Patryk
Jeśli ten typ myślał, że pozwolę mu zabrać gdziekolwiek Lenę to był w
błędzie. Nie mogłem na to pozwolić. Choć ona potraktowała mnie w najgorszy
sposób, ja nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Mimo, że naprawdę miłość do mnie
nie pasowała to pierwsze spotkanie z Leną uświadomiło mi, że to kobieta, anioł
na którego czekałem. Ktoś, kto jest mi pisany w księgach przyszłości, ktoś kto
jest mi przeznaczony. Tym kimś była ona. Właśnie teraz zacząłem być tego pewien
coraz bardziej.
Stałem naprzeciwko Arona i mierzyliśmy się wzrokiem. Miał nade mną
przewagę bo trzymał Lenę za rękę i nic nie wskazywało na to, że chce ją puścić.
Za mną leżał Edd, udający, że Aron zrobił mu krzywdę. Nie wiedziałem co robić.
Skoro Edd nie ujawnił się kim jest, ja nie byłem pewny czy mogę to zrobić.
-Aron – zaczęła mówić Lena – czemu mi to robisz? Czemu tak się
zachowujesz? Dlaczego takie jesteś?
On nic nie odpowiedział. Spojrzał na nią i wymierzył jej policzek. Lena
upadła na ziemię. Nie pod wpływem bólu, którego i tak nie czuła, ale pod
wpływem siły jakiej wobec niej użył Aron.
Chciałem jej pomóc, ale Aron mnie zatrzymał. Wiedziałem, że nie będzie
mi z nim łatwo, ale nie mogłem tak tego zostawić. Tu chodziło o Lenę, o jej
bezpieczeństwo, o jej życie.
-Myślisz, że uda ci się ze mną wygrać? – zapytał Aron kpiąc ze mnie.
-A czy ty myślisz, że pozwolę ci zabrać Lenę? – odpowiedziałem pytaniem
na pytanie.
-Załóżmy się. Jeśli wygrasz, oddam ci ją. Jeśli ja wygram, zabiorę ją i
nigdy jej nie zobaczysz. Co ty na to?
Czy miałem szansę wygrać z kimś o kim nie wiem kim tak naprawdę jest?
Aron nie był człowiekiem. Należał do jednej z ras, ale Edd nie zdążył mi
powiedzieć do której. Jaką miałem pewność, że wygram? Żadnej. Nie miałem żadnej
pewności. Mój błąd mógł kosztować wiele nas wszystkich, łącznie z Leną. „Zrób to. Pomogę ci”.- usłyszałem w
myślach głos Edda. Nie byłem tym zaskoczony. Ktoś taki jak on potrafił wiele,
byłem tego świadom i wiedziałem to aż za dobrze. „Jak mam go pokonać, skoro nie wiem kim jest” – pomyślałem. „Nie możesz go zabić. Ma zdolność
samoleczenia, więc będzie ci ciężko, ale pod żadnym pozorem nie możesz rozwinąć
skrzydeł. Na szyi i nadgarstku ma dwa talizmany. Zerwij je a osłabisz jego
zdolności”- słyszałem w swojej głowie głos Edda. A więc nie mogłem zranić Arona. Skoro potrafił się
leczyć mógł należeć do każdej rasy. Wielu aniołów, bogów a nawet półbogów posiadało
zdolność regeneracji. Spojrzałem na szyję i rękę chłopaka gdzie wisiały dwa
takie same talizmany koloru niebieskiego i mieniące się pod wpływem światła z
latarni.
-Będziesz jeszcze długo tak stał? Czyżbyś się bał? – znów ze mnie
zadrwił.
„Nie atakuj pierwszy”-usłyszałem
Edda w swoich myślach. Zrobiłem jak kazał i w efekcie nie musiałem zbyt długo
czekać na atak Arona. Przyłożył mi tak mocno w szczękę, że aż upadłem na
ziemię. Był bardzo silny, więc nie należał do rasy aniołów. Ci z reguły byli
słabi fizycznie za to umysłowo przewyższali inne rasy. Na podstawie jego ruchów
i zachowania musiałem odgadnąć kim jest. Nie zdążyłem się podnieść bo Aron
stanął nade mną pewny swojego zwycięstwa. Ukucnął obok mnie gotów zadać mi
ostateczny cios jednak tak się nie stało. Szybkim ruchem zerwałem mu talizman z
nadgarstka i kopiąc go w krocze odepchnąłem od siebie. Utrzymał równowagę, ale
był zaskoczony tym co zrobiłem. Schowałem talizman do kieszeni a on chyba nawet
nie zdawał sobie sprawy, że mu go zabrałem. Odparłem jego kolejny atak i
zadałem mu cios w brzuch. Już nie był tak silny jak przed chwilą. Brak amuletu
naprawdę musiał go osłabić. Przegrywał i z tego powodu wpadł w furię. Rzucił
się na mnie i zaczął okładać mnie pięściami.
„Pozwól mu na to. I tak ci nic nie będzie. Ja zabiorę mu naszyjnik” –
usłyszałem głos Edda w swojej głowie. Ciosy Arona były naprawdę silne.
Wiedziałem, że się po tym pozbieram, ale Edd każąc mi nie odpierać ataków Arona
chyba zapomniał, że moje zdolności do samoleczenia nie są już tak efektywne i
trwa to dłużej niż powinno. Brak źródła mocy Czarnych Aniołów sprawiał mi
problem, ale nauczyłem się z tym żyć. Odkąd pojawiłem się na ziemi moim celem i
marzeniem stało odnowienie źródła mocy i mojej rasy. Aron wyżywał się na mnie
zadając mocne ciosy. Czułem ból w szczęce i krew na ustach. Był tak
zaabsorbowany okładaniem mnie pięściami, że nawet nie zauważył jak Edd zerwał
mu naszyjnik z szyi. Stracił naszyjnik i stracił też swoje siły. Jego uderzenia
straciły na sile. Odepchnąłem go a on upadł na chodnik. Domyślałem się, że moja
twarz musiała być zmasakrowana, ale nie przejmowałem się tym. Przycisnąłem
Arona do ziemi trzymając go za szyję.
-Nadal twierdzisz, że mnie pokonasz? – spytałem plując krwią.
-Spójrz na siebie. Skoro tak łatwo dałeś się pobić mogę cię zabić w
każdej chwili – powiedział Aron.
-Więc czemu tego nie zrobiłeś?
-To nie pora byś umierał.
Jeszcze będziesz mnie błagał o życie – zaśmiał się okropnie.
-Wtedy wybiorę śmierć – powiedziałem, choć to trochę dziwne by
nieśmiertelny wybrał śmierć, jednak nie było to niemożliwie. Nawet
nieśmiertelny mógł umrzeć, co nawet dla mnie jest dość skomplikowane.
Nie miałem zamiaru zabijać Arona. Zresztą nie wiem kim tak naprawdę
był. Jego śmierć i tak by w niczym mi nie pomogła. Wręcz przeciwnie, Lena
znienawidziłaby na bardzo długi czas. Lena… Siedziała pod latarnią i tylko
przyglądała się temu całemu przedstawieniu. Nie wiem komu bardziej kibicowała w
tej walce, mi czy Aronowi.
-Lena wracaj do domu – powiedział Edd przytulając ją do siebie.
-Nie Edd… Nie mogę, nie chce. To co się tu stało, stało się przeze
mnie. Nie chcę iść. Zrozum i uszanuj proszę moją decyzję.
Mimo całego zamieszania Lena była bardzo spokojna i opanowana, choć
zachowanie Arona bardzo ją wystraszyło, teraz nie bała się niczego.
-Skoro tego chcesz. Ale dziś i tak nic więcej się nie wydarzy…
ciekawego – powiedział Edd podnosząc z ziemi Arona.
-Co ze mną zrobisz starcze? – Aron splunął Eddowi w twarz a ja już
wyciągnąłem rękę by mu przywalić, ale powstrzymała mnie Lena. Spojrzeliśmy na
siebie. Ona błagalnym wzrokiem bym przestał, ja zaskoczony tym co robi. To jak
ze mną postąpiła bardzo mnie zabolało i wcale nie miałem zamiaru udawać, że
jest inaczej.
-Dziś puszczę cię wolno. Wiem, że nie odpuścisz i będziesz próbował
spotykać się z Leną, ale zapamiętaj sobie, że wiem kim jesteś i wiem jak cię
pokonać. Zrobiłbym to dziś, ale nie chcę tego robić na oczach Leny.
-Edd ty chyba żartujesz? Pozwolisz mu od tak odejść? Zobacz jak ja
wyglądam? - kipiałem złością.
„Przymknij się. W tej chwili to
jedyne co mogę zrobić.” – usłyszałem głos Edda w swojej głowie. Spojrzałem
na niego wściekły coraz bardziej. Dlaczego
pozwolił Aronowi odejść tak po prostu? Kim do cholery jest Aron, że Edd może go
pokonać? W głowie kołatało mi mnóstwo pytań, na które znał odpowiedź tyko sam
Edd. Czekaliśmy aż Aron odejdzie i sami wróciliśmy do domu. Nie mogłem spać przez resztę nocy. Cały czas
powracał koszmar z Czarnego Królestwa, moje życie które przeżyłem jako
nieśmiertelny szukając właściwej drogi. Wszystko to znów mnie zaatakowało. To,
od czego próbowałem się uwolnić, to, czego w końcu się pozbyłem znów wróciło.
Piekło jakie Wygnańcy zgotowali Czarnym Aniołom, śmierć rodziców na moich
oczach, płonące Czarne Królestwo, zwłoki martwych aniołów, próby poszukiwania
właściwej drogi. Ale dziś te wszystkie
te złe momenty, które kiedyś tak bardzo mnie smuciły, dziś już tak na mnie nie
działają. Choć nigdy się z tym nie pogodziłem, nauczyłem się z tym żyć.
Lena
Gdy się obudziłam, chciałam żeby to, co wydarzyło się w nocy okazało
się tylko złym koszmarem, jednak gdy Patryk zszedł na dół i zobaczyłam jego
jeszcze dobrze nie wygojoną twarz, dotarło do mnie , że to nie był sen, że to
się stało naprawdę.
Edda i Paty jeszcze nie było. Byłam sam na sam z Patrykiem, ale on
chyba postanowił się do mnie nie odzywać,
co nie tylko mnie irytowało, ale też smuciło, bo lubiłam z nim
rozmawiać. Nie miałam ochoty na
śniadanie, więc nalałam sobie soku i usiadłam przy stole naprzeciwko Patryka.
Gapiłam się na niego, bo chciałam żeby się w końcu pierwszy odezwał, ale nie
zrobił tego.
-Patryk… - nie wytrzymałam tego okropnego milczenia – Możemy….Nie, my
musimy porozmawiać. Proszę cię, nie zachowuj się tak.
-Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Po co ci to?
-Bo nie chcę się z tobą kłócić. Nie lubię takich rzeczy. Chce żyć w
zgodzie. Chce…
-Lena, sama doprowadziłaś do tej sytuacji. Okłamywałaś mnie, wtedy
kiedy ja byłem wobec ciebie szczery.
-Kłótnie od rana nie zwiastują miłego dnia – usłyszeliśmy głos Paty,
która właśnie zeszła z góry.
Najbardziej bolało mnie to, że Patryk nie da sobie nic wytłumaczyć,
jakby nie chciał znać prawdy. To nie tak, że nie chciałam mu powiedzieć o
Aronie. Po prostu nie wydawało mi się to ważne. Wiem, zrobiłam źle i do ilości
problemów dołożyłam sobie kolejny.
Miałam tego naprawdę dość. Chciałam wrócić do nieba, porozmawiać z mamą,
usłyszeć od niej, że wszystko będzie dobrze, że sobie poradzę, że wszystko się
ułoży. Tak bardzo bym chciała znów to od niej usłyszeć. Potrzebowałam bratniej
duszy, kogoś z kim mogłabym o tym porozmawiać tu na ziemi. Paty nie wchodziła w
grę. Zaraz zaczęłaby mi marudzić, że to moja wina, że sama tego chciałam.
Jednym słowem jeszcze bardziej by mnie pogrążyła w rozpaczy. Mogłabym pogadać o
tym z Eddem, bo naprawdę go polubiłam i szanowałam. Wiedziałam, że zawsze mogę
na niego liczyć, jednak był facetem a ja potrzebowałam do rozmowy dziewczyny.
Sara. Przecież mam Sarę. Skoro ja zawsze z nią byłam i jej pomagałam, to mogę
poprosić i ją o pomoc. Wiem, że przeżywa trudne chwile po wypadku, ale tylko na
nią mogę teraz liczyć. Tylko ona mi została.
-Idę odwiedzić Wiktora – powiedziałam i szybko wyszłam z domu. Wiedziałam,
że po nocnym incydencie Paty i Edd nie pozwolą mi nigdzie samej wyjść.
Spodziewałam się, że wyślą za mną Patryka, tymczasem to Edd postanowił mi
towarzyszyć, co trochę mnie zaskoczyło.
-Czemu nie Patryk? – spytałam.
-Lepiej żeby się nie pokazywał w szpitalu w takim stanie. Sara ma dość
problemów. Nie ma potrzeby by zamartwiała się o Patryka.
Faktycznie gdy dziś rano spojrzałam na Patryka byłam zaskoczona, że
jego rany się nie zagoiły. Przecież był nieśmiertelny. Edd chyba odgadł, że
zastanawiam się nad sytuacją Patryka.
-Spokojnie. Nic mu nie będzie. Jego rany trochę dłużej się goją, ale
znikną – powiedział jakby czytał mi w myślach. Wcale by mnie to nie zdziwiło.
-To dlaczego nie zagoiły się od razu?
-Widzisz, gdy Czarne Królestwo zostało zniszczone, źródło mocy również
legło w gruzach. Wszystkie moce jakie posiada Patryk są nieaktywne. Może ich
używać, oczywiście, że tak, ale nie robi tego, bo wie jak źle może się to
skończyć. Gdy opuścił swoje królestwo przestał używać skrzydeł by utrzymać dar
nieśmiertelności przy sobie.
-To znaczy, że on czerpie swoją nieśmiertelność ze skrzydeł? – spytałam
zaskoczona.
-Tak. Niestety jego skrzydła są u kresu wyczerpania. Lena, ty nawet nie
wiesz, ile lat Patryk musi sobie z tym radzić. On dysponuje potężną mocą, porównywalną
do twojej, może nawet większą, ale nie może jej używać. Po tylu latach jego
skrzydła też straciły moc, choć Paty od bardzo dawna próbuje mu pomóc, nawet
jej sposoby przestały działać.
-Więc rany nie zagoiły się bo Patryk nie chciał by moc skrzydeł mu
pomogła? – zapytałam, by upewnić się czy wszystko dobrze zrozumiałam.
-Tak. Zagoją się samoistnie.
Nie zdawałam sobie sprawy z sytuacji w jakiej jest Patryk. Był
bezsilny, nie mógł tak naprawdę nic zrobić. Co z tego, że był Ostatnim Czarnym
Aniołem. Bez swoich mocy, to tak jakby był nikim. Zrobiło mi się szkoda, ale
nadal zastanawiała mnie jedna rzecz. Skoro Edd i tak był ze mną mogłam go pytać
o wszystko co chciałam.
-Powiedziałeś, że Patryk może użyć swoich mocy, ale skończy się to źle.
Co miałeś na myśli?
-Sama jesteś z dala od źródła mocy, ale wiesz, że ono istnieje. W
nagłych wypadkach możesz wrócić do nieba „napełnić się energią”. Jednak dobrze
wiesz, że ile kosztują takie wyczyny, jak ten w lesie. Wtedy swoją siłę
bierzesz z mocy skrzydeł. Jeśli zbyt często ich używasz mogą stracić swoją moc
i odnowią się tylko w niebie.
-Chwila. Więc jeśli Patryk wpadłby na idiotyczny pomysł skorzystania z
mocy skrzydeł, co się z nim stanie? Umrze? Zniknie?
-Zapadanie w sen. Bardzo długi sen. Może nawet zaśnie na wieki.
-To gorsze niż śmierć… - wyszeptałam bardziej do siebie niż do Edda,
mimo to usłyszał moje słowa.
-Masz rację. To gorsze niż śmierć. Z wiecznego snu jeszcze nikt się nie
obudził. Zapadał na niego już nie jeden anioł z twojej rasy, który wychodząc z
krainy nie przestrzegał danych zasad. Zapewne wiesz, że ich ciała znajdują się
w piwnicach Błękitnego Pałacu.
-Tak. Słyszałam o jakiś aniołach żyjących w podziemiach pałacu, ale nie
wiedziałam, że zapadali w wieczny sen. Mało mnie to interesowało.
Analizowałam wszystko to co do tej pory powiedział mi Edd i nie byłam w
stanie sobie wyobrazić co przeżywa Patryk, jak trudne musi być dla niego to
wszystko. Jest z tym kompletnie sam, widział we mnie przyjaciółkę, zwierzał mi
się, chciał sobie z tym poradzić, a ja go skrzywdziłam.
Sara i Aron. Ten obraz nagle pojawił się w mojej głowie i nie
zapowiadał nic dobrego. Rozłożyłam dłonie i to co ujrzałam jeszcze bardziej
mnie rozbiło. Aron porwał Sarę. Wiezie ją teraz w jakimś aucie związaną i nieprzytomną. Gdyby nie Edd prawie bym się
przewróciła.
-Lena co się dzieje? – spytał.
-Edd.. Aron… On porwał Sarę.
Super rozdział !!!
OdpowiedzUsuńZaczyna się dziać.. ;* czekam na next.. Proszę, dodawaj częściej ;(
OdpowiedzUsuńCzekam.. akcja nabiera tępa!! Aż chce się czytać więcej ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
OdpowiedzUsuńSuuper czekam na następny *.*
OdpowiedzUsuń