W poprzednich rozdziałach
Wiktor wyjeżdża do Belgii; Tośka spotyka się z Sebą i wyznaje mu prawdę o ich ojcach; Matka dziewczyny zabrania jej spotykać się z Sebastianem.
Obudził mnie dźwięk zbijanej szklanki. Szybko zerwałam się
na równe nogi i pobiegłam do kuchni. Mama zbierała z podłogi kawałki szkła.
Miała na sobie beżowy szlafrok i ulubione papcie również bezowego koloru. Włosy
upięła w bezładny kok. Czajnik zaczął gwizdać więc mama podniosła się by go
wyłączyć. Nie widziała mnie więc szybko wróciłam do sobie i rzuciłam się na
łóżko. Dziś piątek, pierwszy dzień lutego i studniówka na którą nie pójdę bo
miłość mojego życia Wiktor Brzozowski olał mnie i zostawił na lodzie. Leżałam
na brzuchu i nie mogłam pojąć jak w tak
krótkim czasie mogło wydarzyć się tyle rzeczy. Jak mogłam zakochać się w
liderze K4? Nie mam pojęcia skąd moja mama wiedziała, że spotykam się z Sebą.
Oczywiście wiedziała, że chodzę z nim do jednej szkoły, ale wydawało mi się, że
nie wie nic o naszych stosunkach. A jednak wiedziała. Skąd? Tego się pewnie nie
dowiem. Zabroniła mi się z nim spotykać, bo dobrze wie, że Sebastian pomoże mi
w poszukiwaniach ojca. Zresztą jemu też pewnie zależy na poznaniu prawdy i
odnalezieniu swojego taty. Musiałam połączyć z nim siły, czy mi się to podobało
czy nie. Ale potrzebowałam Diany. Tylko ona mogła wpłynąć kojąco na mamę i
dowiedzieć się nowych rzeczy. Miała umysł detektywa więc dostrzegała wiele
niewidocznych dla zwykłych ludzi rzeczy. Pomimo zakazu mamy będę spotykać się z
Sebą. Choćby potem moja rodzicielka mnie miała wydziedziczyć nie może mi
zabronić spotkań z nim. Tak bardzo nie lubiłam się sprzeciwiać mamie, bo tyle
dla nas robiła, ale tym razem przesadziła.
Spojrzałam na zegarek. Była już dziesiąta. Zastanawiałam
się co ja mam dziś robić? Mogłabym się pouczyć ale po tym co zaszło wczoraj nie
miałam głowy do nauki. Usłyszałam trzask drzwi. Znak, że mama poszła do pracy.
Poszłam umyć zęby i zrobić sobie śniadanie. W międzyczasie zajrzałam do Di czy
aby na pewno poszła do szkoły. Jej łóżko było puste ale do szafki przyczepiona
była jakaś kartka.
„Masz być w domu gdy
wrócę. Będę późno bo muszę coś sprawdzić. Proszę unikaj kłótni z mamą. Diana”.
Zaczęłam się zastanawiać co siostra będzie sprawdzać. Znów ma przede mną
tajemnice. Tolerowałam to tylko dlatego, że była moją siostrą.
Ja też musiałam z nią pogadać. Przede wszystkim o randce z Sebastianem. Randce? To, to była randka? Nie, nie, nie. To było zwykłe spotkanie towarzyskie na którym tylko Wieczorek prawie wyznał mi miłość, więc tak to była randka. Ajć… To była moja pierwsza randka a ja się tak zachowałam? Co ze mnie za dziewczyna. By o tym nie myśleć zaczęłam sprzątać. Po jakiś dwóch godzinach postanowiłam wyjść się przewietrzyć. W skrzynce na listy znalazłam kolejne wezwania do zapłaty zaległych rachunków. Otworzyłam pierwszą lepszą kopertę i omal nie umarłam z zaskoczenia. Rachunek za prąd sprzed pół roku nadal nie był zapłacony. Przykucłam przytłoczona tą wiadomością i ukryłam twarz w dłoniach. Nie mogłam się jednak poddać. Nie płakałam tylko przeraziłam się. Jeśli tak dalej pójdzie odłączą nam prąd a to przyniesie tylko kolejne zmartwienia. Dłonie zaczęły mi marznąć. Schowałam koperty do kieszeni kurtki i wyciągnęłam z nich czarne rękawiczki. Były takie miękkie i cieplutkie. Dopiero gdy szłam Grunwaldzką spostrzegłam, że to są rękawiczki Sebastiana! Szybko je zdjęłam i schowałam z powrotem. Zatrzymałam się na środku chodnika i zastanawiałam się czy pójście do Sebastiana, do jego domu będzie dobrym pomysłem. Przecież on mieszkał na Morasku! Mam tam iść na nogach? Czy Sebastian naprawdę jest tego wart? Jako, że nie miałam nic innego do roboty-poza czekaniem na siostrę- postanowiłam zrobić sobie dłuższy spacer i po raz pierwszy odwiedzić Sebastiana. Jednak ledwo wyszłam na Grunwaldzką uderzyłam się w głowę z własnej głupoty. Morasko było 3 godziny drogi na piechotę. Aż tak to nie miałam zamiaru się poświęcać. Spojrzałam na rozkład jazdy tramwajów by jakoś dojechać i na moje szczęście za niedługo miałam tramwaj. Dobrze, że zawsze nosze ze sobą zapasowe bilety, więc spokojnie mogłam udać się w podróż. Najpierw dojechałam linią numer piętnaście do ulicy Szymanowskiego na Radojewie a tam czekała mnie przesiadka do linii numer osiemdziesiąt osiem. Po niecałej godzinie byłam w końcu na Morasku
Ja też musiałam z nią pogadać. Przede wszystkim o randce z Sebastianem. Randce? To, to była randka? Nie, nie, nie. To było zwykłe spotkanie towarzyskie na którym tylko Wieczorek prawie wyznał mi miłość, więc tak to była randka. Ajć… To była moja pierwsza randka a ja się tak zachowałam? Co ze mnie za dziewczyna. By o tym nie myśleć zaczęłam sprzątać. Po jakiś dwóch godzinach postanowiłam wyjść się przewietrzyć. W skrzynce na listy znalazłam kolejne wezwania do zapłaty zaległych rachunków. Otworzyłam pierwszą lepszą kopertę i omal nie umarłam z zaskoczenia. Rachunek za prąd sprzed pół roku nadal nie był zapłacony. Przykucłam przytłoczona tą wiadomością i ukryłam twarz w dłoniach. Nie mogłam się jednak poddać. Nie płakałam tylko przeraziłam się. Jeśli tak dalej pójdzie odłączą nam prąd a to przyniesie tylko kolejne zmartwienia. Dłonie zaczęły mi marznąć. Schowałam koperty do kieszeni kurtki i wyciągnęłam z nich czarne rękawiczki. Były takie miękkie i cieplutkie. Dopiero gdy szłam Grunwaldzką spostrzegłam, że to są rękawiczki Sebastiana! Szybko je zdjęłam i schowałam z powrotem. Zatrzymałam się na środku chodnika i zastanawiałam się czy pójście do Sebastiana, do jego domu będzie dobrym pomysłem. Przecież on mieszkał na Morasku! Mam tam iść na nogach? Czy Sebastian naprawdę jest tego wart? Jako, że nie miałam nic innego do roboty-poza czekaniem na siostrę- postanowiłam zrobić sobie dłuższy spacer i po raz pierwszy odwiedzić Sebastiana. Jednak ledwo wyszłam na Grunwaldzką uderzyłam się w głowę z własnej głupoty. Morasko było 3 godziny drogi na piechotę. Aż tak to nie miałam zamiaru się poświęcać. Spojrzałam na rozkład jazdy tramwajów by jakoś dojechać i na moje szczęście za niedługo miałam tramwaj. Dobrze, że zawsze nosze ze sobą zapasowe bilety, więc spokojnie mogłam udać się w podróż. Najpierw dojechałam linią numer piętnaście do ulicy Szymanowskiego na Radojewie a tam czekała mnie przesiadka do linii numer osiemdziesiąt osiem. Po niecałej godzinie byłam w końcu na Morasku
Gdy stanęłam przed bramą do domu Sebastiana zaczęłam się zastanawiać czy nie pomyliłam osiedla. Oczy omal mi na wierzch nie wyszły gdy
przyglądałam się temu co widziałam. A widziałam coś co zapierało dech w
piersiach. Widziałam luksus którym ociekał każdy centymetr posesji Wieczorka. Z
prawej strony do domu, wróć, do willi prowadziła wykładana białymi płytami
droga. Po lewej stronie też była droga. Wykładana ciemną kostką brukową zapewne
prowadziła do garażu. Stałam przy bramie jak słup soli ale dom Sebastiana był
czymś niesamowitym. Droga wykładana białymi płytami zapewne prowadziła do drzwi
tej wspaniałej budowli. Dostrzegłam, że drzwi zrobione są z drzewa ale tylko od
połowy w dół; reszta była ze szkła. Przy wejściu po obu stronach stały białe,
marmurowe kolumny u dołu wykończone brązową cegłą. Gdy tak spojrzałam na cały
dom dostrzegłam, że cały jest pokryty ową cegłą, no prócz dachu. Po lewej
stronie od drzwi znajdował się balkon. Nie byłam pewna ale widziałam tam kwiaty
a pomiędzy kolumnami podtrzymującymi było dość dużo miejsca żeby przejść. A
więc to nie był balkon tylko taras. Oczarowana pięknem tego miejsca przyglądałam się mu z rozmarzoną miną. W
oknach stały kwiaty, niektóre z nich miały fantazyjnie upięte firanki, inne
były lekko uchylone, inne zaś były całkowicie zasłonięte. Stałam jak ogłupiała dopóki ktoś nie położył
mi ręki na ramieniu. Wystraszona obróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Sebastiana.
Sebastian
W oczach Tośki malowało się przerażenie i zaskoczenie
jednocześnie. Ja też byłem zaskoczony gdy ją tu zobaczyłem. Była ostatnią osobą
której się tu spodziewałem, więc tym bardziej nie miałem pojęcia po co tu
przyszła. Ubrana była skromnie. Miała granatowy płaszczyk a wokół szyi
zawiązany szalik. Nie miała czapki ani rękawiczek. Rozpuściła włosy a ruda grzywka opadała jej na czoło. Drżała. Chciałem
podejść do niej, objąć ją i przytulić ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić.
Zdjąłem rękę z jej ramienia by jej nie spłoszyć.
-Co ty tu robisz? – spytałem przyglądając jej bacznie.
-Ja tylko…. – zaczęła nerwowo bawić się końcówkami włosów.
Oparłem się o swoje auto, skrzyżowałem ramiona i lekko się
uśmiechnąłem.
-Powiedz, że przyszłaś tu bo nie musiałaś mnie zobaczyć. –
powiedziałem patrząc jak się rumieni.
-Pffff – prychnęła tylko.
-Czyli nie zaprzeczasz – zacząłem się z nią droczyć.
-Ale też nie potwierdzam – odpowiedziała twardo spoglądając
mi w oczy. Jej piękne zielone oczy tak niesamowicie pasowały do jej rudej
czupryny.
-Chciałam ci tylko to oddać – lekko się uśmiechnęła i
wyjęła z kieszeni kurtki moje czarne rękawiczki, które jej dałem.
-A ty? –spytałem.
-Co ja? – utkwiła we mnie spojrzenie z którego nie mogłem
nic wyczytać. Czułem jej niepewność i strach. Bała się mnie a jednocześnie nie
mogła przestać na mnie patrzeć.
-Dzięki – odpowiedziałem jej tylko.
-Muszę wracać do domu. Cześć – rzuciła w moją stronę. Nim
zdążyła się ruszyć złapałem ją za nadgarstek i zaproponowałem podwózkę.
Zgodziła się. Jechaliśmy w milczeniu ale ja musiałem poruszyć ten temat choćby
nie wiem co.
-Tośka możemy pogadać o tym co zaszło wczoraj? – spytałem.
-Sebastian – zaczęła. Moje imię w jej ustach brzmiało tak
lekko – To nie jest rozmowa na pięć minut.
-Więc spotkajmy się dziś wieczorem. – zaproponowałem i
skręciłem w Grunwaldzką.
Nie odpowiedziała od razu. Spojrzałem na nią. Zmarszczyła
czoło jakby się nad czymś zastanawiała. Zatrzymałem się przed jej domem i
dopiero wtedy odpowiedziała:
-Przecież ty idziesz na studniówkę. Nie powinnam w ogóle
wspominać o tej sprawie. Weź zapomnij o tamtym.
Wysiadła z auta a ja nie byłem w stanie nic powiedzieć.
Spojrzałem na siedzenie na którym siedziała i zobaczyłem białą kopertę.
Chciałem zawołać dziewczynę by po nią wróciła ale Tośka już zniknęła w swoim
domu. Stałem jeszcze chwilę pod jej bramą i zastanawiałem się co zrobić. Czy
iść do Tośki i jej to oddać czy umówić się z nią pod pretekstem oddania jej
tego? Zrezygnowałem z obu pomysłów i po prostu zajrzałem do koperty. Nie
wierzyłem w to co przeczytałem. Wezwanie
do zapłaty rachunku za prąd z ubiegłego roku! Wiedziałem, że u Tośki jej krucho
z kasą ale żeby aż tak. To zaskoczyło nawet mnie. Obiecałem sobie, że się tym
zajmę gdy wrócę z tego „super-ekstra” ważnego spotkania biznesowego.
Gdy tylko wszedłem do „Villi Magnoli” od razu poczułem na
sobie groźne i ostre spojrzenie matki. Wszystkie rozmowy ucichły a dwójka
biznesmenów ze spółki z którą mieliśmy podpisać kontrakt przypatrywała mi się
uważnie.
-Panowie to mój syn i przyszły dziedzic korporacji
Wieczorków – przedstawiła mnie matka jakbym sam tego nie umiał zrobić. Ale nie,
ona musiała się pokazać jaka dobra z niej mamusia. Zło wcielone nie matka.
Usiadłem obok niej, naprzeciw dwójki mężczyzn ubranych w garnitury. Obok matki
stał Marecki gotowy na wszystkie jej polecenia. Przyszedł kelner, złożyliśmy
zamówienie, zjedliśmy a potem przeszliśmy do spraw formalnych. Prawie cały czas
się nie odzywałem. Mówiłem tylko wtedy, gdy któryś z facetów o coś spytał.
-Więc pani odziedziczyła firmę po swoim ojcu? – spytał
jeden z nich, siedzący naprzeciw mnie.
-Tak. Gdy byłam na studiach prawniczych rodzicie zginęli w
wypadku. Ojciec zapisał mi całą firmę, jednak wtedy była ona tylko małą spółką.
-A więc jak udało się pani stworzyć tak potężną korporację
gospodarczą? – spytał znów ten sam mężczyzna.
-Na studiach poznałam swojego męża. Oboje skończyliśmy
prawo. Po ślubie mój mąż dostał pracę w banku dzięki czemu pomógł mi rozwinąć
firmę do takich rozmiarów.
Matka dalej rozmawiała z mężczyzną ale ja ich nie
słuchałem. Wiedziałem, że o spółce starucha zawsze mówi prawdę. Marecki mi to
kiedyś powiedział, więc nie musiałem słuchać jej opowieści po raz enty z kolei.
Chciałem się wyłączyć od tej rozmowy i jechać do Tośki ale głos kelnerki która
przyniosła przystawki mi to uniemożliwił. Spojrzałem na nią i omal nie spadłem
z krzesła. Była to ta sama kelnerka, która obsługiwała mnie i Tośkę kiedy ją tu
zabrałem. Spojrzała się na mnie, uśmiechnęła i spytała:
-Czy z tą dziewczyną wszystko w porządku? – no to się
doigrałem. Teraz się dopiero zacznie.
-Jaką dziewczyną? – wtrąciła się matka. No pięknie. Już po
mnie. Zresztą co ją to obchodziło.
-Panicz był tu niedawno z jakąś dziewczyną i kolegami.
Tylko ona wyszła wcześniej bez kurtki i panicz za nią wybiegł – zgromiłem
kelnerkę spojrzeniem. Spłoszyła się i odeszła. Po jaką cholerę ona to mówiła?
Co ją to obchodziło? Plotkara jedna, pożałuje tego.
-Chcesz mi coś powiedzieć? – spojrzenie matki omal mnie nie
zabiło.
-Nie mam ci nic do powiedzenia – opowiedziałem jej.
-Czyżby? – uśmiech znikł z jej twarzy. Nie odpowiedziałem
jej. Nie miało prawa ją to obchodzić.
-Panowie wybaczą – wstałem i zwróciłem się do
przedstawicieli spółki – ale mam jeszcze wiele rzeczy do zrobienia – odszedłem
od stołu zostawiając zezłoszczoną matkę na tym sztucznym widowisku.
Wsiadłem do auta i skierowałem się na Grunwaldzką. Jechałem
do Tośki. Dziś studniówka a ja nie mogłem pozwolić by jej marzenie się nie
ziściło.
Arek
To nie tak, że nie chciałem iść na studniówkę. Chciałem a
nawet musiałem. To przywilej członka K4. Zawsze chodziliśmy na wszystkie bale
dla bogaczy, na bankiety i spotkania które wcale nas nie interesowały ale
mieliśmy na nich rozrywkę. Seba nam przewodził, więc gdzie on tam i my. Byliśmy
jak bracia bo byliśmy przyjaciółmi. Specjalnie
na studniówkę zamówiłem u mojego osobistego krawca najlepszy garnitur, który
właśnie na siebie zakładałem. Nie byłem tak zapatrzony w siebie jak Seba ale
lubiłem dobrze wyglądać i podobać się dziewczynom. Ledwo się ubrałem zadzwonił
Sebastian.
-Co tam? –spytałem zakładając złoty zegarek na rękę.
-Przyjedź pod dom Tośki – powiedział. Zaskoczył mnie tą
prośbą.
-Stało się coś? – zapytałem zaniepokojony.
-Po prostu bądź i to jak najszybciej – rzucił i rozłączył
się.
Założyłem kurtkę, buty i zszedłem na dół gdzie czekał na
mnie mój kierowca. Powiedziałem mu gdzie mnie zawieźć i po chwili stałem pod
domem Tośki. Seba stał pod uliczką więc podszedłem do niego.
-Co tym razem kombinujesz? –zapytałem go i spojrzałem na
niego. Na twarzy dostrzegłem lekki uśmiech a w oczach iskierki radości.
-Tylko patrz jak Sebastian Wieczorek spełnia marzenia – powiedział tym swoim
tajemniczym tonem głosu – Musisz iść ze mną – dorzucił.
-Mam iść z tobą do Tośki?! – prośba przyjaciela była dla
mnie zaskoczeniem. Ale on mnie nie słyszał bo wszedł na podwórko Tośki i czekał
aż do niego dołączę. Było ciemno więc za bardzo nie widziałem domu Tośki, ale
była to piętrówka z odpadającym tynkiem i fantazyjną, metalową poręczą przy
schodach. Sebastian zapukał do drzwi. Minęły chyba wieki zanim nam ktoś
otworzył. Gdy w końcu drzwi się otwarły zamarłem gdy zobaczyłem dwie Tośki.
Diana
Ja śniłam. Tak, to na pewno był sen. Nie prosiłam o księcia
z bajki aż tu nagle się takowy zjawił. Wpatrywałam się w przyjaciela Sebastiana
nie mogąc oderwać od niego wzroku. To musiał być ktoś z K4 albo Arek albo Jake,
nie wiedziałam który bo ich nie znałam. Zmierzyłam go wzrokiem od stóp do głów.
Czarne buty lśniły nawet w ciemności, czarne spodnie pasowały do butów ale
widać było, że za garnitur musiał zapłacić sporo kasy. To członek K4 więc go
było stać. Chłopak miał na sobie szary płaszcz zapinany na guziki. Gęste włosy
ułożył na żel a na ręce połyskiwał złoty zegarek. Wokół szyi zawiązany miał
czarny szalik a na dłoniach nie miał rękawiczek. Twarz miał jasną, ładną i bez
żadnej skazy, co tylko dodawało mu roku. Brązowe oczy poszerzyły mu się gdy
tylko mnie zobaczył. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nie interesował mnie
Seba, interesował mnie tylko jego przyjaciel. Ale nagle w głowie zaświtało mi
pytanie po co oni tu przyszli. Tośka stała obok mnie i wpatrywała się w
Sebastiana jak w obrazek. Spojrzałam na nią a ona mnie. Posłałam jej uśmiech,
który odwzajemniła.
-Co wy tu robicie? – spytałam.
-Możemy wejść? – spytał Seba.
No błagam, co on sobie myśli, że ich od tak wpuszczę do
domu? Nie ma mowy.
-Po co przyszliście? – Tośka przejęła inicjatywę.
-Tośka nie bądź taka – powiedział Seba.
-Ale weź się odczep. Pytam jak człowiek co chcecie więc
może mi odpowiedź! – siostrzyczka najwyraźniej się wkurzyła. Spojrzałam na
przyjaciela Seby, który tylko lekko się uśmiechał. Miał taki ładny uśmiech,
takie ładne jasnoróżowe usta, które przez chwilę chciałabym pocałować. Nie! Co
ja za głupoty wygaduję! Popukałam się w czoło zapominając, że nie jestem sama.
-Di a tobie co? –spytała siostra nie mogąc powstrzymać
śmiechu. Jaki przypał. Poczułam jak robię czerwona. Spojrzałam na Tośkę by coś
zrobiła. Ona zaś spojrzała wyczekująco na Sebę.
-Ale obiecaj że się zgodzicie – zaczął Seba.
-Zgodzimy? – spytałam zaskoczona.
-Czyli się zgadzacie? – dopytywał się chłopak.
-Mamy się zgodzić w ciemno? –spytałam przybierając groźną
minę i krzyżując ręce na piersiach. Przyjaciel Seby uśmiechnął się do mnie a ja
znów poczułam jak się rumienię.
-Jeśli nie chcecie skorzystać z jedynej i niepowtarzalnej
okazji to nie będziemy wam zabierać czasu – Seba mówił tak jakby chciał nas
zabrać na wycieczkę po świecie. Spojrzałam na Tośkę. Porozumiewałyśmy się bez
słów i obie podjęłyśmy taką samą decyzję.
-Dobra. Zgadzamy się ale powiedz w końcu na co – błagalnym
tonem powiedziała siostra.
-Żeby iść z nami na studniówkę – powiedział dumnie Sebastian.
Dziewczyno jesteś najlepsza no !
OdpowiedzUsuńOooo <3
OdpowiedzUsuńSeba u mnie punktuje :)
Ciekawe jak bedzie na studniowce.
oooooooooooooooooooooooooooooooooo Anylkaa boska<3 <3 <3
OdpowiedzUsuńOoo ♥
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że się pocałują
Boski rozdział ! Zakochałam się w tym opowiadaniu ♥
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny rozdział ?
ooo szok :D czekam na poniedziałek xD
OdpowiedzUsuńŚwietny:)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny:P
ehehehehehehehehhe, dobre.. ^.^
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rozdźiał.. Mmm ;**
A jak cie to zadowoli to skonczyłam z rozpisaywaniem się. ;)
Malina ;**
ahhh.. Zapomniałam dodać jeszcze iż podoba mi się pomysłz tymi przypomnieniami.. "w poprzednim rozdziale. ;**
OdpowiedzUsuńMalina ^.^
Normalnie szalejesz dziewczyno! Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńTasza
super ! szubko pisz nexta , bo nie moge sie doczekać <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!! Już nie ogę doczekać się studniówki!!! :D
OdpowiedzUsuńxoxo Veronica
świetny rozdział, masz prawdziwy talent, podziwiam Cię, Sebastian zaczął się robić coraz fajniejszy ale i tak wolę Wiktora.. jest w nim coś takiego..coś między nim i Tośką.. coś magicznego *__*
OdpowiedzUsuńJesteś MEGA *.*
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga <3
te rozdzial jest swietny :*
OdpowiedzUsuńo matko ! wspaniały , pisz szybciutko następny ;d
OdpowiedzUsuńJaki świetny koniec! A Seba jaka zmiana! :):) Czyżby coś się szykowało pomiędzy Di, a Arkiem? :) No nic! Trzeba czekać do poniedziałku! To będzie najdłuższe czekanie na jakikolwiek rozdział! :P Pozdrawiam, pisz dalej :) Masz przecudny dar! :)
OdpowiedzUsuńPiękne opowiadanie ! Masz duży talent. :)
OdpowiedzUsuń*.*..Loveee..it!!!!<3
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń