`Rozdział 108` -Śmiech, smutek, łzy


Lea, nieświadoma tego, że przez nią zginął Alex wsiadała do samolotu lecącego na Hawaje. Nikt nie powiadomił jej o tym, co się stało. Dziewczyna wylatywała ze smutkiem i łzami w oczach, ale gdzieś w głębi duszy obiecała sobie, że jeszcze kiedyś tu wróci, że wróci do Alexa, który nie żyje.
Nanu, Ayumi i Any czekały na chłopaków pod wytwórnią muzyczną. Próba się skończyła i po chwili z budynku wyszli zadowoleni Maxer, Shawn i Teku. Rudowłosa odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że przy boku nie Maxera nie ma Maite.
-Jak było? – spytała Ayumi, gdy już razem wracali z powrotem
-Kento powiedział, że następna próba odbędzie już na Central Park Arenie – mówił Teku
-Żartujesz? – spytały dziewczyny razem zatrzymując się z wrażenia
-A wyglądam? Im szybciej zaczniemy tym lepiej – dodał z uśmiechem
Ayumi szła z obok Maxera, Nanu z Shawnem za rękę, Any dotrzymywała kroku Teku.
-A właśnie Any – przerwał milczenie Teku – Shuji, ten z wytwórni chce się z tobą umówić
Dziewczyna przystanęła zszokowana ta informacja i wybuchła nagłym śmiechem. W Maxerze znowu jakby coś drgnęło, znowu jakaś część jego podświadomości poczuła coś dziwnego.
-Hahahaha! – nadal się śmiała, ale dodała po chwili – W sumie to nie jest zły pomysł. Japończycy są tacy przystojni – mówiła rozmarzonym głosem.
Teku, Maxer i Shawn spojrzeli na nią oburzeni, co od razu dostrzegła.
-Oczywiście wy też jesteście niczego sobie – mówiła, próbując się wytłumaczyć.
Przyjaciele uśmiechnęli się i szli dalej.
-Dałem mu twój numer. Chyba nie masz nic przeciwko? – spytał poważnym tonem Teku
-Jeśli zadzwoni i zabierze mnie hmmmm…. na Empire State Building to, czemu nie – dodała z radością
-Any… na litość przecież to jest w Ameryce… Północnej na dodatek – powiedziała zaskoczona wyznaniem przyjaciółki Nanumi.
-Żartuje tylko – uśmiechnęła się ponownie.
Gdy doszli do mostu zatrzymali się przez chwilę i spoglądali w dół jak płynie mała miejska rzeczka. Jej spokojny szum dodawał wszystkim otuchy. Każdy przez chwilę nie myślał o niczym. Przez te kilka chwil wróciły do nich wspomnienia czasów dziecięcych i beztroskich. I trwaliby w tych rozmarzaniach jeszcze przez dłuższy czas gdyby nie telefon Teku, który zaczął dzwonić jak szalony.
-Tak słucham? – spytał chłopak
-Czy ja rozmawiam z panem Teku? – mówił głos w słuchawce
-Tak to ja. Mogę w czymś pomóc?
- Komisarz Diego Armas, z Komendy Głównej Policji, oddział 45. Proszę pana czy znał pan pana Alexa…. Mmmm… Alexa Mayera? – spytał głos z telefonu
-Tak, Alex to mój przyjaciel. A czy coś się stało?
Przyjaciele zaczęli bardziej przysłuchiwać się rozmowie Teku z nieznajomym.
-Niestety… Naprawdę bardzo mi przykro, ale… pan Alex zginął w wypadku. Naprawdę bardzo mi przykro. Czy… - chciał spytać jeszcze policjant, ale Teku rozłączył się i upuścił telefon. Stał jak zahipnotyzowany i nic nie mówił. Poczuł ,że pieką go oczy. W kilka sekund osunął się na kolana i zaczął płakać. Reszta przyjaciół nadal nie wiedziała, co się dzieje. Stali wokół Teku i spoglądali na niego zaskoczeni.
-NIE!!! – krzyknął Teku tak głośno, że słyszało go, co najmniej pół miasta, – Dlaczego?! Boże powiedz, dlaczego!!
Any mimo, ze nie wiedziała, o co chodzi podeszła do chłopaka i przytuliła go, ten jednak ją odepchnął.
-Teku do cholery, co się stało? – spytała w końcu
-Al.. Alex… - jąkał się chłopak – On…on…. Nie żyje
Spojrzeli na siebie zaskoczeni.
-To jakiś żart, Teku, tak? – zaniepokojonym głosem spytała rudowłosa
-KURWA ANY CZY ŻARTOWAŁBYM ZE ŚMIERCI NAJLEPSZEGO PRZYJACIELA!!?? – spytał cały czas krzycząc
-Nie… to nie możliwe. Rozmawiałem z nim wczoraj – rzucił Shawn
-To pewnie jakaś pomyłka. Zadzwonię do Mayerów – dodała Any i wykręciła numer do państwa Mayerów. Nie chciała wierzyć Teku. Tak bardzo pragnęłaby to był tylko głupi żart. Nie zniosłaby śmierci Alexa. Byli ze sobą tak blisko, byli przyjaciółmi, byli przykładem, że przyjaźń pomiędzy chłopakiem a dziewczyna istnieje. Spojrzała na przyjaciół. Z ich twarzy wyczytała, że się boją.
-Dzień dobry panie Mayer. Tu Any. Jest może Alex? – spytała dziewczyna, gdy usłyszała znajomy, ale bardzo zmieniony głos ojca chłopaka.
-Any….Dlaczego nas to spotyka?
-Ale, co się stało? – spytała
-Straciliśmy ostatnia ważną dla nas osobę
-Panie Mayer…
-Nie pytaj o nic. Alex…. Alex zginął – powiedział mężczyzna i rozłączył się.
Sprawdził się czarny scenariusz, o którym Any nie chciała myśleć. Teku, mimo że był facetem w tej chwili płakał jak dziecko i nadal nie potrafił się uspokoić. To fakt, bardzo zaprzyjaźnił się z Alexem i traktował jak kumpla. Byli ze sobą bardzo zżyci, co w przyjaźni męsko- męskiej jest rzadko spotykane.
Any nic nie mówiła. Poczuła, że robi jej się słabo. Złapał się poręczy od mostu i siadając na drewnianych deskach zaczęła łkać.
-ALEX, DLACZEGO TY! – krzyknęła
Nanumi, Ayumi, Maxer i Shawn po tych słowach zrozumieli, że to jednak prawda, że śmierć Alexa to nie fikcja, ale rzeczywistość.
Z trudem udało im się dotrzeć do hotelu. Gdy spokojnie siedzieli w pokoju Nanu nic nie mówili. Rudowłosa nadal płakała. Teku zaszył się w pokoju Shawna, Martin i Ayumi wtuleni w siebie próbowali oswoić się z tą straszną myślą, jednak z oczu dziewczyny, co chwila leciały łzy. Maxer siedział na parapecie okna i tępo wpatrywał się bezcelowo w jeden punkt. Jego dusza tez cierpiała.
W pewnym sensie żyje dzięki Alexowi. Gdyby nie tamta bójka…. Shawn nerwowo chodził po pokoju. Wstrząsnęła nim śmierć przyjaciela, ale teraz jeszcze przejmował się jeszcze czymś innym. Nanumi jak zwykle bawiła się radiem. Nikt nie wiedział właściwie, dlaczego chłopak nie żyje, dopóki z radia nie usłyszeli znanego im już głosu prezentera: „ Dziś w godzinach popołudniowych na ulicy 34 samochód osobowy wpadł pod ciężarówkę” – przyjaciele zwrócili twarze w kierunki radia jakby z nadzieją, że tak usłyszą coś więcej „ Samochodem osobowym kierował natomiast młody nastolatek Alex Mayer. Niestety, jego ciało zostało tak zmasakrowane, że nie było żadnych szans na uratowanie go. Przyczyną wypadku było to, że pan Mayer podczas jazdy rozmawiał przez telefon. Zapraszamy na pogodę…”
Nikt nic nie mówił. Nikt nic nie robił. Zapanowała cisza, zagłuszana szlochem Any i Ayumi. Maxer zsunął się z parapetu i teraz oparł się o ścianę. Jego przyjaźń do Alexa dała teraz o sobie znać, gdy poczuł jak po jego policzkach spływają małe, słone kropelki.
-Czy to jest do CHOLERY JAKAŚ JEBANA KARA! – krzyknął Maxer, lecz nikt nic nie odpowiedział.
Chłopak otworzył lodówkę, którą miał pod ręką i wyciągnął z niej butelkę z alkoholem.
-Maxer… - wyrwało się Any
Ale chłopak nie reagował odkręcił zakrętkę i zaczął pić wódkę bez żadnego popijana jej, czymkolwiek.
-Byś się podzielił a nie sam pijesz – powiedział Shawn, który nagle do niego podszedł. Usiadł obok przyjaciela i teraz oboje pili na zmianę z jednej butelki. To im nic nie dawało, bo ból związany ze śmiercią Alexa nadal pozostawał, ale przez ten krótki czas, gdy jeszcze byli świadomi nie myśleli o tym. Nim dziewczyny się spostrzegły butelka była pusta a chłopaki spali oparci jeden o drugiego.

Anylkaa

9 komentarzy:

  1. .w. Jeszcze :C xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne opowiadanie :)
    czytam go od początku i jestem pod wielkim wrażeniem.

    jak będziesz miała chwilę czasu, poczytaj sobie moje opowiadanie:) jednak nie jest tak dobre jak Twoje :)

    http://chilloutowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz dalej!! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuper ;]
    Czekam na kolejny ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne... Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam < 33
    oraz zapraszam do mnie. ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super <3

    zapraszam do mniee ;p

    juust-youu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. :( smutne, nawet bardzo :( Szkoda, że Maxer i Any nie są razem. przynajmniej wspieraliby się nawzajem :( i tak mam nadzieję, że kiedyś bd razem... - Maya

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.