-Aaaaany –
mamrotał Shuji – Ppproszę – mówił ostatkami sił. Any jednak nie reagowała.
Shuji nie wiedział o tym , że Any została postrzelona i o tym co przeszła. Cios zadany Any przez jednego ze
zbirów, był mocny, zagojona rana i szwy powoli pękały. Any leżała na posadzce i
wyglądała jakby nie żyła. Shuji też ledwo się trzymał. Nie miał pojęcia co
robić. Chciał tylko żeby rudowłosa żyła. Jemu było wszystko jedno. Chciał coś
jeszcze powiedzieć ale ból odebrał mu siły i stracił przytomność. Była ciemna,
głucha noc i szanse, że o tej porze ktoś ich odnajdzie i zadzwoni na pogotowie
były nikłe.
Tymczasem w
hotelu przyjaciele nie mogli usiedzieć w miejscu. Martwili się o rudowłosą. Nie
odbierała telefonów, nie dawała znaków życia. Ayumi i Nanu wpadły w panikę,
chłopacy próbowali je uspokoić.
-Mówię wam,
że coś się stało. Znam Any nie od dziś – mówiła Ayumi
-Pewnie
spotkała tego całego Shujiego i nieźle się
z nim bawi – rzucił Shawn a Nanumi posłała mu złowrogie spojrzenie.
Wiedziała jak bardzo chłopacy nie lubią Shujiego, i to tylko dlatego, że zaleca
się do Any.
-Dzwoniłam
do niej chyba z 30 razy – powiedziała Ayumi nerwowo chodząc po pokoju- Nie mogę
tak dłużej. Nan idziesz ze mną? – spytała przyjaciółkę. Nanumi się zgodziła i
już miały wyjść, gdy chłopacy je zatrzymali.
-No co?
Idziemy z wami – powiedział Martin.
Noc była
ciepła i przyjemna, ale niepokój który ogarnął Nanumi był dla niej znakiem, że
coś się stało.
Omówili
krótki plan jak się rozdzielić i ruszyli szukać Any.
„Any zniknęła. Nie ma jej od waszej kłótni.
Wrócisz?” – pisał Shawn do Maxera
„Ja pierdolę…. Znajdź ją, proszę cię. Nie
mogę wrócić. Nie teraz” – odpisał Maxer
Shawn nic
więcej nie odpisał. Nie miał za złe przyjacielowi, że wrócił do Monterrey
walczyć o swoje prawa do hotelu. Na marne wykręcał numer do Any- nie odbierała,
ale Shawn miał nadzieje, że może gdzieś usłyszy dźwięk jej telefonu. Zbliżała
się 1 w nocy. Shawn nie znał Cancun,
więc przemierzał miasto na oślep. Przeszedł obok jakiegoś klombu kwiatów i
dotarł na plac, lekko oświetlony latarniami. Cały czas dzwonił do przyjaciółki.
Usłyszał nagle znajomy dźwięk jej telefonu. Skierował się w stronę skąd
dochodził i po chwili dotarł do miejsca gdzie nieprzytomni leżeli Any i Shuji.
-Jasna
cholera! – powiedział gdy zobaczył w jakim stanie jest Any. Podszedł do niej by
sprawdzić puls, którego nie czuł.
-Any, nie rób nam tego – mamrotał do siebie. Był
zdenerwowany jednak zachował trzeźwy umysł. Zadzwonił po karetkę, z trudem wytłumaczył gdzie jest i
czekał. Sprawdził czy Shuji ma puls. Odetchnął z ulgą gdy poczuł na szyi
chłopaka leciutkie pulsowanie. Uklęknął przy przyjaciółce i położył jej głowę
na swoich kolanach. Zadzwonił do Nanu, która miała przekazać informację
reszcie. Shawn kazał im czekać w szpitalu. Przyjechała karetka. Nawet
ratowników medycznych trochę zaskoczył ten widok. Ułożyli na noszach Any. Shawn
nalegał by go zabrali i w końcu się zgodzili. Druga karetka zabrała Shujiego.
Ratownik zaczął opatrywać rudowłosą. Ciężko mu było zatamować krwotok z brzucha. Spojrzał na Shawna, gdy zobaczył
rozerwane szwy.
-Została
postrzelona na początku roku. Kula utkwiła w środku – wytłumaczył mu. Dojechali
do szpitala i Any razem z Japończykiem zostali zabrani na OIOM. Przed szpitalem
czekali przyjaciele. Ayumi łkała w ramionach Martina, Nan rzuciła się Shawnowi
w ramiona i też zaczęła płakać. Weszli do środka i pozostało im tylko czekać na
cud. Teku zadzwonił do Maxera.
-Znaleźliście
ją? – spytał Rimski gdy tylko usłyszał głos przyjaciela
-Kurwa
Maxer, ona może tego nie przeżyć… kolejny raz.
-Teku, o
czym ty mówisz?
-Shawn
znalazł ją nieprzytomną i pobitą na placu, razem z Shujim. Oboje byli
nieprzytomni.
-Operują ją?
-Wiesz, że
nie mogą. Jest za późno na operacje. Muszę kończyć, ale na twoim miejscu bym
wracał – powiedział Teku i rozłączył się. Maxer tak cholernie tęsknił za
dziewczyną i zaczął mieć wyrzuty, że wrócił do Monterrey. Chciał być teraz przy
dziewczynie, jednak interesy mu na to nie pozwalały.
Z sali
wyszedł doktor. Przyjaciele podnieśli się nie jego widok.
-Ta
dziewczyna jest chyba niezniszczalna – zaczął mówić a przyjaciele powoli
odetchnęli z ulgą – Udało się zatamować krwawienie, choć straciła naprawdę dużo
krwi. Włączając to, że szwy po tamtej ranie zostały uszkodzone, naprawdę nie
było łatwo. Teraz ją uśpiliśmy, gdyż było to konieczne. Jutro jednak musi
zostać operowana.
-A co z
chłopakiem? – spytał Shawn
-Cóż…. Tu
niestety nie mam dobrych wieści…. Wiele narządów wewnętrznych jest uszkodzonych.
Żyje i będzie żył, ale niestety dopiero jutro będziemy go mogli zoperować –
powiedział lekarz i wrócił do sali gdzie leżała Any i Shuji.
-Czemu nas
to spotyka? Co takiego się wydarzyło, że oni tu teraz leżą? – łkała Nanumi. Ona
i Ayumi nie mogły uwierzyć, że ich kochana przyjaciółka kolejny raz leży w
szpitalu i musi walczyć o życie.
-Muszę się
przejść – powiedział Shawn i wyszedł na zewnątrz. Po chwili dołączyli do niego
Teku i Martin.
-Co z
Maxerem? – spytał Chińczyk
-A co ma
być? Hotel ważniejszy niż własna dziewczyna. Aż mi cholera szkoda Any –
powiedział mu Teku
-Nie mogę
rozgryźć co oni robili we dwoje, że tak ich ktoś urządził – mówił Martin
-Kim w ogóle
jest ten Shuji, że Any go tak lubi?
Chłopaki
stali przed szpitalem i długo rozmawiali. Gdy nastał dzień nadal siedzieli przy
łóżku przyjaciółki z nadzieją, że gdy
się obudzi wszystko będzie dobrze.
Tymczasem w
Monterrey Maxer Rimski przygotowywał się na pierwsze i jak miał nadzieję
ostatnie spotkanie z matką, prawnikami i Maite. Spodnie od garnituru, biała
koszula na krótki rękaw starannie wyprasowana przez jedną z pokojówek, lśniące
i eleganckie buty, włosy na żel i wyglądał jak prawdziwy, młody biznesmen,
który ma przed sobą świetlaną przyszłość jako dyrektor i właściciel największej
na świecie sieci hoteli „Maxer Corporation”. Tak ubrany zjechał windą na dół. W
holu jak zwykle tłumy, ale na szczęście nie kręcił się nigdzie żaden wścibski
paparazzi. Maxer szedł do gabinetu matki, gdzie miało się odbyć zebranie.
Zaskoczył go widok czekającej pod drzwiami brunetki.
-Maite? Co
ty tu robisz? – spytał witając się z nią
-Już
myślałam że się nie zjawisz – mówiła – Co ja tu robię? Maxer uwierz mi naprawdę
nie chcę tu być. Nie chcę od ciebie nic. Ani twojego hotelu, ani ciebie.
-Ale jednak
stoisz teraz przed gabinetem tej jędzy i….?
-Eh.. –
dziewczyna westchnęła ciężko – Ta jędza jak ją nazwałeś powiedziała, że muszę
być na tym spotkaniu, ale nie wiem dlaczego.
-Mam ochotę
ją wsadzić do tego więzienia razem z tym starym dupkiem – prawie krzyknął i walnął
pięścią w ścianę.
-Any bardzo
jest na mnie zła? – spytała ze skruchą Maite
-Tak. Nie.
Nie wiem – chłopak nagle posmutniał
-Ej Rimski
co jest? - łagodnym głosem spytała
podchodząc bliżej
-Any jest… -
zaczął ale nie dokończył bo na korytarzu zobaczył znajomą sylwetkę matki i dwóch prawników.
-Maite,
kochana witaj – powiedziała Megan do dziewczyny i podeszła do syna.
-Maxer nie
wiedziałam, że tu będziesz – mówiła słodkim głosem pełnym ironii
-Oj daruj
sobie – odgryzł się chłopak.
Megan
otwarła drzwi i weszli do środka. Podała prawnikom wodę i usiadła przy stole.
-Jeszcze
momencik, czekam jeszcze na kogoś – powiedziała gdy dostrzegła
zniecierpliwienie w oczach syna i Maite. Ktoś zapukał i po chwili drzwi
otworzyły się i do środka weszło dwóch policjantów trzymających skutego w
kajdanki mężczyznę. Maxer zamarł. Spodziewał się jakiegoś dziennikarza ale nie
jego, nie tego który zniszczył mu i Any życie, nie tego przez którego zginął
jego przyjaciel. Spodziewał się każdego ale nie jego. Gwałtownie wstał z krzesła.
-Co to do
cholery ma być!? – krzyknął zezłoszczony
-Synku
spokojnie – odpowiedziała mu matka
-Spokojnie?!
Mam być spokojny?! Myślałaś, że co? Że jak zobaczę jego – wskazał na mężczyznę
– To oddam ci hotel? Ty masz naprawdę coś z głową! Zobaczysz, zgnijesz w pace razem
z nim, już ja się o to postaram! – krzyknął bardzo dobitnie i wyszedł w gabinetu.
Usiadł na podłodze z paneli i ukrył głowę w rękach. Nie, nie płakał ale kolejny
raz poczuł się bezradny. W ciągu poprzedniego miesiąca prócz radosnych chwil miał
też te złe, ale nigdy by nie pomyślał, że nowy, ostatni miesiąc tego roku zacznie
w ten sposób. Nie widział tego człowieka od niecałego roku i wcale nie miał zamiaru
go jeszcze kiedykolwiek ujrzeć. Nie chciał go znać, być z nim kojarzony, nie chciał
mieć z nim nic wspólnego. Wiedział tylko, że musi odzyskać hotel, za wszelką – nawet
najwyższą – cenę.
Anylkaa
Zajebisty :) i oby Any i Maxer byli razem a niech ten Shuji spada..
OdpowiedzUsuńjak mi szkoda tej Any :(
OdpowiedzUsuńrozdział świetny :)
łoł. czadowy ;] czekam na nowy ;]
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza dziewczyno !
OdpowiedzUsuńNiech, akcja serca Any się zatrzyma. ;)
OdpowiedzUsuńA gdy będzie jej pogrzeb jednak ożyje. ;D Ciekawie będzie. ;D
haha!to było dobre :D
Usuńale nie mam w planach takiego wątku.
aczkolwiek pomysł ciekawy ;p
Nie lubię Maxera, uwielbiam Shujiego.
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz.
OdpowiedzUsuńnowy post u mnie.
zajebista notka ; ) mam nadzieje że Any przeżyje i nie będzie żadnych powikłań, zresztą nie może być inaczej ; )
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie: http://chilloutowa.blogspot.com/