Tośka
Cierpiałam. Cierpiałam ja, cierpiała moja dusza,
cierpiało moje serce. Co takiego
zrobiłam, że zasłużyłam na taki los? W ramionach Sebastiana nie istniał ten
okropny świat, w ramionach mojego chłopaka było idealnie, bez tego całego
chaosu i matki kłamczuchy. Ale to nie mogło trwać wiecznie. Ryczałam jak
głupia. Dom z zewnątrz wyglądał jak stary zrujnowany budynek. Seba tulił mnie
do siebie i uspokajał, ale na nic to się zdało. Jak ja teraz miała tu mieszkać?
Dom bez szyb to już nie dom. Wtulona w Sebastiana spoglądałam na policjantów
rozmawiającymi z sąsiadami, na ratowników medycznych i siedzącą w karetce
babcię. Mamy nie było. Tłum gapiów powoli się rozchodził, wszystko się powoli
uspokajało, wszystko, prócz mnie i Diany.
-Seba – wymamrotałam próbując nie ryczeć – Muszę…
muszę porozmawiać…z policją.
Kiwnął głową, objął mnie ramieniem i zaprowadził do
policjantów.
-Kim pani jest? – spytał jeden z nich.
-Mieszkam tu – powiedziałam. Otarłam łzy by móc lepiej
widzieć mężczyznę. Miał około pięćdziesięciu lat, siwe włosy i wąsy.
Stereotypowy policjant.
-Wie pani kto mógł to zrobić? –spytał otwierając swój
notesik i zapisując w nim coś.
-A pan wie? – zapytałam. Posłał mi miażdżące
spojrzenie, ale zbyłam go. Nie wiem skąd miałam tyle siły w sobie by z nim
rozmawiać. Obejrzałam się przez ramię. Zobaczyłam jak Arek prowadzi Di do
swojego auta i odjeżdża. Wiktor i Jake,
którzy też przyjechali, choć nie wiem po co, prowadzili ze sobą ożywioną
rozmowę spoglądając na to co zostało z mojego domu. Ja też spojrzałam. Okna,
które wychodziły na ulicę były teraz pustymi, drewnianymi ramami. Stłuczone
szyby porozwalane były po podwórku i ogrodzie.
-Pójdzie pani ze mną. Musimy wejść do środka i
wykluczyć tło rabunkowe – powiedział policjant.
-Tło rabunkowe? Pan żartuje, prawda? Co można ukraść
biedakom?- zakpiłam z niego.
-Proszę pani, proszę nie utrudniać – skarcił mnie
policjant – Kolega – wskazał na jakiegoś młodszego policjanta – pójdzie z panią
do środka. Zobaczy pani czy coś nie zginęło.
Pokiwałam głową i poszłam z policjantem. Sebastian
chciał iść za mną.
-Zostań tu. – powiedziałam stanowczo.
-Myślisz, że pozwolę ci iść z obcym facetem? – oburzył
się.
-Seba – spojrzałam mu w oczy – Nie mam sił ci tego
tłumaczyć. Proszę cię, zostań tu. Idź do chłopaków, ale nie za mną.
Nie spodobało mu się to, ale nie chciałam by szedł za
mną do środka, po prostu nie chciałam.
Otwarłam drzwi i weszliśmy do środka.
Policjant milczał i uważnie rozglądał się po mieszkaniu. To co zobaczyłam
wymagało ode mnie sporo odwagi bym nie wybiegła z płaczem. Okna na parterze
znajdowały się w kuchni i w salonie. Kuchnia wyglądała okropnie. Wszędzie pełno
kawałków szkła i kilka dużych kamieni, którymi to zrobiono. Siła uderzenia
musiała być ogromna, bo kilka kamieni trafiło do zlewu w którym stały brudne naczynia.
Rzecz jasna nie trzeba było ich już myć, gdyż w sumie nic z nich nie zostało.
Kamienie upadły również na podłogę zostawiając w niej dziury.
Poszłam do salonu. Ten wyglądał lepiej niż kuchnia, bo
większość kamieni upadło na kanapę nie niszcząc zbyt wielu rzeczy po za wazonem
ze sztucznymi kwiatami i jakimś szklanym ozdobnym naczyniem. Podeszłam do okna.
Przez puste ramy widziałam Sebę i chłopaków, oraz babcię w karetce. Już miałam
iść zobaczyć do swojego pokoju gdy zobaczyłam jak z Grunwaldzkiej wychodzi
mama. Szła wolno, ale gdy zobaczyła policjantów przyśpieszyła kroku. Widziałam
jak rozmawia z policjantami i rozgląda się dookoła.
-W porządku? – spytał policjant.
-Tak – odpowiedziałam słabym głosem. Poszłam do
swojego pokoju. Otwarłam drzwi i omal nie umarłam z radości, gdy zobaczyłam, że
pokój jest nietknięty. Wszystko było na swoim miejscu. Zajrzałam do pokoju
siostry. Tutaj też bez zmian.
-Tosia gdzie jesteś? – usłyszałam z kuchni zapłakany
głos mamy.
-Idę – rzuciłam. Gdy dotarłam do kuchni mama zamiatała
kawałki szkła płacząc przy tym.
-Gdzie my się teraz podziejmy? – spytała mnie –
Przecież nie możemy tu zostać – mówiła bardziej do siebie niż do mnie. Wszystko
się we mnie zaczęło gotować. Chciałam jej wygarnąć, teraz, w tej chwili co o
niej myślę i że wiem co zrobiła gdy zjawił się Sebastian.
Sebastian
Matka Tośki zabiła mnie spojrzeniem. Wpatrywała się we
mnie jak w najgorszego i największego wroga. Przekraczając próg domu dziewczyny
wiedziałem na co się piszę. Byłem zbyt przejęty tym wszystkim, że zbytnio nie przyglądałem
się wnętrzu budynku. Jednak dało się odczuć, że nie ma tu luksusów. Musiałem tu
przyjść, bo bałem się, że Tośka wszystko wygada a wtedy nasze plany poszły by
na marne.
-Zabroniłam ci się z nim spotykać! – zaczęła krzyczeć
pani Milewska – Obiecałaś mi przecież!
-Ty też obiecałaś, że nigdy nas nie okłamiesz! - odcięła się Tośka. Szturchnąłem ją w bok i
dałem do zrozumienia, że ma nic nie mówić. Odczytała mój przekaz bo zamilkła.
-Przestań się z nim spotykać! – znów odezwała się
matka.
-A ty przestań udawać kochaną mamusię, której zależy
na dobru córeczek! – Tośka nie dawała za wygraną. Potrafiła być wredna, ale nie
wiedziałem, że stać ją na takie odzywki względem własnej matki.
-Pani Milewska… - zacząłem.
-Nie odzywaj się w moim domu! – przerwała mi.
-Mamo przestań! – krzyknął ktoś za mną. Razem z Tośką
obróciliśmy się by zobaczyć idącą do nas Dianę. Wyglądała naprawdę lepiej. Arek
musiał ją zabrać do siebie by zrobiła z sobą porządek. Włosy miała związane w
kucyk a twarz już nie była tak czerwona od płaczu.
-I ty przeciwko mnie?! – oburzyła się pani Milewska.
-Nie. Ale nie znasz Sebastiana i nie powinnaś go tak traktować
– mówiła spokojnie, ale stanowczo. Chyba potrafiła wpłynąć na matkę, bo pani
Milewska natychmiast odpuściła. W tej samej chwili rozległ się mój telefon. Nie
musiałem go wyjmować by wiedzieć, że to Marecki.
-Zadzwonię do ciebie – wyszeptałem Tośce na ucho i
wyszedłem. Odebrałem wciąż dzwoniący telefon.
-Czego? – zapytałem.
-Czekam na ciebie pod szkołą. Gdzie jesteś? – głos
Mareckiego jak zwykle nie zdradzał żadnych emocji.
-Sam przyjadę na zebranie, tylko powiedz mi gdzie –
powiedziałem wsiadając do auta. Spojrzałem na zegarek na desce rozdzielczej.
Nie było jeszcze piętnastej. – Zresztą spotkanie jest za trzy godziny.
-Plany się zmieniły. Zebranie jest w Villa Magnolia. A
i twoja matka też tam będzie.
Nic nie mówiąc rozłączyłem się i odjechałem.
Villa Magnolia. Moja pierwsza niby randka z Tośką.
Zaprosiłem ją tutaj, a potem chłopaków by lepiej ją poznali. Te wspomnienia
przerwał mi głos matki, która, gdy ledwo dotarłem do stolika przedstawiła mnie
dwóm mężczyznom w czarnych garniturach. Przyszedł kelner i nalał wszystkim po lampce wina.
-A więc nam panowie chcą powiedzieć? – spytała moja
matka.
-Jesteśmy przedstawicielami jednej z włoskich firm
gospodarczych – zaczął mówić jeden z mężczyzn – Prowadzimy współpracę z wieloma
krajami na całym świecie. Niedawno dotarły do nas informacje, że chciałby pani
nawiązać współpracę z jedną z włoskich firm. Wygraliśmy przetarg i przyjechaliśmy
złożyć pani naszą ofertę – mężczyzna mówił biegle po angielsku, ale moja matka
i tak go rozumiała. Światowa bizneswoman, która zawsze dopina swego, kobieta,
która zrobi wszystko by postawić na swoim. Wcielenia zła, egoizmu, wredności i
sztuczności. Była wszystkim tym co złe, tylko nie moją matką.
-Więc co możecie mi oferować? – zapytała matka.
Spojrzałem na nią a mężczyzna zaczął mówić. Starucha coś knuła. Widziałem to.
Na jej twarzy pojawił się lekki, diabelski uśmiech, który zawsze oznaczał
kłopoty. Wiedziałem, że tak będzie i tym razem. Tak było zawsze.
-Mam nadzieję, że znajdzie pani czas by rozpatrzeć
naszą propozycję – powiedział mężczyzna podając matce jakąś teczkę, która ona
zaś podała Mareckiemu.
-Wasza oferta jest interesująca. Za dwa dni dam wam
odpowiedź. Jeśli się zgodzę, mój syn poleci z wami by podpisać umowę – jej
słowa mnie zszokowały.
-Co takiego?! – poderwałem się z krzesła – Nigdzie nie
jadę!
Dwaj mężczyźni nie rozumieli polskiego, za to
wpatrywali się we mnie nie wiedząc o co chodzi. Starucha zaczęła im coś
tłumaczyć a Marecki zatrzymał mnie bym nie wychodził. Wszystko się we mnie
gotowało. Miałem wyjechać? Zostawić Tośkę i tak po prostu wyjechać? Z drugiej
jednak strony miałem jechać do Włoch, więc może bym odnalazł tatę jeśli jeszcze
by tam był.
Wiktor
To co ktoś zrobił z domem Tośki było nie do pojęcia.
Chciałem z nią zostać i pomóc jej w tych trudnych chwilach, ale odesłała mnie z
kwitkiem. Martwiłem się o nią, bo to co jej się przytrafiło nie było czymś o
czym można szybko zapomnieć. Wróciłem do domu i długo nie mogłem zasnąć. Cały
czas myślałem o Tośce o tym czy ją naprawdę kocham.
W czwartek rano obudziła mnie mama co nie było na
porządku dziennym. Ostatni raz budziła mnie gdy byłem małym chłopcem. Zaskoczył
mnie jej widok, tym bardziej, że była w szlafroku i wcale nie śpieszyła się do
pracy.
-Coś się stało? – spytałem wstając z łóżka.
-Czemu z góry zakładasz, że coś się stało? – spytała
oglądając kwiatki stojące na oknie.
Nie odpowiedziałem. Poszedłem umyć zęby i zacząłem się
zastanawiać czy osoba, która właśnie stoi w moim pokoju to na pewno moja matka.
Ona i tata byli wiecznie zapracowani. Więcej ich nie było niż byli. Całe dnie
spędzali w szpitalu, a dom mógłby dla nich nie istnieć, ja też. Brakowało mi
normalnych rodziców, ale nie mogłem narzekać bo dzięki nim mam wszystko i nie
muszę się martwić o swoją przyszłość. Mimo iż rodziców rzadko widywałem,
wiedziałem, że mogę na nich liczyć. Byli surowi i wymagający, ale nie
przeszkadzało mi to. Wróciłem do pokoju by się ubrać i stanąłem jak wryty gdy
zobaczyłem, że w pokoju prócz mamy stoi jeszcze tata.
-Spóźnicie się do pracy – powiedziałem tylko i
zacząłem się ubierać. Nie wstydziłem się swoich rodziców, zresztą nie miałem
czego.
-Musimy z tobą porozmawiać – powiedziała nagle
stanowczym głosem mama.
-To mówcie.
-Spotykasz się z kimś? – spytał tata
-Tylko dlatego nie poszliście do pracy, żeby mnie o to
spytać?
-Po co poleciałeś do Belgii? – spytała mama ignorując
moje pytanie.
-Laura wychodziła za mąż – odpowiedziałem spokojnie.
-Laura Newińska? – spytał tata z niedowierzaniem.
-Chyba, że znasz jakąś inną Laurę.
-Skończcie już. Wiktor tu chodzi o twoją przyszłość –
zaczęła mówić mama.
-Nagle was to zaczęło interesować? To jest ta tak
super ważna rzecz, przez którą nie poszliście do pracy.
-Musimy wyjechać – powiedział tata.
-Nie raz wyjeżdżaliście, więc nie rozumiem – coraz
bardziej mnie denerwowało ich zachowanie.
-Ale to były krótkie wyjazdy. Teraz wyjeżdżamy do
Kanady.
-To miłej drogi. Coś jeszcze? – spytałem gotowy do
wyjścia.
-Jedziemy tam na stałe, a ty jedziesz z nami –
powiedziała mama
Super , jak zawsze . Czekam z nieciepliwością na następny rozdział. Szkoda tylko , że nastepny będzie dopiero w następny piątek , a nie wcześniej
OdpowiedzUsuńŚwietne! Z utęsknieniem wyczekuję następnego piątku. :)
OdpowiedzUsuńjeju, jeju.. wspaniałe <3 już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.. czytam chyba z 6 blogów i twój jest najlepszy. ;DD najbardziej mi się podoba to że opowiadasz nie tylko co czuje lub myśli jedna osoba a trzy. to jest naprawdę fajne. ^^
OdpowiedzUsuńOn nie moze wyjechać!
OdpowiedzUsuńChociaz w sumie... jesli on wyjedzie to Seba bedzie mial luz :D w sprawie z Tośką :)
BOŻE... KTO JEJ TO ZROBIL???!
Cos mi mowi, ze to moze mama Sebastiana... nic innego nie przychodzi mi do glowy :d
swietne <3 <3
OdpowiedzUsuńJezuuuuuu!!!! Kto mógł im to zrobić?! Masakra jakaś... Jednego dnia dowiadujesz się takich rzeczy i jeszcze tracisz dom ;( Seba nie może wyjechać!!! Ale nie wiem dlaczego czuję, że jednak wyjedzie i zostawi Tośkę ;( Może pojedzie po to by poszukać ojca, a później do niej wróci. Nie wiem czy to dobrze, czy źle - nie mnie oceniać ;) Wiktor wyjeżdża na stałe? Przecież to oznacza rozpad K4! Ale pomiędzy Di a Arkiem chyba się troszkę ułożyło? Rozdział super! Jesteś wielka! ;) Czekam z utęsknieniem do następnego piątku! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrówka! ;)
PS Nie wiem dlaczego, ale na mojej liście czytelniczej nie pojawiają się informacje o nowej notce na twoim blogu, którego obserwuję ;(
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńByle do poniedziałku! : )
OdpowiedzUsuńświetny rozdział wspaniale
OdpowiedzUsuńbiedne jednego dnia stracić dom i dowiedzieć się że twój ojciec żyję, KTO to zrobił i po co ?? w kradzież nie wierzę
ostanie raz się podpisująca forbid love
przeczytałam 32 rozdziały w 4 godziny! Niesamowite opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńa i miło mi było przeczytać, że jesteś z Kalisza ;>
Czekając na kolejny rozdział przeczytam resztę twoich opowiadań, na pewno się nie zawiodę! ;)
#
A też jesteś z Kalisza,że tak napisałaś? :)
Usuńz okolic ;>
Usuńz Mikstatu ;D
#
O wiem gdzie to! :D
UsuńNie myślałam,że z tych okolic ktoś tu zagląda xD
przynajmniej ty! wszyscy tylko zadają pytanie: "to w Polsce?" xD
Usuństałam się Twoją wierną czytelniczką i będę tu bardzo często zaglądać! ;D
#
Przeczytałam twoje opowiadania i jest pod wielkim wrażeniem. Masz ogromny talent. Przeglądałam wiele blogów ale Twój jest najlepszy ;) Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że kolejny rozdział w piątek : ( ale czekam z niecierpliwością na dalsze losy!
OdpowiedzUsuńSuper ;) /Malina, której nie stać na dłuższy komentarz, bo jest leniem ;D
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny? :) juz po 17
OdpowiedzUsuń