ROZDZIAŁ SPECJALNY - 5 ROCZNICA BLOGA!!!


-Ja Any, biorę sobie ciebie Maxerze za męża...
-Ja Maxer, biorę sobie ciebie Any za żonę....
*i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńska oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci*
Najpiękniejszy dzień w pokręconym życiu Any i Maxera miał miejsce niedługo po wszystkich wydarzeniach jakie spotkały przyjaciół.
Any - najszczęśliwsza na ziemi żona i Maxer - najszczęśliwszy na ziemi mąż siedzieli właśnie na starym konarze drzewa powalonego kilka miesięcy wcześniej.Chociaż byli właśnie w zatoce, w miejscu w którym tak wiele wydarzeń miało miejsce, nie miało to znaczenia. Oni sami kilka miesięcy spędzili podróżując po Europie z której nie chcieli wracać. Spędzili tam wymarzone wakacje, cieszyli się tylko sobą. Nie obchodziło ich nic więcej. Po tym co ich spotkało przez ten mogli być w końcu razem. Związani świętym i niezniszczalnym sakramentem małżeństwa byli szczęśliwi niż kiedykolwiek wcześniej. Dopasowali się tak idealnie, że drugiej tak idealnej pary na świecie nie ma. Ciesząc się z małych rzeczy i z obecności drugiej osoby, zapominając o wszystkich problemach przez te kilka miesięcy żyli tylko dla siebie i ze sobą.
Any promieniała radością, odżyła. Dojrzała i zmieniła się, na lepsze. Maxer był w stanie zrobić dla niej wszystko chociaż ona do szczęścia potrzebowała tylko jego.Wtulona w ramiona swojego męża wpatrywała się w spokojną taflę błękitnego jeziora. Maxer trzymał w swoich ramionach jej drobne ciało, które nosi w sobie nowe życie - ich dziecko. To właśnie po to Any zorganizowała spotkanie z przyjaciółmi, by podzielić się z nimi tą radosną informacją.
Młode małżeństwo nie widziało świata po za sobą. Any czuła się bezpiecznie będąc w ramionach Maxera, on z kolei czuł, że teraz musi o nią dbać jeszcze bardziej. Delikatnie łaskotał jej ciało a ona tylko się uśmiechała i szybko się rewanżowała tym samym. Patrząc na nich, nikt by nie pomyślał ile razem przeszli. W tak młodym wieku poradzili sobie ze strasznymi tragediami jakie ich dotknęły. Życie ich nie oszczędzało, ale mieli siebie i dzięki temu pokonali wszelkie trudności i przeszkody jakie stanęły im na drodze.
-Mogłabym spędzać tak z tobą każdy dzień, każdą noc...Całe życie... - powiedziała rudowłosa wtulając głowę w ramiona męża.
-Chcesz przesiedzieć tu resztę życia?  - spytał Maxer gładząc jej gładkie włosy.
-A czemu nie? - spojrzała na niego tym swoim diabelskim wzrokiem, który zawsze pojawiał się gdy wpadła na jakiś szalony pomysł. Tak było i tym razem. Any stanęła na konarze i to samo zrobił Maxer.
-Any? - spytał ją trzymając za rękę by nie spadła.
-Zamieszkajmy tu. Zbudujmy wśród tej zieleni piękny domek w którym będziemy spędzać wakacje. Niech powstanie tu miejsce do którego będziemy mogli ucie przed zgiełkiem miasta. Niech ten konar będzie fundamentem naszego nowego domu.
Maxer przyglądał się swojej żonie z uśmiechem na twarzy. Nigdy nie mógł pojąć skąd w Any tyle radości i energii.
-Dobrze. Zamieszkajmy tu. - potwierdził jej pomysł Maxer.
Dziewczyna spojrzała zaskoczona na Maxera po czym rzuciła mu się ze szczęścia w ramiona by po chwili zacząć śmiać się wniebogłosy. Maxer otoczył ją swoimi silnymi ramionami w których Any czuła się bezpiecznie.
-Kocham cię rudzielcu.
-Ja ciebie też kocham Maxer.
Namiętny pocałunek przerwali im przyjaciele.
-Dobra, już dosyć tych czułości - odezwał się Shawn.
Any i Maxer zaraz po ślubie udali się w podróż po Europie. Wrócili kilka dni temu, ale dopiero teraz udało im się spotkać z całą paczką przyjaciół. Any nadal nie wierzyła, że pomimo tego wszystkiego co się stało wszyscy: Nanu z Shawnem, Martin z Ayu i Teku, są nadal jedną wielką rodziną, przyjaciółmi.
Przez kilka godzin nad zatoką rozbrzmiewał radosny śmiech przyjaciół. Znów czuli się jakby mieli beztroskie i spokojne życie.
-Dobra. A teraz podajcie nam jeden konkretny powód dlaczego spotkamy się tutaj a nie na jakieś imprezie powitalnej? - zapytała Nanu wtulona w Shawna.
Maxer i Any spojrzeli na siebie i wybuchnęli szczerym śmiechem.
-No robaczki, dalej mówcie - popędzała ich Nanu.
-Jestem w ciąży - powiedziała Any z uśmiechem na ustach, czując ruchy nowego życia w sobie.
Nanu i Ayu omal nie udusiły rudowłosej z tej radości. Teku, Martin i Shawn również pogratulowali Maxerowi.
Any i Maxer cieszyli się podwójnie - swoim szczęściem jak i z tego, że przyjaciele się cieszą. Zawsze wspierali się nawzajem i zawsze sobie pomagali. Zawsze byli razem i zawsze razem będą, nieważne czy będą tutaj czy na drugim końcu świata. Zawsze będą razem.
Zawsze.
*****
-Mamo, Chris znów pociągnął mnie za włosy - skarżyła się matce mała, 5-letnia, dziewczynka o pięknych blond włosach, błękitnych jak ocean oczach imieniem Blanca.
-Chris, przestań dokuczać siostrze. - matka skarciła ciemnowłosego chłopczyka, uśmiechnęła się do niego i puściła mu oczko.
Chris i Blanca byli bliźniakami, chociaż wcale do siebie nie podobnymi. Blanca była zbyt podobna do zmarłego siedem lat tamu Chrisa, bliskiego przyjaciela mamy. Była jakby jego kobiecą wersją i jej rodzice od razu o tym wiedzieli. Mały Chris był idealnym odzwierciedleniem swojego taty. Kropla w kroplę podobny do ojca. Już w wieku pięciu lat znał się na interesach i rodzice wiedzieli, kto obejmie interes za kilkanaście lat.
Szczęśliwa rodzina. Nie, to nie obraz. To realny i jak najbardziej prawdziwy obraz szczęśliwej rodziny jaką bezsprzecznie była rodzina państwa Rimskich - Any, Maxer i dwójka ich uroczych dzieci - Blanca i Chris. Nie byli idealną rodziną, byli szczęśliwą rodziną i nie dążyli do idealności. Nie obnosili się z tym kim byli, mieszkali w wyremontowanym domu Any, blisko tak bardzo ukochanej przez nią zatoki.
Nigdy im się nie śpieszyło. Zawsze mieli czas dla siebie, dla dzieci i dla przyjaciół. Mimo, że każde z nich miało własne życie, nigdy o sobie nie zapomnieli i spotykali się tak często jak tylko mogli. Dziś miało być jedno z takich spotkań. Tym razem organizatorem mieli być Any i Maxer.
Any pracowała razem z Maxerem. Maxer z kolei coraz prężniej rozwijał "Maxer Corporation" co pozwoliło mu zapewnić godne życie dla żony i dzieci. Jednak jemu pasował ten spokój mieszkania na przedmieściach miasta. Mógłby mieszkać wszędzie, byle miał ze sobą żonę i dzieci.
-Uważajcie na siebie - powiedziała Any udzielając błogosławieństwa dzieciom a potem Maxerowi - Pamiętaj zostawić dzieciaki u rodziców i nie spóźnij się - dodała jeszcze gdy Maxer wsiadał do auta.
Była taka szczęśliwa i spokojna. Wszystko układało się tak jak chciała, że często wydawało jej się, że to sen. Wiedziała, że Maxer da jej szczęście, ale nie wyobrażała sobie aż takiego szczęścia. Nie pojmowała tego i dlatego była wdzięczna za to każdego dnia.
Zabrała z domu wszystko co potrzebowała by przygotować przyjęcie i udała się nad zatokę gdzie stał mały, drewniany domek ze schodkiem z przewróconego konaru drzewa. Uśmiechnęła się na myśl o tym wspomnieniu. Nie przygotowywała za dużo. Umowa była taka, że każdy zawsze przynosił coś od siebie, dzięki czemu gospodarz miał więcej czasu. Any bardzo podobał się ten pomysł. Nie ukrywała, że opieka nad bliźniakami była łatwa, ale nigdy się nie skarżyła bo nie miała na co. Za bardzo kochała swoje spokojne życie, by cokolwiek w nim zmieniać.
Maxer zostawił dzieci u rodziców Any i zaraz po pracy wrócił do domu by pomóc ukochanej wszystko przygotować. Nie zastał jej w domu, więc udał się nad zatokę. Any stała przy brzegu i cieszyła się chwilą. Wiatr rozwiewał jej rude włosy a popołudniowe słońce ogrzewało jej twarz.
Maxer zaskoczył ją od tyłu i skradł jej całusa.
-Witaj moja żono. - uśmiechnął się zadziornie.
-Witaj mój mężu - Any pocałowała Maxera po czym mocno go przytuliła - Tęskniłam, wiesz?
-Wiem. Ja też. Ale już jestem, już do ciebie wróciłem.
Maxer mocno przytulił Any. Tak bardzo się cieszył, że ją ma.
Wspólna chwila nie trwała długo. Usłyszeli z oddali histeryczny śmiech Nanu, co oznaczało, że przyjaciele już się schodzą. Nanu obecnie była żoną Shawna ale raz na jakiś czas porzucała bycie żoną i szła do klubu się wybawić. Miało to swoje granice, których przez pięć lat małżeństwa Nanumi ani razu nie przekroczyła i nigdy nie zapomniała, że ma męża i uroczą córeczkę. Shawn jej na to pozwalał. Na dużo jej pozwalał, ale na tym polegało ich życie małżeńskie. Nie ograniczali się, ale jedno nigdy nie zapomniało o drugim.
Martin i Ayu żyli spokojnie, w spokojnej dzielnicy spokojnego miasta. Spokój - tym jednym słowem można opisać ich życie, Nie był to spokój jaki panował u Any i Maxera. Był to rodzaj trochę innego spokoju. Miało na to wpływ głównie to, że Ayumi była z natury spokojną dziewczyną a Martinowi to nie przeszkadzało. Skoczyłby za Ayu w ogień. Jednak ten ich spokój i porządek miał wkrótce zburzyć przyjście na świat małego Robina, który jak zapewniała Ayu z każdym dniem dawał o sobie znać coraz bardziej.
Teku się nie pojawił. Any bardzo żałowała, że przyjacielowi nie uda się przyjechać z Los Angeles na kilka dnia. Zamieszkał tam z Leą i jako jedyny z całej paczki spełnia swoje muzyczne pragnienia grając w rockowym zespole.
Any ucieszyła się na widok przyjaciół i wiedziała, że ten wieczór będzie piękny. Każde spotkanie z przyjaciółmi dawało jej jeszcze więcej siły i energii. Mimo, że wszyscy już przyszli ona i Maxer nadal stali nad brzegiem jeziora. Przyjaciele stanęli obok nich i złapali się za ręce.
-Zawsze będziemy amigos, nie ważne gdzie będziemy. - powiedziała Any.
-Zawsze - przytaknął jej Maxer.
-Zawsze - odpowiedzieli razem Nanu i Shawn.
-Zawsze - przytaknęli razem Ayu i Martin.
Zawsze.

1 komentarz:

  1. Świetny post :)
    Zapraszam do mnie, aby dowiedzieć się o 20 faktach na temat całowania :)
    O niektórych na pewno nie wiedzieliście !

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.