Lea,
nieświadoma tego, że przez nią zginął Alex wsiadała do samolotu lecącego na
Hawaje. Nikt nie powiadomił jej o tym, co się stało. Dziewczyna wylatywała ze
smutkiem i łzami w oczach, ale gdzieś w głębi duszy obiecała sobie, że jeszcze kiedyś
tu wróci, że wróci do Alexa, który nie żyje.
Nanu, Ayumi
i Any czekały na chłopaków pod wytwórnią muzyczną. Próba się skończyła i po
chwili z budynku wyszli zadowoleni Maxer, Shawn i Teku. Rudowłosa odetchnęła z ulgą,
gdy zobaczyła, że przy boku nie Maxera nie ma Maite.
-Jak było? –
spytała Ayumi, gdy już razem wracali z powrotem
-Kento
powiedział, że następna próba odbędzie już na Central Park Arenie – mówił Teku
-Żartujesz? –
spytały dziewczyny razem zatrzymując się z wrażenia
-A wyglądam?
Im szybciej zaczniemy tym lepiej – dodał z uśmiechem
Ayumi szła z
obok Maxera, Nanu z Shawnem za rękę, Any dotrzymywała kroku Teku.
-A właśnie Any
– przerwał milczenie Teku – Shuji, ten z wytwórni chce się z tobą umówić
Dziewczyna
przystanęła zszokowana ta informacja i wybuchła nagłym śmiechem. W Maxerze
znowu jakby coś drgnęło, znowu jakaś część jego podświadomości poczuła coś
dziwnego.
-Hahahaha! –
nadal się śmiała, ale dodała po chwili – W sumie to nie jest zły pomysł. Japończycy
są tacy przystojni – mówiła rozmarzonym głosem.
Teku, Maxer
i Shawn spojrzeli na nią oburzeni, co od razu dostrzegła.
-Oczywiście
wy też jesteście niczego sobie – mówiła, próbując się wytłumaczyć.
Przyjaciele
uśmiechnęli się i szli dalej.
-Dałem mu
twój numer. Chyba nie masz nic przeciwko? – spytał poważnym tonem Teku
-Jeśli zadzwoni
i zabierze mnie hmmmm…. na Empire State Building to, czemu nie – dodała z
radością
-Any… na
litość przecież to jest w Ameryce… Północnej na dodatek – powiedziała zaskoczona
wyznaniem przyjaciółki Nanumi.
-Żartuje
tylko – uśmiechnęła się ponownie.
Gdy doszli
do mostu zatrzymali się przez chwilę i spoglądali w dół jak płynie mała miejska
rzeczka. Jej spokojny szum dodawał wszystkim otuchy. Każdy przez chwilę nie
myślał o niczym. Przez te kilka chwil wróciły do nich wspomnienia czasów
dziecięcych i beztroskich. I trwaliby w tych rozmarzaniach jeszcze przez
dłuższy czas gdyby nie telefon Teku, który zaczął dzwonić jak szalony.
-Tak
słucham? – spytał chłopak
-Czy ja
rozmawiam z panem Teku? – mówił głos w słuchawce
-Tak to ja.
Mogę w czymś pomóc?
- Komisarz Diego
Armas, z Komendy Głównej Policji, oddział 45. Proszę pana czy znał pan pana
Alexa…. Mmmm… Alexa Mayera? – spytał głos z telefonu
-Tak, Alex
to mój przyjaciel. A czy coś się stało?
Przyjaciele
zaczęli bardziej przysłuchiwać się rozmowie Teku z nieznajomym.
-Niestety…
Naprawdę bardzo mi przykro, ale… pan Alex zginął w wypadku. Naprawdę bardzo mi
przykro. Czy… - chciał spytać jeszcze policjant, ale Teku rozłączył się i
upuścił telefon. Stał jak zahipnotyzowany i nic nie mówił. Poczuł ,że pieką go
oczy. W kilka sekund osunął się na kolana i zaczął płakać. Reszta przyjaciół
nadal nie wiedziała, co się dzieje. Stali wokół Teku i spoglądali na niego
zaskoczeni.
-NIE!!! –
krzyknął Teku tak głośno, że słyszało go, co najmniej pół miasta, – Dlaczego?! Boże
powiedz, dlaczego!!
Any mimo, ze
nie wiedziała, o co chodzi podeszła do chłopaka i przytuliła go, ten jednak ją
odepchnął.
-Teku do cholery,
co się stało? – spytała w końcu
-Al.. Alex…
- jąkał się chłopak – On…on…. Nie żyje
Spojrzeli na
siebie zaskoczeni.
-To jakiś żart,
Teku, tak? – zaniepokojonym głosem spytała rudowłosa
-KURWA ANY
CZY ŻARTOWAŁBYM ZE ŚMIERCI NAJLEPSZEGO PRZYJACIELA!!?? – spytał cały czas krzycząc
-Nie… to nie
możliwe. Rozmawiałem z nim wczoraj – rzucił Shawn
-To pewnie
jakaś pomyłka. Zadzwonię do Mayerów – dodała Any i wykręciła numer do państwa
Mayerów. Nie chciała wierzyć Teku. Tak bardzo pragnęłaby to był tylko głupi
żart. Nie zniosłaby śmierci Alexa. Byli ze sobą tak blisko, byli przyjaciółmi,
byli przykładem, że przyjaźń pomiędzy chłopakiem a dziewczyna istnieje. Spojrzała
na przyjaciół. Z ich twarzy wyczytała, że się boją.
-Dzień dobry
panie Mayer. Tu Any. Jest może Alex? – spytała dziewczyna, gdy usłyszała znajomy,
ale bardzo zmieniony głos ojca chłopaka.
-Any….Dlaczego
nas to spotyka?
-Ale, co się
stało? – spytała
-Straciliśmy
ostatnia ważną dla nas osobę
-Panie Mayer…
-Nie pytaj o
nic. Alex…. Alex zginął – powiedział mężczyzna i rozłączył się.
Sprawdził
się czarny scenariusz, o którym Any nie chciała myśleć. Teku, mimo że był facetem
w tej chwili płakał jak dziecko i nadal nie potrafił się uspokoić. To fakt,
bardzo zaprzyjaźnił się z Alexem i traktował jak kumpla. Byli ze sobą bardzo zżyci,
co w przyjaźni męsko- męskiej jest rzadko spotykane.
Any nic nie
mówiła. Poczuła, że robi jej się słabo. Złapał się poręczy od mostu i siadając na
drewnianych deskach zaczęła łkać.
-ALEX,
DLACZEGO TY! – krzyknęła
Nanumi,
Ayumi, Maxer i Shawn po tych słowach zrozumieli, że to jednak prawda, że śmierć
Alexa to nie fikcja, ale rzeczywistość.
Z trudem
udało im się dotrzeć do hotelu. Gdy spokojnie siedzieli w pokoju Nanu nic nie
mówili. Rudowłosa nadal płakała. Teku zaszył się w pokoju Shawna, Martin i
Ayumi wtuleni w siebie próbowali oswoić się z tą straszną myślą, jednak z oczu dziewczyny,
co chwila leciały łzy. Maxer siedział na parapecie okna i tępo wpatrywał się
bezcelowo w jeden punkt. Jego dusza tez cierpiała.
W pewnym
sensie żyje dzięki Alexowi. Gdyby nie tamta bójka…. Shawn nerwowo chodził po
pokoju. Wstrząsnęła nim śmierć przyjaciela, ale teraz jeszcze przejmował się
jeszcze czymś innym. Nanumi jak zwykle bawiła się radiem. Nikt nie wiedział właściwie,
dlaczego chłopak nie żyje, dopóki z radia nie usłyszeli znanego im już głosu
prezentera: „ Dziś w godzinach popołudniowych na ulicy 34 samochód osobowy
wpadł pod ciężarówkę” – przyjaciele zwrócili twarze w kierunki radia jakby z nadzieją,
że tak usłyszą coś więcej „ Samochodem osobowym kierował natomiast młody
nastolatek Alex Mayer. Niestety, jego ciało zostało tak zmasakrowane, że nie było
żadnych szans na uratowanie go. Przyczyną wypadku było to, że pan Mayer podczas
jazdy rozmawiał przez telefon. Zapraszamy na pogodę…”
Nikt nic nie
mówił. Nikt nic nie robił. Zapanowała cisza, zagłuszana szlochem Any i Ayumi. Maxer
zsunął się z parapetu i teraz oparł się o ścianę. Jego przyjaźń do Alexa dała
teraz o sobie znać, gdy poczuł jak po jego policzkach spływają małe, słone
kropelki.
-Czy to jest
do CHOLERY JAKAŚ JEBANA KARA! – krzyknął Maxer, lecz nikt nic nie odpowiedział.
Chłopak
otworzył lodówkę, którą miał pod ręką i wyciągnął z niej butelkę z alkoholem.
-Maxer… -
wyrwało się Any
Ale chłopak
nie reagował odkręcił zakrętkę i zaczął pić wódkę bez żadnego popijana jej,
czymkolwiek.
-Byś się podzielił
a nie sam pijesz – powiedział Shawn, który nagle do niego podszedł. Usiadł obok
przyjaciela i teraz oboje pili na zmianę z jednej butelki. To im nic nie
dawało, bo ból związany ze śmiercią Alexa nadal pozostawał, ale przez ten krótki
czas, gdy jeszcze byli świadomi nie myśleli o tym. Nim dziewczyny się spostrzegły
butelka była pusta a chłopaki spali oparci jeden o drugiego.
Anylkaa
.w. Jeszcze :C xD
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńczytam go od początku i jestem pod wielkim wrażeniem.
jak będziesz miała chwilę czasu, poczytaj sobie moje opowiadanie:) jednak nie jest tak dobre jak Twoje :)
http://chilloutowa.blogspot.com/
Pisz dalej!! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.. ;)
OdpowiedzUsuńSuuper ;]
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;))
świetne
OdpowiedzUsuńGenialne... Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam < 33
OdpowiedzUsuńoraz zapraszam do mnie. ;3
Super <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mniee ;p
juust-youu.blogspot.com
:( smutne, nawet bardzo :( Szkoda, że Maxer i Any nie są razem. przynajmniej wspieraliby się nawzajem :( i tak mam nadzieję, że kiedyś bd razem... - Maya
OdpowiedzUsuń