Śpiewając
Any odnosiła wrażenie, że nikt nie wie o tym, że ona i przyjaciele tworzą
zespół, który wygrał przegląd talentów. Po skończonej piosence ukłoniła się
razem z Maxerem. Chcieli zaśpiewać coś jeszcze gdy tłum zaczął krzyczeć:
-„Amigos”,
„Amigos”,” Amigos”!! – roznosiło się po całej plaży.
-Niech
zaśpiewa cały zespół! – krzyknął ktoś z tłumu.
Any
spojrzała na Maxera i chłopaków, potem na przyjaciółki, które bez chwili
wahania weszły na scenę.
-Proponuję
„Tras De Mi” – powiedziała Ayumi, gdy wszyscy byli gotowi, ale i zdenerwowani
przed występem
-Kento nas
zabije – stwierdziła Any – Ale niech wie na co nas stać.
Ayumi, Nanu,
Any i Maxer stanęli na drewnianej scenie i trzymając mikrofony w rękach przy
łagodnym akompaniamencie muzyki zaczęli śpiewać. Piosenka RBD „Tras De Mi” w
pewnym sensie łączyła ich wszystkich. Tłum zaczął klaskać. Strach i stres
minął. Cieszyli się z tego występu, z tego że mają już fanów, z tego że są już
sławni. Liczyli się z tym że Kento ich za to ochrzani, ale w tym momencie to
było najmniej ważne. Skończyli śpiewać i Any doszła do wniosku, że wypadało by
powiedzieć kilka słów do plażowej publiczności.
-Kochani –
zaczęła i tłum momentalnie ucichł – Chciałam wam podziękować, że tak serdecznie
nas tutaj przyjęliście. Strasznie się cieszymy, że już mamy tyle fanów, którzy
pomimo tego, że na razie śpiewamy same covery, są z nami. To naprawdę wiele dla
nas znaczy. Jeszcze kilka tygodni temu, byliśmy nikomu nieznanymi ludźmi, zwyczajnymi
dzieciakami. Nadal jesteśmy zwyczajni, bo ta sława nas nie zmieniła. Dziękujemy
wam jeszcze raz – skończyła a tłum zaczął bić brawa. Rudowłosa wzruszyła się.
Po jej policzkach, zaczęły spływać kropelki łez. Przyjaciele uznali, że to na
dziś koniec ich mini koncertu i już mieli schodzić ze sceny, gdy ktoś krzyknął
„Salvame”. Reakcja tłumu była natychmiastowa. Zaczęli krzyczeć
„Salvame”,”Salvame”. Any spojrzała na przyjaciół i razem z nimi wróciła na
scenę. Było oczywiste, że to ona ma zaśpiewać piosenkę RBD „Salvame”. Chłopaki
zaczęli grać, a ona śpiewać. Tyle razy śpiewała ten utwór. Wkładała w tą
piosenkę całe swoje serce, wszystko to co czuła.
-„Ocal mnie
od samotności, ocal mnie od zapomnienia” – śpiewała, a jej głos roznosił się po
plaży. Tłum lekko się kołysał machając rękoma w górze. Any była szczęśliwa.
Dzięki tej piosence, poczuła znów że magia wraca do jej związku z Maxerem. Nie
przypuszczała, że ta piosenka tak na nią zadziała.
Gdy
skończyła, dostała masę oklasków, popłakał się ze szczęścia i dziękując
wszystkim zeszła ze sceny. Tłum powoli się rozchodził a przyjaciele szczęśliwi
i weseli wracali do hotelu. Nic nie mogło im zepsuć tej pięknej chwili. Rozległ
się telefon Maxera.
-Nie
odbieraj, Misiek – nalegała rudowłosa
-To Maite –
powiedział, gdy spojrzał na telefon. Odebrał.
-Hej Maxer.
Możesz już rozmawiać? Dzwoniłam do ciebie milion razy – mówiła brunetka
-Stało się
coś? – spytał chłopak trochę przerażonym głosem.
-Coś. I to
bardzo wielkie coś.
-Możesz
jaśniej – nalegał chłopak
-Nie będę
cie dłużej trzymać w niepewności. Megan chce przepisać na mnie część hotelu,
która prawnie należy do ciebie.
Maxer, który
przez ten cały czas szedł, teraz nagle stanął. Przyjaciele też się zatrzymali.
-Żartujesz?
Powiedz, że żartujesz.
-Maxer to
nie są żarty. Och… Any może być na mnie zła, ale gdziekolwiek jesteś proszę
przyjedź jak najszybciej. Ja… To znaczy, Megan postradała zmysły. Ja wcale nie
chce mieć żadnych udziałów w tym co należy do ciebie – mówiła Maite, a w jej
głosie Maxer słyszał zdenerwowanie i smutek.
-Przecież
ona nie może. Ojciec tak zapisał papiery, że ona nie może. Po prostu to jest
niemożliwe – Maxer próbował przekonać Maite, jednak nawet samego siebie nie mógł przekonać.
-Maxer… Po
prostu przyjedź i przeproś Any ode mnie – powiedziała i skończyła. Maxer długo
nic nie mówił. Schwał telefon do kieszeni i próbował poukładać myśli. Nie mógł
uwierzyć, że matka posunie się aż tak daleko, że będzie chciała odebrać mu to,
co prawnie jest jego. Nie chciał zostawiać Any, ale wiedział, że jeśli nie wróci
do Monterrey straci „Maxer Corporation” na zawsze.
-Maxer co
jest? – spytał Shawn
-Matka stwarza
problemy – powiedział i zwrócił się do Any – Skarbie – pocałował ją – Maite cie
przeprasza i ja też, ale…. Och… muszę wracać.
-Ale jak to?
Maxer dlaczego? – Any nie rozumiała
-Słuchaj –
złapał ją za ręce – Czy jeśli pojadę nie będziesz na mnie zła?
-Nie będę
jeśli powiesz nam o co chodzi – rudowłosa pocałowała chłopaka
-Matka chce
przepisać hotel na Maite, choć nie ma takiego prawa – wytłumaczył im chłopak
-Więc w czym
problem? – spytał Shawn
-O ile
dobrze zrozumiałem Maite, matka przekupiła prawników, albo knuje ze starym.
-Jeszcze
tego brakowało.
-Wrócimy z
tobą – zaproponowała Any
Maxer mocno
ją przytulił.
-Wrócę.
Obiecuję. A w tym czasie, gdy mnie nie będzie masz się świetnie bawić. A jak
wrócę, pójdziemy na imprezę – mówił Maxer
-To kiedy
jedziesz? – spytała smutno rudowłosa
-Za godzinę
mam samolot.
-Że dziś? –
spytała z niedowierzaniem
Pokiwał
głową. Any się wkurzyła. To miały być jej najlepsze wakacje. Miała spędzić je
szczęśliwie z Maxerem, a teraz co? Nie widziała dalszego sensu by tu zostać, gdy
jego z nią nie będzie.
-Jedź!
Cholera, jedź sobie! – zaczęła krzyczeć – Twój wybór. Do zobaczenia w Monterrey
– rzuciła chłopakowi w twarz. Oddaliła się od przyjaciół i zaczęła biec przed
siebie. Nienawidziła Megan za to co robi Maxerowi, nienawidziła teraz Maite, za to, że
zadzwoniła, nienawidziła całego „Maxer Corporation”. Maxer próbował biec za
nią, ale po jakimś czasie ją zgubił. Przygnębiony wrócił do hotelu, przebrał
się i pojechał na lotnisko, by za godzinę być znów w Monterrey i kłócić się z matką
o prawa do hotelu.
Był już
zmrok, gdy Any siedziała na jakiejś ławce. Jeszcze kilka godzin temu była tak
szczęśliwa gdy śpiewała, a teraz znów dopadł ją smutek. Usłyszała nagle jakieś
krzyki. Skierowała się w stronę skąd dochodziły. Obok jakiegoś placu ujrzała
grupkę kłócących się ludzi. Podeszła bliżej, by słyszeć co mówią, ale tak żeby
jej nie widzieli.
-Mówiłem
wam, że jestem czysty. Nie mam nic – usłyszała czyjś głos który wydał jej się
znajomy.
-I tak cie
dopadniemy. Mogłeś go zabić – mówił jakiś chłopak z łysą głową.
-To było
dawno – tłumaczył się znajomy głos
-Tamci zbyt
łagodnie cię potraktowali - odezwał się
inny z żółtymi włosami. Choć było ciemno, Any widziała wszystko co się działo
na placu, gdyż był on oświetlany.
-Długo cię
szukaliśmy Japończyku. Masz taką ładną buźkę, szkoda tylko, że za chwilę ci ją
oszpecimy – powiedział jakiś chłopak z bródką i uderzył owego Japończyka. Any
czuła strach, ale chciała się upewnić czy głos bitego chłopaka, jest głosem
tego o którym myślała. Wyjrzała na chwilę z ukrycia i zobaczyła jak 3 chłopaków
bije jednego. Tym jednym był Japończyk, który zabiegał o Any. Dziewczyna nie
mogła w to uwierzyć, że biją Shujiego. Nie mogła tego tak zostawić. Choć kurs
samoobrony na który poszła w Pekinie razem z Nanumi był dawno i do tej pory jej
się nie przydał w życiu teraz był jej potrzebny aż nadto. Szybko przypomniała sobie
podstawowe techniki i czekała na odpowiedni moment.
-Za każdy gram
tego świństwa, przez które mogłeś go zabić – powiedział łysy i Any usłyszała cichy
jęk opadającego na posadzkę Shujiego. Ruszyła do ataku.
-Zostawcie go!
– krzyknęła i strach który w sobie nosiła nagle gdzieś uleciał. Poczuła, że może
wszystko, nawet pokonać tych ochrypków. Jakaś niewidzialna siła wstąpiła w nią,
tylko po to by pomóc Shujiemu.
-Aaany – wymamrotał
Shuji plując krwią – Ccco….ty….
-Nic nie mów.
Potem pogadamy – rzuciła w jego stronę i w ostatniej chwili uniknęła ciosu od chłopaka
w żółtych włosach. „Teraz albo nigdy” – pomyślała i kopnęła łysego w czułe miejsce.
Ten zwinął się z bólu i jęcząc upadł na posadzkę. Chłopak z bródką szedł w jej stronę.
Any przygotowała się i po chwili przerzuciła wroga przez ramię, tak, że ten upadł
i stracił przytomność. „Jeszcze jeden” – pomyślała i nie zdążyła uniknąć ciosu przeciwnika,
który walnął ją w twarz a gdy upadła kopnął w brzuch. Straciła przytomność.
-Aaany – mamrotał
pół przytomny Shuji. Koleś z bródką podszedł do niego i kopnął go w brzuch. Shuji
splunął krwią. Ostatkami sił doczołgał się do rudowłosej, która nie reagowała na
jego wołanie. Złapał ją z rękę i modlił się by dziewczyna przeżyła.
Anylkaa
Piosenka w tym rozdziale to RBD"Salvame"
P.S Wybaczcie, za częste używanie piosenek RBD ale ja się na nich wychowałam gdy byli popularni razem z serialem "Zbuntowani" :)
P.S Wybaczcie, za częste używanie piosenek RBD ale ja się na nich wychowałam gdy byli popularni razem z serialem "Zbuntowani" :)
omg ; O się porobiło ;/ ale rozdział fantastyczny ; ] czekam na nowy ;]
OdpowiedzUsuńjest cudownie ;* życze wenyy ;D
OdpowiedzUsuńrozdział super :) czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper, mam nadzieję, ze jej nic nie będzie.
OdpowiedzUsuńMaxer źle zrobił jadąc tam, ale mam nadzieję, ze sie pogodza....
Chociaż ten cały Shuji przypada mi powoli do gustu. Pisz, pisz czekam na następny
suuuper. *.*
OdpowiedzUsuńwww.neko-n.blogspot.com :)
uhuu.... notka trzyma w napięciu ♥
OdpowiedzUsuńpisz pisz :) czekam na kolejną notkę.
http://chilloutowa.blogspot.com/- zapraszam do mnie.
no wlasnie sie za nia zabieram;)
OdpowiedzUsuńei ! pisz następną notke ! mineło, już 4 dni ! :D
OdpowiedzUsuń