`Rozdział 125` - Trudne chwile


-Aaaaany – mamrotał Shuji – Ppproszę – mówił ostatkami sił. Any jednak nie reagowała. Shuji nie wiedział o tym , że Any została postrzelona i o tym  co przeszła. Cios zadany Any przez jednego ze zbirów, był mocny, zagojona rana i szwy powoli pękały. Any leżała na posadzce i wyglądała jakby nie żyła. Shuji też ledwo się trzymał. Nie miał pojęcia co robić. Chciał tylko żeby rudowłosa żyła. Jemu było wszystko jedno. Chciał coś jeszcze powiedzieć ale ból odebrał mu siły i stracił przytomność. Była ciemna, głucha noc i szanse, że o tej porze ktoś ich odnajdzie i zadzwoni na pogotowie były nikłe.
Tymczasem w hotelu przyjaciele nie mogli usiedzieć w miejscu. Martwili się o rudowłosą. Nie odbierała telefonów, nie dawała znaków życia. Ayumi i Nanu wpadły w panikę, chłopacy próbowali je uspokoić.
-Mówię wam, że coś się stało. Znam Any nie od dziś – mówiła Ayumi
-Pewnie spotkała tego całego Shujiego i nieźle się  z nim bawi – rzucił Shawn a Nanumi posłała mu złowrogie spojrzenie. Wiedziała jak bardzo chłopacy nie lubią Shujiego, i to tylko dlatego, że zaleca się do Any.
-Dzwoniłam do niej chyba z 30 razy – powiedziała Ayumi nerwowo chodząc po pokoju- Nie mogę tak dłużej. Nan idziesz ze mną? – spytała przyjaciółkę. Nanumi się zgodziła i już miały wyjść, gdy chłopacy je zatrzymali.
-No co? Idziemy z wami – powiedział Martin.
Noc była ciepła i przyjemna, ale niepokój który ogarnął Nanumi był dla niej znakiem, że coś się stało.
Omówili krótki plan jak się rozdzielić i ruszyli szukać Any.
„Any zniknęła. Nie ma jej od waszej kłótni. Wrócisz?” – pisał Shawn do Maxera
Ja pierdolę…. Znajdź ją, proszę cię. Nie mogę wrócić. Nie teraz – odpisał Maxer
Shawn nic więcej nie odpisał. Nie miał za złe przyjacielowi, że wrócił do Monterrey walczyć o swoje prawa do hotelu. Na marne wykręcał numer do Any- nie odbierała, ale Shawn miał nadzieje, że może gdzieś usłyszy dźwięk jej telefonu. Zbliżała się  1 w nocy. Shawn nie znał Cancun, więc przemierzał miasto na oślep. Przeszedł obok jakiegoś klombu kwiatów i dotarł na plac, lekko oświetlony latarniami. Cały czas dzwonił do przyjaciółki. Usłyszał nagle znajomy dźwięk jej telefonu. Skierował się w stronę skąd dochodził i po chwili dotarł do miejsca gdzie nieprzytomni leżeli Any i Shuji.
-Jasna cholera! – powiedział gdy zobaczył w jakim stanie jest Any. Podszedł do niej by sprawdzić puls, którego nie czuł.
-Any,  nie rób nam tego – mamrotał do siebie. Był zdenerwowany jednak zachował trzeźwy umysł. Zadzwonił  po karetkę, z trudem wytłumaczył gdzie jest i czekał. Sprawdził czy Shuji ma puls. Odetchnął z ulgą gdy poczuł na szyi chłopaka leciutkie pulsowanie. Uklęknął przy przyjaciółce i położył jej głowę na swoich kolanach. Zadzwonił do Nanu, która miała przekazać informację reszcie. Shawn kazał im czekać w szpitalu. Przyjechała karetka. Nawet ratowników medycznych trochę zaskoczył ten widok. Ułożyli na noszach Any. Shawn nalegał by go zabrali i w końcu się zgodzili. Druga karetka zabrała Shujiego. Ratownik zaczął opatrywać rudowłosą. Ciężko mu było zatamować krwotok z  brzucha. Spojrzał na Shawna, gdy zobaczył rozerwane szwy.
-Została postrzelona na początku roku. Kula utkwiła w środku – wytłumaczył mu. Dojechali do szpitala i Any razem z Japończykiem zostali zabrani na OIOM. Przed szpitalem czekali przyjaciele. Ayumi łkała w ramionach Martina, Nan rzuciła się Shawnowi w ramiona i też zaczęła płakać. Weszli do środka i pozostało im tylko czekać na cud. Teku zadzwonił do Maxera.
-Znaleźliście ją? – spytał Rimski gdy tylko usłyszał głos przyjaciela
-Kurwa Maxer, ona może tego nie przeżyć… kolejny raz.
-Teku, o czym ty mówisz?
-Shawn znalazł ją nieprzytomną i pobitą na placu, razem z Shujim. Oboje byli nieprzytomni.
-Operują ją?
-Wiesz, że nie mogą. Jest za późno na operacje. Muszę kończyć, ale na twoim miejscu bym wracał – powiedział Teku i rozłączył się. Maxer tak cholernie tęsknił za dziewczyną i zaczął mieć wyrzuty, że wrócił do Monterrey. Chciał być teraz przy dziewczynie, jednak interesy mu na to nie pozwalały.
Z sali wyszedł doktor. Przyjaciele podnieśli się nie jego widok.
-Ta dziewczyna jest chyba niezniszczalna – zaczął mówić a przyjaciele powoli odetchnęli z ulgą – Udało się zatamować krwawienie, choć straciła naprawdę dużo krwi. Włączając to, że szwy po tamtej ranie zostały uszkodzone, naprawdę nie było łatwo. Teraz ją uśpiliśmy, gdyż było to konieczne. Jutro jednak musi zostać operowana.
-A co z chłopakiem? – spytał Shawn
-Cóż…. Tu niestety nie mam dobrych wieści…. Wiele narządów wewnętrznych jest uszkodzonych. Żyje i będzie żył, ale niestety dopiero jutro będziemy go mogli zoperować – powiedział lekarz i wrócił do sali gdzie leżała Any i Shuji.
-Czemu nas to spotyka? Co takiego się wydarzyło, że oni tu teraz leżą? – łkała Nanumi. Ona i Ayumi nie mogły uwierzyć, że ich kochana przyjaciółka kolejny raz leży w szpitalu i musi walczyć o życie.
-Muszę się przejść – powiedział Shawn i wyszedł na zewnątrz. Po chwili dołączyli do niego Teku i Martin.
-Co z Maxerem? – spytał Chińczyk
-A co ma być? Hotel ważniejszy niż własna dziewczyna. Aż mi cholera szkoda Any – powiedział mu Teku
-Nie mogę rozgryźć co oni robili we dwoje, że tak ich ktoś urządził – mówił Martin
-Kim w ogóle jest ten Shuji, że Any go tak lubi?
Chłopaki stali przed szpitalem i długo rozmawiali. Gdy nastał dzień nadal siedzieli przy łóżku przyjaciółki  z nadzieją, że gdy się obudzi wszystko będzie dobrze.
Tymczasem w Monterrey Maxer Rimski przygotowywał się na pierwsze i jak miał nadzieję ostatnie spotkanie z matką, prawnikami i Maite. Spodnie od garnituru, biała koszula na krótki rękaw starannie wyprasowana przez jedną z pokojówek, lśniące i eleganckie buty, włosy na żel i wyglądał jak prawdziwy, młody biznesmen, który ma przed sobą świetlaną przyszłość jako dyrektor i właściciel największej na świecie sieci hoteli „Maxer Corporation”. Tak ubrany zjechał windą na dół. W holu jak zwykle tłumy, ale na szczęście nie kręcił się nigdzie żaden wścibski paparazzi. Maxer szedł do gabinetu matki, gdzie miało się odbyć zebranie. Zaskoczył go widok czekającej pod drzwiami brunetki.
-Maite? Co ty tu robisz? – spytał witając się z nią
-Już myślałam że się nie zjawisz – mówiła – Co ja tu robię? Maxer uwierz mi naprawdę nie chcę tu być. Nie chcę od ciebie nic. Ani twojego hotelu, ani ciebie.
-Ale jednak stoisz teraz przed gabinetem tej jędzy i….?
-Eh.. – dziewczyna westchnęła ciężko – Ta jędza jak ją nazwałeś powiedziała, że muszę być na tym spotkaniu, ale nie wiem dlaczego.
-Mam ochotę ją wsadzić do tego więzienia razem z tym starym dupkiem – prawie krzyknął i walnął pięścią w ścianę.
-Any bardzo jest na mnie zła? – spytała ze skruchą Maite
-Tak. Nie. Nie wiem – chłopak nagle posmutniał
-Ej Rimski co jest?  - łagodnym głosem spytała podchodząc bliżej
-Any jest… - zaczął ale nie dokończył bo na korytarzu zobaczył  znajomą sylwetkę matki i dwóch prawników.
-Maite, kochana witaj – powiedziała Megan do dziewczyny i podeszła do syna.
-Maxer nie wiedziałam, że tu będziesz – mówiła słodkim głosem pełnym ironii
-Oj daruj sobie – odgryzł się chłopak.
Megan otwarła drzwi i weszli do środka. Podała prawnikom wodę i usiadła przy stole.
-Jeszcze momencik, czekam jeszcze na kogoś – powiedziała gdy dostrzegła zniecierpliwienie w oczach syna i Maite. Ktoś zapukał i po chwili drzwi otworzyły się i do środka weszło dwóch policjantów trzymających skutego w kajdanki mężczyznę. Maxer zamarł. Spodziewał się jakiegoś dziennikarza ale nie jego, nie tego który zniszczył mu i Any życie, nie tego przez którego zginął jego przyjaciel. Spodziewał się każdego ale nie jego.  Gwałtownie wstał z krzesła.
-Co to do cholery ma być!? – krzyknął zezłoszczony
-Synku spokojnie – odpowiedziała mu matka
-Spokojnie?! Mam być spokojny?! Myślałaś, że co? Że jak zobaczę jego – wskazał na mężczyznę – To oddam ci hotel? Ty masz naprawdę coś z głową! Zobaczysz, zgnijesz w pace razem z nim, już ja się o to postaram! – krzyknął bardzo dobitnie i wyszedł w gabinetu. Usiadł na podłodze z paneli i ukrył głowę w rękach. Nie, nie płakał ale kolejny raz poczuł się bezradny. W ciągu poprzedniego miesiąca prócz radosnych chwil miał też te złe, ale nigdy by nie pomyślał, że nowy, ostatni miesiąc tego roku zacznie w ten sposób. Nie widział tego człowieka od niecałego roku i wcale nie miał zamiaru go jeszcze kiedykolwiek ujrzeć. Nie chciał go znać, być z nim kojarzony, nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Wiedział tylko, że musi odzyskać hotel, za wszelką – nawet najwyższą – cenę.

Anylkaa


9 komentarzy:

  1. Zajebisty :) i oby Any i Maxer byli razem a niech ten Shuji spada..

    OdpowiedzUsuń
  2. jak mi szkoda tej Any :(
    rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. łoł. czadowy ;] czekam na nowy ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś najlepsza dziewczyno !

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech, akcja serca Any się zatrzyma. ;)
    A gdy będzie jej pogrzeb jednak ożyje. ;D Ciekawie będzie. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha!to było dobre :D
      ale nie mam w planach takiego wątku.
      aczkolwiek pomysł ciekawy ;p

      Usuń
  6. Nie lubię Maxera, uwielbiam Shujiego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie piszesz.
    nowy post u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. zajebista notka ; ) mam nadzieje że Any przeżyje i nie będzie żadnych powikłań, zresztą nie może być inaczej ; )

    zapraszam do siebie: http://chilloutowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.