Rozdział czternasty

Patryk
Jeśli ten typ myślał, że pozwolę mu zabrać gdziekolwiek Lenę to był w błędzie. Nie mogłem na to pozwolić. Choć ona potraktowała mnie w najgorszy sposób, ja nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Mimo, że naprawdę miłość do mnie nie pasowała to pierwsze spotkanie z Leną uświadomiło mi, że to kobieta, anioł na którego czekałem. Ktoś, kto jest mi pisany w księgach przyszłości, ktoś kto jest mi przeznaczony. Tym kimś była ona. Właśnie teraz zacząłem być tego pewien coraz bardziej.
Stałem naprzeciwko Arona i mierzyliśmy się wzrokiem. Miał nade mną przewagę bo trzymał Lenę za rękę i nic nie wskazywało na to, że chce ją puścić. Za mną leżał Edd, udający, że Aron zrobił mu krzywdę. Nie wiedziałem co robić. Skoro Edd nie ujawnił się kim jest, ja nie byłem pewny czy mogę to zrobić.
-Aron – zaczęła mówić Lena – czemu mi to robisz? Czemu tak się zachowujesz? Dlaczego takie jesteś?
On nic nie odpowiedział. Spojrzał na nią i wymierzył jej policzek. Lena upadła na ziemię. Nie pod wpływem bólu, którego i tak nie czuła, ale pod wpływem siły jakiej wobec niej użył Aron.
Chciałem jej pomóc, ale Aron mnie zatrzymał. Wiedziałem, że nie będzie mi z nim łatwo, ale nie mogłem tak tego zostawić. Tu chodziło o Lenę, o jej bezpieczeństwo, o jej życie.
-Myślisz, że uda ci się ze mną wygrać? – zapytał Aron kpiąc ze mnie.
-A czy ty myślisz, że pozwolę ci zabrać Lenę? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Załóżmy się. Jeśli wygrasz, oddam ci ją. Jeśli ja wygram, zabiorę ją i nigdy jej nie zobaczysz. Co ty na to?
Czy miałem szansę wygrać z kimś o kim nie wiem kim tak naprawdę jest? Aron nie był człowiekiem. Należał do jednej z ras, ale Edd nie zdążył mi powiedzieć do której. Jaką miałem pewność, że wygram? Żadnej. Nie miałem żadnej pewności. Mój błąd mógł kosztować wiele nas wszystkich, łącznie z Leną. „Zrób to. Pomogę ci”.- usłyszałem w myślach głos Edda. Nie byłem tym zaskoczony. Ktoś taki jak on potrafił wiele, byłem tego świadom i wiedziałem to aż za dobrze. „Jak mam go pokonać, skoro nie wiem kim jest” – pomyślałem. „Nie możesz go zabić. Ma zdolność samoleczenia, więc będzie ci ciężko, ale pod żadnym pozorem nie możesz rozwinąć skrzydeł. Na szyi i nadgarstku ma dwa talizmany. Zerwij je a osłabisz jego zdolności”- słyszałem w swojej głowie głos Edda. A więc  nie mogłem zranić Arona. Skoro potrafił się leczyć mógł należeć do każdej rasy. Wielu aniołów, bogów a nawet półbogów posiadało zdolność regeneracji. Spojrzałem na szyję i rękę chłopaka gdzie wisiały dwa takie same talizmany koloru niebieskiego i mieniące się pod wpływem światła z latarni.
-Będziesz jeszcze długo tak stał? Czyżbyś się bał? – znów ze mnie zadrwił.
„Nie atakuj pierwszy”-usłyszałem Edda w swoich myślach. Zrobiłem jak kazał i w efekcie nie musiałem zbyt długo czekać na atak Arona. Przyłożył mi tak mocno w szczękę, że aż upadłem na ziemię. Był bardzo silny, więc nie należał do rasy aniołów. Ci z reguły byli słabi fizycznie za to umysłowo przewyższali inne rasy. Na podstawie jego ruchów i zachowania musiałem odgadnąć kim jest. Nie zdążyłem się podnieść bo Aron stanął nade mną pewny swojego zwycięstwa. Ukucnął obok mnie gotów zadać mi ostateczny cios jednak tak się nie stało. Szybkim ruchem zerwałem mu talizman z nadgarstka i kopiąc go w krocze odepchnąłem od siebie. Utrzymał równowagę, ale był zaskoczony tym co zrobiłem. Schowałem talizman do kieszeni a on chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, że mu go zabrałem. Odparłem jego kolejny atak i zadałem mu cios w brzuch. Już nie był tak silny jak przed chwilą. Brak amuletu naprawdę musiał go osłabić. Przegrywał i z tego powodu wpadł w furię. Rzucił się na mnie i zaczął okładać mnie pięściami. „Pozwól mu na to. I tak ci nic nie będzie. Ja zabiorę mu naszyjnik” – usłyszałem głos Edda w swojej głowie. Ciosy Arona były naprawdę silne. Wiedziałem, że się po tym pozbieram, ale Edd każąc mi nie odpierać ataków Arona chyba zapomniał, że moje zdolności do samoleczenia nie są już tak efektywne i trwa to dłużej niż powinno. Brak źródła mocy Czarnych Aniołów sprawiał mi problem, ale nauczyłem się z tym żyć. Odkąd pojawiłem się na ziemi moim celem i marzeniem stało odnowienie źródła mocy i mojej rasy. Aron wyżywał się na mnie zadając mocne ciosy. Czułem ból w szczęce i krew na ustach. Był tak zaabsorbowany okładaniem mnie pięściami, że nawet nie zauważył jak Edd zerwał mu naszyjnik z szyi. Stracił naszyjnik i stracił też swoje siły. Jego uderzenia straciły na sile. Odepchnąłem go a on upadł na chodnik. Domyślałem się, że moja twarz musiała być zmasakrowana, ale nie przejmowałem się tym. Przycisnąłem Arona do ziemi trzymając go za szyję.
-Nadal twierdzisz, że mnie pokonasz? – spytałem plując krwią.
-Spójrz na siebie. Skoro tak łatwo dałeś się pobić mogę cię zabić w każdej chwili – powiedział Aron.
-Więc czemu tego nie zrobiłeś?
-To nie pora byś umierał.  Jeszcze będziesz mnie błagał o życie – zaśmiał się okropnie.
-Wtedy wybiorę śmierć – powiedziałem, choć to trochę dziwne by nieśmiertelny wybrał śmierć, jednak nie było to niemożliwie. Nawet nieśmiertelny mógł umrzeć, co nawet dla mnie jest dość skomplikowane.
Nie miałem zamiaru zabijać Arona. Zresztą nie wiem kim tak naprawdę był. Jego śmierć i tak by w niczym mi nie pomogła. Wręcz przeciwnie, Lena znienawidziłaby na bardzo długi czas. Lena… Siedziała pod latarnią i tylko przyglądała się temu całemu przedstawieniu. Nie wiem komu bardziej kibicowała w tej walce, mi czy Aronowi.
-Lena wracaj do domu – powiedział Edd przytulając ją do siebie.
-Nie Edd… Nie mogę, nie chce. To co się tu stało, stało się przeze mnie. Nie chcę iść. Zrozum i uszanuj proszę moją decyzję.
Mimo całego zamieszania Lena była bardzo spokojna i opanowana, choć zachowanie Arona bardzo ją wystraszyło, teraz nie bała się niczego.
-Skoro tego chcesz. Ale dziś i tak nic więcej się nie wydarzy… ciekawego – powiedział Edd podnosząc z ziemi Arona.
-Co ze mną zrobisz starcze? – Aron splunął Eddowi w twarz a ja już wyciągnąłem rękę by mu przywalić, ale powstrzymała mnie Lena. Spojrzeliśmy na siebie. Ona błagalnym wzrokiem bym przestał, ja zaskoczony tym co robi. To jak ze mną postąpiła bardzo mnie zabolało i wcale nie miałem zamiaru udawać, że jest inaczej.
-Dziś puszczę cię wolno. Wiem, że nie odpuścisz i będziesz próbował spotykać się z Leną, ale zapamiętaj sobie, że wiem kim jesteś i wiem jak cię pokonać. Zrobiłbym to dziś, ale nie chcę tego robić na oczach Leny.
-Edd ty chyba żartujesz? Pozwolisz mu od tak odejść? Zobacz jak ja wyglądam?  - kipiałem złością.
„Przymknij się. W tej chwili to jedyne co mogę zrobić.” – usłyszałem głos Edda w swojej głowie. Spojrzałem na niego wściekły coraz bardziej.  Dlaczego pozwolił Aronowi odejść tak po prostu? Kim do cholery jest Aron, że Edd może go pokonać? W głowie kołatało mi mnóstwo pytań, na które znał odpowiedź tyko sam Edd. Czekaliśmy aż Aron odejdzie i sami wróciliśmy do domu.  Nie mogłem spać przez resztę nocy. Cały czas powracał koszmar z Czarnego Królestwa, moje życie które przeżyłem jako nieśmiertelny szukając właściwej drogi. Wszystko to znów mnie zaatakowało. To, od czego próbowałem się uwolnić, to, czego w końcu się pozbyłem znów wróciło. Piekło jakie Wygnańcy zgotowali Czarnym Aniołom, śmierć rodziców na moich oczach, płonące Czarne Królestwo, zwłoki martwych aniołów, próby poszukiwania właściwej drogi.  Ale dziś te wszystkie te złe momenty, które kiedyś tak bardzo mnie smuciły, dziś już tak na mnie nie działają. Choć nigdy się z tym nie pogodziłem, nauczyłem się z tym żyć.

Lena
Gdy się obudziłam, chciałam żeby to, co wydarzyło się w nocy okazało się tylko złym koszmarem, jednak gdy Patryk zszedł na dół i zobaczyłam jego jeszcze dobrze nie wygojoną twarz, dotarło do mnie , że to nie był sen, że to się stało naprawdę.
Edda i Paty jeszcze nie było. Byłam sam na sam z Patrykiem, ale on chyba postanowił się do mnie nie odzywać,  co nie tylko mnie irytowało, ale też smuciło, bo lubiłam z nim rozmawiać.  Nie miałam ochoty na śniadanie, więc nalałam sobie soku i usiadłam przy stole naprzeciwko Patryka. Gapiłam się na niego, bo chciałam żeby się w końcu pierwszy odezwał, ale nie zrobił tego.
-Patryk… - nie wytrzymałam tego okropnego milczenia – Możemy….Nie, my musimy porozmawiać. Proszę cię, nie zachowuj się tak.
-Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Po co ci to?
-Bo nie chcę się z tobą kłócić. Nie lubię takich rzeczy. Chce żyć w zgodzie. Chce…
-Lena, sama doprowadziłaś do tej sytuacji. Okłamywałaś mnie, wtedy kiedy ja byłem wobec ciebie szczery.
-Kłótnie od rana nie zwiastują miłego dnia – usłyszeliśmy głos Paty, która właśnie zeszła z góry.
Najbardziej bolało mnie to, że Patryk nie da sobie nic wytłumaczyć, jakby nie chciał znać prawdy. To nie tak, że nie chciałam mu powiedzieć o Aronie. Po prostu nie wydawało mi się to ważne. Wiem, zrobiłam źle i do ilości problemów dołożyłam sobie kolejny.  Miałam tego naprawdę dość. Chciałam wrócić do nieba, porozmawiać z mamą, usłyszeć od niej, że wszystko będzie dobrze, że sobie poradzę, że wszystko się ułoży. Tak bardzo bym chciała znów to od niej usłyszeć. Potrzebowałam bratniej duszy, kogoś z kim mogłabym o tym porozmawiać tu na ziemi. Paty nie wchodziła w grę. Zaraz zaczęłaby mi marudzić, że to moja wina, że sama tego chciałam. Jednym słowem jeszcze bardziej by mnie pogrążyła w rozpaczy. Mogłabym pogadać o tym z Eddem, bo naprawdę go polubiłam i szanowałam. Wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć, jednak był facetem a ja potrzebowałam do rozmowy dziewczyny. Sara. Przecież mam Sarę. Skoro ja zawsze z nią byłam i jej pomagałam, to mogę poprosić i ją o pomoc. Wiem, że przeżywa trudne chwile po wypadku, ale tylko na nią mogę teraz liczyć. Tylko ona mi została.
-Idę odwiedzić Wiktora – powiedziałam i szybko wyszłam z domu. Wiedziałam, że po nocnym incydencie Paty i Edd nie pozwolą mi nigdzie samej wyjść. Spodziewałam się, że wyślą za mną Patryka, tymczasem to Edd postanowił mi towarzyszyć, co trochę mnie zaskoczyło.
-Czemu nie Patryk? – spytałam.
-Lepiej żeby się nie pokazywał w szpitalu w takim stanie. Sara ma dość problemów. Nie ma potrzeby by zamartwiała się o Patryka.
Faktycznie gdy dziś rano spojrzałam na Patryka byłam zaskoczona, że jego rany się nie zagoiły. Przecież był nieśmiertelny. Edd chyba odgadł, że zastanawiam się nad sytuacją Patryka.
-Spokojnie. Nic mu nie będzie. Jego rany trochę dłużej się goją, ale znikną – powiedział jakby czytał mi w myślach. Wcale by mnie to nie zdziwiło.
-To dlaczego nie zagoiły się od razu?
-Widzisz, gdy Czarne Królestwo zostało zniszczone, źródło mocy również legło w gruzach. Wszystkie moce jakie posiada Patryk są nieaktywne. Może ich używać, oczywiście, że tak, ale nie robi tego, bo wie jak źle może się to skończyć. Gdy opuścił swoje królestwo przestał używać skrzydeł by utrzymać dar nieśmiertelności przy sobie.
-To znaczy, że on czerpie swoją nieśmiertelność ze skrzydeł? – spytałam zaskoczona.
-Tak. Niestety jego skrzydła są u kresu wyczerpania. Lena, ty nawet nie wiesz, ile lat Patryk musi sobie z tym radzić. On dysponuje potężną mocą, porównywalną do twojej, może nawet większą, ale nie może jej używać. Po tylu latach jego skrzydła też straciły moc, choć Paty od bardzo dawna próbuje mu pomóc, nawet jej sposoby przestały działać.
-Więc rany nie zagoiły się bo Patryk nie chciał by moc skrzydeł mu pomogła? – zapytałam, by upewnić się czy wszystko dobrze zrozumiałam.
-Tak. Zagoją się samoistnie.
Nie zdawałam sobie sprawy z sytuacji w jakiej jest Patryk. Był bezsilny, nie mógł tak naprawdę nic zrobić. Co z tego, że był Ostatnim Czarnym Aniołem. Bez swoich mocy, to tak jakby był nikim. Zrobiło mi się szkoda, ale nadal zastanawiała mnie jedna rzecz. Skoro Edd i tak był ze mną mogłam go pytać o wszystko co chciałam.
-Powiedziałeś, że Patryk może użyć swoich mocy, ale skończy się to źle. Co miałeś na myśli?
-Sama jesteś z dala od źródła mocy, ale wiesz, że ono istnieje. W nagłych wypadkach możesz wrócić do nieba „napełnić się energią”. Jednak dobrze wiesz, że ile kosztują takie wyczyny, jak ten w lesie. Wtedy swoją siłę bierzesz z mocy skrzydeł. Jeśli zbyt często ich używasz mogą stracić swoją moc i odnowią się tylko w niebie.
-Chwila. Więc jeśli Patryk wpadłby na idiotyczny pomysł skorzystania z mocy skrzydeł, co się z nim stanie? Umrze? Zniknie?
-Zapadanie w sen. Bardzo długi sen. Może nawet zaśnie na wieki.
-To gorsze niż śmierć… - wyszeptałam bardziej do siebie niż do Edda, mimo to usłyszał moje słowa.
-Masz rację. To gorsze niż śmierć. Z wiecznego snu jeszcze nikt się nie obudził. Zapadał na niego już nie jeden anioł z twojej rasy, który wychodząc z krainy nie przestrzegał danych zasad. Zapewne wiesz, że ich ciała znajdują się w piwnicach Błękitnego Pałacu.
-Tak. Słyszałam o jakiś aniołach żyjących w podziemiach pałacu, ale nie wiedziałam, że zapadali w wieczny sen. Mało mnie to interesowało.
Analizowałam wszystko to co do tej pory powiedział mi Edd i nie byłam w stanie sobie wyobrazić co przeżywa Patryk, jak trudne musi być dla niego to wszystko. Jest z tym kompletnie sam, widział we mnie przyjaciółkę, zwierzał mi się, chciał sobie z tym poradzić, a ja go skrzywdziłam. 
Sara i Aron. Ten obraz nagle pojawił się w mojej głowie i nie zapowiadał nic dobrego. Rozłożyłam dłonie i to co ujrzałam jeszcze bardziej mnie rozbiło. Aron porwał Sarę. Wiezie ją teraz w jakimś aucie związaną  i nieprzytomną. Gdyby nie Edd prawie bym się przewróciła.
-Lena co się dzieje? – spytał.
-Edd.. Aron… On porwał Sarę.




5 komentarzy:

  1. Super rozdział !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczyna się dziać.. ;* czekam na next.. Proszę, dodawaj częściej ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam.. akcja nabiera tępa!! Aż chce się czytać więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuper czekam na następny *.*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.