Rozdział trzeci

Chłopak zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Gapiłam się na niego jakbym nigdy nie widziała faceta. No w sumie to nie widziałam prawdziwego, ziemskiego faceta i to jeszcze tak przystojnego. Tak, tak się określa na ziemi ładnych i uroczych chłopców, którzy swoim widokiem zwalają z nóg.
-Jestem Patryk – powiedział uśmiechają się i wyciągając dłoń by się przywitać.
-Lena – odwzajemniłam uścisk dłoni i uśmiech bo niby czemu miałabym tego nie robić?
Zresztą Paty powiedziała, że mam się zachowywać ludzko by nikt niczego nie podejrzewał.
-Mieszkasz tu? – zapytałam przerywając krótką ciszę.
-Jak widać. A ty co tu robisz?
-Jestem an… - ugryzłam się w język – Jestem angielką – szybko się poprawiłam - Wnuczką Paty i Eda. Przyjechałam do nich by się nimi opiekować. – dodałam.
-W porządku. Może chcesz się ze mną przejść? Pokażę ci okolicę.
Wmurowało mnie. Znałam go może z pięć minut a on już mi proponuje spacer? Tak się podrywa dziewczyny na ziemi? Dobrze, że u nas w niebie nikt nie robi takich rzeczy. Marius nazywał takie rzeczy randką. Zaraz, czy to miała być randka? Nie, nie, niemożliwe. Madlen o czym tym w ogóle myślisz, karciłam się w myślach.
-Jasne, pójdę z tobą – wypłynęło z moich ust zanim zdążyłam mu odmówić. Nie dałam chyba po sobie poznać, że coś jest nie tak. Zeszliśmy po schodach do salonu a stamtąd na taras gdzie siedziała Paty i czytała gazetę. Na nasz widok oderwała wzrok i spojrzała na Patryka.
-Gdzie ją zabierasz? – spytała.
-Oprowadzę ją trochę po okolicy. Szkoda by w taki dzień siedziała w domu. Nie masz nic przeciwko?
-Nie, ale musicie wrócić o dwudziestej. Punkt dwudziesta Lena musi być w domu.
-Od kiedy jesteś taka stanowcza? Daj jej trochę swobody.
-Nie dyskutuj ze mną i idźcie już sobie – uśmiechnęła się a my poszliśmy.
Znałam Patryka krótką chwilę, ale mój umysł archanioła podpowiadał mi, że mogę mu zaufać, że muszę to zrobić. Tak też postanowiłam. Nie mógł mi nic zrobić, bo Paty i Edd nigdy by mu tego nie wybaczyli. Wyszliśmy na zatłoczoną ulicę, pełną ludzi i samochodów. Każdy pędził w swoim tempie i w swoją stronę a dla mnie to wszystko było nowe. Zwracałam uwagę dosłownie na wszystko i przypatrywałam się różnym rzeczom. Nie potrafiłam powstrzymać swojej anielskiej ciekawości. W sumie nie wiem czemu to robiłam, bo wszystko, ale dosłownie wszystko było na zajęciach z Mariusem. Poruszanie się po świecie ludzi wcale nie było takie trudne jak widziałam to z perspektywy anioła w niebie. Marius oczywiście również z tych zajęć zrobił nam test. Z pomocą Tafusa wyczarował u nas w niebie ludzką ulicę identyczną jaką idę teraz i kazał nam się uczyć po niej chodzić ,przechodzić na pasach. Do dziś nie wiem po co każdy anioł stróż musiał to umieć. Jakby każdy z nich miał zostać zesłany na ziemię.
Patryk szedł obok mnie w milczeniu a ja co jakiś czas na niego spoglądałam. Był miłym chłopakiem a ja patrząc na niego przypomniałam sobie Arona, mojego bohatera, mojego ukochanego, którego musiałam zostawić w niebie. Czy rodzicie i Aron za mną tęsknili tak jak ja za nimi? Czy skontaktują się ze mną za kilka dni? Strasznie za nimi tęskniłam, ale powoli do mnie docierało, że mój pobyt tutaj jest konieczny.
-Na długo przyjechałaś? – zapytał Patryk.
-Chyba na rok, ale w sumie to sama nie wiem. A ty długo ich znasz?
Patryk spojrzał na mnie i nie odpowiedział od razu. Odwzajemniłam spojrzenie. Jego oczy były koloru czarnego, tak mocnego i intensywnego jak jego ubrania. Zignorował moje pytanie bo odebrał telefon od kogoś i powiedział, że zaraz przyjdzie. Skręciliśmy w prawo i moim oczom ukazało się wielki napis
„Centrum Ogrodnicze KŁOS”, czyli miejsce mojej pracy od jutra. Całe podwórko wykładane było kostką a na środku stała wielka hala w której zapewne trzymane było wszystko co z ogrodnictwem miało związek.
-Pracujesz tu? – spytałam.
-Tak. O ile wiem to ty też. – odpowiedział z uśmiechem.
-Mhm. Więc po co tu przyszliśmy?
-Poznasz moich znajomych.
Znajomych? Miałam swoich znajomych w niebie, nie potrzebowałam ich tu na ziemi. Nagle stało się coś dziwnego, bo w ułamku sekundy niemiłosiernie rozbolała mnie głowa. Nie miałam pojęcia co się dzieje dopóki przede mną nie stanęła ona. Moja podopieczna. Ból nie ustawał.
-Lena w porządku? Stało się coś? – zapytał Patryk.
-Strasznie rozbolała mnie głowa. Przepraszam – wymamrotałam po cichu. Spojrzałam na swoją podopieczną. Uśmiechała się od ucha do ucha i emanowała od niej radosna energia. Była naprawdę ładna. Patrzenie na nią tam z góry nie oddawało jej całkowitej urody jaką w sobie miała. Długie brązowe włosy miała związane w kucyk, sukienka w kropki dodawała jej uroku. Obok niej stał silnie zbudowany mężczyzna. Był bez koszulki, więc dostrzegłam, że jest bardzo opalony i wysportowany, niczym mój Aron. Ból głowy nie ustępował, ale poradziłam sobie z nim na tyle by przywitać z nowymi znajomymi.
-Sara, Wiktor to Lena. Wnuczka Paty i Edda – przedstawił mnie Patryk a ja podałam im dłoń.
-Lepiej się czujesz? – znów zapytał mnie Patryk.
-Tak. W porządku, nic mi nie jest – odpowiedziałam.
I właśnie wtedy dotarło do mnie, że po raz pierwszy w życiu kogoś okłamałam. Archanioł nie powinien robić takich rzeczy, tym bardziej anioł stróż. Nie było to najlepsze zagranie z mojej strony, ale nie chciałam nikogo martwić.
-Chodźmy na lody, albo na piwo. Mam dość na dziś. – powiedziała Sara gdy wyszliśmy na główną ulicę. Wiktor i Lena szli z przodu a ja z Patrykiem za nimi. Oni cały czas rozmawiali, my milczeliśmy. Czułam, że głowa zaraz mi pęknie. Zdarzyło się to pierwszy raz w moim życiu. Byłam archaniołem, miałam Srebrne Skrzydła, nie powinnam czuć bólu, a jednak. Coś w moim funkcjonowaniu musiało się zmienić odkąd jestem na ziemi. Nie rozumiałam jeszcze co i byłam wręcz pewna, że nikt mi tego nie powie. Przecież nadal byłam archanielicą, aniołem stróżem, miałam skrzydła. Co mogło być nie tak? Czy moje moce zniknęły? Czy straciłam swoje zdolności telekinetyczne? Czy to w ogóle było możliwe?
-Lepiej się czujesz? – zapytała Sara troskliwie.
-Tak. Dzięki, że się martwisz – powiedziałam siląc się na uśmiech.
-Spoko. Przyjaciele Patryka to moi przyjaciele – uśmiechnęła się.
Nie wiem jak długo szliśmy ani dokąd szliśmy, ale nie czułam zmęczenia, choć moja głowa nadal niemiłosiernie bolała.
Po jakimś czasie moim oczom ukazała się drewniana chata przy której siedziało mnóstwo ludzi popijających piwo, jedzących lody lub obiad. Znaleźliśmy czteroosobowy stolik a Wiktor z Sarą poszli złożyć zamówienie.
-Nie wyglądasz najlepiej – zagadnął mnie Patryk.
-To znaczy? – spojrzałam na niego. Siedział obok mnie i był tak blisko. Przeszedł mnie dreszcz.
-Jesteś strasznie blada. Na pewno dobrze się czujesz? Paty mi nie daruje jak coś ci się stanie? – mówił przerażony. Złapał mnie za rękę i znów spojrzeliśmy sobie w oczy. W jego znów dostrzegłam niekończącą się czerń. Nie było ze mną za dobrze. Nie wiedziałam co się dzieje. Widziałam Patryka podwójnie, chwilami potrójnie. Jego obraz i ludzi wokół nagle stał się zamazany. Potężny ból trawił moją głowę. Zamknęłam oczy i zasnęłam.

Patryk
Lena zemdlała. Wszystko działo się bardzo szybko. Ktoś ze stolika obok pomógł mi ją włożyć na plecy. Biegłem ile sił w nogach niosąc ją na barana. Zostawiłem Sarę i Wiktora nic im nie mówiąc. Nie było na to czasu. Nie wiedziałem co się z nią stało, co tak na nią wpłynęło, bo skoro była aniołem, to takie zdarzenie w ogóle nie powinno mieć miejsca.
Tak, wiedziałem, że była archaniołem, aniołem stróżem zesłanym na ziemię by uratować swoje królestwo. Tylko tyle udało mi się wyciągnąć od Paty i Edda.  Nie byli zbyt wylewni jeśli chodzi o udzielanie informacji i strasznie długo trwało zanim uzyskałem informacje o Lenie, o sobie już nie wspominając. Żyje tylko dzięki nim. Jestem tu na ziemi, tylko dzięki nim. Zawdzięczam im najlepsze cztery lata swojego życia. To już cztery lata jak u nich jestem, a ja mam wrażenie, że mieszkam z nimi z o wiele więcej.
-Paty! Paty! –krzyczałem gdy już wbiegłem na osiedle gdzie mieszkaliśmy – Paty! Paty!
Kobieta musiała usłyszeć moje krzyki bo szybko wybiegła na drogę.
-Co z nią?  - spytała przerażona łapiąc Lenę za dłoń – Zanieś ją do piwnicy.
Zrobiłem jak kazała. Piwnica w domu Paty i Edda była ogromna. Powiedziałabym nawet, że wręcz ogromna. Jak drugi dom. To było jednak konieczne. Wiedziałem to sam po sobie.
Położyłem Lenę na łóżku, przykryłem kocem, usiadłem na fotelu obok i przyglądałem się przygotowującej jakąś miksturę Paty.
-Mów – powiedziała niezbyt miłym tonem.
-To nie moja wina. Poszliśmy tylko do Centrum. Poznała Wiktora i Sarę i nic więcej.
Trzask. Paty upuściła szklankę którą trzymała w ręce.
-Jak to poznała Sarę? – spojrzała na mnie z niedowierzaniem i zaskoczeniem.
-No tak to Paty.
-Spodziewałam się tego. Przecież byłam na to gotowa, ale nie wiedziałam, że tak to na nią wpłynie. – ciągnęła Paty zbierająca szkło z podłogi nie kalecząc się przy tym.
-Możesz mówić jaśniej.
-Wiesz, że Lena jest aniołem stróżem? Nawet tu na ziemi? – spytała mnie od nowa robiąc miksturę dla Leny.
-No wiem. A co to ma wspólnego z Sarą?
-Lena jest aniołem stróżem Sary.

5 komentarzy:

  1. Pierwsza? XD Rozdział fajny. Ciekawe zakończenie i fajne rozwinięcie. Ciekawe co się stało z Leną. Coś poważnego? Jest stróżem Sary, ale co ma wspólnego z omdleniem? Hmm.. Ogółem Patryk przypadł do mojego gustu :)
    Czekam na następny i pozdrawiam.
    http://victoria-swan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie się cieszę, że dodajesz nowe rozdziały tak szybko. To naprawdę super. A rozdział? Taki jak wszystkie - super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się Lena, to że zaskakują ją drobne rzeczy, że porównuje nieb z ziemią, widząc znaczna różnicę. Fajnie wypadło jej zdziwienie, kiedy Patryk zaprosił ją na spacer, mało się nie wygadała, że jest anielicą.
    Patryk również mi się spodobał, ma ciekawy charakter, dobrze nakreśliłaś te postacie. Tylko niepokoi mnie to omdlenie, nie do końca rozumiem.
    .
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada sie ciekawe opowiadanie z nutką pikanterii . DD

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz <3
Komentarze z reklamami blogów oraz osobne reklamy blogów proszę umieszczać tylko i wyłącznie w zakładce SPAM. Z każdego innego miejsca zostaną usunięte.