`Rozdział 124`- Dzielna Any


Śpiewając Any odnosiła wrażenie, że nikt nie wie o tym, że ona i przyjaciele tworzą zespół, który wygrał przegląd talentów. Po skończonej piosence ukłoniła się razem z Maxerem. Chcieli zaśpiewać coś jeszcze gdy tłum zaczął krzyczeć:
-„Amigos”, „Amigos”,” Amigos”!! – roznosiło się po całej plaży.
-Niech zaśpiewa cały zespół! – krzyknął ktoś z tłumu.
Any spojrzała na Maxera i chłopaków, potem na przyjaciółki, które bez chwili wahania weszły na scenę.
-Proponuję „Tras De Mi” – powiedziała Ayumi, gdy wszyscy byli gotowi, ale i zdenerwowani przed występem
-Kento nas zabije – stwierdziła Any – Ale niech wie na co nas stać.
Ayumi, Nanu, Any i Maxer stanęli na drewnianej scenie i trzymając mikrofony w rękach przy łagodnym akompaniamencie muzyki zaczęli śpiewać. Piosenka RBD „Tras De Mi” w pewnym sensie łączyła ich wszystkich. Tłum zaczął klaskać. Strach i stres minął. Cieszyli się z tego występu, z tego że mają już fanów, z tego że są już sławni. Liczyli się z tym że Kento ich za to ochrzani, ale w tym momencie to było najmniej ważne. Skończyli śpiewać i Any doszła do wniosku, że wypadało by powiedzieć kilka słów do plażowej publiczności.
-Kochani – zaczęła i tłum momentalnie ucichł – Chciałam wam podziękować, że tak serdecznie nas tutaj przyjęliście. Strasznie się cieszymy, że już mamy tyle fanów, którzy pomimo tego, że na razie śpiewamy same covery, są z nami. To naprawdę wiele dla nas znaczy. Jeszcze kilka tygodni temu, byliśmy nikomu nieznanymi ludźmi, zwyczajnymi dzieciakami. Nadal jesteśmy zwyczajni, bo ta sława nas nie zmieniła. Dziękujemy wam jeszcze raz – skończyła a tłum zaczął bić brawa. Rudowłosa wzruszyła się. Po jej policzkach, zaczęły spływać kropelki łez. Przyjaciele uznali, że to na dziś koniec ich mini koncertu i już mieli schodzić ze sceny, gdy ktoś krzyknął „Salvame”. Reakcja tłumu była natychmiastowa. Zaczęli krzyczeć „Salvame”,”Salvame”. Any spojrzała na przyjaciół i razem z nimi wróciła na scenę. Było oczywiste, że to ona ma zaśpiewać piosenkę RBD „Salvame”. Chłopaki zaczęli grać, a ona śpiewać. Tyle razy śpiewała ten utwór. Wkładała w tą piosenkę całe swoje serce, wszystko to co czuła.
-„Ocal mnie od samotności, ocal mnie od zapomnienia” – śpiewała, a jej głos roznosił się po plaży. Tłum lekko się kołysał machając rękoma w górze. Any była szczęśliwa. Dzięki tej piosence, poczuła znów że magia wraca do jej związku z Maxerem. Nie przypuszczała, że ta piosenka tak na nią zadziała.
Gdy skończyła, dostała masę oklasków, popłakał się ze szczęścia i dziękując wszystkim zeszła ze sceny. Tłum powoli się rozchodził a przyjaciele szczęśliwi i weseli wracali do hotelu. Nic nie mogło im zepsuć tej pięknej chwili. Rozległ się telefon Maxera.
-Nie odbieraj, Misiek – nalegała rudowłosa
-To Maite – powiedział, gdy spojrzał na telefon. Odebrał.
-Hej Maxer. Możesz już rozmawiać? Dzwoniłam do ciebie milion razy – mówiła brunetka
-Stało się coś? – spytał chłopak trochę przerażonym głosem.
-Coś. I to bardzo wielkie coś.
-Możesz jaśniej – nalegał chłopak
-Nie będę cie dłużej trzymać w niepewności. Megan chce przepisać na mnie część hotelu, która prawnie należy do ciebie.
Maxer, który przez ten cały czas szedł, teraz nagle stanął. Przyjaciele też się zatrzymali.
-Żartujesz? Powiedz, że żartujesz.
-Maxer to nie są żarty. Och… Any może być na mnie zła, ale gdziekolwiek jesteś proszę przyjedź jak najszybciej. Ja… To znaczy, Megan postradała zmysły. Ja wcale nie chce mieć żadnych udziałów w tym co należy do ciebie – mówiła Maite, a w jej głosie Maxer słyszał zdenerwowanie i smutek.
-Przecież ona nie może. Ojciec tak zapisał papiery, że ona nie może. Po prostu to jest niemożliwe – Maxer próbował przekonać Maite, jednak  nawet samego siebie nie mógł przekonać.
-Maxer… Po prostu przyjedź i przeproś Any ode mnie – powiedziała i skończyła. Maxer długo nic nie mówił. Schwał telefon do kieszeni i próbował poukładać myśli. Nie mógł uwierzyć, że matka posunie się aż tak daleko, że będzie chciała odebrać mu to, co prawnie jest jego. Nie chciał zostawiać Any, ale wiedział, że jeśli nie wróci do Monterrey straci „Maxer Corporation” na zawsze.
-Maxer co jest? – spytał Shawn
-Matka stwarza problemy – powiedział i zwrócił się do Any – Skarbie – pocałował ją – Maite cie przeprasza i ja też, ale…. Och… muszę wracać.
-Ale jak to? Maxer dlaczego? – Any nie rozumiała
-Słuchaj – złapał ją za ręce – Czy jeśli pojadę nie będziesz na mnie zła?
-Nie będę jeśli powiesz nam o co chodzi – rudowłosa pocałowała chłopaka
-Matka chce przepisać hotel na Maite, choć nie ma takiego prawa – wytłumaczył im chłopak
-Więc w czym problem? – spytał Shawn
-O ile dobrze zrozumiałem Maite, matka przekupiła prawników, albo knuje ze starym.
-Jeszcze tego brakowało.
-Wrócimy z tobą – zaproponowała Any
Maxer mocno ją przytulił.
-Wrócę. Obiecuję. A w tym czasie, gdy mnie nie będzie masz się świetnie bawić. A jak wrócę, pójdziemy na imprezę – mówił Maxer
-To kiedy jedziesz? – spytała smutno rudowłosa
-Za godzinę mam samolot.
-Że dziś? – spytała z niedowierzaniem
Pokiwał głową. Any się wkurzyła. To miały być jej najlepsze wakacje. Miała spędzić je szczęśliwie z Maxerem, a teraz co? Nie widziała dalszego sensu by tu zostać, gdy jego z nią nie będzie.
-Jedź! Cholera, jedź sobie! – zaczęła krzyczeć – Twój wybór. Do zobaczenia w Monterrey – rzuciła chłopakowi w twarz. Oddaliła się od przyjaciół i zaczęła biec przed siebie. Nienawidziła Megan za to co robi Maxerowi,  nienawidziła teraz Maite, za to, że zadzwoniła, nienawidziła całego „Maxer Corporation”. Maxer próbował biec za nią, ale po jakimś czasie ją zgubił. Przygnębiony wrócił do hotelu, przebrał się i pojechał na lotnisko, by za godzinę być znów w Monterrey i kłócić się z matką o prawa do hotelu.
Był już zmrok, gdy Any siedziała na jakiejś ławce. Jeszcze kilka godzin temu była tak szczęśliwa gdy śpiewała, a teraz znów dopadł ją smutek. Usłyszała nagle jakieś krzyki. Skierowała się w stronę skąd dochodziły. Obok jakiegoś placu ujrzała grupkę kłócących się ludzi. Podeszła bliżej, by słyszeć co mówią, ale tak żeby jej nie widzieli.
-Mówiłem wam, że jestem czysty. Nie mam nic – usłyszała czyjś głos który wydał jej się znajomy.
-I tak cie dopadniemy. Mogłeś go zabić – mówił jakiś chłopak z łysą głową.
-To było dawno – tłumaczył się znajomy głos
-Tamci zbyt łagodnie cię potraktowali  - odezwał się inny z żółtymi włosami. Choć było ciemno, Any widziała wszystko co się działo na placu, gdyż był on oświetlany.
-Długo cię szukaliśmy Japończyku. Masz taką ładną buźkę, szkoda tylko, że za chwilę ci ją oszpecimy – powiedział jakiś chłopak z bródką i uderzył owego Japończyka. Any czuła strach, ale chciała się upewnić czy głos bitego chłopaka, jest głosem tego o którym myślała. Wyjrzała na chwilę z ukrycia i zobaczyła jak 3 chłopaków bije jednego. Tym jednym był Japończyk, który zabiegał o Any. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć, że biją Shujiego. Nie mogła tego tak zostawić. Choć kurs samoobrony na który poszła w Pekinie razem z Nanumi był dawno i do tej pory jej się nie przydał w życiu teraz był jej potrzebny aż nadto. Szybko przypomniała sobie podstawowe techniki i czekała na odpowiedni moment.
-Za każdy gram tego świństwa, przez które mogłeś go zabić – powiedział łysy i Any usłyszała cichy jęk opadającego na posadzkę Shujiego. Ruszyła do ataku.
-Zostawcie go! – krzyknęła i strach który w sobie nosiła nagle gdzieś uleciał. Poczuła, że może wszystko, nawet pokonać tych ochrypków. Jakaś niewidzialna siła wstąpiła w nią, tylko po to by pomóc Shujiemu.
-Aaany – wymamrotał Shuji plując krwią – Ccco….ty….
-Nic nie mów. Potem pogadamy – rzuciła w jego stronę i w ostatniej chwili uniknęła ciosu od chłopaka w żółtych włosach. „Teraz albo nigdy” – pomyślała i kopnęła łysego w czułe miejsce. Ten zwinął się z bólu i jęcząc upadł na posadzkę. Chłopak z bródką szedł w jej stronę. Any przygotowała się i po chwili przerzuciła wroga przez ramię, tak, że ten upadł i stracił przytomność. „Jeszcze jeden” – pomyślała i nie zdążyła uniknąć ciosu przeciwnika, który walnął ją w twarz a gdy upadła kopnął w brzuch. Straciła przytomność.
-Aaany – mamrotał pół przytomny Shuji. Koleś z bródką podszedł do niego i kopnął go w brzuch. Shuji splunął krwią. Ostatkami sił doczołgał się do rudowłosej, która nie reagowała na jego wołanie. Złapał ją z rękę i modlił się by dziewczyna przeżyła.

Anylkaa


Piosenka w tym rozdziale to RBD"Salvame"
P.S Wybaczcie, za częste używanie piosenek RBD ale ja się na nich wychowałam gdy byli popularni razem z serialem "Zbuntowani" :) 

8 komentarzy:

  1. omg ; O się porobiło ;/ ale rozdział fantastyczny ; ] czekam na nowy ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział super :) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, mam nadzieję, ze jej nic nie będzie.
    Maxer źle zrobił jadąc tam, ale mam nadzieję, ze sie pogodza....
    Chociaż ten cały Shuji przypada mi powoli do gustu. Pisz, pisz czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. suuuper. *.*


    www.neko-n.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. uhuu.... notka trzyma w napięciu ♥

    pisz pisz :) czekam na kolejną notkę.



    http://chilloutowa.blogspot.com/- zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. no wlasnie sie za nia zabieram;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ei ! pisz następną notke ! mineło, już 4 dni ! :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.