-Any, proszę
cię nie ruszaj się. Nie skończę tego, jeśli co chwila będziesz tańczyć –
karciła przyjaciółkę Ayumi. Dziewczyna właśnie mierzyła Any, by uszyć jej strój
na występ. Jednak rudowłosa, co chwila ćwiczyła kroki taneczne, co
uniemożliwiało Ayumi jej pracę.
-Any, no!
-Dobra już
dobra – powiedziała Any i zaczęła śpiewać.
Dziewczyny
siedziały w pokoju Nanumi i leniuchowały. Miały dziś wolny dzień od próby, gdyż
do wytwórni chodzili na zmianę albo one, albo chłopaki. Teraz była kolej
Maxera, Teku i Shawna.
Alex i
Martin również nie mieli dziś zajęć w wytwórni. Ten pierwszy poszedł odwiedzić
rodziców, Martin zaś poszedł do pracy. Dziewczyny w końcu mogły spokojnie
porozmawiać o Maite i Maxerze, jednak ani Ayumi ani Nanu bały się poruszać ten
temat przy Any. Sama Any każdego dnia udawała, że wszystko jest z nią w
porządku. Wygłupiała się jak dawniej, śmiała się jak dawniej, zachowywała się
jak dawniej. Jednak przyjaciele wiedzieli, że tak naprawdę serce jej pęka, a
jej radosne zachowanie to tylko reakcja obronna na te wszystkie złe wydarzenia.
-Ayumi,
długo ci zajmie uszycie strojów dla nas wszystkich? – spytała Nanu bawiąc się
radiem i co chwila zmieniając stację
-Stroje dla
chłopaków już mam gotowe. Pozostały tylko nasze – rzuciła spod zeszytu, gdzie
rysowała strój dla Any.
-Ale jak?
Przecież nawet… - zaczęła trochę zaskoczona Any
-Tak wiem
nawet ich nie mierzyłam, ale mam swoje sposoby. Martin mi w tym pomógł, więc
możecie być spokojne.
Any i Nanu
nic powiedziały. Ta druga nadal bawiła się radiem, gdy w jednej ze stacji
usłyszała: „ Ich ślub ma odbyć się kilka dni tuż po występie pana Maxera na
przeglądzie talentów w Central Park Arena. Z potwierdzonych źródeł wiadomo, że
Maxer i Maite mają się ku sobie. Widziano ich jak kilka dni temu całowali się
przed wytwórnią muzyczną Traffic.”
Przyjaciółki
spojrzały po sobie. Nie wierzyły w to słyszą. To było ponad ich wyobrażenia.
Ayumi i Nanu spoglądały na Any, której twarz pomimo tej informacji pozostała
nadal uśmiechnięta. Dziewczyna podeszła do okna, którego widok wychodził na
park przy hotelu. Oparła ręce na parapecie i innym, zmienionym głosem zaczęła
mówić:
-Naprawdę
muszą być szczęśliwi. Jeśli ta dziewczyna naprawdę uszczęśliwia Maxera, nie
mogę im na to zabronić. Skoro nie może być ze mną, niech ułoży sobie życie z inną…
- po jej policzkach zaczęły spływać łzy – Już dawno przestałam walczyć o
uczucia Maxera – otarła mokre od łez policzki wierzchem dłoni – Już dawno z
niego zrezygnowałam. Już dawno…. – urwała.
Dziewczyny
podeszły do niej i przytuliły ją. Nie wiedziały jak pomóc przyjaciółce. Jej
smutek smucił także je, jednak i one były bezradne w takiej sytuacji.
Oczywiście mógłby pobić Maite lub wysłać ją na bezludną wyspę czy gdzieś
indziej, ale wtedy było by o wiele gorzej niż jest teraz.
Any otarła
resztki łez i odwróciła się do przyjaciółek.
-Chodźmy na
lody – powiedziała z uśmiechem. Ayumu i Nanumi wyraziły zgodę i po chwili
dziewczyny znikły z pokoju.
Uczucia,
które łączyło Alexa i Leę nie można nazwać było prawdziwą, szczera miłością.
On- kochał ją na zabój, tak jak kiedyś Maxer Any, ona- nie była pewna swoich
uczuć do chłopaka. Ukrywała zbyt wiele tajemnic, które nie pozwalały jej go w
pełni pokochać. Mimo tego, chłopak nie zrażał się i traktował blondynkę jak
swoją ukochaną. Dziewczynie to nie przeszkadzało, jednak, pomimo że
wielokrotnie chciała powiedzieć Alexowi swoje sekrety nigdy tego nie zrobiła.
Bo kim tak naprawdę była Lea? Tego nikt prócz niej nie wiedział. Była bardzo
skryta i tajemnicza. Choć Any, Nanu i Ayumi próbowały ją rozgryźć nie
wychodziło im to. I mimo, że Ayumi dobrze wiedziała, co łączyło kiedyś Leę i
Maxera nigdy o tym nie wspomniała ani Any ani Ayumi. Lea siedziała w swoim
hotelowym apartamencie i cicho szlochała. Przed kilkoma minutami dostała
telefon, że Lon nie żyje. Nigdy go jakoś specjalnie nie traktowała, jednak on
tyle dla niej zrobił. Ta wiadomość i tajemnice z przeszłości skumulowały się w
niej właśnie teraz, gdy była sama, gdy nie było przy niej Alexa. Teraz właśnie
najbardziej potrzebowała jego głosu, jego dotyku, jego słów pocieszenia. Choć
jej miłość do Alexa nie była w pełni ukształtowana dziewczyna nie wyobrażała
sobie życia bez niego, ale też nie mogła z nim dłużej być, nie mogła go dłużej
krzywdzić. Podjęła samolubną decyzję o wyjedzie z powrotem na Hawaje, choć i
tam nie czuła się najlepiej. Wyciągnęła z szafy swoje walizki i nerwowo zaczęła
wrzucać do nich wszystkie swoje rzeczy. Tak bardzo chciała zadzwonić do Alexa,
powiedzieć mu żeby przyszedł do niej, jednak cos ją przed tym hamowało. By nie
zostawiać chłopaka bez żadnych wieści zostawiła mu dość długi list i małe
pudełeczko z kilkoma swoimi rzeczami. Zadzwoniła po taksówkę i po kilkunastu
minutach jechała już na lotnisko.
Alex
przemierzał spokojne ulice Monterrey swoim samochodem. Jechał właśnie do hotelu
by zobaczyć się z blondynką. Dzień był ciepły i przyjemny i żadne oznaki na
niebie nie wskazywały zbliżającej się kolejnej tragedii. Blondyn zaparkował na
hotelowym parkingu, wszedł do budynku i od razu udał się na piętro gdzie
mieszkała Lea. Był w dobrym humorze i miał zamiar zabrać dziewczynę nad zatokę.
Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze hotelu. Alex dotarł na sam koniec
korytarza gdzie mieszkała dziewczyna. Cicho zapukał, lec z nikt mu nie
odpowiedział. Zapukał jeszcze raz i jeszcze kolejny, jednak i tym razem nic.
Wszedł środka i przeraził się, gdyż wszystkie szafki były puste i pootwierane,
a Lei nie było. Przejrzał wszystkie pokoju, łazienkę i kuchnie jednak
dziewczyny nigdzie nie było. Już miał do niej dzwonić, gdy zobaczył na stoliku
w salonie kartkę złożoną na pół i małe, czarne pudełeczko. Wziął kartkę do
ręki, rozłożył ją i zaczął czytać: „ Alex…. Nie potrafię opisać żadnymi słowami
jak bardzo jestem Ci wdzięczna za to, co dla mnie zrobiłeś. Byłeś dla mnie taki
dobry. Troszczyłeś się o mnie, mimo, że ja nie potrafiłam obdarzyć Cię
prawdziwą, szczerą miłością. Dopiero teraz zrozumiałam, że nie jest nam dane
bycie razem. Nigdy nie byłam odpowiednią dziewczyna dla Ciebie. Jednak tam
wtedy na Hawajach naprawdę Cię pokochałam. I trwałabym w tej miłości do Ciebie,
gdyby nie masa problemów, które zwaliły się na mnie po Twoim wyjeździe. Nigdy Ci
o tym nie mówiłam, nigdy się nie skarżyłam na to, co mnie spotkało, bo po
prostu to było ponad moje siły” – w tym momencie Alex urwał, bo po jego oczach
zaczęły spływać łzy. Nie mógł tego powstrzymać, zaczął, więc czytać dalej „Ukrywam
w sobie mnóstwo tajemnic, o których nie raz chciałam Ci powiedzieć, jednak nie
byłam w stanie. W tym małym pudełeczku znajdziesz wszystko, co powinieneś o
mnie wiedzieć. Teraz jednak nadszedł czas by nasze drogi się rozeszły, tym
razem z mojej winy. Lon nie żyje. Wracam na Hawaje by Go pożegnać. On, mimo że był,
jaki był… to jemu właśnie zawdzięczam to, że żyję. Proszę Cię Alex, jeśli mnie
kochasz nie szukaj mnie, nie kontaktuj się ze mną. Nie przyjeżdżaj na lotnisko
mnie szukać, proszę Cię tylko o to. Zawsze czułam do Ciebie coś więcej niż
przyjaźń. Twoja Lea”. Łzy same leciały mu po policzkach, nie próbował ich
powstrzymywać. Nie obchodziło go, jakie tajemnice skrywała dziewczyna. Kochał
ją, mimo ze nie wiedział o niej za dużo.
-Nie pozwolę
ci rozumiesz! Lea nie mogę cię kolejny raz stracić! – krzyczał sam do siebie. Wziął
pudełko do ręki, schowało do niego list od dziewczyny i wybiegł z pokoju. Wsiadł
do widny i zjechał na dół. Nie mógł pozwolić Lei wyjechać. Za bardzo ją kochał,
za bardzo. Wyszedł z hotelu, wsiadł do swojego auta i próbował się dodzwonić do
dziewczyny, jednak ta nie odbierała. Trzymają cały czas telefon przy uchu prowadził
auto. Chciał zdążyć na lotnisko by ją odzyskać. Jechał coraz szybciej, nie zdejmował
nogi z gazu, auto pędziło coraz szybciej, a on nadal spoglądał to na telefon to
na drogę. Był tak zamyślony, tak zdenerwowany ta całą sytuacją, że nie słyszał trąbiącej
na niego, nadjeżdżającej z naprzeciwka wprost na niego ciężarówki, chciał
jeszcze się uratować jednak było już za późno na cokolwiek.
Karetka, policja,
straż pożarna i szybka akcja ratunkowa by uwolnić chłopaka spod ciężarówki, pod
którą częściowo wjechał. Gdy już im się to udało nie mieli żadnych szans na
uratowanie chłopaka. Nie dość, że stracił dużo krwi, to jego rany były bardzo
głębokie a ręce połamane. Kierowca ciężarówki w ciężkim stanie, psychicznym i
fizycznym trafił do szpitala. Alex umarł. Zginął w wypadku samochodowym, gdy
chciał ratować to, co dla niego najważniejsze. Miłość do Lei zaślepiła go i odebrała
mu życie.
Anylkaa
nie no kurwa.. on nie mógł zginąć .. to nie możliwe .. płacze jak głupia, kurcze zrób coś teraz żeby Any była w końcu z kimś szczęśliwa..
OdpowiedzUsuńwłaśnie.. niech bedzie z tym maxerem niech on nie zeni sie z tą MAtie...
OdpowiedzUsuńSmutne... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału...
OdpowiedzUsuńłoo smutne , fajnie jakby Any znowu była z Maxerem ; d
OdpowiedzUsuńuau. naprawdę . czekam z niecierpliwością na następny rozdział.!
OdpowiedzUsuńeee.... nie! Czemu go uśmierciłaś?
OdpowiedzUsuńEj właśnie ;p czemu go uśmierciłaś ?
OdpowiedzUsuńNiech Any będzie z Maxerem ;]
Pozdrawiam ;))
No nie usmiercilas Alexa ,czemu ? :(
OdpowiedzUsuńO w mordę!!! Nie spodziewałam się! ;P.. Alex.. ;( .. czy można liczyć na zmartwychwstanie???? o_O
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to ciągłe uśmiercanie robi się już naprawdę nudne...
OdpowiedzUsuńO ile pamiętam to na razie uśmierciłam tylko dwie osoby, więc słowo "ciągłe" trochę mi tu nie pasuje :)
UsuńHmm. Czytałam ten blog przez dwa dni. Jestem zachwycona tym jak piszesz. Jestem również fanką RBD, zbuntowani i te sprawy i widzę, że trochę jest podobnie. Myślę, że Maxer odzyska pamięć podczas solówki Any na koncercie C; tak jak Miguel i Mia ^^ Oczywiście mogę się mylić .Czekam na kolejne rozdziały <33 ^^
OdpowiedzUsuńoo matko każdy rozdział coraz lepszy :)
OdpowiedzUsuń