Rozdział dwunasty

Patryk
Pik…Pik…Pik…Pik… Czy to możliwe? Czy mógł stać się cud? Spojrzałem na zaskoczonych lekarzy, którzy byli również zszokowani tym co właśnie się stało. Serce Wiktora znów zaczęło bić. Wrócił do nas, do mnie, do Sary, która płakała jeszcze bardziej niż wcześniej. Lena bardzo się o nią martwiła i cały czas do niej mówiła. Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie miało miejsce. Widziałem to na własne oczy. Wiktor umarł, ale nagle w ciągu kilku mili sekund jego serce znów zaczęło bić. Czymkolwiek było to spowodowane byłem szczęśliwy, że go nie straciłem. Znów będziemy razem spędzać czas na mieście i gadając o życiu pić piwo. Byłem wdzięczny, że żyje. Lena podeszła do mnie i przytuliła się do mnie nic nie mówiąc. Czy to możliwie, że miała z tym coś wspólnego? Sara przestała płakać a Lena mogła ją zostawić bo przyjechali jej rodzicie. Teraz gdy wiedziałem, że Sarze nic już nie jest wyszliśmy z Leną na zewnątrz.
-Miałaś coś z tym wspólnego? – zapytałem ją.
-Po co pytasz skoro znasz odpowiedź?
-Lena nie możesz od tak ratować ludzi! – podniosłem na nią głos
-Źle, że uratowałam ci przyjaciela? – spytała oburzona – Nie martw się. Nic mnie to nie kosztowało.
Uniosła się dumną i odeszła. No przecież nie mogłem zostawić jej samej.
-Lena zaczekaj!  - krzyknąłem za nią, ale mnie zignorowała. No naprawdę, co za uparty anioł. Dobiegłem do niej i złapałem za rękę by znów mi nie uciekła.
-Przepraszam. Nie powinienem.
-Chciałam tylko pomóc, tobie i Sarze. Czy to źle? – spytała.
-Nie, to nie jest złe. Ale powiedz mi jedno? Jak to zrobiłaś? Przecież nie możesz wskrzeszać zmarłych.
-Zdziwiłbyś się gdybyś wiedział co potrafię – powiedziała dumnie.
-Przerażasz mnie.
-Boisz się?
-Nie zmieniaj tematu Lena. Powiedz, co zrobiłaś.
-Uratowałam mu życie.
-Ale jak? – niecierpliwiłem się a ona próbowała tylko zyskać na czasie.
Nie odpowiedziała. Zamiast tego gapiła się jak zaczarowana na jakiegoś kolesia stojącego po drugiej stronie ulicy, który do niej machał. Nie wiem kim był i czemu tak mu się przyglądała. W jednej chwili wyrwała się z mojego uścisku, przebiegła przez ulicę i rzuciła się chłopakowi w ramiona. Musieli się znać bo on bardzo mocno ją przytulił a potem namiętnie pocałował. To co wtedy poczułem było nie do opisania. Zrobiłem się zazdrosny o Lenę, tak strasznie zazdrosny, że kipiałem złością. Dlaczego ona całowała się z jakimś obcym kolesiem, choć jeszcze kilka godzin całowała mnie. Będąc totalnie zaskoczony tym co zobaczyłem podszedłem do nich i wtedy odkleili się od siebie. Spojrzałem na Lenę domagając się wyjaśnień.
-Poznajcie się. Patryk to jest Aron, mój chłopak tam z nieba.
„Mój chłopak”. Te słowa mną wstrząsnęły. Lena miała chłopaka. A więc była już z kimś związana, czyli pocałunki ze mną nic dla niej nie znaczyły. Dla niej nie, ale dla mnie tak, bo zakochałem się w niej nie wiedząc, że ma chłopaka. Przyjrzałem się uważniej temu całemu Aronowi. Jedno spojrzenie wystarczyło bym wiedział, że coś ukrywa. Miał czarne włosy zaczesane w kucyk a w jednym uchu miał kolczyk. Taki buntownik z niego. Udawał przede mną czy przed Leną kim właściwie jest. Na lewym policzku miał bliznę, więc na szczęście nie był nieśmiertelny. Wydał mi się strasznie podejrzany. Coś w jego ogólnym zachowaniu mi nie pasowało. Nie chciałem wyjść na zazdrośnika, więc pierwszy wyciągnąłem dłoń na powitanie. On zrobił to samo i w tym momencie przeszedł mnie straszny dreszcz. Spojrzałem nań podejrzliwie i byłem pewien, że coś ukrywa. Miałem przeczucie, że z nim będą kłopoty. Byłem Ostatnim Czarnym Aniołem i choć od lat moje anielskie moce nie są aktywne nie znaczy to, że je straciłem.
Lena wpatrywała się w Arona jak w obrazek a ja nie mogłem pojąć co ona takiego w nim widzi. Dlaczego Edd mi nie powiedział, że Lena miała chłopaka? Dlaczego sama Lena mi o tym nie powiedziała gdy się całowaliśmy? Dlaczego ukryła tak ważną rzecz?
-Lena możemy chwilę porozmawiać – spojrzałem na Arona – We dwójkę.
Lena wyszeptała mu coś do ucha i odeszliśmy tak daleko by on nas nie słyszał.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że masz, miałaś chłopaka?
-Patryk bo widzisz…Ja jestem taka szczęśliwa, że go widzę. Tak strasznie za nim tęskniłam. Jest dla mnie wszystkim. Choć wielu nie popiera naszego związku, ja wiem, że ja i on jesteśmy sobie pisani. On jest tu dla mnie – mówiła podekscytowana. Faktycznie była szczęśliwa i radosna. Cały czas się uśmiechała jak wariatka. Naprawdę  musiała go kochać.
-Nie obchodzi mnie to. Okłamałaś mnie. Całujesz się ze mną a potem biegniesz do innego. Jak myślisz jak ja mam się czuć?  - spytałem próbując na nią krzyczeć. To jak zdrada. Miałem nadzieję, że mam szansę u Leny, tymczasem okazuje się, że ona wybrała już kogoś innego. To co powiedziałem mocno ją wbiło w ziemię bo jej dobry humor nagle zniknął. Niestety nie mogliśmy dokończyć rozmowy bo podszedł Aron martwiąc się o Lenę. Znałem go może pięć minut a już działał mi na nerwy.
-Patryk możesz zostawić mnie i Lenę samych? Długo się nie widzieliśmy. Chcę nadrobić stracony czas. Więc możesz sobie iść.
Miałem zostawić Lenę z tym podejrzanym typem? No to chyba jakieś żarty. Nie mogłem do tego dopuścić. Nie miałem zamiaru zostawiać tej dwójki sam na sam. Aron chyba poczuł we mnie wroga, bo jego spojrzenie jeszcze bardziej się zaostrzyło i przyjął dumną postawę, chcąc dać mi do zrozumienia, że Lena jest jego.
-Lena co ty na to? – spytałem ją, bo sama dobrze powinna wiedzieć jaka jest sytuacja.
-Patryk w porządku. Możesz iść. Poradzę sobie – powiedziała. Czy ona właśnie mnie zbyła? Nie mogłem na to pozwolić. Za rogiem czają się Wygnańcy a ona chce spędzić czas z obcym kolesiem? Lena złapała Arona za rękę i poszli w stronę centrum.  Zadzwoniłem do Edda bo kompletnie nie wiedziałem co robić.
-Edd potrzebuje pomocy. Pojawił się jakiś Aron. Lena twierdzi, że to jej chłopak. Nie mogłem iść z nimi, więc Lena została bez opieki.
-Co takiego?!  - Edd był bardzo zły.
-Co robimy? – spytałem zaniepokojony.
-Wracaj do domu. Ja się tym zajmę – powiedział i rozłączył się.
Nie bardzo mi się podobał pomysł wrócenia do domu, ale ufałem Eddowi i wiedziałem, że mnie nie zawiedzie.

Lena
Aron. Aron tu był ze mną, wrócił po mnie, do mnie i dla mnie. Nadal nie wierzę, że tu jest. Tak bardzo mi go brakowało. Nie wierzyłam, że mógł odejść tak po prostu i wiedziałam, że mnie nigdy nie zostawi, że wróci. Byłam taka szczęśliwa, że znów go mogę dotknąć, pocałować, porozmawiać z nim i powygłupiać się jak za dawnych czasów w niebie. Przytłoczyło mnie tylko zachowanie Patryka. Bo miał rację. Okłamałam go i czułam się z tym potwornie. Pocałowałam go, ale skąd mogłam wiedzieć, że Aron wróci? Obecność Arona dodawała mi sił. Przy nim czułam kim jestem i wiedziałam, że jestem bezpieczna w jego ramionach. Chcieliśmy spędzić czas sami, więc Aron zaprowadził mnie nad jezioro które z jednej strony było całe otoczone lasami. Spacerowaliśmy leśnymi drogami wspominając dawne czasy. Było mi tak dobrze przy jego boku. Tak dobrze jak Sarze przy Wiktorze. Wiedziałam jak ona bardzo go kocha, wiedziałam ile dla siebie znaczą, dlatego uratowałam Arona. Choć wcześniej myślałam, że tylko pióro z moich skrzydeł może wskrzesić umarłego postanowiłam spróbować innego sposobu. Najwyższy zawsze nade mną czuwał, dlatego to do niego zwróciłam się o pomoc w ratowaniu życia Wiktora. Nic mnie to nie kosztowało, ale pomogło. Wiktor żyje i nadal będzie opiekował się Sarą, choć musi jeszcze do końca wyzdrowieć. Miałam Aronowi tyle do powiedzenia, że nie wiedziałam od czego zacząć.
-Jak ci się tu żyje? –spytał.
-Dobrze. Paty, Edd i Patryk są dla mnie bardzo mili.
-Edd i Paty? Kto to?
-Nieśmiertelni. Edd jest cherubinem, był kiedyś u boku Najwyższego a Paty to nieśmiertelna anielica. Patryka już poznałeś. Jest Ostatnim Czarnym Aniołem.
-Rozumiem. Więc radzisz tu sobie? – zapytał troskliwie.
-Tak. A wiesz, że poznałam nawet swoją podopieczną. Jest naprawdę wspaniałą osobą.
Byłam taka podekscytowana, że mogę mu o wszystkim opowiedzieć.
Zatrzymaliśmy się na chwilę by popatrzeć na spokojną taflę jeziora. W tej samej chwili Aron mnie pocałował. Zrobił to z zaskoczenia i tak namiętnie jak nigdy wcześniej mnie nie całował. Poddałam się tej chwili i odwzajemniłam pocałunek Arona. Nasze usta były spragnione tych pocałunków, spragnione tych doznań, tych emocji które temu towarzyszyły. Byłam w stanie oddać się Aronowi gdybyśmy tylko nie znajdowali się gdzieś w lesie. Z tej namiętności wyrwał nas głos skrzeczącego  ptaka przelatującego nad nami.
-Aron jak mnie odnalazłeś? – zapytałam gdy usiedliśmy na piasku przy jeziorze.
-Ten kamień – spojrzał na mój wisiorek – to nie jest prawdziwy Srebrny Kamień.
-Jak to? – spytałam z niedowierzaniem.
-Podmieniłem je by się cię odnaleźć.
-Rodzice mówili, że odszedłeś i nikt nie wie gdzie.
-To prawda. Odszedłem żeby cię odnaleźć. Nikt nie chciał mi powiedzieć gdzie jesteś. Powtarzali, że muszą cię chronić, dlatego nikt nie wie gdzie jesteś. Tęskniłem za tobą, więc podmieniłem kamienie, a potem opuściłem Królestwo. Bez ciebie i tak nie miałem tam nic do roboty.
Więc Aron wciąż mnie kochał. Skoro chciał mnie odnaleźć musiał mnie kochać. Tak strasznie mi go brakowało. I choć byłam tu z Aronem nie mogłam przestać myśleć o Patryku. Czułam się fatalnie z tym, że go okłamałam. Był dla mnie bardzo ważny a ja go zawiodłam. Ale nic do niego nie czułam gdy go całowałam. Nie czułam tej namiętności jaką czułam gdy całowałam Arona.
-Ale jak dostałeś się nie ziemię? Przecież to nie jest takie proste? – zapytałam zaciekawiona jak Aron w ogóle się tu dostał.
-Długo cię szukałem. A gdy już wiedziałem, gdzie jesteś udałem się do Królestwa Bogów by mi pomogli. Nie byli zbyt chętni, ale w końcu udało mi się ich przekonać. I oto jestem.
-Aron…Ja wiem o Wygnańcach. Wiem wszystko – zmieniłam temat.
-Boisz się? – przytulił mnie mocno – Nie bój się. Jestem tu. Obronię cię przed nimi.
-Dziękuję. Teraz jestem pewna, że przepowiednia mówi o tobie.
-Jaka przepowiednia? – był zaskoczony.
-Istnieje przepowiednia, że ja i tylko osoba która jest mi przeznaczona uratujemy  nasze królestwa przed potęgą Wygnańców. Jestem pewna, że tą osobą jesteś ty. To nie może być nikt inny.
Aron przytulił mnie jeszcze mocniej. Jednak nasz spokój zakłóciło stado saren biegnących wewnątrz lasu. Poczułam dziwny niepokój. Słońce już zaszło i robiło się coraz ciemniej. Znów zaczęłam słyszeć dziwne szepty i pomrukiwania jak wtedy gdy byłam z Patrykiem. To były te same dźwięki, te same odgłosy. To byli Wygnańcy. Aron nic nie słyszał. Nic do niego nie docierało. Złapałam go rękę i kazałam biec za sobą. Nie wiedziałam dokąd mnie nogi prowadzą wiec biegłam omijając drzewa i krzewy byle tylko uciec. Na marne. Głosy cały czas były tuż obok mnie. Bałam się. Tak strasznie się bałam a nie mogłam nic zrobić. Nie było tu Patryka który by mnie obronił. Nie było nikogo, kto by mnie ochronił. Aron nie czuł ich obecności, nie wiedział, że tu są.
-Madlen co się dzieje? – spytał zaniepokojony?
-Wygnańcy tu są. Zbliżają się. Są coraz bliżej.
-Przestań sobie żartować. Chodź, wracamy do miasta.
-Nie! Nie żartuje Aron. Nie widać ich, ale są. Ty ich nie słyszysz, ale ja tak. Oni tu są.
Co mam robić? Patryk pomóż mi, proszę uratuj mnie.
-Co teraz będzie? – zapytał, ale nie byłam w stanie mu powiedzieć. Byłam zrozpaczona, że nikt mi nie pomoże. Przecież jeśli Wygnańcy mnie złapią to od razu mnie zabiją. W tej samej chwili nagle przypomniałam sobie straszną wizję jak Wygnańcy przebijają moje ciało Czarnym Mieczem zabijając mnie na zawsze. Nie mogłam zginąć. Nie mogłam przecież umrzeć, jestem nieśmiertelna. Czułam, że Wygnańcy są coraz bliżej. Aron stał obok mnie i tylko mi się przyglądał. Nie miałam nic do stracenia, prócz życia, więc zdecydowałam się ostateczny krok. Miałam wiele ukrytych mocy o których powiedział mi tata jeszcze w niebie. Uczył mnie jak i kiedy z nich korzystać. Zebrałam w sobie wszystkie swoje siły i postawiłam wszystko na jedną kartę. Nie było nikogo kto by mi pomógł, wiec musiałam radzić sobie sama. Rozwinęłam skrzydła a zjawiskowy blask rozniósł się po całym lesie. Nadal słyszałam głosy Wygnańców, więc zaczęłam głośno krzyczeć. Najgłośniej jak tylko potrafiłam. Echo roznosiło mój głos po całym lesie a blask skrzydeł oślepiał Arona, choć w niebie nigdy nie miało to miejsca. Wygnańcy powoli zaczęli się oddalać. Rozejrzałam się wokół by upewnić się, że nikt mnie nie widział i zobaczyłam jego. Stał bardzo daleko, ale dostrzegłam go dzięki światłu jakie emanowało z moich skrzydeł. Ostatni Czarny Anioł stał z rozpostartymi skrzydłami gotów by mi pomóc. Gdy tylko spostrzegł, że wiem o jego obecności szybko uciekł. Schowałam skrzydła i poczułam się strasznie zmęczona.
-Aron, chcę wracać – powiedziałam, ale nikt mi nie odpowiedział –Aron? Aron! Aron gdzie jesteś?!
Zostałam sama w ciemnym lesie. Aron mnie zostawił. Samą. Nie słyszałam już głosów Wygnańców więc byłam trochę spokojniejsza. Mimo to jednak byłam bardzo zmęczona. Korzystanie ze skrzydeł tak daleko od źródła mocy było mega trudne, dla zwykłego anioła wręcz niemożliwie, ale ja nie byłam zwykłym aniołem, tylko nieśmiertelną archanielicą. Nie wiedziałam gdzie jestem i jak się stąd wydostać. Postanowiłam iść przed siebie. Z każdej strony ogarniała mnie ciemność. Wystraszyłam się i aż podskoczyłam gdy usłyszałam dźwięk dochodzący z mojej kieszeni. Kompletnie zapomniałam, że mam coś takiego jak telefon komórkowy. Patryk do mnie dzwonił.
-Patryk…proszę pomóż mi – wymamrotałam ledwo trzymając się na nogach. Oparłam się o drzewo by nie upaść. Byłam taka zmęczona. Nie dam rady dłużej, ale nie mogę tu zostać, nie chcę, boję się. Nie miałam jednak tyle sił by iść dalej. Przed nagłym upadkiem uchronił mnie mój rycerz, mój bohater. Wziął mnie na ręce i wyprowadził z ciemnego lasu. Zawiesiłam ręce na jego szyi nie chcąc się z nim rozstawać i zasnęłam.


4 komentarze:

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.