Lena
Nie mogłam uwierzyć, że rodzice przyszli się ze mną zobaczyć. Nie zastanawiałam się jak to zrobili liczyło
się dla mnie tylko to, że tu są. Zaprowadziłam ich do swojego pokoju żebym
mogła się nimi nacieszyć. Przytuliłam ich. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Drugi
dzień na ziemi, a ja mam wrażenie, że opuściłam niebo miliony lat temu.
-Przyszliście mnie zabrać do domu, tak? – spytałam z nadzieją.
-Nie. Nie po to tu jesteśmy – odpowiedział tata. Zrobiło mi się smutno.
-Więc po co tu jesteście?
Brakowało mi ich. Byłam z nimi silnie zżyta głównie dlatego, że byłam
ich jedyną córką. Ale i tak dbali o mnie i troszczyli się w niesamowity sposób.
Zawsze byli ze mną, chronili mnie. Choć mam do nich żal, że mnie tu zesłali i
ukrywają przede mną wiele rzeczy, jestem im wdzięczna. Ze względu na skrzydła
wymagałam dodatkowej opieki, ich wsparcia gdy przebywałam na spotkaniach z
Tafusem, który ciągle próbował rozwikłać zagadkę Srebrnych Skrzydeł, które
posiadałam. Udało mu się to, jednak prawdę przekazał tylko moim rodzicom. Żyjąc
w niewiedzy, pod okiem rodziców i przy boku Arona czułam się wspaniale. Życie
wtedy było piękne. Teraz już tak nie jest.
-Jest za wcześnie by ci o tym mówić, ale Paty twierdzi, że zadajesz za
dużo pytań, na które ona nie może ci powiedzieć z pewnych przyczyn –
powiedziała mama.
-Jakich przyczyn?
-Ona też ma swoje ograniczenia. Choć jest nieśmiertelna obowiązuje ją
kodeks aniołów, taki sam jak mnie i tatę.
-Nadal nie rozumiem.
-Paty nie jest upoważniona żeby udzielać ci odpowiedzi na niektóre twoje
pytania – wytłumaczył mi tata.
-Więc nie mogę jej o nic pytać?
-Możesz, ale licz się z tym, że nie zawsze uzyskasz odpowiedź.
Zrobiliśmy to dla twojego dobra.
-A Edd?
Gdy spytałam o Edda oboje zamilkli, więc zaczęłam podejrzewać, że Edd
jest kimś więcej niż tylko nieśmiertelnym cherubinem. Jednak w tej chwili jego
historia mało mnie interesowała. Musiałam wiedzieć inne rzeczy.
-Skoro już tu jesteście to powiedzcie mi co ja tu w ogóle robię?
-Madlen…To jest twoje przeznaczenie. Odkąd się urodziłaś wiedzieliśmy
co nas, rasę aniołów czeka.
-To moje narodziny były najgorszą rzeczą w świecie aniołów?
Nie mogłam usłyszeć gorszych wieści.
-Nie do końca. Twoje narodziny obudziły Wygnańców, ale jednocześnie
tylko ty ich możesz unicestwić. Jesteś wybrana. Tylko ty możesz nas ocalić. Ty
i…
Mama urwała. Spojrzała na tatę. Wahała się. Powiedzieć mi czy prawdę
czy też znów mnie okłamać.
-Jest osoba, dzięki której poradzisz sobie z Wygnańcami – powiedział
tata – Posłuchaj. Zesłaliśmy cię na ziemię bo tylko tutaj Wygnańcy nie mogą cię
znaleźć. Niebo przestało być dla ciebie bezpieczne. Twoje skrzydła przyciągają
Wygnańców. Skoro tutaj nie możesz ich rozwinąć nie powinni cię tu znaleźć.
-Ale Paty i Edd każą mi je codziennie rozwijać.
-To nic. Ich dom jest chroniony potężną mocą aniołów. Wygnańcy tu nie
wtargną, możesz być spokojna.
Chciałam wiedzieć tyle rzeczy, ale gdy tylko zobaczyłam rodziców
przestało mnie cokolwiek interesować. Chciałam być z nimi, porozmawiać, pośmiać
się jak za dawnych czasów.
-Jak sobie tu radzisz? – spytała mama zaglądając do szafy.
-Jak widać. Wiecie, że poznałam swoją podopieczną. Ma na imię Sara i
jest prześliczna.
-Polubiłyście się?- zapytał tata z uśmiechem.
-Tak. Jest miła i pracujemy razem.
Anielska aura rodziców miała na mnie zbawienny wpływ i na chwilę
zapomniałam o Wygnańcach i ratowaniu świata. Teraz liczyli się tylko oni.
-Wiecie co z Aronem? Śnił mi się kilka razy, ale nie mogę się z nim
wcale porozumieć. Tęsknie za nim.
Rodzice nie mieli zbyt wesołych min gdy spytałam ich o swojego
chłopaka. Nikt nie akceptował naszej miłości, ale ja uparcie dążyłam do tego by
z nim być, mimo sprzeciwu samej Rady Aniołów. Nikt nie mógł decydować o tym z
kim mam ułożyć sobie życie, kogo mam kochać.
-Mamo, tato? Pytałam co z Aronem? Coś się stało, tak? – byłam coraz
bardziej zaniepokojona.
-Aron odszedł z Królestwa.
-Jak to odszedł? To niemożliwe. To nie może być prawda. On musi na mnie
zaczekać aż wrócę. Nie mógł mnie zostawić.
-Madlen dobrze wiedziałaś, że wasz związek nie jest akceptowany.
-Ale mamo ja go kochałam! Jak mogliście pozwolić mu odejść?! No tak,
było wam to na rękę bo przecież nikt nie chciał żebym z nim była. Nie
wspieraliście nas w naszej miłości. A ja go naprawdę kochałam!
Nie wierzyłam, że Aron mógł tak po prostu odjeść i mnie zostawić. To
nie mogła być prawda. Przecież obiecaliśmy sobie być zawsze razem. Obiecał mi
to. Złożyliśmy przysięgę pod Drzewem Miłości. Takiej przysięgi nie można
złamać. Byłam załamana. Aron odszedł bez słowa. Kolejna część mojego świata
rozpadła się na kawałki. Teraz nie zostało mi już nic. Nie miałam po co wracać
do nieba. Jeśli Arona tam nie ma, nie chce tam żyć.
-Madlen posłuchaj mnie uważnie – mama podeszła do mnie, ujęła moją dłoń i uśmiechnęła się – Nie
możesz się smucić. Nie mogłaś być z Aronem ponieważ twoim przeznaczeniem jest
być z kimś innym. Lepiej było dla ciebie, że odszedł sam, niż miałby się z tobą żegnać. To by było
bolesne dla was obojga. Wasza miłość i tak nie miała szans przetrwać.
-To znaczy, że poznam kogoś innego? – spytałam.
-Tak. Ty i on jesteście sobie pisani. Wasz związek powstał w momencie
gdy się urodziłaś, tylko żadne z was o tym nie wie.
-Wy go znacie, prawda?
-Tak. Obserwowaliśmy go od dawna. Sprawdzaliśmy czy to na pewno on. W
momencie gdy byliśmy pewni zesłaliśmy cię tutaj żebyś go mogła odnaleźć. Żeby
on, mógł znaleźć ciebie – powiedział tata.
-Jaki on jest? – zapytałam.
-Ty sama o tym najlepiej wiesz – mama uśmiechnęła się i przytuliła
mnie. Ewidentnie chciała zmienić temat.
-W ogóle jak się tu znaleźliście? Możecie od tak przybywać na ziemię?
-Musieliśmy mieć zgodę Rady Aniołów by cię odwiedzić.
-To pewnie nie było miłe spotkanie.
Rada Aniołów nie była zbyt miłym stowarzyszeniem. Składała się z
dziesięciu aniołów: czterech archanielic, czterech archaniołów i dwóch
cherubinów. Na ich czele stał Remeon, najstarszy archanioł. Rada Aniołów miała
szczególny wpływ na moje życie, głównie ze względu na skrzydła. Choć z początku
Remeon wydawał mi się gburem, zmieniłam o nim zdanie gdy pozwolił mi wyjść po
za bramy nieba z Aronem. Cała rada nie popierała naszej miłości, ale nie mieli
też żadnego prawa by zakazać mi spotkań z Aronem. Głównym zadaniem rady było
nadzorowanie wejść i wyjść z królestwa i rozwiązywanie problemów pomiędzy
aniołami. Każde wejście bądź zamiar opuszczenia królestwa musiał być
zaakceptowany przez Rameona. Niestety starzec niechętnie udzielał zgody na
wyjście po za bramy nieba. Nikt nie wiedział czemu. Dlatego aniołowie rzadko
opuszczali niebo nie chcąc narazić się Raemeonowi.
-Musimy się zbierać Eiden – powiedziała mama do taty.
-Już idziecie? Tak szybko? Chciałam was jeszcze spytać o tyle rzeczy –
nie chciałam zostawać sama.
-Masz – powiedział tata i zawiesił mi na szyi śliczny łańcuszek ze
srebrnym kamieniem.
-Co to?
-Srebrny Kamień, naszyjnik dzięki któremu będziesz się mogła z nami
skontaktować gdy będziesz potrzebować pomocy. Będzie nam wtedy łatwiej a my
będziemy zawsze z tobą.
-Czyli gdy będę potrzebować pomocy mam rozmawiać z naszyjnikiem?
–spytałam z niedowierzeniem.
-Tak. Wtedy ja albo mama ci pomożemy. Możesz w nim też zobaczyć nasze
twarze a my twoją.
-Dziękuje.
Przytuliłam ich. Brakowało mi ich najbardziej na świecie, dlatego to
krótkie spotkanie dodało mi otuchy. Ufałam im bardziej niż komukolwiek w
niebie. Byli dla mnie bardzo ważni. Cieszyłam się, że mnie odwiedzili, że będę
mogła być z nimi w kontakcie.
Poczułam dziwną pustkę gdy rodzicie zniknęli. Znów zostałam sama, ale
gdy tylko spojrzałam na wisiorek od taty poczułam się pewniej, wiedząc, że są
ze mną.
Patryk
Gdy Lena zeszła na śniadanie wyglądała jakoś inaczej. Była uśmiechnięta
i pełna pozytywnej energii. Na pewno
jedną z rzeczy, która miała wpływ na jej zachowanie było wczorajsze spotkanie z
rodzicami. Ona tego potrzebowała. Była z nimi bardzo silnie związana i miała
tylko ich. Zazdrościłem jej, że ma rodziców, kogoś kto się o nią troszczy i
martwi, kto się nią opiekuje. Nie zaznałem rodzicielskiej miłości, nie poznałem
rodziców. Nie miałem na to szansy. Żyję dzięki nim, oddali za mnie swoje życie
gdy Wygnańcy zaatakowali Czarne Królestwo.
Lena rozmawiała z Paty i Eddem gdy nagle zobaczyłem źródło jej
pozytywnej energii. Srebrny Kamień. Służył nie tylko do komunikacji pomiędzy
światami, ale również wypełniał daną
osobę radością i szczęściem. Nie wiedziałem dokładnie jak działał, bo tylko o
nim słyszałem, ale teraz wierzę, że naprawdę posiada taką moc.
Gdy szliśmy do pracy Lena jednak milczała.
-Widzę, że spotkanie z rodzicami dobrze na ciebie wpłynęło – zacząłem
rozmowę.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak za nimi tęskniłam. Gdyby nie oni, nie
poradziłabym sobie z tym co mnie czeka.
Nie wiedziałem do końca co ją czeka, ale nie mogłem jej o to spytać.
Nie chciałem żeby kłamała.
-A co z twoimi rodzicami Patryk?
Zaskoczyła mnie tym pytaniem.
-Co? Yyy…Oni…zginęli w wypadku gdy byłem dzieckiem.
-Przykro mi.
-W porządku. Pogodziłem się z tym. Dlatego cieszę się, że ty jesteś tak
blisko z mama i tatą.
-Skoro nie miałeś rodziców to jak trafiłeś do Paty i Edda?
Czy ona zwariowała? Dlaczego pyta o takie rzeczy? Jeszcze wczoraj była
na mnie zła a dziś jakby nie była sobą. Coś mi tu nie pasowało. Coś było nie
tak. Lena ewidentnie nie była sobą.
-Oni mnie zaadoptowali. Czuli się samotni więc postanowili przelać swą
miłość na kogoś takiego jak ja.
Lena nagle się zatrzymała i spojrzała na swoje ręce. Cokolwiek w nich
zobaczyła nie było to nic dobrego.
-To niemożliwe. Patryk, to niemożliwe. Powiedz, że to żart.
-Lena co się stało?
Nie odpowiedziała. Była przerażona i wystraszona.
-Co ja mam teraz zrobić? Co ja mam zrobić? Patryk co ja mam teraz
zrobić?
-Lena, cholera powiedz co się stało?
-Sara i Wiktor…Oni…mieli wypadek.
No w końcu konkrety :* wiedziałam że dasz radę !! zaczyna się rozkręcać
OdpowiedzUsuńWarto było tyle czekać. Już się mogę doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że Aron w końcu wkroczy ponownie w życie Leny! ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne :*
OdpowiedzUsuńNie mogę sie doczekać kiedy następny <3
OdpowiedzUsuń