Tośka
Tego już
było za wiele. Co on sobie myślał? Że od tak się zgodzę iść z nim? Przeliczył
się i to bardzo. Nie należałam do jego wielbicielek. Jeśli będzie chciał iść ze
mną to mi to udowodni, jeśli nie, da sobie spokój, przecież zna tyle ładnych
dziewczyn. Dwie ostatnie lekcje przesiedziałam ledwo żywa. Nie skupiałam się na
niczym. Cały czas przed oczami miałam scenę jak Sebastian podchodzi do mnie i
pyta mnie czy z nim pójdę. Diana padnie jak jej to opowiem. Matematyca powtarzała materiał na maturę, jak
zwykle. Cholera, z jednej strony chciałam iść z Sebastianem na ta studniówkę.
Pokazać, że jestem kimś, że też coś znaczę, ale z drugiej bałam się tego. Jak
on na mnie zareaguje? Co pomyślą o mnie jego znajomi, przyjaciele? Co pomyśli
reszta szkoły. Zaczęłam rozglądać się po klasie. Był. Siedział w 3 ławce z
Jakie’m. No tak oni zawsze razem i nierozłączni. Jak papużki.
-Wieczorek
do ostatniej ławki! Od dziś, aż do końca roku siedzisz z Milewską– usłyszałam
podniesiony głos matematycy. Widziałam jak Sebastian wstaje i idzie w moja
stronę. Ostatnia ławka… To moja ławka. Siedziałam tam sama, od początku liceum.
Nie zniosę towarzystwa tego typa przez 4 miesiące. Boże! Czemu? Zdjęłam torbę z
krzesła na podłogę, by zrobić mi miejsce. Usiadł obok mnie z tym swoim
uśmieszkiem i rozłożył książki. Och… Nie mogłam tego wytrzymać. Całe 4 miechy z
nim. Poczułam nagle jakiś nieziemsko cudowny zapach. Coś jakby zmieszane kilka
zapachów. W tej mieszance wyłapałam zapach jaśminu, róży, fiołku i bodajże
drzewa cedrowego(wiedziałam jak to pachnie, bo gdzieś w jakimś sklepie poczułam
ten zapach). Zapach był mocny i intensywny a zarazem niesamowity. Rozkoszowałam
się tym zapachem dopóki nie doszłam do wniosku, że to perfumy Sebastiana. Boże!
Tośka ogarnij się!. Skarciłam się w duchu i puknęłam się w czoło. Sebastian
spojrzał na mnie i uśmiechnął się łobuzersko. Uniosłam kąciki ust do góry i
odwzajemniłam uśmiech. Opamiętałam się po
chwili. Czy ja to zrobiłam naprawdę? Nie, nie. Uśmiechnęłam się, choć nie powinnam. Nie mogłam mu dać po
sobie poznać, że jestem nim zainteresowana.
Lekcja skończyła się i bez słowa
wyszłam z klasy. Szedł za mną aż do szatni. Znosiłam to dzielnie, no ale czy on
mnie śledził czy co? Powinnam się go bać, krzyczeć? Jeny…. Ubrałam kurtkę i
próbując go ignorować wyszłam ze szkoły. Na Grunwaldzkiej go zgubiłam i
cieszyłam się z tego, dopóki nie zobaczyłam jego niebieskiego citroena klasy:
super zajebisty. Jechał za mną wolniutko.
-Tośka
podwieźć cię? – spytał zatrzymując się i otwierając drzwi. Szłam dalej udając,
że go nie widzę. Jeśli naprawdę mu zależy by iść ze mną niech nie myśli, że to
będzie takie łatwe. On nadal jechał za mną. Nie miałam zamiaru ulec, ale
zrobiło mi się go żal. Już miałam się zatrzymać i wsiąść do auta, ale
opamiętałam się. Sebastian jechał za mną całe pół godziny. Byłam zszokowana. Aż
tak mu zależało? Nie możliwe by Sebastian Wieczorek chciał iść na studniówkę z
biedaczką. A jednak! To była prawda, choć nie potrafiłam w to uwierzyć. Serce
mi trochę stopniało gdy Sebastian dojechał pod mój dom. Zaparkował auto i
wysiadł z niego. Miałam czerwone z zimna ręce(mądra ja nie wzięłam rękawiczek z
domu) więc zaczęłam w nie chuchać.
Sebastian podszedł do mnie. Spojrzałam na niego podejrzliwie. Miał
ciemne oczy, ciemne włosy postawione na żel, delikatną twarz bez żadnych skaz,
uwydatnione kości policzkowe i zgrabny nos. No po prostu chodzący ideał. Za
takiego chłopaka każda dziewczyna dałaby się pokroić, ale nie ja. Pozory mylą.
Z zewnątrz piękny i idealny a w środku kawał drania, dupka i chama.
-Straciłem przez ciebie więcej paliwa niż
zwykle – powiedział z wyrzutami. Byłam na tyle kumata, że wiedziałam o co mu
chodzi.
-Powiedz ile
to ci oddam – rzuciłam i już otwierałam uliczkę gdy usłyszałam jak mówi
-Zaczekaj –
powiedział zmienionym głosem . Przystanęłam ale się nie obróciłam – Możemy
pogadać? – spytał. Uśmiechnęłam się do
siebie i odwróciłam. Nadal chuchałam w ręce. Nie chciałam zapraszać go do
siebie ale przecież nie będziemy stać jak jakieś sieroty pod płotem.
Gestem
wskazałam żeby szedł za mną. Weszliśmy na podwórku, gdzie przy drzwiach wejściowych stała mała ławka.
Usiadłam i czekałam teraz na jego reakcję i komentarze w stylu” co to za dom”,
„jakaś ty biedna” jednak nic takiego nie nastąpiło i zaczęłam się zastanawiać
czy to ten sam Sebastian Wieczorek stoi tu przede mną. To była jakaś chora
sytuacja, że najbogatszy, najpopularniejszy i najprzystojniejszy chłopak w
szkole jest na moim podwórku Ale chciał iść ze mną na tą studniówkę, więc dałam
mu ultimatum, które- ku mojemu zdziwieniu – zaczął spełniać.
Sebastian
Nie wiem, co
się ze mną działo. Serce waliło mi jak młot, a ręce mimo zimna miałem spocone.
Tośka i ja usiedliśmy na ławce pod blokiem. Chciałem iść z nią na tą głupia
studniówkę. Chciałem udowodnić wszystkim a szczególnie jej, że potrafię się
postarać. Wiem, że widziała we mnie bogacza i rozpieszczonego dzieciaka, bo
taki byłem, ale intrygowała mnie swoim zachowaniem. Widziałem jak chucha z zimna w
ręce. Było chłodno, a jej dłonie były całe czerwone. Wyciągnąłem ze swojej
kurtki rękawiczki i podałem jej. Spojrzała na mnie zdziwiona i nie założyła
ich. Musiałbym nie mieć serca, żeby pozwolić na to, żeby dalej marzła. Ująłem
delikatnie jej dłonie i założyłem jej rękawiczki. Spojrzała na mnie z pode łba
i ściągnęła z powrotem rękawiczki oddając mi je, ale ja nich nie chciałem.
-Słuchaj
Tośka – zacząłem ale ona mi przerwała.
-Seba nie
musisz się nade mną litować, naprawdę nie potrzebuje tego. – wypaliła a mnie
zaskoczyła tymi słowami.
-Doceń, to
że się staram – próbowałem przejąć inicjatywę. Naprawdę chciałem z nią iść. Nie
była to litość, czy współczucie. Powiedziała do mnie „Seba”, co mi się bardzo
spodobało. Brzmiało tak lekko w jej drżących z zimna ustach. Faktycznie było
zimno i nawet mi to zaczęło przeszkadzać.
-Chodź –
powiedziałem i wyciągnąłem do niej rękę. Spojrzała na mnie i prychnęła. Echś….
Czy ona naprawdę nie widzi, że się staram? Nie mogłem tego tak zostawić. Nie
poddam się. Chwyciłem ją za nadgarstek i pociągnąłem za sobą. Wsadziłem ją do
auta. Była naburmuszona. Zapaliłem silnik i włączyłem ogrzewanie.
-I co teraz?
Wywieziesz mnie do lasu, zgwałcisz i zostawisz na tym zimnie? – spytała mierzą
mnie wzrokiem
-Z początku
miałem taki zamiar, ale najbliższy las jest 3 km stąd. Więc zabiorę cię gdzie
indziej – powiedziałem patrząc na nią z uśmiechem– Zapnij pasy, zadzwoń do
mamy, że wrócisz później i zapomnij o jutrzejszym teście z matmy – rzuciłem
jeszcze na luzie. Spojrzałem na nią. Wyciągnęła z kieszeni na maksa zużyty
model Nokii i przyłożyła telefon do ucha.
-Halo?.....
Diana, wrócę później… Skąd?.... Tak, z nim ale nic jej nie mów… Dobrze….. Pa –
skończyła rozmowę a ja przyglądałem jej się bacznie. Miała puchatą ale wełnianą
czapkę z pod której wystawały jej rude włosy, zielone tęczówki spoglądały przed
siebie, a pokryta piegami twarz dodawała jej uroku. Jako pasażerka wydawała się
taka inna niż w szkole. Była zamyślona ale i lekko uśmiechnięta. Włączyłem
radio, by przerwać tą ciszę, która jakoś mi nie przeszkadzała. W radiu leciała jakaś łupanka. Tośka chyba
nie lubi tej muzyki, stwierdziłem tak gdy zmieniła kanał, aż w końcu wyłączyła
radio.
-Pozwoliłem
ci? – spytałem starając się by mój głos zabrzmiał groźnie.
-Sama sobie
pozwoliłam – odparła i wzruszyła ramionami.
Z Grunwaldzkiej odbiłem w Grochowską, potem Hetmańską aż w końcu w
Głogowską gdzie był Park Wilsona i restauracja Villa Magnolia. Tośka zrobiła
wielkie oczy, jakby nigdy nie widziała restauracji, ale ja wiedziałem, że tak
naprawdę nigdy nie była w takim miejscu. Ja zaś tak i to nie raz. Starucha
zabierała mnie tu za każdym razem, gdy miała jakieś „ważne” spotkanie, które
okazywało się spotkaniem towarzyskim. Echś…. Jak ja nie lubiłem tych spotkań.
Nadal nie lubię. Ale Villa Magnolia serwuje dobre jedzenie, więc pomyślałem, że
zabiorę tu Tośkę. Gdy weszliśmy do środka, kelnerka była inna niż zwykle, co
trochę mnie ucieszyło, bo nie zakablowała by starej. Odsunąłem krzesło by Tośka
mogła usiąść. Cały czas rozglądała się
dookoła i nie mogła wyjść z zachwytu. Była jednocześnie oszołomiona i
zachwycona tym widokiem. Usiadłem naprzeciwko niej by widzieć jej reakcję na
ten luksus.
-Jak tu
ładnie – powiedziała nie patrząc na mnie. Jednak gdy zajrzała do menu mina jej
zrzedła. Spojrzała na mnie groźnie.
-Sebastian,
ale… – zaczęła lecz jej przerwałem. Wiedziałem, że ceny ją zabiją, ale kwestią
pieniędzy zajmowałem się ja.
-Bierz co
chcesz i nie patrz na cenę – uśmiechnąłem się, ale po jej minie widziałem że trochę się waha. W końcu jednak oboje
wybraliśmy to samo. Cielęca, delikatna pieczeń z kopytkami i kurkami w sosie
śmietankowo – koperkowym z glazurowaną marchewką. Nazwa mówiła sama za siebie.
Do picia wzięliśmy sok a na deser lody z gorącą maliną.
-Kto wymyśla
takie dania – powiedziała Tośka robiąc wielki oczy ze zdziwienia gdy kelnerka
przyniosła talerz jedzeniem. Było tego naprawdę dużo. Gdzieś z głośników
leciała muzyka. A my jedliśmy. Byliśmy tylko we dwoje. Z uśmiechem na twarzy
spoglądałem jak dziewczyna wcina wszystko z apetytem. Chyba powoli się do mnie
przekonywała. Nadal trzymała się na dystans, który wiedziałem, że po tym
obiedzie na pewno zmalał.
P.S Dziękuje wam za 80 tys. wyświetleń i za miłe ostatnie komentarze <3
P.S Dziękuje wam za 80 tys. wyświetleń i za miłe ostatnie komentarze <3
kooocham to !<3
OdpowiedzUsuńJakie świetne! :) Ciekawi mnie co będzie dalej i nie mogę się doczekać! :))
OdpowiedzUsuńnajs :D czekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńjejku, jesteś naprawdę świetna w tym co robisz! nie przestawaj pisać, bo się załamię. czytam twoje opowiadania od początku i zawsze czekam na nowe części ;D nie mogę się doczekać następnego ;)
OdpowiedzUsuńŁAŁ ! :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam sebę :D
Oby tak dalej xD
Omnomnom!
OdpowiedzUsuńNareszcie! Dziękuje za zakładkę " bohaterowie ".Naprawdę dużo dla mnie znaczy, że czytasz komentarze i to co my sugerujemy, wykorzystujesz. Naprawdę dziękuje.
A co do drugiego rozdziału,to bardzo ciekawy. Czekam na następny, który ukaże się w poniedziałek? Tak ?
Ok. nie zanudzam. Spadam. Paa.:*
`Malinka
Uwielbiam Cię ! ♥
Kocham to <3 nie mogę doczekać się dalszego ciągu ;3
OdpowiedzUsuńByle do wtorku!
OdpowiedzUsuńboski !!! ;]
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Uwielbiam Cie <3
OdpowiedzUsuńUhuhuuu! To sie porobiło! Ale uparciuch z tej Tośki :) Ale się wkórzyłam,gdy Seba wyjechał z tym tekstem o paliwie,no ale nadrobił tymi rękawiczkami hehe. Rozdział jak zwykle genialny. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...
Czarna <3
Suuuper!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na kolejny;)
OdpowiedzUsuń^^
OdpowiedzUsuńczekam na następne ^^
świetne!!!
muszę Ci powiedzieć, że ten blog odwiódł mnie od samobójstwa dzisiaj. Dziękuję Ci!
wiwka
Jejku to jest piękne.
OdpowiedzUsuń