzieć reszcie.
-Jesteś pewna?
-Jedyne czego jestem pewna to tego, że to wszystko nie ma sensu. Bóg – zdrajca – mówiła
-Any przestań… Co powiesz reszcie?
-Ale z czym?
-No że zostałaś bo…?
-Bo nie potrafiłam kolejny raz zostawić wszystkiego co kocham… łącznie z Tobą.
Maxer spojrzał na dziewczynę. Nic nie powiedział. Wiedział jak Any przeżyła rozstanie z Nim, zresztą dla niego to też nie było łatwe. Nadal miał mętlik w głowie. Śmierć przyjaciela, teraz zaprzątała mu całą głowę. Sam sobie nie potrafił odpowiedzieć, co ma zrobić. Tak bardzo brakowało mu Any.
Stali tak w milczeniu przez dłuższą chwilę. Any była bardzo zdołowana. Przez chwilę miała nadzieję, że Maxer do Niej wróci, i nie będzie musiała przechodzić  sama przez to wszystko. Pomyliła się, lecz w głębi duszy nadal miała na nadzieję, że kiedyś znów wszystko będzie jak dawniej. Ta nadzieja pomagała jej przetrwać w takich momentach jak ten, kiedy ginie przyjaciel, osoba którą traktowałeś jak członka rodziny…

Anylkaa

4 komentarze:

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.